
Wszystko w porządku, blogosfero
Albo jestem głupi albo ślepy, bo po trzech dniach spędzonych wśród blogerów nie potrafię z czystym sumieniem przyznać, że jesteśmy bądź zmierzamy w kierunku czarnej dupy.
A właśnie to od jakiegoś czasu starają nam się uzmysłowić niektórzy eksperci. Z nazwiska ich nie wymienię, bo mam zwyczaj nie atakować blogerów i nie zasłaniam się fałszywą odzywką, że powinniśmy na blogach pisać wprost o ciemnych sprawach, bo dyskusje są po to, by problemy rozwiązywać. Jasne. Tyle że większość naszych czytelników za grosz nie kuma specyfiki blogosfery, a jedyne wnioski, jakie potrafią wyciągać, oparte są na wrażeniach.
Blogerzy! Nie dajcie sobie wmówić, że jest źle i potrzebujemy gruntownych zmian, przemyślenia kierunku, w jakim zmierza blogosfera. Nie dajcie sobie wmówić, że jesteście na równi pochyłej, na zakręcie. Nie kończycie się, nikt od was nie odchodzi, kasy nie będzie mniej i nie potrzebujecie do tego nikogo, kto was wyprostuje.
Nie dajcie sobie wmówić, że cokolwiek musicie. Nie, nie musicie zarabiać. Nie musicie nikomu pomagać. Nikomu coś udowadniać. Nie musicie wracać do swoich korzeni, źródeł i cholera wie czego jeszcze. Jeśli nie masz żadnej misji, nie musisz jej mieć. Jesteś blogerem. Wszystko możesz, nic nie musisz.
Kiedy podchodzi do mnie bloger i pyta, czy to w porządku, że on prowadzi bloga wyłącznie po to, by na nim zarabiać, odpowiadam mu zawsze: tak. To jest w porządku. I nie czuję się od niego ani lepszym, ani gorszym blogerem.
Pierwszy raz odkąd istnieje Blog Forum Gdańsk wróciłem do domu z łbem pełnym inspiracji, pomysłów i planów. O organizacji imprezy nie będę się rozpisywał, bo dziesiątki innych osób zrobiło to przede mną. Tradycją jest, że nie dziękuję nigdy „wszystkim”, a personalnie. Tak jak rok temu kłaniałem się w pas Krystianowi Cieślakowi, tak teraz kłaniam się w pas Idzie Mokwie. Ida, wiem, jak bardzo ci zależało, aby wszystko wypaliło. Udało ci się. Ty wiesz, że się udało.
Piszę to mimo tego, że nie do końca odpowiadały mi wystąpienia, aczkolwiek nie będę ich oceniał, bo większość słuchałem jednym uchem. Drugie ucho miałem między blogerami. O ile pierwszego dnia spędziłem czas w dobrze znanym mi gronie, to drugiego postanowiłem przekonać się, jak wielka przepaść dzieli „dużych” blogerów od małych.
Jest takie zdjęcie, na którym siedzę z Elizą. Andrzej Tucholski trzasnął je z ukrycia. Widać na nas skupienie, ale tak naprawdę to byliśmy przerażeni. Nie powiemy czym. Ta rozmowa zryła nam obojgu beret i zostanie naszą tajemnicą, ale dostrzegliśmy, że zmierzaliśmy w niewłaściwym kierunku. Jeśli chcemy być na topie, musimy wiele zmienić.
A piszę o tym dlatego, że oboje w trakcie tej długiej rozmowy zrozumieliśmy także coś jeszcze: jak zajebista jest blogosfera, której nie znaliśmy.
Rozmawiałem z blogerami, o których świat nie słyszał i zachwycałem się nimi. Ich spojrzeniem na blogowanie, ich planami, tym, jak bardzo są ogarnięci i zorganizowani. To był pierwszy rok, kiedy nikomu nie mogłem powiedzieć, że jest debilem i zrobi sobie lepiej, jeśli zajmie się uprawą ziemniaków. Może trochę więcej opowiem o tym jutro na kominek.es.
Dziesiątki rozmów z blogerami kontrastowały z tym, co czytam od dłuższego czasu na różnych blogach, w prasie, a także tym, co niektórzy prelegenci chcieli nam wmówić. Jako osoba mająca ogromny interes w tym, by karmić was strachem przed zapomnieniem i zgubą (w końcu te dwa poradniki się napisało), stwierdzam, że nie musicie się niczego bać, niczego wystrzegać, nic wam nie grozi i macie przyjemność tworzyć treść w pięknych i spokojnych czasach.
Usłyszałem zarzut, że kilkoro blogerów decyduje o tym, jak postrzega się blogosferę. To prawda. W każdej społeczności, systemie i w każdej grupie ludzi są jednostki, które decydują o reszcie. Cały świat tak funkcjonuje. Znam tych kilkoro blogerów. Sam do tej grupy należę. Nigdy nikogo nie okradliśmy, nie zabiliśmy, nie okłamaliśmy. Nigdy nie odmawiamy pomocy, nie sramy we własne gniazdo, nie niszczymy drugiego blogera. Siedzimy w tym interesie głębiej niż jakikolwiek ekspert, twierdzący, że blogi zmierzają w złym kierunku i wiemy lepiej od nich, że tak nie jest. Bo kilkoro blogerów nie ma takiej siły, by pokierować mentalnością, planami i marzeniami tysięcy.
To, że czasami coś się spieprzy nie szkodzi nam. Czasami jakiegoś blogera złapie się na kłamstwie, kontrowersji, złodziejstwie. Mnie także trafiają się wtopy. Jestem człowiekiem, nie maszyną. Czasami wybuchnie jakaś aferka. Zawsze w takich sytuacjach podnoszą się głosy, że blogosfera się kończy, zmienia lub psuje. Gówno prawda! To jak z samochodami i samolotami. Każdego dnia na ulicach giną ludzie i jakoś nikt nie robi z tego wielkiego halo, za to jak tylko jakaś awionetka się spali albo nawet jakiś samolot opóźni lądowanie, podnosi się larum. Debilizm. Nie dajcie się na to nabierać. Nie pozwólcie, byśmy byli takimi samolotami i każdy nasz najmniejszy błąd urastał do rangi żałoby narodowej i determinował potrzebę dyskusji o konieczności zmian w blogosferze. Doprowadzimy do absurdów. Jak w lotnictwie.
Nie przejdziesz przez kontrolę mając więcej, jak 100 ml płynu, ale czterech terrorystów wniesie łącznie 400 ml. Nie wniesiesz scyzoryka, ale wniesiesz puszkę, z której możesz zrobić kilka ostrzy. Każą ci ściągać buty, mimo iż tylko raz jeden terrorysta próbował tak przemycić bombę.
