Taki trochę nierówny jestem
Czy w najbliższym czasie zamierza pan zajść w ciążę?
Alergicznie reaguję na stwierdzenia „niektóre pytania nigdy nie powinny paść”, bo zwykle odnoszę je do relacji damsko-męskich, a w nich nie ma czegoś takiego jak pytanie, którego nie można zadać partnerowi.
Rozumiem to dążenie do równości, te wszystkie pierdoły o równouprawnieniu i że świat zmierza w kierunku tęczowych ludzi szanujących wszystko, wszystkich i wszędzie.
Ale ja tego nie kupuję.
Jeśli miałbym firmę zatrudniającą ileś tam osób, to interesowałoby mnie, czy laska ma dzieci, jaką ma sytuację w rodzinie, czy zamierza rodzić, kiedy, z kim i dlaczego woli mieć córkę.
Nie ryzykowałbym własnych pieniędzy na zatrudnianie pipki, która za kilka miesięcy by mnie wykiwała, a takich przecież jest wiele. To już zdecydowanie wolałbym wrzucić na stanowisko faceta albo kobietę starszą z ułożonym życiem i dobrymi referencjami.
Ja płacę, ja wymagam. Jak komuś nie pasi, won na bezrobocie.
Ehe, bo to wszystkie dzieciaki są teraz planowane.
O stosowanie antykoncepcji też bym zapytał.
Ale zapewne potencjalna pracownica byłaby dobrze obeznana z blogiem i z miejsca zapewniłaby, że stosuje pigułki, lubi ostro i zawsze połyka, chyba, że akurat walczy ze łzami w oczach bo pomyślała o jelonku:) Ale wiesz, z tymi zapewnieniami to tak jak z wysyłaniem fotki samych oczu.
nie przeszkadza mi że ktoś może chcieć wiedzieć czy planuje dzieciaka czy nie. przeszkadza mi że i tak nie wierzy się w to że go nie planuje i nie chce :> bo prawda jest taka ze kazdy pracodawca zaklada ze jak dziewczyna i jak mloda to to dziecko predzej czy pozniej sobie zrobi, wiec nie jest najlpesza opcja zatrudnienie jej.
No i słusznie kominek mówi, ale niestety mamy państwo opiekuńcze które nie pozwala ludziom troszczyć się o ich własne pieniądze.
Zobaczyłam dwa dni temu tą reklamę i pomyślałam o tym samym. Kompletnie do mnie nie przemawia i nie widzę problemu w tym, że pracodawca pyta mnie o moje prywatne plany na życie, ma prawo i tyle. Nie dziwię się, że jeśli ktoś ma do wyboru faceta, który jest po trzydziestce,ma już żonę i dziecko, więcej nie planuję i jest dyspozycyjny, a z drugiej strony dwudziestoparolatkę świeżo po ślubie, której marzy się dziecko i rodzina, to woli zatrudniać pierwszego kandydata. Wolność Tomku w swoim domku.
Z jednej strony w pełni popieram, z drugiej patrzę na przyrost ( a właściwie jego brak) demograficzny i już taki pewny nie jestem.
Płacisz i wymagasz – wykonywania obowiązków w założonym czasie pracy. I won od czyjegoś życia osobistego.
Ja alergicznie reagowałam na pytania o dyspozycyjność
– czy jest Pani dyspozycyjna?
– tak, w godzinach pracy
Takaś mądra? A jak zaciąży to co, już nie płaci? Oj, chyba jednak płaci.
to chyba akurat nie do mnie
Niech się bawią w równe szanse w budżetówce – prywatna firma-prywatna sprawa i niech rynek zweryfikuje.
Problem w tym że takie zasady to nie tylko w budżetówce… mam wrażenie że prywatna firma jest traktowana przez państwo jakby prywatną nie była, zasada powinna być prosta, moja firma to moje prawo wiedzieć kogo zatrudniam, przecież nikogo nie zmusza się do pracowania, a już na pewno nie w konkretnym miejscu…
No i masz rację, Kominku. Jedyną zasadę równości, jaką wprowadziłabym do procesu rekrutacji, byłoby zadawanie podobnych pytań mężczyźnie o stan cywilny, plany na przyszłość i tym podobne, jak kobiecie. Chociażby dlatego, że, jak w przypadku kobiety nie chciałabym numeru z zaciążeniem po kilku miesiącach pracy i blokowaniem przez to etatu, i dojeniem kasy, tak zatrudnienie mężczyzny, który co kilka dni przychodzi do pracy na kacu, lub wdaje się w romans ze wszystkimi laskami w biurze, to również strata czasu i pieniędzy. Chociaż takiego łatwiej zwolnić, niż kobietę w ciąży.
A co ma stan cywilny do pracy? W dzisiejszych czasach naprawdę ślub nikomu nie jest potrzebny do rozmnażania, ani rozmnażanie nie jest niezbędne po ślubie. Jeszcze tylko pytanie o pochodzenie, zawód rodziców i krewnych w innych krajach i ankieta personalna jak z PRL-u.
Przecież jeszcze jakiś czas temu nawet w CV zalecano zamieszczanie info o stanie cywilnym. Nie chodzi o ewentualne rozmnażanie, tylko o poziom stabilizacji życiowej.
Jeszcze jakiś czas temu nieślubne dzieci nazywano bękartami. Ślub i stabilizacja życiowa to dwie zupełnie odrębne sprawy. Dziesięcioletni konkubinat z dwójką dzieci to bardziej stabilny związek niż małżeństwo ludzi, którzy właśnie wzięli ślub po trzymiesięcznej znajomości. Nie zamierzam żadnego pracodawcy informować o moim stanie cywilnym, bo nie jest mu ta wiedza do niczego potrzebna.
