Te konwenanse. Na co to komu?
Życie przeciętnego człowieka, a możemy zaryzykować tezę, że ja też jestem przeciętnym człowiekiem (z czym się nie zgadzam), pełne jest sytuacji, w których musi robić coś, co wypada, udawać to, czego wcale nie chce i uśmiechać się wtedy, kiedy do śmiechu mu nie jest.
1. Nie lubię się „zapoznawać”.
Gdy goszczę w jakiejś firmie albo na imprezie, to słyszę „chciałbym zapoznać cię z… moją szefową/kolegą/kochanką”.
Fajnie, ale po co? Nie staniemy się przyjaciółmi, nie staniemy się sobie bliżsi, nie mamy w sumie nic sobie do powiedzenia. Nie usłyszę od niej, że czyta mojego bloga, bo wiem, że nie czyta, podobnie jak ja kompletnie nie interesuje się jej hobby.
2. Nie lubię „small talk”.
…gadanie o niczym. Gadanie dla gadania. Rozumiem – w samolocie, pociągu, z przypadkową osobą, która przypadkowo stanie nam na drodze, ale już nie znoszę na oficjalnych spotkaniach, na których wypada uciąć sobie z kimś krótką pogawędkę o pogodzie albo o…
3. Nie lubię „co słychać”?
…co u ciebie? Jak leci? Albo najbardziej nielubiane, bo dodawane już wtedy, kiedy chcesz odłożyć słuchawkę: a tak poza tym, co u ciebie dobrego?
Gówno! Jeśli chcesz wiedzieć, co u mnie dobrego, zapytaj o to, ale zapytaj wtedy, kiedy naprawdę cię to interesuje, a nie kiedy jest to element „small talk”.
4. Nie lubię znać kogoś, kogo wypada.
Zawsze miałem z tym problem i na tym traciłem, bo np. nie dodawałem na Facebooku setek(tysięcy?) osób z tzw. branży. Nie, bo chcę mieć wśród znajomych tylko moich znajomych, a nie tych, których wypada. Nie mam potrzeby bycia znajomym kimś, kto nie napisałby do mnie nawet „cześć, słyszałem, że śmierdzisz”. Mam nadzieję, że te osoby przeczytają tekst: nic do was nie mam, kocham was i bardzo chcę was poznać. Byle nie wyłącznie poprzez „dodanie do znajomych”.
5. Nie lubię pan, pani.
Pincet razy o tym pisałem! Ale to jak grochem o ścianę. Ciągle do mnie gadają „panie tomaszu”, „proszę pana”. Nie jestem ani pan, ani Tomasz. Tylko Tomek. Dla każdego, nawet dla ciebie.
6. Nie lubię „witam”, „Pozdrawiam”, Pani, Twoje…
Jakiś osioł wymyślił sobie, że nie pisze się na początku maili „witam”, bo to daje odbiorcy sygnał, że czujesz nad nim wyższość. Bzdura, głupota, bezsensowne tworzenie barier. Możesz czuć nade mną wyższość, naprawdę nie mam z tym żadnego problemu.
Przy mnie nie musisz też pisać dużą literą takich słów jak „Pozdrawiam”, „Twoje”, „Blog”, „Kocham”, „moje Cycki”.
Od jakiegoś czasu funkcjonuje bezdennie głupi zwyczaj pisania dużą literą „ważnych” słów i zwrotów. Dziś rano dostałem maila z propozycją, w którym było zdanie „Chciałbym, aby w trakcie Naszej Współpracy…”. Ta Nasza Współpraca to był opublikowanie tekstu sponsorowanego na temat jakiejś dziwnej aplikacji. Za darmo.
Za darmo to się u mnie leci do kosza.
7. Nie lubię, gdy zapomina się, że ja wciąż jestem nikim.
Co innego, gdy prywatnie ktoś chce mnie dopieścić, a co innego, gdy robi to publicznie. Czasami przedstawia się mnie, jakbym był królem blogerów, gwiazdą rocka i bożyszczem tłumów. To idiotyczne i czasami krępujące.
8. Nie lubię być delikatny.
Nikt nie lubi szczerych ludzi, ale dobrze jest mówić, że się ceni szczerość. To bzdura. Dziesiątki osób zraziłem do siebie tylko dlatego, że potrafiłem używać magicznego słowa „nie” oraz magicznego zwrotu „to jest do dupy”.
9. Nie lubię mieć „dystansu” do autorytetów.
Szacunek mam, ale to nie oznacza, że muszę przy kimś stać na baczność lub gryźć się w język. Ani na blogu, ani w realu nie obrażam konkretnych ludzi, ale wobec każdego zachowuję się, jakby był moim kolegą ze szkolnej ławy. Publika tego nie lubi, bo widzi blogera, który z papieżem gada jak partnerem od kieliszka. To z kolei powoduje, że moja postawa jest uznawana za arogancką.
