W sumie to chciałbym poznać osobę, której podoba się zakaz pracy w niedzielę
To jeden z tych pomysłów, które powracają w sezonie ogórkowym, a zarazem jeden z niewielu, który podoba się chyba tylko politykom. Bo ja nie znam osoby, która pragnęłaby nie móc w niedzielę robić zakupów.
Dziś przeczytałem wypowiedź zwolenniczki takiego zakazu:
“ Osobę, która jest przeciwko zamykaniu wielkich sklepów w niedzielę, zaprosiłabym na długi niedzielny spacer albo na grilla i powiedziałabym: „Fajnie, nie? To wyobraź sobie, że tysiące żon i matek siedzi teraz na kasach w Tesco, Lidlu czy innej Biedronce ”
Prawie mnie to ruszyło. Uroniłem łzę, wytarłem, walnąłem z baranka w ścianę i jednak nie rozumiem tej filozofii. Z tego co wiem, żyje w Polsce wiele osób, które marzą o jakiejkolwiek pracy, nawet w Biedronce. I to nie pracownik robi łaskę, że pracuje, ale pracodawca.
Z tego co wiem, ludzie, którzy pracują w Tesco, to nie są osoby, które mają tytuł profesora, Nobla w kieszeni i Oskara na półce w kiblu. To ludzie, którzy żyli i żyją w świecie, w którym praca w niedzielę jest czymś normalnym. I zgodzili się na takie życie.
Nie bardzo tez wiem, dlaczego 40 milionów Polaków miałoby robić dobrze kilku tysiącom kasjerek. Może innym zawodom tez zróbmy dobrze i zwolnijmy z pracy w niedzielę lekarzy, policjantów i złodziei?
I na koniec – jeśli ktoś zaprosi mnie kiedyś na swoją prywatną wyspę gdzieś w tropikach, to mam mu powiedzieć „stary, wyobraź sobie, że większość ludzi takiego życia nie ma”.
Ciekawe, czy poruszę jego sumienie.
Dziś dzień wolny od pracy. borze Ciało. Przechodzę rano obok kilkunastu ludzi, ustawiających ołtarzyk na procesję.
– Kurwa, Mieciu, wyżej tę firankę… syf, kurwa, chodniki brudne, Ankaaa!… kwiaty dajcie, kto ma kwiaty… ja pierdolę, weźcie je z samochodu, bo zwiędną…
Kiedy wracałem tamtędy 30 minut później ołtarzyk był gotowy. Jakiś pan polewał szlauchem chodnik. Na ostatnią chwilę, bo procesja zaraz przejdzie. Sympatyczny koleś, uprzejmie zwrócił mi uwagę „nie choźźź tędyk, bo się wodą ułpierdolisz!”.
Lubię święta kościelne.
Dobrze, że ja borze ciało spędziłam za kasą w sklepie, przynajmniej mnie ominęły ołtarzyki. 😀
Boże Ciało, a nie borze ciało.
wyjdź
Lol. Może to katolik i nie podoba mu się ironiczny „slang”? Jak dzieci.
A się zastanawiałem chwilę temu, czy publikowanie o takiej porze jest dobre od strony logistycznej. Widać aż takim błędem puszczenie notatki nie było. Dzięki.
W święta nie rzuca się notek. Dałem to, bo miałem chwilowe natchnienie.
Natchneło cię zdarzenie że pewnie byłeś w sklepie i widząć te zapracowane kasierki , potraktowałeś że trzeba coś z tym zrobić aby i one miały swoje prawa .
Chcesz poznać kogoś, komu podoba się zakaz pracy w niedzielę? To poznajmy się i zadanie będzie wykonane. Pracujący na kasach w supermarketach „zgodzili się na takie życie”, bo musieli. Alternatywy po prostu brak. Jeśli mają do wyboru taką pracę, albo żadną, to wybór jest chyba prosty, prawda?
Od prawie dwóch lat mieszkam w Niemczech. I przyznam szczerze, ze na początku irytowało mnie, że nie mogę zrobić zakupów w niedzielę, bo wszystko jest pozamykane. Bardzo szybko jednak człowiek wyrabia sobie nawyk robienia zakupów „na zapas”. I problem znika.
Nieważne na co przeznaczy się zyskany w ten sposób czas. Ale ważne, że się go ma. I kasjerki go mają. Co w tym złego?
Wyobraź sobie, że znam paru prawników, lekarzy, nauczycieli, a nawet właścicieli firm.
Uwierz mi na słowo – alternatywa jest. Trzeba tylko odpowiednio wcześniej o to zadbać.
Jasne, w pełni się zgadzam. Ale przecież nie zawsze udaje się człowiekowi osiągnąć to, co by chciał. Poza tym, tu nie chodzi o to, by oni ponosili konsekwencje swych nieudanych wyborów życiowych. Tu chodzi o to, że wprowadzenie nowego prawa będzie dla wielu utratą pewnej wygody. Wygody bez której można bardzo komfortowo żyć (o czym pisałem wcześniej).
Choć z drugiej strony, właśnie naszła mnie taka refleksja – przecież oni nie pracują cały tydzień. Też mają wolne dni. A że nie bywa to niedziela? Cóż… Za to mają wolne w tygodniu, co pozwala im w komfortowy sposób pozałatwiać sprawy „na mieście”. I zakupy mogą robić w komfortowych warunkach.
O, dokładnie. Praca w niedzielę nie oznacza koniecznie pracy 7 dni w tygodniu. Zawsze jest alternatywa, mamy już dość praw regulujących godziny pracy. W dodatku często w weekend zarabia się ekstra (np. 50% wyższa stawka). Nawet ci w najsłabszej sytuacji jakoś sobie radę dadzą. W najgorszym wypadku raz na jakiś czas zamienią się z kolegą albo wezmą urlop, jeżeli będą chcieli coś akurat w niedzielę zrobić.
Ewentualnie Ci, którzy mają umowy zlecenie. Dorabiałem w kawiarni i zawsze brałem świąteczne dni, bo przychodziło więcej ludzi i było z tego więcej kasy 🙂
10 pracowników dziennie x 7 dni = 70 wolna niedziela 10 na bruk. Zróbmy im dobrze.
Ok,Kominku. Chciałabym tylko się dowiedzieć,jak sobie wyobrażasz świat złożony TYLKO z prawników,lekarzy,architektów,nauczycieli,właścicieli firm,naukowców i innych,wykształconych i ze wszech miar godnych powszechnego szacunku osób. Kto by im do cholery śmieci wywiózł i dupsko na starość na oddziale geriatrycznym wytarł ???
Roboty stworzone w pełni zautomatyzowanej fabryce. Którą, uprzedze Twoje kontrargumenty, zbudują roboty z długiej linii robotów wywodzących się od jednego prostego robota z algorytmem rozbudowywania samego się i tworzenia swoich kopii. Meteriały i paliwa wydobędą roboty górnicze i przerobią w zautomatyzowanych przetwórniach. Nad całym procesem będą czuwać ludzie z doktoratami w dziedzinach, których nazw zwykły robotnik nawet nie wymówi. Proszę. Klasa robotnicza zautomatyzowana.
Lekarze też pracują w niedzielę, na dyżurach w szpitalach, w całodobówkach i SORach. I jakoś nie protestują, że obywatele chorują w weekendy?