Chciałabym tylko zobaczyć taką laskę, która na rozmowie o pracę swego życia powie: „Oczywiście, w przyszłym roku planuję dziecko i oczywiście urlop wychowawczy”
Znając siebie – właśnie taką bym zatrudnił. Szczera kobieta byłaby bardzo wartościowym pracownikiem.
Szczera, wartościowa tylko lekko nieobecna :]
Przecież każdy jest do zastąpienia, zwłaszcza na etapie zatrudniania. Kobiety to wiedzą.
Ojejku jej, nie można opublikować komentarza z linkami? Takie fajne miałam.
Zadawanie takich pytań jest bezsensu. Przecież wszystko można sprawdzić na fejsbuku. A za to nikt nie osądzi pracodawcy o dyskryminację czy zadawanie niewygodnych pytań.
Można tyle sprawdzić, na ile się pozwala
Oj, jesteś nierówny. Chyba się tego nie spodziewałam. Głupia.
takie podejście do kobiety w pracy to nic innego jak dowód, że Polska to jednak trzeci świat.
Pytanie o to, czy kobieta zamierza zajść w ciążę nie jest po prostu niestosowne, niezgodne z prawem itp. Ono jest zwyczajnie idiotyczne. Dzieci nie biorą się z zamierzeń – nieplanowanych jest całe mnóstwo. Poza tym w chwili rozmowy kobieta może dziecka nie planować, a za miesiąc plany zmienić, bo spotka taki materiał genetyczny, że nie będzie chciała czekać ani minuty dłużej:) Poza tym pytanie jest głupie, bo w żaden sposób nie można zweryfikować odpowiedzi. Kobieta powie, że absolutnie nie planuje dzieci, nie chce ich mieć w czasie najbliższych 10 lat chociaż ma zupełnie inne plany. Chcesz mieć pewność – zatrudniaj kobiety po menopauzie:)
A ja jak będę miała własną firmę to i tak będę zatrudniała tylko młodych, przystojnych, seksownych facetów. Na czas określony – po 25 urodzinach niech spadają.
młodzi, przystojni i seksowni faceci to się na 25 latach zaczynają, nie kończą, o.
Podpisuje się rękami i nogami pod tym… taka wiedza pozwala też pracodawcy na przydzielenie pracownikowi konkretnego stanowiska. Nawet dokładnie te same argumenty podałam na jakiejś pogadance na studiach, niestety większość bab się z tym nie zgadzało, w tym prowadząca pipka.
Przydzielenie stanowiska? Ja się zawsze ubiegam o konkretne stanowisko, a nie o takie przydzielane w czasie późniejszym…
„Jeśli miałbym firmę zatrudniającą ileś tam osób, to interesowałoby mnie, czy laska ma dzieci, jaką ma sytuację w rodzinie, czy zamierza rodzić, kiedy, z kim i dlaczego woli mieć córkę.
Nie ryzykowałbym własnych pieniędzy na zatrudnianie pipki, która za kilka miesięcy by mnie wykiwała, a takich przecież jest wiele.”
Równie dobrze pracownik może „wykiwać cię” idąc na zwolnienie lekarskie, a mimo to pracodawcy nie pytają o to, czy dbasz o zdrowie, regularnie ćwiczysz, trzymasz dietę i o historię chorób w rodzinie. Nie pytają też mężczyzn o to, czy nie są przypadkiem samotnymi ojcami albo czy nie planują iść na urlop „tacierzyński”.
Sam spot moim zdaniem o tyle nie trafia w problem, że piętnuje skutek, a nie przyczynę. Prawo powinno w takim samym stopniu dbać o równouprawnienie co o interes przedsiębiorcy, dla którego fakt zajścia w ciążę pracownicy czy jej macierzyńskich zobowiązań nie powinien stanowić większego problemu czy obciążenia. I to powinny takie spoty prezentować przyczyniając się tym samym do wyeliminowania obaw pracodawców i związanych z nimi, poniżających pytań.
Uważam, że pracodawca ma prawo pytać o plany związane z macierzyństwem i w ogóle plany na przyszłość, o ile myśli rozsądnie, nie wrzuca wszystkich do jednego wora i nie wychodzi z błędnego założenia, że każda kobieta,która chce zostać matką nadaje się na odstrzał.
Ale to kobiety są w dużej mierze sobie winne, że doprowadziły do takiego stanu i są tak postrzegane. Przeraża mnie jak laska idzie na zwolnienie od początku ciąży, bo jej się należy,albo zachodzi w ciążę, żeby jej czasem nie zwolnić. Kretynizm po prostu. Ale takie lalunie szybko można przejrzeć i znaleźć perłę wśród wieprzy, która potrafi być matką, żoną i jednocześnie sumiennym,oddanym pracownikiem.
Wszelkie pytania dotyczące sfery osobistej kandydata nie powinny i nie mogą być tematem rozmowy kwalifikacyjnej, ponieważ winien on być zatrudniony ze względu na swoją wiedzę, kwalifikacje i umiejętności a nie ze względu na swoją orientację, religię, poglądy polityczne, plany macierzyńskie, itd. Takie pytania nie wiążą się bezpośrednio z pracą i mogą być iskrą dla dyskryminacji. Kodeks pracy tu wchodzi, a rekruter może ponosić za to konsekwencje prawne.
Co mnie trochę wkurza i rodzi w mej głowie dysonans, bo rozumiem obie strony a tu punkt widzenia w danej chwili zależy od punktu siedzenia.
„Znając siebie – właśnie taką bym zatrudnił. Szczera kobieta byłaby bardzo wartościowym pracownikiem.”, borze, jak ja bym chciała, żeby tak było.
