Mam dość fałszywej uprzejmości, udawanego szacunku, postarzania mnie i przede wszystkim ludzi, którzy tworzą bezsensowne bariery w komunikacji. Nie lubię, gdy ktoś mówi mi „Pan”, „Panie”. Ja sam nie lubię tak zwracać się do innych. Zresztą i tak w końcu przechodzi się na „TY”. Zwracanie się po imieniu nie jest oznaką braku szacunku i tylko ludzie, którym uroiło się, że taki szacunek jest w ogóle potrzebny, mogą czuć potrzebę bycia „PANAMI”.
Szanuję to, ale z łaski swojej trzymajcie swe urojenia z dala ode mnie.
Na imię mam Tomek. Jestem Tomek. Całe życie byłem Tomkiem. Uwielbiam swoje imię, pseudonim też lubię i będę uwielbiał, kochał, szanował Cię, jeśli będziesz zwracał się do mnie po imieniu. Pan zostawiam sobie na starość. I do łóżka.
Pisząc do mnie, spodziewaj się, że przejdę z Tobą od razu na „TY”. Ok, może nie zawsze będę miał na to ochotę, może stworzenie pewnej bariery uznam za konieczne. Ale weź wtedy kopnij mnie i przypomnij, że też masz imię.
Zainspirowaliście mnie do dzisiejszego tekstu zwracając uwagę, że was też wkurza „PANOWANIE”. Macie rację. Zawsze to mnie wkurzało, ale nie zawsze sam zwracałem się do wszystkich od razu po imieniu. Co zresztą część z was mi wytknęła.
To był mój błąd. Dziękuję za wyprostowanie.
Nie jestem Panem. Nie jesteś Panem.
Amen.
PS Przypominam, że zwroty „ci”, „ciebie”, „ty”, „tobie” piszę zwykle z małej litery i nie jest to oznaka braku szacunku. Czasami piszę z dużej i niestety nie jest to oznaka szacunku. Taki po prostu mam kaprys.
Tylko prości i ubodzy intelektualnie ludzie wymagają, by dużą literą okazywano im szacunek. Chrzanić ich 🙂