Nie wiem do końca jak jest w Polsce, ale w Anglii za dyżury w weekendy płaci się dwa razy większą stawkę i pielęgniarki, które chcą mieć więcej pieniędzy w portfelu zapisują się specjalnie na te dyżury w każdy weekend. Jak się chce lepiej żyć to trzeba w to zainwestować czas.
tak, marzę o tym, by na starość opiekował się mną robot. Na pewno może opracować program na empatię i symulację kontaktów międzyludzkim. Zgadzam się z mimblą, że są zawody, w których także w niedzielę potrzebni są właśnie LUDZIE.
Mimbla, calkowicie Cię popieram.A poza tym jest różnica miedzy pracą lekarza ,a kasjerki.Lekarz musi być w pracy, by w razie czego ratować życie czy zdrowie, a bez zakupów się obejdziesz. I co z tego,że taka kasjerka ma dzień wolny w tygodniu.Dzieci w szkole, mąż w pracy i co z takiego dnia ?
„I co z tego,że taka kasjerka ma dzień wolny w tygodniu.Dzieci w szkole, mąż w pracy i co z takiego dnia ?”
Zakupy sobie zrobi bo w niedziele nie może.
Ot choćby pierwsze z brzegu – ci zapieprzający od poniedziałku do soboty kiedyś zakupy robić muszą.
Nikt nie zapieprza od poniedziałku do soboty od 6 rano do 22. A w takich godzinach są otwarte sklepy. Jak skończysz robotę o 16 to zajedź po drodze po zakupy i daj tym pracownikom w niedzielę spędzić czas z rodziną. Sama pracuję w takim sklepie bo nie mam innego wyjścia, wkoło magistrów jak psów, zaciskam zęby, nie mam innego wyjścia. A jak mam wolne w środku tygodnia to nawet dzieci nie widzę bo szkoła i inne zajęcia. Widać na zachodzie potrafią obyć się bez niedzielnych zakupów, tylko nie pazerne polaczki.
Problem jest taki, że wielu młodych ludzi studiuje dziennie i pracuje jednocześnie. Oczywiście pracuje w weekend bo inaczej nie ma możliwości. Zamknięcie sklepów w niedziele spowoduje, że wielu z nich albo straci prace albo będzie zarabiało 1/2 tego co miało wcześniej. Niestety dla wielu to może być za mało, że móc studiować. I co wtedy?
Praca chałupnicza, adresowanie kopert albo składanie długopisów. Można by tez ulotki roznosić. Oczywiście żartuję, ale myślę, że po prostu znaleźliby coś innego. Potrzeba matką wynalazków.
Ja też studiowałam dziennie i pracowałam, nawet był taki moment, że w dwóch miejscach jednocześnie. Niedziele miałam wolne, uwierz mi, da się.
A naprawdę uważam, że nie byłoby największym światowym kataklizmem zamknięcie marketów w niedzielę. Niektóre już podjęły taką decyzję bez odgórnego nakazu i jakoś ludzie sobie z tym radzą.
Należałoby mieć oczy nieco szerzej otwarte niż tylko na własne potrzeby…
a po studiach dostaną pracę, w hipermarkecie na kasie w niedzielę
Te wolne od ucisku kasjerski mają też min. 200 zł. (jeśli zarabiają minimalną) miesięcznie mniej pieniędzy… więc nie jestem pewien czy wszystkie są uradowane…
Pamiętaj o studentach, dla których praca w weekendy, w galeriach handlowych, to jedyna możliwość utrzymania się w droższych miastach – wszystko ma dwie strony medalu, lecz nie widzę dlaczego na siłę ma być odbierana komuś możliwość.
Poza tym nie jesteśmy krajem europejskim, którego stać na 4 kolejne dni wolne od pracy w niedzielę.
Bzdura! 🙂 co z tego, że na zapas i że niby pracownicy nie mają alternatywy. Pomyśl chłopie o studentach dziennych, bo oni mają możliwość pracy TYLKO w sobotę i niedzielę i ja akurat jestem mega zadowolony z możliwości pracy w niedzielę, bo gdyby nie to, to pozostawała by mi możliwość pracy w sobotę… ile bym dostał za 4 dni pracy w miesiącu? Pogratulować takich głupich pomysłów. Zresztą kto wymyślił, że wolna ma być niedziela? Ja mam wolny wtorek i czwartek, wtedy jadę na grilla czy na spacer – nawet całkiem lepsze rozwiązanie, bo nie ma nad wodą czy innych miejscach tłumów.
ty osle jak masz w tygodniu wolne i ze se pojdziesz na grila czy gdzies to sie ciesz a kasjerki jak robia od ln do ndz od raz dadza wolne w tygodniu i co z tego ma? nic bo chodzi i zalatwia sprawy a gdzie dzieci nie ma czasu ani dla dzieci ani dla meza ani dla siebie bo robi po 10-12 godzin i wiecej i co fajnie nie? i dobrze ze robia w niedziele wolne dawniej bylo tak i jakos nie przezzkadzalo normalnie zylo sie i tak powinno byc
Nie ma pracy w której robisz 10 godzin przez 31 dni, albo jesteś trollem, albo skończonym idiotą. Każdy ma wolne, pracownicy marketu też, pracujesz normalnie 16-20dni w miesiącu, a pozostałe masz wolne. A czy wolna ma być niedziela czy np wtorek – uwierz mi, w tym kraju jest tylu ateistów, że większości ludzi pasuje praca w niedzielę.
Nie wiem dlaczego, ale część głupich ludzi nadal myśli, że w Biedronce się leje do pampersa i zarabia 800 na miesiąc pracując po 12h dziennie z jednym dniem wolnym na miesiąc. Żryj papkę z TVNu dalej, a ja znam realia i masę ludzi zadowolonych z pracy w markecie, bo zarabiają powyżej 1,5k.
Każdy pracujący na pełnym etacie ma do wyrobienia określoną ilość godzin, tak? Więc jeżeli idzie do pracy w niedzielę, to będzie miał wolne w inny dzień. Nie przepada mu on bo poszedł do pracy w „dzień święty”, który większość spędziłaby przed TV. Zresztą tak jak ktoś już zauważył, co z ludźmi którzy nie mogą pracować w inne dni, bo np. studiują a chcą coś dorobić?
Może zamknijmy tez na weekend policję, straż pożarną, pogotowia, wszystkie bary, restauracje, kina… Bo przecież tam też pracują osoby takie same jak w marketach. Albo co się będziemy szczypać. Niech ustanowią, że można pracować tylko 3 dni w tygodniu po 4h, A sklepy czynne od 10-18 🙂
Owszem, służby pracują w weekendy ale mają za to specjalny dodatek i nie robią tego za darmo a na pewno już nie za 1600 zł brutto. Znam natomiast kilka pracowników różnego kalibru sklepów, sklepików, marketów gdzie za pracę w niedzielę nie dostają niczego ekstra do najniższej krajowej.
Przeszkadza im, że muszą pracować w niedziele? Trzeba było ruszyć zad za młodu i się czegoś nauczyć pożytecznego.
Nie zapominajmy o studentach którzy dzieki pracy w sobote i w niedziele sa w stanie utrzymac sie na studiach dziennych!
Dziwi mnie to podejście, przecież jak się zatrudniali to wiedzieli w co się pakują. Nagle zaczęło im to przeszkadzać? Niech się zwolnią i zatrudnią w innej branży. Podobno blogerzy w niedziele nie muszą pracować.