10. Nie chodzę na wódkę.
Nie tylko wypada znać niektórych ludzi, ale wypada pojawiać się na niektórych imprezach, spotkaniach. Zazwyczaj mi się nie chce, bo na takich spotkaniach poznajesz dwa typy ludzi – takich, którzy nic nie znaczą i chcieliby, byś zmienił ten stan albo takich, którzy chcą na tobie zarobić. Co gorsza- w zdecydowanej większości są facetami. Jeśli już mam się z kimś nudzić, to niech przynajmniej ma fajne cycki.
Jeśli w co najmniej 9 na 10 przypadkach masz podobne zdanie, to jesteś jednostką równie aspołeczną, co ja. Zmień się. Ten świat musi składać się z ludzi dobrych. Ja też chciałbym się zmienić, ale nie wiem jak.
Przeczytaj też: 10 pytań, których nie masz prawa mi zadać.
PS Nie lubię też ludzi, którzy po przeczytaniu tego tekstu będą bardzo uważali, aby przypadkiem nie zrobić czegoś, czego nie lubię.
jeszcze nie przeczytałam nic oprócz pogrubionych punktów (rower szczeka pod drzwiami!), ale już love i w ogóle się w ciemno ze wszystkim zgadzam i popieram. potem doczytam całość, ale pewnie nic się nie zmieni, ajm szur.
Sorry za „Pan” w mailu dwa miesiące temu, chociaż też tego nie lubię. Jestem aspołeczna. Dlatego żyję z pisania bloga 😉
Matko, zostało ci to wspaniałomyślnie wybaczone. Mam szacunek dla matek 🙂
Myślałem, że najpierw musiałbyś zobaczyć jej zdjęcie 😉
Padłem z krzesła !!! 😀 Hahahahahahaha
Panie Tomaszu, ma Pan całkowitą rację 🙂
Słuchaj. To, że coś nas wkurza, ale robimy to, bo tak wypada, jest pozbawione sensu. Cały świat opiera się na robieniu rzeczy, które ludziom się z reguły nie podobają, ale robią je bo tak zostali nauczeni. Czy nie lepiej to zmienić? Czy nie lepiej żeby wszyscy ludzie mówili sobie na ty, niezależnie od wieku, np tak jak jest to w USA? Czy nie lepie robić to na co się ma ochotę, bez patrzenia na konsekwencje i to jak inni będą na nas spoglądać?
Każdy człowiek, który ma w dupie powszechnie panujące zasady, a woli wybrać własną ścieżkę, zasługuje na to żeby postawić mi piwo.
O!
Ten przykład z USA to mit. Faktem jest, że język angielski nie ma formy pan/ pani, ale to jeszcze nie oznacza, że wszyscy są na ty.
A właśnie, że są!
O!
No to widocznie tylko mnie nie dopuszczają do swoich magicznych kręgów, gdzie wszyscy są na ty i chodzą na wódkę 🙂
W Niemczech również się tego nie używa, bez względu na wiek bądz status społeczny
Właśnie, ze wszyscy mówiący po angielsku mówią do siebie na pan/pani, a raczej per „wy”. Forma „ty”, to „thou”, której nie ma we współczesnym angielskim. Angole są tak kulturalni, że nawet do psa mówią per „wy”.
Nope, „thou” jest przestarzałe i nawet szybki zerk na wiki potwierdza, że teraz postrzegane jest jako bardziej formalna wersja „you” w pojedynczej osobie.
Po angielsku forma „Mister Ktośtam” jak najbardziej funkcjonuje i jest w pełni równoznaczna z naszym „pan Ktośtam”.
Chodź na wódkę, ponudzimy się;)
Najpierw cycki, potem przyjemność.
Rzeczywiście jesteś dziwny. Przecież taka kolejność nie ma sensu, to trzeba jednocześnie. Cycki = przyjemność! Najwyżej wódka może być wcześniej.
Kura może być wcześniej.
W zasadzie to mogło być jajko…
Numeru z kurą wcześniej nie znam, ale mam dopiero 30 lat…
Całe życie się człowiek uczy.
ta, po wódce wszystkie cycki fajne. Stary numer, niektórzy jeszcze dają się na to nabrać
Wódka to taki fotoszop w stylu retro:)
Ależ , ty nie jesteś nikim..jesteś opiniotwórczym blogerem..no wiesz..wrony i te sprawy ..musisz tak jak one skoro już tam wlazłeś..to się teraz męcz..zaraz wszyscy napiszą ,że tak..tak..ja również..masz rację…a ja myślę,ze to cena za to co masz..co osiągnąłeś..jak chciałeś być nikim to trzeba było stanąć pod budką z piwem(są jeszcze??) tam nie groziłby ci Savoir-vivre ..
pozdr..i kocham swoje cycki
Boru, proszę, przecinki spacje, duże litery ;_;
Konwenanse są do dupy. Z całego tekstu zapamiętałem Cycki i Wódka.
