Ze ściany na Facebooku wzięte
Takie coś wklejają sobie moi znajomi:
Zdecydujmy się na kupno prezentów Bożonarodzeniowych od drobnych przedsiębiorców, ze sklepu z rękodziełem, od sąsiada, który robi wszystko, aby utrzymać swój sklepik, od przyjaciółki, która wytwarza niepowtarzalne rzeczy, od tego, który oparł się globalizacji w naszych okolicach… Zróbmy tak, aby nasze pieniądze dotarły do zwykłych ludzi, którzy ich potrzebują, nie do firm międzynarodowych i wielkich przedsiębiorców, którzy płacą zbyt mało swoim pracownikom i przemieszczają firmy w inny koniec świata… robiąc tak więcej osób będzie mogło przeżyć szczęśliwe Boże Narodzenie. Jeśli się zgadzasz, skopiuj to i wklej na swojej tablicy.
Jak wiecie, nigdy nie mam własnego zdania, o wszystko pytam, nikogo nie sądzę, jestem nudny jak flaki z olejem i żeby wiedzieć, co mam o tym myśleć, pytam was: zgadzamy się z tym czy się nie zgadzamy?
wydaje mi się ,że jest w tym trochę racji, jeśli mamy możliwość pomóc komuś w taki sposób i przyczynić się do tego żeby miał co dzięki temu postawić na stół to czemu nie. Fakt ,że zapewne rzeczy wytworzone przez takiego pana czy panią będą droższe niż w Tesco itd , ale to już tylko kwestia możliwości finansowych .
what a bullshit…
jeśli „sąsiedzkie” pordukta nie dorównują jakością tym od „wielkich przedsiębiorców” nie będę ich kupwać tylko dlatego, że piękną i wzniosłą wydaje się idea wspomagania maluczkich. ale ja zła kobieta jestem więc może lepiej nie brać ze mnie przykładu.
Tylko że czasem nawet lepszy jest produkt wykonany własnoręcznie przez jakiegoś „małego przedsiębiorce” niż made in china z wielkich przedsiębiorstw .
Trochę się zgadzamy.
Problem polega na tym, że rzeczy zakupione „na rogu” lub od koleżanki, która bawi się w ręcznie robioną biżuterię, rzadko niestety nadają się na prezenty. Są oczywiście wyjątki i można od domorosłego artysty kupić świetne i wyjątkowe przedmioty i obdarować tym pół rodziny, ale to rzadkość. Ale jeśli ma się szansę wykorzystać napotkany „wyjątek”, to pewnie, że warto się zdecydować.
Poza tym, wspomniane osoby nie tylko w okresie świątecznym potrzebują „pomocy”, czyli klientów. Warto o tym pamiętać robiąc codzienne zakupy np. spożywcze i warzywa, owoce kupować na straganiku pod domem, a nie w supermarkecie. Taka doraźna pomoc i zainteresowanie się małymi sklepikami nie pomoże. Tym bardziej, że nie wierzę by sie udało. Zbyt proste jest udanie się do centrum handlowego.
I w całym apelu nie podoba mi się mieszanie w treść, bez pojęcia i rozsądku, argumentów o globalizacji i przenoszeniu produkcji na inne kontynenty. Równie dobrze można było dorzucić coś o efekcie cieplarnianym.
Nie lubię tej otoczki `komercja to zło, nie dajmy paść się na sobie korporacjom` etc. ale fakt, jeśli chodzi o prezenty bożonarodzeniowe, pomysł jest niegłupi, tyle że z innych względów. Wiadomo, każdy wolałby dostać np. obraz jakiegoś mało znanego lokalnego malarza niż reprodukcję z Castoramy, ręcznie malowane wazony czy figurki niż masowo produkowane z Ikei, tak samo np. z torebkami czy ubraniami – oryginalne, ręcznie wykonane to znacznie cenniejszy zakup. Inicjatywa podoba mi się, ideologia średnio – tyle, że polskiej sztuce na małą skalę faktycznie przydałoby się więcej zainteresowania, choć to akurat zaczyna się zmieniać, wystarczy popatrzeć na sklepy w rodzaju `trendsetterki`.
Globalizacja została w to wmieszana bez potrzeby.
Fajnie wspomóc sąsiada i małe przedsiębiorstwo, ale mam galerię handlową pod blokiem.
I zapomniałam dodać, że jestem samolubna strasznie.
To nie jest wada 🙂
…to zależy. Bywa wadą.
Wkleiłam ten łańcuszek na swoją ścianę, choć zwykle nie bawię się w takie „przeklejki”. To, co mnie przekonało, to nie ckliwy fragment o sąsiedzie który robi wszystko by utrzymać sklepik, albo dlatego, że dzięki temu ktoś będzie miał szczęśliwe święta. Podoba mi się idea wspierania lokalnego biznesu, ale też chciałabym zachęcić znajomych by rozejrzeli się trochę dookoła i spróbowali czegoś „innego”, niż sieciowa, odszablonowa, wyświechtana papka, którą dostać można w każdym supermarkecie.
Kilkoro moich znajomych wkleiło to z tych samych powodów co Ty i jest to dla mnie wielka bzdura. Bo skoro oni i Ty mieliście inne powody, niż te pokazane w tym tekście, to trzeba było napisać własny, zachęcić własnymi słowami do zastanowienia się nad tym, jaki mamy wybór. A nie przeklejać tekst, który sugeruje że wielkie zagraniczne firmy są be, a mali przedsiębiorcy są cacy. Zwłaszcza jak widzę słowa „Zróbmy tak, aby nasze pieniądze dotarły do zwykłych ludzi, którzy ich potrzebują” to krew mnie zalewa. Bo co, wielcy przedsiębiorcy to nie są zwykli ludzie i nie potrzebują pieniędzy? Haha. Cała ta akcja to dla mnie ckliwa, bezmyślna propaganda.
Żeby tylko wielcy przedsiębiorcy. Pamiętajcie, że sprzedawcy w galeriach handlowych często dostają premię, jak są dobre obroty przed świętami. w czasach pracy za ladą tęsknie spoglądałam przez szybę na przechodzących ludzi i próbowałam im telepatycznie przekazać: wejdź i kup u mnie, u mnie, u mnie:)
Ja muszę zajrzeć do swojej biblii. O mam. Usiądźcie i pijcie nektar prawdy z mych ust:
„spotkaliśmy Gnomy,
które wytłumaczyły nam
o co w tym wszystkim chodzi.
Korporacje są dobre.
Co? Dobre?
Bez nich nie mielibyśmy takich rzeczy
jak komputery czy samochody.
