Continue Reading"/>

Pokolenie kretynów

Cieszę się, że jeszcze załapałem się na pokolenie, pamiętające czasy, kiedy nikt nie uświadamiał, że na każdym kroku grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo.

 

100 tysięcy złotych przyznał sąd rodzicom, którzy wygrali proces z producentem Kreta. Ich dziecko otworzyło w sklepie pojemnik i postanowiło spróbować, czy w smaku jest tak samo odrażające, jak w zapachu. Skutek był opłakany. Nie dziwię się rodzicom, że wystąpili o odszkodowanie, bo jeśli była możliwość, to należało z niej skorzystać i bardzo się cieszę, że dostaną pieniądze. Podobno im mało, więc będą się odwoływać. A proszę bardzo, bierzcie choćby i miliony.
W normalnym świecie, takim, w jakim jeszcze do niedawna żyliśmy, do procesu by nie doszło, a pełną odpowiedzialność za dziecko ponosiliby rodzice, którzy nie wytłumaczyli dziecku, że ogień jest gorący.

Kiedy byłem dzieckiem, proszki do prania stały przy pralce. Środki czyszczące (Kret również) pod zlewem. W moim domu zawsze było dużo leków, także tych na receptę. Zapałki miałem zawsze przy biurku. Mieszkałem wysoko – okna były otwierane, także w moim pokoju. Noże, widelce, narzędzia- wszystko to mały Kominek miał na wyciągnięcie ręki. U babci nawet denaturat stał w łazience.
Jakim cudem przeżyłem?
Na co dzień jeździło się bez zapiętych pasów. Z tyłu ich i tak nie montowano. Przebiegaliśmy przez ulice, w berka i chowanego także bawiliśmy się, biegając po osiedlu, poza placem zabaw. Bawiliśmy się saletrą i pistoletami „na kapiszone”. Rzucaliśmy kamieniami, biliśmy kijami, robiliśmy fikołki na trzepakach, a wysoko na drzewach zawieszaliśmy huśtawki na linach, które dawali nam strażacy.
Jakim cudem przeżyliśmy ?
Jak wyrodnych – z dzisiejszego punktu widzenia – miałem babcie i dziadków, gdy latem na wsi kazali mi stawiać rower w garażu. A w nim jakieś farby, kleje, kwasy, siekiery, pełno szkła i ostro zakończonych rupieci.
Czy pamiętacie jakieś zdarzenie z dzieciństwa, którego uniknęlibyście, gdybyście dojrzeli ostrzeżenie?

Raz znalazłem gaz łzawiący. Wyglądał jak mały dezodorant. No to psiknąłem się z jednej i drugiej strony. Pobiegłem do łazienki, przemyłem oczy, wypłukałem gardło, wybiegłem na balkon na świeże powietrze. Myślałem, że umieram. Przeszło mi. Od tamtej pory wiedziałem, że wszystko co nieznane, należy testować na siostrze.

0a5a1a67e9f06b9ca61d16f0640dce9f

Dzisiaj na każdym kroku ktoś nachalnie dba o twoje bezpieczeństwo. Wyjdziesz z domu i na klatce zobaczysz napis „Uwaga śliska podłoga”. To może lepiej pojechać windą? „Przed wejściem do kabiny upewnij się, że jest ona na właściwym piętrze”. W windzie „zakaz palenia”, „tylko do 5 osób”, „nie dotykać drzwi w trakcie jazdy”.
Na dole przed wyjściem w gablocie informacyjnej mam 150 różnych numerów alarmowych, jedna prośba od spółdzielni, aby zamykać drzwi przed złodziejami, druga prośba, aby zamykać je na klucz. Na skrzynkach pocztowych „zakaz reklamowania”. Przed wejściem na klatkę „proszę wycierać buty”.

Wychodzę. Powiew świeżego powietrza. I smród rozwalonego betonu czy innego asfaltu. Panowie ulicę mi naprawiają. Tabliczka „uwaga, niebezpieczeństwo”. Podchodzę.
– Panowie, co mi grozi?
– Pardon?
– No ta tabliczka. Co mi grozi?
– Panie, daj pan spokój.
Przeszedłem pół metra od tabliczki i żyję. To chyba nic mi nie groziło?
Dochodzę do przystanku, wsiadam do tramwaju. Kolejne ostrzeżenie „uważaj na kieszonkowców”. I jeszcze dwa następne „skasuj bilet, bo zgon” i „w czasie jazdy rozmowa z kierowcą zabroniona”. Na drzwiach ze trzy ostrzeżenia, że nieuzasadnione otwieranie drzwi, zatrzymywanie tramwaju i wybijanie okien… będzie karane. Pisałem już o tych absurdach.

Jeśli kiedyś coś mi się stanie i nie będę temu winien, z całą pewnością zacznę walkę o należne mi odszkodowanie, ale czułbym się jak idiota, gdybym miał pozwać np. Nutellę, bo w reklamach mówili, że to pożywny posiłek na śniadanie, a mi dziecko tłuszczu nabrało. Jedna kobieta pozwała i wygrała. Jeśli moje dziecko (oby nigdy się nie narodziło) weźmie do ręki nóż i się skaleczy, będzie to moja wina, a nie producenta noża. Jeśli zeżre Domestosa, to także będzie to moja wina. Bo debilowi nie wytłumaczyłem, że tego się nie jada.
Jak to jest, że nasze pokolenie przeżyło, mając tak ciężkie warunki do życia? Może po prostu mieliśmy szczęście do rodziców.
Dziś, w dużej mierze z naszej winy, bo świat w większości składa się z ludzi mało inteligentnych – na każdym kroku jesteśmy traktowani jak idioci. Jak ludzie, którzy nie rozumieją, że kawa jest gorąca i można się nią poparzyć, że jak są prace budowlane, to na łeb może ci spaść cegłówka, a jak Krysia ze szmatą myje podłogę w supermarkecie, to, do jasnej cholery, ta podłoga MUSI BYĆ ŚLISKA!

Komentarze

  1. Mańka 17.07.2013 21:32

    „…wiedziałem, że wszystko co nieznane, należy testować na siostrze”
    mój brat robił dokładnie tak samo… ech

    • desire 17.07.2013 22:45

      hehe też byłam ofiarą brata :)….żyję 🙂 i po latach nawet cudownie nam się to wspomina przy zimnym piwku

  2. Vojtek 17.07.2013 21:34

    Mama niestety lato 60:) PRZEŻYŁEM! Piłem wodę z saturatora na ulicy. Woda w szklance. Szklanka myta w obiegu zamkniętym:) I nigdy nie zachorowałem:)
    Na zdrowie!
    Vojtek

  3. Kuba 17.07.2013 21:34

    Są gdzieś dostępne zdjęcia Twojej siostry?

  4. rzuku97 17.07.2013 21:35

    Zgadzam sie ;b Mimo, że jestem ‚trochę” młodszy 😉
    Kiedy nowa książka i czy będzie w pakiecie z „BLOGER” 1?

  5. Ana 17.07.2013 21:37

    oj dobry tekst, dobry!!! nie pamiętam (akurat tego) jak było z nami, ale dzisiejsze dzieci nie słuchają, nikogo, a rodziców tym bardziej, wiedzą lepiej…no to mają degustację wybornego kreta. Nie usprawiedliwiam tym samym rodziców – trzeba tłuc do makówki aż dotrze, ale coś się zmienia i to nie na lepsze.

    • mufloniasta 17.07.2013 21:53

      Ja też nie słuchałąm i wiedziałam lepiej. A żyję (born in 80′s).

      • Ana 18.07.2013 23:32

        ale ja miałam na myśli dzisiejsze dzieci, nasze dzieci…te wiesz born in XXI

    • cacko_z_dziurka 17.07.2013 22:02

      Dzieci nie słuchają, jeżeli dajemy sobie im wchodzić na głowę.
      Moje dziecko, którego nie mam, a do mnie szacunek i słucha mnie na każdym kroku. Jak z resztą wszyscy inni.