🙂
Panie Tomaszu, cały czas unikasz odpowiedzi na moje rozpaczliwce o .tv
Albo zrobiłaś to specjalnie, albo przeczytaj punkt piąty. Inaczej chyba nie ma szans na uzyskanie odpowiedzi.
;-)) specjalnie.
Czasem mam ochotę dać Ci w pysk, ale z aspołecznym podejściem najpier musiałabym przybić piatkę. Głupie życie.
a i jeszcze pokazać cycki
„Nikt nie lubi szczerych ludzi, ale dobrze jest mówić, że się ceni szczerość.”
Święta racja. Zawsze to powtarzam moim znajomym, gdy się obrażają, że powiedziałem coś, czego by sobie nie życzyli. „Cenię u ludzi szczerość” to od pewnego czasu formułka idealna do rubryki „O mnie” w jakimś serwisie społecznościowym albo jako odpowiedź na pytanie „Co cenię u mężczyzn” w ankiecie Playboya. Dzisiejszy świat nie lubi szczerości, a szkoda, bo to fajna cecha jest.
10/10. i dodałabym jeszcze kilka punktów. chyba jest ze mną gorzej niż źle, ale wbrew zaleceniu nie mam zamiaru niczego zmieniać.
Zmartwię cię, ale wcale nie jesteś taki aspołeczny ; ).
Doskonały tekst, a najdoskonalszy jest w tym wszystkim fakt, ze Kominek jest dokładnie taki, jak to opisuje. Dokładnie! I jakoś nie odstręcza to od niego fajnych i wyjątkowych ludzi.
Jak ja ci zazdroszczę.Mówisz co myślisz, robisz co chcesz i jeszcze to wszystkim się podoba.Nie wszyscy mają takie szczęście. Kiedy ja postawiłam na szczerość to zostałam sama.No cóż, nie każdy jest kominkiem. Ja jestem tylko szarym człowiekiem.
wygodnie
Tomek,
Większość Twoich uwag w tym wpisie jest fajna i trudno nie poprzeć Twojego podejścia. Tylko wiesz np. to „Pan”, „Pani” to są normalne elementy komunikacji społecznej. W niektórych sytuacjach rozmowa na oficjalnych zasadach pomaga. Po pierwsze w takiej gdy ktoś jeszcze nie zna Twojego imienia, a chce się do Ciebie odnieść jakoś godziwie. Zamiast „On”, „jego” itd.
Podsumowując,
jeśli ktoś Cię nie zna to konwenanse są po to, aby Ci pokazać, że nie ma Cię za śmiecia, a jeśli ktoś już Cię poznał i wie, że nie lubisz konwenansów to z szacunku do Ciebie może je porzucić w kontakcie z Tobą. Sorry za wielkie litery – mam nadzieję że jakoś przeżyjesz mój elementarny szacunek 😀
Tytułując mnie „panem”, odnosi się do mnie niegodziwie.
Każdy tak gada na początku, a później nagle trzeba „ekscelencjo”, albo nie ma rozmowy. Jeszcze kilka sukcesów i pewnie się zacznie:)
Łapię się w pięciu. W 8 punkcie pełną gębą. Niezliczoną ilość razy ktoś się na mnie przez to obraził. Zawsze uważałem się za aspołecznego, ale w sumie nie jest chyba aż tak źle 😀
Mnie też męczy, gdy mówią do mnie panie Michale. Czuję się wtedy jak Wołodyjowski, a mierzę przecież ponad 190 cm wzrostu. Taki los ludzi nieprzeciętnych, onieśmielamy.
Przecież jesteś bożyszczem tłumów. Już się tak nie kryguj. Nasz ci ty.