Nawet Hurbucks zaczynało od małego interesu,
ponieważ robili świetną kawę
i dobrze prowadzili interes…
…rosli w siłe, aż stali się wielką korporacją.
Dlatego właśnie powinniśmy
pozwolić Hurbucks zostać.
Ci chłopcy mają całkowitą rację.
Wykorzystaliśmy ich aby zwrócić
waszą uwagę na naszą sprawę.
Protestujecie i narzekacie,
ale czy ktokolwiek
z was spróbował kawy z Hurbucks?”
~List do south-park’czyków wersety 2×17.
ja się z tym zgadzam. nie wiem po co łączyć to z jakąś wielką filozofią, to po prostu miły gest na święta. i oczywiste jest, że jak mam do wyboru kupno syfu u znajomego i czegoś z braku lepszego słowa… komercyjnego, to wybiorę to drugie 😉
było o mentalności dziada, a tak rzadko jest o jej przeciwieństwie 😉
Jak przy każdych zakupach – liczy się jakość i oryginalność. Trudno by mi było z uśmiechem na twarzy kupić bubla który rozpada się w rękach za 2zł i pochwalić jakie to ładne, tylko dlatego, że pani nie ma co na stole wigilijnym postawić. Już wolałabym takiej potrzebującej osobie dać 50zł za nic. Ale jeśli coś jest naprawdę piękne i dobrze wykonane to czemu nie? Kiedyś od pewnej pani kupiłam piękny bukiet kwiatów… z bibuły. Kwiatki trochę pobladły, w końcu bibuła wieczna nie jest, ale zdobią mój pokój od kilku lat – nie więdną, płatki nie odpadają, po prostu cudo. Sobie takie rzeczy mogę kupować. Jednak myślę, że bałabym się dać takie rękodzieło jako prezent.
Jestem za.
Powiem więcej, zamówiłem 10l bimbru u sąsiada co ma gorzelnie w piewni.
We krwi mam pomaganie i owocówkę…
W ramach walki z globalizacją wklej to na ścianę na FB – urocze:) Dlaczego Ci ludzie nie przyczepią ogłoszenia do normalnej, lokalnej tablicy ogłoszeniowej?
Nie mam potrzeby nawracania innych, ale sama wolę wydać kilka złotych więcej i kupić książkę w osiedlowej księgarni (ostatnia, jaka istnieje w promieni kilkunastu kilometrów!) niż zamówić przez net, choć na tym mogłabym zaoszczędzić. Ale stać mnie (przynajmniej zaraz po wypłacie…), żeby wydać trochę więcej. Żadna szlachetna idea – po prostu nie chcę mieszkać w dzielnicy, gdzie są same banki i restauracje Sushi. Z tego samego powodu zaopatruję się w różne drobiazgi w pobliskim sklepie papierniczym (też ostatni w okolicy), a na kawę wolę umówić się w lokalnej kawiarni niż w sieciówce w centrum handlowym. Jestem okropną egoistką i wszystko to wynika z mojej egoistycznej chęci mieszkania w fajnym miejscu.
Ja tego na swoją ścianę nie wkleiłam. I nie dlatego, że jestem przeciw. Po prostu to byłaby z mojej strony hipokryzja, bo prezenty w tym roku zrobię jak zwykle w …. centrum handlowym
Nie wkleiłam i nie wkleję. Wolałabym żeby mi nikt nie mówił, gdzie i jak mam kupować i żeby mi nie sugerowano, że kupując od „międzynarodowych firm” krzywdzę panią Zosię z sąsiedniej ulicy i jestem winna jej biedzie. Jak zwykle zresztą bawi mnie, że „przeciwnicy globalizacji” tak chętnie posługują się jej narzędziami – na przykład internetem, do propagowania swoich „idei”.
jak sasiad zaczne produkowac perfumy chanela to chetnie kupie. albo jak bedzie skladal elektronike. czy moze mam przeplacajac zrobic cale swiateczne zakupy w osiedlowym sklepie? debilizm jakis. szcegolnie ze wiekszosc takich rzeczy robionych przez amatorow to po prostu duperele ktore mozna sobie wsadzic.
Fajnie jest móc komuś pomóc, popieram lokalny patriotyzm, bo sama z tego czerpię ale… ale… jeśli ktoś ledwo przędzie w swoim sklepiku to po co utrzywywać go za wszelką cenę? Rynek sam zweryfikuje, czy jest konkurencyjny, czy nie, więc jaki sens ma potrzymywanie nierentownej firmy? Jest tyle możliwości, że naprawdę można znaleźć dla siebie jakąś niszę, w której można zarobić, bez żadnych manipulacji. Człowiekowi trzeba dać wędkę, a nie rybę. Poza tym płacąc za rękodzieło życzyłabym sobie, aby sprzedawca odprowadzał z tego podatki, bo przecież ma być uczciwie, a nie po grecku :]
„Rynek sam zweryfikuje, czy jest konkurencyjny, czy nie, więc jaki sens ma potrzymywanie nierentownej firmy?”
Dzisiaj przedsiębiorca ma wybór albo oszukiwać skarbówkę, czy działać w szarej strefie, albo… zamknąć interes. Jedynie wielkie potentaty wynajmują najlepsze, międzynarodowe kancelarie prawnicze, które pomagają wyprowadzać pieniądze zagranicę, aby przedsiębiorstwo globalistyczne wykazywało niemal zerowy dochód. Po to aby nie płacić podatków.
Dlatego mamy kiepskie szkolnictwo, kolejki u lekarza, słabe drogi… jeśli kupujesz w marketach, przyczyniasz się do własnego nieszczęścia. O!
Jedynie mali i średni przedsiębiorcy płacą drakońskie podatki.
jeżeli chodzi o wielkie koncerny, to produkty często gęsto na ryżu klejone made in china i tym podobne wychodzą z rąk… dzieci… i to jest straszne, że żyjemy w takim świecie i takim systemie że samemu będąc zabieganym-większość z nas pójdzie na zakupy tam-gdzie: szybciej, praktyczniej i zgodnie z zapotrzebowaniem…
ale wpis ciepły, miły i chyba napisany przez kogoś komu się marzy ciepłe mieszkanko nad cukiernią, obok szewca, na przeciwko zegarmistrza, dwa kroki od krawcowej i trzy od antykwariatu. tęskni się ludziom za wolniejszym i spokojniejszym życiem chyba…
O, zapomniałam o antykwariatach:) Wiem, że są jakieś sieciowe, ale ja lubię grzebanie w pudłach w poszukiwaniu książek, o których istnieniu nie miałam pojęcia.
