Mam w głębokim poważaniu wiek emerytalny
W swoim expose premier Donald Tusk zapowiedział zrównanie i podwyższenie wieku emerytalnego do 67 roku życia. Gdybym był premierem, to wszystkim dzisiejszym dwudziestolatkom zaproponowałbym podwyższenie wieku emerytalnego do 85 roku życia. Do tego czasu ani grosza od państwa.
Bo tak sobie myślę, że jeśli ktoś, będąc jeszcze młodym wiekiem, przejmuje się tym, ile lat będzie musiał pracować, to jest zarówno idiotą jak i nieudacznikiem. To całkiem przesrane żyć życiem w nadziei, że z jałmużną w wysokości 1000 zł „odpoczniesz” sobie… na pięć lat przed statystyczną śmiercią.
Zresztą jeśli ktoś decyduje się na życie, które jest pracą i już teraz wie, że będzie musiał za 50 lat utrzymywać się z emerytury, to naprawdę nie wiem, co taką osobę jeszcze powstrzymuje przed rzuceniem się pod tramwaj.
Wiek emerytalny może nie ale zmiany w podatkach dla samozatrudnionych akurat nie cieszą..
Hehe, odkąd mam firmę lepiej rozumiem tych co narzekają na wysokość VAT.
Ale kij z tym. Nie będę się pluł o procencik obniżenia.
ja np nie mam tego w poważaniu, moja firma świadczy usługi budowlane, faktury vat wystawiam na 8% a kupuję materiały obciązone 23% podatkiem
Nie roumiem w czym problem – kupujesz z 23% VATem więc podatku naliczonego masz 23, sprzedajesz z 8% więc należnego jedynie 8. Fakt, nie wiem jaką masz marżę, ale w kwestii podatku nadpłaconego masz o wiele lepszą sytuację niż firmy sprzedające z VATem 23%
No ale w czym problem z tym VATem? Ja mam zakład szklarski i VAT zbytnio mnie nie interesuje, kwotę którę ja chce zarobić ustalam na poziomie kwoty netto a reszta tak jakby jej niebyło 🙂 i nie ma, bo państwo zabiera.
Ale już likwidacja 50-procent kosztów uzyskania przychodu dla twórców czy dziennikarzy to chyba Cię rusza?
Jakie koszty uzyskania przychodu? Z góry takowe były ustalone do tej pory dla tych grup społecznych?
Trzeba je wykazać – nie były ustalane.
Wykazać? Do tej pory każda umowa o dzieło z przekazaniem praw autorskich była rozliczana z 50% kosztów uzyskania przychodu.
Nie istnieje przekazanie praw autorskich bo są niezbywalne.Można jedynie przenieść prawa majątkowe.
Prawa autorskie dzielą się właśnie na osobiste i majątkowe. Osobiste są niezbywalne – to prawda. To chyba oczywiste, że miałam na myśli prawa majątkowe. Czepiać się też trzeba umieć:)
A wracając do meritum, wiadomo już, że zmiany dotyczą tych najlepiej zarabiających. Czyli niech się martwi Kuba Wojewódzki, moich finansów to nie zmieni.
Kominek, a zdajesz sobie sprawę o ile REALNIE wzrosły ceny po podwyższeniu VAT-u o 1%?, a ile wzrosną po podwyższeniu o kolejny procent w 2012 (to prawie pewne).
A co tam, po co się pluć o podwyższenie vatu o 1 procencik, po co pluć się o podwyższenie akcyzy na paliwo i papierosy, po co pluć się o to, że Tusk zwiększył zadłużenie kraju o 300mld złotych w 4 lata i.t.d, i.t.d. Polska szybkim krokiem zmierza w kierunku Grecji (kiedy Tusk bredził o zielonej wyspie, na mapie za nim był jeszcze jeden kraj w zielonym kolorze – właśnie Grecja). ale co tam, najważniejsze, że Kaczyński nie rządzi.
Tak jest – do pracy się brać trzeba samemu się ustawić, żeby potem na emeryturę nie liczyć. Wszystko zależy od nas.
swięta prawda 🙂 z tego co pamietam jakies statystyki to statystyczny facet przezywa zdecydowanie mniej niz 5 lat na emeryturze wiec o czym tu mowa 🙂
To podaj link do tych statystyk.