Numer trzy – lubię to w wersji amerykańskiej. W Polsce odpowiedź jest ‚jakoś leci, ważne, że zdrowie dopisuje, kasy mało, ten umarł, tamten chory, dzieci niedobre blablabla’. Tu (w USA) jak odpowiem „I’m fine” to jest „JUST FINE?!”. Tu trzeba czuć się dobrze, tryskać optymizmem. W dupie mają Twoje złe samopoczucie, sama sobie z tym radź, a dziel się z nimi dobrymi rzeczami. Przez to często ludzie odbierają Amerykanów jako pustych. Bo co, bo my głębocy, cierpiący? Kraj Werterów czy co? Od rozmów o problemach, jeżeli nie umiemy sobie z nimi poradzić są specjaliści lub ludzie naprawdę bliscy (ale nie grono kilkudziesięciu osób, a co najwyżej kilku). W USA zawsze ładuję się pozytywną energią przez wakacje, by potem przez 10 miesięcy umieć się wyłączyć na otaczający Polaków smutek, niezadowolenie i rozgoryczenie. Gorzej, bo Polacy w Ameryce dalej są Polakami… Chyba dlatego mają tak mało amerykańskich znajomych 😉
P.S. Nigdy nie użyłabym „Witam” czy to pisząc czy w realu. Brzmi okropnie. Szanowna/Droga Pani, dzień dobry w dzień, dobry wieczór nocą, ale nigdy witam. Small talk lubię, bo jestem paplą, ale nie dlatego, że wypada, ale tylko jak czas musi mi na czymś zlecieć. Z Pan/Pani nie mam problemu,bo to zawsze ja do innych tak mówię, do mnie na szczęście jeszcze nikt tak nie mówi! Za to nienawidzę jak mówią do mnie ANKA. Anna mam w dowodzie, zdrobnienie Ania, ale Anka? Ja do kogoś na Pani, a ona o mnie Anka?! Koleżanka z podwórka czy co? Jak ktoś mówi Anka, wtedy udaję,że nie słyszę.
W tym co piszesz nie ma przesady. Nie zmieniaj się. I tyle.
A dla mnie to ty brzmisz jak taki maruda z nerwicą natręctw i z zaleciałościami starokawalerstwa. To nie pasuje, nie tamto, to przeszkadza a to wkurza, tak jakoś to problemowo brzmi wiecznie i negatywnie. To jest oczywiście moje odczucie
dokładnie o tym samym pomyślałam więc coś w tym musi być!
Punkt 6. Akapit drugi. Od kiedy się pisze wielką literą jakieś tam ważne ważności? W życiu się z tym nie spotkałam. I czemu mam dwie opcje powiadomienia o nowych komentarzach – po polsku i po angielsku? To tak celowo, czy jakiś błąd?
Mam dokładnie tak samo, 10/10. Ale czy to kwestia aspołeczności?
Mi się jednak wydaje, że to bardziej chodzi o niechęć do zamykania siebie samego w pewnym schemacie. Robiąc to, co wypada, to autouwiązywanie się na smyczy konwenansów.
Chyba pierwszy twój tekst z którym się utożsamiam.
Albo jeden z niewielu.
Ja niby bywam tu i tam, ale przez to, że stoję z boku i tylko z dystansem spoglądam w tłumu stronę, coraz rzadziej mnie zapraszają.
Jestem aspołeczna. Niektórzy mylą tą z nieśmiałością.
To naturalne, ze szanuje sie tych, ktorzy sami siebie szanuja. Wiekszosc punktow, ktore wymieniles dotyczy wlasnie tego zjawiska, tylko odbywa sie to w wiekszosci na poziomie podswiadomosci i niekoniecznie zdajemy sobie z tego sprawę.
… spojrzalem jeszcze raz na te punkty, to przyznaję, że troche przesadziłem z tą „większością” 😉
Coś czuję że niedługo kominek dostanie setki wiadomości „cześć, słyszałem, że śmierdzisz” 😀
A po co się zmieniać. Bez pojebów świat będzie nudny.
Kominku, ja cię kocham po prostu 😀 (nie, cycków mimo wszystko nie wyślę)
Trafione i wyrażające dokładnie to, co myślę, ale czego ująć sama nie potrafię. I jakoś mnie te w gruncie rzeczy głupie nawyki rozbawiły.
Nigdy nie pomyślałam,żeby napisać ci Panie :)niektórzy lubią panować,mnie to rybki.Do mnie dzieci z rodziny i znajomych mówią po imieniu,nigdy nie miałam z tym problemu.Choć pamiętam,że kiedyś przyszło mi pracować z paniami i panami dużo starszymi ode mnie i życzyli sobie bym zwracała się po imieniu,to miałam problem.Jednak ten problem był innej natury,chodzi o to,że ja nie lubię skracać dystansu,który sama wyznaczam.Nawet z sąsiadami.Mi wystarczą moje problemy,naprawdę nie interesuje mnie czyj mąż pije czy zdradza,mam po dziurki takich „zażyłości”.Lubię poznawać ludzi,ale zdarzyło mi się poznać kogoś bezsensu,bo ktoś kogoś mi przedstawił.Ani nie byłam ciekawa tych osób,a niektórych pewnie więcej nie zobaczę.Sąsiadka przedstawiła mi swoją koleżankę,zupełnie tego nie pojmuję,nie miałabym o czym z nią zamienić słowa.Ona ciągle stoi w korytarzu i nawija przez telefon.Dziwna:)
O,i dzisiaj cię lubię.
