Co byś zrobił, gdyby okazało się że?
Fajny tytuł, co?
Posługiwanie się argumentami opartymi na skrajnościach jest dobrym sposobem, aby mniej rozgarniętemu rozmówcy udowodnić, że jego racje są o kant dupy rozbić. Pamiętam jak kilka lat temu jeden baran z Amnesty International nie potrafił w żaden sensowny sposób odbić mojego – banalnego – pytania o to, czy torturowałby więźnia wiedząc, że zna położenie bomby atomowej z licznikiem ustawionym na trzydzieści minut?
Poczytałem sobie komentarze pod tekstem o Woodstock. Sporo dowiedziałem się o tym wydarzeniu. Podobno wcale nie jest tam tak, jak piszę, podobno trzeba tam być, aby wiedzieć i podobno kobiety na tym festiwalu wcale nie są takie brzydkie i brudne, jak mi się wydaje. Nuda. Przeskakiwałem przez komentarze aż trafiłem na Violę. Viola jest głupia, ale to głupota inspirująca:
No, mamy tutaj bardzo skrają sytuację, ale odpowiedź jest tylko jedna: tak, rzuciłbym ją w cholerę. Podobnie jak rzuciłbym kobietę, która raz do roku lubi zesrać się na wycieraczkę.
Dawno temu pisałem tekst o momentach, które wszystko zmieniają. To sytuacje, w których okazuje się, że nasz partner ma coś, czego mieć nie powinien.
Bardzo utkwiło mi w pamięci pewne wydarzenie z początków studiów, kiedy to udało mi się spić wespół z koleżanką z UAM i jakoś tak się piknie złożyło, że wylądowaliśmy w łóżku. Z siebie chyba niczego nie zdjąłem, z niej bluzkę, potem stanik i musiałem aż ją pocałować, aby nie zauważyła mej zszokowanej miny. Gdzie się podziały jej bomby?! To dziewczę miało mieć cycki jak genetycznie modyfikowane arbuzy, bo przez ubranie sterczały jej na pół metra do przodu! A tu…tam nawet…nawet skromnego 75 B nie było…
I do niczego nie doszło, ale tylko dlatego, że się opamiętaliśmy w porę i doszliśmy do wniosku, że nie ma co.
Są też momenty, które wszystko kończą. To chwile, kiedy potencjalny lub obecny partner okazuje się mieć wadę kompletnie dyskwalifikującą.W odkrywaniu takich wad kilka razy pomocny był mój kolega Andrzej. Raz mu się zwierzyłem po poznaniu pewnej kobiety:
– Andrzej, z nią się ożenię…
– Komi, widziałeś jej twarz?
– Każdej nocy zanim zasnę, marzę, by ta twarz przytulała się do mej klaty.
– Przecież ona wygląda jak koń.
– Co?
– No zobacz na jej ryj. Jak koń. Jak będą kiedyś ekranizowali Naszą Szkapę to ją wezmą bez castingu.
Po tamtej rozmowie już zawsze widziałem w niej konia. Zawsze, czyli aż do następnego spotkania, które zakończyło piękny związek. Choć i to nie było najgorsze, bo czasami lepiej jest widzieć w kobiecie konia niż…
– Andrzej, poznałem piękną kobietę. Z nią się ożenię…
– Komi, to była laska Krzysia.
– No i?
– Jak byliśmy latem pod namiotami, to robiła mu z połykiem trzy razy dziennie. A zęby myła tylko rano.
– Kłamiesz.
– Gumki skończyły im się po dwóch dniach, więc przez tydzień walił ją w kakao. Prysznic też brała tylko rano.
– Nie wierzę.
– A teraz wyobraź sobie, że ją całujesz.
Od tamtej pory nie potrafiłem wyobrazić sobie nawet tego, że podaję jej rękę na przywitanie.
No i po tym wstępie mogę wrócić sobie do tematu tekstu.
Nie lubię ludzi, którzy liczą, że jak przyjdzie co do czego, to ja odpuszczę.
