Rusz tyłek i dobierz się do serca
No przecież raz w roku możesz. To nie boli.
Czytaj więcej →
No przecież raz w roku możesz. To nie boli.
Czytaj więcej →
Po odbiór zapraszam osoby, które startowały w konkursach z odtwarzaczem WD, moją książką od Cogitors i reklamą Żubra.
Dwie doby, ponad 20 tys. wyświetleń filmu, tysiące komentarzy, z czego większości reklama przypadła do gustu. Trochę mi ulżyło, bo to mój pierwszy raz, a przed pierwszym razem to każdy ma obawy. Dziś już bez obaw ogłaszam konkurs, w którym jest sporo fajnych rzeczy do wygrania, a warunkiem otrzymania nagrody nie jest zbyt ciężka praca i nic nie zależy od ślepego losu. Na dobrą sprawę za półtorej minuty Kindle Paperwhite może być twoje.
„Dopóki nie skorzystałem z internetu, nie wiedziałem, że jest na świecie tylu idiotów” – rzekł swego czasu Stanisław Lem i do dziś jest to jedno z najczęściej przywoływanych powiedzeń, kiedy ktoś chce błyskotliwie skomentować czyjąś głupotę. Przeciętny człowiek jest przekonany o swej inteligencji i ze świecą w łapach trzeba szukać kogoś, kto o sobie samym powie „jestem głupi”. Zazwyczaj to reszta świat nie grzeszy mądrością. My zaś jesteśmy jej krynicą. Do czasu aż skorzystamy z Facebooka.
Świat pełen jest kobiet, które chciałyby mieć profesjonalną sesję zdjęciową. Pełen jest też kobiet, które znajdują drugoligowych fotografów, pozują im przed obiektywem, a następnie podjarane, że w końcu mają zdjęcia, na których dobrze wyszły – chwalą się nimi na fejsie, liczą lajki i komentki pełne pochwał. Zapominają, że ich zdjęcia mogą żyć drugim życiem.
W życiu blogera zdarzają się takie dni, że musi wstać w środku nocy, czyli tak między siódmą a ósmą nad ranem. Pod pewnymi względami bloger nie różni się od reszty śmiertelników i pierwszą czynnością po przebudzeniu jest wejście na fejsa. Każdego dnia rano można zobaczyć na ścianie wpisy ludzi narzekających, że oto zaczął się kolejny dzień w robocie. A to trzeba było wcześnie wstać. A to zimno, tłok w tramwaju, korki na drodze, do końca dnia jeszcze tyle godzin, a do weekendu jeszcze cały tydzień.
Moim niespełnionym marzeniem jest, by te porady otrzymywał każdy, kto pierwszy raz udaje się w podróż samolotem.
Na drugim blogu tekst o wykupieniu Coffeeheaven przez Costę zrobił furorę, bijąc rekord dobowych odsłon w historii bloga. Tutaj wrzucam dla tych, co chcą poznać kejs od drugiej strony. Półgodzinny zapis prezentacji wygłoszonej w kilka tygodni temu w Londynie na zamkniętym spotkaniu. Jest mowa o tym, jaka jest Costa (nuda) i jaka będzie Costa w Polsce (fajne) i jest też sporo o tym, jak kombinowali, by ta Costa w Polsce się dobrze przyjęła (też fajne).
Jakość taka sobie, traktujcie to bardziej jako słuchowisko.
Wrócę tu jeszcze wieczorem. Będę miał do rozdania kilka moich książek w konkursie. To pierwsza i jedyna okazja w tym roku.
Gdyby nie to, że dostałem zaproszenie na mecz, a towarzyszyć mi miały Segritta z Fashionelką, nie ruszyłbym czterech liter z domu. A nawet wiedząc, że będziemy tam we trójkę jechałem na stadion w minorowym nastroju. Bo zimno, bo niby o czym ja mam pisać siedząc na stadionie? Okazało się jednak, że cywilizacja poszła trochę do przodu i współczesne stadiony nie przypominają tego kołobrzeskiego, na którym się wychowałem. Tam to się przekraczało bramkę, siadało na twardej ławie i gapiło na biegających piłkarzy.
Jak wspomniałem poprzednio w Szczecinie miałem przyjemność wygłosić prezentację pod wszystko mówiącym tytułem „Jak pisać, by tamci chcieli nas czytać?”. Opowiadałem, co bloger powinien robić, aby wyróżnić się spośród 99 proc. innych blogerów, bo prawda o naszej blogosferze jest taka, że jest ona bardzo słaba i większość tworzących ją, to nudziarze.
Aniołki wy moje, bawię się na corocznym BFG. Bardzo za wami tęsknię, dlatego już jutro wracam. Dzisiaj miałem prezentację. Dużo mówiłem o was i same dobre słowa. Że jesteście cudowni, mądrzy, przystojni i nie ma na blogu żadnych pasztetów i rudych.
Wielu czytelników uważa się za wyjątkowych. Myślą, że jak coś mi powiedzą, to nikt mi tego samego nie mówił już tysiące razy. Myślą, że jak coś zrobią, to nikt przed nimi tego ni zrobił. Myślą, że ja jeszcze czegoś nie wiem, czegoś doświadczam pierwszy raz.
Niestety tak nie jest. Ludzie są schematyczni. Lata mijają, a oni ciągle myślą tak samo jak inni.
Niezbyt często macie okazję widzieć mnie na srebrnym, szklanym i złotym ekranie. Nie licząc kilkunastu drobnych występów, tak długi wywiad dawałem ostatni raz chyba ze 2 lata temu Elizie Michalik w Superstacji. Zatem dziś będzie szczególny dzień.
Dobra rozmowa nam wyszła.
Przed kilkoma tygodniami prowadziliśmy zaciekłą walkę o słowa z Zuch próbuje rysować i JestKultura. Walka została wygrana, choć nie bez wysiłku i poświęceń. Przegrani zgodzili się zapłacić nam odszkodowanie za straty wojenne w postaci 15 dodatkowych pudełek Skrabble, a że aż tylu nie potrzebuję, chętnie się z wami nimi podzielę. Zarządzam zatem dogrywkę, ale już tylko w naszym gronie i nie będziecie walczyć przeciwko sobie, ale przeciw własnym słabościom.
Czy masz mentalność zwycięzcy?
Nie, nie masz. Twoje życie jest grą na remis. Znasz smak małych porażek i małych zwycięstw, wygrywasz potyczki, nigdy nie uczestniczysz w bitwach. Tak naprawdę wygrywasz i przegrywasz tylko dwa razy w życiu. Gdy się urodzisz i gdy zdechniesz. Reszta twojego życia jest grą na remis.
Po czwartkowym tekście „17 godzin samotności” dostałem od was trochę odpowiedzi bazujących na przyjętym tam formacie i postanowiłem je opublikować. Tak sobie myślę, że może częściej to będę robił, ale niezbyt często, bo zazwyczaj albo przysyłacie mi swoje żale albo pochwały, tyle że bez nagich fotek i propozycji seksu po ciemku.
Copyright © kominek.es 2013