Muszą, muszą. Soboty są do dupy, ale niedziele żrą.
a ja bym chciała, żeby w polsce możnabyło pracować od poniedziałku do niedzieli i nei chodzi tylko o sklepy ale też panstwowe insthytucje, urzedy, poczty itp. i ja bym miala wiecej pracy i pieniedzy a tak nie mam kiedy pracować. nie byloby takiego bezrobocia i ludzie przestaliby pracowac tak, ze wszystko odkladaja na poniedzialek… sama tgak robilam jak dzwonil klient i mialam naprawic mu internet to mowilam zeby zadzwonil w poniedzialek. w poniedzialek bralam sobie wolne;p
Katolicy jak się patrzy! I nie bluźnią… Wzór, no wzór, aż się wzruszyłam ich postawą.
Najlepszy jest ten ich pełnomocnik, niejaki Krzysztof S. Najpierw chce zamknięcia sklepów w niedzielę, a za chwilę mówi że dzięki temu rodziny będą mogły w ten dzień iść do kina lub restauracji. No motyla noga, a w kinie lub restauracji to już się nie pracuje? Hipokryzja pełną gębą.
Na dodatek tak naprawdę te kasjerki są bardzo zadowolone bo w niedzielę płaci im się lepiej niż w zwykły dzień, więc o czym my tu mówimy. Jak zwykle ktoś „bardzo mądry” wymyślił coś „odkrywczego”, bo mu się pewnie nudziło, jak gosposia robiła mu zakupy w dzień powszedni.serdecznie pozdrawiam.
Nie wiem, kto Wam naopowiadał, że za pracę w niedzielę jest wyższa stawka… Stawka jest identyczna, a dzieje się tak przy pracach zmianowych 7 dni w tygodniu. Stawka jest identyczna przez cały tydzień, poza nockami.
Ja tam za zamykaniem w niedziele nie jestem, ale od zwolennika usłyszałam, że skoro markety są otwarte w niedziele to i urzędy powinny być otwarte, pociągi i komunikacja miejska powinna mieć normalny rozkład itd, w sumie nie sposób się nie zgodzić..
Wydaje mi się, że pociągi mają taki sam rozkład. Przynajmniej na południu Polski 😉
Mateju
Np. w Warszawie szybkie koleje miejskie mają inny rozkład w weekendy
oraz niektóre linie km nie kursują w weekendy i święta lub kursują rzadziej,
ale nie na tyle rzadko żeby stwarzało to jakieś problemy z przemieszczaniem się.
Ale wydaje że pociągi dalekobieżne nie zmieniają rozkładu wręcz na długie weekendy, święta i inne okazje jest więcej połączeń i dodatkowe linie oraz promocje
Markety też w niedzielę mają inny rozkład, przynajmniej niektóre. Mój osiedlowy Lewiatan się na ogół zamyka zanim zdążę wstać.
Ale czy odbierając kasjerkom możliwość pracy w niedzielę, nie odbieramy im też możliwych zarobków?
I pracę weekendową dla studentów odbieramy…
I irytuje mnie fakt, że musiałam kupić chleb w kefirku, bo się za późno ocknęłam, że dziś święto i piekarnie świeciły pustkami.
Zrób tak: wejdź do takiego ŚrednioDużegoSklepuTypuSpołem i zapytaj pracujące tam panie Krysie i Kasie, czy chciałyby mieć niedziele wolne. Wiele z nich odpowie Ci, że tak, bo odpoczną, bo niedziela z rodziną, bo tak. To potem zapytaj je, którą z nich chciałyby zwolnić, bo skoro sklep ma być czynny mniej godzin z miesiącu to ma za dużo personelu.
Czyli dziś śmiejemy się z tych, którzy ustawiają sobie „jakieś tam śmieszne” ołtarzyki?
Nie da się ukryć, że w Polsce głównym powodem chęci zakazania pracy w niedziele są właśnie powody religijne i nikomu nie chodzi o ulżenie kasjerkom, ale o to, żeby „uderzyć w konsumpcyjny styl życia”. Posłuchajcie co o tym mówią posłowie, cytuję Sawickiego „Taki dzień jest potrzebny, by pobyć z rodziną, a nie hasać za dobrami życia codziennego. Gdyby sklepy były zamknięte w niedzielę, byłby czas dla rodziny i może także w polityce moralność byłaby lepsza”
A ja sądziłam, że chodzi o wspieranie małych przedsiębiorców… 🙂
A tak serio, pracuję w galerii handlowej. Tak się ułożyło, innej pracy nie udało mi się znaleźć, a o pracę w CH najprościej. Jestem zwolenniczką wolnych niedziel, bo pomimo, że mam 25 lat ciągle pamiętam czasy, kiedy niedziele były wolne, a w sobotę sklepy zamykano o 14.
Argument o utracie pracy do mnie nie przemawia, zarówno studentów, jak i tym, którym w życiu się nie powiodło, czy je zaniedbali i muszą pracować na kasach, wykładając towar. Jak wspomniałam, za niedzielę nie ma wyższych stawek, nie wiem skąd to wytrzasnęliście 🙂
A już tłumaczę dlaczego do mnie nie przemawia. Mieszkam w dużym mieście, gdzie powstaje hipermarket, ze hipermarketem, galeria handlowa, za kolejną. Problemem często nie jest znalezienie pracy, a znalezienie DOBREJ pracy, która nie będzie pracą w markecie, czy sieciówce. Za którą można się utrzymać.
A co do studentów, Ci pracują głównie w sieciówkach, gdzie rotacja pracowników jest ogromna (sklep z odzieżą sportową naprzeciwko mojej księgarni – koleżanka zatrudniona w styczniu – w kwietniu była pracownikiem z najdłuższym stażem pracy, a poza kierownikiem jedyną osobą zatrudnioną osobą na pełen etat, reszta na 0,5, 0,2 etatu). Studenci, którzy ze względu na status studenta są dla pracodawców wymarzonymi pracownikami 🙂 Co do studiujących dziennie studentów, którzy mają pretensje, ze niby jak oni mają się utrzymać na studiach. Rozumiem, że rodziców nie każdego studenta stać na opłacenie akademika wyłożenie pieniędzy na życie. Od tego są stypendia na uczelniach, które przynajmniej pozwalają na opłacenie akademika. Też podczas studiów pracowałam, na 0,5 – 0,7 etatu (w zależności od ilości zajęć). Praca, którą oferują centra handlowe jest elastyczna, dopasowuje się swój grafik do zajęć. Nie ma z tym większego problemu. Z pracą w tygodniu popołudniami również. Akurat ja najczęściej pracowałam w tygodniu, zostawiając sobie przynajmniej jeden dzień weekendowy w tygodniu na nazwijmy to „życie towarzyskie” 🙂
Natomiast dla tych, co pracują również w soboty i chcą móc wydawać pieniądze kiedy tylko przyjdzie im taka ochota- przez 6 dni w tygodniu centra handlowe są otwarte do ok. 21 🙂 Wydaje mi się, że jest czas na to by zaspokoić swój konsumpcjonizm.
Moi drodzy, Wy kończycie pracę ok godziny 16. Pracownicy galerii handlowych kończą ją o średnio 21:30. O 22 wchodzą do domu. Wolna niedziela by im się przydała! Bez większej szkody dla Was, a jeśli sami chcą (chcemy!) wolnych niedziel, to czemu nie?
