Ile zarabiają blogerzy?
W USA i w Polsce.
Nie ma wywiadu z blogerem bez tego pytania. Nie ma konferencji z blogerami bez tego pytania. To najbardziej oklepane pytanie zaraz po „skąd pomysł na blogowanie” i „jakie masz rady dla początkujących blogerów?”. Postanowiłem w końcu zabrać głos w tej sprawie i napisać, jak to wszystko naprawdę wygląda.
Na blogu mojej znajomej, której wiele zawdzięczam, a do której zaglądam zawsze, gdy zatęskni mi się za Nowym Jorkiem ( http://littletownshoes.wordpress.com ) znalazłem ciekawe wyniki z raportu Technorati. Zresztą nie tylko stamtąd, bo część danych miała z własnych doświadczeń współpracy z amerykańskimi blogerami.
- 52 proc. blogerów zarabia poniżej 1000$ rocznie.
- 20 proc. blogerów zarabia 1000 – 4999$ rocznie.
- 10 proc. blogerów zarabia 5000 – 9999$ rocznie.
- 7 proc. blogerów zarabia 30000 – 100000$ rocznie.
- 4 proc. zarabia powyżej 100000$ rocznie.
Dalej Magda wspomina, że w USA
średnio bloger zarabia $500-1 000 za notkę. Jeżeli jest to bardziej wpływowy bloger to $5 000-6 000 za notkę. A „super” bloger nawet $200 000 za kampanię.
Jak to ma się do polskich realiów? Tego nikt nie wie. Nawet ja. A wszystkie artykuły, które powstały w tym temacie to zazwyczaj bzdury, ponieważ nie znam ani jednego blogera, który miałby takie same stawki, jak drugi. Można mówić wyłącznie o przybliżonej średniej i w naszym wypadku podliczenia wyglądałyby mniej więcej tak:
99 proc. blogerów nie zarabia wcale, bo są na to za ciency. Nieliczni po prostu nie chcą zarabiać, ale o dziwo nie ma wśród nich ani jednego popularnego blogera. Ciekawe dlaczego?
Z tego jednego procenta zarabiających:
99% nie zarabia i zrobi wszystko za nowe ubranko, kosmetyk albo chociaż pendrive. Wśród nich prym wiodą kosmetyczne i modowe blogerki, uprawiające żebractwo. Piszą do firm maile z prośbami o próbki, bony, konkretne produkty. Są największym łajnem blogosfery, bo przez nich pokutuje twierdzenie, że bloger żyje z gratisów.
Cała reszta ma tak nieunormowane i nieregularne zarobki, że sami nie mogą powiedzieć, ile zarabiają, bo sami nie wiedzą, ile zarobią w kolejnym miesiącu. Czasami nic, a czasami wpadnie kilka tysięcy. Poza tym ceny zmieniają się co kilka miesięcy. Dwa lata temu przeciętny „pro” bloger zarabiał w pół roku tyle, ile dziś bez problemu wyciągnie w miesiąc. W sumie rok temu też zarabiano kilkukrotnie mniej.
Słowem tylko o definicji problogera (która nie istnieje), ale można przyjmować, że jest to każdy regularnie piszący bloger mający od 20 000 UU wzwyż. Oczywiście UU to ściema, ale to wiedzą tylko ci, którzy już trochę w blogosferze się obracają. Niemniej 99% firm patrzy na UU i jeszcze trochę czasu minie, zanim zrozumieją, że to bezsens i ważniejsze są inne wyniki.
Bloger profesjonalny nigdy nie napisze do firmy żadnej prośby o gratis. Co najwyżej zgłosi się z gotowym pomysłem mocnej kampanii. Zresztą szczegółowo o relacjach bloger – firma pisałem w swojej książce i szkoda mi czasu, by się powtarzać. Kto chciał, ten już się z tym zapoznał.
Dobre firmy w ogóle nie patrzą na mniejszych, chyba że robią kampanię na wielu blogach i każde wsparcie się przyda. Z moich obserwacji wynika, że ktoś, kto ma ok 40k UU miesięcznie jest już bardzo mocny i przy właściwej ocenie swoich możliwości i swojej wartości, może zarabiać powyżej 10 tys miesięcznie. Przy czym te zarobki są nieregularne, co wyjaśniam niżej.
W środowisku „pro” blogerów przyjmuje się, że cena za pojedynczą usługę na blogu zaczyna się od 2k (u mnie od 3k). Początkujący „pro” wołają między 1k a 1.5k.
Przy mocniejszych kampaniach zarobki blogerów to kwoty 5-7k, ale bywa, że jak bloger ma napisać, co najmniej 4-5 publikacji, to kwota przekracza 10k.