Brawo Komin! 😀 Aktywizacja zawodowa ludzi starszych i doswiadczonych, ktorzy tak glosno nie bija sie o siebie i swoje prawa… rowne szanse dla wszystkich!
To istotne w dużych firmach i poważnych zajęciach, nie sądzę żeby osoba planująca mieć dziecko (zarówno kobieta jak i mężczyzna) szła na rozmowę rekrutacyjną, by rozpoczynać swoją karierę zawodową, jednocześnie po nocach piorąc brudne śpiochy, to byłoby zupełnie bez sensu. Poza tym dobry i cenny pracownik lubi swoją pracę i chce pracować, więc taka kobieta nawet jeśli się jej przytrafi to pójdzie do szpitala, urodzi i wróci do pracy by znowu być dobrym pracownikiem. Nawet jeśli odbędzie się to kosztem rodziny (niekoniecznie), firmie i pracodawcy nie zaszkodzi. Kwestia odpowiedniego doboru, właściwych ludzi na właściwe stanowiska.
Część ludzi zapomina o jednym – taka kobieta, która wykręci numer pracodawcy jest murowanym kandydatem do zwolnienia i już w zasadzie po niej na rynku pracy. Urlop nie trwa wiecznie a seryjna produkcja bobasów wyszła z mody. Zresztą, wypchajcie się demografią. Wasi rodzice zarabiali na swoje emerytury odkładając składki, jak im powiecie „ja zarabiam na twoją emeryturę?”. Każdy zarabia na swoją, a że system do bani – to nie wina podatnika. Zresztą dla dobra kraju niech rodzi się mało dzieci. Pokolenie ostatniego wyżu siedzi na bezrobociu, nie pracuje na niczyje emerytury i to czeka pokolenia każdego kolejnego wyżu.
Jak zwykle Kominku – racja!
Ja miałam taką sytuację, że dyrektor musiał zwolnić jedną osobę – ze względu na staż pracy a przede wszystkim osiągnięcia wytypowano jedną laskę – powiadomiona o tym fakcie zaszła w ciążę a ja z pracy wyleciałam, choć teoretycznie nie powinnam. I tak zostałam bez pracy a dyrektor bez pracownika (macierzyński, wychowawczy i w ogóle). Wyrachowane suki teraz na rynku pracy więc bronienie się prywatnością, poprawnością jak dla mnie bez sensu.
Ja mam mieszane uczucia patrząc na ten filmik i na komentarze. Mam wrażenie, że większość wychodzi z założenia, że kobiety są pozbawione ambicji zawodowych, jedyne ich marzenie to znaleźć pracę i zajść w ciąże, tak aby mieć płacone te wszystkie ZUSy i zasiłki. Takie małe, nieuczciwe kombinatorki. To z tego myślenia rodzą się takie chore pomysły, żeby pytać o takie rzeczy na rozmowie o pracę.
Oczywiście doskonale rozumiem stanowisko pracodawcy – chce wiedzieć o pracowniku jak najwięcej. Czasami chodzi nie tylko o samo zadawanie pytań, ale też o formę – w tym filmie pytanie, jak młody mąż wyobraża sobie połączenie kariery z życiem rodzinnym brzmi jak zarzut, jakby posiadanie rodziny było absolutnie niepożądane.
Jestem jak najbardziej za, aby podczas rozmowy kwalifikacyjnej można było zadawać wszelkie pytania, bo tylko tak pracodawca i pracownik dowiedzą się, jakie druga strona ma oczekiwania i czego mogą się po sobie spodziewać. Czasami jednak trzeba wykazać się pewną delikatnością i wiedzieć, jak zrobić to dobrze.
Jeśli to ja jestem pracodawcom, to ja zadaje takie pytania jakie chce na miłość boską.
Bo to jest MOJA firma i JA decyduje. Jak się pytania nie podobają, to nie musi odpowiadać. Pracować u mnie też nie musi. A jeśli ma świetne kwalifikacje, których mi akurat potrzeba, to czego ma się niby obawiać? To ona w tym momencie dyktuje warunki. Problemem jest to, że ludzie lubią mieć wielkie prawa, o to mnie nie pytaj o tamto mnie nie pytaj. Ale o swoich obowiązkach w pracy i MYŚLENIU to już zapominają.
Mam takie niejasne wrażenie, że jakbyś miał okazję to zatrudniłbyś „na czarno” bo to TWOJA firma.
„A jeśli ma świetne kwalifikacje, których mi akurat potrzeba, to czego ma się niby obawiać? ”
Jeśli ma świetne kwalifikacje to co Cię obchodzi życie osobiste potencjalnego pracownika?
no to pojechałeś – przykre, albo czegoś nie zrozumiałam!
hmm… parę razy padł argument na temat płacenia kobiecie, która poszła na zwolnienie w ciąży – to nie jest przypadkiem tak, ze po pierwszym m-cu płaci ZUS a nie pracodawca?
W firmie, w której pracuję nie ma problemu z kobietami w ciąży. Większość z nich chodzi na zwolnienia od razu i wraca po roku, 1,5 roku albo dwóch latach, w tym czasie młodzi ludzie/stażyści/praktykanci/ studenci itp. przejmują jakąś część obowiązków tak aby reszta bardziej doświadczonych pracowników poradziła sobie z brakiem jednego etatu i zostają zatrudnieni na czas powrotu takiej kobiety. Gdy ona wraca stażysta rusza w świat z jakimś doświadczeniem i tak to się kręci jakoś samo. Nikt nie narzeka, nie marudzi
Widząc jak to może i powinno wyglądać moim zdaniem pytanie o planowanie rodziny jest nie na miejscu.