Nie podasz? Nie dziwię się. One nie istnieją.
„z tego co zmyśliłem i nie poparłem dowodem wynika, że piszę bzdury”
dawno temu Korwin Mikke powiedział, że z podnoszeniem wieku emerytalnego powinno być jak z obcinaniem kotu ogona, nie po kawałku czy plasterku tylko cała kitka na raz. Czyli nie po dwa latka czy o roczek co roczek tylko od razu wiek emerytalny ustanowić na sto dwadzieścia lat równo dla kobiet i mężczyzn.
jakoś nie chce mi się słuchać ani czytać tego Tuskowego ekspoze.
wybrałeś sobie autorytet 😉
Jak dla mnie było to mocne wystąpienie, zapowiedział to co zwyczajnie trzeba zrobić a łatwe nie jest, brakuje mi tylko mimo wszystko jeszcze mocniejszych działań, do zrobienia jest wiele a sytuacja jest idealna, reformy można usprawiedliwiać sytuacją na świecie, do wyborów jeszcze daleko, taka możliwość szybko się nie powtórzy…
Cztery lata temu też miał mocne wystąpienie… tralalala… 😉
wystapienie moze i mocne – nie ogladalem, ale z tego co przeczytalem przedstawione propozycje ciezko nazwac odwaznymi reformami. Intencje i kierunek dobry, ale mimo wszystko to stanowczo za malo
Jednak należy brać pod uwagę powiedzmy takich strażaków. W wieku 45 lat nie jesteś w stanie prawidłowo pełnić tej służby, a i człowiek już nie wytrzymuje tak dobrze już całodobowej pracy.
Nie wiesz, co mówisz;) Strażacy przechodzą na emeryturę po 15 latach pracy, mój wujek dajmy na to- 41 lat i jest już na emeryturze. I akurat ich nie powinniśmy absolutnie brać pod uwagę, tym bardziej, że człowiek w wieku 45 lat wcale nie jest jeszcze zniedołężniały, większość strażaków dorabia sobie później do emerytury grube pieniądze i co więcej, nie obowiązują ich ograniczenia apropo sumy jaką mogą sobie dorobić ! ( A takie ograniczenia dotyczą „zwykłych” emerytów- dorobisz za dużo to ci cofną emeryturę).
Nie chodzi tu chyba tylko o strażaków, owszem panowie po wojsku czy policji odchodzący w wieku 35lat na emeryturę to przesada ale z drugiej strony jak ciężko jest znaleźć partnerowi mojej mamy w wieku 50kilku lat pracę. Te 30 lat wstecz studia nie były tak „popularne” jak dzisiaj wiec zwykły pan elektryk po szkole zawodowej z kilkoma kursami umożliwiającymi – nie wiem jak to nazwać pracę przy instalacjach – dzisiaj nie ma możliwości przebranżowania i jedyne co takiemu zostaje to szukanie co pół roku jakiejkolwiek pracy. Nam to się wydaje straszne odległe, mamy po 20 i trochę lat więc 67 r.ż. to trochę do ogarnięcia jak czarna dziura.
Niemniej jednak żyjemy w państwie biednym, gdzie szuka się każdej opcji załatania dziur finansowych i daleko nam czy to w służbie zdrowia czy właśnie emeryturze do Danii czy Niemiec.
Mój znajomy ma 35 lat i jest na emeryturze. Jest (uwaga)- informatykiem w wojsku. Przez 15 lat pracy ani razu nie wstał od biurka. No rzeczywiście, w takim wieku nie można już pracować na tak trudnym stanowisku 🙂
Taka osobe przed rzuceniem sie pod tramwaj hamuje…
brak tramwaju w malych miejscowosciach 🙂
„jeśli ktoś decyduje się na życie, które jest pracą i już teraz wie, że będzie musiał za 50 lat utrzymywać się z emerytury, to naprawdę nie wiem, co taką osobę jeszcze powstrzymuje przed rzuceniem się pod tramwaj”
jeśli chodziło tutaj o to, co taką osobę powstrzymuje przed rzuceniem się pod tramwaj JUŻ TERAZ jeśli w perspektywie widzi siebie utrzymującą się tylko z emerytury to odpowiedź jest prosta -bo chcę się rzucić pod statek kosmiczny a nie pod tramwaj, a na to jeszcze trzeba trochę poczekać, czyli inaczej mówiąc – na razie się fajnie żyje, rzucić się zawsze zdążę.
