Kocham Cię, rozstańmy się
Jeśli rozstajesz się ze swoim partnerem w zgodzie, masz pewność, że to był wartościowy związek, a czas z tą osobą nie był zmarnowany. Często jednak dostaję maile ziejące nienawiścią, z prośbami o podanie najlepszej metody zemsty. Niestety piszecie je pod zły adres. Zemsty zawsze pragną przegrani i słabi, a po przegranym meczu najlepiej jest zastanowić się nad przyczynami porażki, pomyśleć jak uniknąć kolejnej i zagrać kolejny mecz – z jeszcze lepszym przeciwnikiem.
Przeżyliśmy razem osiem wspaniałych lat. Fakt, że zdecydowaliśmy się na separację, nie oznacza, iż muszę od razu zdjąć obrączkę i odciąć się od tej drugiej osoby. Będziemy ze sobą w pewien sposób połączeni już do końca życia, choćby przez nasze dzieci, ale też przez podziw i szacunek, który mamy dla siebie. (…) Poślubiłem wspaniałą kobietę. Tak uważam. Ona pozostaje dla mnie najbardziej niesamowitą kobietą na świecie.
„Podjęliśmy taka decyzję i przez wzgląd na nasze dzieci prosimy o uszanowanie naszej prywatności” – ten z kolei cytat przeczytałem na Fashion Now i przez autorkę newsa, Aleksandrę Bzymek został on skomentowany: Przez wzgląd na dzieci? To się chyba nazywa hipokryzja.
Ja tylko jednym słowem, bo czasami tak mam, że głupocie odpuścić nie potrafię, a po to piszę bloga, aby nie tłumić myśli w sobie. Redaktorce Bzymek zalecam kupno młotka i codzienne stukanie się nim w czachę. Może wtedy laleczko zrozumiesz, że takim jednym durnym zdaniem wbijasz swoim czytelniczkom do głowy, że powinny trwać w chorych lub pozbawionych miłości związkach ze względu na dzieci.
Seal pokazał klasę, co w świecie osób popularnych należy do rzadkości, podobnie jak w naszym świecie – śmiertelników. Codziennie widzę jak ktoś ogłasza światu zakończenie związku, jak komentuje, że się w końcu „uwolnił”, „koniec koszmaru”, „nareszcie”. Jedni na różny sposób okazują słabość walcząc o czyjeś uczucia, inn wywalają do kosza setki fotek, pojawiają się smutne emotki, wesołe emotki, dostaję maile w rodzaju ‚jak mam teraz żyć?”. Rozstania to najlepszy czas na rozliczenia i zmiany. „Kocham cię” zmienia się na „ty szmato”. „Jesteś moim szczęściem” na „nienawidzę”. „Chcę budzić się przy tobie każdego ranka” na „zawsze udawałam orgazmy”.
A przecież to, w jaki sposób mówimy o naszych byłych, mówi o nas samych, bo czyż może być coś bardziej upodlającego, niż świadomość, że swoje najgłębsze uczucia, intymność i marzenia dzieliliśmy z kimś, kto nagle staje się zerem? Im głupszy człowiek, tym gorszych dobiera sobie partnerów. Coś w tym jest.
Ja staram się żyć w zgodzie z byłymi do których coś czułam. Nawet jeśli okazało się, że byli bardzo nie w porządku to mówię o nich dobrze.:)
Mam podobne zdanie. Jeden raz wypowiedziałam się źle o byłym, ale tylko dlatego, że zszokowała mnie informacja, że od pół roku ma inną, jak poszłam do niego najpierw się bronił, a następnie powiedział mi zdanie, które zwaliło mnie z nóg: „w sumie nigdy nie zapytałaś czy mam kogoś innego”… Bądź co bądź, miał racje. Faktycznie, nie przyszło mi do głowy żeby zapytać faceta, z którym żyję czy nie zaczął się może spotykać z inną, hmmm… Opowiadając o tym koleżance rzeczywiście użyłam kilku niecenzuralnych słów, ale szybko mi przeszło. Nie warto było psuć sobie nerwów takim gościem.
Propsy, bardzo dobra konkluzja.
Nienawiść na zakończenie to zaserwowanie sobie dodatkowego cierpienia i jakiejś takiej obrzydliwej fascynacji, połączenie się linką nienawiści. Ipocotokomu. Prawda! Przekażmy sobie znak pokoju.
Tak to jest, że prawdziwą klasę i oblicze osoby poznajesz dopiero po rozstaniu.
Łatwiej pokazać klasę temu kto taką decyzję podjął samodzielnie/wraz z partnerem niż osobie którą o rozstaniu informujemy.Druga sprawa – nic nie dzieje się z dnia na dzień.
Kominek poraz kolejny przypomina ,że z porażką w związkach nalezy się godzić ,a nie się mścić.
prawdę mówiąc nie rozumiem, jak ma się komentarz tamtej pani do wypowiedzi Seala. Mógłby mi ktoś wyjaśnić, gdzie ta hipokryzja?
W rozumieniu redaktorki powoływanie się na dobro dzieci jest hipokryzją w sytuacji gdy się rozstają (sugestia : powinni być ze sobą dla dobra dzieci).
Swoją drogą, większość posądzeń o hipokryzję jest chybiona.
tutaj też jest chybione, w każdym razie nadal nie widzę śladu hipokryzji w tej wypowiedzi.