Wiecie, to najlepiej było widoczne w czasach, kiedy przebywałem na portalach randkowych, które były inspiracją wielu moich pierwszych tekstów na blogu. Poznajesz kogoś i pozornie ta osoba jest super. No prawie ideał. Czy ma wady? Może jakieś ma. Ale pewnie takie że wiesz. Luzik.
I gdy przychodzi co do czego, okazuje się, że jednak potencjalna wybranka ukrywała swoje wady. Na zasadzie „a nie powiem mu, że jestem tłusta”, jak pokocha mój charakter, to pokocha ciałko. Albo „a nie powiem mu, że mam dziecko. Pełnoletnie. Jak już się we mnie zabuja, to przecież nie odpuści”.
Ludzie, nie tylko na portalach randkowych, ale przecież na Facebooku, mają tendencję do oszukiwania innych, przekłamywania rzeczywistości. Wierzą, że można omamić zaletami, a wtedy łatwiej będzie zaakceptować wady.
Po co mówić od razu wszystko, skoro można powiedzieć tylko to, co dana osoba powinna usłyszeć, co nie? Pamiętam jak dziś taką jedną. Naprawdę fajna była. Gdybym nie był tak zapatrzony w siebie, to na pewno bym się w niej zakochał. Kiedy już przyszedł ten wieczór i miała mnie rozdziewiczyć, upiwszy całym kieliszkiem wina, wyznała z rozbrajającą szczerością, że ma 35 lat. Oczywiście doskonale wiedziała, co sądzę o trzydziestkach i że w moim typie są wczesne dwudziechy i niżej.
Pamiętam ten wyraz twarzy, ten symbol zwycięstwa, ta mimika mówiąca „widzisz, jednak nawet czydziechę dziś bzykniesz”. Jej oczy mówiły „może spławisz mnie jutro, ale nie dziś. za daleko to zaszło”.
A najbardziej pamiętam jej zdziwienie, kiedy poprosiłem, by sobie poszła i nie interesuje mnie, gdzie i do kogo, ale na noc nie zostanie. Przyjęła to z godnością. Godnością godną szmaty.
Co byś zrobił, gdyby okazało się, że…?
To wbrew pozorom jest bardzo trudne pytanie, kiedy musimy na nie odpowiedzieć w ciągu sekundy i zdecydować o biegu dalszych wydarzeń. Ja to zawsze biorę na intuicję. Jeśli wiem, że ktoś przede mną celowo coś ukrywał, to przecież nie mogę zarzucić tej osobie kłamstwa. Może się wyłgać prostym stwierdzeniem „przecież nie pytałeś o to…”. Są ludzie, którzy nie kłamią, ale też nie mówią prawdy, dopóki o nią nie zostaną zapytani. Nie miałem na nich sposobu, dopóki nie uświadomiłem sobie, że ich zachowanie tylko pozornie czyści im sumienie. Ono i tak przecież jest wynikiem celowej nieszczerości. Od tego czasu, zawsze, kiedy ktoś stawia mnie pod ścianą, kiedy muszę dać odpowiedź na pytanie „co byś zrobił, gdyby okazało się, że…?”, skreślam delikwenta. Stawiam go na równi z osobami fałszywymi. A że mógł nie wiedzieć, iż trzeba mi o czymś wcześniej powiedzieć? Cóż, ma pecha. Won.
Kominku, istnieje coś takiego jak tolerancja. Jak akceptacja błędów, wad, niedoskonałości. To tak odnośnie tych dwóch postów oznaczonych w tym.
Ukrywanie prawdy jest wygodne.
Z tego co wiem istnieje także coś takiego jak brak tolerancji.
Świetny punkt widzenia, popieram !
Ten tekst opowieści bardzo dużo mówi o Tobie…
A nie pomyślałeś, że ta osoba przejechała się na kimś fałszywym i chce sprawdzić jaką właśnie Ty jesteś osoba?
To tak jak z ta miłością… nie masz odwagi a później żałujesz, że do niczego nie doszło i już nigdy nie dojdzie…
Są wady, których po prostu nie da się tolerować. Ktoś inny je zaakceptuje, ale Ty nie.