      • Ana 18.07.2013 23:34

        Jasne, ale nie każde szanuje rodziców, nie wszystkich się da, zwłaszcza jak ich wiecznie nie ma…

  6. Magda 17.07.2013 21:37

    Właśnie też dziś się zastanawiałam nad dokładnie tym samym tematem. Jak udało nam się przeżyć…

  7. DariaWiktoria 17.07.2013 21:38

    W ogóle mam wrażenie, że aktualne pokolenie to takie maminsynki z nadopiekuńczymi rodzicami…
    Przez przypadek znalazłam się ostatnio w mojej szkole, gdy pierwszoklasiści składali papiery. Wszyscy byli z rodzicami. Wszyscy. To nie był żaden wymóg, ani nic. Gdy ja składałam papiery dwa lata wcześniej, przyjechałam z kolegą na motorze, żeby wejście było, te sprawy. Wszystko załatwiałam sama, bo chciałam być samodzielna. A teraz, jak widać nawet nie potrafią sami wypełnić formularza z własnymi danymi…

    • Nejm 18.07.2013 00:49

      eee… pamiętaj, że są ludzie „starzy” dla których pierwszoklasiści to znaczy 1 klasa szkoły podstawowej, czyli 6 lat… ja tedy też z mamą poszedłem w pierwszy dzień do szkoły….

    • DariaWiktoria 19.07.2013 21:48

      Wybacz, o liceum chodzi 🙂

    • manti 22.07.2013 22:22

      Ja to mam szczęście, że nie umarłam odkąd się wyprowadziłam. Moja Mamita była i jest przewrażliwiona, nadopiekuńcza i co tam jeszcze przyjdzie Wam do głowy. Nigdy nie wolno było mi zjeść niczego z podłogi (bo będę chora), ganiałam się jak nikt nie patrzył (bo sobie głowę rozbiję), a jak zostałam przyłapana na trzepaku wisząc głową w dół musiałam wracać do domu :D, naprawdę – cud że żyję 🙂

  8. od-kuchni 17.07.2013 21:39

    Bardzo dobry tekst! Chyba jeden z lepszych jakie u Ciebie czytałam 🙂 Dziś przemknęło mi przed oczami kilka artykułów niań, przedszkolanek, nauczycielek i tak naprawdę w pełni zgadzam się z tym, ze winę za zachowanie dzisiejszych dzieci ponoszą rodzice. Nie gry, internet czy telewizja, ale właśnie rodzice. Bo gdyby częściej z dziećmi rozmawiali, wyszli na spacer, zabrali do muzeum czy galerii to by te dzieci byłyby normalniejsze i pewnie mniej głupie. Ostrzeżeń też by mniej wymagały….

  9. paab7 17.07.2013 21:39

    „Jeśli moje dziecko (oby nigdy się nie narodziło)” Borze, jak podobne do niektórych moich wypowiedzi. A artykuł znów trafny, w ogóle jakby się tak rozejrzeć z biegiem lat ludzie zdają się potrzebować coraz więcej komunikatów, nie tylko zakazujących i ostrzegających, ale zawsze dotyczących oczywistych spraw.. Niedługo na szybach będą napisy „szyba”, a na cegłach „mur” żebyś przypadkiem nie przypierdolił w drzewo zamiast w ścianę

    • IntentBlue 17.07.2013 22:54

      Ostatni spotkałam się z napisem „Uwaga szyba!”. Drzwi wielkie i przeszklone, ale na litość boską, jakim trzeba być kretynem, żeby przypierdzielić łbem w szybę, kiedy drugie skrzydło drzwi (naprawdę wielkich) jest otwarte?! No cóż… W dzisiejszych czasach trzeba palcem pokazać co, gdzie i jak, bo niektóre matoły za cholerę się nie domyślą. 😉

      • Marek 17.07.2013 23:39

        Zdziwić się można ilu ludzi weszło do pomieszczenia razem z szybą lub doznało uszczerbku facjaty z tego powodu bo jakiś kretyn nie nalepił oznaczeń na przeszklonych drzwiach. A bywają drzwi takie, że o zmroku i niekorzystnym oświetleniu wydaja się otwarte… I wierz mi, nacięła byś się sama przy sprzyjających warunkach.

      • kasia 18.07.2013 00:08

        kiedys moja koleżanka wpadła na szybe jak wychodzila z naszej szkoly i ja sama kilka lat temu tez rąbnęłam facjatą o szklane drzwi 😀

        dziekuje za komplementy:)

      • skydancer 18.07.2013 13:17

        Uwierz mi, jest to możliwe. Sam jestem tego przykładem, a za kretyna się nie uważam. A sytuacja była taka, że miałem słuchawki na uszach, zasłuchałęm się w muzę, wchodziłem do pomieszczenia przeszkolnego „na pamięć” no i wszedłem o jedną szybę za wcześnie przed właściwymi drzwiami.

      • paab7 19.07.2013 18:32

        No dobra, ja wiem, że się można w szybę wpakować i nie być przy tym kretynem, ale równie dobrze można zagapić się i wejść w słupa (również nie będąc kretynem), co nie oznacza, że na każdym słupie powinny być napisy „uwaga słup”

    • mamamai 18.07.2013 20:31

      Pokuszę się o pierwszy w moim życiu komentarz na blogu Kominka.
      Jeżeli chodzi o wejście w szybę, owszem, zaliczyłam. Przydzwoniłam aż huknęło! Po prostu za czyste szyby mają! Co nie zmienia faktu że za kretynkę się nie uważam. No może trochę.. bo nie pozwałam właściciela galerii handlowej za to, mogłabym mieć teraz grube $$ na koncie a tak to co z tego miałam? GUZA

  10. Monika Pe 17.07.2013 21:40

    to, czy rodzic na dziecko chucha i dmucha to jedno. to czy jest normalny i uczy je tak prostych rzeczy, jak to że nóż jest ostry a wyskoczenie z okna jest śmiertelne – to drugie. a trzecie jest to, że nauczyliśmy się mechanizmu procesowego – jeśli ktoś łopatologicznie nie napisze nam na kubku z kawą kupioną w sieciówce, że tam jest gorąca kawa, to mamy prawo się zdziwić i oskarżać o poparzenie kogoś innego niż my sami. swego czasu, parę lat temu ładnych, czytałam ciekawy artykuł o angielskich i amerykańskich przedziwnych historiach, które pewnie stały się tego procesu zalążkiem: o pani, która oskarżyła pocztę o to, że wrzuca listy przez (przeznaczoną do tego) szparę w drzwiach, skutkiem czego listy i ulotki lądują na podłodze, a ona się na tych ulotkach i listach poślizgnęła i złamała rękę; o więźniu, który oskarżył władze więzienia o to, że przy próbie ucieczki, przeskakując przez mur, złamał nogę – a skąd miał wiedzieć, że tym może skutkować skakanie przez mur? o ludziach pozywających sklepy o to, że personel sprzątający mył podłogę, która była mokra i na której oni fiknęli kozła – bo nie wiedzieli że na mokrej podłodze można się poślizgnąć, albo kupili kawę i się poparzyli, bo się nie spodziewali, że będzie gorąca… nie pamiętam już wszystkich przykładów, większość z nich niedorzeczna i kuriozalna ale – wszyscy w sądach wygrali…

    • sid1972 17.07.2013 21:57

      nalepszy przyklad to sprawa o suszenie kotka w mikrofalowce… bo pani wykapala kotka i chciala podsuszyc a on zdechl, i sprawe wygrala, od tamtej pory na instrukcji obslugi jest wyraznie napisane zeby nie wsadzac zwierzatek bo moze im sie kopnac w kalendarz… albo beda srednio wypieczone… ot stany

      • cacko_z_dziurka 17.07.2013 22:06

        hahaha, no tego to nie słyszałam.
        biedne kociątko. ;( najgorsza śmierć ever. ;(

      • Nen 17.07.2013 23:14

        Ciekawe, czy jakby włożyła dziecko, to by też dostała odszkodowanie, czy poszła siedzieć…

        • Montserrat 19.08.2013 12:11

          Bardzo dobre pytanie!

  11. Eda 17.07.2013 21:41

    Fragment o testowaniu nieznanych specyfików na siostrze najlepszy.

  12. Mi 17.07.2013 21:45

    Wydaje mi się, że to trochę wynika z tego, że wszyscy myślą dzisiaj za nas, od wielkich koncernów po panią Jadzię w sklepie. I trochę zanikł instynkt samozachowawczy w człowieku , tak samo jako logika. To tak odnośnie kreta.