Trzeba bardzo chcieć ją zobaczyć 😀
Pani po prostu nie posiada umiejętności czytania ze zrozumieniem i zdanie:
„Podjęliśmy taka decyzję i przez wzgląd na nasze dzieci prosimy o uszanowanie naszej prywatności.”
podzieliła tak:
„Podjęliśmy taka decyzję (i) przez wzgląd na nasze dzieci”
zamiast tak:
„przez wzgląd na nasze dzieci prosimy o uszanowanie naszej prywatności.”
Spójnik jej uciekł.
Nie, Pani spójnik zauważyła, chodzi tu raczej o myślenie typu:
„tak, teraz to się o dzieci troszczą, ‚przez wzgląd na dzieci’ chcą żeby prywatność uszanować, ale zostać ze sobą przez wzgląd na dzieci to już nie mogli”
Tu jest ta rzekoma hipokryzja.
Współczuję koszmarnego podejścia do życia ludzi myślących jak ta Pani.
Lepiej mieć rodziców żyjących osobno niż takich, którzy się nie kochają i żyją ze sobą z przymusu ‚bo dziecko’
szczęśliwy rodzic= szczęśliwe dziecko
Czekam na idiotów, którzy zaczną mówić, że czasem mszczenie się jest uzasadnione. Nigdy nie jest! Po co marnować czas i energię żeby komuś zaszkodzić? Nie lepiej pomóc sobie? Prędzej znajdzie się kogoś wartego naszego uczucia.
Od miłości do nienawiści jeden krok… ale wartościowa miłość na ten krok nigdy nie pozwoli.
Jeśli jest miłość, to będzie zawsze, nawet gdy „tego” partnera nie ma już przy nas.
Jakaś nowa sentencja z Bravo?
Zapomniałam kupić numeru 🙁
manti – nie, z brukowca dla seniorek :))
Kominek, wiesz, medal ma dwie strony. Wszystko zależy od tego dlaczego i jak się rozstajesz.. Bo trudno mówić o byłym który Cię zdradzał na prawo i lewo że teraz to kumple cud miód i orzeszki…
Btw: moim najlepszym przyjacielem jest mój ex.
Oczywiście, że trudno ale można podejść do tego lepiej niż „zniszczę ci życie *dowolne wulgarne określenie*”.
Według mojej teorii miłości nie zdradza się idealnego partnera, więc gdyby mój facet mnie zdradził i byśmy się rozstali nie obrzucałabym go epitetami, a jedynie powiedziała, że może inna dała mu coś czego ja nie dałam, a on potrzebował i życzę im szczęścia. A jeśli już miałabym tyle złości w sobie, że nie potrafiłabym powiedzieć nic dobrego, lub przynajmniej neutralnego o byłym, to po prostu nie mówiłabym nic.
Ale to twoja teoria i dotyczy ciebie – ty nie zdradzasz idealnych osób. Ktoś może mieć inną i może być twoim partnerem i seksoholikiem 😉
Hm. Miałam takiego byłego. Rozstaliśmy się w zgodzie. Oczywiście na początku było trochę chłodnych miesięcy bo trudno mi było mu tego czasem nie wypomnieć. Ale Potem gadaliśmy jak staży dobrzy znajomi. Nigdy złego słowa o nim nie powiedziałam. Zawsze zakładałam, że to ja sobie w końcu taką mendę wybrałam.
staży :O
po wspólnym stażu pewnie, no! 🙂
A ja ostatnio usłyszałam takie słowa w razie rozstania „poznałam go z każdej strony, poznał mnie także z każdej strony. Jak sie zastanowie to jednak wiem co lubi, czego nie itp. wiem czego mogę się z grubsza spodziewać po nim, nie wyszło ok, ale to nie znaczy, że nie może być bliską osoba skoro jednak coś nas połączyło”
„Właśnie coś nas połączyło” , skoro byliśmy razem. Nie wyszło trudno…, nie warto się obwiniać ani nikogo tym bardziej szykanować drugą osobę.
Tak mi się początek nawiązał, do tego co powiedział mi ktoś kiedyś: „Gdybyś do wszystkiego przykładał się tak jak do zemsty, mógłbyś mieć wszystko.”
Ja to zawsze nudnie powtarzałam, że lubię wszystkich moich byłych partnerów i każdemu z osobna życzę jak najlepiej. To fajni goście. Publicznie złego słowa nie potrafiłabym o nich powiedzieć. Nigdy z żadnym nie rozstałam się w morzu płaczu, między górami pretensji czy w lesie niedomówień. Z każdej relacji wiele, oj wiele, wyniosłam.
Tylko debile odczuwają kwas po zakończonym związku. Tylko debile jawnie klną na swoich byłych. Tylko debile użalają się przed światem nad miłosnym niepowodzeniem. Tylko debile szukają przyczyn rozstania wyłącznie w byłych. Tylko debile twierdzą „to był stracony czas”.
Jak dobrze, że my, wierne i dobrze wychowane przez Pana baranki borze, nie jesteśmy takimi Bzymkami…
ojp, ja rozumiem, że podziw i uwielbienie dla „Pana”, to część konwencji tego bloga i nie neguję tego, ale teraz to już Cię chyba trochę poniosło.
Maja, ja rozumiem, że nie wiesz, że groteska, ironia czy absurdalne poczucie humoru również są częścią konwencji tego bloga.
Dżizas.
Elżbieto, nie jesteś taką hop do przodu jak Ci się wydaje. zejdź na ziemie, bo naciągana jesteś jak napletek u niemowlaka 🙂
Zwłaszcza, jeśli były jechał na dwa fronty albo miał codziennie inną – broń boże nie mówcie o nim złego słowa, żeby nie wyjść na debila!
gdzie ta pani „redaktor” Bzymek mózg zgubiła?