Nawet sto błędów, wtop, problemowych sytuacji w blogosferze 40-milionowego narodu to byłoby zbyt mało, aby wyciągać jakiekolwiek wnioski. Zwłaszcza te negatywne, szkalujące nas, sprowadzające do bezmyślnej grupy ludzi. Drodzy eksperci, walcie się. Nie jesteśmy bezmyślną papką, samoregulację mamy opanowaną do perfekcji i właśnie dlatego na tle wszystkich istniejących mediów – to blogosfera jest najuczciwsza. I taka pozostanie.
Nie dajcie sobie wmówić, że jest coraz gorzej. Jesteście zajebiści, tworzycie coraz lepsze treści, będziecie coraz bardziej popularni, a kto będzie chciał, ten i bogatszy się stanie. Szanujmy wszystkich i nie rozróżniajmy czy Kominek jest lepszy od jakiejś szafiarki albo czy Górecki jest lepszy od Lipca. Nie, nie jest. Jesteśmy inni i mamy prawo do realizacji własnych marzeń, nawet jeśli są to przyziemne marzenia.
Każdy z nas zaczynał od zera. Trzy lata temu pierwszy raz miałem kontakt z mało znaną Fashionelką. Dwa lata temu podszedł do mnie anonimowy Andrzej Tucholski. W życiu bym wtedy nie pomyślał, że pewnego dnia będę z nimi pił, współpracował i uczył się od nich. W tym roku poznałem kilkunastu blogerów, którzy w niedalekiej przyszłości zajmą miejsca prelegentów i zaczną decydować o blogosferze. Dołączą do Fashionelek, Segritek, Budzichów i Kominków. Dołączą lub nas wydupią z tego interesu. I bardzo dobrze. Tak właśnie ma być i tak będzie, bo blogosfera zmierza w bardzo dobrym kierunku z bardzo dobrymi blogerami. Żadne groźby, nakazy, ostrzeżenia tego nie zmienią i nie zatrzymają. Nie pozwolę na to. Bo wszystko jest z nami w porządku.
Sprawdź naszą nową sekcję:Polskie Kasyna Online
To motywujące, podbudowujące i inspirujące. Mam nadzieję, że będę jednym z tych, o których piszesz ;).
Choć zmiany imo idą w tą stronę, że miejsce znajdzie się dla każdego i nie będzie wygryzania. Tylko współpraca. Zwłaszcza w tak ciekawej grupie 😉
Nie mogę się pozbierać po tych 2 dniach. Tylu niesamowitych ludzi na raz i może jestem ślepy ale tam naprawdę nie było żadnych podziałów. Miałem brać autograf a z tego wszystkiego zwyczajnie wyleciało mi z głowy. Za to mam plan na kilka najbliższych lat.
żebyś nie musiał sam z sobą rozmawiać…
wyślę Ci autograf pocztą 🙂
Kurczak najlepiej wpadnij na pogaduchy:)
z przyjemnością 🙂
Matko, jak pięknie Tomek pisze. To jest jednak niesamowita grupa (wielcy + mali), skoro nawet Kominek zmienia o niej zdanie i motywuje wszystkich do działania.
Będziesz niedługo łagodnym mentorem czy raczej surowym, ale sprawiedliwym nauczycielem?
„Bloger, to brzmi dumnie!”
Ja jestem zmienny. Jak biję to mocno i raz a dobrze, jak przytulam to całuję i zostaję do rana.
Zostawaj do rana 🙂
Widząc ostatnie zdjęcie, na które spojrzałem właściwie ciurkiem po przeczytaniu tego tekstu, Budzich był dla mnie nieformalnym dokończeniem tekstu. Niosąc swoim przezabawnym wyrazem twarzy i środkowym palcem słowa: „O takiego! Z nami jest git i wszyscy eksperci mogą się wypchać”
Kiedyś wrzuciłam tu komentarz bo poruszałeś ważną dla mnie kwestię, zjechałeś mnie więc napisałam, że odchodzę a Ty, że wrócę bo wszystkie wracają. Wtedy sobie powiedziałam neva eva… a teraz myślę, że tylko świnia nie zmienia poglądów i cieszę się, że ostatkiem sił, chowając dumę w kieszeni wlazłam i przeczytałam to co napisałeś… i szczerze żałuję, że nie podeszłam, teraz tak bym właśnie zrobiła mówiąc – mądrze gadasz.
Nie zmarnuj kolejnej okazji. Będę cię wypatrywał.
Jeżeli do czasu kolejnego spotkania nie porzucę Cię jeszcze kilka razy (wiesz jakie są kobiety) podejdę i powiem: Oto Johnny!
Choć BFG to było jedno z najbardziej inspirujących wydarzeń, w których brałam udział (świetna robota Ida, Ewa i Marta!), mogłam wynieść z niego przekonanie, że zanim się na dobre rozkręcę, to już się skończę 🙂 Koniec blogów! I co teraz, po cholerę zmieniałam szablon? ;P
Moim zdaniem zbyt często wraca się do międzyblogowych wojenek, którym nie powinno sie poświęcać więcej energii… a powinniśmy zauważyć, że blogerzy coraz bardziej się jednoczą ( autoreklama: Trójmiejskie Blogi), że robią coś zupełnie niekomercyjnie, razem, lokalnie…
Już drugie forum, o którym wiedziałam, chciałam być i nie byłam. Mam nadzieję, że w przyszłym roku nie zrobię tego znowu.
Zdjęcia podsumowujące rzuciły mi się w oczy, bardzo trafne.
Najważniejsze jest to, że BFG zainspirowało wielu z nas. Ludzie mają tysiące nowych pomysłów i planów. Będzie tylko lepiej.
Strasznie żałuję, że przegapiłam moment zgłoszeń na BF Gdańsk. Czytałam już kilka wpisów i relacji z tego wydarzenia i wszystkie były pozytywne. Pozytywne jest także Twoje Kominkowe spojrzenie na rozwój blogosfery, to dobrze wróży:)
Napiszę Tomek tak. Dawno, ale to dawno nie przeczytałem u Ciebie nic tak mądrego jak dziś. I potraktuj to jako komplement. Amen.
Tomku dziękuję, wiesz za co? nie tylko za rozmowę, ale za to, że odważyłam się i powiedziałam to co myślę, bałam się, nie znałam Cie i nie znałam Twojej reakcji.
Pamiętasz jak mówiłam o murze? Z tego co Cie otaczał (lub nie otaczał nawet ale inni go widzieli) wypadło kilka cegiełek i to jest bardzo na plus 🙂
Komin, pół drogi z Gdańska rozmawiałem z Marią o Tobie :). M. in. o tym jak potrafisz INACZEJ wszystko opisać, podnieść inny nawet nie punkt widzenia a całą płaszczyznę postrzegania. Wśród wszystkich relacyjek z BFG wśród wszystkich prelekcji na BFG – to ten dzisiejszy Twój głos, w tym poście wg mnie jest NAJWAŻNIEJSZY i mówi najprawdziwiej o blogosferze w Polsce. Przeczytałem z zapartym tchem! Dzięki!
