Nie mogę was tak głodzić, a nie dostaliście papu od kilku dni, bo wyjechałem do Finlandii, o czym opowiadam na drugim blogu. Dziś odpoczywam, ale żal patrzeć na pustki na blogu. Na szczęście został mi jeszcze jeden felieton z Maxim na czarną godzinę. Napisałem go na początku roku, ukazał się chyba w drugim numerze. Więcej zaległych felietonów nie mam, a kolejny dopiero w sierpniu. Dziś temat ideałów. Na pewno macie czasami takie wrażenie, na przykład idąc ulicami, że niektóre pary się dziwnie dobierają. On fajny, ona paskudna jak kupa. Albo ona niezła laska, a on jak no weź idź stąd. Niektórzy, aby dziwić się tym patologicznym sytuacjom, nawet nie muszą wychodzić domu.
Nigdy nie zakochuj się w kobiecie, która co najmniej dwa razy była rzucona. Tę prawdę, którą głoszę od przedszkola, a może i nawet wcześniej, wykładałem kilka dni temu mojemu znajomemu. Rozpływał się w zachwytach nad jakąś smutną piosenką. Artystka śpiewała o swojej nieszczęśliwej miłości, porzuceniu, o sercu złamanym, skopanym i poniewieranym. I tęskniącym, a jakże, do mężczyzny, który wybrał inną. – Mógłbym się w niej zakochać. Ideał kobiety!- powiedział.
Seks niszczy przyjaźń. To odpowiedź, jaką kobieta udziela mężczyźnie, gdy nie ma na niego ochoty lub wciąż ma większą ochotę na swojego faceta. To odpowiedź, jaką mężczyzna udziela kobiecie, gdy jest prawiczkiem i się boi, impotentem i już nie może lub w subtelny sposób chce dać panience do zrozumienia, że jest zwyczajnie brzydka i swoją urodą nie kwalifikuje się nawet do jednorazowego numerka.
Na początek przypominam, bo po zimowych zawirowaniach na blogu nie wszyscy się orientują, że bywam sobie felietonistą czasopisma Maxim. Poruszam w nim podobne tematy, co na www.kominek.in, a czasami – jak na przykład w tym miesiącu – inspiracją są hasła doskonale znane wam z bloga, ale nigdy szerzej nie opisane. Tym razem przeprowadziłem analizę doskonale znanego starszym czytelnikom „nigdy nie idź do łóżka z kobietą, która była co najmniej dwa razy rzucona”.
I mam jeszcze jedno ważne ogłoszenie. W wielkich bólach, męczarniach, ale zarazem rzetelnej i uczciwej pracy, narodził się pierwszy film dokumentalny z Kominkiem w jednej z głównych ról. Sceny ze mną były kręcone już pod koniec 2010 r., czyli w poprzedniej epoce, bo teraz na blogach wszystko się zmieniło, ale tematyka filmu pozostała aktualna. A nawet wyprzedza czasy, które nastąpią.
Premiera długo oczekiwanego filmu BLOGERSI już w środę. Na tym blogu. Punktualnie o no wieczorem jakoś.
Ja już film widziałem. Trwa tylko 17 minut, ale pojawia się w nim masa bohaterów, pojawiam się ja, wielokrotnie zresztą, jedna z czytelniczek, jest i moja kuchnia, moje łóżko, no ogólnie dużo mnie tam jest, więc wam na pewno się spodoba. Marudzić będą ci, którzy się do filmu nie załapali, ale co tu dużo gadać – ja sam nie dorastam do pięt swojej zajebistości. A co dopiero inni…
PS Mam orgazm ilekroć patrzę na szeroką szpaltę, na której czytacie teksty. Filmy i zdjęcia doskonale się teraz prezentują. Czuję, że z tym szablonem zostanę na długo.
Jestem ideałem. Facetem, któremu nie oprze się żadna kobieta. Mężczyzną, który jeszcze wszystkiego nie ma, ale tylko dlatego, że mi się nigdzie nie spieszy. Mogę mieć wszystko, wszystkich i wszędzie. Wiem dużo, więcej rozumiem, więcej widzę, pojmuję świat w lepszy sposób niż Ty to robisz. Bo w istocie – jestem lepszy od Ciebie. I mam też w tej chwili przeczucie graniczące z pewnością, że odczuwasz już lekkie poirytowanie moją osobą. Nie znasz mnie, ale gdzieś tam z tyłu czachy kołacze ci pytanie: za kogo ten leszcz się uważa?!
Napisałem wyżej, ale powtórzę: za kogoś lepszego niż Ty.
Proste, co?