Po co kobiecie nazwisko męża?
Dobra, przyznać mi się, kto wrzucił poprzedni tekst o ufaniu skromnym na fora internetowe dla ludzi upośledzonych umysłowo? Takiej masy skasowanych komentarzy Iwonki nie miały od czasów II wojny światowej. A z kilkadziesiąt ich poszło. Wielka epidemia plebsu. Skromnego plebsu. Nie róbcie tego więcej. A niedobitkom, które tu zostały polecam przeczytanie regulaminu komentowania. Ja nic do was nie mam, ale krwiożercze Iwonki nie znają litości.
Dziś wybrałem sobie temat, który przyszedł w paczce z listami do Kominka. Kwestia przybierania nazwiska po ślubie. Upór mężczyzn i uległość kobiet. No ja tego nie kumam.
Puknij ty się, babo, w ten swój głupi łeb. Ty masz go przekonać? Ty masz się czuć niepewnie? Co z ciebie wyrośnie? Kolejna uległa żoneczka?
Masz fajne nazwisko, to je sobie zostaw, a jak on będzie robił ci jazdy, to kopnij go w dupę tak mocno, że aż mu wszystkie mleczaki wypadną. Bo intelektem zatrzymał się na poziomie sześciolatka.
Nie rozumiem mężczyzn, którzy czują potrzebę obdarowywania żon swoim nazwiskiem i jeszcze robią z tego problem, gdy panienka woli pozostać przy panieńskim. Nie wiem o co tu chodzi? O ego? Pewnie i tak. Mojej przyszłej żonie, której mam nadzieję nigdy nie spotkać, dam całkowicie wolną rękę. Jak dla mnie to może sobie przybrać nazwisko nawet swojego byłego. Ślub to nie są kompromisy, a jeśli już jest taki do przodu z dodawaniem drugiego członu, to powiedz mu, że to działa w obie strony. Ciekawe czy będzie taki chętny przyjąć twoje nazwisko? To NIE ON powinien stawiać cię pod ścianą, tylko ty jego. Gdybyś miała honor, to sama odpowiedziałabyś mu, żeby sobie ten ślub w dupę wsadził, bo jeśli on nie chce małżeństwa tylko z tego powodu, to ja cię nominuję do tytułu prostytutki roku.
Bo gdzie tu do cholery jest miłość?
nie głosuję, bo moją opcją jest „zależy, jakie będzie miał nazwisko”. jak mi się spodoba, to spoko, jak nie, to sobie zostawię swoje, o.
też tak sądzę. kominku, poskąpiłeś opcji w sondzie 🙁
no też racja, jak chłop będzie się nazywał Łęcki to wezmę jego nazwisko:)
Nie jestem młodą dziewczyną. Nie jestem zadowolona ze swojego życia. A teksty na Twoim blogu spowodowały u mnie szczery śmiech do łez. Dzięki dzięki dzięki. Ubrałeś moje przemyślenia o świecie w słowa.
Ja tam powiedziałam głośno i wyraźnie, że choćby skały srały to zostaje przy swoim i kropka.
Dodaj do tej ankiety opcję którą sam wybrałeś, czyli „Dam partnerce wolną rękę.”
Nie ma takiej potrzeby.
Nikt by tej opcji i tak nie wybrał ;).
Kilka głosów pewnie by się znalazło 🙂
„…a w innym wypadku nie chce małżeństwa. Była to luźna rozmowa i wszystko obróciliśmy w żart…”
Teoretycznie zarówno ta kobieta, jak i jej „facet” (bo ciężko go nazwać pełnoprawnym mężczyzną) są przed zawarciem decyzji, która ukształtuje sporą część ich przyszłego życia (bo nie wierzę, że jego resztę, pewnie wezmą rozwód z tego powodu, że małżonka przesoli zupę).
Jak w takim razie można obrócić w żart wypowiedź jednego z partnerów, który mówi, że on na ten ślub jednak się nie godzi (już pomijam sam powód)?
W jakim oni są wieku, przedszkolnym?
Jeżeli człowiek chce zmuszać nas do takich pierdół to musi być zdecydowanie nienormalny. Ja mam bardzo fajne nazwisko, jestem facetem i czasem czuję, że kobiety chcą się ze mną przespać licząc, że dostaną moje nazwisko. Wzbudza sympatię.
„Ja mam bardzo fajne nazwisko, jestem facetem i czasem czuję, że kobiety chcą się ze mną przespać licząc, że dostaną moje nazwisko.”
Kulczyk? 😉
Wybrałam opcję, że zostawię po ślubie swoje nazwisko, ale tylko dlatego, że po 18. zamierzam zmienić swoje nazwisko na nazwisko mamy, ponieważ moje jest okropne, źle się kojarzy i jest niereprezentatywne, a moje nazwisko ma wbić się w pamieć szarego człowieka! Nazwiska męża nie wezmę, bo nie. Wolę sama sobie dać wybór.
Wnioskuję, że jeszcze nie znasz faceta za którego wyjdziesz, w takim wypadku „nie wezmę, bo nie” to nie wolny wybór tylko po prostu upór graniczący z głupotą.
Kominku! bardzo ciekawy temat i ankieta. ale nasuwa się od razu druga kwestia, która wynika z pierwszej a ją pominąłeś: co z nazwiskiem przyszłych dzieci? zastanawiam się nad tym ze swoją kobietą i nie mamy wcale jednoznacznej odpowiedzi… (wiemy tylko że Ona zostawi swoje nazwisko – jest zbyt rzadkie by je zabijać)
chyba istnieje możliwość, ze dziecko ma podwójne nazwisko po obojgu rodziców.
*po obojgu rodzicach? hm.
po matce i ojcu, no! 😉
mój kolega tak zrobił ze swoją byłą – mają chłopca i serdecznie mu współczuję, że ma oba nazwiska. beznadziejnie to wygląda
No, a wyobraźmy sobie, że podwójne nazwiska stają się normą. Za jakiś czas przed podobną decyzją stanęłoby wiele par typu Jan Brzęczyszczykiewicz-Grzegżółka i
Joanna Tak-Nie. Co wtedy?
chyba coś podobnego, jak kiedy kobieta z podwójnym nazwiskiem chce jednocześnie przyjąć nazwisko męża i zostawić swoje – w takiej sytuacji zostawia się jeden (chyba pierwszy) człon jej nazwiska panieńskiego i dodaje do tego nazwisko męża. i analogicznie: dziecko pary o dwuczłonowych nazwiskach miałoby pewnie po jednym nazwisku od każdego z rodziców. pewnie zdarzają się co jakiś czas takie sytuacje, więc jakieś regulacje prawne na to na pewno są.
Jakiś czas temu głośno rozważałam ten problem ze znajomymi. Mam rzadko spotykane i długie nazwisko. Nie wyobrażam sobie z niego zrezygnować totalnie, bo już teraz pracuję na jego renomę. Myślałam o ewentualnym dodaniu drugiego, ale wtedy ktoś mnie uświadomił, że można zaproponować wymianę. Szalenie mi się ten pomysł spodobał. W Polsce póki co faceci mogą poczuć się urażeniu albo umniejszeni, bo jest to niespotykane, aczkolwiek z administracyjnego punktu widzenia możliwe. Pewnie będzie mi ciężko przekonać kiedyś tego partnera, z którym zdecyduję się na dzieci, ale jestem dobrą negocjatorką i wierzę też, że nie trafię na idiotę. Bo zgoda na coś takiego wymaga póki co braku kompleksów i odwagi ( przed myśleniem „co ludzie powiedzą”). A dzieciom się żadna krzywda nie stanie. Będą bardziej wyjątkowe 😉 W Hiszpanii czy krajach Ameryki Południowej nikogo nie dziwią długie nazwiska. Tam ludzie szczycą się swoim pochodzeniem.