Rano jechałam do pracy i słuchając radia słyszałam o tej sytuacji i od razu pomyślałam że Kominek się do tego ustosunkuje. Heh nie myliłam się
Najgorsze jest jednak, gdy związek nie kończy się przez zdradę, jakimś wypaleniem widocznym po obu stronach… ale gdy jedna strona chce skończyć coś, co zdaniem drugiej jest doskonałe.
„Przecież nasz związek jest dobry!” powie takie coś. No faktycznie, sprawia porzucanemu satysfakcję a co z rzucającym? Czy nie ma prawa do własnej oceny?
Tacy porzucani są wyjątkowo upierdliwi, angażują znajomych w sprawę i później trzeba wysłuchać „to wspaniała kobieta, nie znajdziesz drugiej takiej”.
Dodam jeszcze coś. Kiedyś zostałem porzucony. Powiedzmy to tak… Miałem pozytywny stosunek do swojej lubej, ale nie chciałem się z nią widywać ze względu na chęć wykurowania się z zawodu miłosnego. Oczywiście rozmawiałem o tym ze znajomymi. O dziwo, wypowiadali się o niej nad wyraz niepochlebnie, zupełnie jakby myśleli że ulgę przyniesie mi fakt, że nazwą ją szmatą. Dziwili się, że mam o niej dobre zdanie.
W ogóle odnoszę czasem wrażenie, że porzucający zawsze jest uznawany za zbrodniarza, nawet jeśli rzuci za zdradę – wystarczy że były zacznie się płaszczyć, znajdzie się stado idiotek mówiących „każdy zasługuje na drugą szansę”. Tak, idiotek. Bo tylko kobiety potrafią doradzać komuś takie rzeczy.
Ja tylko dodam, iż nienawiść, to też uczucie, a niektórzy sądzą, że skoro nienawidzą, to znaczy, iż odcięli się… :))
z każdym facetem z którym łączyło mnie coś ważniejszego utrzymuję kontakt, bo dlaczego nie? Skoro z nim byłam, oznacza to tyle, że na pewno nie był i nie jest przeciętną osobą, zdobył u mnie szacunek i znamy się i rozumiemy bardzo dobrze tylko darzyć się uczuciem przestaliśmy. Mamy dużo wspomnień, ale nic nie stoi na przeszkodzie aby mieć jeszcze więcej, a ponadto zdobyć np parę porad, konstruktywną krytykę czy po nieudanych „nierandkach” napić się wina w kapciochach… Grunt to dobrze wybierać partnerów, którzy będą również naszymi przyjaciółmi, a nie (tylko) ozdobą, którą się pochwalimy przed znajomymi…
W kontekście tego związku, pewnie można powiedzieć, że rozstanie w zgodzie świadczy o tym że był wartościowy. Wartościowi ludzie wartościowy związek. Nie musi być udany, żeby był wartościowy, z porażek też wyciąga się nauki i te chyba akurat najdłużej się pamięta. Zawsze to szansa na bycie mądrym przed kolejną szkodą;)
No fajny tekst, ale mnie zaintrygował ten -” zawsze udawałam orgazmy”… Pisałeś już kiedyś na ten temat? Interesuje mnie psychika kobiet, które nie są w stanie powiedzieć prosto z mostu „Kochanie, możesz śmigać tak jeszcze godzinę, a i tak nie dojdę. Nie, bo nie.”
Dlaczego kobiety udają orgazmy?
Bo myślą że nas to obchodzi.
To nie jest odpowiedź … jeśli kobieta zna swoją wartość i jest fer wobec swojego faceta, nie musi kłamać. Przecież nikt nie jest robotem zaprogramowanym na orgazmy za każdym razem … Po prostu tyle o tym udawaniu się słyszy, ale do tej pory nie usłyszałam z ust ani jednej z moich znajomych tego, że czasami udają..
Nie wiem – nie znam kobiet które byłyby do tego stopnia ograniczone by nie móc wyartykułować jakie są ich potrzeby.Chyba na tym między innymi polega związek.
Nie ma nic głupszego i upodlającego niż walka o czyjąś miłość.
Ja również rozstaję się w zgodzie i mam dobry, jeśli nie bardzo dobry kontakt z moimi byłymi.
A ta Pani Bzyk Bzyk niech może kogoś bzyknie, to jej ulży 😉
Niektórzy po prostu nie umieją się kulturalnie rozstać. Dla nich rozstanie to porażka, za którą trzeba obwinić drugą stronę i poprzez zemstę wyładować swoją frustrację. Żałosne, ale prawdziwe- niedojrzałych osobników nie brakuje na świecie.
Znów mnie boli głowa. I znów od potakiwania.
Od zawsze sądzę, że nasze wybory nas charakteryzują. I to, co mówimy o naszych byłych – to też nas definiuje w jakiś sposób.
Niektórzy niestety tak potrafią, z łóżka przeskoczyć za linię frontu.
Ktoś bliski teraz będzie też w jakiś sposób dla mnie bliski za jakiś czas, a że się nie dograliśmy… Cóż, życie.
W moim otoczeniu wszyscy bardzo się dziwią, że przyjaźnię się z byłymi. A przecież to jest takie proste: jak mogę się z nimi nie przyjaźnić, jeśli dzieliłam się kiedyś z nimi wszystkim, znają mnie najlepiej- to taki przyjaciel idealny.
