Oda do dyslektyków
Dyslektyku ty muj,
Nie będę miał dla ciebie litości, nie pochylę się nad twoim zaburzeniem, ale zrobię ci tę przysługę i przejdę wobec niego obojętnie. Czyli oleję cię sikiem prostym, pikującym.
Naprawdę nie interesuje mnie, że masz dysleksję, dysortografię, dyskietkę czy cokolwiek tam sobie wymyślisz, aby uzasadnić dlaczego robisz 150 błędów w jednym zdaniu. Dysleksja nie jest usprawiedliwieniem twojej beznadziejności.
Czy jak ktoś jest ślepy, to na ulicy leci, jak głupi przed siebie, taranując wszystko, co popadnie? Nie. Bierze laskę w łapkę i ostrożnie kroczy, aby nie uderzyć w nikogo i samemu nie przywalić czajnikiem w słup.
Dlatego jeśli jesteś dyslektykiem i chcesz napisać do mnie maila, masz stanąć na głowie i napisać go w miarę bezbłędnie.
Jeśli robisz masę ortów i chcesz napisać na moich blogach komentarz, masz zaczarować go tak, aby nie raził mnie po oczach. Nie każę ci dbać o każdy przecinek, każdą kropkę i wyobraź sobie – nawet literówki mi nie przeszkadzają. Wysypki dostaję dopiero, gdy widzę te twoje „zkąd”, „na prawdę”, „napewno” i hój. Przy okazji – jeśli już przeklinasz, to przeklinaj. Nie gwiazdkuj wulgaryzmów, bo robisz z siebie ciotę.Taką samą jak ci, którzy używają emotikony „:P” na końcu zdań.
Musisz być jak brzydka kobieta, maskująca niedostatki swojej urody mocnym makijażem. Jak tłuścioch, ubrany w czarne wyszczuplające stroje. Jak żółto-zębni, uśmiechający się bez otwierania ust. Na całym świecie przyjęło się tak, że ten, kto ma jakieś braki, dostosowuje się do tych, którzy braków nie mają.
A kiedy ktoś zwróci ci uwagę, że napisałeś wyraz z błędem, przyjmij to z pokorą do wiadomości, bo tylko barany i ignoranci obrażają się, gdy ktoś chce ich poprawiać. Każdy robi błędy, nawet geniusze tacy jak ja.
Jeśli jednak uważasz, że dysleksja cię usprawiedliwia i możesz sobie pisać jak chcesz, to jesteś w błędzie. Do mnie i u mnie nie możesz. I to nie jest tak, że jestem nietolerancyjny. Nie, nie. Ja jestem wobec ciebie taki, jak ty wobec mnie. Po prostu mam cię w dupie.
Zastanawiam się, czy specjalnie napisałeś w jednym miejscu z błędem i to prowokacja obliczona na wytypowanie pierwszego odważnego?:)Ja na wszelki wypadek posiedzę cichutko i nie będę ściągać na siebie gniewu iwonek.
Jeden błąd? Ja widzę co najmniej kilka 🙂
Ale jeden szczególnie wstrząsający:)
to pewnie taki zabieg artystyczny 🙂
ostatnio pisali na onecie o o ‚wypażarkach’ do kufli od piwa, z prażarkami im się chyba pomyliło.
Mocne.
Kurcze, ale dysleksja to nie wyrok. Sam mam od lat, a może – miałem. Czytam dużo, piszę dużo, a błędy trafiają mi się stosunkowo rzadko. Kwestia praktyki, nic więcej. A jak komuś się nie chce, to już jego problem.
Ja również jestem dyslektykiem, ale nie popełniam (staram się nie popełniać) błędów. Co prawda napiszę czasem coś niepoprawnie, ale po przeczytaniu swoich wypocin jestem w stanie poprawić wszystkie znalezione błędy. Kwestia chęci 😉
Seg już kiedyś o tym pisała, jakoś fajnie to nazwała ale nie mogę sobie przypomnieć.
Niech mnie Kominek nie straszy ‚na pewno’ muszę zawsze sprawdzać 5 razy bo zapominam. Pomyśleć że w podstawówce miałam miszcza ortografii.
dysinteligencja to chyba była 😉
ooo właśnie.
„na pewno” ma „o” na końcu, więc piszę się je „o”ddzielnie 🙂 Taka moja metoda na ten wyraz.
o, dobry patent, z tym słowem zawsze mam problem (:
Ja tez zawsze mialam problemy z ‚na pewno’ ale kiedys zobaczylam na ciezarowce reklame, ktora brzmiala ‚na czas, na miejsce, na pewno’. Od tamtej pory juz sie nie zastanawiam czy razem czy osobno 🙂
A ja tam nie wierzę w żadna dysleksję, dysortografię czy co tam jeszcze. To mówiłam ja: Pani Pedagog!
sprowokowałam? 🙂
ee tam, większość ludzi jest głąbami w którejś tam dziedzinie życia, tylko się nie przyzna, no a skoro częściowy analfabetyzm to powszechność, to ja nie wiem skąd tylu humanistów ostatnio.
btw jak Kominek tak przypomniał żeby nie pisać z błędami, to od teraz zaczynam zastanawiać się nad ‚wogóle’ czy ‚przczołom’.
Humanistów tylu, bo w dzisiejszych czasach panuje przekonanie, że każdy kto jest słaby z matematyki jest humanistą.
Z pani wierzeniami nie wypada dyskutować, może sobie pani wierzyć w cokolwiek zechce, ale nie zmienia to faktu iż wszelkiego rodzaju dysfunkcje związane z problemami z poprawnym czytaniem i pisaniem istnieją (jeśli pani chce mogę poszukać dla pani wyników badań). Zupełnie inną kwestią jest zaś to, że dla wielu osób wygodnej jest przyczepić sobie łatkę dyslektyka niż rzetelne nauczenie się zasad poprawnego pisania. W naszym kraju też zbyt łatwo rozdaje się zaświadczenia o różnego rodzaju dysfunkcjach, ale to temat rzeka.
Ja już więcej dyskusji naukowych nie zamierzam tu uprawiać. Takie rzeczy: popełniam tylko na konferencjach.
i tak łysiejesz ale melony masz nawet fajne
WTF?
Jako pedagog i filolog – też nie wierzę. Trzeba nad sobą pracować i już. 😉
Pedagog – absolwent szkoły gotowania na gazie, fakultet impressska. HA HA HA. Proszę was zostawcie w domu ten bajer.