Znam takiego faceta, który przyjął nazwisko żony .Dobrze napisałaś, że to jest w Polsce urażenie mężczyzny. Zgodził się, bo babkę kocha,ale wszyscy znajomi i rodzina się z niego śmieją.
Popieram. Niech kobieta sama wybiera, czy chce wyzbyć się części „swojej tożsamości”.
Ja będę mieć dwuczłonowe. I co mam zaznaczyć w sondzie, jeśli obie odpowiedzi są dla mnie prawdziwe? 🙂
że zostawiasz swoje!
Zaznaczyłam, że po ślubie chcę zmienić nazwisko, ale głównie dlatego, że moje mi się wybitnie nie podoba. Z imieniem się też jakoś cudownie nie komponuje. Więc whatever.
Pozostaje nadzieja, że facet sobie tak tylko zażartował nieudolnie i gdy mu narzeczona da do zrozumienia, że sprawa jest dla niej istotna, to chłopina nabierze rozumu. W przeciwnym razie – choć państwu młodym życzę dużo szczęścia, to im go nie wróżę. Będzie już tylko gorzej.
„Wielka epidemia plebsu. Skromnego plebsu.”
Mnie to tak zdeptali, że teraz tu wchodzę o kulach i trzymam się ścian. Dżizas.
Ja nie rozumiem mężczyzn, którzy stawiają mi jakieś swoje wymagania i żądają, bym się dostosowała. Nie mam cierpliwości, nerwów i w ogóle głowy do przejmowania się czyimś niezaspokojonym ego czy radzenia sobie z czyimiś oczekiwaniami. Nikt mi nie będzie mówił, co mam robić. Bunt już na samą myśl. Nawet teraz…
zagłosowałam, że chcę zmienić. Nie przeszkadza mi nazwisko mojego faceta, w sumie to obojętne dla mnie. No chyba, że miałby naprawdę „obciachowe”. Wtedy zostałabym przy swoim.
a gdzie opcja „jestem kobietą i nie będę miało męża”? 😉
a przechodząc do sedna, nie wyobrażam sobie nagłej zmiany nazwiska, nie wchodziłoby to zwyczajnie w grę – nie żebym jakoś specjalnie swoje lubiła, jest jakie jest, ale tak się nazywam całe życie i nie wiedziałabym potrzeby zmiany tego stanu rzeczy, po prostu.
W ankiecie brakuje opcji „jestem facetem i mam gdzieś czy moja żona ma/będzie miała moje czy swoje nazwisko”.
Czy to naprawdę jest ważne? Moja siostra z mężem połączyli swoje nazwiska i oboje mają podwójne nazwisko. Wolno im.
A w sumie to najbardziej mi się podoba tradycja hiszpańska, gdzie po ślubie nie można przyjąć nazwiska drugiej osoby. Prosto i jasno przedstawiona sytuacja, również prawnie.
Prosto i jasno, ale weź tu się zorientuj kto jest z kim, jak nikogo nie łączy wspólne nazwisko? No i jakie nazwisko dostają dzieci? Może jakieś trzecie, żeby było zabawniej?
Listonosza
niektórzy to by chętnie wypalili swoje logo na dupie wybranki.
nie tylko na dupie
Już raz dostałam „akt własności”. Napisany długopisem na ręce…
Brzmi seksownie.
„Mojej przyszłej żonie, której mam nadzieję nigdy nie spotkać, dam całkowicie wolną rękę.”
Kopiuje to podejscie do mojego zycia.
A gdzie opcja :Jestem facetem i zmienię nazwisko na nazwisko mojej żony”?
Ja znam kilka przypadków gdzie facet z różnych względów przyjmował nazwisko żony i zostawali tylko przy nim jako małżeństwo. Główne powody to kryminalna przeszłość któregoś z członków rodziny lub nieciekawie brzmiące nazwisko faceta.
No ale wiesz, jakby co i tak w gazecie napiszą np.: Jarosław C dawniej W syn byłego prezydenta:)
swoje chętnie zmieniłam gdyż od dziecka nie cierpię panieńskiego nazwiska. Po rozwodzie zostawiłam również ślubne nazwisko ponieważ pod takim kojarzy mnie mnóstwo osób. Poza tym jest ładne i bo tak!
brakuje jeszcze tylko komentarza pt. ‚a gdzie opcja „nie lubię ankiet!”?’ 😉
Kwestia zmiany nazwiska powinna znajdować się na końcu listy „problemów” ślubnych, jeśli w ogóle powinna…Szybkie pytanie, szybka odpowiedź zmieniam czy nie i tyle. Przecież od tego nic nie zależy, chyba że męska duma ucierpi 😉
Skończyła się randka, facet żegna się z kobietą.
ONA: spotkamy się jeszcze???
ON: jeśli zmienisz nazwisko po ślubie, to tak.
Ja swojego nie oddam.
Wydaje mi się, że zmiana nazwiska to jeszcze pozostałość po czasach, kiedy kobieta wychodziła za mąż gdy odstawiali jej pieluchy. Ale teraz, gdy ślub bierze się koło 30., często po osiągnięciu jakiegoś sukcesu zawodowego czy wypracowaniu własnej „marki”, jest to po prostu działanie na swoją niekorzyść. Ja nie wiem, czy będę miała męża, jeżeli tak- jeśli będzie miał naprawdę piękne nazwisko, a moje nie będzie uznane i ważne- dlaczego nie? A co do dwuczłonowych nazwisk to od razu nasuwa mi się fragment z filmu „Baby są jakieś inne” 🙂
Mam znajomych, którzy obydwoje mają po ślubie dwuczłonowe nazwiska. Mam też koleżankę, która zostawiła sobie panieńskie i facet nie miał nic do gadania, tylko rodzina się pluła :). Spotykam czasem kobiety, które robią sobie idiotyczne dwa człony nazwiska (typu Stanisławska-Kiełbasa albo Wińdziak-Piździałka) i szczerze współczuję im literowania tego potem każdemu urzędnikowi, recepcjoniście, lekarzowi itp. :). I słyszałam kiedyś historię koleżanki z korporacji, która tłukła swojemu chłopu do głowy, że zostaje przy panieńskim nazwisku, a ten baran jej w USC powiedział, że albo ona przyjmie jego nazwisko, albo on stamtąd wychodzi i ślubu nie będzie. Widocznie koniecznie musiał oznaczyć teren, ale do tego akurat wystarczyłaby obrączka ;).
„widocznie koniecznie musial oznaczyc teren”-jak ja lubie takie zdania”perelki”przy ktorych mozna sie zasmiac: )
no i głupia cipa uległa. zgadłam?
No właśnie, znaczenie terenu takie samo jak obrączka. A skoro zmiana nazwiska jest bez sensu, to czemu noszenie obrączki (idąc dalej ślub w ogóle) ma jakiś sens? (ja nie krytykuje, tylko się pytam:) )
Nie będę miała problemu ze zmianą nazwiska chyba że nazwisko męża będzie trudniejsze do wymówienia. Głupia sprawa, ale już wymawiając moje mam problem z rejestracją do lekarza przez telefon. Więc wada wymowy jest dominująca 🙂
PS Nie rozumiem problemu w problemie związanym z nazwiskiem. Ale jak wiadomo potrafimy zrobić problem ze wszystkiego. W tym przypadku kazałabym wybrankowi serca puknąć się w czoło.
Wygląda to co najmniej tak, jakby kobieta przed ślubem nie miała tożsamości, a mąż czynił z niej obywatela :] taka pani Nowak, z domu N/N ;]
dokładnie! Mój ojciec całe życie matce wypominał że dał jej nazwisko. Rozwiodła się i wróciła do jednoczłonowego- swojego panieńskiego
A co z kwestią nazwiska dziecka, która wydaje się w takim przypadku równie ciekawa ?
