Ludzie się nie zmieniają
Głupi głupim pozostanie. Możesz głupiemu wyjaśniać, tłumaczyć, wskazywać, doradzać, on pokiwa głową, przyzna ci rację, może nawet na chwilę się zmieni, ale koniec końców głupota zwycięży. Ludzie problemowi na zawsze pozostają problemowi, barany baranami, jak ktoś nie ma szczęścia w miłości, to zawsze będzie wiecznie nieszczęśliwym poszukiwaczem.
Wśród was jest sporo osób, które czytają mnie od lat. Czasami mam wrażenie, że jestem ich najgorszym terapeutą, bo tak jak parę lat temu żyli beznadziejnym życiem, tak takim samym żyją po dziś. Marudzą mi, żebym pisał więcej o relacjach damsko-męskich, że to ich stawia do pionu, a ja wchodzę później na ich profile na Facebooku i sobie czytam.
Rok 2009: ojej, życie jest takie posrane.
Rok 2010; ojej jakie posrane to życie.
Rok 2011: jeju, posrało mi się życie.
Rok 2012: zesrało się.
Te same pipki, które szukały wielkiej miłości, zrozumienia i ciepła dawniej, po dziś dzień gubią się w tym jakże skomplikowanym świecie. Pamiętam jak takiej jednej Mariolce wyjaśniałem, że na własne życzenie pieprzy sobie życie wiążąc się z żonatymi. To było parę lat temu. A dziś Mariolka mi mówi, że znowu w związku z żonatym. Innym. I dobrze jej. I niech to trwa, bo jest szczęśliwa. Jako ta druga?- pytam. Tak, jako ta druga – odpowiada.
Facet i tak kopnie ją w dupę, bo jest typ kobiet, które w dupę kopie się zawsze.
Większość maili, jakie dostaję, to pytania wołające o pomstę do nieba. Weźmy tylko te z ostatnich dni:
Facet z ktorym mialam miec slub odwolal go. czy wedlug Ciebie takiej osobie mozna dac kolejna szanse..czy jesli wrocic do mnie bedzie chcial to po co?co nim bedzie kierowalo..?bo raczej nie milosc, glupia nie jestem ale tego mowic nie musze bo kto mnie zna to wie..
Ludzie bardzo często mają całkowicie nieuzasadnione zbyt wysokie mniemanie o swojej mądrości. Ta tutaj nie jest głupia. Rzekomo. Jeśli nie jest głupia, a jednocześnie wie, że facet nie wróci do niej, bo kocha, to dlaczego w ogóle rozważa danie mu kolejnej szansy?
Mój obecny chłopak nie jest najlepszym kochankiem, wiem, że się bardzo stara. Mój były chłopak nie ma nikogo, mamy świetny kontakt ze sobą, czasem się spotkamy, mam wrażenie, że stara się aby było mi najlepiej jak z nim jestem, troszczy o mnie, super nam się rozmawia. Planowałam sobie życie z tym obecnym chłopakiem, mamy duże możliwości, wyobrażaliśmy sobie cudowną przyszłość, ale myśli o moim byłym coraz częściej do mnie wracają.
O, następna. Ma faceta beznadziejnego w łóżku, ale chce z nim spędzić resztę życia. Mimo to ewidentnie ma ochotę na byłego. Jak można nazwać kogoś takiego inteligentnym?
Dużo u Ciebie o miłości, głupocie i życiu. Nigdy jednak nie spotkałam się z tekstem o zdradzonej kochance. Co czuje kobieta, która świadomie decydując się na bycie drugą dowiaduje się, że oprócz niej jest jeszcze trzecia. Jej bliska. To już nie trójkąt. To kwadrat. I w tym wszystkim on. Niezdecydowany, niedorośnięty.
Kolejny nieoperacyjny przypadek. Facet jest „niedorośnięty”. Nie no, ona z pewnością jest emocjonalnie dojrzała, skoro godzi się na to, by brać do buzi penisa, który być może nawet tego samego dnia był w tyłku jakiejś innej.
Kominku, od którego momentu zaczyna się zdrada, bo nie wiem co sądzić o moim facecie, który…
No jasne. Najlepiej napisać do Kominka i zapytać, bo nie daj panie borze – zdrada zaczyna się dużo wcześniej niż ona sądzi!
Kominku, po czym poznać, że się kogoś kocha?
Kiedyś uchwalę prawo, które będzie nakazywało gazowanie takich delikwentów.
Dobra, dość przykładów, ale przecież sami możecie w swoim otoczeniu zauważyć, że jak ktoś był emo, to emo pozostanie. Jeśli ktoś za młodu był gruby, to po kilku latach będzie jeszcze grubszy. Jeśli ktoś był brzydki, to nigdy na wybieg dla modelek nie trafi. Jak ktoś się nie uczył i był gamoniem od podstawówki, to może co najwyżej zostać blogerem, bo na Nobla z literatury raczej liczyć nie może.
Spójrzcie na waszych byłych partnerów. Zmądrzeli? Spokornieli? Tęsknicie za nimi, bo są teraz tacy, jakimi nie byli dla was? Wątpię.
Ludzie się nie zmieniają. Te same osoby, które przychodziły do mnie z problemami lata temu, przychodzą do dziś. Te same osoby, które piszczą, żeby Kominek stawiał je do pionu, pisały to lata temu. A Kominek pisze, wykłada, argumentuje. I wszystko na nic, bo durne i tak nie zrozumie. Durne będzie komplikowało sobie życie.
A życie i uczucia zawsze są proste, nieskomplikowane, oczywiste. Po tekście „Nie ma trudnej miłości, są tylko głupi ludzie„ dostałem masę maili z „och, masz rację”, „zgadzam się!!1″. Tekst przeleciał kilkadziesiąt profili na FB. I co? I gówno. Bo gdy z ciekawości przyjrzałem się profilom tych osób, które przyznawały mi słuszność, znajdywałem tam takie kwiatki jak „status związku: to skomplikowane„.
Dla ludzi o inteligencji już parę punktów wyższej od szympansa, nie ma czegoś takiego jak skomplikowany związek, bo uczucia albo się ma, albo się ich nie ma?
Jeśli jesteś z kimś i on chce być z Tobą – co w tym skomplikowanego?
Jeśli jesteś z kimś i ona nie chce być z Tobą – co w tym skomplikowanego?
Jeśli jesteś z kimś i on nie wie co do Ciebie czuje – co w tym skomplikowanego?
Jeśli jesteś z kimś i on też jest z kimś, ale nie tylko z tobą – co w tym skomplikowanego?
Uczucie jest albo go nie ma.
Jeśli wątpimy w nie – także go nie ma.
Jeśli ktoś wątpi w swoje uczucie do nas – także go nie ma.
Jeśli ktoś nie chce być tylko nasz – także go nie ma.
Największym problemem ludzi problemowych, ludzi, których beznadziejne życie się nie zmienia jest to, że są zbyt tępi, aby postrzegać uczucia zerojedynkowo. Wygodniej jest im żyć z problemem, niż znaleźć jego natychmiastowe rozwiązanie. Lepiej być z kimś, nawet z idiotą, niż samemu. Lepiej być tą drugą dla niego niż tą pierwszą dla wibratora. Jakże prosto jest zrzucić winę za brak miłości na facetów niż na swoją brzydotę. łatwiej jest przeklinać niewiernych mężczyzn, niż zastanowić się czy nie zdradzają, bo chcą w końcu mieć dobry seks. Czy nie odchodzą, bo chcą świętego spokoju.
Krążył niedawno po Facebooku taki „wzruszający” demot:
Ojej, jakie to mądre. Ileż lajków dostało. Ileż udostępnień miało. Ileż komentarzy „no tak…”, „racja…”, „ech…”.
Mądre? Posrane!
Bo w wielu, a nawet w większości takich rodzin, pozornie pełnych miłości, no bo tyle lat ze sobą wytrzymywali, bytowanie było zbudowane na kompromisach. Ogromnych, nierzadko hańbiących kompromisach, kiedy ona wybaczała mu zdrady, pijaństwo, chamstwo, rękoczyny i wiele innych grzechów. On zresztą to samo musiał jej wybaczać. No bo urodzili się w czasach, kiedy jak coś się psuło, to się naprawiało.
Cóż, mnie się o wiele lepiej żyje w czasach, kiedy jak coś się psuje, starzeje lub zaczyna mnie irytować, to leci na śmietnik. Nie ma najmniejszego powodu, by coś naprawiać. Za to znajdziesz zawsze o wiele więcej powodów, by wybrakowany model zmienić na lepszy.
Kompromisy są dla tych, którzy już na tym śmietniku od dawna żyją i muszą dobierać się między sobą. Wolę być sam niż grzebać w śmieciach złożonych z ludzi drugiej kategorii. Nie moja liga. Mój penis tam nie postanie.