    A co do znaków, tabliczek – narobiło się od groma przepisów, niby to w imię większego dobra. Pełno tego i na budowie , i w wielu innych miejscach, dla formalności się to robi, oczywiście. Mnie to z jednej strony śmieszy, ale z drugiej – nie chcąc nikogo obrażać, ale jednak, w społeczeństwie, które potrzebuje prostych komunikatów, w społeczeństwie obrazkowym, jakim jesteśmy, i gdzie wiele jednostek nie ma żadnej refleksji, wspomnianego wcześniej instynktu samozachowawczego, gdzie wszyscy myślą za Ciebie…no chyba to jest jeden z (mam nadzieję, że niedługo nie będzie to jedyny) sposób na unikanie tragedii.

  13. nerdgasm 17.07.2013 21:48

    Słuszne spostrzeżenia. Skojarzyło mi się z kawałkiem mówiącym dokładnie o tym: https://www.youtube.com/watch?v=eebfMFzJHNs

  14. Łukasz Dziadowiec 17.07.2013 21:50

    To są kolejne mody ze stanów. Jeśli w stanach (dorosła) kobieta pozwała McDonalda za to, że ich kawa była zbyt gorąca i się nią poparzyła jak ją na siebie sama rozlała, to o czym mowa?

    • Ewe 21.07.2013 01:23

      Kawa w tym czasie w Macu w USA była podgrzewana do absurdalnej temperatury. Do poważnego oparzenia wystarczyło trochę więcej niż 3s. Polecam zobaczyć zdjęcia nóg tej kobiety po wypadku. Kwota o jaką sama złożyła zaskarżenie miała pokryć prawników i operację na nogi. W wyniku całego zajścia nie tylko pojawiły się nalepki z ostrzeżeniem, ale też temperatura kawy zeszła do normalnego poziomu.

  15. orzech-wloski 17.07.2013 21:50

    Gdzieś czytałam zbiór takich różniastych zakazów odnośnie stosowania różnych produktów – były tak absurdalne, że musiały być ucieczką przez ewentualnymi idiotycznymi pozwami. Bo co można innego pomyśleć o informacji z instrukcji żelazka, że nie należy prasować ubrań, które się ma na sobie?

    A tu fajny obrazek w temacie:
    http://abnormaluse.com/wp-content/uploads/2013/04/coffee1-300×258.jpg

  16. Monika Perszowska 17.07.2013 21:51

    Co tam „Kret”… Ja piłam wodę ( szumnie zwaną „gruźliczanką” ) z sokiem z saturatora w szklance, z której przed chwilą także pan Zdzichu pił :)) No wiem… Obrzydliwe! Wtedy chciało mi się tylko pić, ale… Wciąż żyję i jestem zdrowa 🙂

    Tak mi się skojarzyło: jest lato, wakacje, a na podwórku cisza! Nie ma dzieci! Smutne to…

  17. Aguś 17.07.2013 21:52

    Zgadzam się w 99% bo… Kiedyś nikt by do sądu nie szedł. A teraz Ty, ja i pewnie spora część ludzi za nutelle, domestos itd obwiniłaby siebie, ale niestety druga część stwierdza – świetnie, ja spieprzyłem, ale oni nie dali miliona napisów ostrzegających, że tłuszcz jest tłuszczem a środek żrący środkiem żrącym, wiec mogę z nich wyciagnąć kasę oraz jestem idiotą, ale zwalę to na innych.
    Pracuję w miejscu gdzie jest plac zabaw i boisko dla dzieci – wyobrażasz sobie, że musi być tabliczka, że z drzew może lecieć śnieg//deszcz/gałęzie??? Ja padłam jak się o tym dowiedziałam.

  18. Mon Dym 17.07.2013 21:53

    A ja napiszę przekornie – nie powszechną tępotą jest to spowodowane, a raczej właśnie ewoluującym sprytem! Sprytem każdego, kto z byle powodu pójdzie z wielką firmą do sądu. I przed takimi właśnie spryciarzami udającymi głupoli firmy chcą się zabezpieczać. To biedny kraj, rozumiem, że każdy chcę się dorobić na czym popadnie, ale wolałabym, by inteligencję (jeśli już coś ją musi wypierać) wypierała głupia miłość, a nie cwaniactwo.

    • Winszujący 17.07.2013 23:19

      Słusznie. Aż chce się pozywać:

      – architekta domu, gdy się potkniemy na schodach – za zbyt wysokie/strome stopnie,
      – producenta mebli, gdy zahaczy się o nie małym palcem – że powinny być osłonki z gumy,
      – babkę z warzywnego, gdy zatrujemy się jabłkami – bo nie ostrzegła, że zjedzenie pięciu kilo grozi… wiecie czym w łazience.

      Można pozwać dosłownie za każdą niedogodność. Ścierpła ręka po drzemce w dziwnej pozycji na fotelu? Nie mogłeś potem dokończyć pracy przy komputerze? Nie wyrobiłeś się w terminie? Firma splajtowała?

      Nie sposób wymienić wszystkiego w regulaminach i instrukcjach. To przerażające 🙂 Nie wiem czemu mnie to bawi 🙂

      • Marek Antoniusz 18.07.2013 09:08

        Bardzo mądry komentarz 🙂 to jest pokolenie ludzi „a gdyby tu wpadł…?” ale nie wpadłeś, poza tym trzeba patrzeć, gdzie się lezie 😉

        Nie zdziwiłbym się, gdyby niektórzy celowo robili dziwne rzeczy z rożnymi przedmiotami, by potem twierdzić „że nie było ostrzeżenia” i mój się procesować – mój faworyt – „nie stawiać baniek na brodawkach sutkowych” i „nie wkładać do otworów ciała… zimnych ogni” (BTW mam opakowanie z 1973 gdzie jest tylko „zapalać w obecności osób dorosłych”).

        Z jednym tylko się nie zgodzę – pisałeś Kominku o jeździe bez pasów – tak, kiedyś nie było wymogu, z tyłu nie było pasów itp. – Albert Camus przekonał się o tym bardzo dobitnie 😉 akurat w tym wypadku jest to niepotrzebne ryzykanctwo, z wielu wypadków dzięki pasom wyjdziesz bez szwanku, a nie przez przednią szybę 😉

  19. sid1972 17.07.2013 21:53

    Dawno tak sie nie ubawilem 🙂 dobry tekst, ale ja tez z tego pokolonie co to szczescie mialo i nie bylo ostrzegane 🙂 moze dlatego jeszcze zyje….

    A co do wspomnien, hmmmm mam jedno… wlazlem na smole, byla akurat wylana i zostaly w niej moje nowiusienke trampki i popazylem sobie stopy ale zyje od tamtej pory zakladam martensy maja grubsze podeszwy…

    • patyk666 26.07.2013 14:07

      aż przypomniał mi się dzień z dzieciństwa gdy na placu budowy kaloszki w błocie mnie zassało…czekałem i czekałem aż ktoś mnie uratuje, wreszcie Ciocia (nie wiadomo po co cholera jedna do nas przyjechała) uratowała mnie z opresji. Miałem ok.3-4 lat i czytać ze zrozumieniem tabliczek nie potrafiłem….

  20. Smołek 17.07.2013 21:54

    Smuteczek. Czytam Cię od pięciu lat a dopiero teraz dowiaduje się, że masz siostrę.

    • ada0308ad 18.07.2013 00:45

      ukradłeś mi komentarz 🙁

    • karla 18.07.2013 22:28

      to tekst o nieudacznikach z portali randkowych okraszony zdjęciem siostry kominkowej był już ponad 5 lat temu? jestem dinozaurem:(

  21. Monika Perszowska 17.07.2013 21:57

    „Czy pamiętacie jakieś zdarzenie z dzieciństwa, którego uniknęlibyście, gdybyście dojrzeli ostrzeżenie? ”
    Kiedyś przydałaby mi się tabliczka z ostrzeżeniem „nie przełaź przez płot, bo możesz na nim zawisnąć i długo czekać, aż ktoś zdejmie ciebie z niego”. :-)))

  22. slav 17.07.2013 21:58

    Przeżyliśmy bo czasy były inne, nie było u nas tego „dzikiego zachodu” który jest teraz, kultury która robi z nas i nasze dzieci debili.
    W Wielkiej Brytanii na korku od butelki z napojem gazowanym pisze „open by hand” o ile dobrze pamiętam, poniekąd słusznie mając na uwadze ten „dziki zachód”, ale gdyby u nas tak pisało po polsku, to czułbym się jakby ktoś miał mnie za idiotę.

    • Marek 17.07.2013 23:45

      U nas są kapsle otwierane tylko otwieraczem i są tez otwierane ręką. Jesteś pewien że kapsli otwieranych ręką nie otwierałbyś otwieraczem gdyby nie było to napisane widząc butelkę pierwszy raz w życiu?

