10 najlepszych tekstów 2012 roku
Piąta edycja corocznego głosowania i najlepsza okazja, aby zapoznać się z tematami, których nie można nie znać.
Piąta edycja corocznego głosowania i najlepsza okazja, aby zapoznać się z tematami, których nie można nie znać.
Tym tekstem rozpoczynam nowy cykl publikacji przeznaczonych dla początkujących, ale i zaawansowanych blogerów. Znajdziecie w nim sporo porad, nie tylko o tym, jak, kiedy i gdzie zarabiać, ale przede wszystkim, co należy robić, aby nie zginąć w tłumie i prowadzić dobrego bloga.
No w końcu kobieta zechciała ze mną porozmawiać. Sami faceci. W dodatku nie musiała się przygotowywać, ani udawać, że jest przygotowana, bo czyta bloga odkąd skończyła 3 latka.
Manko to miesięcznik studencki, ale nie taki robiony na kolanie, tylko w pełni profesjonalnie. Jeśli go nie znacie, to macie okazję poznać. Czytaj więcej →
Jeśli przyjmiemy, że pisanie bloga nie jest pracą, to był to jeden z najdłuższych, a na pewno najdłuższy w ostatnich kilku latach dzień pracy. Na weekend was opuściłem, bo spędziłem go na przygotowaniach do kręcenia reklamy ze mną w roli głównej, a w niedzielę od 3 po południu stawiłem się na planie, z którego zszedłem nad ranem dnia dzisiejszego.
Ten jeden dzień wiele mnie nauczył.
Ta fota chyba pobiła rekord lajków na moim profilu prywatnym.
Nie miałem jeszcze okazji rozdać wśród was kilku moich książek. Czemu by tego nie zrobić dziś?
A konkretnie o tekstach, jakie pisałem z Nowego Jorku. Świetnie uchwyciła ich klimat, ale w sumie co się jej dziwię. Od lat pracuje w miesięczniku Elle i wiedzę, jak pisać emocjonalnie ma w małym palcu.
Nie byłem na jej prezentacji, bo przygotowywałem się do swojej, a żałowałem, bo Ani zawsze warto posłuchać. Szczególnie polecam blogerom.
A jeśli ktoś chce tylko fragment o mnie, to jest pod tym linkiem ustawiony dokładny czas:
Jeśli ktoś nie jest w temacie, to chodzi o wpisy, które były publikowane na kominek.es od tekstu Życie, które sobie wymyśliłem.
Mam propozycję do odrzucenia – posłuchaj, co mam do powiedzenia:
Miał być nowy Kominek, miało być częściej, krócej, inaczej i w ogóle to świat u mych stóp. Wszystko fajnie, tylko tak jakby nie przewidziałem, że pisząc w poniedziałek urodzinowy post, będę miał przez najbliższe dni lekką przejebkę jeśli chodzi o czas. Bo wczoraj Szczecin, dziś i w następnych dniach Londyn i weź tu człowieku nadążaj za tym wszystkim. Dupa zbita. A nawet nie dupa, tylko pupa, bo miałem stronić od brzydkich słów.
Dopiero co wróciłem z jednej imprezy kawowej z Angolami (kurde, przeurocza czytelniczka mojego bloga zdobyła jedną z głównych nagród – ten świat jest równie mały, co mój intelekt).
Dokładnie 7 lat temu postanowiłem pisać bloga. Wiele się przez ten czas wydarzyło, wiele zmian zaszło we mnie, a jeszcze więcej na blogu. Te zmiany zawsze były dobre. Dla mnie. Dla czytelników już niekoniecznie, bo czytelnik bloga to takie bezmyślne stworzenie domagające się ciągle tego samego, nie patrzące w przyszłość blogera. Blogosfera jest pełna martwych blogów, które umarły, bo ich autorom skończyły się pomysły na rozwój. Pełna jest martwych blogerów, którzy dawniej byli wielcy, ale nie przystosowali się do nowych czasów. Dali się wyprzedzić cywilizacji.
Nie mamy przeszłości. Jest zbyt krótka, by ją rozpamiętywać, by bazować na doświadczeniach minionych lat. Nie mamy wzorców, bo jesteśmy pierwsi. Blogerzy 2012 roku żyją w pięknych czasach. Wszystko się tworzy i zaczyna. Nie boimy się nie wiedzieć, pytać i błądzić. To nasza słabość wobec tradycyjnych mediów, ale i przewaga nad nimi, bo nie jesteśmy jeszcze zepsuci. Tam, gdzie my tworzymy swoją historię, media już dawno były.
13 września to oficjalna data premiery mojej pierwszej książki. Mitycznej pierwszej książki, bo niechże potwierdzą czytelnicy będący tutaj co najmniej od początku 2006 r., że już wtedy czyniłem pierwsze przymiarki do wydania. Tamto to było co innego.
Zbieram ekipę. Potrzeba mi ludzi, którzy wiedzą, co to są Scrabble, grali w to, znają język polski i mają trochę szczęścia w życiu.
Długo zwlekałem z tą zapowiedzią, ale nie chciałem kolejny raz zapowiadać książki, która nie jest napisana. Tym razem jest inaczej. Kilka dni temu zakończyłem pisanie, obecnie jestem na etapie dopieszczania poszczególnych fragmentów i pod koniec przyszłego tygodnia maszynopis wędruje do korekty. Proces wydawniczy potrwa parę tygodni, ale czym są tygodnie wobec lat? Najstarsi czytelnicy wiedzą, że temat książki przewijał się na moich blogach od 6 lat.
Dobry pomysł mieli organizatorzy Blog Forum Gdańsk, aby wspomóc się blogerami przy układaniu programu kolejnej edycji największej imprezy zrzeszającej blogerów. Dali blogerom możliwość wybrania prelegentów i rozkładu jazdy.
Pomysł dobry, trafił na podatny grunt, tyle że tym gruntem jest łajno, z którego coś tam może i kiedyś wyrośnie. Kiedyś. Może.
Pięć lat temu opublikowałem tekst „Dzień z życia blogera – jak fajnie być na szczycie”.
Pięć lat temu na blogu pojawił się tekst o tym tytule. Rozpoczął masową zagładę plebsu, trwającą przez cały kolejny rok. Dziś już tylko nieliczni pamiętają czasy, kiedy w komentarzach było więcej wulgaryzmów niż samych komentarzy i nawet dzisiejsi bywalcy forów gazeta.pl czy pudelka to pikuś w porównaniu z tym, co tu się kiedyś działo.
W tym roku ankietę wypełniło 2861 anonimowych czytelników Kominek IN. Nie trudno było zauważyć, że przeważały pytania dotyczące przyszłości blogów i muszę przyznać, że dzięki wam ubyło mi kilka dylematów. Utwierdziliście mnie w przekonaniu, że idę właściwą drogą, a przy jednym z pytań wyniki były całkowicie inne niż się spodziewałem, bo spodziewałem się gorszych, a nawet fatalnych.
Pozytywnie zaskoczyły mnie wasze wypowiedzi w ankietach. Co prawda powtarzały się teksty, jakie czytam od lat, te same narzekania, ale było ich zdecydowanie mniej niż w poprzednich latach. Dużo więcej było za to miłych słów i żałuję, że ankiety były anonimowe, bo na wiele zaproszeń na kawę nie jestem w stanie odpowiedzieć, wielu kobietom nie jestem w stanie nawet odpisać.