Teraz mam wrażenie że należę do mniejszości – zadowolonych i z poukładanym życiem.
albo nie widzisz jak żonka robi ci boki 😉
Nie każdy ma świat ograniczony do zbioru patoliogii.
Good. Jakbyś miał dać jedną receptę na to w jednym zdaniu to byłoby to…
W zasadzie już je podałeś. Nie widziałam tego komentarza, podczas pisania mojego.. 🙂 Ale możesz dodać coś nowego 🙂
Nie ma recepty – wszystko zależy od konsekwentnego realizowania własnych oczekiwań – niezależnie od dziedziny życia.Problemy mają zwykle ludzie którzy zaczynają obniżać poprzeczkę wymagań ze strachu przed porażką.W konsekwencji tracisz czas na substytuty które nigdy nie zaspokoją potrzeb.
.. aż się chce kliknąć „lubię” 🙂
Też bym Cię, Marcinie, chętnie kliknął 😉
Nie odpowiedział, chyba nie jest zainteresowany 😀
łapka
Więc jest nas już dwóch 🙂
System binarny w uczuciach sprawdza się doskonale. Powinien być o tym oddzielny tekst, bo ludzie tutaj mogą tego nie wyłapać, choć to nie trudne…
90% społeczeństwa to idioci, oni i tak gówno z tego wyniosą.
co każe Ci wierzyć, że jesteś w „szczęśliwej dziesiątce”?
A gdzie ja napisałem, że wierzę w to, że jestem w tych 10%? Mam świadomość tego że prawdopodobnie jestem idiotą i dobrze mi z tym. Przynajmniej jestem szczęśliwym, świadomym baranem.
Jakby zsumować twoje pociski na wszystkie kobiety to wyszłoby na to,że twój penis już nigdzie nie postanie. 🙂
Przyzwyczaiłem się do samotności.
Nom to jest mega umiejętność. Ciesz, że obdarzyła Cię ją natura, Kominku:)
*nią
i prawda i nie.jest wiele sytuacji w życiu które dobrze jest rozpatrywać w systemie zerojedynkowym.to często ułatwia życie.krótko i konkretnie, bez zbędnych rozterek, ale jest tez masa sytuacji kiedy najzdrowiej szukać złotego środka, dlatego nie dokońca zgadzam się z końcówką tekstu o parze staruszków. przykładowo kiedy kobieta jest tak jak wspominasz, bita, zastraszana itp, pora wziąć nogi za pas i sie ewakuować, ale jest tez masa sytuacji w ktorych warto wypracować kompromis, raz jedna strona idzie na ugodę raz druga i to jest fair.a nie, że coś jest nie po mojej myśli to do kosza, na wymianę.
aa! i że ludzie się nie zmieniają to true story.zdecydowanie.
Mnie najbardziej zastanawia zjawisko maili sercowo-poradowych…
A co do demota zgodzę się. Posrany. 🙂
jak się pisze bloga z „poradami” to nie ma co się dziwić, że ludzie piszą po porady.
No i kobiety mają jakiś taki syndrom lgnięcia do brutali, niektóre realizują to studiując realizację a inne piszą do Kominka.
Na kominka trafiłam wciąż jeszcze nastolatką bedąc. A jak wiadomo nastolatki są głupie. Na szczęście miałam na tyle rozumku, żeby przez długi czas nie dawać znać o swoim istnieniu. I tak sobie czytałam teksty i komentarze, aż mi młodzieńcza głupota przeszła. I z „ty świnio” poprzez „hmmm może to i racja” dobrnęłam mozolnie do „no przecież to oczywiste”. Więc mogę śmiało stwierdzić, że tu przy tobie i dzięki tobie zmądrzałam. 🙂
MAMEJA_NA_ETACIE – anonse towarzyskie to na priva raczej :))
Nastolatki wcale nie są głupie, tylko ich mądrość odpowiada ich wiekowi.
Kominku, piszesz: „bytowanie było zbudowane na kompromisach. Ogromnych, nierzadko hańbiących kompromisach, kiedy ona wybaczała mu zdrady, pijaństwo, chamstwo, rękoczyny i wiele innych grzechów.” – i sam sobie przeczysz, bo „związek”, w którym dochodzi do patologii nie jest żadnym związkiem. To jest zupełnie proste: w takim „wyrobie związkopodobnym” nie ma miłości. Nie ma miłości – nie ma związku – nie ma co naprawiać. Naprawiać to można pójściem na siłownię, kiedy baba za dobrze gotuje i łapiesz piwnego brzuchala, ale nie opisane powyżej patologie. Z demotywatorem zgadzam się w całej rozciągłości: młode pokolenie oczekuje trybu „fast” – zbyt szybko sobie odpuszcza i daje spokój, nie podejmuje wyzwań i nie pokonuje przeciwności – rezygnuje i szuka kolejnego kandydata. Relacje międzyludzkie mają swoje tempo rozwoju, swoje opory do pokonania, swoje kompromisy do wypracowania. Niehańbiące kompromisy. Budowanie związku to nie jednonocny wyskok, gdzie kierujesz się zasadą „jak nie odpowiada, to wypad”. Ludzie poznają się całymi latami i „układają się” – zupełnie jak w łóżku – by obojgu było wygodnie. Jeśli dostaniesz przez sen niechcący kuksańca, to nie wywalasz laski, tylko przekręcasz się na drugi bok, a następnym razem wybierasz drugą stronę łóżka. Naprawiasz buga zamiast wyrzucać komputer. Proste.
Po co mam naprawiać złom, skoro stać mnie na nowy sprzęt bez wad?
To proste: nie wszystko, co przestało optymalnie działać, jest złomem. Zazwyczaj można to naprawić / poprawić / zoptymalizować / tuningować, itp. Złom to to, co już nie działa, bo zepsuło się na amen albo jest tak przestarzałe, że nie działa w obecnych realiach. Życie to nie jest system zerojedynkowy. Uproszczenia są łatwe i szybkie, taki fast-pogląd, ale jednocześnie ograniczają. Jak czarno-biały telewizor: niby większy kontrast, ale czegoś brak.
Po co mam poprawiać coś, co mnie nie satysfakcjonuje/jest zawodne/niedoskonałe/whatever, skoro stać mnie na sprzęt nowszy, lepszy,bezawaryjny, odpowiadający moim potrzebom, nie wymagający żadnych poprawek? Działamy na słabszym sprzęcie, gdy nie stać nas na lepszy.
Działamy na takim sprzęcie, jaki nam odpowiada. Pytanie: jak długo i jak często planujemy rotację? Jeśli nie zamierzamy poprawiać / naprawiać tylko przesiadać się natychmiast na nowszy, lepszy model, to trudno mówić o związku. To tylko odmiana jednonocnej przygody, która trwa do „nowszego modelu”. Jeśli będąc w związku nie wkładasz wysiłku w jego optymalizację (czyt.: budowanie, naprawianie, rozwój) tylko – zgodnie z przedzałożeniem – czekasz lub aktywnie poszukujesz czegoś lepszego, to co to za związek i co to za wkład w niego? IMHO sam siebie oszukujesz, że taki układ można nazwać związkiem. Dla mnie związek nie jest czymś tymczasowym, ale jestem dinozaurem.
Masz rację – działamy na takim sprzęcie, jaki nam odpowiada. Nie każdemu po prostu wadliwy odpowiada. W związku jest wiele aspektów, w które można inwestować wysiłek, niekoniecznie muszą to być „naprawy”.
Łapka 🙂 I zna sie na programowaniu… 😉
E tam, Kominek związuje kobiety, zanim zasną 😉
Myślę, że poszukiwanie tego najlepszego partnera zawsze odbywało się, tylko nie mówiło się o tym głośno, bo w ogóle nie rozmawiało się o „takich sprawach”. Poza tym, w czasach powojennych nie było potrzeby idealnego dopasowania, skoro małżeństwo było głównie do prokreacji, a największą przyjemnością kobiety było wówczas ugotowanie obiadu. Rewolucja seksualna sprawiła to, iż, śmielej i bardziej dokładnie dokonujemy wyboru partnera.
Popieram w całości
idealnie ubrałaś w słowa to co myślę o tym całym łączeniu się w pary w obecnych czasach… brać, nie dawać, i szybko szybko bo nie będę czekać na zajebiste rezultaty! maja być od razu bo jestem k**wa boski/boska nie podoba się to wypad!!! pozytywne podejście… abo patologia rozrasta się w przerażającym tempie albo to jest porostu coraz silniej wpajany w nas egoizm… ja ja ja… mi mi mi …moje moje moje moje… współczesna piosenka fikcyjnych par… jesteśmy coraz mniej prawdziwi niestety i coraz bardziej mamy wywalone na drugiego człowieka…
Człek jest istotą rozumną i nie ma czegoś takiego, że się trafia. Przecież kieruje nami wybór i wolna wola, więc kwestia zrozumienia, i odwrócenia zapatrywania na tę sprawę – że właśnie nie trafiają się sami tacy, tylko ktoś takich non stop wybiera. Wtedy pora się nad sobą zastanowić.