Bo najważniejsze w życiu są pieniądze….
Gdyby tak uważali pracodawcy waszych matek to większości z Was by tu nie było.
Poza tym w tym wszystkim nie chodzi o to, że takie pytania się zdaje a raczej o to, że takie pytania zadaje się tylko paniom. A przecież facet jak ma dziecko to też w domu z dzieckiem siedzi na urlopie – przynajmniej powinien. Dlaczego ma to być zawsze matka? Tylko w naszym kraju to jest jeszcze nie do pomyślenia.
Ale ja tego nie kupuję.
No właśnie. Podpisuję się obiema rękoma. To tylko twoja osobista sugestia, że takie pytania można zadawać tylko kobiecie (albo trzeba – by zrozumiała także z jakim pracodawcą nie potrafiącym zrobić prostego przesiewu przez aplikacje ma do czynienia)? Ja z wielką chęcią poprę żądania by rekruter mógł zapytać na rozmowie o wszystko – wszystkich. By mógł zapytać o wszystko to, co wydaje mu się ważne w potencjalnym pracowniku. Teraz jest dziwne przyzwolenie, by zadawać pytania tylko kobiecie. Nie dyskryminujmy panów, wszyscy bez względu na płeć umieją oszukać.
Skoro wymagamy, wymagajmy też wobec panów. Na chorobowym ciążowym, i na chorobowym Pana na kacu, płacisz przez miesiąc – potem płaci ZUS i ci zwisa (co tu niby ma być o wykiwaniu – kobiety nie są bardziej zdolne do lewych zwolnień i oszukiwania pracodawcy!). Kobietę w ciąży MOŻNA zwolnić, po macierzyńskim tak samo, po tacierzyńskim, kurka wodna – na chorobowym jak chcesz się pozbyć pracownika, to wystarczy wiedzieć jak to zrobić. No ale to świadczy o poziomie wiedzy i kompetencji jako pracodawcy, większość przecież oblewa ten egzamin…
A potem robią posty o równouprawnieniu, gdzie pojęcia o własnych prawach nie ma, ech.
idzie ku lepszemu. za parę lat będziemy mieli amerykę i facet się będzie bał wsiąść do tej samej windy co kobieta, żeby ta go nie oskarżyła o molestowanie 😉
dla mnie fakt czy pracodawca zadaje mi pytanie o plany rodzinno-dziecięce zawsze świadczył o klasie pracodawcy. samo pytanie nigdy mnie nie bolało ani nie peszyło, bo wiem jak wiele jestem warta jako pracownik
Reklama ma tylko i wyłącznie uświadomić prawa które od dłuższego czasu obowiązują. Jeśli pracodawca zada pytania o prywatne życie może liczyć się z konsekwencjami PIP-u (Państwowej Inspekcji Pracy) która może na niego nałożyć sporą karę.
Gdyby sobie poczytać więcej regulacji prawnych na temat zatrudnienia nie raz Kominku byś popukał się w czoło
A co, jeżeli laska powie, że nie chce i w najbliższym czasie nie planuje mieć dzieci – uwierzy jej ktoś?
Zauważyłem, że odpowiedzi optujące za prawem pracodawcy do zadawania pytań o życie prywatne i plany osobiste są tu na ogół punktowane na minus, a takie za pracownikiem na plus.
Każdy ma prawo do własnego życia, do posiadania dzieci, rodziny, do własnych planów. W pracy należy wykazywać się kompetencjami, rzetelnością i jeszcze kilkoma innymi cechami. To nie chęć czy prawo posiadania rodziny stanowi problem, nawet nie płeć potencjalnego pracownika. System jest niedoskonały – tak czy inaczej pracodawca jest bity po tyłku. I to właśnie powinno się zmienić. Nie wiem jak, od tego są mądrzejsi ode mnie, ale nie jest do końca w porządku zarówno to, że pracodawca musi płacić pracownicy przez taki czy iny okres czasu z powodu zajścia w ciążę, jak również to że ma obowiązek trzymać to miejsce pracy przez tyle czy tyle lat.
Z drugiej jednak strony, osoba która zaszła w ciążę, mając przed sobą wizję zwolnienia i spore utrudnienia (z różnych przyczyn) w najbliższej przyszłości, kombinowałaby tak aby za wszelką cenę w ciążę jednak nie zajść, i to też nie byłoby zbyt dobre. A więc może tutaj właśnie pole do popisu ma Państwo…?
Biorąc pod uwagę ile robię rzeczy, jakich zupełnie nie planowałam to nie uwierzę w takie zapewnienia. To trochę tak jak z pytaniem: dlaczego chce pani pracować właśnie w naszej firmie. I odpowiedź: jestem przekonana, że to własnie Tesco jest firmą, z jaką chcę związać moje zawodowe losy. Podobają mi się państwa ideały korporacyjne oraz ta polityka niskich cen, dla każdego klienta. Jestem przekonana, że jako kasjerka w państwa firmie będę godnie reprezentować wartości Tesco oraz zyskam ogromną satysfakcję w pracy w tak znanej na rynku, międzynarodowej firmie.
„Biorąc pod uwagę ile robię rzeczy, jakich zupełnie nie planowałam to nie uwierzę w takie zapewnienia. To trochę tak jak z pytaniem: […]”
Ale ja właśnie o tym. Pracodawcy można powiedzieć wszystko, odpowiedzieć na niemal każde pytanie, a on i tak nie będzie miał gwarancji co do prawdomówności potencjalnego pracownika (pracownicy). Czy ma sens więc pytać, czy nie lepiej kierować się własnym rozsądkiem, ewentualnie preferencjami bądź też oczekiwaniami wobec przyszłych pracowników?