      • Juda 18.07.2013 09:31

        Ale byla mowa o korku, nie o kapslu 😉

        • Marek 18.07.2013 14:25

          Pewnie pisząc korek miał na myśli nakrętkę.

          • Juda 18.07.2013 22:54

            No właśnie, a nakrętkę zawsze się chyba odkręca?

  23. Lixen 17.07.2013 21:59

    ano, piekne czasy, na rowerze jeździło się bez kasku, na desce bez żadnych ochraniaczy, jak się człowiek wywalił i zdarł facjatę to był zwykła kaleka, a nie przyszły beneficjent debilnego systemu.
    Robiło się bączki, wulkany, kleiło petardy w wiązki, ba myśmy nawet bawili się zapalnikami od granatów i próbowaliśmy to spożytkować w celach niekoniecznie obronnych 🙂
    Każdy wiedział jak zrobić porządny łuk (taki co niósł w górę minimum na wysokość 4 piętrowego bloku), jak z zapałek igieł i papieru zrobić lotki (safe mode off), a na wakacje namiętnie grało się w ‚rozszerzaka’ (dla mniej oblatanych – w noża) i nikt nie panikował, ani nie krzyczał, nawet jak czasem dostało się nożem w nogę 🙂
    Dziś jak widzę dzieciaki na podwórku…

    • Monika Perszowska 17.07.2013 22:02

      Serio widzisz dzieciaki na podwórku? Ewenement 🙂

      • Ulla 17.07.2013 22:13

        Właśnie. Mamy połowę lipca, a u mnie na wsi cisza na podwórku, jakby rok szkolny trwał w najlepsze.

      • magda 17.07.2013 23:01

        U mnie (nowe osiedle, dużo młodych ludzi) dzieci są wszędzie, od rana do wieczora. Poza tym, uczę w szkole i, uwierzcie mi, większość moich uczniów raczej woli pograć w piłkę niż w gry komputerowe. Są nawet tacy, którzy czytają książki 😉 Nie jest tak źle, serio.

        • Monika Perszowska 20.07.2013 22:13

          magda – bardzo się cieszę i oby te dzieciaki jak najdłużej siedziały na podwórkach 🙂

  24. bartzz 17.07.2013 22:01

    powiedzmy, ze jestem mlody (86) dokladnie tak samo mialem, najlepsza zabawa w jadacym aucie bylan a tylnym siedzeniu bez pasow, spadanie z drzew itp a dzis dzieciak wywali sie na chodniku i juz placz, masa masci na wszystko i bron delto z okiem bawic sie w piasku bo tam koty szczaja! co za ludzie… dlatego pozniej beda pizdeczkami bo za dzieciaka nie bawili sie twardo

  25. lukasz mikuc 17.07.2013 22:03

    Oj, szalało się „za dziecka” i ryzykowało życiem 😉 Dużo sytuacji było „groźnych”… Pamiętam, jak zrobiliśmy tratwę z palety drewnianej i styropianu… jak kolega wypłynął na środek stawu i tratwa zaczęła tonąć… po chwili paniki okazało się, że woda sięgała zaledwie po barki 🙂 Ech, to były czasy… wspinaliśmy się po drzewach, żeby sięgnąć po te najbardziej czerwone czereśnie. Czasem gałęzie pękały. Ślizgaliśmy się po zamarzniętych zbiornikach wodnych. Komu udało się podejść najdalej, gdzie lód już pękał był bohaterem! Łaziliśmy po kanałach ze świeczką… wchodziliśmy na dach 10-piętrowca, bo przecież włazy były otwarte… ba! kiedyś zrzuciliśmy z dachu wieżowca niewielką wersalkę znalezioną pod śmietnikiem! Biegaliśmy po fundamentach na budowie, z których wystawały metalowe pręty…. Strzelaliśmy z procy kamieniami… Spaliśmy sami pod namiotem…. ech wymieniać mógłbym bez końca… Były siniaki, guzy i „strupy” po ranach… połamane ręce też były, był płacz i bolało czasami, ale nikt nikogo nie skarżył, nikt nie domagał się odszkodowań… Piękne to były czasy! 🙂 Kominku, dziękuję za przypomnienie tamtych lat… za długi zaś komentarz – wybacz 😉 (i tak go skróciłem!)

    • mi 18.07.2013 18:26

      oj, jakbyś wymalował moje szczenięce lata 🙂

  26. Corwin 17.07.2013 22:07

    Heh, temat choć stary jak odszkodowania za poparzenia gorącą kawą – ale i tak zawsze dobry.

    Tylko jeśli chodzi o dzieci to nie zawsze działa generalizowanie. One są skubane jakoś tak popodłączane że nawet najinteligentniejsze, które wiedzą że czegoś nie wolno, i tak tego spróbują.

    Tak się po prostu uczą. Większość przeżywa. Część niestety nie.

    To wynika z naszych genów, naszych – ludzkich. Gdybyśmy nie łamali zakazów, to pewnie dalej jedlibyśmy zimne żeberka w jaskiniach. I to właśnie najbardziej uwidocznia się w tych najmniejszych, które przekonane o własnej nieśmiertelności raz na jakiś czas (albo częściej) robią coś czego nie wolno. Czasami wbrew rodzicom, z przekory, czasami dlatego że tak po prostu – się biegnie, się wspina, się popyla na oślep…

    Nie wiem jak ty, Komin – ale ja mam przynajmniej kilka, jeśli nie kilkanaście mocnych wspomnień, których – gdyby nie łut szczęścia – nie miałbym, bo bym po prostu nie przeżył.

    Niestety czasami uczymy się na innych – jedno z najgłębszych wspomnień z mojego dzieciństwa. Stoję sobie (wczesne lata 80-siąte – mam z 8-9 lat) pod kioskiem prywaciarza w moim rodzinnym małym miasteczku i podziwiam figurki z gwiezdnych wojen na które nie było mnie wtedy kompletnie stać. Uliczka którą wtedy przejeżdżał może jeden samochód na dwa dni. Kompletnie pusta i bezpieczna. Z klatki schodowej wybiega dzieciak prosto pod koła traktora, traktor przejeżdża go przednim kołem – potem dodaje gazu i przejeżdża też tylnym.

    Do końca życia nie zapomnę płaczu matki która wybiegła za dzieckiem. Tragedia, ale dzięki temu uczulam moje dzieci na podobne wybieganie. Kilka lat temu mój syn prawie wbiegł pod koła zza samochodu – zatrzymał się odruchowo bo zawsze go zatrzymywałem. Trułem mu kilka lat „tego nie wolno robić” – i raz zadziałało. Ten ważny raz.

    Czy ten dzieciak którego śmierć widziałem ocalił życie mojego syna kilkadziesiąt lat później, bo trułem młodemu dupę przy każdej ulicy? Może zwykły przypadek? Może zadziałał odruch? Nie wiem. Ale wolę zapinać dzieciakom pasy i przestrzegać je przed oczywistymi zagrożeniami do znudzenia, nawet jak normalnie wiem że sa inteligentne, wychowuję je na inteligentne, wiem że sobie w normalnych sytuacjach poradzą.

    Dzieci robią mnóstwo różnych durnych i niebezpiecznych rzeczy. Ale tak się uczą żyć. To właśnie te które nie robią durnych rzeczy, wyrastają potem na debili. Rodzice nie powinni zabraniać robienia niebezpiecznych rzeczy – powinni uczyć czego unikać żeby przeżyć, ale tez jak sobie radzić w niebezpiecznych sytuacjach, których nie sposób przewidzieć.

    Jak SAS trochę.

    A co do pointy – świat zawsze składał się w większości z ludzi mało inteligentnych. Tym lepiej dla mniejszości.

    A, i wiem że rozpisałem się o dzieciach a temat wpisu był zupełnie nie o tym :). Ale odpowiadając na pytanie pogrubione – nie. W dzieciństwie pewnie bym je zignorował żeby sprawdzić jego prawdziwość. Teraz bym ochrzanił mocno syna gdyby zrobił to co ja, a potem byłbym z niego dumny jak cholera.

    Po cichu :).