W moim mniemaniu „uwolnienie się” od czegoś toksycznego powinno spuszczać barierę niedostępności na kolejne, potencjalne, takie sytuacje. Jakieś podobne zachowania, obrączka na palcu, ogólnie wyciąganie wniosków z obserwacji drugiego człowieka.
No przecież jak się wsadza łapę w ogień to boli i pali. Za każdym razem. Może osoby, o których wspomniałeś, mają płonne nadzieje, że tym razem ogień ich nie popali (może to też zależy od stopnia poparzenia)? A jak obejrzą po raz 100 Titanica to Jack przeżyje? Dunno.
Jest jeszcze taka grupa zwana masochistami.
Ktoś mądry kiedyś powiedział, że osoba, która powtarza tę samą procedurę z tym samym efektem, a mimo to powtarza i ma nadzieję na odmienny efekt, to należy ją zdiagnozować jako niespełna rozumu. Coś w tym jest.
Einstein to powiedział 🙂
Tylko Kominek się zmienia. Bo zmiany są dobre.
Jest różnica między zmienianiem się, a kreowaniem postaci w internecie według jakiegoś planu.
Mój komentarz miał mieć pozytywny wydźwięk. Damn it.
Mea Culpa, zmęczony dzisiaj jestem i ledwo myślę…
Ech…
To takie prafdziwe…
😉
ależ absolutnie się nie zgadzam! ludzie czasem się zmieniają. na gorsze. ktoś, kto miał kilka wad będąc z nami, po rozstaniu okazuje się baranem do kwadratu(;
Często ten ktoś już baranem do kwadratu po prostu był. Tylko drugi baran tego jeszcze nie dostrzegał.
krew mnie zalewa, jak czytam takie coś. Kogo bardziej obrażasz wyzywając swojego ex? Jesgo? Nie bardziej niż siebie.
Ja i wyzywanie ex?! Dżizas 🙂
Przeca wszyscy wiedzą, że Elżbieta nie ma exów, helloł!
Wszyscy nie żyją.
Nie żyją, bo się nie narodzili.
Kto tam by mnie chciał. A weź…
No może bym i wziął, w ostateczności 😉
jestem szczęśliwa, i nie wiem o czym jest ten tekst, ale dam lajka, bo Kominka teksty są piękną ozdobą mojej ściany na fejsbuku.
To dawaj mejla.
To tam wyżej w odpowiedzi miało być 🙂
Dużo słusznych spostrzeżeń, na które nie stać ludzi nie tylko głupich, ale także i tych niedojrzałych (a to z pewnością nie jedno i to samo). Osobiście uważam, że tylko niektórzy szczęśliwcy mają taki sposób myślenia wpojony od dziada pradziada, od pierwszego momentu, kiedy zaczynają żyć w społeczeństwie. Cała reszta biedaków musi się tego myślenia dopiero nauczyć, popełnić kilka fatalnych błędów, które pokażą, jaka droga jest właściwa. Myślę, że właśnie to dojrzewanie i żmudny proces definiuje człowieczeństwo. Niczego złego nie widzę więc w spróbowaniu-sparzeniu się-zmianie. Natomiast tych, barwnie opisanych przez Ciebie, beznadziejnych przypadków popełniających w nieskończoność te same błędy, zadręczających swymi problemami wszystkich wokół, nigdy nie zrozumiem i zrozumieć nawet nie mam ochoty.
Fannaberia
Ps. Czytam od pewnego czasu i przy okazji tekstu o szczególnie bliskiej mi tematyce (w sensie że podobne wnioski chodzą mi ostatnio po głowie) pomyślałam, że warto się przywitać.
( może teraz uda się )
Jasne, Kominku… Lepiej nie wkładaj penisa w mrowisko 😉
Oczywiście, że masz rację, jak zawsze z resztą.
Przesiedziałam kilka lat na forum, które dane mi było troszkę pomoderować, jednak w pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się nad tym, o co kaman, bo piszemy setki stron porad, że i tak będzie tak, czy siak, że ona, czy on i tak nie zmienią się, a tutaj „chlip, chlip, ale ja kocham!”, a za dwa lata, że racja… Stracony czas. Wszystkich. Jedno życie mamy. Po co mi i im to forum.
Dalej…
On wyzywa, wyżywa się, gra panisko, a ona przy nim tkwi, jakby dospawana. Nie lubi tego, czyli głupia.
Zawsze są syndromy tego, ze będzie źle, zawsze, tylko trzeba widzieć, a nie tylko patrzeć. Nie znoszę gadania „bo on kiedyś nie był taki!”. Był zawsze taki sam, ale to głupie przyzwyczajenie zmieniania partnera na siłę sprawia, że ona widzi go takim, jakim chciałaby, żeby był. Draniem nie staje się w ciągu kilku miesięcy…
Oj, rozpisałam się, ale mam dorosłą córkę i jestem na etapie takowych nauk właśnie: miej oczy i umysł szeroko otwarte, a serce otworzy się samo. Tyle. Chyba 🙂
e teraz wejdzie)
Drobny bałagan… :))
Love celibat 🙂
Ludzie (jako kolektyw) się nie zmieniają, natomiast jednostki tak. Te najsilniejsze, będąc bardziej precyzyjnym. Zmieniają swoje nawyki, upodobania, styl życia – jednak tylko wtedy, gdy im się to opłaca. Wiąże się to nierozerwalnie z umiejętnością rozumienia otaczającego ich świata, zdolnością do zauważania zasad, prawidłowości, czy nawet ułomności, które determinują relacje społeczne, ekonomiczne etc. Takie jednostki bezwzględnie je wykorzystują i nawet jeśli początkowo im to nie wychodzi, to dzięki swojej determinacji potrafią się tego nauczyć. Te jednostki wiedzą także, że zazwyczaj największą przeszkodą dla nich w osiągnięciu tego, co chcą, są właśnie oni sami.
Rozczulanie się nad sobą i zrzucanie odpowiedzialności za nasze porażki na innych, czy na czynniki zewnętrzne ogólniej mówiąc, to tylko droga na skróty, która utwierdza ludzi tak myślących w przekonaniu, że ich sposób postrzegania świata jest właściwy, a wszelkie ‚przeciwności losu’ są od nas niezależne, silniejsze.
Ja to widzę tak: człowiek swojej natury nie zmieni, może ją co najwyżej skutecznie maskować, ale i tak kiedyś jego prawdziwe oblicze wyjdzie na wierzch…
Takie myślenie rodem z XVI wieku, bardzo niezdrowe. Buk cię stworzył tak a nie inaczej, ty co najwyżej możesz włosy farbować.
Tego typu wymówi „nie da się zmienić”, „tylko można się ukrywać” są bezsensowne. Oczywiście, dla kogoś, kto potrzebuje stabilności swojego światopoglądu takie wytłumaczenie wystarcza, bo tłumaczy swojemu ego, że oni tak na prawdę to się nie zmieniają, to tylko fasada.
Silni odrzucają takie myślenie i kształtują rzeczywistość wokół siebie, zaczynając od właśnie swojej natury, poprzez determinację do pracy nad sobą. Nie łudźmy się jednak, że osoby zmieniają się „dla tego ukochanego”, „dla dobra społeczeństwa”. Zmieniają się, bo widzą w tym korzyść dla siebie. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by z takiej zmiany „dla własnej korzyści” nie skorzystało społeczeństwo; nie oszukujmy się, nikt pustelnikiem dzisiaj raczej nie zostanie, a dostosowywanie się do innych sprawia im przyjemność, jak i osobom zmieniającym się, które korzystają z nowego, lepszego JA, w nowym, lepszym otoczeniu.
Nikt nie jest tylko dobry, czy tylko zły i po to mamy rozum, aby wybrać zło lub dobro. Tyle, a nawet aż tyle.
Bardzo dobrze, że ktoś zmienia się na korzyść dla siebie, bo tym samym korzyść mają ludzie wokół.
W ostatnich „Charakterach” był o tym ciekawy wywiad z psychologiem, według której zmiana własnej natury jest możliwa, ale droga ku temu jest długa i trudna, i do tego wymaga wielu zdolności np. umiejętności spojrzenia na siebie oczami innych. (dlatego Daniel tutaj ma rację poniekąd). Natomiast łatwiej jest zmienić siebie poprzez zmianę otoczenia. (dlatego tu rację ma Sylwek) Tak sobie oceniłam, bo się zgadzam z Wami:)
A ja tak : jeśli w czyjejś naturze leżą zmiany na lepsze i chłonny, elastyczny umysł, to może się zmieniać równocześnie nie zmieniając swojej natury w istocie, której leży zmiana.