No dobra, misie pysie.
To ja z pytaniem, bo chyba Wam coś umknęło.
Otóż, istnieje taka grupa jak Ludzie Po Studiach.
Mam przykładowe 25 lat, studia z głowy, szukanie pracy pełną parą. Ale nie widzi mi się jescze kariera na pięć etatów, zamiast tego uważam, że warto wykorzystać wiek ładnie rozrodczy. Romantyzm w żuciu kwitnie, także chciałoby się w którymś momencie założyć trzyelementową rodzinę. I?
I?
I?
Gdzie znajduje się ten przedział wiekowy, w którym według was mogę sobie pozwolić na dziecko?
Pozostaje mi przez najbliższych X lat nie zdobywać doświadczeń zawodowych, a zamiast tego tkwić na garnuszku u męża?
Takie podejście jest jeszcze głupsze z ekonomicznego punktu widzenia. Bo wybaczcie, wypnę się na kraj, który nie chce mieć nowego obywatela.
Na dziecko już za późno, jesteś i tak starą pierwiastką, zajmij się karierą i hodowlą kotów:) A tak na poważnie. Jest różnica między posiadaniem dzieci, a posiadaniem dzieci i robieniem z tego pretekstu do zrzucania odpowiedzialności za wszystko na innych. Jaki procent kobiet będących na zwolnieniach przez całą ciążę jest rzeczywiście w ciąży zagrożonej? Dlaczego matki dzisiejszych dwudziesto-trzydziestolatek mogły wykonywać pracę biurową (nie mówię o kopalni i pracy fizycznej!) praktycznie do końca ciąży, a dziś zwolnienie po ósmym miesięcy to standard? Dlaczego kobiety po urodzeniu dziecka zachowują się, jakby to dziecko było półsierotą i zawsze to one biorą zwolnienie jak maluch chory, ząbkuje, ma katar czy jak jest teatrzyk w przedszkolu to urywają się wcześniej. Zresztą ciąże i wychowywanie dzieci to wbrew pozorom nie jest problem w korporacjach, tam są programy równościowe, bonusy i wszystko załatwione. Ale weź taką właścicielkę misia (małe i średnie przedsiębiorstwa). Ma te dwadzieścia kilka lat, chciałaby mieć dziecko. A tymczasem na 5 zatrudnionych osób dwie są w ciąży i od wykonania testu czują się obłożnie chore, a trzecia nieustannie na zwolnieniach lub chce wychodzić wcześniej, jakby dziecko nie miało ojca. Jak taka kobieta ma zdecydować się na dziecko?
Zwolnienie po ósmym miesiącu to pikuś, niektóre biorą zwolnienie chociaż nic jeszcze nie widać, bo im się rano w głowie kręci 😉 I nie chodzi tu o jakieś bardzo osłabiające wymioty, kiedy kobieta całymi dniami nic przełknąć nie może, tylko o zwykłe objawy ciąży, które miały nasze matki babki i prababki i z którymi sobie świetnie radziły przy wyrzucaniu gnoju na pole kartofli ;] A teraz? Uczciwa kobieta ma nie dostać pracy, bo planuje w najbliższej przyszłości dziecko, tylko dlatego, że pracodawca miał do czynienia z taką, która w drugim miesiącu ciąży wzięła zwolnienie ciążowe, chorobowe, macierzyńskie itd?!
Nabieram doświadczenia w branży HR i widzę, że dziś nie zatrudnia się młodych kobiet, które mogą wkrótce być w ciąży, młodych absolwentów bez doświadczenia, osób bez znajomości języka obcego, osób po 50 zwolnionych nagle z pracy, niepełnosprawnych, osób bez prawa jazdy, osób bez własnego auta, osób, które nie studiują zaocznie, osób, które nie posiadają renty inwalidzkiej itd. Tak naprawdę pracodawcy mają swoje ukryte wymagania, których nie znajdzie się w ofertach pracy. Czasem, żeby się wpasować trzeba mieć po prostu szczęście.
Różne rzeczy mogę zrozumieć, ale po co własne auto? Chodzi o to, że jak szef zachla na imprezie, żeby po niego podjechać? I serio ktoś o tym pisze w CV lub jest pytany o posiadanie samochodu na rozmowie kwalifikacyjnej??
Jeżeli chodzi o pracodawców zagranicznych to mając pracownika z własnym autem oszczędzają sporo kasy na jego wypożyczeniu czy wynajęciu. Również w zawodach, w których jeździ się od zlecenia do zlecenia po całym kraju, np elektrycy, wymaga się często posiadania własnego auta. Bo pracodawcy nie wierzą w to, że pociągiem czy autobusem można gdzieś dojechać na czas.
jeśli firma jest mała ma kilku pracowników i odejscie jednego z nich ma znaczenie dla funkcjonowania firmy to to czy kobieta zajdzie w ciąże czy nie ma bardzo duże znaczenie, zwłaszcza jeśli jest zatrudniona na strategicznym stanowisku z punktu widzenia firmy .Ja osobiście mimo, że jestem matką nie zatrudniłabym na bardzo wazne stanowisko kobiety która może zaraz zajść w ciążę( to znaczy takiej od 26 roku życiw w zwyż , i nie majacej dziecka).Oczywiście nie gwarantuje mi to, że i tak nie zajdzie, ale zmniejsza prawdopodobieństwo, bo bardzo młode kobiety do macierzyństwa nie pchają się juz tak chętnie, a takie które mają dzieci( najlepiej 2) tez już raczej rzadko o 3 myślą.Przeszkolenie pracownika kosztuje sporo czasu i czasami pieniędzy, wiec musi się to zwrócić. Zatrudnłabym bardzo młoda osobę( jesli doświadczenie na stanowisku nie jest sprawa priorytetową) lub taka która juz ma dziecko ( dzieci)( najlepiej w wieku szkolnym. Takie życie. I myślę, że statystycznie młoda matka jest gorszym pracownikiem niz samotna kobieta, z róznych powodów.