Aż się wzruszyłam. 😉
I trzymajcie się planów i marzeń! 🙂
Dziękuję za ten wpis 🙂
Czytam cały czas relacje z BF Gdańsk i bardzo żałuję, że nie mogłam tam być. Ale zamiast żałować – postanowiłam, że za rok tam się spotkamy:) Wyraziłeś w tym wpisie to, co dla mnie jest najważniejsze w blogowaniu: wszystko mogę, ale niczego nie muszę:)
Nie spodziewałam się takiej relacji z Twojej strony, w mojej głowie tkwił jeszcze stary/ inny obraz Kominka. Jestem pozytywnie zaskoczona i w tym momencie, żałuję, że nie podeszłam do Ciebie na BFG. No, ale jak pisał Paweł Opydo, my małe „blągery” boimy się podejść i zagadać do tych dużych „blągerów”. Może za rok będzie okazja… 😉
Nie chcę czekać na ciebie rok. Poszukaj okazji szybciej.
No fakt, rok to bardzo długo. Poszukam.
Spektakularna kariera fotografa: start 😀
A nie mówiłem? 😉
Dobra, mam nadzieję że tym razem mnie nie wywalisz 😉 Zauważyłem w Tobie sporą zmianę na plus zarówno jeśli chodzi o teksty (to, co chcesz przekazać), jak i o podejście do „niszowych” blogerów (grupa na fejsie). A ten wpis tylko to potwierdza, super.
No i gratuluję Ci książki rzecz jasna, bo kiedy po roku przyszedł u mnie kryzys, to akurat wyszła Twoja książka i kryzys ustał. Dzięki.
Spoglądałam w Twoją stronę kilka razy, stałeś tak blisko, ale jakoś… zabrakło „chemi”, żebym do Ciebie podeszla i porozmawiała… po tym co przeczytałam, pojechałabym na spotkanie z Tobą!
Miło, tymbardziej, że wcześniej omijałam Twoje teksty szerokim łukiem, bo mnie męczyły, dzisiejszy mnie odprężył i uspokoił po całym dniu pracy!
Pozdrawiam Tomku, od dziś będę do Ciebie zaglądać, Ewa
Piękny tekst o tym, jak piękna jest blogosfera. Dziękuję, Tomek. I za te słowa, i za rozmowę, i za inspirację. Dla mnie Blog Forum Gdańsk to ogromny motywator do działania. Mam nadzieję, że spotkamy się za rok w Gdańsku i będę mogła wtedy pochwalić się, jak wiele osiągnęłam.
Przestałam Cię czytać jakiś czas temu, bo działałeś mi na nerwy. Przeczytałam dziś ten tekst i żałuję, że nie podeszłam do Ciebie na BFG. Wyszłam z założenia „a co Komin mógłby mi powiedzieć, czego nie wiem?”. Wygląda na to, że całkiem sporo.
Już dawno nie czytałam u Ciebie tak… szczerego, bezpretensjonalnego tekstu. Tego mi brakowało. Dzięki, Tomek. Utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że tegoroczne Blog Forum Gdańsk naprawdę niosło za sobą przesłanie.
Nie ma tu co komentować. Tomek, dziękuję za ten tekst.
Świetny tekst , motywuje do działania.
Mam nadzieje ze za rok uda mi się uczestniczyć w BFG.
Na takie teksty czekam za każdym razem, gdy przeglądam moje Feedly. Motywacyjny kop w tyłek, tego mi trzeba 🙂
Swoją drogą, spieprzyłem sprawę, bo kręciłem się tam gdzieś koło Ciebie, ale nie udało mi się zamienić słowa. A szkoda. Ale to kolejny powód, żeby wybrać się na kolejne konferencje i spotkania 🙂
„Dołączą lub nas wydupią z tego interesu. I bardzo dobrze. Tak właśnie ma być i tak będzie”
Nie, żebym chciał kogokolwiek wydupić, ale dalibuk, nie dalej niż za rok się widzimy 🙂
Zwykle nie spieszy mi się do komentowania ale całkiem przyejmnie się to czytało.
jakos nie potrafie sie oprzec wrazeniu, ze czesc ludzi komentujacych ten tekst to…no zgodnie z regulaminem nie uzyje slowa „pipy„. „Krecilem sie kolo ciebie,ale jakos tak wyszlo,ze nie podszedlem…„; „bo mali to boja sie podejsc i zagadac do duzych blogerow…„. Jakos nie wyobrazam sobie byc na BFG i nie podejsc do Kominka i nie zamienic chocby paru slow. Takie osoby nie zrobia kariery w blogowaniu. Lepiej, zeby nie decydowaly o przyszlosci blogosfery. Nie wiedza o tym, bo Kominek im tego jeszcze nie powiedzial. I niech nikt mi nie mowi, ze przez 2 dni nie bylo okazji zeby podejsc i zagadac, jesli sie chcialo.
W pierwszym odruchu chciałem wywalić twój komentarz, ale niestety masz trochę racji. Obawianie się mnie jest idiotyczne.
Jak z moim kotem – patrzy spode łba , prycha , ale i tak masz ochotę przytulić.
kevin171, masz rację, to głupie. Człowiek się uczy na błędach i do pewnych rzeczy musi dojrzeć. A sytuacje, kiedy wszyscy „duzi” siedzą razem, albo w części dla Vipów na integracji nie sprzyjają ku temu, żeby podejść. Na prawdę nie było zbyt wiele okazji, a w 300 osobowym tłumie nie łatwo jest kogokolwiek znaleźć.
Bez przesady z tym pokojem dla Vipów – jedyny fotel w pomieszczeniu zajmował jakiś leszcz -.-
Marcin, jak ja tam weszłam siedział tylko Tomek z Elizą, więc spasowałam 😉
W takim razie szacun dla „leszcza”!
To chyba było już jak mnie wywieźli do Gdyni – wcześniej siedziało sporo ludzi u góry i można było spokojnie podejść i zagadać.
Hej Kevin (i Tomek też),
Świat nie jest taki czarno-biały. Chcieć coś zrobić a zrobić to, to dwie różne rzeczy i ja się o tym przekonałem właśnie w kontekście Tomka na BFG. Jechałem do Gdańska z planem, że porozmawiam z Tomkiem. A jak przyszło co do czego, to się zablokowałem i nic z tego nie wyszło.
I uwierz, że nie mam problemu ze swoim blogowaniem i raczej udaje mi się blog prowadzić tak jak chcę. I o przyszłość blogera się nie martwię – będzie dobrze. Sam niedawno ganiłem moich Czytelników za to, że obawiają się do mnie podejść, zapewniałem, że nie gryzę. Jestem otwarty do bólu.