Jeśli ktoś jest głupi to możesz mu pokazać co robi źle a on tego nie przyswoi. Mądry człowiek może popełnić głupotę raz, dwa razy, ale analizuje problem i zmienia się.
Ale nie ma sensu oczekiwać, że ktoś się zmieni. Jeśli jest głupi to należy pozwolić mu być głupim, najlepiej z daleka od nas. Liczenie, że ktoś przestanie pić, zdradzać czy przepuszczać pieniądze jest głupie, tak samo jak złudna nadzieja, że jeżeli zadba się o trwałość związki to poprawi się jego jakość.
Trochę inaczej to widzę: ludzie w większości się nie zmieniają.
Bo jednak jest mała grupka osób, które – dla przykładu – były grube w podstawówce, a dzięki ciężkiej pracy zbudowały świetną sylwetkę, pozbyły się kompleksów, czują się zdecydowanie lepiej. Oczywiście, będzie to 1 osoba na 100, ale jednak.
Ludzie są też uzależnieni od wszelkiej maści artykułów, książek, rad, blogów etc. na temat zmiany życia na lepsze. Religie, medytacje, psychologia, psychoanaliza, środki farmakologiczne i czytanie, czytanie, czytanie tysięcy stron o tym, jak być lepszym, mądrzejszym, wykraczać poza schematy, cieszyć się życiem, miłością. Przewertowałem przez ok. 7 lat mojego życia tyle informacji na ten temat, a wciąż nie znalazłem odpowiedzi na jakże banalne pytanie: jak żyć, jak cieszyć się życiem, co lubię w życiu robić. Buddyzm, afirmacje, ayahuasca, prawo przyciągania, dziesiątki dzieł psychologów, setki filozofów, chrześcijaństwo, satanizm, ateizm, lewa i prawa strona polityki, teorie spiskowe, wyścig szczurów, przedsiębiorczość, ekonomia, wykształcenie, firma, ćwiczenia umysłu i ciała, milion innych rzeczy. I wciąż wydaje mi się, że jestem dokładnie tym samym człowiekiem, który bł rok, pieć czy piętnaście lat temu. Niewiedzący z którą stronę iść – UPS!, zgodnie z prawem przyciągania pisząc to właśnie sprawiłem, że Wszechświat sprzysiągł się, bym dalej tego nie wiedział. Bo wszystko jest połączone, wszystko jest jednością, tylko nasza jaźń odbiera to jako coś oddzielnego. A przynajmniej wg. tej doktryny.
Gdybym był chociaż jedyny w tym… cała cywilizacja zachodnia jest zagubiona jak stado baranów bez pasterza. Pytanie: dlaczego? Na to jest tysiąc odpowiedzi, czyli pewnie nie ma żadnej. Dlatego taką popularnością cieszą się blogi, literatura psychologiczna, no i gabinety psychologów także. Dlatego ludzie piją, ćpają albo uzależniają się od masy innych rzeczy. Bo co to znaczy zyć, być, czym jest świadomość i dlaczego musimy znosić jej cierpienia. Potęga wiary w cokolwiek pozwala być czymkolwiek, tylko skąd brać tę wiarę, skoro wszystko jest względne, skoro jedni mówią, a drudzy temu zaprzeczają, czy jest coś stałego?
Osobiście wolałbym pisać na facebooku, że życie jest posrane, może w tej prostocie jest metoda. Wszystkie problemy zgarnąć to jak najmniejszego punktu, zamiast sprawiać by się rozgałęziały, niech kłuje trochę w kark, jednak pozwala przez życie przejść niemal nieświadomie, a to jest błogosławieństwem.
„Potęga wiary w cokolwiek pozwala być czymkolwiek, tylko skąd brać tę wiarę, skoro wszystko jest względne, skoro jedni mówią, a drudzy temu zaprzeczają, czy jest coś stałego?”
Jak już dochodzimy do tego etapu, gdy zdajemy sobie sprawę z względności wszystkiego, to najlepszym rozwiązaniem jest wybrać najbardziej odpowiadającą nam opcję/zbiór opcji i wtedy cieszyć się tym 🙂 Bardzo dobry komentarz, swoją drogą..
A ludzie się zmieniają, tylko muszą baaaardzo dużo czasu poświęcić na analizowanie siebie samego. Podanie na tacy rozwiązania problemu przez kogoś innego, nawet jeśli się zgadzamy z tym rozwiązaniem, nie zastąpi nam pracy nad sobą.
Samotność nie jest zła – uczy pokory i radości z rzeczy których nie dostrzegają Ci co na siłę cały czas z kimś niby-są. a są bo nie mają sami co ze sobą zrobić, potrzebują głasków i poklasku. Ok, ja też potrzebuję pewnej dawki głasków, ale nie na siłę… I tak, ludzie się nie zmieniają, kwestia tego aby o tym zawsze pamiętać – czasem mnie ponosi z brakiem nieracjonalności, ale pocierpieć czasem trochę też dobrze – wejdziesz raz w pokrzywy to już do końca życia będziesz unikał.
Samotność jest kiepska i może prowadzić do depresji, ale bycie samej jest fajnie, choć nie kojarzę tego z nauką pokory :)) Radość, owszem, bo przez kilka miesięcy w roku mam więcej miejsca w łożu 😉
Jej, tylko to cierpienie przeraża mnie! Myślałam, że choć tutaj nie natknę się na głosicieli męczęnnictwa! Pokrzywy łatwo zauważyć, więc po co mam włazić w nie?
bo pierwszy raz jak widzialas pokrzywy to nie wiedzialas ze moga poparzyc. chodzilo mi bardziej o to ze doswiadczenie nas wzbogaca, ze mozemy sie w ten sposob rozwijac. tak bycie samej ma sporo plusow 🙂
Nawet jeśli czasem zdarzy Ci się błysnąć jakąś myślą, która ma ręce i nogi, to i tak pewnie sam jesteś podręcznikowym przypadkiem człowieka- durnia, o którym piszesz.
A poza tym, ludzie są głupi, ale to nie irracjonalne zachowania dotyczące uczuć o tym świadczą. (Głupie jest sądzenie, że to świadczy o głupocie). Mało kto po prostu chce się przyznać, że boi się samotności, że samotność go zżera, że bez kogoś nie potrafi funkcjonować. A przynajmniej tak mu się wydaje. No i dochodzi wstyd przed „całym światem”. Dlatego ściemniają do oporu, dlaczego EX jest wart drugiej szansy. Wolą robić dobrą minę do złej gry, ale to nawet ciężko nazwać bezmyślnością, raczej instynktem samozachowawczym.
Mówisz: wybieram samotność, niż (…), a prawda jest pewnie taka, że to „samotność” wybiera Ciebie. Ten sam prosty mechanizm. Ale przecież się nie przyznasz.
Prawda jest taka, że lecisz na Kominka. Nie przyznasz się do tego, ale to najlepszy dowód na to, że mam rację.
Nieustanne brnięcie w bagno nazywasz instynktem samozachowawczym. Ja w tym widzę jego całkowity brak. Ponadto funkcjonować w całkowitej samotności może i się nie da, ale bycie singlem, a bycie osobą całkowicie samotną to nie to samo. Partner jest do zastapienia, a już szczególnie wskazane jest owo zastąpienie w przypadku partnera trącącego toksycznością.
nieprawda. nie jest trudno znaleźć „byle kogo” do związku. Takich baranów czy panienek jest pełno. Można iść do sklepu i kupić podróbę, ale czy kiedykolwiek dorówna ona oryginałowi? Wolę być bez prawdziwych perfum, niż śmierdzieć tanim zamiennikiem. Samotność zawsze wybieramy sobie sami.
@ Michał B.
nigdzie nie napisałam że na niego nie lecę, i to jest dowód na to że to co napisałeś jest nielogiczne i nijak się ma do tego co napisałam;
@MAMEJA_NA_ETACIE
jedyne co napisałam, to to że dla osób, które sądzą że będąc samotnym nie dadzą rady żyć, bycie z ex jest mimo wszystko lepszą alternatywą, instynkt samozachowawczy wynikający z takiego a nie innego sposobu myślenia, + utożsamianie braku związku z samotnością, ale to jest wszystko zamknięte koło, które właśnie ciężko nazwać bezmyślnością bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, i choć osoba patrząca z boku może widzieć w tym zachowanie autodestrukcyjne, to wciąż – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia;
@MEG
tylko jaki jest sens zastępowania starego byle kogo nowym byle kim? chyba tylko dla ogłupiającego powiewu świeżości i złudnej nadziei. dlatego większość woli trwać mimo wszystko w czymś co nie ma rąk i nóg, ale jest przynajmniej znajome i oswojone. a to co napisałam wyżej jest przykładem sposobu myślenia, gdzie okazuje się, że wolimy śmierdzieć czymkolwiek niż nie pachnieć niczym.