W „sredniej” mielismy 4 dyslektykow, nauczycielka polskiego obiecala nie oceniac ich sposobu pisania pod jednym warunkiem. Mieli pisac dane slowa po 50 razy i oddawac zeszyty do sprawdzenia.
Okazalo sie ze po 2 latach takiej zabawy pisali lepiej niz wiekszosc klasy.
Też jestem dyslektyczką i nigdy nie usprawiedliwiałam się tym w komentarzach internetowych. Nie ma problemu by przeczytać jeszcze raz, w razie wątpliwości sprawdzić pisownie czy pozwolić Mozilli by podkreśliła na czerwono to co źle napisałam. Najgorsi są dyslektycy- ignoranci wobec własnej dysleksji. Nie wiedzą co to jest, piszą „dyslekcja”, uważają, że nie da się z tym niczego zrobić i są usprawiedliwieni by pisać z masą błędów. Dlatego nie znoszę chwalenia się tym, i dlatego podoba mi się, że jest coraz więcej wykładów i konferencji na ten temat.
Oj kominek, nie ma to jak wrzucić wszystkich do jednego wora. Są dyslektycy tacy jak ja, co potrafią dobrze pisać oraz dyslektycy(specjalnie będę pisał z błędami), co niepotrafią napisaci poprafnie jednego zdańa.
Masz na myśli leniwych idiotów którzy nie potrafią korzystać z słownika, nawet automatycznego poprawiania w wordzie albo przeglądarce?
Też.
ZE słownika.
łapka!
No niby są i tacy, i tacy, tylko powiedz mi, gdzie ci drudzy nagle się rozpływają, kiedy trzeba poprawnie napisać CV, ba, poszukać pracy, w której wymagania sa takie, aby jednak zapomnieć o swej „dys”. Jakoś wśród pracowników instytucji publicznych, finansowych itp, gdzie trzeba wykazywać sprawność w pisaniu i liczeniu, w czarodziejski oto sposób znikają ci wszyscy „dys”, co to na maturze ledwie litery składali albo liczyli drugą potęgę z dwóch przez godzinę.
Ba, nawet wszelkie wf’owe łamagi, kiedy wyszedłszy spod skrzydełek rodziców zoczą, że „dys” jednak nie nobilituje ich wśród rówieśników, nagle chcą tańczyć, trenować w siłowni, na aerobik się zapisują… bo to trzeba przed płcią przeciwną błysnąć figurą czy muskułem. Znam nawet takiego jednego dys…ruchowca, któremu przez całą podstawówkę, liceum i studia rodziciele załatwiali (U LEKARZA!) zwolnienia z zajęć wf, po czym kiedy mu mięśnie zanikły i zaczął się łamać co 5 minut przy byle okazji, a żadna dziewczyna nawet spojrzeć nie chciała na toto, nagle doznał konieczności, ba, cudownej mocy nawet, trenowania JAZDY FIGUROWEJ NA LODZIE i to zaczynając w wieku lat 25!
Inna rzecz, że się też połamał zdrowo… A wyrósł wielki i cienki jak trzcinka, zero mięśni i sprawności oraz refleksu. I tak to jest z tymi wszelkimi „dys”, które są tak liczne, bo dają fory na egzaminach maturalnych np. Chcesz mieć „dys”? – płacisz i masz. A pani w Poradni Pedagogicznej nie śmie i nie chce postawić się rodzicom żądającym „dys” dla swego potomka, bo a nuż rodziciele są mocni i pani wyleci z posadki? A poza tym im więcej „dys”, tym ta posadka ma większe uzasadnienie…
No i tak się to wszystko odbywa.
Ja jestem dyslektykiem. W czasie kiedy dostałem papier trzeba było naprawdę udowodnić że ma się tą dysfunkcję; w moim przypadku było to 6 lat dodatkowych ćwiczeń raz w tygodniu z moim nauczycielem w podstawówce po lekcjach, badania na IQ oraz EEG (nie wiadomo po co?). I dostałem ten papierek tyle że on wtedy w sumie to już nic mi nie dawał jeśli chodzi o błędy ortograficzne bo do czasu jego uzyskania nauczyłem (przynajmniej w miarę) nie robić błędów. Papier zapewniał potrzebną mi ochronę tylko w zakresie charakteru mojego pisma bo z tym nie dałem rady nic zrobić. Także jak się chce to się da. Wystarczy spiąć dupę i siąść nad książkami. Zresztą papierek na dysleksję to fajna sprawa dla rodziców który nie chce się ćwiczyć ze sowim dzieckiem, załatwią mu go i mają spokój; jest to również niezły biznes dla prywatnych poradni psychologicznych gdzie taki papier wydaje się od ręki, w państwowych poradniach papier daje się bardzo rzadko co powoduje zwiększenie liczby wizyt u prywaciarzy. O sytuacji takiego dzieciaka to już nie wspomnę. Osobiście spotkałem kilku ludzi z papierkiem, tylko jedna panna faktycznie miała dysleksję- łatwo to było poznać bo robiła ona błędy typowe dla dyslektyków, nie ortograficzne (np zamiast k pisała g, zamiast d-t), ortografię miała w porządku bo też ćwiczyła.
bachory nie czytają książek, to skąd mają wiedzieć jak się co pisze.
btw, jakieś 70% nauczycieli (z doświadczenia) mówi ‚pisze’ zamiast jest napisane i ‚przekonywuwuwuwjący’
masakra. i oni kończyli studia
włanczają telewizory też.
Czy obie formy są poprawne: pisze i jest napisane?
Pisze w znaczeniu ‚jest napisane’ – np. „Co tam pisze w gazecie?” – to forma bardzo potoczna, a zdaniem wielu osób wręcz niepoprawna. W starannych tekstach należy jej unikać. Można jednak zapytać np. „Co tam piszą w gazecie?” i w takim pytaniu nie ma błędu.
— Mirosław Bańko
za: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?kat=4&szukaj=potoczna
właśnie o tym mówiłam, większość ludzi mówiąc ‚pisze’ mają na myśli jest napisane.
jak mówił Cejrowski ‚pisze’ to liczba mnoga of miejscowości ‚Pisz’ heh
Zdania zwykło zaczynać się z wielkiej litery. Po tym zabiegu można już czuć się usprawiedliwionym do wytykania błędów innym.