A jak przyszło co do czego… to z Tomkiem wymieniłem tylko uścisk dłoni i zero pogadania. Czuję się głupio, ale to pokazuje mi też coś innego i ważnego: budujemy sobie w głowach jakiś obraz danej osoby. Czasem gloryfikujemy, a czasem dyskredytujemy w oparciu o jakieś nieprawdziwe założenia. A potem budujemy jakieś bariery, które nie mają umocowania w rzeczywistości. Są tylko w naszej głowie… i w ten sposób wpływają jednak na rzeczywistość. Dotyczy to tak samo mojego „cykorzenia” w stosunku do Tomka (a podstaw brak), jak i „cykorzenia” moich Czytelników w stosunku do mnie (a przecież jestem taki otwarty). Chcieć i zrobić – to dwie różne kwestie niekoniecznie związane z tym, że ten „słaby” jest rzeczywiście takim mięczakiem i bezwartościowym człowiekiem. Tak akurat nie jest.
Tomek – dzięki Ci za ten artykuł. Pokazujesz, żeś człowiek jak każdy inny i do tego jeszcze z ciekawą perspektywą i refleksją. Lubię widzieć, że taki Twój obraz się przedziera na powierzchnię.
Do zobaczenia kiedyś tam – szybciej niż później
Hm. Nie rozumiem „cykorzenia”.
Tomek jest znany, rozpoznawalny, ale wiele razy udowodnił tu na blogu, i na kominek.es że jest wyluzowanym, normalnym facetem.
Napisałam do niego ostatnio maila z prośbą o radę, również w kontekście ostatniej książki.
Zastanawiałam się czy odpisze.
Odpisał.
Co tym udowodnił ?
Że nie lewituje nad ziemią pławiąc się w swojej sławie i splendorze.
Doceniam tym bardziej że dopiero raczkuję.
Z chęcią bym pogadała z Kominkiem facet to face 😉
Może wybiorę się na jakiś BF 🙂
Pozdrawiam,
🙂
Miło coś takiego usłyszeć.
Najbardziej blogosfery obawiają się Ci, którzy pół życia spędzili w szkołach dla dziennikarzy, a drugie pół na lizaniu pośladków naczelnych redaktorów. …a tu im teraz koło pióra robią amatorzy często bez szkoły.
Nagle się okazuje, że brak warsztatu można nadrobić pomysłowością, a z niszowego bloga wyjść na ulicę z mikrofonem, kamerą, dyktafonem. Jak się do tego doda jeszcze totalną wolność o tym co się chce pisać to wychodzi na to, że to nie blogerzy są w czarnej dupie.
pozdrawiam
Nie ma to jak skoro noc, na początek pracowego poranka przeczytać taki motywujący i pełen szczerości tekst. Ale, jak by nie było, Ty w końu potrafisz prowadzić słowem. (Tak, to był komplement) Mam też nadzieję, że przyziemne obowiązki pozwolą mi w przyszłym roku uczestniczyć w BFG, a tymczasem śledzę dostępne relacje. A tak BTW, nie wybierasz się do Wrocławia?
pierwsza relacja z BFG, którą przeczytałam do końca. Jesteś Mesjaszem Blogosfery – „let it stay like this forever.” Potrafisz zmotywieść i opierdolić – 2in1. Dzięki.
*Zmotywować
Zmotywowałeś, więc do zobaczenia za rok, może za dwa, nie wiem… ale na pewno do zobaczenia.
Bo małe jest piękne 🙂 rzadko się zdarz bym na jednym wdechu wciągnęła tekst, a tu tak było.
o matko, jaki mądry tekst! trochę nie w Twoim dotychczasowym stylu 😉 heh, jest ok 🙂
Jak czytam ten tekst to mi się przypomina manifest PKWN . To jakby współczesne „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się ” Dzisiaj można byłoby powiedzieć ” blogerzy nie dajcie się , jesteście współczesnymi apostołami”.
Blogosfera jest dla mnie fenomenem podobnym do internetu. Kto ileś tam lat wcześniej mógłby przewidzieć takie zjawisko ? Czy ktoś o zdrowych zmysłach może pokusić się o jakieś prognozy jak będzie to wyglądać za kilka lat ? Co wykombinuje grupa buntowników , indywidualistów ” przypałów” która się jeszcze powiększa?
Tutaj chyba ma zastosowanie teoria chaosu. raczej pewne jest , że ludzie owieczki będa potrzebować swoich pasterzy , guru którzy za nich zadecydują co jest dobre a co złe. Czy tych pasterzy będzie się nazywać blogerami z pierwszej piątki, duchowymi przywódcami to dla mnie mniej istotne.
Fantastyczny tekst, fantastycznie motywujący. Na pewno zgłosze się na BFG w przyszłym roku i na pewno będę tam Ciebie wypatrywać i na pewno nie będę bała sie podejść. W końcu kto jak nie ja skoro z tego samego miasta pochodzimy. Tyle, że ja nadal tu mieszkam.
Dziekuję Tomku za ten tekst.
mega fajnie napisane..może kiedyś też dotrę do Gdańska..:-))
A ja Ci powiem Kominku, że mi brakowało Twojego czynnego udziału w BFG. Jeśli nie jako prelegenta, to chociaż jako uczestnika burzy mózgów czy innego q&a. Domyślam się, że było to pewnie zamierzone z Twojej strony.
Tak, było.
Bardzo żałuję, że nie mogłem być z Wami, za rok (o ile nie będę wtedy akurat spełniał swojego american dream) dołączę na pewno.
,,Nigdy nie odmawiamy pomocy, nie sramy we własne gniazdo, nie niszczymy drugiego blogera.”
I tu bym polemizowała. 🙂
Czy aby na pewno jest tak jak piszesz?
Ostatni szał ciał, jedna z najpopularniejszych blogerek parentingowych z premedytacją zrobiła hejt na inną blogerkę, która ośmieliła się zadać jej niewygodne pytanie i blogerka na swoim blogu wywlekła brudy z prywatnej grupy (wyrywając wypowiedzi z kontekstu).
Więc jak ktoś ma przebicie i naście tysięcy fanów na fanpage to nie obowiązują go żadne zasady, bo to jego blogosfera i on wszystko może?
Nie ma żadnych granic?
Poczytuję blogi – jedne mniej, drugie bardziej popularne, widzę narastający problem w którym niektórzy blogerzy (choć częściej mają z tym problem Panie!) nie mają dystansu do siebie, każde zdanie inne od ,,ale jesteś super!” jest usuwane, konstruktywna krytyka nie wchodzi w grę.
Gdzie są granice?
Jestem sobie zwykła, niepopularną blogerką z 20 tysiącami wejść miesięcznie (ostatnio) i mam w nosie taką popularność blogową.
Bo jeżeli jako człowiek mam robić takie rzeczy, to ja dziękuję za taką popularność …
Nie sądzę, aby nawet najpopularniejsza blogerka parentingowa (kimkolwiek jest) była w grupie blogerów, którzy decydują o wizerunku blogosfery, więc ten przykład nie jest trafny.