Kominek jak i reszta komentujących ma bardzo małą wiedzę na temat jak wygląda taka sytuacja.
I to wasze gadanie jest po prostu śmieszne, bo:
1. jeżeli pracownik (kobieta) zachodzi w ciąże i idzie na zwolnienie pracodawca płaci tylko 1 miesiąc; kolejne miesiące płaci ZUS
2. kobiety w ciąży nie są chętne aby zaraz w 1 czy 2 miesiącu ciąży iść na zwolnienie tylko pracują do tego 8 miesiąca – tych ‚pipek’ jak to określa kominek jest mały promil
3. jeżeli już kobieta pójdzie na zwolnienie to istnieje coś takiego jak osoba stażysty ale umowa-zlecenie z innym pracownikiem na czas określony – firma nie traci z powodu ‚braku’ pracownika
4. Jak kominek i reszta komentujących wyobraża sobie świat bez dzieci ? Myślicie o przyszłości ? Wydaje mi się że macie po 18 lat (kominek chyba starszy jest, ale nie wiem) i jedyne co was obchodzi to aby rodzice dali kasę na imprezę i wino
5. życzę wszystkim tym ‚pipkom’ komentującym w tym wątku by nie dostały pracy z powodu tego że są młode/po ślubie/i na pewno zajdą w ciążę
Amen.
Nie wiem na ile wnikliwie czytałaś/eś poprzednie wypowiedzi, ale ja znalazłem tutaj kilka sensownych. I nie jest to do końca tak jak piszesz – pomimo całej Twojej wiedzy na ten temat.
Poza tym, jak ktoś wcześniej wspomniał, wyobraź sobie stażystę w zastępstwie na kluczowym stanowisku w małej, prywatnej firmie. Tu nie chodzi o ten miesiąc, po którym ZUS przejmuje płacenie kobiecie w ciąży, i niestety – zdarzają się też takie ciąże, które wymagają pójścia na zwolnienie właśnie w pierwszym czy drugim miesiącu (tu jeszcze zależnie od zajmowanego stanowiska czy wykonywanej pracy).
Nie spotkałam się jeszcze nigdy z takim pytaniem na rozmowie kwalifikacyjnej. Nie było żadnego pytania o mój stan cywilny, plany prywatne itp. Jedyne plany, jakimi potencjalny pracodawca był zainteresowany, to były moje plany zawodowe.
a czy nie tak w rzeczywistości powinna wyglądać rozmowa o prace? Jeszcze nie wiadomo na ile mieli by nas zatrudnić ale od starającego o pracę wymaga się określenia co się zamierza w najbliższym czasie czy planuje, eh…
Na szczęście każda kobieta jest inna, inaczej przechodzi ciążę, ma inne priorytety i kieruję się różnymi zasadami. Nie zapominajmy również że mamy różnych pracodawców. Mamy też prowadzą firmy 🙂
moim zdaniem jest to trochę nie sprawiedliwe ze skoro jesteśmy kobitami i potencjalnie będziemy matkami to na nasze miejsce zatrudnia się faceta, jednak spowodowane jet to tymi właśnie cwaniaczkami – kobietami, które ledwo znajda pracę i zaraz sie urywają na zwolnienie, a przecież jeśli nie ma takiej potrzeby to po co iść na łatwiznę i psuć opinie o innych. Samo zapytanie jakoś mnie nie przeraża tylko jaka odpowiedz usatysfakcjonuje mojego pracodawcę nigdy nie wiadomo, na dwoje babka wróżyła, z kolei wszystkich stanowisk nie da się obsadzić facetami 🙂
Mam 26 lat. Chcę pracować, uczyć się, wdrażać w system firmy, szkolić, ale również zakładam, że za jakieś dwa lata chciałbym zajść w ciążę i uważam, że praca do 8 miesiąca nie jest dobrym pomysłem. W otoczeniu mam dwie osoby, które tak zrobiły, będąc na managerskich stanowiskach i mając dużą odpowiedzialność, a co za tym idzie stres, biurowe potyczki i w konsekwencji urodziły dzieci, które są tak samo znerwicowane jak one. Nie mówię o pójściu na zwolnienie od momentu zajścia, ale czy chcąc chronić swoje zdrowie i zdrowie mojego dziecka, nie mam prawa do wcześniejszego odejścia?Artykuł porusza ważna kwestię, ale robi to powierzchownie i pochopnie. Problem leży głębiej, a takie kobiety idące szybko na zwolnienie w większości są wynikiem braku dobrej polityki prorodzinnej, a nie przyczyną zaistnienia takich sytuacji. Interesy pracodawcy są zrozumiałe, taka kobieta generuje dodatkowe koszty nie tylko przez jeden miesiąc. Ale nie rozumiem dlaczego w komentarzach ocenia się takie jednostki jak zgniłe jaja.
Czytając większość komentarzy dochodzę do wniosku, że pracodawca pytający o plany macierzyńskie wykluł się z jajka a naszego Kominka przyniosły bociany.