Cholerni hipokryci. Drzazgę w cudzym oku widzą, a belki we własnym ignorują.
Nie „z wielkiej litery”, a „wielką literą”!
No to wynika z tego że najlepsi uczniowie zdają maturę wysoką i chcą zostać inżynierami, prawnikami, lekarzami itd. a słabsi idą na różnie inne studia, niestety również na takie po których uczy się w szkole. Największe jaja są gdy nauczycielem z języka zostaje dyslektyk; ja miałem taką anglistkę
mnie też angielskiego uczyła babka z dysleksją. Przez dwa lata. Zdałem rozszerzoną z anglika na 92% a ustną rozszerzoną na 100%… W pierwszej liceum miałem 3 z angielskiego u całkiem „normalnej” babki.
Jak mają ‚włanczniki’ przy telewizorach to co zrobić?:)
‚Przekonywuwuwuwjący’…nie potrafię tego nawet wypowiedziec.
ja byłam z tych z wysoką średnią i poszłam na humanistyczny, bo do ścisłych się nie nadaję, więc nie jest tak że ci do dobrze maturę zdali…
liczy się jakie kto przedmioty wybierze, z czego był w szkole dobry, wcale nie jest tak, że jak ktoś miał pasek, to jest dobry ze wszystkiego, tego co nie umiał to zakombinował, zakuł i jakoś to szło, kosztem przedmiotów z których było dobry, bo tego i tak się nie trzeba za dużo uczyć, piątka sama wpadnie.
smutny ten nasz system szkolnictwa.
A mnie do reszty rozbrajają tacy, co to tłumaczą się, że mają dyslekcję ;). Ogólnie dysmózgowie panuje ostatnio i stworki tłumaczą się nim, nie szukając lekarstwa na zwykłą głupotę.
nie mów że to bezmózgi, bo im to uwłaszCza.
Biorę do zakładek, będę podrzucał link znajomym i nieznajomym kretynom 🙂
Auć…
i hó* ;P
Kominku, powinieneś zrobić szkolenie dla nauczycieli w szkołach. Uczyłam kilku dyslektyków w wieku szkolnym. Te dzieciaki mają wbite do głowy, że mogą byki robić i nic z tym nie robić. Pobłażanie.
A potem piszą HWDP i też to dysleksją tłumaczą:)
🙂
Celne.
Rozbawiło mnie moje skojarzenie „żółto-zębnych” z tygrysem szablozębnym, czyli maskotką żółtej wojowniczki Power Rangersów. Bawiło się w przedszkolu w kilka dziwnych rzeczy, oj bawiło…
Dysleksja i dysortografia i wszystko inne dys doprowadzało mnie do szału w liceum. Wiecznie zwolnieni z poprawnego pisania, na dodatek czasem potrafili mieć lepsze oceny, bo nikt im błędów nie sprawdza. Na maturze to samo, specjalna kratka by zaznaczyć, że mają prawo pisać co i jak im się podoba. Nie uwierzę, że jak ktoś milion razy widział wyraz żaba nie jest w stanie napisać go poprawnie. Lenistwo i jeszcze raz lenistwo.
Ma maturze gdy ja zdawałem było za ortografię możliwe do zdobycia 2 pkty.
Jeden odejmowali gdy „coś tam wpadło” – przy zerowej ilości punktów można było zupełnie olać temat i napisać że „rzułf hodził kolejom” – i tak więcej odjąć nie mogli .
Także ofiary „dysmóżgowia” nie mają wcale tak dobrze na maturze – działa na tej zasadzie że oni z ortografii zawsze mają „max” , choćby napisali wspomnianego „żółwia”
Zastanawia mnie jednakże fakt ignorancji , nie znam przeglądarki która nie podkreśla na czerwono tych „największych byków”
A i open office przecież zupełnie za darmo.
Mniam. Szkoda, że tak krótkie. No ale co się rozwodzić nad oczywistością…
Kominku, będzie jeszcze gorzej. Nie korzystają ludzie z wbudowanych słowników w przeglądarki, które poprawiają pisownie, bądź sugerują jak pisać. Czasem trud sprawia napisanie kilku zdań na kartce papieru bo „Jak to się pisało?” i człowiek wali byki, a potem to we łbie już się ulokuje takie pisanie. Dobrze, że nikt u Ciebie nie pisuje ‚sh’ jako ‚sz’ itp. 🙂
Jak dzisiaj można popełniać błędy ortograficzne pisząc na komputerze przecież jak się zrobi błąd ortograficzny przeglądarka od razu krzyczy, że tak jest źle i weź to popraw.
Szkoda, że przeglądarki nie podpowiadają również znaków interpunkcyjnych, które należałoby umieścić w zdaniu.
Szkoda, bo ja nigdy nie wiem, gdzie przecinek. 🙂
i ja jestem dyslektykiem. I ja. I ja też. I teraz wszyscy powinni wstać po kolei jak w amerykańskich filmach z ręką na piersi i zacząć bić brawo.
Cho, przytulę.
„i ja jestem dyslektykiem. I ja. I ja też”
Pethi! Nie przestawaj! Niech Cię widzę pod każdym tekstem
A ja tak trochę z innej beczki. Czy tylko ja, nie widzę tutaj facebook’owego buttona – like?
Otóż to! Strzał w dziesiątkę.
We mnie też budzą irytację komentarze przepełnione błędami. Poza tym nie rozumiem jak to jest możliwe, że ludzie sadzą te błędy, skoro teraz w większości okienek, w których piszemy komentarze, wiadomości itp. działa autokorekta i podkreśla słowo jeśli coś jest nie tak. Ignorancja, debilizm albo tumiwisizm. Jeśli tumiwisizm to po co w ogóle pisać?
Ulżyło mi, bo myślałam, że to ja jestem jakaś przewrażliwiona na punkcie poprawnego pisania, a nikt już na to nie zwraca uwagi…
zkąd? Kominek proszę Cię, mało ludzi tak pisze. Najczęściej widuję „z kont”, lub „z kąt”. SKĄD się tacy biorą? Trudno przesiedzieć 5 min dłużej na komentarzem i poprawić błędy?