Jest też trzeci pułap, czyli kampanie albo mocno angażujące albo mocno eksploatujące wizerunek blogera i teoretycznie stawki zaczynają się w nich od 10 tys. ale to jest bardzo, bardzo umowna kwota, bo równie dobrze bloger (a zazwyczaj blogerka) może życzyć sobie i kilkadziesiąt tysięcy. Gdybym pisał ten tekst rok temu, rzekłbym, że to się zdarza bardzo rzadko. Na dziś kojarzę 3 firmy, które w ostatnich 2 tygodniach tylko na wynagrodzenie dla blogerów i tylko na pojedynczą akcję przeznaczyły ponad 50 tys. Znam troje blogerów (związanych z modą i lifestylem), którzy w tym roku za angażującą kampanię wzięli ponad 30 tys.
Powyższe dane nie dotyczą współpracy partnerskiej – co najmniej półrocznej lub dłużej. Z dwóch powodów. Bo takie deale są albo bezpłatne (usługa za regularnie dostarczany produkt, np. samochód, sprzęt) lub ceny są totalnie rozstrzelone. Jeden popularny bloger zgodzi się na roczną współpracę za 12 tys (2 wpisy miesięcznie), inny zaś, no powiedzmy, że też popularny(nie ja) podyktował jakiś czas temu kwotę 200 tys. (też dwa wpisy). Co nawet mnie wydało się lekką przeginką, ale w sumie zawsze ceniłem tych, którzy się cenią.
Prawdą jest natomiast, że znalazłoby się ok. 7 blogerów, którzy rocznie zarabiają ponad 100 tys. bez określenia czy jest to 101 tys. czy 500 tys.
Przy czym od wszystkich wyliczeń i tak trzeba odjąć podatek. Nikt nie daje blogerowi kasy pod stołem. Ja nawet nie spotkałem się z taką propozycją. Każdy profesjonalny bloger ma firmę i (przyznaję, nie znam się na tym) ja sam byłem zaskakiwany przez księgową, kiedy ponad plus minus połowę miesięcznego zarobku musiałem oddawać państwu. Ponoć dlatego, że nie kupuję niczego na fakturę i nie miałem liniowego 🙂
Niedawno jedna z zaprzyjaźnionych blogerek zażyczyła sobie za kampanię 5 tys, na co firma odpowiedziała, że Kominek wziąłby mniej. Podali nawet stawkę, jaką zaproponowałem. Na własne oczy widziałem tego maila.
Sęk w tym, że ja o tej firmie nigdy nie słyszałem. Drugi sęk, że wziąłbym więcej. A trzeci sęk w tym, że każdy bloger ma prawo do własnych stawek, które są zależne od wielu czynników. Nie tylko miesięcznych statystyk i liczby fanów na FB, czego wiele mniejszych agencji nie kuma. Poza tym blogerzy nie podają cen z kosmosu. Podają takie stawki, jakie inne firmy są w stanie zapłacić. Jeśli bloger jest dla ciebie za drogi, znajdź innego albo roznoś ulotki.
Bo na pewno nie doczekasz się obniżenia cen. One będą wzrastać. Jeszcze rok temu naiwnie wierzyłem, że można jakoś unormować ceny. Publicznie podałem swoje, dla niektórych blogerów stały się pewnym odnośnikiem, ale dziś wiem, że ani nie unormujemy tego, ani nawet nie ma takiej potrzeby. A wręcz nie jest to w naszym interesie.
Byłoby to możliwe w kampaniach banerowych, gdzie można sobie policzyć uniki, odsłonki, ale wszyscy od banerów odchodzą. Ja już dawno odszedłem. To jest tak, jakby chciano unormować ceny za kampanie z celebrytami. No sorry Winnetou, ale Kuba Wojewódzki nie będzie zarabiał tyle samo, co Szymon Majewski, bo jeden z nich byłby na tym układzie stratny. Wartość blogera zawsze będzie mierzona indywidualnie i zawsze będzie zależała od pozycji, jaką bloger ma w danym momencie.
Jestem też całkowicie przekonany, że za rok o tej porze ten tekst będzie w całości nieaktualny.
8 wskazówek dobrej współpracy z agencjami reklamowymi
PR i reklama w blogosferze – fotorelacja ze szkolenia
Najbardziej wpływowi blogerzy Polski w 2012 r.
Kiedyś to się walnie,tak jak system bankowy.Bo o ile bankowość to usługa, czym jest blogowanie, coś co nie jest namacalne, coś co nie ma przekładu na kolejny produkt ?
Chyba będę kasował takie debilizmy.
Z absurdami ciężko dyskutować. Może daj mu nagrodę „you made ma day”, bo kwiatka niezłego spłodził.