Na przykład, Tobie nie przeszkadza, że facet ma krzywe zęby i nie myje rąk po sikaniu, ale absolutnie nie zwiążesz się z kimś z bliznami po trądziku i zostawiającym brudne skarpetki pod łózkiem, a ktoś inny odwrotnie.
jak ktoś nie myje rąk po sikaniu to won
Ewelina, że tak zacytuję klasyka „to nie jest miejsce dla Ciebie, jeżeli Twoje życie składa się ze złudzeń”.
Co mają złudzenia do tolerancji?
Rozumiem, że pewnych rzeczy niektórzy nie akceptują. Różni ludzie, różne gusta.
jeszcze najlepiej napisz że „o gustach się nie dyskutuje”
Po co zadowalać się substytami i tolerować brak jedynki czy to że jeździ na wózku skoro można cieszyć się pełnowartościowym partnerem?
Ale co byś zrobił gdyby twoja partnerka z dnia na dzień znalazła się na wózku? Rzucisz ją? Kochałeś ją tylko dlatego że miała piękne nogi, ładnie się poruszała, czy za całokształt?
PAnie, naczytałeś się duzo kominkowych tekstów ale chyba nie bardzo wiesz o czym mowisz. Pełnowartościowym partnerem, a to ciekawe..
Kominek a Ty co ukrywasz przed nami ??
Wszystko. Możesz powiedzieć mi „won”. Nie obrażę się.
Won.
Kominek żartował, bo to jego blog i on rulezz
lol
czyli generalnie nie nalezy mowic rzeczy tudziez zadawac retorycznych pytan ktore wydaje sie, ze moglyby byc nie wygodne dla drugiej strony. hmm..?
Żal mi twoich chomików … 😀
Jak mi się podoba prowokacyjność tych tekstów 😉
O rzesz!!! A ja często zadaje to pytanie jak szukam porady. Chyba pora zacząć formułować pzagwostki w inny sposób 😉
Zawsze mojemu kotu powtarzam, że nie będę tolerować drapania mebli i że won, ale łajdak wie, że nie mam jaj i blefuję.
Zła taktyka, zbyt duża kara w przypadku przewinienia, Ty wiesz że to bzdura, on wie że za bzdurę nie wyleci z domu. Zmień karę, drapanie= kop w koci tyłek. Ciekawe jak długo będzie się zastanawiać czy blefujesz.
Rzeczywiście, na pewno się nad moimi słowami namiętnie zastanawia. 🙂
łapka 🙂
A czy są jakieś sytuacje, gdy dopuszczalny jest pewien poziom… buforu?
Rozumiem, że gdy ujawnia się problem, który razi – w mniejszym lub większym stopniu – w oczy to należy nie tolerować.
Są jednak rzeczy należące do przeszłości, drobne wady nad którymi można popracować, pewne wizje. Takie przypadki mają potencjał moim zdaniem, gdyż spostrzeżenie ich daje nowe perspektywy oraz zmusza do pracy nad sobą i związkiem.
Można kłamać, jeśli to dla Ciebie wygodne 😛
Tak naprawdę można ukryć pewne dawne wydarzenia lecz nigdy nie można całkowicie ukryć swoich cech osobowości, charakteru, nawyków czy dążeń. Kiedyś na pewno wyjdą.
Nikt nie mówi o ukrywaniu siebie. Bo jak się z kimś wiążesz, to chcąc nie chcąc dajesz mu część siebie.
Ewelinka, Ty chyba nowa tu jesteś, nie? REGULAMIN!
Jak można gustować we wczesnych dwudziestkach i wylądować z kieliszkiem wina w takiej sytuacji z prawie czterdziechą (bo przecież 35 to nowe 40 czy jakoś tak to szło…)? Przecież to tak jak bym się nagle w połowie ściągania majtek zatrzymała, bo facet mówi: wiesz, ja wcale nie mam 180 cm wzrostu i nie ważę 100 kg, tylko zapomniałem ci powiedzieć:)Instynkt mi podpowiada, że tu wkrótce partnerem bloga zostanie firma produkująca soczewki kontaktowe. I hasło: Żebyś zawsze widział, ile ona naprawdę ma lat.