Aaaaa…. jak można robić błendy? 😉
Pół biedy jak się ktoś papierem od psychologa zasłania, że dysleksja, i popełnia błędy podczas pisania smsów. Ale ja pracuję w urzędzie, i nawet oficjalne pisma czasem dostaję z bykami! Kiedyś np. od jednej gminy dostałam protokuł.. Padłam.
W drugą stronę też to działa. Zdarzyło mi się widzieć pismo z urzędu z bykami. Dobijało mnie to. Bo kiedy w stowarzyszeniu chcieliśmy coś załatwić czepiali się każdego akapitu, a jak odpisywali czasem na dokumenty… Szkoda gadać.
Przecież przeglądarka podkreśla błędy ,więc co to za problem kliknąć prawym i poprawić mjak się coś napiszę źle ??? To nie jest chat gdzie to może być trudniejsze , bo nawet jak mam dysleksję to kiedy mogę staram się nie robić błędów ,zwłaszcza wtedy kiedy nie wymaga to ode mnie wysiłku .
Uwielbiam taką „jechankę” – majstersztyk 🙂 Podpisuję się wszystkimi kończynami pod treścią. Amen.
Ja nie wiem, my jestesmy dziwnym narodem, jak dostaniemy papierek mowiacy nam, ze mamy jakies dysfunkcje to po uslyszeniu uwagi, argumentujemy ubytki tym, ze jestesmy „dys-wszystko” jak leci. Ja chyba jednak musze podziekowac mojej mamie i babci ktore za kazdym razem jak widzialy, ze cos jest nie tak robily larum i walczyly zamiast usprawiedliwiac. Jak zobaczyly, ze lewym okiem moge ogladac Barcelone a prawym Moskwe w wieku 3 lat zamias lamentowac zawiozly mnie do okulisty a potem ponad 11 lat dwa razy do roku jezdzily ze mna na cwiczenia w sesjach po 2 tygodnie i z denek od szklanek (musztardowek ;)) i kilku wad, zeszlam do jednej i szkiel cienkich. Jak brzydko pisalam to babcia sadzala mnie przy stole i pisala ze mna listy zebym cwiczyla reke albo kazala poprawiac kropkowane literki. Jak robilam bledy to z tym rodzina walczyla i zamiast samchodu na baterie, czy modemu do internetu (to bylo dawno, stara studenciara juz jestem) to na urodziny czy inne swieta dostawalam slowniki- ktorych do dzis uzywam i wcale sie tego nie wstydze. Dzis jest latwiej, jest google sa internetowe slowniki czy podkreslenia choc ja i tak wole ta papierowa wersje. Siadam i czytam slowa, na zapas. 🙂 A pisac do Ciebie Komin to mam czasem taka treme, ze dluzej pare zdan tworze niz pewnie Ty notki.
Ps. Rada dla tych co robia bledy- jak bardzo szybko piszecie to czasem zamieniajcie sobie slowa, mozna fajnie poszerzyc swoj zakres slownictwa i przy szybkich wymianach zdan zaoszczedzic sobie wpadki.
Ps2. Pewien ‚rurzowy’ blog ma fajne porady w zakresie jezyka polskiego.
I w gruncie rzeczy dziekujmy jesli ktos nam zwroci uwage, moze wlasnie to nam pomoze zapamietac poprawna forme. Buzi ide cwiczyc- co sie da 🙂 (nie mam polskich znakow i wygladam jak olewacki bobek mieszkajacy zagranica ktory juz zapomnial, ze w jezyku ojczystym istnieja ogonki i kreseczki- pametam o tym, tylko moj laps cos sie buntuje) jezu napisalam litanie…
Mości panie, pozwolę mej osobowości przedstawić ów tezę iż jeśli żądasz poprawnej kaligrafii, to zastanów się czy nasz obecny poprawny sposób pisania i mowy nie zostałby skrytykowany 200 lat do tyłu, tudzież dziś czepiamy się że ktoś powie „se” a nie „sobie” a w dawniejszych czasach mówiąc „drogi panie” a nie „mości panie” był by to taki sam błąd więc skoro od lat wielu upraszczamy język, to nagle dziś w dobie Internetu wszyscy stali się profesorami poprawnej polszczyzny, moim zdaniem dla tego że chcą się dowartościować. choć większość na lekcjach języka Polskiego pewnie trójczynę ledwo miała, no i jak pomyślę jak w szkołach uczą to aż mnie krew zalewa, więc idąc twoim zdaniem proponuję powrócić do prawidłowej pisowni i wypowiedzi z czasów króla Jagieły, co ty na to.
Najlepiej piszmy „jak kura pazurem”, podpisujmy się trzema krzyżykami jak niepiśmienni chłopi z Polesia lat 30-tych XX wieku i „rupmy jag nam siem hdze”. Bez jaj. Język może ewoluować, ale robić z tego wymówkę dla leniwych dyzmózgowców to chyba za dużo.
I przecinki popraw.
A to dopiero jest hipokryzja, kretyniejemy od wieków, ale bronimy się od momentu który uważamy za słuszny. Dobre.
Trafiłeś mnie w czuły punkt, więc muszę: słowo „ów” się odmienia!
Jakby ktoś mi jeszcze wytłumaczył, co ma kaligrafia do błędów językowych?
Dalej mi się nie chce, bo jestem leniwy i gorąco jest (24 stopnie o 2 w nocy, szał pał).
Co to znaczy iść czyimś zdaniem?
http://iv.pl/images/87461625985254246724.jpg
Aa, no i wszystko jasne. 🙂
Należy odróżniać naturalną, logiczną ewolucję języka i jego dążenie do upraszczania form od prostackiego traktowania (aktualnych i obowiązujących!) językowych zasad. Nie znoszę idiotów tłumaczących swoje błędy „zmianami w języku”. Ja wam kurwa dam zmiany w języku, nieczytające pały.
Wybaczcie wulgarność.