Jeśli ktoś zrywa całkowicie znajomość po zakończeniu związku, to po co ona w ogóle istniała? Dla tylko i wyłącznie seksu? Przestajemy sypiać= przestajemy rozmawiać?
Czasem bywa tak, że kontakt się po prostu urywa. Jeśli ktoś np. zmieni miejsce zamieszkania, otoczenie, zawiera nowe znajomości, które absorbują czas to co nienaturalnego w tym, że nie mamy już trwałego kontaktu? Nie mówię o sytuacji, w której ktoś pała istną piekielną nienawiścią, bo to oznaka słabości.
Mówienie negatywnych rzeczy o byłych- gdyby mój facet powiedział coś złego o jakiejś eks miałabym pewność, że tak samo będzie się wyrażał o mnie.
„Im głupszy człowiek, tym gorszych dobiera sobie partnerów. Coś w tym jest.” – coś jest
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie nic bardziej upodlającego po rozstaniu, niż otwarte stwierdzenie, że były był idiotą/impotentem/skurczybykiem. I że się było z tym idiotą/impotentem/skurczybykiem. Że się z nim było szczęśliwą i nie pragnęło się rozstania.
A cóż dopiero trąbienie o tym wszem i wobec. Najlepiej na wallu na fejsiku.
Kiedyś, w środku trwania swojego związku, powiedziałam do swojego: pamiętaj, niezależnie od tego, czy będziemy razem musisz pamiętać, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie zakwestionował i zaproponował od siebie to samo.Przez jakieś dwa lata od rozstania, nawet wychodziło. Aż nagle się zakochał i jakby zapomniał, o przyjaźni która była i umowie, która obowiązywała. Szkoda, ale płakać nie będę. Zastanawiam się tylko czy jego decyzja wynikła z braku potrzeby kontaktu ze mną, czy z chęci uniknięcia kwasu ze swoją nową dziewczyną. A może przez cały ten czas, czuł się w obowiązku i miał dosyć sztucznie podtrzymywanego kontaktu?. Nie wiem – przeważają tylko domysły i domniemania (…)>
Jak szczęśliwy to nie ma czasu – są tak absorbujące egzemplarze że się nawet gry dla niech odstawia, a co dopiero koleżanki;)
Być może, ale mocno się rozczarowałam. Tak już mam kiedy coś idzie nie po mojej myśli.
Po sobie patrząc z perspektywy czasu – zawsze następna partnerka była bardziej odpowiednia od poprzedniej.Z czasem mniej było dramaturgii w samym rozstaniu – jednak późniejszej symbiozy nie nazwałbym przyjaźnią.
Pomyślmy…
– kochanie, gdzie byłeś?
– a, wiesz – u manti
– a kto to jest manti?
– aaa…
hehe
Ale o co chodzi? 🙂
Widać, że faceci od bab się wiele nie różnią. Ja mam serdecznie dość „przyjaciółek”, które dzwonią, gdy się z mężem/chłopakiem pokłócą i przyjaciół, którzy zapraszają do siebie, gdy żona jest w pracy (by jej nie denerwować). Takim ludziom dziękujemy!
Cenię sobie ludzi, którzy w złości/kłótni/ nie chwytają się telefonu i nie wiszą na słuchawce opowiadając temu, kto jest w stanie tego słuchać, co się stało. To nie jest ani dorosłe, ani mądre. W złości myśli się o dużo za dużo, a jakby jeszcze dodać do tego chlapnie ozorem na prawo i lewo, „jaka to ja nieszczęśliwa”, to już w ogóle obija się o dno. Ale to wymaga silnej woli. I nie każdy umie sobie sam w takich chwilach radzić. uu mnie przyszło z wiekiem. i rozumem..
Nie twierdzę, że to niemożliwe, bo jak wdać można, ale nie potrafię sobie wyobrazić takiego pokojowego rozstania. Co się dzieje ze związkiem, że miłość wygasa u obojga partnerów w tym samym czasie? Wystarczy stagnacja, jakaś monotonia, a może to znaczy że związek bardziej bazował na przyjaźni, fascynacji i seksie? I naturalną koleją rzeczy jest uświadomienie sobie, że to jednak nie to? Jak i kiedy zacząć o tym rozmawiać tak, by nie było za wcześnie (jedna strona mogła nie dojrzeć do decyzji wystarczająco bardzo – bo to pewnie nie jest łatwy i szybki proces) lub za późno (gdy już pojawia się wzajemna niechęć, a może nienawiść?) Czy to jednak zawsze jest tak, że decyzja o rozstaniu jest decyzją jednej osoby, a druga wykazuje się klasą, szacunkiem do siebie i partnera i po prostu odpuszcza nie robiąc zbędnych problemów, awantur, nie wyciągając na światło dzienne wszystkich brudów? Nie wiem, nigdy nie miałam „byłego” i trudno mi to sobie wyobrazić.