Każdy bloger jest panem swojego bloga i ma prawo usuwać takie komentarze, jakie chce.
..ale nie ma prawa publicznie linczować osoby [pokazując jej wizerunek!], która „odważyła się” zadać, najwyraźniej niewygodne, pytanie wprost!
sorry! bo jeżeli teraz napiszesz, że to jest zgodne z prawami blogosfery, to ja Ci powiem, że cholernie niezgodne jest to z prawem karnym!
podpisano:
Kasia D.
osoba, która zadała pytanie [samozwanej!] królowej blogoswery.
Jestem przeciwny wszelkim linczom. Jeśli uważasz, że jakaś blogerka złamała prawo, to jej tym prawem przywal.
Zdaje się, że w sposób podły wykorzystałaś moje zdanie, przekazując je zainteresowanym osobom. Te osoby prawdopodobnie są zbyt głupie, aby nie dać się nabrać na wyjętą z kontekstu opinię.
Dlatego jak krowie na rowie tobie i tamtym osobom pragnę wyjaśnić, że całkowicie stoję po stronie rzekomej najpopularniejszej blogerki parentingowej. To nie ona jest tu atakującą. Ona się broni, a wedle mojej filozofii, każdy ma prawo bronić się wszelkimi dostępnymi środkami. Jeśli atakującym to nie odpowiada, to niech mają nauczkę i drugi raz nie atakują.
dobrze napisane 🙂
każdy ma prawo się bronić !
bronie się więc i ja 🙂
Pozdrawiam !
Raczej widzę nieco inny kąt widzenia. Może mylny.
Piszesz o tym by się bronić. Sama się bronię. 🙂 Filozofię więc mamy podobną. Wolnoć Tomku w swoim domku. 🙂
Ale czy Twoim zdaniem, jako obytego w świecie blogera, można wyrywać wypowiedzi z kontekstu (zarzucasz to mi,a sam pochwalasz takie zachowanie twierdząc, że stoisz po stronie osoby ,,poszkodowanej”) Czy to nie jest pewnego rodzaju wprowadzenie w błąd czytelnika? Manipulacja?
Dodam, że osobie atakującej można zarzucić w tym momencie czepialstwo (tak, można!), można również zarzucić pewnego rodzaju chamstwo zwracania uwagi na forum pewnej grupy (sprawę można załatwić prywatnie!). Można wiele zarzucić, ale czy ten, który pada ,,ofiarą” ma prawo do tego by robić na kimś publiczny lincz, wiedząc, że fani (niezależnie od tego jaka byłaby sytuacja) będą ślepo dążyć do tego by obronić swoją ulubioną blogerkę?
I dodam, że to nie pierwsza taka sytuacja, którą widzę i to nie tylko na blogach parentingowych. Tu podałam przykład, który ostatnio mi wpadł w ,,ręce”.
Widzę, że temat notorycznie się powtarza, co jakiś czas.
Nie chodzi o to by w jakikolwiek sposób się czepiać, że Pan X mówi, że nie lubi zielonego, ale kupił sobie zielony sweter. Ale o to czy są jakieś granice? Czy tym, którzy uzyskali jakąś sławę wszystko wolno?
Czy jeżeli coś się komuś nie spodoba, a to jakaś idiota ośmieli się zwrócić mi uwagę, to ja pozwolę sobie go zniszczyć w blogostrefie w ramach rekompensaty i nauczki ,,myśl na przyszłość!”, bo mi wolno, bo jestem blogerem popularniejszym?
Czy ja po prostu żyję złudzeniem, że ludziom, którzy zaczynają dopiero pisać blogi powinno się podać pomocną dłoń, bo skoro stoi się na wyższym szczeblu ,,kariery blogowej” to mamy pewne narzędzie w ręce, którym możemy się podzielić (tak jak Ty podzieliłeś się ponoć – bo nie czytałam – świetną książką)?
I dodam, że to mój pierwszy komentarz do Ciebie (no teraz drugi 😉 ), ale byłam ciekawa zdania.
Ja póki co jestem potencjalnym obserwatorem.
Nie wchodzę w nic, bo to nie ma sensu.
G… się nie tyka ponoć.
Atakowany ma prawo bronić się w dowolnie wybrany sposób.
Gdy ktoś na ulicy zaatakuje cię scyzorykiem, masz prawo jebnąć mu z armaty.
Czyli rozumiesz wyznajesz zasadę ,,Wszystkie chwyty dozwolone”?
Manipulacja? Kłamstwo? Szantaż? Wszystko?
To kto wtedy jest ofiarą? Ten atakujący, czy ten, który jest ofiarą?
Tak, bombą atomową możesz też jebnąć.
NIE atakuj.NIE będziesz atakowana.
Proste. Zrozumieć. Zapamiętać.
ciekawi Mnie jedno, bądź łaskaw odpowiedzieć…
czy Ty teraz nie bronisz osoby, którą zwyczajnie znasz!?
czy nie potwierdzasz „reguły”, że są równi i równiejsi ?
„jak krowie na rowie” [albo bykowi!]: dla mnie wygląda to strasznie słabiutko…
i w sumie w nosie mam Twoją odpowiedź bo i tak nie będzie szczera.
rzekoma „ofiara” potrzebuje do obrony setek sprzymierzeńców?
nie da sobie rady sama? 🙂
widać NIE 🙂
jakże mało trafne Twoje porównanie o scyzoryku…
nie dość, że znów zostaje naruszone poza wszelkim prawem moralnym i etycznym, prawo karne!, to jeszcze – dałes do zrozumienia: scyzoryk = jeden na jednego.
przecież NIKT świadomie nie rzuci się ze scyzorykiem na kogoś za kim stoi setka napalonych do walki ludzi !
liczyłam na godnego przeciwnika a spotkałam się z tchórzem 🙂
czasem jednak trzeba przemyśleć swoje postępowanie, bo „tchórz” rzucił sobie sam pod nogi bombę atomową 🙂
Czy atakiem rozumiesz pytanie, które świetnie nadaje się do zmanipulowania blogowego społeczeństwa?
Tu prosty przykład tego, że jednak pochwalasz zachowanie osób, które nagminnie łamią w blogosferze granice przyzwoitości.
I pochwalasz wywalenie brudów i pomyj na innych, którzy mają odmienne zdanie i mylisz atak z odmiennym zdaniem i konstruktywną krytyką, tak bardzo różna od hejtu.
Czy jako słynny bloger, autor książki o blogowaniu jesteś w stanie przyznać sam, czy pod wpływem innych, że jednak w blogosferze pewna grupa ludzi ma prawo gnoić innych i manipulować czytelnikami?
Czy wyrywając wypowiedzi z kontekstu, przedstawiajac je w zupełnie innym świetle niż jest to w rzeczywistości nie manipulujemy czytelnikami?