Całkiem dobrze się maskujecie , podobnie jak „dyskotekowe” 14tki.
Żadne „wy”! Ja się cieszę ostatnimi miesiącami jako dwudziestka. Akcja – kamuflaż dopiero przede mną.
znaczy maskujesz się koncząc 29?
Chciałam napisać coś mądrego, ale zaczełam myśleć o powypychanych stanikach… 😉
co to już push upów nie produkują.
Kominku bądź świadom że 2/3 kobiecej populacji je nosi, bo B bez tego to A, a A bez tego to decha. a tak to jeszcze ujdzie w tłoku
Jak się ma dobry push up to z dechy się robi D:)Poniżej to nie warto kupować nawet.
hah, muszę spróbować, coś z airbagami.
też mam push upy ;p
Się śmiejesz. Ja miałam kiedyś taki push up, że w zestawie była pompka do regulowania rozmiaru:)
Tak, też sobie chciałam ostatnio kupić push-up, bo tak wszyscy sobie chwalą, ale okazało się, że w rozmiarze C nie produkują..
niestety od wczesnych lat dzieciństwa wrzucałam push-upy do jednego worka z soczewkami zmieniającymi kolor tęczówki. no bo jaki to ma sens? jeszcze farbowanie włosów, czy coś to w porządku, przynajmniej rano jak się obudzisz u czyjegoś boku nie pomyli cię z sąsiadką, bo miłości swego życia poprzedniego wieczoru z pewnością nie rozpozna.
jak to nie? ja chciałam kupić stanik wczoraj i wszystkie – powtarzam – wszystkie! Byly puszapowe! Czuje sie dyskryminowana. Nie lubie puszupow.
Jedna kobieta lubi zmieniać kolor włosów, inna woli zmieniać kolor oczu. Dla mnie to się niczym nie różni. To już makijaż bardziej oszukuje. Bo w zasadzie jaka to różnica, czy kobieta ma oczy zielone, niebieskie czy brązowe? Na pewno mniejsza niż to, czy ma gładką i ładną cerę czy może zmarszczki, pryszcze i przebarwienia.
A ubranie ma służyć temu, żeby wyglądać lepiej. Gorset ma ściskać talię, dżinsy mają podkreślać tyłek, a stanik ma podkreślać cycki.
Push-up to taki damski odpowiednik tupecika 😀
Fakt są niby wady, ktore da sie zaakceptowac- kiedy są jasne od zawsze, kiedy poznajemy osobe je majaca i w takiej sie zakochujemy. Wady przez duze W takie jak twarz konia.. są nie do przejscia z prostego powodu- sami staniemy sie klamcami wmawiajac sobie ze wybranka ma jednak twarz aniola, mowiac jej ze jest piekna- wada tej osoby zaczyna ponizac nas samych. Nikt szanujacy siebie nie pozwoli sobie na bycie z kims kto mu nie odpowiada.
Hah, fajny tekst. Rzeczywiście kupa ludu myśli, że jak nie wypowie kłamstwa to tak jakby nie skłamała:)
ja tak myślałam po przeczytaniu Eragona.
Tam elfy właśnie tak nie kłamały sprytnie omijając prawdę. czasami może to się i sprawdza, tak samo jak i kłamstwo, ale generalnie lepiej mówić prawdę i sobie nie komplikować życia.
ja jestem zdania że kiedy trzeba kłamać, to jest nie wina kłamcy, tylko odbiorcy, że jest zbyt głupi żeby znieść prawdę, typu facet kłamie swojej dziewczynie o jej wyglądzie, bo ona jest zbyt głupia żeby znieść prawdę.
Wszyscy kłamią .Bez wyjątku …
i wszyscy oglądają House’a
pewnie tak.
Ale nie wierzę ,że istnieje ktoś kto nigdy nie skłamał.
współczuję takim, którzy próbują nigdy nie kłamać. btw w Housie, była taka ruda stażystka, Masters, która zawsze chciała mówić prawdę, nawet jeżeli pacjent przez to miał wykorkować.
w końcu House ją nerwowo wykończył, i dobrze.