  27. xyza 17.07.2013 22:07

    Wzorujemy się niestety na Ameryce – o wszystko można pozwać jeśli tylko nie ma ostrzeżenia, więc się firmy zabezpieczają jak mogą, robiąc z nas debili.
    Najgorsze jest to, że robią z nas głupawe społeczeństwo. Bo po jakiejś chwili Kowalski myśli, że skoro ktoś nie dał ostrzeżenia, a takie przy podobnych produktach, usługach czy innych było to zagrożenia nie ma – bo przecież by dali.
    Niestety pozwalamy, żeby ktoś – firma, państwo itp. myślało za nas. My mamy się tylko dostosować do nakazów zakazów i nie przeszkadzać.

    Nie wiem czy przypadkiem już sklepy nie powinny umieszczać takich artykułów na pewnej wysokości, niedostępnej dla małych dzieci?

  28. xyza 17.07.2013 22:15

    Niestety teraz często jest tak, że jak Rodzic widzi, iż dziecku z jego winy, może nonszalancji coś się stało, chodzi i stęka wokół niego.
    Dawniej dzieciaki jak coś przeskrobały i przy okazji nabiły sobie guza czy dorobiło się rany wolało rodzicom nic nie mówić, bo by w gratisie dostali w tyłek.
    Teraz często dzieciaki nie czują już konsekwencji ze strony rodziców i tu jest problem.

  29. Gadzinisko 17.07.2013 22:17

    Najlepszy tekst od dawna. Niestety tak dużo było pozwów, nie pozwów, że zaczęli stawiać tabliczki. Bo jak postawią tabliczkę to mogą powiedzieć, że ostrzegali.

    To powiedziawszy, mówię, że wiem w jaki sposób przeżyliśmy my. Bo nasi rodzice nie byli debilami. Ja mieszkałem zawsze w gospodarstwie wiejskim, ostre narzędzia wszędzie leżały., ale wiedziałem, że nie należy się nimi bawić.

    Co nie znaczy, że kilku blizn po nich nie noszę 🙂 W końcu mieszkałem w gospodarstwie i wszędzie leżały ostre narzędzia, których używałem pomagając chociażby rodzicom. Ale wiedziałem za to jak ich używać.

    Kurka, niedługo na rowerach będzie napisane „Uwaga, możesz się przewrócić”, a na nożach „Uwaga, ostre”.

  30. Michał 17.07.2013 22:19

    Wycieczka po mieście z dwoma kolesiami. Jeden obecnie siedzi za rozboje, drugi już wtedy był po odsiadce za zabójstwo. Pojechałem z gośćmi na drugi koniec miasta, po czym odwieźli mnie autobusem niedaleko mojego osiedla, i sam wróciłem jakieś 2 km na piechotę. Wiek 4 lata. Oczywiście szukała mnie w międzyczasie policja i różne służby. A ja miałem tylko fajną wycieczkę. O tym kim byli panowie dowiedziałem się (tak, że byłem już świadomy zagrożenia) od rodziców kilka lat później. Jeden z nich jak już pisałem obecnie siedzi, co się stało z życiem drugiego nie mam pojęcia.

    Takie rzeczy jak skakanie z garażu na garaż, z różnych budynków na inne budynki (czasami czuło się adrenalinę, ale jak kolega skoczył…. to co ja nie skoczę), wchodzenie na drzewa, chodzenie po podmokłych terenach, nakrętki z saletrą, zjeżdżanie na wrotkach po drodze, z ruchem samochodowym, huśtawki nad skarpami, że było się kilka metrów w powietrzu to była codzienność. Przeżyłem ja i wszyscy moi koledzy. Niestety, z tego co wiem, dwóch lub trzech zabrały później różne używki.

  31. smerfetka79 17.07.2013 22:26

    To chyba jeden z lepszych wpisów . Szczery i prawdziwy do bólu. Też się dziwię jak my się uchowaliśmy w takich czasach:) Tylko pomyśleć co będzie za 10, 30 lat- ludzie będą iść do sądu, z tym że pani w sklepie się do nich nie uśmiechnęła a nie daj Boże krzywo spojrzała. Ludziom to już się w d…ch poprzewracało.

  32. Anka Sikorka 17.07.2013 22:28

    Pewnej parce nikt nie powiedział, że nie należy się kłaść na jezdni zatrzymując stopa. Pojęcia nie mam, kogo rodzice tych idiotów mogliby teraz pozwać.

    • Corwin 17.07.2013 22:39

      Bardzo dobry komentarz akurat, i na czasie.

      A kogo by mogli pozwać? Producentów alkoholu, kierowcę (jeśli bogaty), gminę (powód wymyśli się później), Owsiaka (jeśli są katolikami – wtedy Owsiak wszystkiemu winien) i tak dalej.

      Kwestia li tylko jakiego wezmą prawnika.

      Najbardziej się boję że rzeczywiście ktoś gdzieś łatkę za to przyklei pambu ducha winnemu Owsiakowi. Facet odwala od dziesięcioleci kawał roboty za który powinien być dawno za życia kanonizowany (jeśli ktokolwiek jeszcze serio rozpatruje znaczenie tego słowa), a za feedback jaki dostaje nie dziwię się że mu się powoli odechciewa.

  33. Maggie Kudelska 17.07.2013 22:39

    Widzę, że jestem dla Ciebie inspiracją. Haha i co kurde czy Ty czasem jednak nie zwariowałeś? Nie martw się za bardzo, bo i tak nie rozumiesz…

  34. k.o. 17.07.2013 22:41

    A potem rośnie z takich strzeżonych dzieciarów pokolenie pseudofacetów z bezradnymi nóżkami i grzywkami sięgającymi potylicy oraz dziewoj durnych jak kołki i ryczących z byle powodu… Zegrzmocił by się taki kilka razy z trzepaka albo strzelił koleżance ze stanika to by wszystko wróciło do normy.
    A tak to mamy niż demograficzny, fizyczny i mentalny.

    • Corwin 17.07.2013 23:06

      E tam ze stanika. Z pięści koleżance. Kobietom trzeba zakładać chomąto!

      Bo inaczej niż mentalny.

      Albo i fizyczny, jak koleżanka niska.

  35. Ania 17.07.2013 22:46

    dziecka czas, a tego w dzisiejszym świecie brakuje.
    Twój tekst nasunął mi myśl, że teraz wszystkim można się podeprzeć, byle nie brać odpowiedzialności, Kiedyś jak ktoś dostawał pałę z ortografii był po prostu głupi/niedouczony/leniwy, a teraz – jest dyslektykiem. To nie jego wina przecież, że jest chory.
    Jak ktoś nie umiał rozwiązać zadania tekstowego z matematyki musiał się nauczyć, teraz wystarczy, ze rodzic pójdzie do byle ośrodka i załatwi dziecku zaświadczenie, że ma problemy z rozumieniem tekstu czytanego – nie jego wina przecież.
    Straszne to.

  36. crupek 17.07.2013 22:54

    Robią z ludzi idiotów. Bo ludzie którzy nie znają swojej wartości są bardzo podatni na slogany reklamowe mówiące Ci jak masz żyć i kupować tylko te rzeczy, które są dobrze reklamowane nie koniecznie zdrowe. Łatwo jest takimi ludźmi manipulować i szufladkować jego kierunek. Tacy ludzie wybierają swoje kierunki studiów zupełnie bez namysłu, często z losowego przypadku a czasem z powodu tego, że myślą, że w tym zawodzie będą zarabiać dużo kasy…. a nie dlatego, że lubią to co robią!

    Znajdź mi studenta który lubi swoje studia 🙂 1 na 10 przypadków
    No ale cóż taki system edukacji nie powstał przez przypadek tylko po to aby wychować „pokolenie kretynów”

  37. Erykah La Rocca 17.07.2013 22:55

    Tak, doczekaliśmy czasów nienormalnych. Mam to szczęście, że moim dzieciom (odpukać) jak do tej pory też nic się nie stało, bo właściwie już na poziomie domowych pogaduch obgadujemy sobie pewne stare jak świat zasady. Jedyne z czym się nie zgodzę, to napiętnowanie zapinania pasów w samochodzie. I choć wiem, że mówi się, iż sa przypadki, że właśnie ich niezapięcie uratowało komuś życie, to jest to tylko i wyłącznie malutki wyjątek od reguły. Bo mi uratowały życie pasy zapięte, mojemu narzeczonemu nie. Jechaliśmy we dwójkę, więc reguła zapiętych pasów metodą zero-jedynkową obdzieliła nas swoim dobrodziejstwem: pasy zapięte = życie. Nie zapięte = śmierć. I ta nielogiczna zupełnie irytacja na zapinanie pasów z tyłu samochodu! Jakby z tyłu prawa fizyki nie działały!
    Pozdrawiam

  38. MrStaniszewski 17.07.2013 23:05

    Ja tam nie wiem. Stary trzymał paliwo w piwnicy, a był zakaz i przez ponad te 20 lat nic nie wybuchło (bo trzymał w od cięciu od tlenu).