Co do przykładu „moje Cycki” wydaje mi się, że użycie dużej litery ma na celu optycznie je powiększyć, tak jak niepoprawnie napisy huj – jest bardziej obraźliwy, bo krótszy
Wreszcie ktoś napisał o tych sztucznych bzdurach i kiepskich wymysłach zachowań, które w praktyce w żaden sposób nie sprawdzają się. Niby wszystkie laski widzą w facetach dżentelmenów, ale już jako „damy”, to nie ustąpią mężczyźnie w przejściu, a i oni nie chcą się z tymi „damami” zadawać. Jak kobiety zejdą na ziemię i zaczną widzieć rzeczywistość, to może coś się w nas, porządnych mężczyznach zmieni. A tymczasem mamy gnój, smród i taplanie się w błocie.
Powyżej nie jest napisane tylko i wyłącznie o relacjach damsko-męskich, ale rozumiem, że musisz dać ujście swoim bolączkom przy każdej nadarzającej się okazji. Bo przecież jesteś jedyny na tej planecie, którego coś tam (lub ktoś) zawiodło.
Zgadzam się. Właściwie to starałem się nie uderzać w relacje damsko-męskie, bo te konwenanse są praktykowane zarówno przez ludzi jak i kobiety.
Jakim bolączkom? Masz na myśli kobiece kompleksy i brak rozumu? To nie jest mój problem, tylko ich. Mi nic do tego. Jak kobita śmierdzi, to nie dotykam. A coraz ciężej znaleźć jest kobiety na odpowiednim poziomie. Same bydło wszędzie.
To może nie szukaj po podrzędnych dyskotekach? To tak jak z narzekaniem panienek, że „nie ma już porządnych i normalnych mężczyzn”. A szukają po jakiś klubach, albo na siłowni dla lanserów. Jest mnóstwo rewelacyjnych mężczyzn i bardzo dużo świetnych kobiet. Kwestia doboru towarzystwa.
Skąd pomysł, że ja szukam? Patrzę co jest i za każdym razem rzygać mi się chce. Gdzie nie pójdę to albo zakompleksione biedne dziewczynki, dla których seks to zło albo wyuzdane cwaniary, rolujące kolesi na kasę. Pewne siebie takie, a jak zapytasz o całkę, to ani be, ani me. Zapomniały już, że w liceum były. Tak się spieszą dumne naprzód. Tylko tyłów im zaczyna brakować.
Poza brakiem rozumu u kobiet i ich kompleksami, to nie wiem co wiecej Cie w nich boli. I tak sobie mysle, ze gdyby to byl tylko ich problem, nie wyrzucalbys z siebie frustracji, gnojac, nas, kobiety. Rownie dobrze moge ponarzekac na caly meski rod, tylko dlatego, ze co jakis czas potrafi napatoczyc sie na mojej drodze taki czy owaki (nie bede ich okreslala, tym samym siebie). Jednak nie wrzucam ich – jak to sie powszechnie ujmuje – do jednego worka, bo doskonale zdaje sobie sprawe, ze jest moc mezczyzn bardzo „mi pasujacych” i nie skupiam sie na tych poprzednich, tracac cenna energie.
I konczac..
Nasuwa sie jedno wazne pytanie, przydaloby sie, zeby bylo ostatnie, bo chyba nie wypada „wyklocac” sie na nie swoim (blog Kominka, na wypadek gdyby zlosc przyslonila Ci racjonalne myslenie): co Ty mozesz zaoferowac kobietom? Bo skoro masz wymagania, to rozumiem, ze i musisz miec sporo do zaoferowania.
Nie musi więcej boleć, wystarczy, to co już „boli”. To co „boli”, zupełnie wystarczająco kwalifikuje 99,9% kobiet jako idiotki. O przysłowiowym worku już były dywagacje na necie i jedyne co z tego całego „wrzucania do jednego worka” wynikło, to zgodność mężczyzn, że gdy kobieta mówi, że jest inna niż wszystkie, to i tak jest taka sama jak każda inna. To jest fakt, niezaprzeczalny zresztą. To co mam do zaoferowania jest moją prywatną sprawą, o której nie mam najmniejszego zamiaru pisać publicznie na necie.
I tak od słowa do słowa..
Skomentuje w punktach, dla przejrzystości i zrozumienia.
1. Powiedział ideał.
2. Nie wiem co Twoje, i tysiąca innych facetów, zdanie na temat wrzucania do jednego worka ma się do mojego postrzegania świata na wasz temat. Na temat moich obserwacji i doświadczeń. I w końcu na sposób, który pomaga przetrwać w świecie pełnym frustratów i zajebistości w jednym, mających innych za podgatunek.