Czy może w tym momencie manipulacja (i pozwolę sobie również to nazwać inaczej – intryga) jest dozwolona?
Tak. Nie. Może. Chyba nie. Raczej tak. Zdecydowanie nie. Na pewno.
Weź sobie wstaw dowolne odpowiedzi do swoich pytań, poczuj się spełniona i przenieś ze swoją histerią gdzie indziej, bo ja mam przed sobą śniadanie, które jest dużo ciekawszych zajęciem od rozmyślania nad lokalnymi wojenkami między jedną matką a drugą.
Jeszcze chwila i znajdziesz się kominku pośrodku wielkiej bitwy III wojny światowej mamusiek 🙂
…o ile z hejterami wygrałeś wzorcowo o tyle na tym froncie możesz polec zasypany stosem zużytych pieluch i zatopiony laktacją.
Myślę że stąpasz po kruchym kwietniowym lodzie 😉
Nadal nie zrozumiałeś Kominku a szkoda. 🙂 Piszę ogólnie o blogosferze i napisałam dość wyraźnie, że podałam przykład, który OSTATNIO wpadł mi w ręce. 🙂
A Ty sprowadzasz wszystko do parentingu.
Szkoda.
Smacznego. 😉
Nocri – jestem matką kilkulatka, który pieluchy ma dawno za sobą. Czytam blogi nie tylko parentingowe (i właśnie na na takim ,,nie” się wypowiadam, Kominek chyba dzieci nie?).
Zadałam pytanie o całą blogo-sferę, a powyżej napisałam, że podałam przykład, który ostatnio miał miejsce (pech chciał, że na znienawidzonym przez większość gruncie rodzicielskim 🙂 ).
Jak zreszta wspomniałam nie biorę udziały w wojnach blogowych, jestem TYLKO (a może aż?) potencjalnym obserwatorem.
G… się nie tyka.
A matki to dość prymitywne zjawisko w sieci.
Czy naprawdę nie macie za grosz rozumu i na każdym miejscu musicie rozgrzebywać tą gównianą sprawę? Gdzie nie wejdziecie tam musi się ten smród nieść?
Nie lepiej zamknąć się w końcu i robić swoje, zamiast rzucać gównem na prawo i lewo?
A jak nie macie zamiaru się zamknąć to może idźcie na jakąś otwartą wojnę, niech wszyscy wiedzą o kogo chodzi personalnie, ale nie tylko w kontekście osoby, którą oskarżacie, ale w waszym również.
Bo ta cała sytuacja rodzi cholerną, idiotyczną atmosferę podejrzeń, bo ta, co wg was określana jest „najpopularniejszą” dla innych może być całkiem nieznana i myśleć będą o innych, nie mających ze sprawą nic wspólnego, blogerkach.
Ta całą sprawa jest żałosna, a wyciąganie jej dodatkowo tutaj – to wasz gwóźdź do trumny.
Dlatego własnie nie chcę być blogerką parentingową. Wstyd mi za was matki – blogerki ;]
Nie wiedziałem że blogowanie parentingowe to taki hardcore..
Hormony Marcinie … hormony…
Jako ojciec dwójki na własnej skórze przeżyłem rzeczy, o których się kominkowi nawet nie śniło. Na szczęście (a może na moje nieszczęście) hormony mojej ładniejszej połowy pozostały w domowych pieleszach i nie wypłynęły na żadnym blogu 🙂
Ło matko !!! Tomek, i Ty sobie zafundowałeś taką babską pyskówkę u siebie ?
Po cóż Ci to ? Jeszcze ktoś pieluchą oberwie. I to możesz być Ty 🙂
Pojęcia nie mam o co chodzi, kto, co komu i u kogo, ale nie lubię takich akcji.
Zgodnie z regulaminem wszystkie powinny dostać bana, ale są takie pocieszne, że nie miałem serca kopać.
Święta idą, ot co. 🙂
Czytam te wszystkie relacje, ale chyba Twoja najbardziej mi się spodobała. Co przyznam, że mnie zaskoczyło, bo się nie spodziewałam takich pozytywnych słów. Ale muszę powiedzieć, że miałam okazję kiedyś widzieć jak te „lepsze blogery” potrafią traktować tych z mniejszym zasięgiem, więc się nie dziwię, że ktoś się może bać podejść i zagadać. Fakt widziałam Cię z innymi blogerami na pogaduchach, ale w sumie skoro się znacie to przecież nie będziecie się unikać. Też żałuję, że się nie zebrałam, ale następnym razem już nie będę miała oporów.
Dzień dobry,
chciałem zadać jedno pytanie: mianowicie co łączy tych ludzi, oprócz tego że piszą blogi? Zastanawiam się, jakie wspólne tematy ma mieć gość piszący o samolotach z młodą szafiarką. Należą do różnych światów i mają różne zainteresowania. Korzystają tylko z tego samego narzędzia do przekazywania treści. To tak jakby zrobić zlot użytkowników smartfonów albo tabletów. Nie rozumiem na czym polega ta wspólnota. Niestety odnoszę wrażenie że jest to impreza towarzyska gdzie przeciętny początkujący bloger, nie zaznajomiony z towarzystwem, będzie czuł się co najmniej obco.
Jak taki dinozaur blogosfery takie rzeczy o blogosferze mówi, to nie może się mylić. I cieszy mnie to, co dinozaur mówi, niezmiernie cieszy 🙂
Dziękuję Ci za ten tekst, niestety nie mogłam być na spotkaniu ale zazdroszczę bardzo. Mój blog jest raczej z tych maleńkich 😀 o tematyce rękodzieła ale lubię wpadać na blogi o innej tematyce niż moja czerpać w nich inspirację i podczytywać o nowych „nurtach”. Uwielbiam ludzi kreatywnych i pełnych zapału, mam nadzieję że kiedyś będzie mi dane spotkać tych wspaniałych ludzi 🙂
Pozdrawiam
Zaskoczyłeś mnie. Nie jestem u Ciebie na bieżąco, przeczytałam kiedyś kilka starych artykułów, pierwszą książkę i ‚nie rozumiałam fenomenu Kominka’ 😉 Zerkając na Ciebie na forum zastanawiałam się jak reagujesz na rozpoczęcie rozmowy z ‚małym’ blogerem i z okazji nie skorzystałam z powodu starych uprzedzeń i odmiennego spojrzenia na temat. Dzisiejszy wpis zachęcił mnie do tego, żeby znaleźć tę okazję za rok.
Ciekawe to jest.
Ten post jest pierwszym u Ciebie jaki przeczytałam.
Ciekawe to jest, bo książka już jedzie do mnie pocztą i jeszcze dzisiaj wczesnym rankiem się zastanawiałam, dlaczego właściwie ją kupiłam.
Cieszy mnie, że po lekturze tego wpisu nie muszę sobie już takich pytań zadawać.