A jak tak pomyśleć, to w sumie opisałaś moją okolicę:) Do cukierni i krawcowej mam 3 minuty, 10 minut do antykwariatu, zegarmistrz i szewc blisko. Jest dobrze:)
mnie w ostatnie wakacje wpadło właśnie takie pudło książek w ręce-jedno co prawda ale ile radości:) zostałam obdarowana przez teścia:)
a co do zamieszkania…:/ 3 kroki od supermarketu, na przeciw kasa zapomogowa, obok rozbierają kamienicę, „zapaszki” z fabryki a z szewca to mi została pasja-na czepialskich sąsiadów:)
Wszystko zależy od tego o jakich produktach mówimy. Bo robiąc zakupy w sklepie „pod blokiem” już na samym jednym jogurcie przepłacam 50 gr. Ja mam się martwić o finanse tego sklepu, bo prowadzi go prywatny przedsiębiorca? Czy on będzie myślał o moich finansach? Nie sądzę.
Pracuję w firmie, która proponuje klientom Polski produkt. W związku z tym, cena nie należy do tych najniższych, bo nie składają tego małe chińskie rączki. Ale doskonale wiem, że zakupy mojego klienta zależą od zasobności jego portfela. I nawet gdy on uzna moje argumenty, za cudowne oh i ah….to jeśli nie ma kasy, wybierze tańszy zamiennik.
Inaczej nie będzie z innymi produktami. Wystarczy wejść do cepelii. Piękne rękodzieło, zawsze się zachwycam takimi dziełami. Ale nie sądzę by ktoś, kto budżet ustala na od 1 do 1 często witał w takim sklepie. Przed świętami też nie zrobi wyjątku, ponieważ na święta wydaje się więcej w związku z tym będzie szukał gdzie taniej.
Fajne to.
Moja znajoma robi super kartki okolicznosciowe,nie jakies wyklejanki czy sztuke abstrakcyjna rodem z przedszkola..ale takie male arcydziela.
I wcale nie sa takie tanie..ale wole zaopatrzyc sie u niej i miec radoche z czegos niepowtarzalnego..niz w jakims empiku czy innej masowce.
Oby wiecej takich osob z talentami i polotem.
„plastik- fantastik” juz sie(mam nadzieje)ludziom znudzil…
mój znajomy pracuje w wielkiej, międzynarodowej korporacji. dzięki temu, że sprzeda w grudniu więcej produktów swojej firmy, dostanie premię. jego żona wyda te pieniądze na wyposażenie swojej wymarzonej kawiarenki. oprócz kawy będzie tam serwowała ciasta domowej roboty. to spełnienie jej marzeń i szansa na podreperowanie domowego budżetu.
trzymam kciuki, żeby im się udało
Łańcuszek is łańcuszek. Nie lubię i już.
Już widzę radość tych, którzy wkleili, kiedy otwierając prezenty zamiast iphona zobaczą rzeźbę aniołka z karteczką „fejsbuk mi kazał kupić rękodzieło” :]
a jak wszyscy zaczna kupowac na straganach to kto da prace tym co sa na panszczyznie w markecie z kacikiem firankowym siedzac i czytajac ksiazke bo na zaden wysilek fizyczny/psychiczny ich „nie stac”?
moim zdaniem ze ktos pracuje za 1000zl jest sam sobie winien (bo w galeriach pracuja glownie mlodzi WYKSZTALCENI ludzie). nie potrafia sie wziac i samemu rozkrecic jakiekolwiek malej dzialalnosci tylko wola siedziec 8 godzin i krzywic sie kiedy klient chce podszyc swoja nowo nabyta firanke w promocji na sklepie real.
najprosciej marudzic ze ktos ci placi za malo.
„a co przecietny polaczku zrobiles zeby miec wiecej pieniedzy?
– yyyyyyyyyyyy no przeczytalem harego potera i gralem w pasjansa 6 godzin dziennie”
natomiast jak wszyscy kupowali by niszowe produkty to wlasciciele malych biznesikow mieli by wiekszy popyt i zaczeli zatrudniac chołotę ktora umie tylko przekladac cos rekami. wtedy to owi przedsiebiorcy staliby sie potentatami i kolo sie zamyka
Nie popieram.
Chociażby ze względu na tą osobiście mnie drażniącą antykomercyjną otoczkę i wymuszoną alternatywność. Przy każdych zakupach w pierwszej kolejności zwracam uwagę na jakość – jeżeli „zwykli ludzie ze sklepikiem” są w stanie zaoferować dobry produkt, nie ma problemu. Jednak w większości przypadków z jakimi miałem styczność, są to odpustowe zabaweczki, które nie przedstawiają większej wartości, zarówno materialnej jak i artystycznej.
Ps. co innego jeśli chodzi o produkty żywnościowe – tu bardzo często wg mnie małe gospodarstwa oferują żarełko dużo lepsze niż markety, ale to materiał na osobny temat 😉
Kazdy tak psioczy tylko o tym, zeby zakladac wlasna dzialalnosc. Wszystko super ale skad masz wziasc na to fundusze gdy masz 20 lat ?! Ktos krzyknie, ze unia daje… daje daje ale malo komu i to raczej nie mlodym, a juz doswiadczonym i to nie na kazda dziedzine.
Kupujcie w moim mięsnym.
Ha właśnie wczoraj widziałam ten wpis u mojej znajomej… Kupujmy to co nam się podoba i gdzie chcemy. A jeżeli tak niektórym zależy na wspieraniu drobnych rzemieślników, to czy można to robić tylko w Święta?
Jak robiłam bizuterię to denerwowało mnie, że dziewczyny wolą wybrać tańsze produkty z Chin, zamiast docenić piękno ręcznej roboty.
Osobiście mam fioła na punkcie quillingu, scrapbooking i kaligrafii. Jak dla mnie nie ma nic piękniejszego niż ręcznie ozdabiana porcelana, ręcznie wypisywane wizytówki czy samodzielnie robione albumy i kartki okolicznościowe. Bardzo je lubię i zaopatrzam się w nie chętniej niż w masowe produkty. Dostałam ostatnio w prezencie książkę pod tytułem: „Szydełkowe stworki” i gdyby w mojej okolicy ktoś robił taką kostuchę zaraz bym ją kupiła. 🙂
Może jestem egoistka, dobrze mi z tym co się dzieje na świecie. Kupuję to co mi się podoba, lubię korporacje. Każdy ma to, czego się przez cale życie uczył, na co pracował.