3. A to co masz do zaoferowania jest Twoja prywatną sprawą jak i Twoje niepowodzenia w sferze damsko-męskiej, z którymi nie wiedzieć czemu się nie kryjesz. A żebyś się nie czepiał – nie tyle same faule, co ich efekty w postaci narastającej pogardy głównie dla tych, które nieźle dały Ci w kość.
Właściwie to mogłabym w podobny sposób do Twojego „leczyć” niepowodzenia i nienawidzić 100% mężczyzn (tak 100%), na każdym kroku podkreślając np. wasza prostą naturę, ale jednak czasem lubię dobrze się zabawić, a to jest to, co czynicie najlepiej. Co prawda tylko wyselekcjonowani, ale dobre i tyle.
Więc albo totalnie olej kobiety, albo zwracaj uwagę tylko na te, pasujące Tobie.
Jakie niepowodzenia? Pisałem już kilka razy, że jak chcę dymać, to idę, biorę i dymam. Nie mam z tym najmniejszych problemów. Skąd taki brak wiary u ciebie? Czujesz się skrzywdzona przez mężczyzn? Może czas schudnąć? Co innego, że żadna nie nadaje się do dłuższego związku czy zakładania rodziny, ani jedna z tych, które znałem, nieważne, czy miała być na raz czy na długo. Żadna z nich nie nadawała się i nie nadaje nadal. Bardzo trudno jest znaleźć porządnemu mężczyźnie partnerkę do życia, do założenia rodziny, bo wszystkie chętne na które trafia, to mameje i nieudaczniczki. Skoro zwierzęta funkcjonują jako podrasa, to tak są przeze mnie traktowane. Natomiast twoje rady nie są mi kompletnie do niczego potrzebne, więc możesz spokojnie, lekką ręką je sobie darować. Na szczęście mam mózg i używam go cały czas.
Oho. Nerwowy, wulgarny..
Nie wiem skąd wziął Ci się obraz braku wiary, obraz tłustej. Może stąd, że kiepsko idzie Ci interpretacja wypowiedzi innych, może z braku rozumienia czytanego tekstu. Może tylko tłuste obracałeś.
Nie wiem też dlaczego wciąż pytaniem powtarzasz stwierdzenia innych. Jakbyś chciał wypaść lepiej niż jest w rzeczywistości?
Wiem za to, że sprytnie manipulujesz sytuacją.
Moglibyśmy tak w nieskończoność się licytować, ale sensu nie widzę, z prostego powodu, Twój zamknięty umysł gra tu główna rolę.
Za cholerę nie rozumiesz co się do Ciebie mówi.
Jak nie wiesz, to się nie udzielaj. Proste. Zaoszczędzisz ludziom wiele czasu jak będziesz milczeć. Szkoda marnować go na przedzieranie się przez twoje mylne domysły i tępotę.
Również mogę zjechać Cię od góry do dołu, bo to takie łatwe i proste, ale dla mnie byłoby za.. no właśnie, za proste.
To sobie komplikuj dalej. A ode mnie won, nieporadna życiowo ofiaro losu.
Marna kopio Kominka. Próbuj dalej, cieniasie, ale na tych, których nie potrafisz porządnie zerżnąć. Frustracie.
Ahahahahaha!! xD Zabolało, co? Bardzo dobrze. Miłego gnicia.
Jak może zaboleć, skoro nie zależy mi na Tobie, ani cie nie znam? Jednak chyba czas zacząć pierdolić kurtuazję i odpowiadać prostakowi tym samym, może wtedy pojmie.
Myślisz, że powiesz coś wg ciebie strasznego, że kobieta się „zestracha” i zamilknie, żeby tylko nie mieć dojebane, tak? Śmiało.
No i to twoje „Ahahahahaha” brzmi bardzo histerycznie. Coś co przypomina faceta, nie umie zapanować nad emocjami? Opanowanie nie jest widzę twoją najmocniejszą strona marna istoto.
Właściwie ta daremna przepychanka słowna przypomina te szkolne.. więc dziwię się, że taki fajny gość (w twoim mniemaniu) aż tak nisko upada. Może ja powinnam być przykładem dla ciebie jak traktuje się kogoś kogo się ma za gówno krótki chuju bez jaj? (zlewać, bo nie sądzę byś na to wpadł).
A jeśli kiedykolwiek zaczniesz odnosić się z szacunkiem, który „dzięki” tobie gdzieś się ulotnił, to może jeszcze zamienimy jakieś słowo, bo zamierzam się tutaj rozgościć.
Teraz możesz się zaśmiać w sposób iście kretyński.
Ciao.