Póki co nie posiadam dzieci, daję radę, chociaż widzę, że moje życie rodzinne (rodzice, teściowie, narzeczony) czasem na tym cierpi. Oni spotykają się w duzym gronie, a ja jestem wieczną nieobecną. Oczywiście jest to mój problem, nikogo innego i zdaję sobie z tego sprawę 🙂 , jednak nie wyobrażam sobie spędzania całego weekendu bez czasu spędzonego z dzieckiem (kiedy już będę je mieć). Lepszej pracy szukam i mam nadzieję, ze w końcu mi się uda, a kiedy uda, dalej będę za wolnymi niedzielami. Przerażają mnie ludzie, którzy urządzają rodzinne spędy w CH. Gdzie atmosfera jest nerwowa, dzieci, znudzone płaczą, chcą żeby wszystko im kupić, rodzice się denerwują. Jest jeszcze druga opcja – zostawiają dzieci w bawialni. Pal licho z Kościołem, ale zastanówmy się, czy rzeczywiście spacer w parku, pójście na lody, gril nie są lepszą opcją dla rodziny i czy zaniedbywanie rodziny, rzeczywiście jest tak mało istotne w porównaniu z możliwością uzupełnienia garderoby, czy kupnem nowego tv?
Apogeum mojego przerażenia pojawiło się w Wigilię i na kilka dni przed. Sklepy otwarte do 22 od kilku dni,a w Wigilię o 10 rano tłumy w marketach i w poszukiwaniu prezentów. Kurczę, ja pamiętam, kiedy w Wigilię można było maksymalnie do 14:00 skoczyć do warzywniaka na osiedlu. Nikt nie wychodził z domu, szykowaliśmy się do świąt,ostatnie porządki doprawialiśmy jedzenie, ubieraliśmy choinkę, a o prezentach myślało się dużo, dużo wcześniej 🙂 Zwolnijmy, zakupy nie są aż tak istotne!
Nie każdy pracuje w galerii handlowej.
Niektórzy mają wolny zawód i są sobie sterem – żeglarzem – okrętem.
Jak nie ma zleceń – można sobie łazić w galerii handlowej do upadłego i konsumować.
A jak się ma zlecenie, pracuje się od 7 do 23 dzień w dzień. Oprócz niedziel, bo wtedy zleceniodawcy mają wolne i nie da rady z nimi konsultować pracy. Wtedy można zaspokoić swój wybujały konsumpcjonizm, pojechać do marketu i kupić jedzenie na następny tydzień. Ba, zabrać jeszcze Babcię i jej zakupić jedzenie na tydzień. Dlatego nie da się zrobić zakupów w dzień pracujący w 24-godzinnym Tesco, bo Babcia ma 86 lat i chodzi spać o 20. A czasem jeść musi i do marketów lubi jeździć. Zostaje zatem niedziela.
A jak się ma dzikiego farta i wpadnie 5-6 zleceń, to nawet przy bardzo rozsądnych terminach żyje się tak jak opisałam przez prawie rok. Wybujały konsumpcjonizm ogranicza się do serków, mineralnej, kabanosów, krakowskiej suchej, owoców i warzyw …. Sezonowe owoce kupuje Babcia na bazarku i podrzuca (ma blisko), ale zakupów tygodniowych nie będzie sama dźwigać z marketu. W wybujałym konsumpcjoniźmie nie ma miejsca na nowe bluzki, buty czy perfumy. Jak się ma farta i zlecenia, chodzi się w tych ciuchach, które są, pilnując tylko, żeby podczas telekonferencji ze zleceniodawcą bluzeczka była schludna. Nie ma się do tego głowy, ochoty, czasu. W niedzielę, po zakupach i obiedzie z Babcią, zakłada się stere dresy i idzie na spacer albo pobiegać.
A jak się będzie miało potwornie dzikiego farta i złapie się stałe paroletnie zlecenie, to się zatrudni pracowników i będzie się miało czas na spokojne zakupy w środku tygodnia, Ale to jeszcze nie ten etap, na razie pracuje się ‚na nazwisko’.
Więc nie oceniaj mnie pochopnie, jak z naładowanym po brzegi koszem z jedzeniem i siwiwłosą panią u boku będę wyjeżdżała pełnym jedzenia wózkiem z marketu w twojej galerii handlowej. Lepiej pomyśl sama, czy ty nie mogłabyś coś pokombinować i zmienić w swoim życiu – niekoniecznie te wolne niedziele.
Tak, zróbmy wolne niedziele od handlu- pomysł genialny…
Osoby pracujące w niedzielę mają zwylke wolny dzień w czasie tygodnia, gdy mogą wszystko pozałatwiać- w urzędach i nie tylko. Większość Polaków pracuje, wtedy, gdy pracownicy marketów mają wolne- więc chociażby w ramach rewanżu, niech mniejszość z marketów pozwoli zrobić zakupy, gdy reszta może chociaż tyle załatwić.
Pewnie, taka kasjerka co tydzień idzie do urzędu pozałatwiać swoje sprawy, przecież ma wolne w tygodniu a coś trzeba robić jak dzieci w szkole a mąż w pracy, w sumie to mąż też mógłby rzucić tą swoją pracę i zatrudnić się w tym samym sklepie na kasę, a co…… a i jeszcze dzieci niech zostaną w domu, przecież można nauczać swoje dzieci w domu. Pomyśl wpierw nim coś napiszesz.
Nie rozumeim o co kaman? Dlaczego neidziela ma byc wolna? Dlaczego akurat niedziela? Przeciez taka pani kasjerka ma i tak 2 dni wolnego a nie pracuje 7 dni w tyg, prawda? Wiec czemu uprzykrzac zycie milionom Polakow? Sklepy i tak sa zamykane wczesniej, niech tak zostanie.
A ja bym chciała tego zakazu. Z jednego tylko powodu: będę prawnikiem. Widzę, jak mój ojciec wychowuje klientów, którzy NOTORYCZNIE dzwonią/próbują się umówić na spotkanie wieczorami albo w weekendy. Również w niedziele. Jedyne dni wolne – to właśnie święta, dni ustawowo wolne od pracy. Niestety, w tzw. wolnych zawodach zbyt często pracuje się z debilami (którzy płacą, więc nie ma, że boli), a niedziela wolna ustawowo to chyba jedyny sposób, żeby faktycznie nie trzeba było się od idiotów opędzać. Wyłączenie telefonu nic nie da – no bo przecież może dzwonić ktoś z rodziny, choćby ja, jak dzisiaj, ‚tataaaaaaaaaaaaa, dętka poszła, umrę zaraz, ratunkuuu!’.
Ale to jedyny względnie logiczny argument za wolną niedzielą.
Co do zasady obowiązuje wolność umów i jeżeli ktokolwiek godzi się, by pracować w niedzielę, to nie rozumiem, czemu nie miałby mieć tej możliwości, zwłaszcza, że praca weekendowa to może być jedyna szansa na życie zawodowe np. matki małych dzieciaków, przy których nie ma opcji zorganizować sobie pracy z miliardem przerw na odebranie dzieci z przedszkola i szkoły-> starsze do szkoły muzycznej, młodsze do koleżanki -> ze szkoły muzycznej, od koleżanki -> do babci -> do domu -> kolacja -> lekcje dzieci, spakować, uprasować.