Jak się bierze ślub, to jeszcze przed nim ustala się w urzędzie jak na nazwisko będzie miało dziecko. Matki, ojca czy dwuczłonowe.
Aha ! Nie wiedziałem o tym !
Najuczciwiej w takiej sytuacji wygląda wersja dwuczłonowego nazwiska, lecz konsekwencją jest absurd plagi x-członowych nazwisk, gdzie x rośnie wraz z każdą kolejną generacją. Więc wygląda na to, że pogodzenie się co do sprawy jednego członu jest w obliczu takiej sytuacji sensowniejszym rozwiązaniem. A więc choć odejście od schematu przejmowania nazwiska męża przez żonę oczywiście jest bardziej równościowe i uczciwe to niesie ze sobą dalsze komplikacje.
Cacko zmieni ! Cacko chce zmienić !
Sama seplenię przy wymawianiu mojego ^^ 😉 mimo posiadania go od 20 lat.
Czy ktoś chce mi oddać swoje ?
Jednego tylko unikaj – Psikuta 😉
bez „s” :)!
nazwisko i tak prędzej czy później może stać się historią…
W takim razie powiem żarcik (przepraszam, że po angielsku, ale po naszemu nie ma sensu).
Q: What is long and hard that a Polish bride gets on her wedding night?
A: A new last name.
Wziecie slubu sprawia,ze cos sie bezpowrotnie konczy.
Mozemy nagle przestac walczyc-bo ktos juz jest nasz-zaksiegowany,zapieczetowany-dodatkowo przyjmuje nasze nazwisko lub w innej formie calkowicie sie „oddaje”
Mimo iz daje to spore poczucie bezpieczenstwa-ja juz chyba sie nie zdecyduje na tak kastrujacy krok dla zwiazku.
Mozecie chrzanic o tak zwanym pielegnowaniu zwiazku,staraniu sie i innych bajerach-po kilku latach ogladania uroczego misia w pizamce (lub misiowej)-wasze libido slicznie zmaleje.
Malzenstwo jest dobre dla osob,ktore maja swiadomosc i godza sie na to,ze ich cudowne,gorace uczucie zamieni sie lada chwila w „przyjazn”
To oczywiscie piekne,ale jesli ktos ma nature zdobywcy,potrzebuje ciaglego podnoszenia poprzeczki,adrenaliny-odradzam.
To mowie ja,kobieta lat 30,byla zona kogos cudownego.Troche nie na temat,ale tekst mnie natchnal.
Nazwisko meza potrzebne jest kobiecie miedzy innymi do lansu.
Zle by to wygladalo gdyby na naszych klasach i innych fejsach figurowalo panienskie nazwisko.
Wtedy wszystkie ogladajace kolezanki moglyby pomyslec STARA PANNA.
Kobiety w Polandii strasznie sie boja tej ksywki-to naprawde urocze:)))
Amen
Skoro mąż był taki cudowny, dlaczego jest byłym? Próbuję wyczytać odpowiedź między wierszami Twoich słów, ale wolałabym się nie opierać tylko na domysłach.
Jest bylym(nie ujmuje mu to „cudownosci”) dlatego,ze ja i on mamy odwage postepowac zgodnie z tym co czujemy.
Spedzilismy kilka wspanialych lat i wyczerpalismy zwiazek z „milosnej energii”-pozostala przyjazn,szacunek.
Mozna oczywiscie w tej formie trwac w zwiazku-pod warnkiem,ze ktos potrafi.
Nie mialabym sumienia odbierac mu szansy na poznanie kobiety”szczerze w nim zakochanej”.
Nie mialam sumienia odbierac sobie szansy na wolnosc,ktora stala sie moja obsesja.
To oczywiscie takie wytlumaczenie „w pigulce”-mysle,ze malo ludzi jest w stanie to zrozumiec.
W polskim spoleczenstwie panuje raczej postawa-”wybralas-to teraz sie mecz do konca zycia: ))”
A wiesz, że rozumiem. Jednego się tylko obawiam. Ta „polska mentalność” z jednej strony i pragnienie „znalezienia kogoś na całe życie” + właśnie mój nieposkromiony charakter w zdobywaniu tego, czego chcę i ciągła potrzeba adrenaliny oraz podnoszenie poprzeczki coraz wyżej mogą mnie doprowadzić w przyszłości do podobnych kroków. I zastanawiam się, co może być prawdziwym szczęściem. Czy szaleństwo pełne emocji, ale trwające chwilę. Czy też umiarkowane szczęście, ale na lata… I to jest smutne, że wciąż nie wiem co lepsze i boję się własnych kroków…:/ A jest tak jak piszesz, po latach zostaje podziw i szacunek, ale już bez iskry. To jest jak wybór: czy inwestować w budowę domu czy też wybrać się za te same fundusze w podróż dookoła świata.
I nawet idealny cytat do omawianej sytuacji znalazłam przypadkiem ( może z niebyt poważnego źródła,bo to Coelho – ale pasuje):
„Człowiek kocha albo nie kocha, i żadna siła na świecie nie ma na to wpływu. Możemy udawać, że nie kochamy. Możemy przywyknąć do drugiej osoby. Możemy przeżyć całe życie w przyjaźni i wzajemnym zrozumieniu, założyć rodzinę, kochać się każdej nocy i każdej nocy mieć orgazm, a mimo to czuć wokół żałosną pustkę, wiedzieć, że czegoś ważnego brakuje.”
Warto ufac sobie i swojej intuicji-postapic tak jak sie czuje.
Ja osobiscie niczego nie zaluje-malzenstwo (mimo iz zakonczone rozwodem)jest najwazniejszym doswiadczeniem w moim zyciu.
Nie wiedzialabym wielu rzeczy o sobie o partnerstwie,o drugim czlowieku-gdybym nie byla w tak powaznym i tak zaawansowanym zwiazku.Wiem,ze bylo warto to przezyc.
Rozumiem Twoje watpliwosci-aczkolwiek ja takowych nie mialam-bralam slub z totalnym przeswiadczeniem,ze to na zawsze.
W trakcie zwiazku mocno ewoluowalam,zmienialam sie,odkrywalam nowe potrzeby,marzenia…i zrozumialam ,ze chce byc wolna kobieta zyjaca samotnie/samodzielnie(do odwolania)
Trzeba byc szczesliwym,trzeba o to mocno walczyc.Pozornie to egoistyczne,ale prawda jest taka,ze nie dasz szczescia drugiemu czlowiekowi-jesli sama nie bedziesz szczesliwa.
To naturalne ,ze milosc przechodzi przez te wszystkie fazy-zaczyna sie na motylkach w brzuchu- konczy na zrozumieniu,trosce,szacunku.
Wiesz,wiekszosc moich kolezanek zdradza swoich mezow.
Zajmuja sie domem,dziecmi,mezem-nie wszystkie sa mega atrakcyjne,ale wiekszosc z nich ma kogos na boku.
To tez bardzo „polskie” rozwiazanie-miec dom-bezpieczna przystan,poukladane,poprawne zycie-i realizowac swoje pragnienia seksualne na zewnatrz.
Seks z wieloletnim partnerem moze byc bardzo dobry,udany-ale nie dostarcza emocji-nie takich jak kontakt z cialem obcym.
To kolejna pulapka malzenstwa-zreszta jest ich kilka.
Ja nie zaluje,aczkolwiek gdybym miala watpliwosci-pewnie nie wzielabym slubu.
Z drugiej strony-to doswidczenie jest dla mnie bezcenne.
Mysle sobie,ze jesli ktos jest targany watpliwosciami-a mimo to bierze slub-to powinien sie chociaz zabezpieczyc w taki sposob,ze-”nie biore wspolnego kredytu na kolejnych 40 lat zycia”,”gleboko sie zastanawiam czy powoluje na ten swiat dzieci”
A po wielu latach bez ślubu libido nie maleje? Większość związków niesformalizowanych zamienia się w końcu w przyjaźń, jeśli się ich nie umie pielęgnować i nie dba o pożądanie.