Pokojowe rozstanie, wbrew pozorom, bywa równie trudne jak w innej formie. Szczególnie, jeśli towarzyszy mu niepewność i mieszanka uczuć najczęściej nie występujących ze sobą w takiej kombinacji.A pewnych słów, nie da się ot tak, cofnąć.
wyslalam tekst mojemu bylemu. a co tam, lubie go 🙂
„Jest pan zerem, panie Kominko”
Zawsze mi smutno przy tych wszystkich tekstach Kominka o związkach, bo z moim żenująco małym doświadczeniem w tych sprawach nie mogę snuć fascynujących opowieści o zemstach na byłych, zemstach byłych, idiotach, którzy mnie porzucili, idiotach, których ja porzuciłam itp. Mam tylko jednego byłego faceta. Rozstałam się kulturalnie, bez krzyków, złości, niechęci, z przekonaniem, że to naprawdę fajny facet i nie żałuję ani jednej minuty związku z nim. A młotek przydałby mi się, żeby łupnąć w łeb każdego, kto zadaje mi pytanie: to jak, lubisz go i w ogóle to znaczy, że chcesz do niego wrócić?
„Im głupszy człowiek, tym gorszych dobiera sobie partnerów. Coś w tym jest.”
I wszystko jasne! 🙂
Nie zgadzam się z Twoją teorią
„Im głupszy człowiek, tym gorszych dobiera sobie partnerów. Coś w tym jest.”
Jestem inteligentną i bystrą kobietą, kochałam 4 lata , mężczyznę bez wykształcenia,pracy i statusu , zwykłego blokowca….
To były najlepsze lata w moim życiu i nigdy nie czułam do nikogo takich emocji, tak wielkich uczuć…. rok po rozstaniu a ja dalej czuje te cieple uczucia do tej cholery… 🙂
Hm. Ciekawe podejście. A co ma jego status i wykształcenie do tego czy był/ jest dobry, bo nie za bardzo to rozumiem. Wyjaśnisz??
Nie mówię źle o byłych, rzadko dobrze, najczęściej nic. Po prostu nie umiem się z nimi przyjaźnić.
Lubię, gdy piszesz kobieco. To niestety bardzo polskie myślenie – są dzieci – trzeba się męczyć. A wtedy męczą się i dzieci, i rodzice, ale ksiądz przynajmniej i sąsiedzi krzywo nie patrzą. ŻENADA!
Tyle, że to dwoje musi chcieć. Pomimo całego szacunku do drugiej osoby i tego co było dobre, trudno czasem nadstawić drugi policzek. Dużo zależy od okoliczności rozstania. Nie chodzi o to by się mścić, ale czasami rozstanie w przyjaźni jest po prostu niewykonalne.
Inna kwestia to fakt, że ta druga osoba, ten ktoś kto był nam dotąd najbliższy, zna nasze najskrytsze sekrety, najbardziej intymne sprawy staje się nagle… kimś obcym. I co z tym robimy? Możliwości są dwie – właśnie – albo rozstajemy się w zgodzie i szacunku (tak być powinno), albo coś się między nami popieprzyło, ktoś kogoś zdradził, zranił czy zawiódł w jakikolwiek inny sposób. Trudno wówczas mieć za przyjaciela osobę, która wie o nas wszystko, a wbiła nam nóż w plecy. Nie wszystko i nie zawsze da się, albo chcemy (potrafimy) wybaczyć.
Nie ma uniwersalnej recepty, ale na pewno lepiej rozstać się w zgodzie, niż w kłótni. Taka umiejętność świadczy zawsze o obu stronach i przez te dwie strony musi zostać ona wypracowane.
Ten tekst prowadzi do wielu rozmyślań,jest bardzo dobry
a ja sie rozwiodlam ze wspanialym facetem.
Czasem zdarza mi sie o Nim opowiadac…sluchajacy najczesciej kompletnie nie moga zrozumiec”jak mozna wziac rozwod w takiej sytuacji”
Mozna,jesli jest sie uczciwym wobec siebie i partnera.Jesli sie doszlo do punktu,w ktorym jest jasne,ze nie jestesmy dla siebie stworzeni,mimo iz nadal kochamy sie jak przyjaciele i szanujemy .
Zdarza sie rowniez,ze znajomi widza nas razem i wroza ,ze kiedys do siebie wrocimy.
Nie wrocimy-ludziom sie po prostu nie miesci w glowach,ze mozna sie rozstac,szanowac,lubic…zyczyc pieknej milosci….z kims innym: )
Ja sie rozstalam w 26 roku zycia,po wielu wspanialych latach.
Troche wspolczuje osobom ,ktore boja sie takiej decyzji…mimo iz czuja,ze „to nie jest to”
O osobach ,ktore sie rozstaja i prowadza wojny na niskim poziomie moge tylko jedno powiedziec-DNO.
Rozstania, można by rzec, są nieuniknione jeżeli nie dokonaliśmy odpowiedniego wyboru w odpowiednim czasie. Inna sprawa, że zawsze dokonujemy wyborów posługując się tymi samymi kategoriami wyboru. Osoby które miały już przynajmniej kilku partnerów na pewno zauważyły u nich identyczne wady. Spotkałem się z pewną teorią doboru partnerów w filmie z grupy przygodowej z głównym bohaterem Herkulesem. Jedna z jego towarzyszek Gabryela opowiedziała legendę, w której żyły stworzenia ludzkie o dwóch tułowiach, dwu głowach i czterech nogach. Bóg Zeus swoimi piorunami porozdzielał je na stworzenia ludzkie znane do dzisiaj. Od tej pory każdy człowiek szuka własnej połowy i nie zawsze na nią trafia odnajdując partnera. Najczęściej znajduje połowę kogoś innego i mając nadzieję, że to jego własna wiąże się z nią na jakiś czas. Jeden od razu pojmuje, że wybór był niewłaściwy, innym mijają lata zanim to sobie uświadomią. W moim przypadku o rozstaniu zdecydowało pewne zdarzenie. Na moim palcu pękła obrączka ślubna zwiastując nadchodzące wydarzenia. Niezależnie od tego jestem nadal w dobrych stosunkach z moimi byłymi i utrzymuje z nimi jak najlepsze kontakty.