Dalej. Zakupy. Naprawdę, nie musimy robić z ludzi idiotów. Jeśli nie chcą robić zakupów w niedzielę, to tego najzwyczajniej w świecie robić nie będą. Już nie robią. Ja sama co do zasady spędzam całe niedziele w piżamie, z książką/filmem/czymkolwiek i nigdzie się nie wybieram, bo i po co. Nie dorabiam do tego żadnej ideologii, nie ma to żadnego związku z kościołem. Ale jeśli potrzebuję czegoś here&now, na przykład: skończyła się kawa, zapomniałam kupić pończoch, a jutro egzamin – sukienka obowiązkowo, czy nastąpi jakikolwiek wypadek, to nie wyobrażam sobie nie móc iść na zakupy BO NIE.
Kultura. Kina działają, bo pracują w nich ludzie. Muzea działają, bo pracują w nich ludzie. Kawiarnie, wypożyczalnie rowerów, teatry, księgarnie. Niedziela ma być dniem odpoczynku? To czemu chcecie nam zabronić odpoczywać tak, jak odpoczywać chcemy?
Na ekonomii się nie znam, nie jestem w stanie przedstawić liczb, zależności, ale nie wierzę, żeby firmy pracujące siedem dni w tygodniu wyszły na plus. To, że zwolnią kilku pracowników nie zrekompensuje im ich pracy. A i tak przecież kodeks pracy reguluje wymiar pracy (przy pracy w niedziele dodatkowy konieczność dnia wolnego dla pracownika w przeciągu najbliższych sześciu dni) i warunki pracy w niedziele i święta. Dużo więcej wymyślić się nie da.
Niedziela wolna ustawowo jest społecznie szkodliwa. Tyle.
Moja ciotka z wujasem co niedzielę turystycznie jeżdżą zwiedzać sklepy – bo wolne od pracy i po prostu lubią kupować masę niepotrzebnych rzeczy (moja ciotka to kolekcjonerka wszelakiego gówna z przecen.)
Kiedyś jak 7 dnia tygodnia właśnie odwiedziłam moją kuzynkę (sporo młodszą) to powiedziała mi, że chciałaby żeby sklepy były pozamykane w niedziele bo może wtedy rodzice zabrali by ją na spacer, lody, cokolwiek a nie jeździliby zwiedzać sklepy.
Mi osobiście to powiewa czy są zamknięte te sklepy czy nie. Pracować tam mam nadzieję nigdy nie będę musiała, a i jeden dzień bez zakupów przetrwam.
Drogi Kominku, a czy na przykład studenci, którzy bardzo często pracują w roli sprzedawców też są przez Ciebie zaliczani do grupy ludzi, którzy żyli i żyją w świecie, gdzie praca w niedziele jest czymś normalnym i powinni się do tego przyzwyczajać i akceptować?
Studenci dzienni to straszne lenie które nie wyobrażają sobie harówki po to by coś osiągnąć.
Nawet ty to teraz niejako mówisz.
oj, ktoś chyba maturę za słabo napisał i teraz musi na czesne zaiwaniać.
odniosłem wrażenie, że to się podoba głównie starszym ludziom, którzy nie mają nic wspólnego z siedzeniem na kasie
To ja chcę mieć wolny poniedziałek, bo w tygodniu pracuję, weekend wolny, sklep zamknięty.
‚To wyobraź sobie, że tysiące żon i matek siedzi teraz na kasach w Tesco, Lidlu czy innej Biedronce’ < a panien bezdzietnych to już nikomu nie żal ;[
(czy te matki i żony pracują 7 w tygodniu, czy normalnie 5 albo 6 i po prostu im z grafiku wypadło w niedzielę?)
Nie chcesz siedzieć na kasie, to podnoś kwalifikacje. Zgadzam się tutaj z powszechnie objechanym posłem Godsonem. I mam nadzieję, że nikomu się w następnej kolejności nie zrobi żal np. pracowników transportu publicznego.
Umarł buk, zamknijmy wszystkie sklepy. W święta państwowe nikt nie zamyka kościołów.
A co z handlem w niedzielę w ecommerce – nikt nie płacze nad losem pozostawionych przed netem sprzedawców? A co z obsługą kin, gdy zamkną sklepy – też sprzedają, ale nie bułki, a bilety. Jeden z komentatorów pod moim sprzeciwem zasugerował, że będziemy odwiedzać muzea i galerie, jak Niemcy po zakazie handlu – rozumiem, że też samoobsługowe 😉
Super jest mieć wolny wtorek albo czwartek .. najlepiej jak tak własnie grafik wygląda, że pracujesz poniedziałek, dzień wolnego , środa, dzień wolnego, piątek, sobota i niedziela w pracy. Fajne jest w tym szczególnie to, że nie możesz w te dni nic zwyczajnie zrobić , znajomi w pracy .. wolne w kratkę , impreza odpada , wyjazd odpada .. a ile masz spraw do załatwienia na mieście w tygodniu ? ?
Z autopsji wiem , że więcej za pracująca niedzielę Ci nikt nie zapłaci .. mało tego pracując w handlu pracujących niedziel masz trzy , czyli w miesiącu jeden wolny weekend, pewnie więcej nie potrzeba , bo rekompensuje to wolny w/w wtorek i czwartek .. W przypadku , gdy uczysz się zaocznie też masz problem , zjazdy w miesiącu są średnio dwa a Ty masz jeden wolny weekend .. hmm.
Praca w niedzielę jest zwyczajnie nie smaczna i chcą tego na ogól te osoby , które w ten dzień siedzą w domu a z braku perspektyw chodzą po sklepach.
Osobiście nie chcę w niedzielę ani chodzić do banków , ani innych instytucji.. jak sobie dobrze zorganizujesz czas załatwisz to w tygodniu po pracy .. zakupy też , tylko nieudolni musza na zakupy mieć całą niedzielę !
Ale problem wolnej niedzieli to problem nie tylko kasjerek, policjantów czy ludzi wykonujących dowolny zawód (i w związku z tym pracujących właśnie w niedzielę).
Pracująca kasjerka to tylko efekt uboczny tego, że w wolny dzień nie przychodzi ludziom do głowy lepsze zajęcie niż szlajanie się po sklepach. Dla mnie kwintesencją wolnych niedziel jest fakt, że jeden dzień w tygodniu można spędzić inaczej niż pozostałe sześć. Kasjerka za pewne ma jakiś wolny dzień – jeśli nie niedzielę, to środę. Ale co z tego, skoro w środę może sobie najwyżej nadrobić obowiązki. Jej dzieci/ znajomi mają wolne w weekend.
A jeśli chodzi o zakupy – zwłaszcza te jedzeniowe to raczej obowiązek (choć niektóre zakupy to też przyjemność). Nie rozumiem dlaczego ludzie nie chcą skorzystać z niedzielnego zwolnienia z obowiązków, tylko koniecznie traktują to jak czas do nadrabiania – zwłaszcza w sklepach. Nie wierzę, żeby coś się komuś stało, przez to, że jednego dnia w tygodniu nie pójdzie do sklepu. Można zamiast tego robić tyle fajnych rzeczy.
Jestem pracodawca. Musze zatrudnic tylu pracownikow, aby wypelnic dwie zmiany, 7 dni w tygodniu. Nagle odpada mi do zapelnienia niedziela. Hmm… wyglada na to, ze bede musiala kogos zwolnic. Proste.