Jeśli rekruter zada mi kiedyś takie pytanie, odpowiem, że jestem bezpłodna. Chyba takich kobiet teraz poszukują pracodawcy, a może się mylę?
mam wrażenie, że ten temat nie miałby racji bytu, jeśli kobieta i mężczyzna mogliby wziąć równie długie urlopy macie- i tacierzyńskie. Skończyłyby się pytania pracodawców, dziecko by na tym skorzystało mając tak wcześnie intensywny kontakt z ojcem, a młoda matka oderwałaby się od domu z pożytkiem dla firmy.
A w ciążę za mnie też mężczyzna zajdzie:)Z chęcią się zamienię.
dlatego nienawidziłbym być kobietą, ze wszystkim mają gorzej. heheheh 🙂
Sorry, ale to tak nie działa. Nie masz prawa zatrudniać kogo chcesz w swojej firmie i traktować ich jak chcesz. Gdyby tak było, to byś pewnie importował murzynów albo chińczyków do roboty, może nawet byś łaskawie dał tym bardziej wartościowym umowę o dzieło/zlecenie. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego to jest niekorzystne dla gospodarki i społeczeństwa.
Ta… Ten wasz warszawski egocentryzm (bo wypowiedź pasuje do Wawki, chociaż nie wiem skąd jesteś). Działanie na zasadzie – Nie mój problem, to żaden problem. Teraz jednak wyobraź sobie, że wszyscy postępowaliby tak jak w Twoim modelu. Poza tą nieliczną grupą ludzi, którzy są mobilni i potrafią sobie zapewnić samozatrudnienie w postaci działalności gospodarczej, większość walczy na rynku pracy. Ale wszystko idzie dla nich gładko tylko w przypadku, gdy są samotni. Jeżeli zakładają rodzinę, oboje muszą pracować żeby to jakoś utrzymać. Ale mało tego! Niech wszyscy postępują jak Ty byś postąpił i nie dajmy szans na zarobek tej kobitce, bo „istnieje podejrzenie że może mieć” czelność urodzić dziecko, kiedy jest u Ciebie zatrudniona. W efekcie, mamy mniejszy przyrost naturalny, więcej patologii które żyją z socjalki (również z Twoich podatków!), mały udział średniego sektora (bo taka kobitka pójdzie do byle jakiej pracy byleby utrzymać siebie i rodzinę), przyrost wskaźnika zmatronienia kobiet w Polsce(moje autorskie określenie), i tak można by w nieskończoność wymieniać. I wyobraź sobie jakbyś sam miał być przyjmowany do pracy na podstawie braku lub siły potencji. Może od razu klonujmy Pudzianów do pracy, a resztę zostawmy na zgnicie, bo mniej dysponowani(mimo że równie czy bardziej inteligentni)? A i jeszcze jedno. Osoba które pisze takie rzeczy jak Ty nie powinna w swoim opisie dodawać stwierdzenie „kocham kobiety”. Raczej „kocham cipki, ciepłe, wilgotne, niezbyt używane” byłoby wiarygodne. Absolutnie nie oceniam Cie, może nie spotkałeś jeszcze właściwej.
Czyli planujac dziecko za jakies trzy lata, najlepiej juz sie zapisac do szkoly rodzenia, siedziec w domu i czytac ”Mamo, to ja” 🙂 Ludzie, ciaza to nie choroba, baby rodza te dzieci i wracaja do pracy na kleczkach, wdzieczne, za maja dokad. Moze i pracodawca dolozy do interesu, ale zyskuje lojalnego pracownika, ktory nie odejdzie z byle powodu, bo mu za rogiem zaplaca stowe wiecej. Biorac pod uwage, ze obecnie jedno dziecko powoli staje sie standardem, nie wiem skad ten dramat. To prawie tak, jakby pytali na wstepie, czy widzi sie pani dozywotnio w naszej firmie. No pewnie, po grob 🙂
Komin, to nie Ty jesteś dyskryminowany, więc nie dziwię się, że masz to w nosie. Mnie wkurza podejście, że kobiety zachodzą w ciążę, żeby zrobić komuś (pracodawcy) na złość, żeby wyciągać od niego kasę i co tam jeszcze. Ciąża to nic przyjemnego, poród – trauma, ale koszmar zaczyna się na dobrą sprawę dopiero po porodzie. Dziecko to nie urlop na Seszelach. Pomijam fakt, że ktoś musi robić ten przyrost naturalny, a dzięki takim seksistom jak Ty wykształcone kobiety wolą zrezygnować z dzieci na rzecz egzystencji na przyzwoitym poziomie.
Ty czegoś nie rozumiesz.
Ja nie mam nic przeciwko rodzeniu dzieci.
Ale jeśli chodzi o obce dzieci, to mnie obca kobieta i obce dziecko GÓWNO obchodzi.
a może właśnie powinno, bo ciekawe kto będzie zarabiał na twoją emeryturę.
Komi będzie miliarderem na starość i nie będzie potrzebował emerytury buahahaha ;D
ehe, już widzę te miliardy na koncie… 😉
Widzicie, problem polega na tym, że Kominek już osiadł na swoim, jest niezależny, nie dotykają go problemy prawdziwego życia, to i nie rozumie jak wygląda sytuacja kiedy kształciłeś się wiele lat i okazuje się, że to, co oferuje ci pracodawca to znacznie za mało aby utrzymać dziecko i niepracującą żonę. Dlatego kobieta też musi iść do pracy, gdzie z kolei ma przerąbane bo chce kiedyś zajść w ciążę i urodzić dziecko po czym WRÓCIĆ do pracy. No straszne, wręcz NIELUDZKIE.
Kończysz studia, znajdujesz pracę, rodzisz dzieci – to jest scenariusz większości młodych kobiet. Ciekawe kiedy wg pracodawców te kobiety mają rodzić dzieci? Po czterdziestce?