..bo chodzi o to, że nikt nie chce być dobry, lecz lepszy; nie ważny, lecz ważniejszy, taka mojsza racja bytu. I taka jest różnica pomiedzy mną, a tobą karaluchu, który nie wiesz czym jest blog kominka, żyjesz w tym swoim ‚lepszym’ świecie, złudzeniu – ja nie muszę sobie niczego udowadniać, nie muszę nikogo gnoić, by poczuć się silniejszym. Moja wyspa, moje zasady.
Najlepszy przykład:
1.Gdy z nim byłam, przestałam palić – nie lubił. Skręcało mnie, ale po papierosa nie sięgałam.
2.Spotykał się ze swoją byłą dziewczyną – przyjaźnili się wciąż, więc z szacunku dla tej przyjaźni (zabiłabym, gdyby zabronił mi się spotkać z moim byłym) nie miałam nic przeciwko. Ufałam.
3. Ja – magister sztuki, on powooooli doczłapywał do licencjatu. Przy jego iskrze jakoś mi to nie przeszkadzało.
Rozstaliśmy się.
Ad.1.Zapaliłam głupia, rano kupiłam paczkę (trochę nerwów jednak było). Na imprezie ze wspólnymi znajomymi, po tygodniu, bawiłam się naprawdę dobrze, póki eks nie urżnął się jak szpadel i odstawił performance, wygłaszając homilię o tym, jakie to płytkie, gdy palę mu na złość (?) złapał pudełko Malboro light i złamał je wpół. Wkurzył się na dobre, gdy nie zareagowałam. Biedak – pomyślałam.
Ad.2. Gdy widział, że prowokacje nie skutkują, próbował dalej, niby przypadkiem puszczając farbę, że widywał się z byłą, kiedy myślałam, że jest gdzie indziej. „A co mnie to teraz obchodzi?”. Piana z pyska toczyła mu się litrami. Żałosny biedak – myślałam.
Ad.3. „Bo co? Brak dyplomu się nie podobał?”
Biedny, biedny, żałosny, leniwy, samoupokarzający się BUC.
Sam sobie załatwił, że tak o nim myślę.
Biedna…
Ad 1
Ale o co chodzi? Nie pal bo Ci z paszczy śmierdzi, i ci co nie palą po prostu Cię skreślą…
Ad 2
znów… O co chodzi? Masz żal za spotkania z byłą, a chcesz, żeby pozwalał Tobie na spotkania z byłym? Ratunku!
Ad 3
Fakt, brak „dyplomu” w obecnych czasach to lenistwo. Ale też chyba fetysz magistra to nasza małopolska specyfika… Małopolska w sensie małego Polaka…
Fant0mas!
Proszę, czytaj ze zrozumieniem.
Ad.1.Nie paliłam, bo nie lubił, bo szanuję, że komuś może to przeszkadzać. A po rozstaniu myśląc, że jest pępkiem świata, był przekonany, że palę, żeby „mu pokazać”.
Ad.2.Nie miałam żalu, że się z nią spotykał, tylko zdziwił mnie, baran, że spotykając się częściej ukrywał to przede mną. Po co, skoro nie miałam nic przeciwko? Czyli jednak miał coś do ukrycia?
Ad.3.Kwestia dyplomu to „uderz w stół, nożyce się odezwą”. NIGDY nie stanowiło to dla mnie problemu. To był jego kompleks.
To nie ja jestem tu biedna 😉
Proste i genialne. Puszczam ten tekst dalej – ku oświeceniu.
Łoo wszytko pięknie ładnie ale kto ma tyle dystansu? Życzyć dobrze, jasne – bądźmy ludźmi natomiast jedyna sensowna konsekwencja w rozstaniach to chyba urwanie kontaktu no chyba, że to jest wspólna decyzja. Natomiast nie znam w swoim otoczeniu takich przykładów, zawsze ktoś chce walczyć (tak walczyć o czyjeś uczucia) – i nie ma reguły czy to facet czy kobieta.
„zawsze ktoś chce walczyć (tak walczyć o czyjeś uczucia) – i nie ma reguły czy to facet czy kobieta”
Taaak, moja znajoma wybiegła z restauracji z widelcem i zaczęła gonić jego i jego nową dziewczynę w imię tego, że on kiedyś kochał i jest jej po wsze czasy.
TO była walka.
Mnie to bardzo rozczarowało, że mój ostatni ex, nie tyle nie umiał się zachować podczas rozstania, ale teraz zachowuje się, jakby mnie nie znał. Odwraca wzrok, udaje że nie widzi. Po wspaniałym związku i tym, jak wiele w jego życiu zmieniłam, nie powie mi nawet zwykłego ‚cześć’.
Może z jego perspektywy to jest neutralne rozwiązanie – pewnie lepsze niż smsy z bluzgami w środku nocy czy głuche telefony.
Szczerze mówiąc w paru wypadkach wolałbym takie zachowanie niż sceny zazdrości.
Jakiekolwiek z jego perspektywy rozwiązanie by to nie było, dla mnie dość przykre.
Ja tam sobie nie wyobrażam niczego gorszego, typu smsy z bluzgami. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam, i nie umiem sobie nawet wyobrazić tego.