Teraz pozostaje poczytać wpisy i sprawdzić głębiej kto mi lekturę serwuje :).
Pozdrawiam.
Zatem wypadałoby się na Blog Forum Gdańsk pojawić w przyszłym roku…
Widać impreza pełna inspiracji. I o to chodzi.
nie piszę bloga, ale zaczęłam mocno interesować się światem blogosfery. Jeszcze miesiąc w zakładkach miałam trzy blogi (dwa Twoje i fash.) teraz mam chyba z 10. I wciąż odkrywam nowe. Oglądam filmiki z Wami na youtube, czytam tu czytam na fejsie. Fajna ekipa. Kompletnie mi odbiło.
Sporadycznie cokolwiek komentuję, ale tym razem muszę, bo naprawdę świetnie było przeczytać taką relację inną, niż wszystkie. Ciekawa jestem jakie zmiany szykujecie 🙂 No i do zobaczenia za jakiś czas!
Nic, tylko się cieszyć, ze z tego mury, który powstał między #wciaztesamegeby, a „malymi” blogerami wypadlo kilka cegiełek. Mam nadzieję, ze doczekam się integracji jednych i drugich 🙂 byle dla odmiany ci pomniejsi nie strzelili klasycznego focha stwierdzając, ze skoro do tej pory dobrze sobie radzili to teraz nikogo nie potrzebują.
Kominku, żałuje ze nie udało mi się na Ciebie trafić. Byłam Cię bardzo ciekawa na żywo. No pech niesamowity, tym bardziej po przeczytaniu takiego motywujacego tekstu.
I jeszcze jedno.. Mówiłeś, ze na tym zdjęciu z Fash byliście bardzo przerażeni. Czyżby tym, ze rośnie u Waszego boku konkurencja i po 2-3 latach sławy być może lada chwila przyjdzie oddać piedestał innym?
Konkurencja zawsze rośnie. Byłbym głupi, gdybym zdał sobie z tego sprawę po 8 latach blogowania.
Trzeba przyznać – krzepiący ten tekst. Bloger wsłuchuje się w siebie i tworzy to, co jest w nim. Obserwuje też swoje otoczenie, ale czerpie przede wszystkim z siebie.
Piszę, ale boje się, że Kominek to usunie. Nigdy nie wiadomo;) Jakbym miała podejść do niego, to pewnie bym języka w gębie zapomniała:D Nie dziwi mnie, że wielu z Was się bało. Z jego książek i innych tekstów wyłania się jednak coś, co sprawia, że moje obawy maleją.
I to jest tekst, który daje porządnego kopa motywacyjnego! 🙂 Dziękuję bardzo 😉 Jeszcze nie wiesz za co, ale uwierz mi, bardzo pomogłeś 😉
Konkurencja jest i będzie. Niektórzy zrezygnują, inni wywalczą w blogosferze swoje miejsce 😉
Tomek – mądrze gadasz;)
Cóż powiedzieć. Dziękuję.
Zaczęłam pisać bloga w 1997, kiedy mało kto w Polsce o blogowaniu słyszał, a już na pewno nikt tego zjawiska nie rozumiał. Czytałam wtedy namiętnie Piotra „vaglę” Waglowskiego. Gdy kilka lat później, rejestrowałam się w serwisie na blog.pl, istniało na nim wówczas zaledwie kilkadziesiąt blogów. Trwam w tym wszystkim do dziś, ale czy ktokolwiek o mnie słyszał? 😉 Może dlatego, że nigdy o czytelników nie zabiegałam, a może dlatego, że nie piszę tak, jak się tego od blogerów wymaga? Pisałam, gdyż czułam potrzebę i chciałam mieć swoje miejsce w sieci. Egoistycznie do tego podchodziłam od początku. Dlatego aktualnie dostęp do mojego bloga ma niewielkie grono – piszę tam bowiem bardzo osobiście, obnażam się i wyrzucam z siebie wszystko to, czego nie mogę opowiedzieć ludziom ze swojego otoczenia.
Widzę, jak blogosfera się na przestrzeni tych lat zmieniła. Widzę jak się rozwija i wciąż jestem pod wrażeniem, gdyż zaczynając pisać – nie przypuszczałam, że to kiedyś będzie tak popularne. Był czas, że żałowałam, iż blogi typowo pamiętnikarskie odchodzą do lamusa, pisałam o tym nawet w swojej pracy magisterskiej. Ci, którzy zaczynali razem ze mną, dawno zarzucili blogowanie, nieliczni przetrwali do dziś. Od niedawna, na nowo buduję listę subskrybowanych blogów (znajdują się na niej raczej Ci z „małej blogosfery”, aczkolwiek niekoniecznie), ale WOW, jestem pod wrażeniem. Dobrych blogów jest coraz więcej.
Ominęły mnie dwie edycje BFG. O drugiej przeczytałam dziś w sieci tyle pozytywnych słów, że chyba wybiorę się na kolejną – być może do tej pory, na nowo dam się blogosferze poznać 🙂
Oraz na pewno nie będę bała się podejść do Kominka 😉
Kominku.
Śledzę Twój blog od bardzo dawna, czytam często gęsto. I tak samo często oburzały mnie Twoje wpisy, jak i podejście do wielu spraw. Dziś aż jestem w szoku!
To, co piszesz naprawdę przekłada się na rzeczywistość. Motywuje do bycia sobą jako bloger, czy mały, czy duży i robienie tego, co uważamy za słuszne (oczywiście, mając granice). Zmieniasz się na lepsze, zdecydowanie!
Przeczytałam tekst dwa razy. I chyba ze dwa jeszcze prześledzę. Trafiłeś w samo sedno. Aż mi się milej na sercu robi.
Gratuluję wydania książki! Dumnie stoi na mojej półce :] Nie powiem, całkiem przyzwoita.
Na BFG nie było mnie w tym roku, ale mam nadzieję, że spotkamy się w niedalekiej przyszłości i będziemy mieli okazję choć chwilę porozmawiać.
Zaczynam bardziej żałować, że mnie nie było w tym roku. Następnego nie odpuszczę. Dobrze jest przeczytać tak motywujący tekst, wziąć się w garść i dalej robić swoje 🙂
nie mam nic przeciwko blogosferze i zarabianiu na tym, w końcu każdy ma swój sposób na zycie, tylko zastanawia mnie jedno skoro przyszłość ma polegac tylko na blogu i zarabianiu w ten sposób; typu umaluje się, fajnie ubiore, trzasnę sobie zdjęcie.. to do czego świat dojdzie kiedyś, chodzi mi jak ludzkość się będzie rozwijać, co nowego powstanie dla rozwoju, techniki i ludzkości w ten sposób…nie lubie nikogo cytować ale Wojewódzki powiedział jednej z blogerek, żę dla niego to jest „pudrowanie swoich nieumiejętności życiowych” poniekąd się z tym zgadzam, choć poniekąd też nie.. co po niektórzy blogerzy bloguja bo w realnym życiu im nie wychodziło więc co im pozostało założyć bloga, wrzucić jakies zdjęcie i modlić się żeby reklamodawcy się odezwali, z drugiej zaś strony zdaje sobie sprawę że mimo wszystko wybicie się swoim blogiem to też jest cięzka sprawa i wymaga pewnych umiejętności… mimo wszystko uważam że blogosfera nie wznosi za wiele w sens życia…
miło się czyta. Takie pozytywne i dające kopa w tyłek.