A dwa słowa w stronę Kominka, to był tylko prztyczek w nos, nie wiem czy jaki jest sens się nad tym rozwodzić 😀
Bzdury piszesz. To, że ktoś we własnym mniemaniu nie jest głupi to nie jest żaden argument. Głupi nigdy nie wie, że jest głupi. Powtarzanie tego samego typu irracjonalnego zachowania świadczy o głupocie i nijak się to ma do punktu widzenia. To, że nie widzę, że mam plamę na bluzce nie znaczy, że trudno to nazwać plamą.
Czytaj ze zrozumieniem dziewczynko. Jedyne przesłanie mojej wypowiedzi to to, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Punkt widzenia właśnie na tym polega, że dla jednego coś jest głupie a dla drugiego nie. Punkt widzenia jest z natury subiektywny. I możesz mi mówić, że gadam głupoty – ale to jest Twój punkt widzenia, nic poza tym. Może być tak że jeden widzi w danym zachowaniu mniejsze zło, a drugi czystą głupotę. Nie ma jednej prawdy objawionej, nawet kategoryzowanie głupi-mądry ma jakiś punkt odniesienia (który też można zanegować), a Ty chyba usiłujesz powiedzieć że Twoje jest jedyne i słuszne, bo Ty mówisz to z perspektywy tego mądrego i oświeconego. Bullshit.
LOL. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i nawet kategoryzowanie bullshit – nie-bullshit ma jakiś punkt odniesienia, który można zanegować. A ty chyba usiłujesz powiedzieć, że twoje zdanie jest jedyne i słuszne, bo ty mówisz to z perspektywy tego mądrego i oświeconego.
@MAMEJA_NA_ETACIE
Musiałaś sobie napisać żeby zrozumieć, że nawet bullshit ma punkt odniesienia? Bo jak na sarkazm to było słabe.
Czytanie Twoich tekstów jest jak seks z Twoim mózgiem. Dobry seks, podkreslam.
No ciekawe Kominku, czy Ty kiedyś byłeś tak naprawdę zakochany na zabój? Ale tak na amen? Bo niestety miłość rozwala wszystkie te Twoje życiowe mądrości. Mimo tego, że staram się jak mogę i zazwyczaj to ja rzucam dupków to zawsze w głowie krąży mnóstwo pojebanych myśli i chęci których bez zakochania nie zrobiłabym. Taka jest domena miłości.
Głupie jest zakładanie, że miłość ogłupia. Jeśli faktycznie jest to uczucie, które odbiera rozum czyli innymi słowy krzywdzi, to należałoby go unikać jak ognia. To tylko tania wymówka – „tak zawrócił mi w głowie, że rozum straciłam”. Miłość, miłością, a zdrowy rozsądek trzeba zawsze w jakimś stopniu zachować. Jeśli nie panujemy nad swoimi uczuciami i pozwalamy im sobą rządzić to jesteśmy po prostu słabi, bezbronni, jak marionetki. A później płaczemy nad własnym losem skrzywdzonej sieroty.
Pewnie, że miłość nie ogłupia, tylko daje siłę i jasność we wszystkim, a zdrowy rozsądek, to właśnie te mądre wybory. Jeśli ktoś cierpi, wzdycha, nie śpi i nie je ( babciu, znowu! ), bo taka to świetna miłość, to lepiej, żeby był sam.
Powinieneś dodać,że to doradzanie jest uciążliwe i tak naprawdę można mieć dosyć ludzi z problemami.
Wszyscy piszą na „kominku” więc i na mnie przyszła pora. Moja mądrość/głupota w związkach z kobietami jest prosta: mów co od nich chcesz i pytaj o to samo. A teraz zlinczujcie mnie, że dla mnie to taki proste.
założenie fajne pod warunkiem, że facet jest zdecydowany i wie czego chce no i że nie trafi na jakąś wariatkę.
Normalny facet zawsze wie czego chce. Gorzej z kobietami bo nawet jak je się pyta czego chcą to często się wstydzą powiedzieć.
Kiedy zobaczyłam temat zapytałam brata: „Ojej, Kominek pisze, że ludzie się nie zmieniają. Czy to znaczy, że już zawsze będę taką ciapą, która uderza głową o szafki i klamki?”. Brat na to: „Tak, zawsze będziesz taką ciapą”. Uśmiałam się. 🙂
Ostatnio też zauważyłam tendencje, że niektórzy ludzie bardzo lubią krytykować szczęśliwe związki. Jeśli coś różni się od ich wyobrażenia o związku zaraz rzucają się na człowieka, jak wilki na surowe mięso. Z moim zawsze widywaliśmy się rzadko. Każde z nas realizuje się w swoim kierunku i jest z tego powodu szczęśliwe. Może nie widujemy się codziennie, ale kiedy się już zobaczymy jesteśmy najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi. Odpowiada nam to na dzień dzisiejszy. Niektórym chyba przeszkadza to szczęście i przeszkadza to, że nie kłócimy się, nie wrzeszczymy, on mnie nie bije, ja go nie obrażam. Za mało komplikujemy sobie życie chyba. Także to apel do wszystkich głupich ludzi: „Jeśli ktoś was nie prosi o rady na temat związku to ich nie udzielajcie i zostawcie swoje opinie dla siebie, bo nikt nie chce słuchać waszych mądrości. Komplikujcie sobie życie daleko ode mnie”. Ze swojej strony deklaruję się również nie oceniać i nie krytykować waszych sytuacji emocjonalnych bez pozwolenia.
„Marudzą mi, żebym pisał więcej o relacjach damsko-męskich, że to ich stawia do pionu”
Jako, że nie umiem dodawać, a fakt ten, czyni mnie od razu humanistą. Więc stawiam tezę, że zbyt późno zaczęły przeglądać kominkowe, rękopisy. A wcześniej wchłonęły, złote myśli psiapsiułek.
„Rok 2009: ojej, życie jest takie posrane.
Rok 2010; ojej jakie posrane to życie.
Rok 2011: jeju, posrało mi się życie.
Rok 2012: zesrało się.”
…
Rok 2050: Tęsknie za czasami, kiedy nie miałam zatwardzenia.
„glupia nie jestem ale tego mowic nie musze bo kto mnie zna to wie”
Z moich badań przeprowadzonych, na mrówkojadach wynika że:
-Ej, znasz ją?
-Nom.
-No i jaka jest?
-Głupia.
„jak coś się zepsuło to się to naprawiało a nie wyrzucało do kosza”
Jak się nie ma, pieniędzy, to się naprawia.
Cacko wychowane przy kominku daje sobie rady i szczęśliwe jest. Nie ma to jak chować się właśnie w taki sposób. Inni mogą zazdroscić 😉
Ludzie się jednak zmieniają, tylko że świat też nie stoi w miejscu. I jak już jesteśmy o szczebel wyżej, to dostajemy puchar z poprzedniego levela, który nie jest już w stanie zadowolić, mimo, że tak usilnie o niego walczyliśmy… przynajmniej ja tak mam (ale może powodem jest to, że te inne ludzie zmieniły się w przeciwnym kierunku?)
Fajny tekst, trafne spostrzeżenia, ale zbyt radykalny jak dla mnie, zwłaszcza ta końcówa z ‚wyrzucaniem popsutego na śmietnik’. I nie, nie pochwalam trwania w toksycznych związkach, gdzie kompromisy są faktycznie hańbiące, bo dyktowane np strachem przed samotnością. Ale zdrowe kompromisy imo są podstawą dobrego, długotrwałego związku. Nie ma opcji by spotkały się 2 idealnie pod każdym względem dobrane osoby, a jak się już ogarnie, że tak jest – kompromisy oparte na zrozumieniu i szacunku do odrębności drugiego mogą stanowić zajebisty fundament do długofalowego i harmonijnego bycia razem. To pisałam ja, nieustannie ucząca się, wnikliwie obczajająca świat poszukiwaczka i znajdywaczka (aaaa co za złowo :D) światła. Pozdrawiam czule 🙂
Jak zwykle wspaniały wpis. Kompromisy do kosza!! Ale co ze związkami, w których już są dzieci, a kobieta się zaniedbała? Też do kosza tę kobietę? Dylemat, bo kopać gówno to też nieprzyjemnie… Można się pobrudzić. A jeszcze jak taka wierzy w miłość do dzieci, to już w ogóle trzeba od takiej…
Traktując dosłownie to często nadużywane uogólnienie/stwierdzenie, że ludzie sie nie zmieniają…jest cholernie oczywiste, bo niby w co mieliby się zmienić? Owszem, niektórzy próbują np. w świenie, ale w dalszym ciagu do pełnej zmiany brakuje im zazwyczaj cech fizycznych zwierząt. Jeśli potraktować stwierdzenie, że ludzie sie nie zmieniają w sensie zmiany charakteru…nie jest to prawdą, bo zmieniają swoje zachowania, postawy etc. Tyle, że jest to w zasięgu osób z w miarę przyzwoicie rozwinietą samoświadomością i motywacją do tej zmiany.