@twiggy
Ja też lubię korporacje nie płacące podatków, przez co mój kraj nie ma na szpitale. Podoba mi się traktowanie mnie jak trybik w maszynce i wykorzystywanie małych dzieci w Chinach. Dobrze mi z tym jak się dzieje. Dzieci w Chinach mają to na co sobie zapracowały! Ale mi jest tak dobrze, bo mogę wybierać pomiędzy tandetą a zatrutą rtęcią rybą z marketu. Wspaniale jest!
…pisząc z urządzenia którego podzespoły skręcały małe chińskie rączki dla wielkiej korporacji…
Jedyny pozytyw Twojej wypowiedzi to fakt, że zdajesz sobie sprawę z bycia egoistką. Chociaż to i tak smutne.
o co ten szum? przeciez w tym roku świąt nie bedzie…
jeju… zabrzmialem jak jakis neotroll…. a po prostu tak czuje cos w kosciach… brrr
Nie popieram. Bo nie lubię gdy ktoś mi mówi co, jak, gdzie i jeszcze za ile mam robić.
Kupię to co sobie zaplanowałam, to co uszczęśliwi choć na chwilę mych bliskich i czy to zrobię w sklepiku na roku, galerii handlowej czy w necie to już moja sprawa.
Kupując przedmiot od polskiego przedsiębiorcy wspieramy polską gospodarkę. Kupując przedmiot od chińskiego producenta wspieramy światową koniunkturę, co też nam się opłaca. Skoro i tak jest dobrze, to może kupmy sobie coś po prostu ładnego?
Co nie zmienia faktu, że z dwóch rzeczy o podobnych parametrach i cenie wybrałbym ten, który został wyprodukowany w Polsce, lub na terenie Unii Europejskiej. Gospodarczy nacjonalizm nigdy nie zniknął.
Mnie się strasznie podoba. Ew. pomysł zrobienia czegoś samemu też całkiem fajny. Co prawda wiem, że niektórzy wolą rzeczy praktyczne albo modne a nie jakiś ‚śmieć’ od serca – ale to po protu trzeba wiedzieć komu coś takiego dać, żeby dawało radość a nie skończyło w śmieciach po uprzednim podpaleniu.
oczywiscie, rodzimych producentow mozna popierac a nawet trzeba jesli maja towar rownorzedny do zachodniego. To raz. A dwa – w dobie internetu i handlu elektronicznego kazdy drobny handlowiec moze miec swoj sklepik w dowolnym miejscu na swiecie. Zreszta co moglbym kupic dziewczynie z rekodziela ? chyba tylko stringi z koniakowa 😉
Sama w zeszłym roku na święta sprzedawałam piernikowe konstrukcje 3D. Dużo przyjemności sprawia sama zabawa przy tworzeniu, dekorowaniu, a przy okazji całkiem, całkiem zarobiłam. I trzeba przyznać, że naprawdę dużo osób zrobiło zakup, „bo studentka, to kupimy od niej, niech ma kieszonkowe”. Ale miałam też np. bardzo duże zamówienie, bo pewien szef chciał obdarować swoich pracowników na święta i uznał, że taki niepowtarzalny, ręcznie robiony prezent będzie najlepszy. Także ja jestem za!
nie lubię łańcuszków. co do samej idei-ciekawe, ale jakoś nie skorzystam. wolę sama zrobić prezent dla bliskiej mi osoby i mieć z tego frajdę, a jednocześnie pewność, że się nie rozleci i wytrzyma dłużej niż tegoroczny śnieg (bubli nie daję).
Chyba pomyliłam epoki, bo bo w tej od fejsa – kompletnie się nie odnajduję. 🙂
Ale ad red. Ja widzę wzbudzanie litości. I tyle. Ktoś tam u góry słusznie wspomniał, że fajnie czasami kupić coś od koleżanki, ale czy w prezentach nie chodzi o to, by dać to – na co ktoś naprawdę czeka? Tylko proszę mnie tu nie częstować tekstami typu: liczy się gest, pamięć itepe. Jasne – podobno „darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby”, ale ja najbardziej cieszę się z podarunku, o którym marzyłam. A jeżeli macie koleżankę, która zrobi mi ekspres do kawy – proszę bardzo. Podajcie adres – chętnie pomogę utrzymać cały jej biznes.
Wiecznie munusujących informuję, że nie mam niczego przeciwko kupowaniu prezentów pochodzących od takich dostawców. Ale trzeba wiedzieć – komu takowe podarunki dawać.
Wklejanki łańcuszkowe są sztubackie i trącają akwizycją.Myślę/może się nie znam/,że większość ludzi i tak wybierze miejsce na zakupy wg własnego „widzi mi się”.
Podobają mi się ręcznie wykonane produkty,w internecie tego zatrzęsienie,do wyboru do koloru,można cos wybrać na prezent i wcale to nie musi być robótka szydełkowa.Upierając się możemy zamówić pięknie pachnący kosmetyk o równie fantastycznych właściwościach,wykonany na zamówienie,to kwestia chęci,potrzeb oraz finansów.Jesli chodzi o zwykłe zakupy,to tez każdy wybiera.Mnie nie spotkasz w hipermarkecie,bo nie chce mi sie tam jeździć.Produkty spożywcze kupuję właśnie w malutkich sklepikach do których mam 10 minut drogi.Targ tez mam pod nosem,a i centrum handlowe.Za to po jajka potrafię przejechać 50km,bo dla mnie ma to ogromne znaczenie,,mam na myśli walory smakowe:)
ja kieruję się raczej wiedzą o tym co chciałyby dostać osoby, którym chcę kupić prezent. i nieważne gdzie to dostanę.
A ja sprawiedliwie raz w galerii a raz w małym sklepiku… moi sąsiedzi niczego nie produkują, więc ich skreślam z listy, antyglobalistycznych bredni nie lubię, więc nie wiem czy popierać czy nie, to ja jednak wybiorę bramkę numer 3, czyli domowe przetwory, wspierając rodzinne tradycje 😉
Mnie to osobiście śmieszy. Ludzie nie mają pojęcia o czym piszą.
Kominku, a to aby tankować benzynę tylko na dwóch wyznaczonych stacjach też dostałeś? Wtedy niby inne obniżą ceny paliw… dostałem to już od kilku osób na FB – oni chyba nie wiedzą, że mój tramwaj jeździ na prąd 😉
Ale bełkot.
Ja się zgadzam – chociaz podstawowym motywem jest wiedza, co by chciały dostać osoby, którym robie prezenty. Ale chętnie bardzo np. kupuje od górali. a rękodzieła chętnie zamawiam od mamy czy siostry np. na prezent dla mnie 🙂 np. szaliki, skarpetki, wazoniki itp.