Świat kocha głupie uogólnienia. Blogosfera jest do niczego i zmierza w złym kierunku? Prawdę mówiąc, jako dziennikarz powinienem się własną pięścią zabić słysząc dookoła jak podłe są media! Nie dajmy się zwariować i po prostu róbmy swoje. Jeśli coś robię źle, jestem słaby to ja jako ja, a nie cała „sfera”!
To jest to, co na mnie działa, gdy kogoś poznaję – otwarta głowa i pozytywne podejście nawet do ludzi, którzy wydają się być gdzieś w tyle za ”starymi wyjadaczami”. Nie bywam tu wyjątkowo często, ale ten tekst sprawił, że chciałabym kiedyś usiąść tam z Tobą, K. I zjeść ciacho i zaplanować jakiś ciekawy wspólny projekt. Może wkrótce. Dzięki za pozytywnego kuksańca, bo tak właśnie podziałał na mnie ten tekst, o czym zresztą u siebie napisałam.
Ps: Zdjęcie z F. wygląda jak kadr z filmu, gdzie tajni agenci opracowują jakąś arcytajną akcję 😉
dobre emocje, napędzające.
btw.. ciśnie mi się dość filozoficzna parafraza – ‚czy bloger żyje, jeśli żyją inni blogerzy?’
Rewelacyjne zdjecie Elizy i Twoje… brawa dla fotografa chwytajacego taka chwile !
No dobrze, a co na tej imprezie robi Pan od kawalerki? To bloger czy celebryta? Mam coraz bardziej sceptyczne nastawienie jeśli chodzi w ogóle o tzw. blogi, blogowanie. Chyba „nasyciłem” się już tym tematem. Dzisiaj prawie każdy, kto ma skrzynkę email, nie wsiąknął do końca w zafejsbukowanie, postanawia otworzyć tzw. bloga. Super, jeśli ma jakąs pasję typu muzyka, grafika, programowanie i właśnie o tym pisze, stara się przekazać coś innym. Ale poza tym, pisać o wydarzeniach codziennych, o własnych poglądach na życie.. i nie zapominać o zakładce „współpraca”, jakby się było niewiadomokim ? Co w tym wielkiego? Chesz, pisz o tym i o tamtym, ale żeby od razu nazywać się blogerem, chyba trzeba trochę więcej, niż poprawnie skonfigurowany wordpress. Kiedyś za czasów tzw. Sceny 8bit (ktoś pamięta?) istniały tzw. magazyny komputerowe (nazywane jak wszystko dzisiaj po angielsku: „zin”). Jedyna różnica między nimi a dzisiejszym blogowaniem to fakt, że istniały w formie zapisu elektronicznego na dyskietce. Nikt nie myślał o zarabianiu, a dzisiaj jednak to jest przeważnie główny motywator. Nie mówię, że to źle.
Dziękuję Tomek, rączki mi jakoś opadły dziś i niemoc ogarnęła. Dzięki Twojemu tekstowi lepiej wezmę się do roboty i przestanę marudzić. Pozdrawiam
„Nie dajcie sobie wmówić, że cokolwiek musicie. Nie, nie musicie zarabiać. Nie musicie nikomu pomagać. Nikomu coś udowadniać. Nie musicie wracać do swoich korzeni, źródeł i cholera wie czego jeszcze. Jeśli nie masz żadnej misji, nie musisz jej mieć. Jesteś blogerem. Wszystko możesz, nic nie musisz.”
W punkt, Tomku.
Z tych właśnie względów na drugi dzień po BFG napisałam do Łukasza z m20 i go przeprosilam za publiczne pytanie/nagabywanie w sprawie zapraszania nie-celebrytów do kawalerki. To jego sprawa, jego wolność. Robi fajne rzeczy i cześć. 🙂
Bardzo podoba mi się zdjęcie z Elizą, jak z filmu gangsterskiego, fajny klimat
Tomku, gratuluję uderzenia w samo sedno!
Samej mi nie udało się dotrzeć na BF – choć chyba nie powinnam się z tym afiszować, jako że…jestem gdańszczanką. Jestem gdańszczanką i nic nie wiedziałam o tym, że szykuje się taka ‚impreza’. Ale postanawiam poprawę i uroczyście oświadczam, że choćbym miała na rzęsach stanąć – na nogach nie mogę, bom chora, na wózku – za rok się pojawię. I mam nadzieję, że dane mi będzie Ciebie, Kominku, poznać.
Zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy wysuwają twierdzenia, że ‚blogosfera się kończy’. Co się robi, przepraszam? Bo ja mam wrażenie, że jest wręcz przeciwnie. Może to tylko moje subiektywne odczucie, jednak wydaje mi się, że blogów jest coraz więcej. Coraz więcej osób pragnie się podzielić swoimi pasjami. Na szczęście dla mnie – blogi pamiętnikarskie powoli odchodzą do lamusa. I nic się nie kończy, i bardzo długo się nie skończy. Bo dopóki jesteśmy, dopóki piszemy, blogosfera żyje. Jasne, że się zmienia, ewoluuje. Ale na pewno nie zdycha niczym ryba wyrzucona na brzeg. Tak jak i wszędzie, i w blogowym światku znajdą się osoby nieuczciwe, kłamliwe, wredne szuje. Tak bywa. W prawdziwym życiu tak jest, więc dlaczego internet ma być lukrową krainą, gdzie wszyscy nawzajem liżą sobie odbyty?
Tak więc, blogerzy kochani, nie bierzmy sobie do serca słów osób, które najwyraźniej nie wiedzą, co i do kogo mówią. Róbmy swoje. Piszmy. Szlifujmy talent. Dzielmy się swoimi pasjami. A przede wszystkim – czerpmy z tego satysfakcję.
Andrzej Tucholski – przyszły polski Frank Griffin.
Oooo motywujące! 🙂 Takie słowa od Ciebie lubię.
Fajnie było pogadać, biorę sobie do serca wszelkie rady i zobaczymy co z tego wyjdzie 🙂 Do zobaczenia niedługo 😉
ps Connect with fb nie działa na ff i operze.
Lubię czytać ten tekst. Wracam do niego, do słów „Jesteś blogerem. Wszystko możesz, nic nie musisz.”. I robi mi się milej. Lepiej. Kocham Cię, forever. :*