Panie maks,a skąd te spiskowe teorie o upadku systemu bankowego??? jako finansista powiadam Panu, że łykasz Pan te niusy z tivi niczym młody delfin, a rozumu swojego brak.
Co do blogowania – Panie maks, pytasz Pan o kolejny produkt? Pan nim jesteś , w rzeczy samej 😉
Panie Kominku – usunąć te brednie 🙂
pzdr
Szkoda palca na kasowanie. Zawsze tak będzie ,że najgorszy będzie miał najwięcej pretensji. Sam zresztą napisałeś to w swoim tekście. Mamy coś takiego w sobie , że zamiast uczyć się od najlepszych próbujemy i zdyskredytować.
Osobiście uważam, że ten segment rynku reklamy będzie się dalej rozwijał. Oczywiście nie koniecznie pozytywnie dla każdego blogera czy vlogera.
Może i dobrze przecież głupota uchodzi tylko na Wiejskiej .
Chyba powinieneś 🙂
Z drugiej strony jest w tym coś z prawdy: w pewnym momencie nastąpi nadpodaż dobrych jakościowo blogów i ceny pójdą na łeb na szyję w dół. To jak z darmowymi lekcjami na youtube, które już teraz zaczynają być lepszej jakości niż te sprzedawane na DVD.
Nie wykazałeś, że analogia jest słuszna.
Zgadza się, jedynie przedstawiłem analogię.
Ty sam siebie skasuj idioto, wyssane z palca jakies rubryki i statystyki, blogosfera to gowno i tak zostanie!
Cholera, idąc Twoim tropem to kiedyś cały internet się walnie, bo przecież nie jest namacalny, a dalej reszta nienamacalnych rzeczy… przemysł muzyczny, kinowi itd, itp.
Pewnie mu chodzi o najzwyklejszy na świecie efekt pracy: produkt materialny, który daje jakieś efekty gospodarcze np.: gwóźdź.
Blogowanie czyli myślenie o czymś na głos dla niego nie ma żadnej wartości bo może zapytać kogoś innego kominkopodobnego bez uiszczania opłaty, a blogerzy pompują rynek tak jak banki czy gracze piłki nożnej xD
Tak czysto łopatologicznie: o ile z blogowania nie ma namacalnych produktów typu 30 kilowe kowadło, do dzięki odpowiedniej kampanii prowadzonej (między innymi) na blogu właśnie, takie kowadło można sprzedać do połowy gospodarstw domowych. Taki dodatek du już funkcjonujących młotków.
jako firma ktora korzysta z „uslug” blogerek modowych informuje… reklama blogwa sie najbardziej oplacalna z wszystkich kampani w jakich bralam udział:)
Pacz pan, to zupełnie jak książka. Wiesz, takie prostokątne coś z literkami w środku.
ksionżki som dla debili ja zrobiem kurs na operatora koparki i bedem zarabial 10 000 zl na czysto w niemczech !!!111!!
w niemcach:) do niemczech to se możesz pojechać.
to prawda – żeby chociaż te blogi papierowe były..jak bloki rysunkowe albo gazety w kiosku! ja się w tym syfrowym świecie zupełnie nie rozeznaję
To ciekawe, że 3tys. są często traktowane w PL jako wybujała kwota godna mitomanów skoro to jest 9 razy mniej niż relatywna stawka z USA. Przy czym Polaków też jest 9 razy mniej niż obywateli USA :> MATH IN FAVOUR OF THE BLOGOSPHERE.
Są też tacy, którzy po prostu czekają. Ja się do nich zaliczam. Mam swoje małe marzenia o popularnej stronie, która pozwoli mi zarabiać (na razie mam ok 1000 odsłon dziennie). Na poważne pieniądze jeszcze przyjdzie czas a póki co cieszę się czystą stroną, bez denerwujących, mrugających reklam wokół tekstu.
Cieszę się, że zamieściłeś porządny raport 🙂
Ja czekałem 4 lata. Opłaciło się:)
Microblogging = twitter, czy jak?
W Polsce raczej Facebook.
to taki średni microblogging, tzn. notki na fb teoretycznie mogą się ciągnąć w nieskończoność, choć faktem jest że po iluśset znakach robi się „Read more”, co wielu ludzi zniechęca do przeklikiwania
@maks, chyba pominąłeś „r” w swoim niku
Kominku, jedna uwaga. Badania Technorati nie dotyczą rynku amerykańskiego, ale globalnego. W tym roku w badaniu wzięło udział 6000 tzw. influencerów. Ja też zostałam poproszona o odpowiedzi. Czy oprócz mnie, któryś z polskich blogerów także, tego nie wiem, ale ponieważ ostatecznie odpowiedzi udzieliłam, w jakiś sposób polski rynek jest w tych badaniach także reprezentowany. Wspominałam jakiś czas temu o tym u siebie. Pozdrawiam, Natalia
O kurde, nie doczytałem tego w takim razie. Dzięki za info, wstawię to później w tekst.
