LIP15

Tags

Related Posts

Tylko jedno spojrzenie

Czasami wystarczy tylko jedno spojrzenie na kogoś, kogo widzimy pierwszy raz w życiu, aby móc powiedzieć – pamiętam Cię.

 

To jest ten moment, kiedy patrzysz na kogoś i już wszystko wiesz. I nawet jeśli tego nie rozumiesz, to nie zadajesz tych wszystkich pytań, które się zadaje, a po paru latach patrzysz na ślubne zdjęcie wiszące przy ścianie i dalej wiesz, że to był piękny dzień, tylko teraz inaczej byś się ubrał.

Pamiętam to wszystko – mówiłem sobie, gdy na przełomie wieków, jeszcze zanim nauczono mnie, że żadnych uczuć nie należy się wystrzegać, ale też od żadnych nie uzależniać, pierwszy raz szedłem do niej.
Letni wieczór 30 czerwca , nieco chłodny wiatr, cholera za lekko się ubrałem, a co jeśli ona będzie chciała iść na spacer? Coś wymyślimy. Jeszcze tylko w szybie samochodowej się przejrzałem.
Włosy są? Jeszcze są, ale te zakola, o rany boskie…
Ubranie? Czyste. Dzięki bogu. Odwieczny problem kobiet przed pierwszą randką – pełna szafa i „nie mam co na siebie włożyć”. Odwieczny problem facetów przed pierwszą randką – pusta szafa, ale „może znajdę coś czystego”.
Od rodziców kieszonkowe? Jest. Wystarczy na alkohol, nie wystarczy na taksówkę.
Oddech. Świeży? Cóż, w dzisiejszym świecie romantyzm pocałunków zabija zapach gum miętowych.

Pamiętam naszą noc, tę pierwszą noc i ten klimat, że oboje wiele chcemy, ale jeszcze nic nie musimy. Są kobiety, z którymi pierwszy seks uprawia się w łóżku. My nasz pierwszy seks uprawialiśmy siedząc przez całą noc na parapecie z kieliszkiem wina. Rozmawialiśmy o wszystkim, tylko nie o naszej przyszłości. Wydawało mi się, że już ją znamy.

Nie. Nie znaliśmy całej historii. Nie mogłem wtedy powiedzieć jej, że za kilka lat to wszystko nie będzie miało znaczenia, nasze słowa i plany zostaną zapomniane, ty zapomnisz o mnie, a ja będę od czasu do czasu podglądał Twoje życie na jednym z portali społecznościowych. Za 6 lat zainspirujesz mnie do napisania tego tekstu i w marcu 2006 r. opublikuję jego fragment. Część czytelników pewnie pamięta…

Będziesz miała córeczkę i razem z mężem zamieszkacie za miastem. Będziesz szczęśliwa.

Drogę do niej pokonywałem wiele razy, znałem na pamięć smród z pobliskiego śmietnika, dźwięk domofonu, ba, nawet liczbę schodów prowadzących do jej mieszkania. Już pamiętałem piękno jej uśmiechu na powitanie oraz tę – zrozumiałą tylko dla kobiet – potrzebę poddania się swojemu mężczyźnie, gdy on, przywiera ją do ściany, mocno ściskając nadgarstki. I jeszcze przed pocałunkiem, samym spojrzeniem przypomina jej, do kogo należy. To jest ten moment, kiedy nie oszukasz kobiety, kiedy wychodzi twój charakter – albo jesteś mężczyzną albo takiego udajesz.

Jakiś czas później, kiedy wieczorem wyszedłem z jej mieszkania spojrzałem w górę. Do dziś pamiętam okna, balkony i starą huśtawkę, na której po pijaku się bujaliśmy. Pamiętam starego dziadka z wózkiem, pamiętam płacz jakiegoś dziecka na drugim piętrze.
Czy wtedy, kiedy pierwszy raz, drżącym krokiem szedłem do niej, kiedy wszystko się rodziło, a my pierwszy pocałunek spieprzyliśmy wylewając połowę butelki czerwonego wina na biały dywan… czy wtedy mogłem pamiętać, że pewnego dnia ostatni raz opuszczę jej mieszkanie i poczuję ucisk w brzuchu – charakterystyczny ból samotności.
Zastanawiałem się, ile razy jeszcze w życiu ostatni raz będę pokonywał drogę od mieszkań moich kobiet, zapamiętywał zapach tych miejsc, wygląd ulic, milcząco i powstrzymując łzy – żegnał się z nimi na zawsze.
Ile razy idąc jakąś znaną mi drogą ostatni raz, pomyślę: dlaczego właśnie tego nie pamiętałem, gdy szedłem tu pierwszy raz? Dlaczego nie przewidziałem jaki będzie koniec?

Dwa lata temu z jej profilu zniknęły wszystkie rodzinne fotki oraz dane personalne. Zostało jedno czarno-białe zdjęcie, bardzo ładne, ma na nim taką spokojną, lekko uśmiechniętą twarz, lekko szkliste oczy. Takie miała, gdy widziałem ją ostatni raz.
Pod zdjęciem do dziś widnieje jedno zdanie:
„Zaglądaj do nas czasem”

I tak już od dwóch lat, gdy raz na parę parę miesięcy to ja pozwalam sobie zaglądać do niej.
Nigdy nie chciałem tego interpretować, nigdy nie kusiło mnie, by do niej napisać, nigdy nie byłem ciekaw, czy po prostu przestała tam bywać czy może nie zatraciła czarnego humoru – a miała go, pamiętam, pod tym względem byliśmy całkiem dograni. „Zaglądaj do nas czasem”. Cholera cię wie, no!

Może to ty czasami zaglądasz do mnie? Nic się przecież nie zmieniło. Nie myliłem się wtedy, gdy pierwszy raz ją zobaczyłem i już wiedziałem, że pamiętam ją z przyszłości. Nic się nie zmieniło. Wciąż nic się nie zmienia. Poznaję ludzi, o których szybko zapominam, poznaję też ludzi i czasami mam to znajome przeczucie „pamiętam cię z przyszłości”. Każdy z nas to ma. Czasami nazywamy to przeznaczeniem, intuicją. Czasami jest tak, że już na początku wiemy, że dana osoba zostawi ślad w naszym życiu, czasami nawet wiemy, że będzie to bolesny ślad.

Mimo tego brniemy w uczucia i zależności, miłość i nienawiść, brniemy wierząc, że to, co dziś czujemy jest cholernym przeznaczeniem i potrwa wiecznie. Widzimy tę osobę w naszej przyszłości. Tylko jeszcze jest za wcześnie, byśmy pamiętali, że przyszłością mogą być tylko wspomnienia, o których na przekór rozsądkowi nie chcemy i nie potrafimy zapomnieć.
Nawet jeśli wszystko to, co kiedyś determinowało nasze uczucia – już dawno przestało istnieć. Nawet jeśli dziś ta osoba jest zbiorem słów pospieszenie skreślonych w pożegnalnym liście, pamiątką stojącą na półce, czy czarnobiałym zdjęciem z podpisem„zaglądaj do nas czasem” , który od zawsze przypomina mi słowa poetki „bo umrzeć to zbyt mały powód by przestać kochać”.
A jedno spojrzenie, to wystarczający powód, by na zawsze pamiętać.