    Jedyny zakaz, który był od zawsze to nie jeść świeżo wyciągniętego z piekarnika ciasta drożdżowego, bo się dostanie skrętu kiszek. Owszem, spróbowałem i bolało jak nie wiem co przez kilka godzin, ale była lekcja i zrozumienie.

    Każdy z nas uczy się w ten sposób na błędach, lub otrzymujemy informacje od ludzi, którzy się nami opiekują i dzięki temu wyrastamy na inteligentnych ludzi. I jak najbardziej popieram sprawdzanie co się stanie gdy jest ostrzeżenie. Chociaż jak raz mi spadła cegła na głowę, (złamała się w pół, ot co!) to dwa razy pomyślałem, gdy przebiegłem przez „UWAGA! Roboty na wysokości!”

    Tylko gdzie te roboty z laserami…

  39. Nen 17.07.2013 23:07

    Ty byś się czuł jak idiota, w np. w Ameryce jeden gość wygrał odszkodowanie, bo przejechał go samochód, pod którym się znajdował (a znajdował się, bo akurat próbował ukraść opony, a nieświadomy własciciel wsiadł do auta i ruszył), inny za pogryzienie przez psa sąsiadów (nieco obniżone, bo znajdował się na terenie owych sąsiadów, a pies ‚miał prawo się zdenerwować’… bo kolo strzelał do niego z dubeltówki).

    Sama w wieku sześciu lat zeżarłam porcję lekarstw babci na serce. Płukanie żołądka, które potem nastąpiło, było jedyną lekcją wychowawczą, jaką zapamiętałam na całe życie.

  40. K. 17.07.2013 23:08

    Też to czytałam i mi się zdawało, ze to raczej rodzice są winni. Potem przeczytałam że od wzięcia butelki do rąk do zjedzenia granulek mineło 15 sekund. Niby mało, ale tak naprawde to kawał czasu przez który taki maluch może uciec, zrzucić coś na siebie, połknąć coś i milion rzeczy. Sklep to nie plac zabaw i takie maluchy trzeba miec na oku cały czas, najlepiej w jakimś wózku. Trochę wyobraźni trzeba mieć, tyle że ta się chyba masowo uwstecznia bo na każdym kroku ostrzeżenia i mechanizmy myslą za nas.

  41. marta 17.07.2013 23:11

    Bardzo dobrze napisalesjak moglismy przezyc tyle niebezpieczeñstw ,ale moze nasi rodzice byli bardziej normalni i skromni .Jak moze byc sklep odpowiedzialny czy producent ,ze jakis rozwydrzony bachor cos sie tam napil i mu zaszkodzilo .Gdzie byli rodzice ? zajeci ogladaniem towarow do swojego wymuskanego , idealnego domu .To raczej oni powinni byc ukarani ,ze nie opiekowali sie dzieckiem jak nalezy , gdyz to oni sa odpowiedzialni za swoje dziecko .Ale coz , takie durne czasy ,ze nauczycielka w szkole nie moze zwrocic uwagi dziecku ,ze zle sie zachowuje bo na nastepny dzien jest tatus z nagana dla krnabrnej pani .I takich przykladow jest tysiace …I taki przyklad daje sie dziecku .Ono jest zawsze dobre , madre , grzeczne a reszta to debile .I dlatego rosna takie osobniki bez charakteru , bez szanowania innych ludzi i bezradne w zyciu .

  42. IntentBlue 17.07.2013 23:17

    Jak ja się cieszę, że miałam dzieciństwo. Bieganie po podwórku, wiszenie do góry nogami na trzepaku, berek, zabawa w chowanego, guma, skakanka, klasy, rzucanie kamieniami… No i moja ukochana piłka nożna. Nawet jak się dostało w zęby, to nie szło się do domu na skargę, tylko zeszło na bok, pobolało, trochę łez pociekło i szło się kopać dalej (tak, jestem kobietą i nadal uwielbiam piłkę nożną). A dzisiaj? Jedni rodzice drugich gotowi zabić albo sądzić się. Albo z tymi detergentami – tyle tego było, a jakoś nikomu nie przyszło do głowy, żeby tego spróbować. To było logiczne, że tego się nie je, nie pije. W ogóle jakoś nie mogę pojąć głupoty dzisiejszych rodziców, albo lepiej – ich wiary w inteligencję i rozwagę ich dzieci. Widać, niektóre z nich to po prostu półgłówki. To, że dzieciak się czegoś napije albo zje to wina tylko i wyłącznie rodziców. Jak się ma dziecko to oczy trzeba mieć dookoła głowy, nawet w dupie. Jedyne czego mi szkoda to później dziecka, które cierpi z poparzonym przełykiem.

    • kelust 17.07.2013 23:33

      Zgadzam się w 99%, aczkolwiek mam w domu nazwijmy ją podopieczną, w wieku lat sześciu i wiem, że rodzic nie zawsze jest winny, bo choćby nie wiem jak się starał, to dziecku wpadnie do głowy np. żeby będąc samemu w domu robić w malakserze lody z danonków, surowych jajek i Buk wie co tam jeszcze było w środku;)

  43. kelust 17.07.2013 23:28

    Wszystkiemu winne internety!

  44. gina 18.07.2013 00:16

    Niebezpieczeństwo! To idźcie do szkoły! Kiedyś – dawno temu będąc w szkole podstawowej nie pamiętam za bardzo dyżurujących nauczycieli. A była to szkoła wiejska z wielkim boiskiem, drzewami, chaszczami wokół. Jak mieliśmy natchnienie, to wchodziliśmy na lekcje przez małe okienko w piwnicy, a przy nim leżała kupa węgla na zimę. Wyglądaliśmy jak po zejściu z szychty… Teraz dzieciaki nie mogą być minuty być na korytarzach same bez nauczyciela. Jest nawet w szkole skomplikowana instrukcja. No bo przecież nauczyciel pilnuje uczniów, ale sam ma lekcje w innej części wielkiej szkoły, a tam czekają na niego jego uczniowie. Bez opieki? A skądże. Wygląda to tak, że pierwszy nauczyciel, który przyjdzie na dany korytarz „przejmuje” dzieciaki zwalniając dyżurującego… Albo jak kiedyś jeden z dzieciaków zjadł liście jakiejś roślinki doniczkowej to dyr nakazał likwidację wszystkich roślin trujących, pani od przyrody stwierdziła, że wszystkie praktycznie takie są…. nauczyciele chowali roślinki po szafkach, by je ocalić…

  45. pidzamowa 18.07.2013 00:16

    dobry i prawdziwy tekst! szkoda, że są ludzie, którzy nawet po przeczytaniu takiej tabliczki nie rozumieją…

  46. jasminowysen 18.07.2013 00:49

    Nie wiem jak inni, ale ja w z pasją grałam w dzieciństwie i byłam najlepsza na osiedlu w grę w noża :(niemal wszystkie noże wtedy wynioslam z domu i rewizje osobiste nie pomogly)
    Oczywiście grało się też finkami, a skaleczenia na kolanie po wbiciu się noża nawet dziś już nie widać. Buu
    Skoki w dal w huśtawek, zabawa kto wytrzyma najwięcej pełnych obrotów huśtawką (byle nie zatrzymała się z bujającym się na samej górze-pasami się nie przypinaliśmy).
    Strzelanie z łuków, z pistoletów na kapiszony/cętki, chodzenie na tzw. pachte/luchtę do ogrodu sąsiadów- jesli złapali i złoili skórę- żadne z rodziców nie zgłaszało molestowania, jeszcze podziekowali, ale na piwo razem poszli….

    Ech to były czasy… 🙂

  47. Mike 18.07.2013 00:50

    Masz rację. Też nawalałem z karbidu, saletry, korkowców, strzelałem ze skobli, zbierałem grzyby na poligonie, a na zajęciach ZPT używałem niebezpiecznych narzędzi typu piła, pilnik , hebel i nikt nie zginął :).

    Faktycznie, idealnie pasuje tu ten przykład poparzenia kawą z McDonalds.
    Podczas parzenia kawy woda musi mieć odpowiednią temperaturę, a jak ktoś jest pipa i tego nie kuma to niech zamawia mrożoną.