Aaa i myślę że akurat dziecko powinno nosić nazwisko ojca, skoro takowego posiada. Alee! „Życie pisze różne scenariusze”.
A jeśli ojciec dziecka się nie poczuwa do odpowiedzialności?
za długo już noszę swoje rodowe nazwisko, żeby się przyzwyczaić do innego, nawet tak pięknego jak ma mój narzeczony 🙂
poza tym ktoś musi kontynuować tę gałąź rodu, choćby tyko przez chwilę dłużej (bo dziecku raczej damy po mężu)
Dziecku?
Nie.
Jak się ładnie komponują to i jedno i drugie.
Hue Hue.
Zmieniłam po ślubie, zmieniłam po rozwodzie, a jako że zamierzam jeszcze 3-krotnie wyjśc za mąż to przy swoim już pozostanę. Przy kolejnych rozwodach będzie wygodniej 😉
Przyzwyczaiłam się do swojego nazwiska, polubiłam je i nie mam zamiaru go zmieniać po ślubie.
Gdyby część kominkowego podejścia można było oddać mężczyznom tym spotykanym na co dzień. Uwielbiam swoje nazwisko, jeśli kiedykolwiek dojdzie do jakiegokolwiek zamążpójścia z mojej strony wolę zostać przy swoim, ewentualnie połączyć oba jeżeli całość będzie dobrze brzmiała. Tym bardziej w główce mi się nie mieści przytoczony problem. Ograniczeniem trzeba nazwać myśl faceta „Moje nazwisko i koniec”. Wyjściem z takiej sytuacji myśl kobiety: „Uciekać!”. Bo to spór o pierdołę, a co będzie przy czymś poważnym?
Można jeszcze inaczej 🙂 … bez ślubu, ale z miłości. Mamy dwóch synów, mają Jego nazwisko :). Jesteśmy razem od 18 lat, kupa pracy nad sobą z obydwu stron, ale warto 😀 … do dzisiaj uważam, że ślub to bezsens, zamiast białej kiecki i wesela na 100 osób, wolę wyjechać w fajną podróż razem z nim :).
Jeszcze fajniejsza podróż byłaby za czepek weselny 😉
Rzadko kiedy koszt ślubu i wesela się w ogóle zwraca z prezentów ślubnych..
Niektórzy mają sponsoring ;] a tekst z czepkiem był typowym ironicznym żartem. Myślałam, że będzie to oczywiste 😀
Jestem facetem i moja żona ma moje nazwisko. Sama chciała. I masz rację. Facet, który robi z tego problem jest głupim kmiotem. Kobieta, która nadal chce być z głupim kmiotem, sama jest sobie winna.
Jestem przekonany, że swoim nazwiskiem mógłbym przekonać niejedną.. Niekoniecznie do zmiany nazwiska..
Ja od zawsze mówiłam,że nazwiska męża nie wezmę ! O ile będę miała męża…
Ja przyjmę nazwisko mojego narzeczonego z jednego, malutkiego powodu. Jest krótsze. ;p
Komin zapomniałeś o tym, że dziś raczej coraz częściej spotyka się nazwiska łączone. Po rozwodzie się rozłącza i po problemie!
Nie odpowiedziałam, bo już jest częściowo „po fakcie”. Miałam zwyczajne nazwisko, a przyjęłam męża, bo tak się zwyczajowo robi, a poza tym tak chciałam, bo bardzo ładne. Po rozwodzie zostawiłam je sobie. Nie rozumiem dlaczego innym chce się robić tyle „zachodu”, by powrócić do panieńskiego nazwiska. Po co? Nie lepiej nosić takie nazwisko, jakie mają dzieci? Po co komu te problemy ze zmianą danych w papierach i chodzenie w tej sprawie po urzędach?
Nie sądzę, bym jeszcze kiedyś zdecydowała się na małżeństwo, ale mój obecny przyjaciel chciałby, żebym kiedyś nosiła JEGO nazwisko. W sumie jest to miłe, jeśli nie jest wymuszone i nie jest WARUNKIEM zawarcia związku małżeńskiego. Nie ZARZEKAM SIĘ w każdym razie…
Mnie zmiana nazwiska nie przeszkadza. Natomiast nie chcę mieć dwuczłonowego nazwiska. Zawsze mnie to jakoś bawi kiedy widzę dwuczłonowe nazwiska. Wyobrażam sobie wtedy, że ktoś ma rozdwojenie osobowości albo problem z tożsamością, trochę jak dr Jekyll i Mr Hyde.
Mi mój zestaw pasuje i wydaje mi się najlepsza opcja dwuczlonowe nazwisko, pod warunkiem, ze nie bedzie brzmiec idiotycznie lub zbyt długie do wymowienia. ale na takie dylematy mi sie raczej nie zanosi 😉
a i jeszcze jedna rzecz 🙂 lubię grać ludziom na nerwach. Mam Dwa imiona, długie nazwisko i chyba ciekawie wyglądałoby kolejne nazwisko w ogonku. Hmmm powiedzmy
Diana Anna Frankowska-Samasobiedobrzezrobie Każdy urzędnik byłby wniebowzięty
Moje dziecko ma dwa imiona i dwa nazwiska i jeszcze żaden urzędnik czy lekarz nie narzekał 😉
Są jeszcze ” Gabrielle Cipowskie” które mówią:
no wiesz, jemu aż tak na tym nazwisku nie zależy, ale jego rodzina bardzo nalega, no to chyba się zgodzę dla świętego spokoju…
A może najlepszym rozwiązaniem jest wspólna zmiana nazwiska. Kłopot z bani- ta rada była pierwszą i ostatnią darmową.
Paczę na wyniki sondy i cholera nie wiem co o tym myśleć.
a ja nie widzę:(
Przeplewić komentatorów 🙂
Tak czy siak, kobiety zawsze mają nazwisko po mężczyźnie 🙂
Oj, jednak zapewniam Cię – nie zawsze 🙂
W sensie – po ojcu? Nigdy tego przeboleć nie mogłam, nazwisko mojego taty nosi 1/5 Polski, a moja mama miała takie piękne…
zawsze możesz zmienić 😉
Nie zamierzam zmieniać swojego nazwiska, ponieważ podoba mi się, jest ich niewiele, jest jednocześnie moim przezwiskiem i to chyba byłaby strata części mnie. Nie wykluczam jednak, że znajdę faceta, którego pokocham i stanie się to dla mnie zupełnie nieistotne. Może też przestanę być gówniarą zapatrzoną w siebie, dojrzeję.. 🙂
W ankiecie brakuje paru opcji, na przykład:
– ‚jestem mężczyzną i chcę po ślubie zmienić nazwisko’
– ‚jestem księdzem/zakonnicą’
– ‚jestem kobietą i chce po ślubie zmienić imię’
– ‚jestem kobietą i chcę po ślubie zmienić nazwisko męża’
– ‚jestem mężczyzną i chcę przed ślubem’
– ‚jestem mężczyzną i chcę po ślubie zamienić kobietę’
– ‚jestem mężczyzną i po ślubie zostawię kobietę’
+ jestem księdzem, ale dzieci mają jej nazwisko.
Michał pocisnął. love:)
O, jakie fajne nazwisko. Gdyby moja kobieta takie miała to brakowałoby mi opcji ‚Po ślubie zmuszę kobietę do pozostania przy swoim nazwisku’ 🙂
+ ‘jestem kobietą i po ślubie chę zostać mężczyzną’
Nie jest to dla mnie istotne i mężczyzna, którego sobie wybiorę (i który wybierze mnie) też będzie taką pierdołę mieć w czterech literach.
