Jest dowodem na to, że nawet najdurniejszy pomysł może znaleźć zwolenników. Od kilku dni po Facebooku krąży historyjka o tym, jak to w niektórych lokalach można zamówić „zawieszoną kawę”, czyli kupić kawę, ale nie dla siebie, lecz dla kogoś, kogo aktualnie na nią nie stać. Barista notuje (w głowie?) sobie, że ktoś zapłacił za taką kawę i jak do knajpy wejdzie jakiś żebrak, zapyta o nią, to dostanie za darmo.
To jest tak głupie i tak oderwane od życia, że tylko najwięksi idioci mogliby się tym podjarać, aczkolwiek na wszelki wypadek podejdę dziś po południu do sklepu Apple i zapytam, czy przypadkiem nie mają zawieszonego Macbooka Pro. Albo chociaż monitora.
Pomijając już idiotyzm całej akcji i to, że ten absurd nie ma racji bytu (choć miło jest pisać o nim jak o „wspaniałej inicjatywie”), to zastanawiam się, jak miło zwolennikom tej akcji piłoby się kawę w towarzystwie śmierdzących i obskurnych łajz, którzy okupowaliby każdy lokal z zawieszoną kawą.
Mnie się rzygać chce, gdy obok kogoś takiego jadę autobusem, a co dopiero przebywać w jednym lokalu.
I jeszcze jedno. Bezdomnemu czy żebrakowi twoja zasrana kawa potrzebna jest jak umarłemu kadzidło.
Myśleć, durnie, myśleć.
Aktualizacja: Kazałem wam, durnie, myśleć, a wy dalej swoje. Kominek nie ma nic przeciwko bezdomnym i biednym. Jakim trzeba być ułomem, by wyciągać taki wniosek z tego tekstu?
Chcesz pomóc? To im pomóż, pipo, ale nie durną kawą: http://www.mazowieckie.pl/portal/pl/971/9069/Pomoc_dla_bezdomnych.html