Ja wysuwam swoje zdanie bez ataku na nikogo, za to widzę że większość choć poprawnie pisze, to odnosi się do innych po chamsku. Z tond moja prowokacja która dość dobrze poszła, zgadzam się że niektórzy walą sto błędów na minutę i nie wynika to z chorób tylko z lenistwa, po prostu wku**** mnie jak ktoś zrobi jeden błąd w zdaniu który przeoczył albo przypadkiem stuknął inny klawisz i tego nie zauważył, a zaraz milion komentarzy o pisownie, czasem mam wrażenie że ludzie specjalnie szukają błędów w wypowiedziach innych, gdy nie mają innych argumentów a nie podoba się im czyjaś wypowiedź szukając w sposobu by sprowadzić taką osobę do zera, jak ktoś zrobi błąd to wystarczy że jedna lub dwie osoby zwrócą uwagę, ale nie, wtedy każdy chce pokazać jaki to jest sam świetny w pisowni i walą te komentarze jak potłuczeni i jeszcze sami robią w nich błędy. Brak mi na to już słów, każdemu z nas zdarzają się błędy nie tylko w pisowni ale i w życiu codziennym, pomyślcie o tym tak przez moment, to nie boli i nic nie kosztuje.
Daj, ać ja pobruczę, a ty poczywaj
😀
W podstawówce miałem stwierdzoną dysleksje, potem zacząłem dużo pisać z ludźmi i przeszkadzało mi (im też), że popełniam błędy. Więc wziąłem się z garść i nauczyłem się ze słownikiem wszystkich słów wzrokowo. Można? Można
czemu usuwasz komentarze ?
bo to Kominka w depresję wpędza. Coś ty nowy?
Nieważne czym się tłumaczą ludzie , którzy notorycznie popełniają błędy które aż w oczy kolą , bo najczęściej mają dysdowna i razem odziedziczyli skrajną głupotę , nie wiedzą ile to 2*2 bo są humanistami i lajkują post, dodają komentarz „37″ i czekają aż „stanie się coś niesamowitego” . Piszecie , że jesteście dysortografami i pilnujecie siebie i jesteście spoko , ale to nie o was chodzi w tym tekście , bo wy rzeczywiście jesteście spoko . Ale każdy , powtarzam każdy , kto pisze jurz , ktury , sobom itd. powinien zdawać sobie sprawę , że strzela sobie samobója , automatycznie staje się nieatrakcyjny , to jak chwalenie się swoim debilizmem .
To jest dysortografia psze pana.
Ja to będę wklejał każdemu, który do mnie napiszę „wogule” etc. Dzięki Kominku. 🙂
„wogle” – też znam, płakać się chce… :/
„Orty” też są chujowe. Widać również, że interpunkcja ci nie przeszkadza. „Muj”, „zkąd”, „na prawdę”, „napewno” i „hój” to chyba jednak dysortografia. Chociaż to w sumie jeden chuj. Ludzie maja różne przypadłości, dysleksję i dysortografię zaliczyłbym do lekkich. „Włanczać” i „wziąść” to już cięższy kaliber.
Jak powiedział Bogdan Miś – „To, że nie umiesz matematyki, nie oznacza, że jesteś humanistą. Jesteś po prostu głąbem”. Zapewne dotyczy to większości „dys-”.
A tak w ogóle, to kto z Was czyta swoje komentarze przed wysłaniem? Ja nie mam na to czasu.
Mam znajomego (starszego prawie o pokolenie) i jak słyszy o tych wszystkich DYS… (dyslekcja, dysgrafia, dysortografia) to mówi: „Za moich czasów to się Jełop na takich mówiło” 🙂
I w tek kwestii zgadzam się z nim w całej rozciągłości.
Chociaż z takich najbardziej mnie osobiście rażących to jak widzę „W każdym bądź razie..”
Takiemu to przegryzam aortę z miejsca.
Dyslekcja to takie coś, że się nie umie na lekcji wysiedzieć? To miałam to w liceum! 🙂
Mam znajomego (starszego prawie o pokolenie), który jak słyszy o tych wszystkich DYS… to mówi: „Za moich czasów to się jełop na takich mówiło”. I w tej kwestii zgadzam się z nim w całej rozciągłości 🙂
Samo bycie „dyskimśtam” to nie taki wielki grzech, najgorsze to usprawiedliwianie się swoją przypadłością. Po to powinniśmy wiedzieć o swoich niedostatkach, coby starać się poprawić w danej dziedzinie życia, tak myślę… Prościej jednak jest się zasłaniać jakimiś papierami i olewać, zamiast się postarać i wypracować jakieś efekty. A takowe w tej materii osiągnąć się da!;)
„samemu nie przywalić czajnikiem w słup” 😀
poprawiasz mi humor na dobranoc swoim poczuciem humoru.
Ten tekst, to coś jakby moje myśli, zgadzam się w pełni. Ja jeszcze chętnie dodałabym, że do mnie nie można również mówić tak, jak się chce, bo jak słyszę „poszłem”/”zaszłem” czy inne takie kwiatki, to aż mnie skręca, wrrr…
Dysleksja czyni lenia albo leń dysleksje.
Podoba mi się Twój sposób postrzegania dysleksji Kominku. Sam mam stwierdzoną dysleksję. Ale nigdy nie traktowałem tego jak usprawiedliwienia. Dysleksja jest zaburzeniem. Tak jak naciągnięte więzadło w kolanie. Jeżeli mam naciągnięte więzadło to chodzę ostrożnie i uważam, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Jeżeli mam dysleksję to sprawdzam to co napisałem. Nie mówię o zapiskach w notesie. Ale jeżeli piszę publicznie (a internet zacierając granicę między twórcą a odbiorcą sprawił, że wszystko co tu piszemy jest publiczne) to muszę przeczytać to zanim wcisnę enter. Tak jak diagnoza o uszkodzeniu kolana jest informacją, że należy uważać na to jak się chodzi, żeby nie zrobić sobie krzywdy tak samo dysleksja jest informacją, że należy uważać przy pisaniu, żeby nie zostać wyśmianym.
Mnie denerwuje stawianie spacji przed znakami interpunkcyjnymi. To już nie kwestia lenistwa, ale aktywnej głupoty. O tak . Piszą ! Czy to normalne ?
Jeszcze gorzej ,kiedy piszą tak .Heloł !
I oczywiście przecinki w niewłaściwych, miejscach. 😉
Ja tam (:*) uwielbiam :>:):D milion 🙂 emotikonek 😉 i duuuuużo samoogłoseeeeek :* 🙂
Podobną „rozmowę ze ścianą”, przeprowadziłam dziś na swoim miniblogu.
Po tym jak dowiedziałam się, że brakuje mi „świerzości”, oraz, że wyglądam jak „mała malutka”, odesłałam komentującego do książek, ucinając tę niskich lotów dyskusję. W odpowiedzi przeczytałam:
„swierzosc czy swiezosc – kazdy zrozumial… przekaz jest prosty…”
Nie chciałam żyć na tej planecie anymore…
Cycki opadają, że tak wygląda przyszłość, chluba i nadzieja tego Narodu.