    Malucha szkoda, ale równie dobrze można pozwać rodziców tego brzdąca, bo to że dzieciak łyknął granulki to także ich zaniedbanie. Dzisiaj tak miło i łatwo można popełniać błędy i zrzucać odpowiedzialność na innych. Dziecko poznaje świat na wiele sposobów i rodzic musi mieć świadomość, że opieka nad dzieckiem wiąże się z odpowiedzialnością.

  48. c0014 18.07.2013 01:52

    Apropo absurdów. Właśnie piszę ze statku, dzisiaj przeprowadzony został dla nas „safety meeting” dotyczący używania noży przez załogę. W związku, że w naszej firmie zaszedł wypadek: oficer zaciął się w paluszek podczas przecinania liny, wprowadzono całkowity zakaz używania noży. Razem z kapitanem zastanawiamy się jak teraz będziemy kroić kotlety (oczywiście w mesie jest przywolenie na użytkowanie tego niebezpiecznego narzędzia).

    Na statkach sektoru offshorowego czyli związanego bezpośrednio z wydobyciem węglowodorów co kilka metów wywieszone są safety tabliczki.

    – Uwaga gorąca woda w ekspresie
    – Uwaga schody
    – Uwaga statkiem może bujać itp…..

    • kelust 18.07.2013 07:22

      O proszę, a za kogo śmigasz? Ja w sierpniu mustruję za OSa.

      • c0014 18.07.2013 23:27

        za 2nd DPO

        • kelust 19.07.2013 07:18

          To elegancko, ja jeszcze nie mam papierów na offa, czwarty rok właśnie kończę. Metra wody pod kilem!

  49. Jola 18.07.2013 06:50

    Dzisiejsi rodzice mają syndrom kwoki, nie biegaj: bo się grzejesz, nie biegaj: bo się przewrócisz, nie biegaj: bo sie pobrudzisz. Dzieci nic nie potrafią, tylko obsługiwać myszkę i telefon. A zobacz jak wyglądają instrukcje obsługi załączone do sprzętu, jak dla analfabetów, obowiązkowo rysuneczki dla dzisiejszych obrazkowców, którzy tylko kumają co znaczą emotiony.
    Tak dzisiaj wszystko stanęło na głowie, dobrze że pamiętam czasy gdy jak w szkole chłopaki mieli coś do siebie, to szli za szkołę na solo i dali sobie po ryju, potem podali sobie grabę i poszli w krzaki wspólnie obciągnąć J 23, a nie ze jak teraz lecą ze starymi na obdukcję do lekarza i na policję zgłosić pobicie!

  50. Ascot 18.07.2013 07:40

    Mam na ciele pełno blizn po zabawach, czasem też po mniej przyjemnych sytuacjach i wszystko to nie było winą nawet moich rodziców, ale moją. jednak żadna z tych szram nie powstała w wyniku zagrożenia życia. W dzieciństwie chodziłem po drzewach, z dachu garaży skakaliśmy na kupę liści, najlepszym placem zabaw był zdezelowany volkswagen transporter który stał na parkingu. Mam nawet szramę na czole po wbitym szkle, kiedy spadłem z murku kościoła na ziemię na twarz. To było jedyne zdarzenie niebezpieczne. Ale poza tym jakoś nigdy nie próbowałem jadać calgonitu i popijać cifem. Wolałem mielone z mizerią i sok jabłkowy.
    Nie rozumiem rodziców, które zamiast ochrzanić swoje dziecko albo wytłumaczyć co i jak postanawiają kogoś pozywać albo wyładowywać się na kimś kto nie był winny.

  51. Karolina W. 18.07.2013 08:27

    Kurcze, ale temat na czasie. zaledwie kilka dni temu rozmawiałam o tym z moim bratem. oboje mamy dzieci w tym samym wieku, ok. dwuletnie. Oboje budujemy domy obok siebie. Nasze dzieciaki (chłopiec i dziewucha) cały dzień wiszą na rusztowaniu, trzaskają się młotkami, wynoszą różne paści 🙂 i są szczęśliwe, bo jesteśmy normalnymi rodzicami. A dzieci po prostu trzeba uczyć że jak się bawi workiem po cemencie to nie wkłada rąk do oczu !! Przynajmniej wyrosną na samodzielnie myślące istoty, a nie na półgłówków, którzy jak nie mają napisane „nie skacz z mostu” to z ciekawości skoczą.

  52. Amelia 18.07.2013 08:30

    Pamiętam, że jako dziecko często z kuzynem i kolegą skakaliśmy z bujającej się wysoko huśtawki- aż dziw, że nikt rąk, nóg ani kręgosłupa nie połamał… ale swoją drogą za szczeniaka byliśmy bardzo wysportowani, cały dzień poza domem, rower, łażenie po drzewach, wchodzenie w zakamarki, wspinanie się na budowach, rozciąganie na trzepaku… dzisiaj dzieciak się wywróci, już płacz, już coś złamane… dla nas karą było siedzieć w domu, albo jak rodzice rower na 1 dzień schowali, to był dopiero lament… kuzyn mieszka w domu obok, raz na 2 tygodnie wychodzi, jak jest awaria internetu. trudno pomyśleć, z czego to wynika, ale być może w tv coraz częściej pokazują, co się dzieciom przydarza, co może czyhać za rogiem, więc rodzice są tak spanikowani, że dla świętego spokoju lepiej, żeby dziecko siedziało w domu i najlepiej nieruchomo.

  53. Michał 18.07.2013 09:20

    Gdy miałem 6 lat podczas kąpieli włożyłem do wanny włączoną suszarkę do włosów. A wszystko po to, żeby zrobić „sztorm na morzu”, bo kąpałem się z łódkami-zabawkami. Przeżyłem i do dziś mam się dobrze. Gdyby suszarka była zamknięta na klucz, zapewne do wanny włożyłbym pralkę, takim byłem dzieckiem. Kto w dzieciństwie nie zdarł kolana, nie spadł z trzepaka, nie pił wody z kranu, nie walczył na śnieżki obciążone kamieniami, ten tak na prawdę nie miał dzieciństwa.

  54. Krzysiek B 18.07.2013 09:28

    Świetny tekst. U mnie ostatnio administracja zbierała podpisy o ścięcie kilku akacji przed domem. Są podobno niebezpieczne a jakoś 20 lat tu mieszkam i nikomu nic złego drzewka nie zrobiły. Oczywiscie byłem na „nie” bo lubię zielone. Po wyjściu na dwór same zakazy. Zakaz wyprowadzania psów, zakaz gry w piłkę , polikwidowane piaskownice ( słyszałem że piasek musi teraz być regularnie badany przez sanepid, jakim cudem przeżyliśmy piaskownice z lat 70_tych) podwórka oczywiście puste ,dzieciarni nie ma jak by był rok szkolny. Miasto 100 tysięczne. Smutne głupie czasy

  55. Kamil 18.07.2013 10:19

    Idiokracja nadchodzi…

  56. Kasia K 18.07.2013 13:58

    Głupi rodzice, głupie dzieci… Kiedyś dzieci normalnie sie zachowywały w sklepach, komunikacji miejskiej czy na poczcie, wiedzialy ze to miejsce publiczne w ktorym obowiązuja pewne zasady. Dzisiaj wszechobecne są rozwrzeszczane bachory i to jest normalne bo to przeciez dzieci…

    • IntentBlue 18.07.2013 19:35

      Na studiach pedagogicznych wpajali nam, że „dziecko to dziecko, ma prawo pomarudzić i rozpłakać się w miejscu publicznym – wtedy trzeba ignorować”. To co mówią teoretycy to jedno, a to co dzieje się w praktyce to drugie. Ja już teraz wiem, że swoich przyszłych dzieci nie będę wychowywać zgodnie z teoriami pedagogicznymi, właśnie po to aby uniknąć powszechnego „bezstresowego wychowania” i późniejszych skutków, które już teraz wychodzą bokiem. Co innego w szkole – chcąc, nie chcąc będę musiała stosować się do zasad jako nauczyciel, ale do wychowania moich dzieci nikt nie będzie miał prawa się wtrącać.

  57. Jakub Królikowski 18.07.2013 14:21

    Płacisz ubezpieczenie (między innymi przynajmniej) państwu. Jak się popsujesz, to państwo płacić Tobie. Zgadza się?