Ale żeby oczekiwać lub liczyć na „zmianę” drugiej osoby udzielając jej niezliczonych porad, bombardując tyradami uświadamiającymi, jeśli sama tego nie chce…szkoda prądu…lepiej zająć się sobą.Dużo przyjemniejsze.
O nie! Ja miałam „to skomplikowane”! Na 1 kwietnia sobie ustawiłam, żeby zobaczyć jak znajomi zareagują i kilka tygodni temu odkryłam, że zapomniałam przestawić z powrotem…
Oooch… Aaach… ha, ha i jeszcze raz ha!
Gdyby kominek nie napisał tego tekstu w sposób, w jaki go napisał, nie byłoby dyskusji. A prawda jest taka, że i ludzie się zmieniają (choć nie wszyscy – bywają jednostki „oporne”), i związki często (w przeważającej większości przypadków…?) opierają się na kompromisach właśnie.
Jeżeli ktoś lubi łatwe i wygodne życie, może nawet skarpetek po sobie nie prać. Bo po co, szkoda się męczyć – przecież można kupić nowe. Stare się wyrzuci.
I tak to mniej więcej wygląda z zero-jedynkowym postrzeganiem związków.
Nie wszyscy, nie zawsze, nie w każdym przypadku tak samo. Czasem warto pójść na kompromis, coś naprawić, coś wspólnie zbudować, a czasami jest to zwykłą stratą czasu. Trzeba tylko wiedzieć kiedy, potrafić to ocenić i w odpowiednim momencie podjąć stosowną decyzję.
Tak Zbyszko, dokładnie tak… Świat nie jest czarno-biały. Niestety i na szczęście.
Dla każdego jego raj. To po pierwsze.
Jak wymieniasz na lepszy model, bo możesz, a potem ten lepszy chcesz znów wymienić na lepszy, to znaczy, że ten niby lepszy był jednak chujowy. Rajt? Czy może Ty jesteś wciąż tak samo chujowy i po prostu żaden Cię nie zadowala?
Kominku, piszesz niesamowicie jednostronnie. Że jak kompromis i ugody to od razu znaczy, że kobieta jest szmatą która daje sobą pomiatać i mąż ją bije i pije i rucha inne, a ona jak ta krowa przy nim wciąż siedzi. A bo to czemu? A bo to czemu kompromis nie może oznaczać czego innego? Że ludzie mają odmienne zdanie w temacie którym razem uważają za ważny, który wpływa na ich życie, na ich przyszłość i po prostu chcą być razem więc dyskutują nad nim i dochodzą do kompromisu? Tak też można.
Nie wiem kto Ci powiedział, że słowo „kompromis” oznacza zostawanie przy mężu który chleje i bije. Racji ten człowiek nie miał, o ile mogę się opierać na mojej niejakiej znajomości języka polskiego.
Lepsze jest wrogiem dobrego. Ile można szukać lepszego modelu? Mówisz, drogi autorze, żeś do samotności przyzwyczajon. Chwała Ci, szukaj sobie lepszego modelu ile chcesz i ile Ciebie chcą. Inni ludzie na przykład wolą żyć stadnie. Chcę wracać do domu ze Swoją Kobietą, chcę mieć rodzinę, chcę mieć dzieci i tak przeżyć z Jedną Kobietą całe życie. Co w tym, kurwa, złego?
Ten „lepszy model” to takie trochę głupie pieprzenie. Mogą być wciąż inne, u jednej bardziej Ci się spodobają cycki, u innej inteligencja, u innej tyłek, błysk w oku i głos. Na czym Ci najbardziej zależy – nie wiem. Nie da się wciąż wymieniać na lepszy model, bo musiałbyś skończyć na tym, że sama Święta Maryja będzie Ci robić laskę. Rozumiem Twoje podejście – wszystko ma konkretną wartość, ludzie, relacje międzyludzkie, przedmioty. Jak coś traci na wartości to to wyrzucam.
Tylko znowu – skoro ludzie się nie zmieniają, to nie tracą na wartości. Skoro byłeś z kimś i rzuciłeś tego kogoś, aby zmienić na lepszy model to byłeś z kimś gorszym. Tym samym od razu umniejszasz swoją wartość. Byłeś z kimś, z kim być w sumie nie warto. On od początku taki był. Oj niedobrze. Poznałem gorszy model i związałem się z nim, a ja się przecież w śmieciach nie papram. A jednak to zrobiłem, bo przecież ten związek przestał mi się podobać, znaczy, że człowiek od początku był chujowy.
Nazwijmy rzeczy po imieniu – nudzi Ci się. Tak jak nudzi się innym ludziom. Nie chodzi o żaden lepszy model, bo skoro człowiek się nie zmienia to nie może się zepsuć, skoro Cię zainteresował to coś w sobie miał, skoro już nie interesuje to zwyczajnie się znudził, bo to coś wciąż ma! Chodzi o to, że nie chce się ludziom być ze sobą dłużej bo to nudne, nieciekawe. Bo związek się zmienia, ewoluuje, czasem brakuje początkowej iskry. A zrozumienie, bliskość, wierność i zaufanie trzeba budować. Tak jak porządny dom budujesz za duże pieniądze i z dobrych materiałów, przez określoną ilość czasu, bo inaczej spartaczysz i zaraz Ci zacznie kapać z dachu, tak związek – dobry związek buduje się długo, relacje się buduje. A jak komuś się nie uda, to już nie moja wina. Tylko, że jak się czasem z kimś pokłócisz i uda Ci się pogodzić, to okazuje się, że jesteś stopień dalej, coś przeskoczyłeś, włożyłeś pracę, siły i udało się. To interesujące uczucie, daje świadomość siły, zaufanie do samego siebie. A jak Tobie się nie chce – nikt Ci nie każe. Tylko skończ pieprzyć, że chodzi o lepszy model. Chodzi o nowy, który jeszcze się nie znudził.
Taka mała próba poruszania się w kominkowym światopoglądzie, zawierająca nieśladowe ilości ironii i tym podobnych środków niebezpośredniego wyrażania myśli.
Co do tytułu notki – ależ oczywiście, że ludzie się zmieniają, przez całe życie niektórzy. Co za insynuacje, że niby nie? Są całe życie tacy sami – prawda. Całe życie się zmieniają – też prawda. Nie zmieniają się – kłamstwo wierutne.
Popieram, w pewnych kwestiach ludzie się zmieniają, w pewnych czasem nie. Jednak mogą się zmieniać zarówno na gorsze, jak i na lepsze. Czy to dla nich, czy dla innych – zależy skąd patrzymy.
Mądra analiza tematu.
Jeszcze bywa tak, że zmieniają się w innych kierunkach : ja w prawo, on/ona w lewo, czy jakoś tak… i wtedy to, co dało się załatwić kompromisem staje się przepaścią, nad którą nie da się przerzucić żadnego mostu. Co nie oznacza, że jako ludzie nie skorzystaliśmy na tej relacji, bo często właśnie ona była motorem do rozwoju, motywacją, ale mając świadomość siebie niekoniecznie musimy upodabniać się do drugiej osoby, czasami po prostu wybieramy własną drogę. Wtedy tkwienie na siłę w związku nie ma sensu, chociaż może się zdarzyć, że zostanie przyjaźń, z szacunku dla tej drugiej osoby. Bo to co było w niej cenne, nadal jest cenne, tylko inne od naszego, a nawet coraz bardziej inne.
Na pewno nie ma co spodziewać się, że para w związku będzie myśleć czy postępować unisono. To fikcja. Nie ma takiego idealnego zgrania pomiędzy kobietą a mężczyzną. To jest nawet nierozwojowe dla dzieci takiej pary, które widzą wtedy tylko jedną decyzję i nie widzą wyjść pobocznych.
Mądrze i logicznie powiedziane
Nuda, owszem kominek się nudzi. Jak wszyscy. Euforia opada i pozostajesz sam na sam z człowiekiem. Z jego przyzwyczajeniami i problemami. A wokół tyle pięknych uśmiechniętych ludzi, tylko przebierać, jakież to proste!
Rzeczywistości nie jest łatwa posta i przyjemna, czarno-biała ani zero jedynkowa. Z takim podejściem życie jest płytkie, pozbawione głębszych emocji. I jaka w tym zabawa? Właśnie takie życie jest w istocie wyjątkowo nudne.