Za to podejrzewam, znajac teksty Kominka, że sie zdecydownaie nie zgodzi…
To zależy. Mój stfutfurca wymarzył sobie narty do BackCountry. Nie zamówię ich przecież u lokalnego stolarza. Poza tym zwróćcie uwagę na to, że lokalni wytwórcy, wszystkie te manufaktury i ekofriendly wytwory są zwyczajnie droższe niż produkty sklepowe. Przykład miałem przy okazji ostatnich świąt przy zakupie drewnianych klocków. Kupione u zabawkarza w moim mieście były trzy razy droższe niż podobne dostępne w jednej z sieci handlowych na literę R. Albo T? Nie pamiętam.
Cały problem jest o tyle złożony, że ten pan czy tamta pani ze sklepiku osiedlowego wkłada w swoją działalność nierzadko o wiele więcej czasu, pracy i wysiłku mając z tego często mniej korzyści (jakichkolwiek) niżby jej się faktycznie należało.
Z drugiej jednak strony – duży może więcej. Duże sieci handlowe maja więcej do zaoferowania, są to artykuły atrakcyjniejsze, w lepszych cenach, jest tam o wiele większy asortyment. Przebijają więc pod każdym względem małe sklepiki osiedlowe, masa ludzi straciła przez to jedyne źródło utrzymania. Przetrwali praktycznie najlepsi, albo ci najbardziej zdeterminowani.
Z punktu widzenia klienta jest to dobre. Możemy nabyć więcej, taniej, szybciej i wygodniej. O to chyba chodzi i nie ma absolutnie żadnego powodu by popierać „maluczkich” tylko i wyłącznie ze względu na jakąś tam ideę, albo dlatego że tak niby-trzeba.
A szczęście Chińczyków w Boże Narodzenie już się nie liczy?
Idea fajna. Niekoniecznie ze wzgledu na walke z globalizacja (?), czy jakis wielki swiateczny protest. Ale podoba mi sie koncept zakupu czegos bardziej oryginalnego, recznie wykonanego. I nie, nie zaden bubel jak wielu tu zdaje sie upierac. Wiele jest drobnych sklepow internetowych, sprzedajacych np. unikatowe torebki, czy bizuterie zrobione przez roznego pokroju artystow. Albo bardziej nietypowe prezenty. I gdybym miala wybierac miedzy nowym laptopem/oklepanymi perfumami a takim cudenkiem, to wolalabym dostac to drugie. Dziekuje, ale sprzet czy kosmetyki to ja sobie sama kupie. A jesli dokonujac zakupu moge wesprzec jakas raczkujaca firme, czy mlodego artyste to jeszcze lepiej!
Inna sprawa, ze nic wklejac nie bede bo zadne ‚jesli sie zgadzasz to skopiuj i wklej’ nie maja u mnie racji bytu. Robcie co chcecie, stojcie w kolejkach :).
Nie wydaje się to wam takie trochę hipsterskie?
tu nie chodzi ani o globalizację, ani biednego sąsiada, ani tym bardziej rękodzieło. tu chodzi o to, żeby wklejający mógł poczuć się trochę bardziej proekologiczny, mógł wyrazić swoją wielką oryginalność i „pohipsteryzować” przed kolegami. w rzeczywistości, i ja. i wklejający dobrze, wiemy, gdzie spotkamy się podczas gorączki świątecznych zakupów. to trochę, jak z łataniem sumienia poprzez wklejanie na ścianę zdjęć maltretowanych milusińskich.
Zgadzam się z tym! Utarg przykładowego Auchan wynosi w okresie przedświątecznym ok. 1 mln zł dziennie (mowa o jednym sklepie). Tymczasem warunki pracy osób tam zatrudnionych pozostawiają wiele do życzenia :/
Łańcuszkom mówimy stanowcze „NIE”. I żadne „To zależy”. Nic nie zależy. Jak się chce wspomóc małe przedsiębiorstwa i sąsiada, który w treści tegoż orędzia przymiera głodem, to się wspomaga, i żadne „Wklej to na swoją ścianę” w niczym nie pomoże.
Nie masz racji. Łańcuszek ma takie zadanie, żeby więcej ludzi (czytaj znajomych osoby, która to wklei) mogła to przeczytać, zastanowić się i zrobić. To takie trudne?
Wklejanie antyglobalistycznego łańcuszka na jednym z symboli unifikacji sieciowej jakim jest facebook…dyskusyjne.
Pomijając że coś takiego zwyczajnie obraża inteligencję znajomych wklejającego – chyba że ktoś jest lemingiem który traktuje każdy łańcuszek jak objawienie prawd życiowych..
…skąd pewność że „drobny przedsiębiorca” nie wyzyskuje swoich pracowników?
Poza tym to kwestia tego jaka korporacja – do Microsoftu,Googli czy Facebooka lista aplikujących jest dosyć długa.
Drobny przedsiębiorca nie ma pracowników 🙂
Czyli osiedlowy sklepik z 3ma pracownikami to zła korporacja?
Z tego co wynika z tego tekstu, chodzi raczej o biedniejszych ludzi, którzy mają mały sklepik i jednoosobową firmę. Albo mąż z żoną.
Jest sąsiad, który robi wszystko, żeby utrzymać swój mały sklepik. Mamy pomóc ludziom szczęśliwie spędzić Boże Narodzenie.
Ktoś kto zatrudnia trzech pracowników jednak zarabia jakieś pieniądze z cała pewnością wystarczające, żeby godnie spędzić święta 🙂 No i też może wyzyskiwać. Jeśli ma pracowników, to znaczy, że go na to stać.
Ja znam nie jeden mały sklepik, który jest prowadzony przez właściciela (albo właśnie małżeństwo), a sprzedaje bardzo fajne rzeczy, które można komuś sprezentować.
Zasadniczo za. Owszem, niepotrzebnie napisane w tonie „złych korporacji, które nas wyzyskują”. Ale spójrzmy na to tak: jeśli gość ma sklepik to zarobi tyle ile sprzeda. Jeśli ktoś pracuje w empiku to zasadniczo dostaje wypłatę i jego kij obchodzi gdzie coś kupimy, ma siedzieć 8 godzin i tyle.
No bo nie oszukujmy się, ta akcja nie będzie miała takiego zasięgu, że wszyscy oleją supermarkety i galerie handlowe, empik zbankrutuje i będą masowe zwolnienia… wielkim to różnicy nie zrobi, małym może.
Więc, w miarę możliwości (no bo jak chodzi np o sprzęt komputerowy or smth, to lepiej jednak w sprawdzonym gigancie kupić), czemu nie. Szczególnie, że jeśli chodzi o wszelkie duperelki, które mają ładnie wyglądać, to b. często te sprzedawane w małych sklepach spokojnie dorównują jakością tym sprzedawanym w dużych.