    To jest haczyk. Skoro tak, to lądujesz w tabelce albo pod „aktywa” albo pod „pasywa”. Państwo, jak każdy, nie lubi tracić. Więc zrobi co może, żeby mieć więcej aktyw a mniej pasywów. Jak?
    Dowali każdemu, kto mu popsuje jego aktywa. Oczywiście wydając tysiące przepisów.

    Ta-dam, cała sztuczka. Nie żebym narzekał, każdy system jest dobry jak już się dopasujesz.

    Enjoy ;]

  58. AlicjaInkwizycja 18.07.2013 17:28

    „Jak to jest, że nasze pokolenie przeżyło, mając tak ciężkie warunki do życia?” – kto przeżył ten przeżył, a biednie siostry karmione przez braci domestosem czy tam testujące wtapianie się w asfalt czy inne cegłówki – raczej już nie skomentują tej konstatacji;p. Wszak niż demograficzny nie wziął się znikąd;)

  59. Picker_Adam 18.07.2013 17:28

    Odnośnie „egzotycznych” pozwów to jakiś czas temu czytałem że pewna pani , a jakże z USA pozwała szalet o to że podczas próby ucieczki z kibelka ( szkoda drobniaka było zapłacić ) przez okno wybiła sobie zęby. Proces wygrała , odszkodowanie dostała a babcia klozetowa zawiesiła tabliczkę żeby przez okno nie spierniczać bo to niebezpieczne.

  60. Jakubina 18.07.2013 17:59

    Uwielbiam porady jak wychowywać dzieci od ludzi którzy nie mają dzieci.

  61. SzaryInternauta 18.07.2013 20:31

    Mam deja vu 🙂
    Te informacje to dmuchanie na zimne po prostu.

  62. Zaradna Mama 18.07.2013 21:29

    Żal dzieciaka, ale moją pierwszą myślą po tym wyroku było – gdzie ci rodzice mieli oczy? Czasem sama jeżdżę na zakupy z dwójką maluchów i szczęśliwie uniknęłam pomroczności jasnej, żeby pozwolić im dotykać butelki ze żrącymi środkami. Bez względu na to czy nakrętka była prawidłowo zabezpieczona czy nie, jakim cudem miał ją w rękach? Sama mu wskoczyła?
    Rodzic na zakupach ma mieć oczy dookoła głowy, szczególnie w alejce z chemią. Pal licho, jak dzieciak pożre bułkę lub strąci coś z wieszaka, ale ludzie, trzeba mieć odrobinę rozsądku…
    Żal dzieciaka i tyle.
    Kominek musisz mieć dziecko, córkę najlepiej. Mój syn musi gdzieś wyrwać fajną laskę 😉

  63. Król Jerzy 19.07.2013 09:38

    Skoro jesteś taki przystosowany i super a nie chcesz mieć dzieci (oby nigdy się nie narodziło), to Twoje super geny nie zostaną nikomu przekazane. Za to zostaną przekazane geny tych ‚idiotów’ którzy z reguły mają po 4 dzieci i się cieszą.

    Koniec naszej cywilizacji jest bliski!

  64. Gosia 22.07.2013 11:43

    Oduczają nas myślenia..przyszło z zachodu..a mnie szczególnie uderzyło parę lat temu gdy przechodziłam po pasach w IE..”look left, look right”..do dziś pamiętam swoje zdumienie stojąc przy krawężniku i zaczytana o mało pod auto nie wpadłam, hehe…
    teraz takie czasy że jak nie ma ostrzeżenia to od razu do sądu można pozwać…

  65. SzafaSkrajnej 22.07.2013 12:14

    a co do moich wspomnień…
    * to zabawy na dachach garaży – to była norma..oczywiście aby się tam dostać trzeba było wspinać się na drzewo..trzepak to była norma…
    * granie w piłkę na ulicy też (fakt że ruch wówczas niewielki)..
    * a ile razy szło się na szagę przez cudze działki…przez płoty..czasem kolczaste, hehe….albo na harende..też przez płoty plus ucieczka przed psami..
    * gra w „noża” w piaskownicy ! kto to pamięta… ostrze noża lyb scyzoryka opierało się po kolei na palcach i drugą reką się tak przekręcało aby wbił się w piasek…no lepiej nie potrafię tego wytłumaczyć , ehhe
    pzdr Gosia

  66. jasiek 22.07.2013 20:41

    była taka akcja ze skokiem ze stodoły z parasolem ogrodowym, nie przewidziałem że się złoży w drugą stronę …..

  67. Agata 24.07.2013 12:47

    będąc dzieckiem , urządzłam sobie spacernik po „bronie” ( takie urządzenei rolnicze do gleby) owa brona była :kolcami do góry złożona i stała gdzieś w sadzie, oczywiście straciłam równowagę i spadła, rozcinając plecy na długości ok 8 cm, i co i dostałam LANIE za to że tam chodziłam, szpital jaki szpital samo sie zrosło 🙂 a blizna do dziś mi przypomina o głupocie nie producenta, nie rodziców tylko MOJEJ 🙂

  68. Kozi 27.07.2013 16:52

    JKM od dawna to powtarza że jak 10 debili sie zabije przez własną głupote to dla społeczeństwa bedzie plus

  69. sante 29.07.2013 02:30

    Zawsze uchodziłam z życiem po niedorzecznych pomysłach żądnego przygód starszego braciszka ;). W tych niebezpiecznych „zabawach” zawsze mieliśmy granicę, której nie można było przekroczyć. Co jest trochę niemożliwe, bo zachowanie krzty rozsądku w takich zabawach nie brzmi wiarygodnie. Gdyby na miętowym Ludwiku było napisane, że nie nadaje się do spożycia, może ustrzegłoby to mojego brata(8letniego wówczas, ciekawski może by doczytał) przed niemiłym oczyszczaniem żołądka. Moi rodzice w życiu nie śmieliby obwiniać za to producenta(choć na dobrą sprawę nie ucierpiał szczególnie). Gdyby na środkach czystości było ostrzeżenie, by nie używać na ludzkim ciele, mój brat nie sprawdzałby na mnie, czy moje oczy są ze szkła (a to był płyn do okien). No i gdyby na szklanych naczyniach było to ostrzeżenie, z jakiej wysokości szkło pęka, mój brat by tego nie sprawdzał. Oczywiście te „ostrzeżenia” traktuję z przymrużeniem oka. Zabrzmi masochistycznie, ale wspominam to z wielkim uśmiechem na twarzy ;). Może jestem niezniszczalna.

  70. luminaire 29.07.2013 11:34

    Razem z kuzynką bawiłyśmy się w piwnicy gdzie stała magiel ogromna i miała cudnie wielką korbkę zabawa trwała dopóki nie spadł jeden z wałków niestety na moją stopę 🙂 Wpychałam sobie babcine korale do nosa, na koloniach żarłyśmy skórki ziemniaków, z drzew spadałam milion razy – szczególnie pamiętam upadek z kasztana bo zabrakło mi tchu koledzy stali i się śmiali nikt nie wzywał pogotowia 🙂
    Kiedy zalało przejście podziemne brodziliśmy w wodzie po kolana dopóki kolega nie nadepnął na szkoło ,wyprawiałam się z koleżanką w wieku lat 10 do centrum miasta po żołędzie,bawiłam się z bezpańskimi psami i zakładałam się kto zliże z ziemi visolvit albo zje dżdżownicę.
    Nie wiem czy tez tak mieliście ale jeśli zarysowałam kolano albo obdrapałam twarz jeżdżąc na rolkach mama nie dawała mi buziaczka tylko psioczyła że jestem niezdarna. Bałam się jej gniewu ale najbardziej jodyny 🙂 żyję, mam się świetnie i z żalem patrzę na chrześnicę obwarowaną zakazami i żyjącą w świecie fejsbuka…

  71. Vagdavercustis 30.07.2013 14:48

    Cudownie mądre słowa. Jeśli będę miała dzieci, postaram się nie wychować sobie małych debili, tylko inteligentnych ludzi, wiedzących, że Kret jest be, a kawą można się poparzyć.

    • KAROLINA 25.08.2013 12:58

      Życzę powodzenia w tłumaczeniu 2-letniemu dziecku , że Kret jest ” be”, a te kolorowe tableteczki babci na nadciśnienie to nie cukierki. Co za kretyński wpis, a potem płacz i pretensje na Pediatrycznej Izbie Przyjęć, bo mądry Polak po szkodzie. Wszystkie leki, środki chemiczne powinny być zabezpieczone i niedostępne dla małych dzieci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Connect with Facebook

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>