Kominku, napisz kiedyś o „bynajmiej” 😀 Bardzo ładnie proszę 🙂
Jaki ten świat mały. Miło zobaczyć Antyweszkę u Kominka.
Taa, ja też miałam dysleksję. Przyznali mi taki papierek w 5 klasie podstawówki. W trzy lata później zabrali – szczęśliwie uzdrowiona zostałam, po opanowaniu zasad ortografii.
Jestem DYS, osoby, które robią błędy i zasłaniają się dysleksją to lenie. Duża ilość odpowiednich ćwiczeń, czytanie książek, dobra przeglądarka internetowa, która te błędy podkreśla i nie trzeba razić otoczenia. Dysortografia nie jest chorobą, jest to coś co można wyćwiczyć. Opinie z poradni nie są po to aby mieć więcej czasu na sprawdzianie, tylko po to żeby wiedzieć nad czym trzeba pracować.
„Wziąść” działa na mnie jak płachta na byka.
Brzydkiburak na YT kiedyś wrzucił filmik o dysmuzgi – polecam zainteresowanym. Porusza tam ten sam temat 🙂
Swoją drogą nie rozumiem jak dzisiaj można walić błędy w internecie. Edytory tekstu poprawiają błędy, gg poprawia, przeglądarka poprawia… No nie poprawia dosłownie ale wskazuje… Pisząc ten komentarz zrobiłem ich 3! ale klik klik i niema żadnego… To faktycznie nie choroba, a dysmuzgia.
Taki ostatni „kfiatek” z życia wzięty: „ić”. Normalnie, aż miałem problem z odgadnięciem…
czasem sie zdarzy ze ktorys z moich znajomych walnie literowke wraz z bledem, i pozniej wychodze na debila bo nie wiem co pisze, mindfuck.
Bede inny niz Wy i napisze ze nie mam dysleksji a z tych co maja sie zwykle smieje, bo az zal czasem poyslec co taki czlowjek sie moze napocic przed jakas inteligenta dziewczyna, mam na mysli pisanie czy to sms, maili, czy tez fejs jakze popularny.
zastanawia mnie fakt, ale w sumie to juz go zrozumialem, wlasnie w tej chwili, ze taki przecietny dyslektyk nie wstydzi sie piszac bledy bo sobie z tego nie zdaje sprawy, i znowu wyszedlem na debila.
Za bledy i literowki nie bijcie, a za brak dobrych przecinkow nie banujcie, pisze z niewygodnego ipada, przynajmniej nie do pisania o poznej porze.
Sam robisz byki straszne interpunkcyjne bo po przecinku z dużej litery się nie pisze (druga liniak tekstu ).
Dużą literą, wielką literą. „Z dużej litery” możesz co najwyżej spaść.
Dużą literą, nie wielką. To od Miodka wiem.
Zatem nie słuchałeś/aś go uważnie. Miodek nie lubi „wielkiej litery”, ale nie twierdzi, że forma jest niepporawna.
Mnie najbardziej chyba razi wpisywanie „ą” na końcu rzeczowników w liczbie mnogiej w których odmiana przewiduje „om”
Chętnie skopiowałbym ten tekst i wrzucił na pewne forum. Oczywiście z odnośnikiem do miejsca wylęgu.
Czy otrzymam pozwolenie?
Swego czasu na te wszystkie dys- mieliśmy ze znajomymi jedną nazwę:dysmózg.
Można mieć z tym problemy, żeby pisać poprawnie ale wtedy należało by nad problemem popracować a nie chwalić się nim i usprawiedliwiać swoją ignorancję i lenistwo.’
należałoby:)
O,nie,nie mam siły drugi raz pisać zawiłego komentarza,nie po dwóch godzinach snu.Z doświadczenia wiem,że zaprzestanie czytania książek może spowodować,że będziemy gorzej pisać i się wysławiać.Na moim podwórku w chwili obecnej najważniejsze są dzieci,jedno już uwielbia książki,zna literki itd.Drugie niedługo wezmę w obroty,nie chcę,żeby z tak błahego powodu miały problemy w szkole.Czytanie jest równie ważne jak gorący posiłek w porze obiadowej.
Bardzo nie lubię komentować z tabletu,zwykle za szybko piszę i wychodzą różne pokraczności,więc wybaczcie.Co do poirytowania jak ktoś pisze czy mówi,to ja kiedyś byłam zołzą,każdemu na każdym kroku wytykałam błędy.Teraz nie czynię tego z takim zapałem,choć bardzo często ścigam innych w rodzinie.Na kominkowych blogach nie chce mi się i nie bardzo czuję klimat do wytykania błędów,skoro sama nie czuję się na tyle mocna.
Nie znam ani jednego dyslektyka,ale znam takich co walą ortografy z pasją i wymyślnością.Czasami trzeba się pośmiać,jak np.ze słowa:kurwywator/kultywator/:)
Sama mam dysortografię, jednak po prawdzie, nikt o tym nie wie. Bo nie zrobiłam sobie papierka na to coś, choć mogłam. Starałam się wyćwiczyć w sobie poprawne pisanie. Udało się, dzięki wielu napisanym tekstom i masie książek, które przeczytałam.
Tylko charakter pisma mam raczej paskudny. Kiedyś wysyłając pocztówkę znajomej z Oslo, jej mama zapytała się jej, gdzie ona wytrzasnęła sobie adoratora w Norwegii.
Na myśl przychodzi mi jedna sytuacja. Kiedyś dostałam od pana radnego „protokuł” z podpisem: „Proszę przepisać trzcionką 12″. Denerwują mnie również gadki typu „50 ZŁOTY” zamiast złotych, „w każdym bądź razie” zamiast w każdym razie lub bądź co bądź, „bynajmniej dla mnie” zamiast przynajmniej oraz „proszę panią,którędy do centrum?” zamiast proszę pani…
Miłego dnia!:)
No ok ale to nie jest dysleksja tylko zwykłe nieuctwo.
zgadzam się w pełni, że jest to nieuctwo i lenistwo:))
Inteligencja, ta nawet ponadprzeciętna, nie jest barierą dla dysleksji, która dot.trudności w pisaniu i czytaniu.