ŁAPKA!
Tylko ludzie pewni siebie , niezakompleksieni , znający swoją wartość potrafią powiedzieć won . Dla większości „miłość usprawiedliwia i wybacza wszystko ” i to nic , że koleś siedział dwa lata w więźniu za kradzieże , a jak się poznaliście miał żonę i dziecko … ale przecież „ja go tak kocham ” and „on ma takie piękne oczy ” and ” on jest taki miły opiekuńczy i na pewno się zmieni ‚ a w skrajnych przypadkach „ja go zmienię ” . I mówisz takiej ” Ej Wieśka , ale przecież Ty mówiłaś , że nigdy nie będziesz z człowiekiem takiego pokroju ” a ona Ci na to : ale przecież ON MNIE KOCHA ! i tak powstają listy do Kominka z serii ” Pewnie i taki mi nie odpiszesz ale dlaczego faceci są takimi chamami ?????????!!!!!!! 😛 🙁 🙁 „
Jestem na nie.
Nie stac mnie na wiecej, przeciez to ostatni gwizdek, lepiej wierzyc w klamstwa innych czy wlasne. Lepiej byc przecietnym niz cokolowiek ze soba zrobic, z wygodnictwa i domniemanego braku perspektyw.
Ja cię kowalinka chyba polubię.
jestem na tak
nie mozesz. zakazany znak.
ON SIĘ ZMIENI, za taki tekst te durne baby powinny dostać ostrzegawczy strzał w tył głowy.
tzn co? należy być sobą? ale co to znaczy „być sobą”? Co złego w nieszczerości? Co złego w tym, że np nie mówię każdej kobiecie, którą spotkam, że np. lubię sobie przypalić trawę, albo pojechać na woodstock? Owszem, jeśli chcę być z nią szczery jest to nie fair, ale istnieje duża szansa, że uznaję pewne fakty za nieistotne. Kiedyś jedna dziewczyna poznana na portalu randkowym przyszła na spotkanie ze mną z 3 albumami swoich zdjęć i przystąpiła do opowiadania historii swojego życia-o to chodzi?
Druga sprawa-dochodzi coś takiego jak całkowity obraz człowieka. Poznając nową osobę nie zaczynam: „siema, mam na imię Wojtek i pracowałem kiedyś w rzeźni”. No chyba, że poznana na portalu randkowym dziewczyna proponuje mi np wspólne wyjście na mszę. Ale tak naprawdę guzik komu do tego czy lubię sobie pojechać na woodstock, co myślę etc.
Trzecia sprawa-kto powiedział, że szczerość to najlepsza droga? Czasem korzystniej jest być nieszczerym. Ie. zamierzam ochrzcić swoje dziecko, jeśli będę miał takowe. Po co? Po to, żeby nikt się nie śmiał z niego w szkole, jak śmieją się z okularników, czy rudych.
Tak, wiem, że jestem hipokrytą, egoistą etc, ale co w tym złego?
Nic w tym złego, ale trzeba potem (gdy wyjdzie szydło z worka)godnie wypiąć tyłek i przyjąć kopa na rozpęd od kogoś, kto na nowo poznaną o nas prawdę nie zamierza przymknąć oka.
Chodzi o to, że w odpowiednim momencie wszystkie karty powinny być wyłożone na stole. Jeżeli widzi się, że sprawy idą w wiadomym kierunku, to należy przyznać się do pewnych kwestii, którymi normalnie człowiek się nie chwali. Na tym polega poznawanie się ludzi. Np. masz dziecko z jakąś kobietą i płacisz na nie alimenty:
dobrze – mówisz o tym na początku znajomości w odpowiedni sposób;
źle – mówisz o tym 10 minut przed ślubem;
Wiesz już o co chodzi?
a jaki jest ogólnie przyjęty czas przed ślubem, tudzież po poznaniu do powiedzenia o tym, że się było na woodstocku, albo nie lubi lodów o smaku morelowym, albo w 2 klasie szkoły podstawowej siedziało w jednej ławce z dziewczyną o imieniu Matylda?
co w tym złego? że jesteś hipokrytą.