Nie zgadzam się z niczym co obraża globalizację. Gdy próbowałam w Japonii lokalnych przysmaków i mój żołądek stwierdził, że azjatyckie jedzenie nie jest mu dane to co mi uratowało życie? Globalizacja! Gdyby nie Coca Cola (najlepsze lekarstwo na zatrucia) i Burger King to umarłabym tam z głodu.
Pisząc o powadze akcji łańcuszkowej pisałam o podejściu dojrzałego konsumenta. Takiego, który jest świadomie kupuje, kalkulując wszystkie „za” i „przeciw”. Łańcuszki nie wpływają na zmianę postaw. Rozsyłanie takowych jest zwykłym dowartościowaniem się zakompleksionych, sprawdzeniem ile osób mnie popiera. I na pewno nie ma na celu walki z globalizacją:)
Ps. Michał Mło, Jak dostałeś łańcuszek z poleceniem rozesłania 20 osobom, bo inaczej umrzesz w przeciągu dwóch dni, to też rozsyłałeś? Wiem jaka jest idea łańcuszków, i ten się niczym od przytoczonego przeze mnie nie różni.
Kupujesz u giganta to kupujesz na własną zgubę. Pieniądze przetransferowane zostaną do rajów podatkowych a żeby nie leżały, to ich właściciel globalista zainwestuje je w agresywne fundusze spekulacyjne. Potem wartość złotówki spada, ropa, żywność, energia drożeje, a polacy siedzą przed TV i oglądają jakieś łamańce z gwiazdami. Typowe dla polaczka. Żyd przynajmniej swojemu pomoże i za to ich cenię. A polaczek drugiemu polaczkowi nie da zarobić.
Wysyłać łańcuszki żeby się dowartościować? Równie dobrze kupowanie burgera w mcdonaldzie i aspartamowych, karmelowych napojów służy temu samemu. Hipokryzja na całego. Ale i tak Was kocham polaczki, bo nie mam wyjścia.
kupujemy od sąsiadów, jeśli ich wyrób jest wart swojej ceny, oczywiście jeśli to jakieś gówienko za grosze to lepiej wydać więcej na coś porządnego. Jeśli sąsiad tworzy świetne obrazy/kolczyki/ inne bibeloty (mogą być też świetne i niezawodne pułapki na myszy)- można śmiało i bez kompleksów kupić. ale tylko wtedy jeśli jakość jest porównywalna z produkatami od „dużych” firm. kupowanie od kogoś zeby mu nie było przykro, nie ma sensu.
U mnie prezenty będą mieszane. Część kupię przez internet, bo rzeczywiście taniej, a część będzie zrobiona własnoręcznie: decoupage i kanzashi. I to tylko dlatego że 1. umiem to zrobić, 2. mam chwile czasu na to, 3. mam te wszystkie preparaty (potrzeba minimum 4 roznych), 5. bedzie to pasowalo do obdarowanej osoby. I to jest prawda, koszty wytworzenia takich rzeczy są spore, potrzeba mnostwo czasu i wysiłku, żeby coś stworzyć.
Co do zakładania własnego biznesu… owszem myślałam o tym. Ale jest tylko jeden problem. Problem rynku zbytu. Jeśli go nie ma, to choćby produkt byłby super jakości, to co z tego? Ludzie nie chcą wydać trochę więcej, żeby kupić cos oryginalnego. Taka jest prawda. I prawda jest też taka, że PIĘKNO zmieniło swoją definicję.
Nie popieram i nie wkleiłam do siebie. Zakupy robię w centrach handlowych i nie jest mi z tym źle. Wcale nie czuję potrzeby kupowania w małych sklepikach porozrzucanych po całym mieście, zwyczajnie nie mam na to czasu. Jestem chyba egoistyczna, ale słabo obchodzą mnie mali sklepikarze, którzy nie potrafią sami zadbać o swój interes.
@Paulina Brzykcy
Jaka światowa kobieta. Pewnie czujesz się cool z tym, że masz taki wybór, że możesz nie kupić u drobnego handlowca. Co za niesamowita władza…
„słabo obchodzą mnie mali sklepikarze, którzy nie potrafią sami zadbać o swój interes.”
Za to Ty o swój interes potrafisz zadbać jak żaden tani supermarket nie płacący podatów, przez co państwo nie ma kasy, żeby zrefundować np. insuliny analogowe. Nie protestujesz, bo może Cię to nie dotyczy, ale nie martw się! Jeszcze o Tobie sobie przypomną i wrócą po Twoje wygody. Już niedługo. Tylko, że wtedy nawet jakbyś zechciała zaprotestować, to będzie za późno.
„Mali sklepikarze którzy nie potrafią zadbać o swój interest”…… i którzy nie mają szans na wygranie walki z gigantycznymi korporacjami? Czas można znaleźć na wszystko trzeba tylko chcieć.
Wzruszona do głębi antyglobalistycznym przesłaniem rozpowszechnianym dzięki globalistycznemu medium postanowiłam przejrzeć asortyment stron z rękodziełem, które kojarzę. Niestety w momencie, gdy krzywo wycięta filcowa broszka nierówno obszyta koralikami kosztuje tyle, co ślicznie wydane „Metamorfozy. Marylin Monroe” musiałabym upaść na głowę, żeby w ogóle się zastanawiać, co się bardziej nadaje na prezent.
Ludzie to nie ma sensu. Kupować coś od sąsiada-rzemieślnika, tylko dla tego bo idą Święta, to jak przelecieć brzydką dziewczynę z litości. Jeśli sprzedawca/ rzemieślnik zna się na swoim fachu i zna się nieco na marketingu (czyt. ma trochę oleju w głowie) to i tak powinien mieć na co dzień niezłe obroty, a nie tylko od święta. Jeśli jest partaczem, nie ma pojęcia jak prowadzić firmę to „świąteczni samarytanie” i tak go nie uratują przed klapą. Im szybciej zrozumie, że jego interes to nie wypał tym lepiej dla niego, będzie mógł zająć się czym innym. Postuluję zatem – jeśli nic wcześniej nie kupowaliście od Kowalskiego, niech tak zostanie, może dzięki wam zdecyduje się poszerzyć horyzonty, od Anglii zaczynając
@likwidator
Zmieniasz temat. Nie chodzi o to żebyś wspomógł polaka z litości, tylko w ogóle o świadome kupowanie. Jeśli masz do wyboru dobrą polską firmę, albo dobrą zagraniczną, to masz wiedzieć ku której skierować swoje pieniądze! Po prostu kupuj u naszych, to jest przekaz tego „łańcuszka”, a że wykorzystuje on komunikację świąteczną to po to żeby było powiązane z aktualnymi wydarzeniami. To dobry początek!