U dyslektyków nieprawidłowo spisuje się centralny układ nerwowy. Trochę trudno zapanowac nad takim zaburzeniem:)
Silna wola w uczeniu się czy twarda ręka rodzica albo pedagoga też nie pomoże. Ale są na to inne sposoby.
Człowiek prawdziwie dyslektyczny, świadomy bariery oddzielającej go częściowo od świata „normalnych” stara się radzic sobie ze swoją przypadłością, więc nie przykleja sobie na stałe do czoła etykietki „musicie mi pobłażac” tylko kompensuje braki, szuka wszelkich możliwych rozwiązań, pomocy dot.problemu więc… częściej niż inni korzysta ze słowników, a niemal każde słowo pisane sprawdza kilkukrotnie(nie zawsze się uda:).
Ostatnimi czasy dysleksja stała się modna i wygodna dla leni i gamoni, przez co osoby mające naprawdę problem z nauką czytania i pisania, wrzuca sie z takimi do jednego worka.
Coraz częściej zdarza się, że to pseudodyslektycy legitymują się lewymi zaświadczeniami. Ci prawdziwi wolą powalczyc z własną niedoskonałością.
Ja też jestem dyslektykiem kiedy to zdiagnozowano zalecono dużooo czytać. Rodzice to egzekwowali jednak bez moich protestów.Miłość do książek pozostała ja skończyłam filologię angielską i jakoś mi się udało. Najczęściej robię literówki i czasem kiedy prowadzę zajęcia zdarzy mi się przekręcić wyraz ale nie pozostaje mi nic jak tylko z tego żartować:)
Cieszę się, że ktoś też myśli tak jak ja. Do tej pory myślałam, że jestem hejterem. Dziękuję. Pozdrawiam
Pisałam już o tym zapewne setki razy ale jako dziecko miałam orzeczoną dysleksję czy inne takie gdziadostwo. Rodzice mnie trochę katowali dyktandami, chodziłam na zajęcia do psychologa etc. Ale jestem za to wdzięczna, bo ciężką pracą pozbyłam się nawyku pisania niepoprawnie. Drażni mnie jak tylko dostaję smsa z błędem, albo jak widzę, że moi przełożeni notują popełniając błąd za błędem. Nie toleruję, bo wiem, że z błędów ortograficznych można się wyleczyć…
u mnie robienie błędów to już podstawa do dyskwalifikacji faceta – nie ma szans, żebym miała mieć coś wspólnego z kimś, kto nie potrafi nawet napisać poprawnie esemesa.
a dysleksja to dla mnie słaba wymówka, bo w dzisiejszych czasach na wszystko już można znaleźć stosowną jednostkę chorobową – wiem, bo sama zmagam się z ciężkim przypadkiem prokrastynacji 😉
Brawo. Dziękuję za odzwierciedlenie mojej opinii na ten temat. Nie musimy znać wszystkich zasad języka polskiego (choć warto), ale podstawy to konieczność. Od zaawansowanych zasad mamy słowniki i repetytoria, zawsze można sprawdzić.
Zdania nie zmienię: dysleksja to nie żadne zaburzenie czy choroba, dysleksja to lenistwo.
Lenistwo bo jak inaczej nazwać pomijanie czerwonych falbanek w przeglądarce pisząc komentarz 🙂
I tu przyznam ci rację „w całej rozciągłości”.
Ps.Znalazłam w twoim tekście dwa błędy ale ja jestem stara i pewnie niedowidzę.Ktoś da więcej?
Dziękuję! Dziękuję Ci, Kominku, za ten wpis! Na chwilę obecną jest to mój ulubiony tekst!
Zawsze twierdziłam, że dyslektyk to leń, któremu się uczyć nie chce i tyle.
Polać mu! Postawić pomnik i jeszcze raz polać!
Gdy chodziłem jeszcze do szkoły podstawowej, stwierdzono u mnie dysortografię…ale ktoś miał chyba ostre problemy z głową. Gdy tylko pojawiły się wyszukiwarki podkreślające błędy, za każdy razem zanim coś napisałem, wrzucałem sobie słowo do wyszukiwarki i tak oto z człowieka z „niby dysortografią”, stałem się człowiekiem, który nie wybacza błędów jak Kominek.
Trafne.
Ja pod koniec roku szkolnego poprawiłam (baaaaardzo cicho) panią matematyk. W klasie nikt nie usłyszał poza nią, bo wychodzi na to, że ma słuch absolutny. Poszło o „pisze” zamiast „jest napisane”. I klasa na koniec usłyszała, że ona jest matematykiem i NIE MUSI mówić poprawnie.
‚dorosłych’ się nie poucza choćby byli największymi głąbami wszechświata, zasada jest taka, żeby udawać że się tych szanownych magistrów profesorów z ledwo licencjatem lubi to oni odwzajemnią to udawanie i chociaż stresu nie ma, że się ktoś doczepi.
Eh. Nie wszyscy są takimi ciulami. Na szczęście.
Wiadomo, że czasami lepiej zamknąć gębę, ale wszystko ma swoje granice.
W zasadzie nie zrobiłam tego z premedytacją, ale jak wspominałam nikt w klasie nie usłyszał, poza nią. Cóż, zdarza się.
To, że ma ktoś dysleksję, nie chroni go przed próbą doskonalenia siebie – w ich wypadku (dyslektyków) próbą eliminacji błędów ortograficznych. Dużo osób używa Mozilli, która podkreśla błędy, więc ignorując je bo się ma dysleksję to już nie „choroba” a totalne lenistwo.
Polecam film-pejczyk na dyslektyków. Mnie przekonał do korzystania ze słownika.
Dysmózgia
tu nie trzeba być dyslektykiem, tu trzeba być debilem
żeby w tych czasach popełniać błędy,
gdy są zawsze podkreślane automatycznie wężykiem na czerwono…!!!
Trochę mnie to bawi. Jak już naprawdę nie ma o czym pisać, to zawsze można sobie zrobić wpis o tym, że dyslektycy są głupi a dysortografia nie istnieje. Zawsze się dostanie milion komentarzy. Po pierwsze nie wierzą w dysfunkcje, a po drugie chwalą się historiami jak to mieli dys. a potem im przeszło. Fajnie jest tak kolektywnie nie lubić jakiejś grupy. Daje to poczucie wspólnoty, siły i ogólnie podwyższa samoocenę.