Co tam brzmienie. Wymiana wszystkich dokumentów! A ja jestem obrzydliwie leniwa, więc aż takim kosztem nie będę zmieniać nazwiska. No… Może gdybym nazywała się Cipowska…
PS. Razem z dwiema koleżankami mamy zsynchronizowany okres w tym miesiącu i nawet zaczęłyśmy zastanawiać się nad karierą Iwonek 🙂
Uważam, że jeśli ludzie biorą ślub i zaczynają tworzyć rodzinę, to powinni mieć to samo nazwisko, jej lub jego, w zależności od tego, które im bardziej pasuje. A jeśli któraś z tych osób ma już „wyrobione” i powszechnie kojarzone nazwisko, niech zostawi sobie oba.
Dokładnie tak. Ja tak sobie myślę, że wiele kobiet chce pozostać przy swoim nazwisku, bo czują (niedorzecznie) że zmiana nazwiska to przyjęcie dominacji mężczyzny czy utrata niezależności. Takie „niby tworzymy rodzinę, ale nie jestem „jego” bo mam inne nazwisko”. Idealnie gdyby mogła mieszkać z nim ale zostawić sobie stary adres. Oczywiście nie nalegałbym gdyby kobieta zechciała zachować swoje nazwisko, bo nie jest to wielki problem, ale trochę to przykre.
Dlaczego mężczyźni w ogóle nie biorą pod uwagę przyjęcia nazwiska kobiety?
Pewnie z podobnego powodu dla którego np. zostawiamy puste nakrycie przy wigilijnym stole… taka się w Polsce przyjęła tradycja
Mój narzeczony mocno sugerował, że zależy mu na tym, żebyśmy nazywali się tak samo (od razu otwarcie mówiłam, że jestem przywiązana do swojego panieńskiego nazwiska i nie chce go w żaden sposób zmieniać)
Powiedziałam, że w takim razie oczywiście zgadzam się, żeby przyjął po ślubie MOJE nazwisko- szybko to ucieło dyskusję 😉
A to jest ciekawe, bo na przykład moja żona sama z siebie chciała przyjąć moje nazwisko, pomimo że jej to wprost odradzałem. Dziwię się tym bardziej, że moje to jest takie naprawdę niefajne, a jej dość znośne. I nie żadne tam dwuczłonowe, nie nic, tylko ona chce mieć takie jakie nosi jej przyszły mąż, i już.
Dlaczego jedne kobiety buntują się, nie chcą przyjąć nazwiska swojego partnera, ewentualnie (EWENTUALNIE) jakieś tam dwuczłonowe, a inne robią to bardzo chętnie. Nazwisko męża, a w dalszej kolejności nazwisko ojca dla ich wspólnych dzieci. Skąd to się bierze, z czego wynika?
Otóż to. Jak dla mnie, jest to swego rodzaju fenomen. Jedne panie podkreślają swoją niezależność, nie chcąc przybrać nawet drugiego członu nazwiska, a inne same z siebie i celowo usiłują podkreślić własną przynależność do mężczyzny, z którym wiążą się przecież – z założenia – na całe życie, poprzez zmianę swojego nazwiska na nazwisko męża.
Ja myślę, że główną rolę odgrywają tutaj względy kulturowe, i ewentualnie pewne błędne założenia. Niektóre kobiety, z takich czy innych przyczyn, nie chcą zmieniać nazwiska, a z kolei ich panowie pojmują to w ten sposób, że skoro ona nie chce, to pewnie nie kocha go aż tak bardzo, albo może nie jest pewna, czy zamierza zostać z nim na całe życie.
A czy to jest tak bardzo istotne? Ja zamierzam przyjąć nazwisko narzeczonego i jestem z tego wybitnie zadowolona, natomiast nie widzę powodów, aby na ten temat rozprawiać, epopeje pisać. Jak się ludzie kochają, to się dogadają na wielu poważniejszych płaszczyznach niż jakieś nazwisko, człony nie człony.
Ja zostawiam swoje nazwisko.
Powody są dwa:
1. zaznaczałam to od zawsze i teraz lipa zmieniać zdanie 😉
2. wybitnie nie znoszę swojej przyszłej teściowej, więc nie wyobrażam sobie nosić tego nazwiska co i ona ;))))))
Nie zmieniłam swojego nazwiska,bo nie jestem mężatką,a mężatką nie zostałam,bo nigdy nie chciałam.Choć teraz,po wielu latach,kto wie..
Moje nazwisko mnie się podoba,dzięki niemu miałam wiele dumnie brzmiących ksyw ;)U Kominka,ze 3 razy wyczytałam takowe:)Mój partner ma mniej ciekawe dla mnie nazwisko,za to bardzo szumne w Polsce.
Dla mnie bezsensem jest robić problem z nazwiska,chyba,że tak jak pewna Pani nauczycielka musiała zmienić,bo jej było dosyć ordynarne i dzieciaki miały niezłą polewkę.
„Ślub to nie są kompromisy” – owszem, są. Nie chodzi tutaj o zatracanie siebie dla kogoś, ale o partnerstwo dla obojga. Brzmi szumnie ale taka jest prawda i wie o tym każdy wartościowy związek. To tak poza tematem, bo uderzyło mnie troszke to zdanie 😉
Kominku, Ciebie z świecą szukać…
wow. To to jeszcze potrafi być problemem? Przecież dowolność i różność kombinacji jest od lat normą. Ale jak np. Miałabym wychodzić za Deppa to bym została przy panieńskim. Przy Di Caprio mogłabym chcieć zmienić. Obecne jest nie do ruszenia. Kocham je jak gościa, któremu je podkradłam. No nic. Skala problemu na skecz a nie warunkowanie decyzji o ślubie. Ale co ja tam wiem o małżeństwach i poważnych dylematach…
tak patrzę i patrzę na wyniki ankiety i jednak mężczyźni wolą mieć kobietę ze swoim nazwiskiem. niech każdy widzi – to moja zdobycz. och jakie to dziewicze, męskie, zwierzęce… no cóż, instynkty… gorzej jak za parę lat będzie ją chował w kuchni przed kumplami, bo okaże się że już nie jest „okazem na pokaz”. brrrr, takim chłopcom mówię nie. dwa razy zwiałam prawie sprzed ołtarza, to jak pojawi się kolejny taki „męski” to zwieję i trzeci raz. partnerstwo to partnerstwo.
Pracowałam przez jakiś czas w Urzędzie, gdzie mi.in. rejestrowałam korespondencję przychodzącą, w tym akty małżeństwa. Z fajniejszych zapamiętałam babeczkę o nazwisku Gleba, a faceta z nazwiskiem Paprotka. Na całe szczęście panna młoda nie wzięła łączonego 🙂 Była też kobieta, która przejęła nazwisko po mężu-Fiut. Ciekawe czym ją zmusił?
Może własnie fiut był tu argumentem nie do zbicia 😀
moja dobra koleżanka ma na nazwisko Gleba 🙂
Wśród moich znajomych zwykliśmy zwracać się do siebie po nazwisku, a raczej to oni zwykli zwracać się po nazwisku do mnie. W wyniku tego brzydkiego zwyczaju moi znajomi stwierdzili, że mogę mieć nieskończenie wielu mężów i zmieniać nazwisko nieskończoną ilość razy i tak zawsze będą zwracać się do mnie per K.