To, co jest zdecydowanie ciekawsze w tym badaniu (od zarabiania – bo to akurat najmniej ciekawe), to to, że po raz pierwszy Technorati nazwał to badanie badaniem influencerów, a nie blogerów (wcześniej to badanie określane było jako State of the blogosphere). To pokazuje jasny kierunek, w którym blogerzy zmierzają. Pzdr, N.
Fajny tekst, przydatny jak zwykle. A! I wielkie dzięki za linka do bloga o NY – siedzę i czytam, w końcu to tam chcę jechać za rok!
Kreowanie wizerunku blogerów w aurze niedostępności i tajemniczych zarobków zawsze bardzo mnie ekscytowało od strony personal brandingu. Mam nadzieję, że Twój tekst nie jest pierwszym krokiem do zdeptania tej fantastycznej aury 😉 Mity sprzyjają sprytnym.
Otwartość sprzyja uczciwym.
Ja zachłannie optuje za wersją – sprytny i uczciwy jednocześnie 😉
A to cwaniaki. Skorzystali z mocnego zaplecza, ale nie sądzili, że wyjdzie tak szybko fakt, że Ty o całej sprawie nic nie wiesz 🙂 To częsty ruch w negocjacjach. A swoją drogą, wciąż nie wiemy – ile Ty zarabiasz. Ale zaglądanie do portfela zostawimy dla Twojej przyszłej-niedoszłej. W końcu to ją najbardziej powinno to interesować 🙂
W cwaniactwie, nie w negocjacjach. Jedną z podstawowych zasad negocjowania (profesjonalnego) jest absolutny zakaz posługiwania się kłamstwem. Istnieje tylko jeden wyjątek od tej reguły, gdzie negocjacje są tylko przedłużeniem czasu (na podjęcie dodatkowych działań, np. negocjator zwodzi i dezinformuje terrorystów by kupić czas dla antyterrorystów by uwolnili zakładników etc.).
W zwykłych negocjacjach np. umowy dotyczącej kampanii na blogu, „negocjator” posługujący się kłamstwem (w dodatku jeszcze tak perfidnym i łatwym do sprawdzenia) to zwykły cwaniak, nie mający zielonego pojęcia o profesjonalnych negocjacjach.
Mnie uczyli czegoś innego, dla uzmysłowienia:
rozmawiasz z przedstawicielem drukarni. Chcesz u nich zamówić wydruk 3000tys egzemplarzy. Średnia cena to 250zł za egzemplarz. Ty możesz sobie pozwolić na wydruk za 320zł, ale byłoby świetnie gdybyś oczywiście wynegocjował mniej. I teraz pytanie: Czy według Ciebie, możesz bez zbadania rynku (konkurencji) powiedzieć, że konkurencja proponowała Ci mniej niż oni? Otóż: możesz. Ale tylko wtedy – gdy jesteś tego pewien, albo wtedy gdy wiesz, że oni Ci uwierzą. Walczysz o siebie. Masz prawo skorzystać z takiego zaplecza, a czy poradzisz sobie z ewentualnymi konsekwencjami – to zupełnie inna sprawa.
co nie zmienia faktu, że zrobili głupio. 🙂
Stawki za kampanię z mojego doświadczenia są tego rzędu co piszesz. Problem w tym, że blogerzy nielifestyle’owi takie kampanie mają raz na parę miesięcy i stąd większość pewnie średnio ma pewnie z kilkaset złotych miesięcznie.
Natomiast te 20.000 UU to chyba nie za bardzo probloggerzy. Sam mam 3-5 razy więcej, a propozycje reklamy mam może raz na miesiąc (oczywiście e-maili typu „ile kosztuje banner nowego soku na tydzień” nie wliczam do propozycji).
Ty się nie zaliczasz do tych blogerów, bo ostatnio jak byłem u ciebie, to twój blog leżał i kwiczał. Ruch miałeś jednorazowy, z googli i linków, czyli bezwartościowy dla firm.
Zatem podtrzymuję, że 20k w zupełności wystarcza. O ile nie są to wejścia meteorów.