Łapka! Ostatnio to wręcz modne.
Tak jak napisał w książce, chodzi o biznes, a czytelnik jest plebs.
🙂
Dziękuję za ten tekst. Podpisuję się obiema łapkami.
Od siebie dodam tylko jedno: pracuję jako asystentka kierownika działu. Do moich głównych zadań należy poprawianie wszystkich możliwych pism, które od nas „wychodzą”. Rozumiem, że pracuję w środowisku informatyków, ale kiedy Panowie po studiach wyższych czy z doktoratami (sic!) pytają mnie, jak mają napisać prośbę do Dyrektora o przedłużenie umowy o pracę „bo ja nie wiem” albo nie potrafią poprawnie sformułowac zdania podrzędnie złożonego, to zaczynam tracić wiarę w ludzi. Jestem w stanie przełknąć interpunkcję i poprawiam ją z pasją. Ale nielogiczne szyki zdania, które na dodatek są naszpikowane słownictwem specjalistycznym doprowadzają mnie do szału. Kończy się to tym, że udaję się osobiście do autora tego „dzieła” i pytam, co twórca miał na myśli i chciał odbiorcy przekazać, bo inaczej do porozumienia nie dojdziemy.
Uważam, że dużą winę za tak opłakany stan wiedzy w zakresie poprawnej polszczyzny ponoszą wszechobecne komputery. (Aha, mówię to ja, pisząca do Was z iPada…) Ludzie czytają coraz mniej książek, z to przekłada się na dosyć ubogi zasób słownictwa i braki w podstawowej wiedzy. Sama przyznaję się do tego, że poprawnie pisać i czytać nauczyłam się dopiero w 3 klasie podstawówki. Tylko dlatego, że w domu zaczęto przymuszać mnie do czytania. Dzisiaj, mając 20 lat, jestem bardzo wdzięczna członkom mojej rodziny za cierpliwość w tej zmasowanej akcji. Książki pochłaniam w ilości kilku – kilkunastu miesięcznie. Jednocześnie bardzo współczuję ludziom, którzy czytać nie lubią – ich życie musi być takie ugobie….
a co sądzicie o pisaniu „ty”,”ciebie” itd z dużej litery? podobno to wyraz szacyunku, ale jeśli kogoś prawie nie znam to jak go moge szanować? to samo zawsze powtarzam ludziom piszącym do mnie. najgorzej jak ktoś najpierw pisze mnie wielką literą a potem dowala cos w stylu „bendom”… nic mnie tak nie wkurwia jak ta mieszanina ociekającej wazeliną politycznej poprawności i bezdennej głupoty. to już nie jest ignorancja, to nie jest hipokryzna. to jest kurwa XXI wiek!
i hój 😛
Hmmm. Nie mam dysleksji, za to mam dysgrafię, stwierdzona. Nawet nie potraficie sobie wyobrazić ile mozolnych godzin spędziłam w szkole i po szkole usiłując nauczyć się pisać czytelnie. Sama siebie czasem nie mogę przeczytać. Prostych kresek też narysować nie potrafię i nie przeskoczę tego niestety, więc jeśli muszę coś napisać odręcznie to pisze drukowanymi literami. Są koślawe, ale przynajmniej czytelne. Nawet podpis mam taki.
Mój mąż jest dyslektykiem i naprawdę nie widzi swoich błędów. Jedynym ratunkiem dla nas jest komputer.
Dysleksja to czyste lenistwo.
Proponuje abyś udał się do jakieś przychodni która diagnozuje takie „schorzenia”, „wady” jak zwał tak zwał i dowiedział się na czym polega mechanizm robienia błędów przez takie osoby.
Spotykając uzasadnienie typu „mam dysleksję” odpowiadam, że to, tak jakby miał grzybicę stóp i się nią chwalił zamiast leczyć 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=4sBsOhqZH4g
Polecam. Satyrycznie, ale prawdziwie.
Popieram jak jasna cholera.
Ja mam twierdzenie: Jeżeli ktoś (szczególnie mężczyzna, bo z nimi mam jednak częstszą styczność) popełnia karygodne błędy, to sam jest też nieciekawym człowiekiem.
I wiecie co? Sprawdza się. Każdy z nich nie grzeszył inteligencją ni szerokim światopoglądem.
Ostatni hit – poznałam 34-latka, który pisał „dwóch” przez u otwarte. Nic to, że miał własną firmę. Zwiałam :).
Tekst ok, zgadzam się, ale komentarze… ŁOOOł… Jak to zwykle bywa, polaczek nie widział, nie zna, ale się wypowiada, że się nie chce, że rodzic olał. Oczywiście, znane są przypadki takie jak „dysleksja” i „pomroczność jasna” itp. Jednak panie „NIE WIERZĘ W DYSKLEKSJĘ” mają po prostu słabiej rozwiniętą którąś część mózgu. Nie powiem którą, bo się na tym nie znam, ale to jedyne logiczne wyjaśnienie. Na sweetfoci przecież nie mają klapek, więc to musi być coś z pofałdowaniem. Swoich prywatnych doświadczeń z dys nie będę opisywać.
Ja tu chyba generalnie nie należę. Trochę się czuję jak złotówka. Nie będę się już więcej dokładać do interesu. Ot chwilowe zainteresowanie. Powodzenia
Mam jedno krótkie pytanie do Ciebie Kominku, jednak „listy do Kominka” aktualnie nie działają.Jest jakaś inna możliwość wysłania do Ciebie e-maila? Jeżeli jest widoczna na stronie to muszę wybrać się jednak do okulisty.Pozdrawiam.
Chodziłam do klasy z dwoma dys, jeden robił w dyktandzie 7 błędów, drugi 72. Ten pierwszy pracował nad pisownią, uczył się, ćwiczył i może nie pisał idealnie, ale dało się to czytać. Dziś kończy studia i generalnie radzi sobie w życiu. Ten drugi nic ze sobą nie zrobił, wyrzucili go ze studiów po pierwszym semestrze, nie chciało mu się zacząć jakichkolwiek innych. Teraz jest zarabiającym najniższą krajową pracownikiem stacji benzynowej na końcu świata. Wniosek? Jeśli ktoś jest pracowity tak życiowo to dys nie będzie dla niego problemem tylko kolejnym wyzwaniem, dla lenia dys to usprawiedliwienie jego życiowej bezczynności.