Widocznie wasz związek nie był taki wspaniały, skoro się rozpadł.
To ty uważasz, że wspaniałe są jedynie związki, które trwają do grobowej deski? Pozdrawiam cię 🙂
Myślę, że jeśli naprawdę wszystko jest super, związek przetrwa i będzie z tego coś w stylu małżeństwa/partnerstwa, na wieeele lat. Jeśli ktoś odpowiada nam pod każdym względem (albo przynajmniej pod tymi podstawowymi, które są konieczne, żeby się wiązać na dłużej), nie ma zdradzania, toksyczności, wzajemnego wyniszczania, jeśli uczucie jest obustronne (nie ma sytuacji, że ”jedno kocha bardziej” a drugie wchodzi w związek bo ”nie było nic lepszego na horyzoncie”) – dlaczego taki związek miałby zostać skończony? A jeśli coś szwankowało (skoro doszło do rozstania, to raczej musiało), nie widzę powodu żeby wychwalać pod niebiosa i nazywać wspaniałym.
Zwykle to się nie wdaję w takie dyskusje, ale niech tam.
Można się sobą znudzić, co nie zmienia faktu że na początku związek był pełen wspaniałych chwil. Można mieć bardzo podobne charaktery, co sprawia wiele kłótni, ale wywołuje ogromny pociąg, co czyni związek wspaniałym. I w końcu, już troche na moim wyżej wymienionym przykładzie, można stworzyć wspaniały związek, ale nadchodzi taki etap życia, w którym chcemy być sami. Przynajmniej jedna strona chce być sama, a druga powinna to uszanować.
Jest wiele przyczyn rozstań, a jakość związków nie mierzy się długością. Nie każdy angażując się, ma na celu się hajtnąć.
Po drugie – zdziwiłabyś się, jak wiele toksycznych, destrukcyjnych związków kończy się małżeństwem albo nie rozpada się w ogóle. Ofiary nie potrafią odejść od swoich agresorów. Toksyczni ludzie są od siebie współuzależnieni – nazwiesz takie związki wspaniałymi?
Zgadzam się z Kominkiem. Mówienie dobrze o naszych byłych partnerach świadczy po prostu o naszej kulturze i klasie. Bo mówiąc źle o eks, złą opinię wystawiamy też samym sobie!
eS. – pewnie tak sobie radzi z odrzuceniem, słabe to trochę, nawet niedojrzałe natomiast jest to zawsze jakaś metoda. Z tego co obserwuje – dużo bardziej powszechna od ceremonialnego dźgania laleczek woodoo ex loverów:)
„Zemsty zawsze pragną przegrani i słabi” warto zapamiętać te słowa.
Ja mimo rozstania ze swoim byłym nie potrafię i nie chcę źle o nim myśleć. Mimo, że dzisiaj nie utrzymujemy ze sobą kontaktu to w mojej pamięci pozostanie wartościowym człowiekiem.
Mówienie o byłym źle jest złe. Ale mówienie źle o obecnym jest jeszcze gorsze. Poniżanie i pouczanie się w najgorszym stylu na oczach publiki obserwuję średnio raz dziennie….w sklepie, w kinie, w autobusie…wszędzie. Czemu tak często jesteśmy najpodlejsi wobec najbliższych ?
Może i”coś w tym jest”,ale tak na prawdę to nie zgadzam się z tym. Fajnie jest jeżeli ludzie rozstają się w zgodzie i potrafią pomimo rozstania wyrażać się o sobie w pozytywny sposób. Może i słowa tej piosenki wzbudzają w nim szacunek,ale tak na prawdę,nie da się znaleźć nowego partnera spotykając zbyt często z byłym, bo zawsze w takiej relacji jedna osoba ciągle darzy drugą większym uczuciem. Pomimo posiadania dzieci, relacje między byłymi nie powinny być zbyt bliskie.
Po drugie, czemu mówienie źle o byłym ma źle świadczyć o nas samych?Jeżeli ktoś po czasie okazał się totalnym debilem,bądź zrobił coś na prawdę wstrętnego, nie da się wyrazić o nim dobrze. Nie uważam,że jest to mówienie źle o sobie samym, bo zachowanie drugiej osoby, nie ma nic wspólnego z nami samymi.
Może dlatego, że zdrowo myśląca dziewczyna nie zwiąże się z idiotą, a już na pewno nie przyzna się do tego publicznie, łudząc się, że nie ponosi za to winy. Jesli nie widzisz zależności między własnym towarzystwem a opinią na swój temat to oglądaj dalej cartoon network.
Mój ex zmieszał mnie z błotem… i bardzo dobrze. Terapia szokowa jest najlepszą metodą na odkochanie się.
O borze! czytam niektóre komentarze i mnie rence opadają. Mijają dwa lata od rozstania, widuję swoją ex średnio 2-3 razy w miesiącu, a z jej aktualnym partnerem bez problemu popijamy wódkę.
A za to zdanie ‚ Im głupszy człowiek, tym gorszych dobiera sobie partnerów. ‚ masz Pan, Panie Kominku flaszkę do odbioru 😉
AMEN kominku. jak zwykle masz rację. Wszystko byłoby takie proste. Ja tak patrze na tych wszystkich moich znajomych, ich byłych itd to pożal się panie borze… idealny przykład zawistnych, z marnym poczuciem własnej wartości i godności, samotnych, zdesperowanych, „gotowych zabić sie dla miłości” ludzi. ogolnie to jak myśle o tym jak kobiety i męzczyźni nie szanują samych siebie to coś mnie w żołądku ściska, i chciałabym wszystkim wterzeć w twarz kominka ale także i moje poglądy. Ale ci ludzie są zbyt durni i nie skumają. Bo dla nich to romantyczne zabic sie z miłosci, walczyć o czyjeś uczucie, bić się z kobietą z którą jej mąż ją zdradził, płakać, rozpczać i żryć czekolade zamiast wziąć się w garść. dla nich to takie normalne.