Jednorazowy? Dobrze wiedzieć: http://cl.ly/image/2O0A2r2J0O0n
@Marcin 😀 😀 😀 To nie są UU chłopaku. Podziel sobie odwiedziny przez 10 i będziesz miał średnią wartość UU. A najlepiej rozwiń sobie z menu w analyticsie i zmień Odwiedziny na Unikalni Użytkownicy i poczytaj o różnicach. Czy Wy w blogosferze podajecie wartości Odwiedzin jako UU? Pytam też Ciebie Kominek przy okazji
Racja, UU są tutaj: http://cl.ly/image/2i2m300n1Z3e
Czemu miałbym coś dzielić przez 10? Na 1,3 miliona UU przypada mi 1,7 odwiedzin. Ja tu dziesięciokrotnej różnicy nie widzę.
Zdziwiłbyś się, jak wielu blogerów to robi i jak wiele firm się na to nabiera. A już normą jest, gdy dziennikarze piszą, że ta a ta blogerka ma ponad milion czytelników 🙂
Odpowiadam sobie, bo bardziej chyba się nie da zagnieździć komentarza. http://like-a-geek.pl/reklama/ to ten blog, gdzie chwalisz się statsami z odsłonami oscylującymi wokół 5 tys? To co podajesz, to wygląda jak jakiś sztucznie nabijany traffic, Nikt poważny nie zapłaci za taką kampanię, przykro mi
Na blogu praktycznie nie zarabiam na reklamach (myślę, że średnia z faktur będzie w okolicy 1000-1500 PLN miesięcznie, ale tak jak pisałem, rzadko coś się trafia).
Żeby był jasność, zdaję sobie sprawę, że nie mogę reklamować batoników, kremów albo SPA, nie mam o to do nikogo pretensji i nie robię problemów. Mam swoje strony na których zarabiam na displayu, a blog jest raczej do zdobywania klientów.
Ciągnę tę dyskusję tylko dlatego, że bardzo nie lubię „argumentów” typu „podziel to przez 10”, „raz tyle miałeś” albo „wygląda na sztucznie nabijany traffic” od osób, które lepiej ode mnie wiedzą jakie mam statystyki bloga.
Nie mam co robić, tylko przez 5 lat nabijać sobie statystyki. Fanów na Fejsa też tak sprytnie nabiłem, że w kominkowym rankingu fanpage był w TOP30 najbardziej aktywnych. Nic, tylko otwierać agencję i to sprzedawać ;).
Zresztą nie mam zamiaru się tłumaczyć. Nie wierzysz, to nie. Nic mi do tego i nie mam zamiaru nikogo przekonywać.
Sednem mojego komentarza było to, że osobę z 20.000 UU ciężko nazwać probloggerem.
Przecież ty NIE piszesz bloga regularnie, więc nie pasujesz do tej definicji.
Nie rozumiemy się. Podrzuć linka do strony/bloga od tych statystyk, bo Ty jako bloger, jak sam podałeś masz jakieś śmieszne wyniki (~5 tys / dz dane 1.02/2.02 2013, wiec swieze). Nie interesuje mnie to gdzie i jak zarabiasz, jak widzisz ja nic na ten temat nie pisze. Zalozmy wiec, ze masz 3-5-krotnie lepszy wyniki niz problogger wg Kominka. Chce po prostu zobaczyc tego bloga. Na razie to sa trefnej jakosci bajki i wywolujesz usmiech, zmien to
Maciek, podane statystyki są z Like a geek. Aktualny link jest taki jak sam podałeś, z tym, że do niedawna blog był na platformie blogowej Jogger.pl (dopiero niedawno przeniosłem go na własną domenę).
Blog prowadzę od ponad 5 lat, napisałem jakieś 700 wpisów lub artykułów, ale tylko część jest przeniesiona na nową domenę.
Zauważyłem, że wielu blogerów w Polsce jest dumnych z tego, że oni nie zarabiają na blogu. Chwalą się tym w komentarzach pod artykułami dotyczącymi zarobków w blogosferze (np. słynny tekst na onecie). Moi drodzy blogerzy: NIE MA CZYM SIĘ CHWALIĆ. To świadczy tylko o waszej nieudolności.
To raczej Twój komentarz świadczy o ograniczonych horyzontach i może nawet niedouczeniu tzn. nawet nie masz pojęcia czym w rzeczywistości jest blog.
Powinieneś, część z tego co tutaj napisałeś umieszczać jako prolog w komunikacji z Agencjami i Firmami 🙂
Tylko zastanawia mnie czy osoba, która żebrze o gratisy jest blogerem? Bo zawsze wydawało mi się, że to działa na zasadzie prowadzę swój blog bo lubię i sprawia mi to przyjemność. I robi to na tyle dobrze, odzywają się do mnie firmy w związku z promocją.