I nie jest tak, że ty płacisz – ty wymagasz. Masz firmę która owszem – jest twoja, ale funkcjonuje w takim a nie innym państwie, w takim a nie innym społeczeństwie gdzie panują takie a nie inne zasady. Pracodawca powinien wybrać najlepszego dla siebie pracownika, ale guzik go powinno obchodzić czy laska chce rodzić dzieci, bo jego zasranym obowiązkiem jest zapewnić takie warunki pracy, aby kobieta mogła spokojnie urodzić, odchować i wrócić do pracy, ponieważ to jest interes jego, tej matki i nas wszystkich żeby jakieś dzieci w ogóle jeszcze się rodziły w naszej rzeczywistości. Praca to nie łaska, każdy ma prawo pracować, zrobić sobie dzieci bez drżenia o byt i pracować uczciwie dalej. Nic się nie bójcie – firmy na to stać.
Nie zgadzam się z Tobą! Jestem kobietą i chcę być zatrudniana za moje kwalifikacje i umiejętności, a nie preferencje czy sytuację osobistą. To nikogo nie powinno obchodzić!
Przecież jeśli zatrudnisz mężczyznę, któremu właśnie urodziło się maleństwo, to też będzie przychodził niewyspany, albo urywał się co i raz żeby pojechać z synkiemcórką np. do lekarza…
Tylko mentalność Polaków jest wciąż taka, że wychowaniem dziecka obarcza się tylko i wyłącznie kobietę.
Wyszłabym z każdej rozmowy kwalifikacyjnej, w której ktoś próbowałby dać mi do zrozumienia, że moje ewentualne macierzyństwo jest niemile widziane.
Zgadzam się z Kominkiem w tym wypadku, ale też nie do końca. Zacznijmy od tego że niektóre rzeczy wychodzą bez planowania, ‚ups, stało się’… Kolejna rzecz, płacisz, wymagasz, każdy pracodawca chciałby człowieka który nie robi sobie urlopu, etc. To że kobieta ma kilku letnie dziecko to wcale jej nie dyskredytuje moim zdaniem, a polskie prawo zakłada że pracodawca nie ma prawa zatrudnić kobiety w zaawansowanej ciąży, więc to nie kwestia trzech miesięcy, tylko pół roku.
Pozatym, nic nie jest definitywne, dzisiaj mogę dostać pracę, a jutro mogę mieć wypadek i przeleżeć w szpitalu przez miesiąc, też wykiwałbym Kominka, więc niech mi powie, czy przypadkiem pytanie czy mam zamiar zakładać rodzinę nie jest bardziej racjonalne od pytania czy zamierzam jutro wylądować w szpitalu, bo jakiś pijaczek mnie potrącił na pasach?
Kominku proponuję otworzyć firmę w Chinach. Albo Tajlandii albo Wietnamie albo w dowolnym kraju gdzie nie istnieją prawa pracownicze (przy czym w Chinach już istnieją).
Ale, że jesteś w Europie to grasz wg reguł Europejskich. A jak się nie podoba to WON! I jak Ci się to podoba?
Podstawą pracy powinnien być fakt, że pracownikowi zależy, a pracownikowi zależy jedynie w momencie gdy ma jak to mówią: „Skin in the game”. A to polega na posiadaniu wynagorodzenia zależnego od kondycji firmy… Niestety z jakiegoś powodu u nas ciągle jeszcze mentalność etatowa.
Cóz może się kiedyś to zmieni. Naw pewno w mojej firmie.
nerd
Zgadzam się w 100%. Rodzice mieli już dawno temu w firmie ‚incydent’ z młodymi dziewczynami. Jedna przyszła za dziewczynę, która była na macierzyńskim, i po miesiącu BUM L4 na ciążę (lekarze to nimi rzucają jak pies gównem), za nią przyszła kolejna, i to samo. Już wtedy zdecydowałam że u siebie nigdy nie zatrudnię młodej panny w wieku rozrodczym – nieekonomiczne. I kij komu do tego, kogo zatrudnię. Wolę starszą babkę z odchowanymi dziećmi, taka już ma świadomość że jak sobie machnie kolejne to może im w domu na życie nie starczyć, i dodatkowo nie ma non stop zwolnień bo dziecko chore i do lekarza.
A zwątpiłam jeszcze bardziej jak usłyszałam od znajomej (2 miesiące po ślubie) że planują dziecko, więc szuka pracy w korpo, bo fajne socjale, dodatki, ubezpieczenie w scan med czy innym prywatnym, więc cud miodzio. Popracuje 2 miesiące i hulaj dusza, piekła nie ma – L4 i bieganko po galeriach i zakupy.
ja tam może jestem staroświecki etc. ale mnie ta reklama bawi i cieszy. Wkurzają mnie pytania o moje osobiste życie od bliskich ludzi jeśli zostaną zadane niezbyt delikatnie a co dopiero wpychanie się z butami w moje osobiste życie osób które dopiero poznałem i może więcej w życiu nie spotkam.
Oczywiście rozumiem głosy m.in. Blair Witch i sam nie chciałbym mieć takiej sytuacji jakbym prowadził swoją firmę ale fakt faktem że gdzieś te referencje trzeba zdobyć a rozmowa z kandydatem i dobrze zadawane pytania często pozwalają dowiedzieć się dlaczego osoba chce tą robotę.
Pozdrawiam
A ja ostatnim razem usłyszałem pytanie o posiadanie dziewczyny, i to w HOLANDII – i wcale mnie to nie oburzyło. Pracę otrzymałem między innymi dzięki temu, że dziewczyny nie mam, a fakt że byłem z Azjatką dodatkowo pomógł. Praca polega bowiem na wyjazdach do Azji właśnie.
…