A ja jeżeli dorobię się choć jednego męża, to przyjmę jego nazwisko jeżeli będzie mi się ono podobało, będzie brzmiało niesamowicie lansersko i będzie dobrze komponowało się ze wszystkimi tytułami przed nim. A owemu potencjalnemu wybrankowi nic do tego, a jak mu się nie będzie podobało to niech sobie weźmie to swoje nazwisko i wsadzi. No chyba, że nazwiskiem nie będzie chciał się podzielić,to już inna sprawa. W końcu jest jego. 🙂
Cudownie napisane! 🙂
Ja przy moim ślubie wręcz nalegalem, żeby żona została przy swoim panieńskie nazwisku. Dla mnie to jest relikt starych czasów. Dlaczego ktoś ma mieć moje nazwisko? Zresztą po rozwodzie dziękuje mi do dzisiaj 🙂
Ja się przechrzciłam 20 lat temu, chociaż mój mąż wcale nie oczekiwał tego ode mnie, a nawet odradzał, bo on zawsze miał w dupie konwenanse, ale mi zabrakło jaj. A potem z 10 lat mi zajęło, żeby się z tym jakoś oswoić. I nie jest dla mnie żadnym problemem, ze to nazwisko męża, tylko…. teraz nazywam się tak jak moja własna teściowa. Nie ićcie tą drogą dziewczęta.
Na szczęscie są już kraje, gdzie wręcz nie da się zmienić nazwiska po ślubie normalną drogą, chyba, ze sądownie. I gdzie nie mówi się do teściowej mamo. Po prostu nikomu to do głowy nie przychodzi nawet, zeby do obcej, często bardzo nielubianej (z wzajemnoscią) osoby, mówic takie rzeczy.
Też uważam, że bez sensu mówić mamo, ale pani brzmi też głupio. Najlepiej byłoby po imieniu. Mojej mamie by to mnie przeszkadzało, żeby zięć mówił do niej po imieniu, ale już widzę minę w takiej sytuacji mojej teściowej 😉
U mnie rozwiązanie polega na tym, że odkąd mam teściową wprawdzie mówię do niej mama, ale do mojej rodzonej mamy używam wszystkich innych zdrobnień – mamciu, mamusiu, mamuńko itp.
jest jeszcze taki piękny język, gdzie istnieje forma „wy”, która jest posrednia między pani Ewo, a Ewo. Ewo, czy napijecie się herbaty? I to jest piękne. I jest to naturalne w tym jezyku, nie brzmi sztucznie, jak brzmiałoby po polsku 🙂 szacunek i dystans w jednym 🙂
Przykro by mi było, gdyby moja córeczka mówiła mamo do innej baby, zwłaszcza lekkowrednej 😉
I dlatego jeśli będę jeszcze kiedyś brać ślub to tylko z Rosjaninem, ewentualnie Ukraińcem:)
W takim razie mozesz rozważyć też Greka 🙂
Ale z Grekiem się nie dogadam:)
Moja pierwsza żona przyjęła moje nazwisko.
To tyle w temacie.
Ostatnio miałam z chłopakiem też taką „luźną” rozmowę. Gdy oświadczyłam mu, że w przyszłości chcę zachować swoje nazwisko bez dodawania drugiego członu aż się zapowietrzył. Nie pomagały żadne argumenty, próbował- podobnie jak w wiadomości z artykułu, straszyć mnie że on nigdy nie ożeni się z kimś kto nie chce przyjąć jego nazwiska. Temat rzeka, gdy on chce by żona przyjęła jego pospolite nazwisko Kowalski, a ona woli pozostać przy swym melodyjnym, idealnie dobranym do imienia.
A ja? Temat w końcu ucięłam, bo dalsze dyskusje nie miały już sensu 🙂
Fakt. Magda Kiełbasa brzmi smakowicie.
hahahahahahha….GOD DAMN IT…ale się uśmiałam.!!!
I tak Kominek został feministką:)
A może zamiana. On bierze jej, a ona jego
Ja nie widzę problemu i w swoim środowisku też się z tym nie zetknęłam. Przyjęłam nazwisko męża, nie myśląc, że tracę kawałek swojej tożsamości. Stało się to naturalnie. Gdyby nazwisko mojego męża było powiedzmy obciachowe myślę, że on nie miałby problemu z przyjęciem mojego panieńskiego. Wszystko sprowadza się do: partnerstwa i szanowania decyzji drugiego człowieka. Ultimatum w stylu moje nazwisko albo nie ma ślubu, nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić jakim trzeba być kretynem żeby takie ultimatum stawiać?
Do tego wszystkiego dochodzą kwestie urzędowe. Dziękuje wpisywać dwa człony w papierach. Moje jest długie i męża również. A zostać przy swoim, i udowadniać w urzędzie, że ten Pan z innym nazwiskiem to mój mąż, biegać z aktem małżeństwa. Ja lubię jak jest prosto i bez problemowo… A ankieta jest nie kompletna w opcje 🙂 Pozdrawiam
To znaczy, że np. w urzędzie każda pani Kowalska za samo nazwisko jest żoną pana Kowalskiego i może np. wywieźć dowolną liczbę małych Kowalskich zagranicę jako ich matka?
Ja to rozumiem inaczej. Osoby (urzędniczki i urzędnicy) pokroju rzeczonego onego, co to z ślubu gotów zrezygnować za brak chęci zmiany nazwiska, mogą chcieć pod nogi kłody kłaść gdy mąż iksiński, a żona igrekowska.
Inna sprawa ze związkami nieformalnymi, choć im też nie jest łatwo. Jednak z głupotą ludzką i jakimś zaściankowym, ograniczonym myśleniem spotykamy się niestety na każdym kroku. Również w urzędach.
no marriage no problem
Znam małżeństwo, w którym to mężczyzna przyjął nazwisko partnerki i w żaden sposób mu to nie umniejszyło. Pijąc przy okazji do artykułu „nie ufam skromnym” to jeśli facet nie chce brać ślubu z tak błahego powodu – to coś jest z nim nie tak (czytaj jego ego pełza gdzieś w mule). Ego zdrowego zaradnego mężczyzny powinno być jak orzeł – szybować ponad wszystkimi.
„Skromnego plebsu”
Chcesz mi powiedzieć, że mutują? Ma, ktoś szczepionkę?
„Po co kobiecie nazwisko męża?”
Bo tu jest Polska. Jesteśmy wolnymi Polakami i kobieta, ma obowiązek na klęczkach przyjąć spuściznę, męża. W tym wypadku jest to nazwisko, chodź nie zawszę.
-Jarosław.K
Żeby ją jeszcze bardziej upodlić, ubezwłasnowolnić i odebrać resztki praw, jakie jej w tym szowinistycznym kraju przysługują.
Zmiana nazwiska, to jak popadnięcie w niewolę. A ja jestem Spartakusem.
-Kazimiera. Sz (Nawet imię, ma męskie. Ciekawe czy inne feministki z niej się nabijają?)
Zmiana nazwiska to ślub. Ślub oznacza koniec diety.
-Czytelniczka Kominka.
Ja mam rzadkie nazwisko, lubię je i nie zamierzam zmieniać. Dziecko będzie nosić nazwisko mojego męża, a ja po prostu będę nazywać się inaczej, niż oni. To nie kilka liter w dowodzie osobistym stanowi o tym, czy ludzie są rodziną, czy nie.
Zostawię własne. Mąż też swoje zostawi. Dzieciom damy podwójne. Jeśli ta polityka równości i konsekwencji się upowszechni (na co mam nadzieję), to moje dziecko spotka małżonka o również dwóch nazwiskach, swoim dzieciom dadzą poczwórne… jaka to szkoda, że mam małe szanse doczekać pra-prawnusiów 🙂
A tak serio, również zostawię własne. Jest ładne i nie widzę po prostu powodu zmieniać. No chyba, że jednak złapię księcia Harrego.
jak tak dalej pójdzie, to spotka małżonków o różnych nazwiskach i męskich imionach.
Psikutas bez „s” – jestem maczo i obdaruje tym nazwiskiem moje zony kochanki dzieci wnuki i chetnych niespokrewnionych (odplatnie)
Równie dobrze to mężczyzna może przyjąć nazwisko po kobiecie 🙂 tylko musi mieć coś więcej w głowie , męskości mu to nie odbierze na pewno .