Ale z jedną rzeczą się z Tobą nie zgodzę bo troszkę uogólniłeś. W przypadku kiedy bloger zajmuje się konkretną tematyka np: „czyszczenie kaloryferów” to oczywiście kokosów na tym nie zarobi wejścia będą z googla ale dla firmy które czyści kaloryfery będzie osobą która jest rozpoznawana w tematyce i swoją facjatą albo blogiem może promować konkretną firmę/produkt. Dlatego wydaje mi się, że źle postawiłeś granice w zarobkach blogerów.
Okej może to będzie głupie pytanie, ale ktoś mi wytłumaczy co to znaczy 20 000 UU?
Masz racje to głupie pytanie 🙂
20 tyś. UU
20 tysięcy Unikalnych Użytkowników.
Jedna ze składowych statystyk stron w internecie, oznacza ilość ludzi, którzy trafili na daną stronę.
Czytelników mam więcej, niż probloeger, a zarabiam tyle, co szafiarka, która opchnie ze trzy gratisy na allegro. Taka to sprawiedliwość na świecie. Ale i tak kocham moją pracę:)
Nie liczy się tylko zasięg, sama mam powyżej 40 tys UU, około 65 % powracjających i czekam na przyzwoite oferty których nie widać, Od czasu do czasu ktoś zaproponuje 300 zł za test.
To akurat wyłącznie twoja wina.
Może i moja ale dopiero się rozkręcam, blog nie ma jeszcze roku. Nikogo nie znam nikt mnie nie linkuje. Odrzucam oferty i czekam na lepsze czasy – kiedyś się doczekam 😉 ty czekałeś 4 lata.
Jak będziesz czekać to możesz się wcale nie doczekać. Ostatnio byłem na bardzo ciekawym szkoleniu, na którym pani z agencji poleciła, aby każdy bloger przygotował sobie pdf’a z opisem bloga, statystykami, opisem swojej grupy docelowej, zasięgiem, przykładowymi akcjami z innymi firmami (jeśli takie były). I rozesłał do kilkudziesięciu agencji PR / marketingowych. W tych agencjach znają przede wszystkim blogi marketingowe, technologiczne, modowe, bo to temat związany z ich zawodem i zainteresowaniami. Trzeba się im po prostu przedstawić, bo skąd mają o nas wiedzieć?
Nie wiem co za idiotka kazała to robić, ale to jest idiotyzm godny szkoleń ludzi z agencji.
Chyba Tomku ta pani nie docenia agencji…
My – pracownicy agencji – mamy narzędzia do monitoringu sieci i zwyczajnie płacą nam za to, byśmy byli na bieżąco. 🙂
Dorzucę swój głos do tej dyskusji, ku potomnych – w szczególności DLA POCZĄTKUJĄCYCH blogerek urodowo/modowych. 😉
Nic mnie (i nie tylko mnie) tak nie drażni, jak listy wysyłane do naszych klientów z prośbą o próbki, czy produkty do testowania. Odkąd Facebook umożliwił wysyłanie Wiadomości Prywatnych takich rzeczy spływa mnóstwo. 99% z nich odrzucamy od razu po otworzeniu strony… Dlaczego? Bo drodzy Państwo, jeśli będziemy chcieli – ZNAJDZIEMY WAS, bez obaw, a większość blogów,które nam proponujecie są słabe (kółka wzajemnej adoracji, wpadnij do mnie, wymianka, biorę udział w rozdaniach).
99% samych ofert wygląda wręcz prześmiesznie „Witam, prowadzę bloga, chętnie nawiążę współpracę, byłaby to dla Państwa doskonała reklama”. Zdarzają się też perełki, gdzie po wejściu na stronę główną bloga jest tylko jeden wpis. Pt… „WARUNKI WSPÓŁPRACY”.
Blogerki i blogerzy – nie idźcie tą drogą! 🙂
Tomku ogrodniku – tym raczej bym się nie martwiła, na współprace chetni sa – nawet kilkanaście ofert tygodniowo ale jak podaje niewygórowaną cene za jeden wpis to rezygnują. Nie dziwie sie, wolą dać 2 blogerkom które mają o połowe mniejszy zasięg niż ja coś za darmo i będzie. Kilka – klikanaście współprac już mam na koncie ale teraz wolę popracować nad jakością i zasięgiem
Z agencjami jest różnie, jedne chcą zrobić naprawde świetne akcje, drugie dotrzeć do jak najwiekszej grupy docelowej jak najmniejszym kosztem. Ostatnio napisała do mnie pani niby z Agencji PR że chce reklamę kawy, jak zapytałam jaką proponuje cenę za wpis odpisała że chciała wysłać tylko próbki i broszule informacyjne. Raz agencja chciała mnie oszukać, więc juz wiem że trzeba uważać.
By zrobić coś takiego musiałbym być naprawdę zdesperowanym blogerem, który potrzebuje 100 zł na imprezę.