Nie jestem kasjerką, a często pracuję w niedzielę. W dodatku kasjerkom raczej nie zdarza się, żeby miały 6 godzin przerwy między zakończeniem jednego dnia pracy, a rozpoczęciem następnego – u mnie takie sytuacje się zdarzają i trzeba jakoś przetrwać. Do tego jeszcze mężczyzna z pracą wyjazdową… I jak tu rodziną się zajmować? Jak żyć?
Kasjerki za pracę w weekendy mają wolne w inne dni, kiedy mogą pójść do urzędu w normalnych godzinach, do dziecka do szkoły, do lekarza, czy do sklepu w porze, kiedy nie ma tłumów.
To wolne w środku tygodnia marzy się wszystkim pracującym od poniedziałku do piątku.
Mnie też.
Pójdźmy krok dalej, kasjerka dzisiaj w Tesco nie pracuje i niech się cieszy, moja żona pracuje w domu dziecka i czy to niedziela, czy Boże ciało czy Nowy rok albo wigilia do pracy jak trzeba idzie w grafiku wypada, że pracuje w Sylwestra na noc no to trudno są inne dni w roku. Za to ma wolne czasami w czwartek czasami w poniedziałek i też da się żyć rodzinnie jak tylko się chce. Każdy jak się decyduje na prace zdaje sobie sprawę albo przynajmniej powinien czego się podejmuje ona wiedziała, ze praca jest na trzy zmiany, to chyba dla kasjerki zaskoczeniem to nie jest. Moim zdaniem zmiana zasad w trakcie gry jest zawsze niestosowna i tego typu pomysły przychodzą do głowy zblazowanym ludziom, którzy niczym innym zabłysnąć.
Sama nie wiem. Mnie zakaz handlu w niedzielę ani nie przeszkadza ani nie rusza. Można się przyzwyczaić. Jak jeżdżę do Niemiec to wiem, żeby w tygodniu podejść i zrobić zakupy na weekend. Natomiast śmiać mi się chciało z wielce oburzonych ludzi, bo przecież niedziela to jedyny dzień kiedy mogą zrobić zakupy! Wyobrażacie sobie? Oni mają jeszcze gorzej niż panie na kasach, które skanują te wszystkie masła i bułki w dniu świętym. Bo to przecież znaczy, że pracują od poniedziałku do soboty od godziny 8 rano do 9 wieczorem. Masochiści.
Dedykuję ci moją odpowiedź trochę wyżej.
I nie od 8 do 21, lecz od 7 do 23.
Nie masochiści, a etap przejściowy w życiu.
Za 5 lat będę latała do fryzjera do Nowego Jorku raz w miesiącu. Ale na razie trzeba przetrwać etap przejściowy 🙂
W porządku, masz taka pracę. Ale nie wierzę, że wszyscy deklarujący pracują w ten sposób. I życzę ci, żeby ten etap przejściowy szybko się skończył i żebyś mogła już w NY siedzieć w Barber Shopie. Taka praca nie jest za dobra dla zdrowia. Trzymam kciuki! Daj znać, jak już osiągniesz cel. 🙂
Jest tych kilka dni w roku wolnych i chyba to powinno starczyć. Jak ktoś chce być „wiernym” zasadom katolikiem, to sam sobie wprowadzi ograniczenie i nie pójdzie w ten dzień do sklepu, a do kościoła. Kasjerki… może powinni im płacić trochę więcej i nie byłoby takiego problemu…?
Przytoczona sytuacja… no cóż przykre to, głupie i brak słów, ale uwierz mi katolicy, to nie tylko tacy idioci.
„na procesję”
Ahh to była dziś procesja. Bo ja wychodzę bardzo wcześnie rano o 10, a tu tłum ludzi. Myślę sobie, pochód na juwenalia. To otwieram najtańsze piwo z biedronki vipusa i piję.
Patrzę naokoło ludzie się jakoś patrzą. Myślę sobie, pewnie pedagogika. Tu ludzie są niebezpieczni, Pójdę na platformę tam gra muzyka i w ogóle. Po drodze kilku ludzi było przebranych w czarne peleryny, więc tematem przewodnim był zmierzch i oni się przebrali za Edwarda.
Gdy byłem już prawię na początku, to jeden z Edwardów wziął mnie i dał głośnik z muzyką.
Ja do niego, że nie bo ja na platformę chcę.
A on, że tu wszyscy za pisem.
Kiedy studiowałam dziennie to pracowałam w każdy świątek piątek i niedziele modląc się aby ten zakaz nigdy nie wszedł w życie!
Dzięki pracy w weekendy mogłam sobie zarobić na bułki z masłem i nie musiałam żyć na konto rodziców.
Wiedziałam też że to tylko tymczasowe rozwiązanie, bo za kilka lat mając odpowiednie kompetencje będę siedzieć za biurkiem i pierdzieć w stołek od poniedziałku do piątku, a w niedziele pójdę się spotkać z rodziną i przyjaciółmi zamiast z księdzem.
Dla mnie mogą być soboty i niedziele wolne.Taką miałam prace,żeby weekend był wolny i było to największą zaleta owej pracy.Wiem,jestem dziwna,nie latam po centrach handlowych w soboty czy niedzielę,nie znoszę.Nawet obiadu mi się nie chce robić,wolę inaczej spędzić czas,choćby wyjechać z miasta.
W Niemczech ludzie mają wolne i można to ogarnąć choć z naszego punktu widzenia bywa to irytujące.W ogóle powinno się zakazać chorowania i rozrób w weekend,byłaby jakaś sprawiedliwość 😉
mi sie podoba ten pomysl, bardzo.jak tylo uslyszałam o tym pomysle w radiu to mega sie ucieszylam i w sumie byloy naprawde swietnie kiedy w jeden dzien w tygodniu ludzie skupili sie na sobie, na byc a nie miec.po prostu
Jakoś wielu zapomina, że za pracę w niedzielę ludzie mają wolny jakiś dzień w tygodniu.
Najlepszy sposób na brak pracy w niedzielę – nie róbmy tego dnia zakupów, to sklepy i galerie same się pozamykają… Jest popyt, to jest i podaż. Proste.
Panie od szlaucha, ajlawju <3
Otóż nigdy, przenigdy nie musiałem pracować w niedziele. Wróć, kiedyś tak, przez pewien krótki czas, ale za to miałem 48 h wolnego.
Obecnie pracuję w soboty, z własnego wyboru i jedynie przez 3 godziny. Mam za to zapłacone więcej niż normalnie w tygodniu, a i nikt mnie do tej pracy w sobotę nie zmuszał. Była to wyłącznie moja decyzja i mój własny wybór. W każdej tez chwili mogę zmienić zdanie, wziąć wolną sobotę „na życzenie”, itd.
Szczerze mówiąc nie rozumiem i nie wyobrażam sobie, aby ktoś miał narzucić mi pracę w niedzielę. Czas, mój czas i czas dla mojej rodziny jest dla mnie zbyt ważny. To jedyny, BEZCENNY czas, który ja mogę spędzić w tak zwanej ciszy i spokoju z moją rodziną.
W pełni solidaryzuję się z ludźmi, którzy nie chcą pracować w niedzielę, a którym zostało to w jakikolwiek sposób narzucone. Co innego ich prywatna decyzja i wolny wybór. Ale jakieś grafiki, bo musi, bo kiedyś tam w życiu podjął czy podjęła złe decyzje i „musi”…?! To już wolałbym iść na ulicę.