Byłabym zaszczycona, gdyby mój przyszły mąż zaproponowałby mi noszenie jego nazwiska. Ale to indywidualna decyzja każdego człowieka,do której nie wolno zmuszać.
W sumie to nie rozumiem bulwersów. Jak kobieta nie ma nic przeciwko, bierze zwyczajowo mężczyzny. Jak ktoś ma wąty to jest łączone. ‚niech mu wybije mleczaki’, no tak. ale co to zmienia? potem on jej wybije i tyle z tego będzie. a potem złapią się za rączki i wrócą do przedszkola -.-”
Nie ma sensu ‚rewolucjonizować’. I dotyczy to wszystkiego. Każda ‚rewolucja’ czyli burzliwa zmiana jest niczym innym, a zmianą tylko i wyłącznie fasady. W tym przypadku, z żeńskiej cioty będzie męska ciota. w ogólnym rozrachunku nic się w tym związku nie zmienia :/
Tak na marginesie: nie wszyscy faceci pochodzą z rodzin, od których z chęcią się odetną i podążą oślim pędem za panią Kowalską. Kochane feminisktki i fascyniary tekstu (które i tak zaraz zapomną ocb i polecą do następnego) – przyjęcie nazwiska małżonka kobiecości wam nie odbierze. ;]
‚Tak na marginesie: nie wszyscy faceci pochodzą z rodzin, od których z chęcią się odetną i podążą oślim pędem za panią Kowalską.’
Ditto dla kobiet i panów Kowalskich.
amen 🙂
A mężczyźnie przyjęcie nazwiska kobiety nie odbierze kobiecości
Niech króluje wolność, niech sobie zostawia swoje, spoko.
Tylko że ja nie chcę z taką być, dla której taki ukłon w stronę swojego faceta jest problemem.
A ty byś się ukłonił kobiecie i zmienił nazwisko na jej (a później wszystkie dokumenty)? Jak to tylko drobna uprzejmość dla ciebie
Nie jest to dla mnie drobna uprzejmość. Jest to ważny symbol.
I tak, w małżeństwie bedę chodził na ustępstwa, pomimo że będę w nich widział babską fanaberię.
Bo jesteśmy różni. Na czymś innym nam zależy. Skoro facetowi zależy na przyjęciu nazwiska przez żonę, a jedyny argument przeciw to ‚mi się nie chce’ to faktycznie bym się zastanowił czy chce taką żonę.
‚Mi się nie chce’ to faktycznie nie argument. Ale i dla niej pozostanie przy swoim nazwisku może być ważnym symbolem – że jej przynależność rodowa jest równie ważna jak Twoja 🙂 Powdójnemu nazwisku dla Was obojga też byś się sprzeciwił?
Ale przecież jedyny argument faceta to „bo ja chcę”:) To są absolutnie równorzędne argumenty. A gdyby to ona powiedziała „zależy mi, żebyś przyjął moje nazwisko” to co? Jaki miałbyś argument przeciw?
Taką że, jeśli mam być głową rodziny, to moją nagrodą ma być ciągłość rodowa mojego królewskiego nazwiska.
Jeżeli laska żeni się ze mną, uznaje że jetem dla niej najlepszy i tworzy ze mną rodzinę, to niech bierze z połykiem.
A jak nie chce to droga wolna – na świecie nie brakuje metro ciot, którzy myślą że małżeństwo to równość i przepraszają po klapnięciu jej w tyłek.
I nie gola, to nie są równorzędne argumenty. Dla mężczyzn ciągłość rodowa nazwiska jest fundamentalną, podświadomą potrzebą, wtłaczaną nam przez matkę naturę przez miliony lat. Dla kobiet – kwestią estetyczną.
Czy odszedłbym od ukochanej, która by się nie zgodziła na zmianę nazwiska? Nie wiem. Świadomie bym z tego żartował zapewne.
Czy gdzieś tam, w głębi duszy, bym był zraniony? Tak.
Bo nie jesteśmy tacy sami i trzeba umieć z tym żyć, a nie wtłaczać rzeczywistość w sztywne, martwe ramy równouprawnienia.
Ale skąd Ty właściwie wiesz, co dla kobiety jest fundamentalną i najistotniejszą sprawą? A pisanie, że ciągłość rodowa nazwiska jest wtłaczana przez matkę naturę przez miliony lat to… Bo Ty wiesz przecież, ze trwałe i niezmienne nazwiska rodowe to kwestia mniej niż 1000 lat, prawda? Jeszcze w XIV wieku szlachcic zmieniał nazwisko jak kupował lub dostawał nową wiochę i jakoś matka natura mu nie krzyczała do ucha: nie idź tą drogą! Zresztą przypuszczam, że większość facetów za cholerę nie zmieni nazwiska na nazwisko kobiety i będzie robić fochy, że ona chce zostawić swoje, ze strachu przed tym co powiedzą rodzice i kumple. A jakoś oglądanie się na zdanie otoczenia i brak umiejętności przeciwstawienia się schematom nie kojarzy mi się z mężczyzną mającym odwagę klepać w tyłek (i nie tylko)bez przepraszania.
dla niektórych to właśnie nie wtapianie się w otoczenie, a wytrwałość w rodzinnej tradycji 😉 niby cenisz faceta przez wielkie F, ale chyba tylko czasami, jak jest wygodniej ]:->
skupiasz się pionierko na problemach plebsu, nie wiem tylko po co, bo to sprawia (patrząc po Twoich komentarzach adJanson i adJa), że mówimy o prawie że różnych rzeczach…
chce bo chce to nic nie warte… ale oczywiste. zwykle kazdy ma swój powód, ale nie każdy go werbalizuje i w tym bym szukał problemu 😉 Jaki to związek, jak Ci facet nie chce powiedzieć o co mu chodzi…
Wiem że nie jest to ważne dla kobiet stąd, że nie znam żadnej kobiety, dla której problemem było by że mąż nie zmienia nazwiska na jej. Znam za to od cholery facetów, dla których problemem to jest. Ot, gupi jestem i po prostu zakładam że kobiety są logiczne i skoro nie uwidaczniają problemu, to go nie mają.
Co do ciągłości rodowej – tu chodzi o geny. Nazwisko jest społecznym reprezentantem ciągłości genotypu. Chętnie podyskutuję o tym co bardziej na nas wpływa, kultura czy natura, ale chyba nie o to tu chodzi.
Zastanawia mnie dlaczego, gola, masz taki problem z przyznaniem że przejęcie nazwiska męża przez żonę może być czymś dobrym i budującym. Czego się boisz ?
Bo o tym się najczęściej mówi w kobiecym gronie przy wódce:) Znam mnóstwo kobiet, które przed ślubem miały ogromny problem z tym, że wszyscy dookoła oczekują od nich zmiany nazwiska, a co za tym idzie pewnej zmiany tożsamości i to na zasadzie lekkiego, niezobowiązującego gestu, a nie poważnego wyrzeczenia. Znam wiele kobiet mówiących: ok, rozumiem, że to fajnie jak rodzina ma jedno nazwisko, ale dlaczego to ja mam zmieniać. Dlaczego on nie przyjmie mojego. Ten problem naprawdę istnieje.
I ja nie mam żadnego problemu z przyznaniem, że przyjęcie nazwiska faceta może być budujące w jakiś sposób. Bo może. Tak samo jak może być budujące przyjęcie nazwiska kobiety przez mężczyznę. i pozostanie obu osób przy swoich. I połączenie nazwisk przez obie osoby. Wszystko może być budujące, zależy od pary, co z tym zrobi.
Nie ukrywam, laska, że dałaś mi do myślenia.
Nawet bez pokazania cycków się do czegoś przydałaś 🙂
No wiesz, ja się w sumie nadaję do wielu rzeczy, ale pokazywanie cycków do nich nie należy:) Ale jak kiedyś cycki zlokalizuję to może…
Poświęcę się i pomogę Ci szukać, niech już będzie po twojemu.