Podobnie jak prośby o darmowe broszki, komórki itd
Ostatnio byłam na konferencji dla blogerów kulinarnych Food Blogger Fest.
Jedną z prelekcji miały dwie dziewczyny z agencji marketingowej czy PRowej (przepraszam, nie do końca do rozróżniam). Mówiły o tym, że stawki dla blogerów kulinarnych są raczej z dwoma zerami i nigdy nie obsługiwały (przynajmniej tak to zrozumiałam) stawek trzyzerowych. Również operowały magiczną liczbą 100 tys, ale chodziło tym razem o liczbę użytkowników.
Co do komentarza Tomek Kok, to pozostawiły inną radę: aby nie umieszczać zakładki „współpraca” bo to nei jest potrzebne i wszystko przenieść do działu kontakt, ponieważ wtedy potencjalny pracownik agencji ma łatwiejszy dostęp do informacji o stronie..
Później rozmawiałam z osobą, która była na Twoim szkoleniu i (znowu cytuję z pamięci i z tego co zrozumiałam, mogłam pomieszać – przepraszam) podobno zalecałeś zostawienie tej zakładki „Współpraca”.
Stąd też widać, jak wiele jest różnego rodzaju zaleceń i trudno się czasem połapać.
Atria,
To tylko pokazuje poziom szkole z agencji marketingowych. Chyba zacznę chodzić, aby prosto w twarz mówić ludziom, jakimi są baranami.
Macie gdzieś nagranie tego szkolenia? Chętnie zrobiłbym z tego osobny temat i zaprosił parę zaprzyjaźnionych blogerek kulinarnych, które wyciągają miesięcznie pięciocyfrowe kwoty.
Konferencja była nagrywana przez organizatora, więc niewykluczone,że pojawi się w sieci.
O ile dobrze zapamiętałam i zrozumiałam (a akurat zapamiętałam tę sprawę, ponieważ rozmawiałyśmy o niej z dziewczynami w kuluarach), to Panie powiedziały że wedle ich doświadczenia blogerki kulinarne mają kwoty z dwiema zerami, na trzy zera mogą liczyć te z naprawdę dużymi blogami (o ile dobrze pamiętam, padła magiczna liczba 100 tys UU). Być może jest tak,że w tej konkretnej agencji po prostu takimi kwotami operują..
Pozdrawiam!
A kto prowadził tę konferencję? Jakieś nazwiska, nazwy?
Tutaj jest cały program: http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,126276,11562511,Food_Blogger_Fest__Program.html 🙂
Komin sądziłem, że więcej z tego wyciągasz. Serio.
Teraz możesz się spodziewać sporego ruchu ze skrzynek pocztowych, bo ten artykuł będzie załączany jako karta przetargowa.
Wiem. Takim jednym wpisem robię więcej dla blogosfery niż jakikolwiek artykuł o blogerach. Ale sumienie mam czyste, bo piszę prawdę.
Bardzo fajny tekst … choć jako bloger z 10k UU uważam to za jakiś odległy świat jak na razie 🙂 ale jeśli Ty czekałeś 4 lata to ja też poczekam :)) dzięki
TL;DR to ile tego złota kominek wyciąga miesięcznie z 2 blogów?
Poczytałam , wiedzy nie mam i trudno mi mówić czy opinia jest dobra czy zła, czy też nijaka . Czytając o tym że można zarobić więcej czy mniej zachęca mnie do przemyśleń o założeniu bloga , ale to magia-czarna dla mnie ,ale może Kominek pomoże na zasadzie wymiany usługi-pomocy za towar? Pozwolę sobie linka wstawić ,ale jeżeli nie można było to przepraszam http://www.zaiprzeciw.eu . Artyści jak wiadomo ,przynajmniej tym , którzy albo nimi są , albo czasami coś kupują nie należą do obracających gotówką w nadmiarze a jak widać internet jest już wielką siłą i należy to wykorzystać . Pomoc będzie? Komentarz? Uwagi ? Poczytam chętnie , lecz proszę piszących o wyrozumiałość . Pozdrawiam
Prowadzę swojego bloga już z 5 lat (z dużymi przerwami ), robię to ‚dla idei’ w czasie wolnym, a nie dla pieniędzy i zapewne właśnie to powoduje, że o 1000uu mogę marzyć 🙂 . W sumie nie ma nic złego w zarabianiu na blogu, więc chyba pora przełączyć się na inny tryb.
Co do zakładki ‚współpraca’, to ponieważ nie dotyczy ona użytkowników serwisu wstawiłbym ją jedynie na stronie z kontaktem.
Na koniec zastanawia mnie jeszcze jak robi się 40tys uu w niespełna rok i to bez linkowania i bez znajomości .