Ale że niby co to jest niedziela !? I czym się różni od pozostałych dni w tygodniu !? Love bycie bezrobotnym. 🙂
Dla wielu nie-bezrobotnych 😉 to jedyny dzień w tygodniu wolny od pracy.
No ale co ja Ci tu będę mówił, ja „klasa robotnicza” sem
No tak, takiej definicji mi właśnie brakowało.
To jeszcze dorzućmy do tego: wszystkich pracujących jako kierowcy autobusów/tramwajów, kelnerów, barmanów, obsługę elektrowni… Najlepiej gospodarkę zatrzymajmy raz w tygodniu też.
A potem trzeba palnąć się w łeb i zająć się czymś sensownym. Np. zakupami, po tym jak człowiek tyrał przez 6 dni.
to zastanawiające, że nie uświadczysz na kasie w biedronce czy lidlu faceta. ok, niech te niedziele nie będą wolne, nie ma sprawy, faceci pewnie siedzą w domu z dziećmi, obiad gotują, lego rozkładają, za krótkie spodnie na spodenki przerabiają, ciasto pieką, wypracowania z dziećmi piszą. ma to swój sens, w końcu zajmują się dziećmi i domem a kobiety w pracy się odprężają. wracają do domu, wanna, masaż, seks do rana-bosko, ja tam bym się nie pluła o te niedziele z rodziną.
w sejmie podobno jest sporo kobiet, ponoć 1/4 ale najczęściej widzimy posłanki (pardon) posłów rodzaju żeńskiego, jakich widzimy. wstyd przynoszą kobietom i całemu rodzajowi ludzkiemu. faceci bredzą na okrągło, mają choroby filipińskie, kończą za wcześnie, albo i nie, nie gwałcą prostytutek, ogólnie im wszystko uchodzi, bo rządzą krajem. na stacji benzynowej obok mnie (tak, tankuję w niedzielę, bo mają promocję) najczęściej na kasie kobiety. na dyżurach w szpitalu? głównie pielęgniarki, paru lekarzy, dyspozytorka, jakiś koleś w karetce.
gdyby zapytać kobiety na kasie, czy miałaby ochotę spędzić niedzielę w domu z mężem i dziećmi, to pewnie przyklasnęłyby kominkowi. myślę, że ich marzeniem byłoby strojenie w wolny dzień ołtarza na procesję, albo wysłuchiwanie ryku bachorów w wózkach, bo to nie ich bachory.
zastanawiające, czemu to w drugą stronę nie działa. czemu politycy nie zapierdalają w soboty i niedziele? państwo im się sypie, kasy w budżecie nie ma, jak oni mogą spać z tym brzemieniem w weekendy??
Jak wchodzę na Twojego bloga to mi się cały komputer tnie, o co kaman? internet przestaje śmigać, o co kaman? Też uwielbiam święta kościelne. Horror. Nawet ten komentarz piszę 5 minut, o co kaman? Taki kraj, taki obyczaj, publika i wszystko dla niej.
bardzo nie podobają mi się ingerencje państwa w tego typu aspekty. Niby wolny rynek, niby kapitalizm, ale grupa katolicko nastawionych posłów będzie decydować kto i kiedy ma pracować.
Oczywiście cały krzyk o niedzielę, bo niedziela jest najważniejsza… eh wzieliby się za konkretną robotę w tym sejmie, a nie takie pierdoły…
Według mnie problem ze sklepami otwartymi w niedzielę i święta wynika przede wszystkim ze stylu życia w Polsce. Obecnie mieszkam w kraju, gdzie też są studenci, biedne kasjerki i gorsza sytuacja ekonomiczna niż w Polsce, a jakoś wszystkich stać na to, żeby supermarkety były zamknięte w niedziele i święta. I wszystkim się to podoba. Początkowo też nie mogłam się do tego przyzwyczaić, ale zaczęłam obserwować i w końcu zrozumiałam na czym to polega. My w Polsce nie potrafimy odpoczywać – po wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę najprawdopodobniej ludzie zaczęliby robić porządki we własnym ogródku, tak samo jak często biorą urlop, żeby zrobić remont czy wysprzątać dom przed świętami. Zakaz handlu nie zmieni sposobu patrzenie na życie, na swój wolny czas i na szacunek dla własnego odpoczynku. Gdybym wiedziała, że wprowadzenie takiego przepisu przybliży nas choć trochę do przyjęcia stylu życia, w którym człowiek potrafi zadbać i postawić na pierwszym miejscu swój własny relaks, to popierałabym to wszystkimi kończynami. Ale z tego, co widzę, przybliży nas jedynie do kłótni o to, kto w takim razie jeszcze powinien iść do pracy, a że to niesprawiedliwe, a że czemu inni mają mieć lepiej… No cóż, taki styl życia.
Kominek …. BOŻE CIAŁO ……. dałeś ciała 🙂
Spoko, nadchodzi epoka zautomatyzowanych kas, co rozwiąż przy okazji i problem pracy kasjerek w niedzielę.
Tak jak napisał o tym Emil Petecki – trzeba nie pytać o to czy jest się za czy przeciw ale czy państwo ma w ogóle prawo do decydowania o tym kiedy wolno Ci pracować i robić zakupy.
Z jednej strony nie przeszkadza mi to w ogóle, że byłyby sklepy zamknięte. W niedzielę i tak idę do sklepu tylko jak już NAPRAWDĘ muszę z prostego powodu – są takie tłumy, że szpilkę ciężko wcisnąć. A z drugiej nie wiem czy to ma aż takie znaczenie. Jak bywam w DE to w ogóle nie zauważam, że w niedzielę nie zrobię zakupów w dużych sklepach – poza tym sa malutkie sklepiki, które najczęściej są otwarte (właściciele malutkich, osiedlowych mogą sobie mieć otwarty sklep jeśli np sami obsługują).
Dajcie wolne ratownikom medycznym! Niech w niedziele nikt nie umiera 😉 A serio wiecie, że w weekendy najwięcej wyjazdów jest do pubów, dyskotek i… sklepów? 🙂
A mnie jest szkoda poświęcać niedzielę na zakupy, więc nigdy tego nie robię. To mój wybór jak chcę spędzać czas i żadne zakazy czy nakazy mi nie potrzebne. Jest popyt – jest i podaż. Gdyby w niedzielę markety świeciły pustkami to by je wtedy zamykali. Ale skoro tak wielu lubi właśnie w ten sposób spędzać niedzielę to markety są czynne. Gdyby tłumy robiły zakupy w nocy to nie tylko Makro i Tesco ale wszystkie inne markety pracowały by w nocy. Rynek sam wyznacza prawa.
Ja- mistrz logistyki- wybrałam się w drogę powrotną do domu przez pół Polski*
Część trasy pociągiem, ostatnie 100 km samochodem. Boże Ciało godz 10-12. 3 przepuszczone procesje, w tym 1 objazd. Twarze ludzi snujących się za zawodzącym duszpasteżem wyrażają więcej niż 1000 słów. Moja twarz przed Krotoszynem, gdzie procesja stanęła sobie na 15 minut na rondzie- na wjeździe do miasta- wyrażała jedno o.O
Żałuję, że musiałam pędzić do lekarza i nie mogłam się przyłączyć do procesji. Fragment w tv wypowiedzi jakiegoś księdza na temat in vitro o zamrożonych dzieciach, które rosna w azocie poruszył moje sumienie jeszcze bardziej.