Przeczytaj tekst uważnie lub poproś kogoś żeby Ci pomógł
Dodam jeszcze, że śmieszą mnie takie łańcuszki i hasła: Stop globalizacji. Jak ktoś jest przeciwnikiem globalizacji to niech przestanie jeść w Mc’Donaldzie, pić Colę, palić LM. Buty Nike niech wyjebie do kosza, a ciuchy przeznaczy na szmaty do podłogi. Nie będę już wspominał nawet o Iphonie, ba o internecie tym bardziej. Wielka firma=wielki kapitał=rozwój i badania=postęp. Wielu lubi ponarzekać na globalizację, jednocześnie korzystając z jej dobrodziejstw i wygód.
A czy od razu wszystko musi być czarno-białe? Przykłady Maca, Coli i LM podales akurat dobre, bo spokojnie można bez tego syfu żyć, ale nie znaczy to od razu, że powinno się wyrzucić kompa i zaszyć w jaskini. Najważniejsze to umieć wybierać i jeśli być przeciwnikiem globalizacji to tam, gdzie ma to sens. Nie odłączaj internetu, ale zamiast jeść obiad w Macu, ugotuj go sam z produktów kupionych na targu czy warzyw z ogrodu.
Hmm, czyli globalizacji mówisz stanowcze RACZEJ NIE:) Nie możesz normalnie żyć bez internetu ( wnioskuję z Twojej wypowiedzi), ktoś inny nie może bez fajek, a jeszcze inny bez ultra cienkich Durex’ów.
Globalizacji mówię „tak” z naciskiem na bycie ostrożnym. Chodzi właśnie o mądre dokonywanie wyborów, bo internet ma wady ale też wiele zalet, a papierosy…?
Jestem ciekaw czy to samo powiesz nt koncernów paliwowych, bo to dzięki nim nie możemy jeździć autem na wodę. Monopol nikomu na dobre nie wyszedł. Ale jeżeli wg Ciebie to jest „rozwój” to nie ma o czym gadać.
a ja nie obchodze świąt . więc cała ta bieganina po sklepach nie jest mi znana. Za to uwielbiam dawać prezenty bez okazji,komuś kogo poprostu darzę sympatią
Nie toleruję łańcuszków, ale podpisuje się za przesłaniem rękami i nogami. Niestety po wielu powyższych komentarzach widać jakie ładne egoistyczne społeczeństwo nam rośnie. „Co mnie obchodzi wspieranie zwykłych ludzi? Jeśli coś wymaga zaangażowania większego niż minimum, to ja nie mam czasu. Ma być szybko i tanio.”
Śmiejemy się z Amerykanów, a sami dążymy do upchania miasta w jednym centrum handlowym pod którym gotowi będziemy krążyć 15min po parkingu, żeby znaleźć miejsce jak najbliżej wejścia.
Jeszcze inna propozycja, to zupełnie zrezygnować z prezentów świątecznych. Ta przedświąteczna gonitwa za pierdołami jest po prostu śmieszna. Zdesperowani ludzie kiszący się w zapchanych sklepach, ustawiający się w niekończących się kolejkach. Czy naprawdę nie możemy przeżyć dnia bez wydawania pieniędzy? W takim razie może warto by się zastanowić nad prezentem w postaci książki „Obsessive Consumption”.
Ja sie zgadzam, ale po czesci…A to „poczesci” odnosi sie do pochodzenia produktu…od kolezanki, ktora dzierga, albo od dziadka, ktory dlubie dlutkiem nie kupie bo rekodzielo (o ile nie sa to recznie wykonane buty, czy garnitur) powoduje u mnie odruch wymiotny..
Natomiast zgadzam sie z tym, ze powinnismy zwracac uwage na pochodzenie produktu jak i na sposob jego produkcji. I nie tylko na swieta, a na codzien. Staram sie wybierac produkty lokalne i w miare mozliwosci naturalne. W przypadku kosmetykow i innych mazidel sprawdzam czy firma nie maltretuje niewinnych istotek typu kroliczki czy inne myszki. Jakby ktos mial ochote zlitowac sie nad tymi stworzonkami, to polecam strony, na ktorych sa listy oprawcow i wybawcow:
http://www.peta.org/living/beauty-and-personal-care/companies/default.aspx
http://www.navs.org/site/PageServer?pagename=ain_pt_whois
http://shopcrueltyfree.peta2.com/
Na dwoje babka wróżyła. Generalnie lubię hand made i często wybierając prezenty kieruję się do małych galeryjek, gdzie można kupić coś naprawdę unikalnego i jednocześnie dać zarobić lokalnym artystom. Pamiętajmy jednak, że w sklepach sieciowych z upominkami też pracują ludzie, których wysokość pensji często uzależniona jest o utargu (bonusy, premie uznaniowe). W tym apelu zostało uwzględnione, że sieciówki płacą zbyt mało pracownikom. Więc bojkotując całkowicie tego typu sklepy również wpływamy na pogorszenie sytuacji materialnej pracowników takich sklepów. Zatem moja propozycja jest taka – kupujmy upominki w sposób przemyślany, nie odwracając się tyłkiem od żadnego przedsiębiorcy.
Dla mnie większą wartość mają rzeczy wykonane ręcznie nawet, jeśli nie są najwyższej jakości. Po pierwsze są niepowtarzalne, a po drugie sama świadomość, że ktoś wykonał ją własnymi rękoma, a nie przy pomocy bezdusznej maszyny sprawia, że taki przedmiot staje się bezcenny. Ktoś włożył serce, żeby ją zrobić.
A argument, że wielkie korporacje wspierają robotników zatrudniając ich za pół darmo nie przekonuje mnie. Bo gdyby firma Mattel nie karczowała lasów tropikalnych do produkcji pudełek dla lalek, to ci robotnicy mieliby co jeść ze swoich hodowli i nie musieli stawać się niewolnikami.
Sama dawałam prezenty wykonane ręcznie. A to dlatego, że nie mogłam znaleźć w sklepie takiego, który pasowałby akurat do obdarowywanej osoby. Robiąc go myślałam o tej osobie i zawsze trafiałam w sedno. Radość, jaka maluje się na twarzy takiej osoby jest nieoceniona.
jasne, że kupujmy. jeśli oczywiście chcemy mieć gwarancję, że nasz prezent zostanie przekazany dalej lub wyląduje na dnie pudła. rzadko kiedy trafiam na ładne, wysokiej jakości rękodzieło (choć nie twierdzę, że to się nie zdarza). o przesadnie wysokich cenach tychże nawet nie wspominam. prezent kupuję przede wszystkim DLA kogoś, jego źródło nie jest priorytetową sprawą.