Wszystkiego dowiesz się z mojej książki.
No proszę, jedno zdanie i ksiązka się zamawia – nie maiłem zamiaru jej kupować. Teraz tylko pozostaje mieć nadzieję, że faktycznie dowiem się z ksiązki wielu rzeczy 🙂
Święta i choroba trochę opóźniły przeczytanie Twojej książki i popełnienie ‚recenzji’, ale już jest (adres serwisu to domena z maila )
Książka świetna – zobaczymy jak wpadną kolejne.
Bardzo ostry tekst o blogerach polskich i bardzo spokojny o tych amerykańskich 😉
Nie mam pojęcia co to jest UU, nie miałam pojęcia, że ktoś może zarobić 100 tysięcy prowadząc bloga. Nic nie wiem okazuje się. Bloga prowadzę od roku. Nigdy nie zamierzałam na nim zarabiać. Miałam kilka propozycji, które odrzuciłam. Absolutnie nie chcę powiedzieć, że nie przyjmę ciekawej propozycji. Bo pewnie przyjmę ale nigdy nie zareklamuję produktu niezwiązanego z tematyką bloga. A że tematykę mam niereklamowalną raczej to pewnie jednak nigdy niczego nie zareklamuję. Nie jestem nastawiona na dążenia majątkowe. W życiu bym nie poprosiła jakiejkolwiek firmy o coś w zamian za coś. Ale absolutnie nie powiedziałabym, że Ci którzy by poprosili są łajnem! Dla mnie to za mocne słowo. Przeciętny Polak ma ciężko jednak i stara się na milion sposobów zdobyć pieniądze. I ja tylko szacunek do tych ludzi żywię. Że walczą, że chcą. Że nie siedzą i nie płaczą że ciężko ale wyciągają ręce po te tusze do rzęs czy penndrivy.
No ale muszę przyznać, że bardzo mi się artykuł ogólnie podoba. Specyficzny język ale bardzo profesjonalny tekst 🙂
No, nawet ciekawe są tu rozmowy. Niektórzy odżegnują się od zarabiania na blogu, czego nie mogę do końca zrozumieć. Gdyby tu chodziło o reklamę czegoś szkodliwego (papierosy, alkohole, narkotyki), albo o bezczelne kłamstwo (bo zdarzają się i takie, które naiwnym ludziom robią wodę z mózgu), to tak. Ale zwykła reklama, których jest mnóstwo, które są wszechobecne, niczego złego nie wyrządza.
Ja zaczęłam prowadzić bloga od 2 maja br. Mam zaledwie nieco ponad 3600 wejść. Nie ukrywam tego, że chcę zarobić na blogu, aby wydać tomiki swoich wierszy. Mam tego dużo, bo aż 1100 tytułów, licząc zarówno wiersze „pełnometrażowe”, jak i drobiazgi, np limeryki. Mam mieszane uczucia, czy to ma sens, czy mi się uda, ale przez cały czas mam dobre komentarze. Jeden z wydawców powiedział mi, że generalnie wiersze nie schodzą, ale, jeśli będą to wiersze dowcipne, a zwłaszcza z pieprzem, to pójdzie wszystko. Kieruję się tą radą i piszę wiersze w zasadzie humorystyczne, zresztą sprawdźcie: http://www.HumorWRymach.pl
A wracając do meritum, podejrzewam, że ci, którzy nie chcą zarabiać na blogu, nie mają na to najmniejszych szans.
Zechcę nabyć książkę Kominka. Ciekawa jestem, czy Kominek czyta wszystkie wypowiedzi, jeśli tak, to liczę, że otrzymam e-mala, aby podać swój adres. Niech to będzie taki test. Będę mile zaskoczona. : )
Nie mieszkam w Biskupcu, mam tam jedynie internetowych znajomych, nie wiem, jak to się porobiło.
Pozdrawiam Kominka (którego podziwiam za to, co i jak to robi, że nieźle zarabia na blogu – szacun), a także dyskutantów.
;D Jak poznać Polaków?Ano zapytać ich o zarobki,a wyjdzie z nich ich zakompleksiana natura wraz ze złośliwościami.Nie prościej powiedzieć prosto z mostu tyle a tyle?Jak zwykle ”tajemnica państwowa”
Wiadomo, że nie ma co porównywać blogerów z vlogerami bo blogerzy za bardzo się już nie rozwiną, a vlogerzy powoli stają się celebrytami i tu wartość ich na rynku wzrośnie dziesiątki razy bardziej niż blogerów. To już się powoli staje, bo jeśli znamy kogś z twarzy, mowy, zachowania i go lubimy to będziemy bardziej skłonni kupić produkt firmy którą poleca.