Na koniec związku przede wszystkim nie życzę sobie obojętności.
„Im głupszy człowiek, tym gorszych dobiera sobie partnerów. Coś w tym jest.” A jak ktoś w ogóle nie umie sobie dobrać?
Jak dobrze, że my śmiertelnicy nie musimy wydawać oświadczeń prasie ;]
Ah, jaki wzór dla naśladowania 🙂 4 dzieci w ciagu 7 lat i następnie rozwód, bo sie oddalili od siebie. Karykaturalne jest to, że co roku robili odnawianie przysięgi i wielka imprezę z tej okazji. Może to tylko pomysł na następna rocznicę ? A co ?
Artystyczny pomysł.Separacja, a w maju znowu huchne wesele.
Pewnie się roztyła.
Może jeszcze dodam, bo interesuja mnie metafory.
„Zemsty zawsze pragną przegrani i słabi, a po przegranym meczu najlepiej jest zastanowić się nad przyczynami porażki, pomyśleć jak uniknąć kolejnej i zagrać kolejny mecz – z jeszcze lepszym przeciwnikiem.”
Nie rozumiem tego i nie chcę nawet,bo jeżeli z góry zakłada się, żę związek to mecz, a osoba, która z zasady powinna być najbliższą, jest przeciwnikiem, którą zamierzamy pokonać, to nie wiem, co to za psychologia uczuć. Strategia, czujność, przebiegłość, gra i satysfakcja z wygranej?
Chore to.
Nie. Związek to pewnego rodzaju walka. O siebie, o nią, o szczęście.
Dla mnie w tym cytacie chodzi o to że przyczyny rozejscia się nigdy nie leżą wyłącznie po jednej stronie. I dobrze jest zrozumieć co na prawdę się stało. Zrozumieć, nie obwiniać.
Dla mnie niewyobrażalne jest zeby miec dobre relacje z osobą, która zdradziła. Miałem taką sytuacje moja była robiła to od miesięcy, potem z dnia na dzien odeszła dopiero jakis czas po tym dowiedzialem się od znajomych co się tak naprawde działo. Nie wiem dlaczego miałbym utrzymywać relacje z osobą, która mnie nie szanuje. Dla mnie to niewyobrażalne.
a moja siostra nie ma takich problemow, pobawi sie z moimi dziecmi, pokloci z moim mezem, wraca do domu i ma spokoj-singielki, narzekacie na Acta a ja mam „Kiss from a GEMA”
Owszem, sama rozstaję się w zgodzie, ale nigdy nie utrzymuję kontaktów z byłymi bo „jeśli mielibyśmy o czym ze sobą rozmawiać, to byśmy wciąż ze sobą byli”.
Najlepiej zamykać takie rozdziały, by móc zacząć od nowa, na następnej stronie.
Kominku, co my byśmy bez Ciebie zrobili…
Szczyt lizania dupy Kominkowi został osiągnięty LOL
żadne tam lizanie dupy, a prawda
super tekst, szkoda, ze tak malo ludzi zdaje sobie z pewnych rzeczy sprawe. zdecydowalam, ze pokaze niektore twoje teksty mojej corce, jak tylko osiagnie nastoletni wiek. jesli to pomoze jej w wyrobieniu odpowiedniego pogladu na swiat, to, byc moze, w podziece wylize ci nawet tylek.
A co powiecie jak kobita zrywa z powodu bo taki miałam kaprys?
Podzielam tą perspektywę , aczkolwiek zanim zrobię panience dziecko , upewnię się czy aby napewno to ta jedna na wszystkie . Wilk syty , owca cała .
Dobre relacje z moimi byłymi dają mi pewność, że czas spędzony z tymi facetami na pewno nie był stracony. Lubię mężczyzn, których kiedyś kochałam. Dużo się od siebie nauczyliśmy, a gdy relacja dobiegała końca, aczkolwiek ze smutkiem, ale każde szło w swoją stronę. Po każdym związku przychodzą nowe doświadczenia i refleksje. Byłabym głupia gdybym źle mówiła o kimś z kim kiedyś dzieliłam życie 🙂
Nie rozumiem w ogóle jak można obrażać kogoś, kogo się kochało, z kim dzieliło się łóżko itd. Racja, że to o głupocie świadczy.
Ja dobrze mówię o byłym, bo rzeczywiście tak myślę.
I chociaż rozstaliśmy się nagle, choć było to zaskoczenie i nie do końca było fajnie;
choć związek wymagał dużo pracy nad sobą i z jego i z mojej strony,
cieszę, że miał miejsce, bo dobry „trafił mi się” człowiek.
A jednak nie wszystkie „związki” miło wspominam. I nie będę udawać, że zawsze jest cacy i ja jestem ta „lepsza”, bo rozstanie nie bolało. Bolało jak cholera! I ryczałam jak bóbr. Tudzież nie zawsze :))
Kiedy kochasz… czasem nie patrzysz racjonalnie. Później dziękujesz Bogu, że związek „się rozpadł”.
A reszta pozostaje w niedomówieniach :))