*nie bójmy się tego powiedzieć jestem Słoikiem (chociaż bliżej mi do Pojemnika Plastikowego)
Przepraszam Kominku, to będzie bezproduktywny komentarz ale…HAHAHAHAHA!
Zawsze kiedy w „sezonie” powraca temat pracy w niedzielę to z łezką w oku przypominam sobie czasy (całkiem w sumie niedawne – parę lat temu) kiedy zasuwałem nawet do 1 w nocy (praca zmianowa, świątek, piątek, nawet Boże Narodzenie, Sylwester) w pewnej firmie by razem z moimi współpracownikami zapewnić „obsługę techniczną i żeby nic nie rypło, a jak rypnie to naprawiamy” dla ponad 10 mln rodaków którzy np: wcinali karpia przy świątecznym stole albo raczyli się szampanem i wznosili toasty. Mnie to nie ruszało (że muszę pracować o tych porach i w takie dni). Praca jak praca. I żyję. Całkiem dobrze.
Nie każdy ma takie podejście do Boga jak Wy. Uwierz mi że jest wiele osób które muszą wybrać pójście do pracy i siedzenie przy kasie 8 godzin zamiast spotkać się z Bogiem w kościele, a reszte dnia spędzić mile z rodziną… Pewnie że jakby miała wybór żeby zmienić prace to by to zrobiła, lecz w mieście gdzie bezrobocie sięga 18% cieszy się że wgl tą prace ‚w Tesco’ ma… Pomyśl czasem o innych, to że nie zrobisz zakupów w niedziele to chyba żadna tragedia.
Niedziela to jest czas na spotkanie z Bogiem, pamiątka po zmartwychwstaniu w Jezusa, a to że Ty w Niego nie wierzysz nie oznacza, że inni mają podobne podejście. Po prostu będziesz miał dzień wolny na odpoczynek, a 1 dzień bez zakupów chyba przeżyjesz….
Twierdzenie, że zakaz pracy w niedzielę jest wprowadzany w ramach troski o pracowników supermarketów to czysta hipokryzja. Jak zadbać o prawa pracowników zmuszanych do pracy w niedziele? Sprawa jest prosta – wzorem np. irlandzkim, zagwarantujmy ustawowo, że pracownik za pracę w święto musi być wynagrodzony lepiej, np. o 50% więcej niż za normalny dzień lub (a co! jak kochać pracowników to kochać) nawet podwójnie. Ci którzy mają rodziny i chcą mieć dzień wolny zawsze wtedy będą mogli odmówić, bo na 100% znajdzie się wtedy jakiś młody, bezdzietny i bezbożny, który sobie z chęcią w niedzielę popracuje, a niedzielę zrobi sobie w poniedziałek. A jak firma uzna, że jej się jednak taki biznes nie opłaca, to się w niedziele nie otworzy i wszyscy będą mieli wolne.
zgadzam się z przedmówcą
Sporo czasu spedzam w Niemczech, gdzie jest zakaz handlu w Niedziele i jakoś ludzie żyją i nikt nie marudzi że to bez sensu. Sytuację na rynku pracy jednak tez mają inną… Pani kasjerka spod prawa pracy wyjęta nie jest i jesli pracuje w niedzielę to ma wolny np poniedziałek, kiedy to większość z nas idzie do pracy marudząc pod nosem, że znów nastał ten cholerny poniedziałek i zazdroszczą pani kasjerce wolnego 🙂
Osobiście nic do takiego zakazu nie mam, ale decydujące zdanie powinni mieć ci, którzy w niedzielę pracują.
O pracowników kas nie martwię się, jak nie lubią roboty to mogą ją zmienić. Poza tym więcej ludzi będą musieli posadzić na kasach w sobotę, więc wszystko będzie w normie.
Natomiast sporo bywam we Włoszech, tam wszystko jest zamknięte oprócz knajp, nawet stacje benzynowe (mają automaty), mi się to podoba, ten dzień jest inny, spokojniejszy, można naprawdę odpocząć, jest mały ruch, cisza, ludzie mają czas wolny czy tego chcą czy nie :), ja jestem za!
Najlepszym rozwiązaniem byłby kompromis- np. sklepy otwarte w niedzielę w godzinach 15-20 (tak jak ma to miejsce w Szwajcarii). I wilk syty i owca cała.
wybralam sie akurat w niedziele kiedys do Niemiec, alez bylam zla ze zapomnialam ze nawet durnej wody nie moglam kupic!
btw. kiedy studenci maja pracowac jak nie w weekendy (czyt. nie tylko w soboty!) ? ;p
ja bym bardzo się cieszyła gdybym nie musiała pracować w niedzielę i ten dzień byłby wolny
Znowu robienie problemu z niczego. Jest tyle problemów, które naprawdę uniemożliwiają godne życie człowiekowi, ale oczywiście dla kogoś największym problemem jest praca w niedzielę.
Nie znam kasjerek, które pracowałyby w każdą niedzielę. Zazwyczaj w jedną niedzielę pracuje Zosia, Krysia i Iwonka, w następną Stasia, Basia i Kasia, albo nie, Kasia nie, bo chce iść z dzieckiem do teściów, to zamieni się z Iwonką, odpracuje w inny dzień. Poza tym jak ktoś ma ochotę popracować w niedzielę, bo może wtedy więcej zarobić, to kto mu zabroni? Niech pracuje. Mi tam wszystko jedno, bo i tak w niedzielę nigdy zakupów nie robię. To jest dzień dla rodziny, na hobby, na rzeczy, których nie miałam czasu zrobić w ciągu tygodnia albo po prostu na leniuchowanie i supermarket to jest ostatnie miejsce, w które bym się wybrała w ten dzień.
Zgadzam się z autorem…Czemu mamy się „pochylać” jedynie nad kasjerami z hipermarketów..?A kierowcy autobusów,tudzież tramwai?czy właśnie,osławiona „służba” zdrowia? Oni też mają rodziny… Więc może weekendowo zacznijmy wszędzie chodzić pieszo,nie chorujmy,nie liczmy na interwencję policji czy straży miejskiej… Mam wrażenie,że ta cała nagonka to część polityki anty-marketowej i tyle! i tak naprawdę gów… ma wspólnego z tymi ludźmi,którzy w marketach pracują !! Nie chodzi o dobro ludzi,a o to żeby upier….ć markety !!
Ja bym tylko dodała swoje trzy grosze – otóż zakaz pracy w niedziele nie tylko by kasjerkom i kasjerom nie pomógł, ale wręcz zaszkodził. Pracodawca zwęszy w tym słusznie mniejsze zyski, więc będzie ciął, gdzie może, czyli po pracownikach. Nie dość, że by poszła fala zwolnień, to tam, gdzie jeszcze mają umowę o pracę, natychmiast by chciano je pozamieniać na zlecenia. Innym słowy, zakaz pracę w niedziele nie przysłużył by się pracownikom hipermarketów. Zresztą, sama pracuję w trybie 24/7 dni w tygodniu i sam pomysł zakazu zmroził mi krew w żyłach. I bez tego pracodawca bardzo się stara na nas oszczędzać, więc nie, dziękuję. Wolę mieć pracę, niż wolne niedziele.
Swoją drogą – tak, zapewne pracownicy hipermarketów nie mają habilitacji, ale też zasługują na szacunek, jak każdy człowiek, ale to tak totalnie IMHO.
Pozdrawiam,
Pandora