No wiesz, liczyłam, ze do takich poszukiwań to się Rutkowski zgłosi, bo on lubi wyzwania, a tu nic…
moim zdaniem to jest kwestia tradycji i religii.. i należy tego przestrzegać
kobieta powinna przyjąć nazwisko swojego męża
no chyba, że ma nazwisko psikuta (bez S) wtedy warto się zastanowić nad zmianą nazwiska 😉
Religii? Której?
Zaściankowości.
polska robi się krajem ślepej tolerancji na wszystko co tolerancją nie jest 😉
Nigdy nie pojmę co znaczy „co najwyżej może się zgodzić”, „on się nie zgadza”, „łaskawie wyraził zgodę”. A co to zniewolenie..? Małżeństwa czy związku postrzeganego jako jeden wielki kompromis nie zrozumiem nigdy.
ach te baby
Chce mieć swoje nazwisko? Jej sprawa. Jeżeli biorą ślub, to składają sobie przysięgę dotyczącą wierności (i tak dalej), a nie tego, że po wszystkim „przyjmę Twoje nazwisko i zmienię status na facebook’u”. Amen.
Drogi kominku… w ankiecie zabrakło mi bardzo ważnej możliwości. Mianowicie… „zwisa mi to” bo rzeczywiście mi to zwisa jakie nazwisko będzie miała moja partnerka przed, po czy w trakcie ślubu. Ważniejsze jest dla mnie przekazanie mojego nazwiska dziecku niż małżonce.
Zostaję przy swoim.
Od kilku lat solidnie na nie pracuję.
W ostateczności zmienię na Tomczyk 🙂
żona, dzieci i ja – mamy wszyscy podwójne nazwisko. Nikt się nie dziwi a czasem są fajne komentarza
(Parafrazując temat: po co kobiecie mąż?)
A już bardziej serio, zakładając, że istnieją ludzie, którzy z jakichś powodów potrzebują/chcą ślubu, to wg mnie teoretycznie dla kobiety nie ma większej różnicy, czy ma „swoje”, czy męża nazwisko – panieńskie to nazwisko ojca przecież. Czyli u podstaw całego mechanizmu chodzi o to, do kogo kobieta jest przynależna. Dlatego najchętniej wymyśliłabym sobie swoje własne, prywatne nazwisko, które miałabym tylko ja sama, po sobie samej. 😉 I nie zmieniła go nigdy.
A w ankiecie zaznaczyłam, że chcę zmienić – bo nie lubię swojego. Jeśliby kiedyś przyszło mi do głowy wziąć ślub, to zakładam, że mój oblubieniec będzie idealny od paznokci u stóp aż po samo nazwisko. 😉
Swoją drogą, moja znajoma para chce się za jakiś czas pobrać i jest dla nich dosyć oczywiste, że obydwoje będą nosić podwójne nazwisko. Nie mogą się tylko zdecydować, w jakiej mają występować kolejności (i chodzi im raczej o brzmienie nie o „ważność”). 🙂
Nie chce mi się przekopywać przez komentarze więc mam nadzieję że nie powtórzę. Kominku nie przewidziałeś sprawy dzieci. Mam podobne zdanie że jak kto woli, nie ma co się spinać, ale zakładając że rodzice wybiorą dwie oddzielne formy, to dziecko ma nazwisko dwu-członowe? Idąc tym algorytmem w 3 pokoleniu nazwisko będzie sześcio-członowe itd? To by się narobiło.. Tomasz Gęcki-Protasiewicz-Dobrowolny-Oligarchowicz blablabla. Może jednak zachować tradycyjną formę przejmowania nazwiska męża?
Kwestia sporna. W moim przypadku, zostawie swoje nazwisko bo jest fajne, tym bardziej, jesli przytrafi sie tak, ze slub wezme w jakims trakcie mojej kariery. Jesli nie zdaze nic fajnego zrobic a on bedzie mial fajne angielskie nazwisko (tylko w tym przypadku, ale to kwestia gustu, bo one dla mnie brzmia czasami neisamowicie 😉 – no chyba,ze jakies pospolite Jones, to nie dzieki), to moze zmienie. Podsumowujac, jesli bedzie mial fajne nazwisko, ciekawe, angielskie (mieszkam za granica) i nie zdaze jeszcze niczego opublikowac, to zmienie. W pozostalych 99% nie.
Generalnie kwestia imion i nazwisk to jest abstrakcja. Dlaczego ktoś ma decydować za Ciebie jak będziesz rozpoznawany, jaką rodzinę reprezentujesz.. Równie dobrze można stworzyć nową postać niezależną np. nazwać się Kominek. Kto mu zabroni mieć tak w dowodzie? Społeczeństwo jest ograniczone i możesz samą nazwą zyskać sobie sławę, wykorzystując to do promocji.
Dla mnie nie miało to znaczenia czy żona przyjmie moje nazwisko. Równie dobrze ja mógłbym przyjąć jej. Ważne jest dla dla nas, że mamy takie samo nazwisko i takie samo mają nasze dzieci. Bo chcemy się nazywać tak samo, jesteśmy rodziną „kowalskich” mówimy razem z dumą:)
Miałam identyko problem z byłym, jedyna różnica, że to była rozmowa bardziej serio niż żart. A dla niego wielką łaskawością było, że „zgodzi się” na dwuczłonowe, bo tak bardzo mnie kocha, bo przy wcześniejszych partnerkach zawsze wyobrażał sobie, że to żona będzie jego nazwisko nosić, bo to tradycja w jego rejonie eble ble ble… Oczywiście, było zażarcie, bo ja nie chciałam się zgodzić… Kominku, ożeń się ze mną albo daj namiary na innych myślących podobnie.
Konkubinat to piękne słowo
Moje panieńskie nazwisko jest bardzo fajne i spotykane na terenie Polski tylko wśród członków mojej rodziny (bliższej i dalszej). Po ślubie (1,5 roku temu) zmieniłam na nazwisko męża, dwa byłoby za długo, chciałam nosić jedno nazwisko, wspólne dla mnie, męża, dzieci.
A co!
podwójne nazwisko – wybieram tę opcję
w dziesiątkę
a czy naprawdę potrzebne komukolwiek małżeństwo? może w pierwszej kolejności zastanówmy się nad tym? 😉
Małżeńsrwo jest publiczną deklaracją:-jestesmy parą,jest nas dwoje ,a wspólne nazwisko jest nazwa tej firmy:))Jezeli ktoś biorąć slub ,przewiduje problemy po rozwodzie ze zmiana nazwiska,to jak połozenie rewolweru w pierwszym akcie sztuki.Musi w koncu wystrzelić.Myślę ,że nie powinno się brać slubu jezeli nie wierzy sie ,że to na zawsze.rozwód to raczej wypadek przy pracy,a nie oczywista konsekwencja:)))))Faceci lubią zaznaczać to co do nich należy,bo stan posiadania buduje ich prestiż.To urocze wiec co nam szkodzi:)))))))))))))nie ma co kłócic sie o pierdoły.A jak facet zeni sie z laska ,która wali pięscią w stół,forsując swoje,to potem niech się nie dziwi:)))))))
Dlaczego nie ma opcji? Jestem kobieta, glupia kobieta, ktora wziela slub, bo bala sie odwolac i przyjela nazwisko meza, bo uwazala, ze tak powinno sie zrobic, chociaz swoje nazwisko panienskie miala piekne i idealnie pasujace do jej osoby. A teraz jestem kobieta, ktora zmaga sie z pieprzona depresja i zaburzeniai emocji od 1,5 roku. Jestem kobieta, ktora w swoich oczach stala sie szmata. Oto zycie.
Poradnia przedmałżeńska kominka, już widzę te tłumy nieszczęśliwych ludzi.