Z takim poziomem kultury na pewno bardzo szybko stąd wylecisz. Czego w ramach twojego zdrowia psychicznego z całego serca tobie życzę. Może jak zdejmiesz trochę tej swojej sztucznej dumy, pychy i wybujałego ego, to odsłoni się tobie chociaż skrawek obrazu świata rzeczywistego.
Ja mam 25 lat, ale wyglądam b. młodo i wszyscy myślą, że mam 7-10 lat mniej. (Na co dzień naprawdę męczące). Więc kiedy ostatnio jakaś dziewczynka w restauracji zagaiła mnie „Proszę pani, a jak ma pani na imię?”, pomyślałam „chociaż ktoś” hehe:)
Zgadzam się z tym co napisałeś. Oprócz tych 10 punktów mam jeszcze punkt 11 – nie mówię sąsiadom „dzień dobry”, przechodzę obok nich obojętnie (chodzi mi o tych, których kompletnie nie znam, nie mam pojęcia jak się nazywają i pod którym numerem mieszkają). Oczywiście jeśli sąsiedzi, nazwijmy ich „no name”, witają się jako pierwsi zawsze odpowiem ale nie jest to szczere, to takie „dzień dobry” na odchodne. Ktoś zaraz może napisać, że jestem „gburkiem” ale ja serio nie mam potrzeby poznawania tych ludzi i nie mam potrzeby witania się z nimi np. o 7 rano jak wychodzę do pracy – po prostu nie lubię tego. Cóż, jestem jednostką aspołeczną.
Jestem tutaj drugi raz, mam wolny wieczór więc przeglądam bloga od początku i patrz co znalazłam (to z posta o typach ludzi, których nie lubimy): „(…) 6. Sprzedawców zwracających się do mnie po imieniu. Jakiś totalny baran od marketingu wymyślił, że to się klientom podoba. Tak, z pewnością podoba mi się jak ktoś odczytuje moje imię z karty i już czuje się moim kolegą. Lubię ich gasić zwracając uwagę, że po imieniu zwracają się do mnie wyłącznie ludzie, których lubię albo atrakcyjne kobiety.”
… Panie Kominek, to teras?
Jest taka drobna różnica, kiedy ktoś zwraca się do ciebie po imieniu, bo ma taki obowiązek i jesteś tylko realizacją marketingowej strategii, a kiedy po imieniu zwraca się do ciebie kto inny.
Wiesz, to mniej więcej tak jak ze złodziejami. Jeśli ukradną mi zapałkę, to nawet nie nazwę ich złodziejami, wzruszę ramionami, pozwolę uciec. Jakby mi zajebali oszczędności życia, to darniom bym nie popuścił.
Po lekturze „Blogera” (zwłaszcza części o leadach i tytułach), zastanawiam się jakby brzmiał tytuł zza „starego” Kominka. Wiem, że przypominanie o starym Kominku może się skończyć wygnaniem z grona komentatorów, ale w tamtych ciemnych, mrocznych i wilgotnych czasach tytuł by brzmiał jakoś w stylu „Na chuj komu konwenanse” albo „Te konwenanse- na chuj to komu”.
Ten tytuł nie jest zgodny z naukami „Blogera”. To klasyczne top 10. Powinienem podbić jego odsłonowość, dając tytuł „10 konwenansów, których nie możesz praktykować”. Ale mi się nie chciało. Mam ten komfort, że tytułuję jak chcę, a i tak ludzie to czytają.
Ej, przedstawianie sobie ludzi wcale nie jest bez sensu. Po pierwsze, istnieje jakaś szansa, że coś z tej znajomości jednak wyjdzie. Ale nawet jeśli nie… to po drugie, jeśli X przedstawi Ci swoją szefową/kochankę, to będzie mógł jej do woli o Tobie opowiadać, bez obaw, że usłyszy „nie znam żadnego Kominka, daj mi już święty spokój”. Bo „jak to nie znasz? Przecież ci przedstawiałem!” 😉
Dzień dobry, panie Tomaszu. Jak tam pogoda? Co tam leci? Wszystko w porządku? Co tam powie Pan?
Tak na serio – to mnie również strasznie denerwuje to, jak ludzie zgrywają świętoszków, wierzących w boga (nie wierzę w niego) i starają się być na siłę miłym, by budować dosłownie pozytywną reputację, kojarzącą się z: „dzień dobry, witam, do widzenia” – z niczym więcej (sic! nie umieją emanować prawdziwą empatią, traktować ludzi indywidualnie). Są tacy, którzy nie chcą naprzykrzać się innym, a tacy, którzy nie chcą tego, na przykład ludzie z zachodu, bo Amerykanie zachowują myśli dla siebie i mówią to, co inni chcą usłyszeć, czyli przechodzić do sedna.