To taki ciekawy argument z pokroju ” będziesz miał żone która będzie chodziła do kościoła to sam będziesz za nią chodzisz”
Albo ” jeszcze to polubisz , trafi ci się odpowiednia i ustawi cię na dobre tory”
Takim ludzią i ich twierdzenią pokazuje krótko środkowy palec, po co mam żywić się suplementami skoro mogę oddychać pełną piersią nie bacząc na to że „ma wyrwaną jedynke”
Tylko frajerzy wierzą w ” zrozumienie i akceptacje”
Nasunął mi się na myśl pewien cytat „powiedzmy prawdę o prawdzie, prawda boli, dlatego kłamiemy”.
Swoją drogą, popieram Twoje zachowanie. Nie ma, że boli. Nie wolno tracić swoich zasad.
„-No zobacz na jej ryj. Jak koń. Jak będą kiedyś ekranizowali Naszą Szkapę to ją wezmą bez castingu.”
Komin – umarłam!
Mam 27 lat czyli mocno dobiegam 30 stki. W sumie coraz bardziej lubię swój wygląd. Wolę siebie, w tym wydaniu niż lat 5 wstecz.
5 lat temu- chyba jakoś mniej więcej – byłam na Woodstocku.
Teraz chyba nie dałabym rady-będąc w strecie kibica przez 5 minut myślałam,że pozabijam ten tłum.
Ale w Woodstocku było coś magicznego. Powiadam Wam.
Na chwile czułam TO na Metallice tegorocznej. Ale tylko przez liche momenty. Niestety widownia była tam już starszawa.
Atmosferę spontanu i zabawy na Woodstocku tworzy nawcześniejsza młodość. Może kiedyś jeszcze…
Śpisz testament, wykup miejsce na cmentarzu i poćwicz skoki do trumny. Moja babcia zmarła mając 31 lat. Ze starości.
Zastanawia mnie tylko o czym dyskusje. Nie mówimy tu o szarym kowalskim, który zostanie naszym dalszym lub bliższym znajomym, a o pretendentce/pretendencie do pozostania kimś na stałe (lub na dłuższy okres czasu). Czemu powinniśmy zostawać przy ludziach, którzy cechują się zachowaniem, które nam nie odpowiada? Jakiekolwiek by nie było, od absurdalnych w stylu „bo woodstock jest be” do kwestii pokroju braku ręki, czy nogi. To nasze indywidualne preferencje i szukamy ludzi, którzy nam w pełni pasują. No chyba, że uważamy samych siebie za ludzi drugiej kategorii.
Nie zrozumiem skryptu rządzącego tymi komentarzami. Byłem święcie przekonany, że okienko do wpisywania komentarza było na samym dole.
koń… kakao… deska…
są jeszcze tzw… dziewice z odzysku…
wiesz… przy Tobie święta i w ogóle…
a się okazuje później… że pół miasta ją miało…
ale to było kiedyś zmieniła… się…
i co… i tak zawsze będziesz myślał… który byłeś na jej długiej liście…
czemu niektórzy… nadużywają wielokropków… nie macie tak… że potem durnowato intonujecie te zdania w głowie…
nadinterpretujesz…
– Andrzej, z nią się ożenię…
– Komi, widziałeś jej twarz?
– Każdej nocy zanim zasnę, marzę, by ta twarz przytulała się do mej klaty.
– Przecież ona wygląda jak koń.
– Co?
– No zobacz na jej ryj. Jak koń. Jak będą kiedyś ekranizowali Naszą Szkapę to ją wezmą bez castingu.
🙂 Dobra, luźna lektura przed snem.
cytowanie tekstu jest super Iwonki
Istnieje jednak pewna subtelna, acz zasadnicza różnica pomiędzy szczerością, a wylewnością. Często niepotrzebną i jeszcze częściej szkodliwą. No bo po co komuś opowiadać co tam było, co się robiło z pięć czy dziesięć lat temu, jeśli on/a/o o to nie pyta?