Czy przedmiot ręcznie wykonany lub kupiony na bazarku może dawać radość? Oczywiście. Przykładem niech będzie biżuteria. Moja znajoma maniakalnie kolekcjonuje i nosi różnego typu ozdóbki do włosów, na szyję, pierścionki itp. Ma tego tony, a wszystko ładne i w jak najlepszym gatunku. Kupuje wszędzie – w sieciówkach, małych sklepikach typu „no name”, na bazarach, ale też i prosto od projektanta.
I, co znamienne – sieciówkowa biżuteria, choć kupiona nieraz za relatywnie duże pieniądze, w ogóle się nie broni. Od naszyjnika już po przyniesieniu do domu odpada sporo elementów, opaska się rozkleja po mniej niż 5 nałożeniach a poza tym nie jest zbyt estetyczna, gumki do włosów z H&Mu już od nowości są postrzępione, itp.
Za to opaska z kokardą zrobiona własnoręcznie przez osobę robiącą biżuterię wygląda pięknie, z naszyjnikiem z piórkami sklejonym z pofarbowanych piórek kupowanych w supermarkecie przez takąż samą panią nic się nie dzieje, a gumki do włosów z jakiegoś małego sklepiku przy supermarkecie typu Kaufland po 1,50 czy bandanki w groszki z odpustu w Częstochowie za 5,99 są ozdobą kolekcji – zero tandety! Sieciówki się chowają. Można? Można.
Sprawa jest złożona. Z jednej strony nie przepadam za korporacjami, ale… wielu przedmiotów nie dało by się wytworzyć inaczej. Bo czy ktoś sobie wyobraża, że chałupniczo będzie produkowana elektronika lub samochody, nie wspominając już o samolotach? Bzdura kompletna. Wiec bez korporacji nie mielibyśmy wielu użytecznych przedmiotów. Poza tym faktem jest, że korporacje przenosząc pracę z USA czy z Polski do Wietnamu lub Chin dają równocześnie pracę ludziom tam mieszkającym. Wydaje mi się więc, że problemem jest raczej ogromna nierówność płac i warunków pracy na świecie.
Poza tym inna refleksja, że kupując tzw. rękodzieło u lokalnego sklepikarza też nie mamy żadnej gwarancji, że zakupione działo to produkt polskich rąk. Niestety pluszowe owieczki na Krupówkach w Zakopanem, mimo swojskiego wyglądu tudzież napisu „Zakopane” są jak najbardziej made in China. Wiem, bo sprawdziłem, niestety.
Mnie nie robi różnicy czy kupię określoną rzecz u Józka zza rogu czy w Tesco, Sferze czy innym sklepie. Po prostu kupię tam, gdzie mam po drodze. Szanuję swój czas, który mogę poświecić rodzinie i jak wiadomo czas to pieniądz, dlatego jeśli po drodze mam Józka to kupię u Józka, jeśli Tesco to w Tesco. Wielcy przedsiębiorcy, którzy płacą zbyt mało swoim pracownikom. Z czego to wynika? z mentalności i braku wzorca. Ludzie sami godzą się na takie zarobki i taką pracę. Zapewne większość narzeka, a bo nie ma innej roboty, a bo to, a bo tamto, a własny biznes to już dla nich kosmos zupełny i tak na prawdę guzik robi, aby zmienić sytuację. Jak podejmie pracę w markecie to jakby jebutne klapki spadły na oczy, takie jak u konia. Wspomniany Józek i tak jest krok przed nimi, bo ma coś własnego, ale też dupa z niego bo ogranicza się do stolika na rogu. Jeśli ludzie będą myśleć w sposób jaki myślą, a wierzcie mi będą, tak dalej będą zapierdzielać w Tesco czy jak Józek na rogu. Będą narzekać, że wszyscy kradną, że są wyzyskiwani, nie mają na nic czasu, to wszystko to jeden wielki spisek koncernów, ogólnie wszyscy ich ruchają bez wazeliny. Tak długo jak oni będą narzekać, tak długo będą się pojawiać te bezsensowne popierdółki tworzone przez ludzi ich pokroju lub ich samych, a ludzie z tkliwym sercem będą je rozsyłać dalej.
Z drugiej strony, można zapierdalać w Tesco, mieć mało kasy, bo o to się tu rozbija i być szczęśliwym w święta choćby za to, że nikt nie wykorkował po drodze i rodzina jest w komplecie, ale co tam.. ważne, aby nażreć się ze stołu, który się ugina, nachlać się, a na pasterkę zamiast do kościoła to do pubu lub szpitala. Prezenty, tu już się w dupach przewraca. Jeśli ktoś poświęcił czas na kupno czegoś i osobie obdarowanej nie trafia to w gust, sprzedaje na allegro lub wyrzuca, zrozumiem jeszcze wymianę z powodu rozmiarówki. Gdzie się podziały czasy, gdy cieszono się z prezentu z pod choinki, a nie kręci nosem bo to nie iphone, plejstacja czy coś innego.. ludzie mają za dużo i nie potrafią docenić to co dostają i tak szeroko pokazywana w mediach co roku sprzedaż nieudanych prezentów, pokazuje jak głęboko mamy tego, co nam kupił daną rzecz.
mój sąsiad nie zrobi mi iPada, a w małym sklepiku osiedlowym, nie kupię słuchawek jakie chcę, bo zwyczajnie nie opłaca im się w to inwestować kasy, aby później zalegały w tym sklepiku na półkach.
W sumie można i tak, ja staram się popierać małe firmy, małych sprzedawców, ale nie może to być regułą.. Pod naszą pracą jest wielki market (300m) oraz mały sklepik (50m), w sklepiku jest spoko atmosfera, ceny też nawet ok, więc wszyscy tam chodzimy. Natomiast pod moim domem, na moim osiedlu jest mały warzywniak, który tak mega zraża do siebie ludzi, że ja się dziwie, że to istnieje.. Nikt kogo znam nie chodzi tam bo są średnio mili właściciele a i ceny nie są za fajne… po co te moje wypociny.. po ty by napisać, że ok, my im pomożemy, ale niech oni też starają się o nas 🙂
Pozdr
Baardzo głębokie… ale to tylko łańcuszek. Dzięki niemu wszyscy ci, którzy wkleją go na swojej tablicy będą mieli poczucie, że już zrobili coś dobrego… a prezenty i tak pójdą kupić do Empiku:)