A stwierdzenie że ludzie się nie zmieniają rozbawiło mnie szczerze i serdecznie. Ojć, myślałam że z takiego myślenia się wyrasta. Bo chociażby kilkudziesięcioletnia obserwacja własnej osoby wskazuje na zupełnie inny wniosek. A co dopiero gdy się rozglądniemy- no ale wyższa szkoła jazdy.
W tej całej dyskusji brakuje mi słowa klucz: miłość. Wydaje mi się, źle lub dobrze, że dodane do każdego podpunktu wiele wyjaśnia.
Potrzebowałam tego.
Ok, bez filozofowania, psychologizowania i zbędnych dywagacji. Najlepsza część tekstu, to ta pisana krótkim zdaniami. Może jakby cały tekst był krótko – zdaniowy, byłby bardziej czytelny. To sztuka, którą sama próbuję wypracować. Może wtedy te głupie facety zrozumieliby. I te idiotki nie nakręcały swojej głupoty jeszcze bardziej Twoimi tekstami, poszukując nadziei pomiędzy kropkami i przecinkami. Weź ich przez zaskoczenie. Po tylu latach ujeżdżania durnoty i ciemnoty może to spływa już po nich. Kominek się nie zmienia. Był kominkiem i nim pozostanie…
A ja mam pytanie do Kominka. Odpisujesz na te wszystkie maile? Nawet z takim zeschizowanymi pytaniami i problemami, jakie przytoczyłeś powyżej? Czy od razu do kosza wyrzucasz?
A sam tekst bardzo interesujący. Znów, część ludzi, o których napisałeś zepnie się w sobie. Zmienią się na jakiś czas a potem wrócą do początku. Ale wtedy pewnie napiszesz kolejny tekst i cała zabawa zacznie się od początku.
Ostatnimi czasy te noble literackie to takie poprawne politycznie są. Ty za osobowosc dostaniesz!
nie słodź mu tak, bo mu się jeszcze bardziej w dupie przewróci 🙂 poza tym wie, że jest dobry w tym co robi.
skoro wie, że jest dobry w tym co robi, to może mu dupy nie urwie od słodkości
Nie urwie. Możesz słodzić częściej.
jestem sama, i wyśmienicie mi z tym, kiedyś ktoś mi powiedział ze poprzeczkę za wysoko ustawiłam, ale wiem, że jak ja obniżę to się o nią… przewrócę 🙂
pozdrawiam ciepło
Dobry tytuł, bo zmienic się mogą tylko ludzie mądrzy. Aby zmienic siebie trzeba zmienic swoje nawyki, a to jest trudne. Kto więc tkwi w relacjach o których piszesz? Ludzie słabi, idący na łatwiznę w życiu, nie mający celu. Lepiej być z kimś, ‚podczepić się’, zaprezentować przy tym postawę roszczeniową i tak życie minie. Bo na inne nie ma pomysłu. Nikt z silną osobowością nie będzie w takim związku, bo mu bedzie szkoda życia.
Ludzie się zmieniają. Niestety. Z fajnej dziewczyny, z którą można pogadać o wszystkim robi się nadęta paniusia rozprawiająca tylko o wyprzedażach i kursie franka. Emo wbija się w garnitur i zaczyna nadrabiać stracone lata będąc sto razy poważniejszym od wszystkich innych garniturowców. Tylko moi byli się nie zmieniają i są nadal tak samo fajnymi facetami. No i jeszcze ja. Nadal budząca w mężczyznach dzikie żądze i stanowiąca żywe zaprzeczenie bzdur, że brzydota utrudnia znalezienie miłości. Tak tłumaczą się te, które po prostu nie potrafią dobrze zrobić loda.
Wow, pierwszy raz od dawna cos, co mnie rozbawilo tutaj, a chyba pierwszy raz ever – tekst z ktorym sie zgadzam wlasciwie calkowicie! Szczegolnie z diagnoza „udanych” polskich malzenstw, trwajacych po 20/30/40/… lat. Malo jest normalnych rodzin, ile razy czlowiek jest w szoku odkrywajac czyjes rodzinne sekrety, gdy wydawalo sie ze dani ludzie sa tacy normalni.
Zero wybaczania! Ludzie sie nie zmieniaja, 100% prawdy.
Swiezo upieczona, z wlasnej woli: single 😉
Matko uchroń. Odkrycie Twe głębsze niż kanał lamansz. Mało jest normalnych rodzin. A co to jest normalna rodzina? Co to jest normalny człowiek? Znasz dobrze, takich ludzi których uważasz za normalnych? Jak normalni ludzie, którzy z reguły są nienormalni, mają tworzyć normalne rodziny? No do kurwy nędzy. Chcesz rodzin gdzie jest małżeństwo z kilkunasto, lub kilkudziesięcioletnim stażem i wszystkie te lata przeżyte „normalnie”? Jak kiedyś się coś zjebało, a teraz żyjemy dalej i żyjemy dobrze, to znaczy, że obecne dobro jest kłamstwem? No kurwa. Jak raz byłem w depresji, a potem z niej wyszedłem i jestem już szczęśliwy, to moje szczęście jest kłamstwem?
Zero wybaczania innym ludziom, a jak z wybaczaniem sobie? Czy Ty taki kryształ, że nie masz co wybaczać?
Zeby za bardzo nie wdawac sie w dyskusje na ktora nie mam ochoty: tak, ja krysztal. Bylam z facetem ktory wiedzial o mnie wszystko, a okazalo sie ze mial strony osobowosci, ktore przede mna zatail. Mi bezposrednio nic nie zrobil, inna pewnie nadal by z nim byla. Ale ja wymagam wiele od siebie, wiec i od tej drugiej osoby rowniez.
Depresja to glupi przyklad, chodzi o ludzi ktorzy krzywdza innych. To zadna analogia. Pozdrawiam, do widzenia, bez odbioru
Ludzie się nie zmieniają? Powiało banałem. Tak mówią nastolatki, które zostały zranione raz, drugi, trzeci przez jednego faceta. Wierutna bzdura! Sam w to nie wierzysz, czego dowodem jest to, że dalej prowadzisz tego bloga. Powiedz mi, jaki byłby sens jego prowadzenia, Twoich ‚terapii’, tłumaczeń. Szkoda czasu! Skoro ludzie się nie zmieniają po co to wszystko? Myślałam, że Twoim celem jest to, żeby przekazać swoje racje ludziom, których chcesz zainspirować, a nie temu odsetkowi społeczeństwa które ma zdanie takie samo jak Ty. I tu się pojawia głupota samego prowadzącego. Jeśli chcesz uchodzić za elokwentnego najpierw pomyśl, potem napisz, bo ten tekst jest poniżej poziomu, który starasz się reprezentować. Widzę usterkę. Zawsze można wymienić na lepszy model.
Liczy się prezencja, łatwość przyswajania tekstu, nie logika. Logika nie trafia do głów. Trafia to co „ładnie” brzmi.
Ooo! Niepokój moralny został wzbudzony, czułe strony zadrgały, coś się dzieje…;)
„Myślałam, że Twoim celem jest to, żeby przekazać swoje racje ludziom, których chcesz zainspirować, a nie temu odsetkowi społeczeństwa które ma zdanie takie samo jak Ty”
Cieszę się, że jestem tym odsetkiem.
Marcelino! Idź i zbawiaj świat!!!!!!!!
a ja się jak najbardziej zgodzę z Marceliną. Cały tekst sprawia wrażenie jakby był napisany przez wkurzonego dzieciaka. Dokładnie tak jakby osoba była zraniona albo zawiedziona kilkukrotnie i już takie zdanie o ludziach sobie wyrobiła. N i e wszyscy są tacy sami. Kominku na pewno znasz więcej ludzi ode mnie, ale chyba mniej wartościowych skoro większość jest grubasami i notorycznymi palaczami przez całe życie. W dodatku tak nieszczęśliwie szukających miłości. Może dlatego że miłości się nie szuka? Osobiście znam też wiele przypadków ludzi którzy za młodu w ogóle o siebie nie dbali i mieli nadwagę, a w okresie mniej więcej licealnym, zmienili się nie do poznania.
Zgadzam się w zupełności, zwłaszcza co do diagnozy polskich małżeństw – znam problem z obserwacji dość bliskiej. O wiele lepiej jest być samemu niż stawiać na kompromisy, które w końcu i tak nas upadlaja i zabijają (że o rodzinie nie wspomnę). Jednak w Twojej diagnozie zerojedynkowej stanu ewentualnej uczuciowości brakuje mi jednego wersu – co jeżeli jedna strona kocha w sposób otwarty zerojedynkowy a druga wysyła sprzeczne sygnały i jest niezdecydowana między różnymi pozostałymi opcjami. Czy pokładanie uczucia w osobie nie myślącej zerojedynkowo ma rację bytu czy nie? Czy od razu mamy do czynienia z człowiekiem drugiej kategorii i powinniśmy zastosować mechanizm ND?