Każdy inaczej pojmuje szczerość. Celowe ukrywanie swoich wad, istotnych spraw dotyczących własnej osoby nie jest dobre. Ale do spowiedzi chodzi się do księdza, nie do partnera. Nie zawsze musimy mówić co ślina nam na język przyniesie, bo możemy w ten sposób niepotrzebnie doprowadzić do jednego z momentów, które coś tam zmieniają (albo kończą).
Głupotą natomiast jest liczenie na to, że jak się kogoś w sobie rozkocha, to ukrycie istotnej wady będzie później łatwiej przemycić. No tak, albo trafiło się na cipę, która „z miłości wszystko wybaczy”, albo na kogoś podobnego do kominka – więc tak dupa, i tak dupa. Niepotrzebna strata czasu. Co innego pierwsze wrażenie. Trzeba umieć to wyważyć, aby nie spalić się na starcie, ale też nie zrobić tego później ukrywając coś, czego ukrywać nie należy.
„Ale do spowiedzi chodzi się do księdza, nie do partnera. Nie zawsze musimy mówić co ślina nam na język przyniesie, bo możemy w ten sposób niepotrzebnie doprowadzić do jednego z momentów, które coś tam zmieniają (albo kończą).”
Jeżeli prawda powiedziana partnerowi doprowadzi do takiego momentu to znaczy, że to nie ten i wtedy won (czym szybciej tym lepiej) 🙂
„czy torturowałby więźnia wiedząc, że zna położenie bomby atomowej z licznikiem ustawionym na trzydzieści minut?” – zgłaszaj się po tantiemy do holiłudu, zawinęli ci pomysł i nakręcili „Unthinkable” z S.L.Jacksonem. Niezłe nawet.
tego Twojego Andrzeja można pożyczyć?
on pewny jak lokaty w amber gold
Ludzie kłamią w związkach, żeby było im przyjemniej kochać. Schmitt w „Małych zbrodniach małżeńskich” pisał o miłosnym racjonalizmie, coś w stylu, że opłaca się kochać dopóki ma się złudzenia, a potem, kiedy się je traci, to przestaje mieć jakikolwiek sens. Ja też wolałabym żyć ze swoim „wyobrażeniem” o kimś i wykorzystać to na maxa dopóki nie poznam jaki jest rzeczywiście i nie stwierdzę, że to ten moment w którym sobie idę. Po co się męczyć? Tak na zdrowy chłopski rozum, może dobrze sobie na starcie założyć, że ktoś kogo poznaję jest kłamcą i potem się rozczarować w trochę mniejszym stopniu.
Wypychać staniki to tak jak tłumaczyć, że „jest taki dziś mały bo właśnie brałem zimny prysznic albo na zewnątrz jest mróz”
na szczęście tego, że ktoś łysieje nie da się ukryć, no chyba że nosi tupecik – ale to łatwo zdemaskować :-))
mam 31 lat i nadal tu wchodzę…
Kominek wyrzuca czydziechy tylko z łóżka, a nie z bloga:)
Komin zawsze jest szczery do bólu, a do hipokrytów wszelkiej maści podchodzi zwyczajnie z pogardą … od razu na pierwszej randce wali kawa na ławę, że nie ma żadnych wad (IDEAŁ czyli). Jeśli jakaś świeżo zapoznana pedałka się do czegoś nie przyzna to prędzej czy później to wykryje (czasem z pomocą kolegów) i WON 🙂
jeśli dla autora banalnym jest pytanie o (upraszczając) sens moralności, znaczy to, że jest jakimś super-ubermenschem. Mały człowiek zazdrości 😉
Jednej rzeczy tutaj nie rozumiem…
Ciągneła mu z połykiem trzy razy dziennie, nawet jak po dwóch dniach zaczął walić w kakao? To znaczy, że z nestle do ust?!
Zainspirowałeś mnie stary…
Biedny Kominek, siedem lat powtarza to samo, a cały czas ktoś mu próbuje zmienić zdanie. Szkoda, że głównie brzydkie laski, bo jakiejś ładnej może i by się nawet udało.