W dzisiejszych czasach small talking jest drastycznie nadużywany, z powodu ogłupiania ludzi. Telewizja, komputery, radio zmniejszają kreatywność, wyobraźnię i umiejętność do wymyślania sensownych tematów do obgadania,oraz sposób prowadzenia danej rozmowy.
Jest coś, czego zabrakło w tym wpisie – ja (zapewne również Ty) nie lubię, jak typowy Polak zaczyna krzyczeć, bo spadła szklanka, czy wjechał ktoś w samochód, lub powiesz coś przypadkowo głupiego – niektórzy niecierpliwią się nawet po kilku sekundach siedzenia z kimś namolnym, jakby czuli się lepsi.
Dawno temu powstał ten tryb grzecznościowy, aby uznawać honor, który dziś już się nie liczy – liczy się pieniądz, bo czas to pieniądz (seriously? nie da się spędzić czasu z partnerem, lub przyjacielem?… da fuq.). Nie mam nic do niego, ale mam do ciągłego stosowania go.
Dzięki za wpis! Wczoraj przeczytałem go i do dziś nie zapomniałem o nim. Od dawna nie miałem tak dobrej pamięci do wpisu
Jeny, Kominek, to: „Co słychać?” zawsze mnie wnerwiało. Co mam odpowiedzieć: radio? No i poważnie, po cholerę pyta się osoba, którą ledwo się zna i którą odpowiedź nie interesuje, zaraz zapomni, albo czuje się zobowiązany zapytać, bo się na mnie natknęła gdzieśtam. Serio? Nie lepiej już udawać, że się smsa pisze, jak już się czuje niezręcznie?
Ja najbardziej nie lubię „co u Ciebie słychać?”, ale od teraz będę odpowiadać „najczęściej radio”, więc to pytanie mam już z głowy.
Za to zwrot „Pan/Pani” lubię i używam chętnie, pozwala zachować pewien dystans, a ja nie lubię się zbytnio spouchwalać z ludźmi. Zdarza się, że nie korzystam z możliwości przejścia na Ty, bo wiem, że to oznacza więcej gadek-szmatek, a w ten sposób mam trochę więcej świętego spokoju.
Co do szczerości – cenię u jakiegoś 1% ludzi, z którymi się stykam i którzy mnie znają lepiej, więc ich zdanie ma dla mnie znaczenie i przede wszystkim ma sens. Pozostałe 99% ma być dla mnie miła, bo rzadko kiedy trafia się ktoś na tyle bystry, kto potrafiłby wyciągać odpowiednie wnioski o ludziach po 5 min znajomości. Chamstwo to nie szczerość, a obecnie dla sporej grupy ludzi to synonim.
Reszty się nie czepiam/mam podobne zdanie, choć zwrot Ty/Tobie itp. zawsze staram się pisać z dużej.
Ad 1. Ale może będzie miała fajne cycki.
Ad 2. … fajnych cyckach, jakie cie kręcą najbardziej, jakie odstraszają.
Ad 3. Fakt – w rozmowie o cyckach lipnie spytać „jak leci?” – może pomyśleć, że uważasz je za zwisy, chyba, że jest karmiąca.
Ad. 4 Jej fajne cycki tez cie nie przekonają?
Ad. 5 Ja lubię, gdy mi Paniują.
Ad. 6 Ani nie witałam, ani nie pozdrawiałam.
Ad. 7 Prywatnie – dopieściłam (?)
Ad. 8 Liczę się z tym, że tak możesz ocenić ten komentarz
Ad. ??? Nie sądziła, że ludzie aż takie problemy maja.
Ad. 10 To się nie napijemy.
Blog ci niby zdycha,a mogles takie ladne filmiki z konwenansow porobic-scenki rodzajowe
Czasem można sobie pozwolić na odrobinę aspołeczności. Niektórym się to nie spodoba, ale reszta przywyknie, a człowiek w końcu ma święty spokój.
Pieprzę to. Jestem jednostką aspołeczną (10/10) i mam to w dupie. Jeśli to komuś nie odpowiada to jego problem a nie mój. A żeby było śmieszniej dzięki takiej postawie jestem bardziej szanowany niż gdy byłem grzeczny, uprzejmy i pokorny.
A myślałam, że to ja jestem jednostką wybitnie aspołeczną. Jak dobrze, że się myliłam.
Na pytanie co słychać, też zawsze mam ochotę odpowiedzieć gówno. Ale zwykle po prostu udaję, że nie słyszałam pytania.
Jak się dowiesz, jak się zmienić, to powiedz.
PS. 10 – jak mi mają postawić tę wódkę, no to kurde.
Musisz zacząć w końcu kumplować się ze mną 🙂