Bo ten tekst pozwala na piękne klasyfikacje i „odsiew” jednostek niepasujących do założenia miłości wymagającej od siebie i partnera na etapie zaangażowanego związku. A co w jego początkach?
Pozdrawiam!
„Jeśli ktoś nie chce być tylko nasz – także go nie ma.” Totalnie się tutaj z Tobą nie zgodzę. Co jest złego w wyrażaniu przywiązania do partnera?
Niepodejmowanie wyzwań to dopiero.
wdł mnie stwierdzenie ze nie chcesz nic naprawić jest tylko pójściem na łatwizne…. Bo na tym polega nasze życie,żeby spróbować z inną osobą znaleźć jakieś wspólne rozwiązania a nie przy najmniejszych problemach już zrywać kontakt…
I tak w koło macieju zbyt nerwowo opisałeś to swoja historie ale kto by cie chciał wogóle wąchać :):)
kominek wpuścił was w pokrzywy i biegacie jak poparzeni
„łatwiej jest przeklinać niewiernych mężczyzn, niż zastanowić się czy nie zdradzają, bo chcą w końcu mieć dobry seks. ”
Jakoś poczułem potrzebę skomentowania tego fragmentu. To mogłoby dać do myślenia wielu kobietom, które albo z domu wyniosły niezbyt wyszukane zachowanie w łóżku, albo z powodu kompleksów maja jakieś ograniczenia.
Smutne jest tylko to, że kobiety czytające kominka to w większości pewnie ten typ, do którego ten tekst nie jest adresowany 🙁
A ja się nie zgadzam z tym. Są ludzie i parapety, sa ludzie mądrzy i głupi, niektórzy mądrzeją przez własna głupote inni niestety mają za niski iloraz inteligencji albo nie wiedza co ze soba zrobić. Widac Ty nie jestes lepszym optymista bo uważasz, że wszyscy sa do dupy i beznadziejni. Ja jestem przykladem, ktory sie zmienil. Teraz jestem lepsza i bardziej otwarta no i staram sie nie ukrywac tego co czuje, chociaz na idiotow żal słow. I zgadzam sie z komentarzem, ze takie posty psizą nastolatki. Sam marudzisz, ze ludzie uwazaja,ze to wszystko do dupy i posrane a spojrz co sam napisales.. hipokryzja. To po co pisac i pomagac jak sam nie widzisz w tym sensu? Po kiego grzyba ta strona? I widze,ze masz jakis kompleks na kobiety,bo strasznie je objerzdzasz i wiekszosc przykladow to jakies dupodajki, jakby faceci mieli prawo do ruchania i zdradzania i posiadania trzeciej kochanki, w ktora wszystko wszedzie wklada.
ja to muszę skomentować, znam osobę, która mówi jak Ty , że ludzie nie zmieniają się , to ta co napisała art nie macie pojęcia gdzie jest łechtaczka, Ona to jedyny przykład jaki znam osoby , która się zmieniła począwszy od wyglądu , pracy , miejsca zamieszkania także jest obaleniem Twojej teorii
To nie jest blog kominka, to jest ołtarz kominka, a każdy wpis to swojego rodzaju msza.
glupi jestes. mozesz tak isc przez zycie zmieniajac partnerki co roku, bo cie zacznie w koncu irytowac. nawet ta najwieksza miosc w koncu zacznie, bo nitk nie jest doskonaly. jak sie tak wymienia te modele, to chyba szuka sie wlasnie na smietniku a nie w zyciu, wiec raczej twoj penis tam od dawna stoi myslac, ze pozjadal rozumy calego swiata, dodatkowo budujac sie obrazajac innych
‚ Cóż, mnie się o wiele lepiej żyje w czasach, kiedy jak coś się psuje, starzeje lub zaczyna mnie irytować, to leci na śmietnik. Nie ma najmniejszego powodu, by coś naprawiać. ‚
Nie zgodzę się z tym .
np. Jeśli byś kochał kobietę przez kilka lat , dajmy że bylibyście przed ślubem . Zaczęło by się psuć miedzy wami tylko i wyłącznie z Twojego powodu , nie zdawałbyś sobie z tego sprawy. A gdy ona już nie da rady i „wybuchnie” , wygarnie Ci wszystko co robisz źle. Przyznałbyś jej racje , zrozumiał że wszystko przez Ciebie .
Nie odzywała by się do Ciebie – naprawiłbyś to czy zostawił tak jak jest i zmienił model? Wyrzucił na śmietnik… Bo niby: ‚ Nie ma najmniejszego powodu, by coś naprawić ‚
Takie śmieszne jest to dyskutowanie z Kominkiem i próby go „naprawiania” 🙂 Zachęcam do lektury: http://www.nospinster.com/2012/04/mezczyzni-ktorych-my-nie-chcemy-piotrus.html
Piotruś Pan jest cudowny taki, jaki jest. Nie nadaje się na długa i trwałą relację, za to nadaje się na wiele innych fajnych rzeczy. Niech się nigdy nie „naprawia” 🙂
Pingback: 10 najlepszych tekstów 2012 roku | Kominek IN
Parę razy popłakałam się ze śmiechu. Generalnie nie źle ludziom pojechałeś. Mam nawet listę osób którym mogłabym to przesłać…..ale ja piszesz….to akurat ci co się się nie zmieniają….więc po co 🙂
na szczęście są wyjątki…ale żeby siebie zmienić trzeba nie tylko chcieć…potrzeba też pewności siebie, prawdziwej pewności siebie i posiadanie szacunku do samego siebie…a na chroniczny brak tego cierpią ludzie….i gnuśnieją ze swoimi problemami i tylko narzekają kompletnie nic nie robiąc….
smutne to ale nikomu życia nie naprawisz….możesz dać wskazówkę ale nic poza tym nie da się zrobić.
Pozdrawiam
Pingback: Kochanie, czas na zmiany | Kominek IN
System „tak / nie” ma pewne wady, choć 80% sytuacji w życiu ułatwia.
Bilans na koniec dnia pozostaje taki sam – jest się samotnym człowiekiem, bo większość ludzi kombinuje tak, jak w Twoim tekście.
A gówno prawda. Sugerujesz, że jeśli ktoś został wychowany w schemacie X, na który jako dziecko nie miał wpływu, więc go sobie psychicznie zaimplementował, a po latach -już jako dorosły człowiek- stwierdził, że to niekonstruktywne podejście do życia, niedające szczęścia więc trzeba je zweryfikować, to już dupa blada nie zmieni się, bo „ludzie się nie zmieniają”? Jak mnie drażni postrzeganie życia w odcieniach czerni i bieli wyłacznie. Pomyślałabym wręcz, że to kwestia jakiejś wygody i pójścia na łatwizne. Zarówno w ocenie własnych możliwości jak i dawania szansy innym ludziom. Taki czysty egoizm – podobasz mi się taki jaki jesteś już teraz albo spadaj. A, że nikt na dłuższą metę nie będzie odpowiadał w 100% to się co najwyżej będzie co chwila zmieniało swoich jedynkowych partnerów (po tym jak już ich wartość po wykryciu, ze nie noszą pończoch przeskoczy na zero). No i może większość ludzi -nawet tych ponadprzeciętnie inteligentnych- to urządza. Ale nie ma co robić prania mózgu całej reszcie, która chciałby zbudować w życiu trwała, szczęśliwą i silną od środka rodzine a nie oprzeć swoje życie na dobrym seksie i spędzeniu miło najbliższych 2 miesięcy.
Masz rację z tym, że człowiek dorosły może się zmienić, jeśli tylko starczy mu woli i ochoty.
Przede wszystkim trzeba wymagać zmian od siebie, a to jest najtrudniejsze.
Chciałbym moim skromnym komentarzem zrobić małą dygresję – na własnym przykładzie.
Kilka lat żyłem „prospołecznie”, próbując rozwiązywać problemy ludzi, starałem się w nich „wczuć”.
Doprowadziło to do sytuacji, w której nie byłem w stanie niczego w życiu zrobić. Mój agent ubezpieczeniowy migał się od roboty. Bank miał mnie gdzieś. Sąsiad wciąż mówił „zaraz” i nie był skory do pomocy, o którą trzy razy prosiłem. I tak dalej.
Żeby była jasność – uważam, że w życiu partnerskim / rodzinnym jak najbardziej należy być wyczulonym na potrzeby drugiej osoby. Dla całej reszty – niestety – nie można mieć tyle cierpliwości.
Zastosowanie systemu 0/1 powoduje, że mamy „małą stabilizację” w życiu zawodowym, święty spokój z urzędami i nie martwimy się o przyszłość dzieci. Nie odpowiada mi to mentalnie, ale jest skuteczne.
Panie Kominku, jak żyć?
W sumie koło też ktoś wymyślił z wygodnictwa