Przywołany Andrzej i od razu uśmiech na twarzy się pojawia. 🙂
Ostro. Jesteś pewnie trudny w pożyciu, ale jestem przekonana, że dla kobiety, która zakocha się w Tobie bez pamięci będziesz nie tylko wyzwaniem, ale i inspiracją – by każdego dnia zbliżała się do ideału.
Ja lubię takich ludzi. Lubię – bo sama taka jestem.
Niezakompleksiona. Jak 90% społeczeństwa.
Miałam na myśli to, że 90% społeczeństwa ma kompleksy 🙂
moim zdaniem – im większy burak, tym większa szansa, że nie ma żadnych kompleksów – więc dla naszego społeczeństwa zakładałbym jednak odwrotnie – jestem właśnie nad morzem i mogę to potwierdzić dobitnie
To już jest mój ulubiony tekst 🙂
A może tan Andrzej tak Cię zniechęca bo sam ma na Ciebie ochotę 🙂
I tak przez jednego Andrzeja, Kominek nadal jest kawalerem 😀
Mam nadzieję, że trafisz kiedyś na taką, której Andrzej nic nie będzie miał do zarzucenia. Tego Ci życzę. Pozdrawiam
Zazdroszczę Ci, może i pieprzysz bzdury, ale robisz to z godną podziwu pewnością siebie.
Czy to bzdury czy też nie… Mają coś w sobie z prawdy.
Wszystko ładnie pięknie, ale…
Właśnie, zawsze jest jakieś „ale”. Bo jak się powie na „Dzień Dobry” nowo poznanej osobie WSZYSTKIE wady i zalety, to chłop/baba może nie ogarnąć ogromu informacji i uciec tam gdzie pieprz rośnie. Z drugiej też strony, nie ma odpowiedniego terminu kiedy powinno się powiedzieć o „ciemnych stronach mocy”. Bo jak? Podczas romantycznej kolacji przy świecach powiedzieć „Wiesz, ja nie puszczam bąków. Ja puszczam bomby takie jak te, które spadły na Hiroszimę i Nagasaki. I faktycznie wszyscy wokół padają” – no tak średnio, co nie? Chyba jedynym możliwym wyjściem jest nie ściemniać i nie udawać w danej sytuacji tylko być sobą.
„Przyjęła to z godnością. Godnością godną szmaty.” – dlaczego od razu „szmaty”? Ze względu na wiek, czy dlatego, że była kobietą i chciała się TYLKO z Tobą przespać? Bo oczywiście kobieta, która spotyka się tylko na bzykanie jest „szmatą”, „ku*wą”, „dz*wką” itd. a facet, który codziennie zalicza inną pannę jest „kozakiem” i „macho”.
6. Stuart Weitzman Linen Peep-Toe Pump These simple but stylish pumps feature a crisscross vamp and a 3 1/4″ stacked wooden heel. These shoes come in both beige and black linen. The design could very well be most recent and are also the will feel. Then again and just remain captivating or even excellent, points located in Prada are pricy. To get to know in their normal dilemma, Burning Prada is without question created acquireable.
Kominek… a gdyby kobieta powiedziała tak: „Co byś zrobił, gdyby okazało się, że po tygodniu czasu mnie kochasz?”
Lubię buntowników, prowokatorów. Takiego poskromić. Marzenie. Poskromić i rzucić. Bo męczyć się z takim do późnej starości ( czyli trzydziestki)bym nie chciała. Won !
W dyskusji o zasadach warto posunąc sytuację do absurdu i zobaczyć, czy osoba z którą się dyskutuje jest faktycznie taka pryncypialna. Tak się uprawia filozofię. Tak się testuje wartości. Skoro gość z AI nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie dotyczące tortur i bomby to wynikało z tego, że dopuszcza tortury. Potem wystarczy tylko poprosić go o wskazanie granicy dopuszczalności tortur. Tę łatwo przesunąć. Pytanie w stylu „Co byś zrobił, gdyby…?” nie są złe.
Oczywiście nie zawsze mają zastosowanie, ale tego plebs nie rozumie.