Plany na przyszłość oparte o to co wiem dziś o świecie już od bardzo dawna nie zaprzątają mi głowy, bo świat i możliwości oraz ograniczenia wynikające z jego rozwoju zmieniają się zbyt szybko. Głównie dlatego zrezygnowałam ze swojego planu ubezpieczeniowo-emerytalnego – wolę te pieniądze zainwestować tak, żeby mi plan emerytalny nie był potrzebny.
Emerytura… ja nie wiem czy jutro nie będzie u mnie w zakładzie, przymusowej eutanazji, wiadomo trzeba ciąć koszta itp. A tu o jakiejś emeryturze mówią. Ludziom to się powodzi, że tak wybiegają do przodu z swoimi planami.
Również mam tą całą emeryturę w głębokim poważaniu. Dwa dni temu podsłuchiwałem bezczelnie rozmowę starszych panów w pociągu i jeden z nich mówi: „jeszcze 5 miesięcy, a później emerytura”. Tak, tak… jest się z czego cieszyć – sobie pomyślałem. Doceniam tą troskę jaką obdarza nas miłościwie nam panujący Pan Donald, ale nie – dziękuje… sam sobie zapewnię „emeryturę”.
Hahaha Komin, ja też mam w powazaniu wiek emerytalny. Przecież zanim „my młodzi” pójdziemy na emeryturę, to prawo zmieni sie jeszcze kilka razy..
Chyba już tylko na takie prawo, że w wieku 60 lat przymusowa eutanazja…
wiesz, zalezy kto i jaką emeryturke dostanie… i czy pojdzie na „wczesniejszą” – mowa tu o np policjantach czy emerytowanych komendantach, ktorzy lekką ręką dostają hmm.. nie chce okłamac wiec zamiast 5k napisze 3.5k?
@manom
Nie mam konkretnych danych jednak wydaje mi się, że gdyby wliczać wypadki to średnia długość życia była by krótsza niż 72 lata.
Kominek może trochę w skrócie to wyjaśnił ale ja go rozumiem. Ktoś kto pracuje żeby żyć niech leci pod tramwaj. Chociaż ja akurat tak żyje, nie lubię swojej pracy, jednak zarabiam tyle, że planuje przejść na emeryturę w wieku 36-38 lat, czyli za lat kilka, więc jakoś dociągnę.
ja też mam w głębokim poważaniu
wiek emerytalny miałbym w poważaniu, gdybym nie był zmuszany oddawać co miesiąc kilkaset złotych do ZUSu. Wtedy zgodzę się na emeryturę w 120roku życia…
Ej, wy tam na górze. Dajcie na luz z argumentami o górnikach czy strażakach. Ich to nie dotyczy, temat także nie był o nich.
Zamiast zabierać się za podwyższenie wieku emerytalnego obecny rząd powinien zabrać się za reformę KRUSu
Tego nie ruszą, bo się boją tych prostych ludzi, którzy mogliby po prosty przyjść i powybijać szyby w pięknych gabinetach.
Przecież zapowiedział Tusk reformę KRUS-u.
Co prawda nie radykalną i nie od razu wszystko, lecz jak wiek emerytalny – powoli, od najbogatszych rolników, aż do pełnej likwidacji.
Ale dobre i to.
KRUS? A co komu KRUS przeszkadza? Do ZUSu dopłacamy więcej i jakoś nikt nie krzyczy!
„Gdybym był premierem, to wszystkim dzisiejszym dwudziestolatkom zaproponowałbym podwyższenie wieku emerytalnego do 85 roku życia. Do tego czasu ani grosza od państwa.
Bo tak sobie myślę, że jeśli ktoś, będąc jeszcze młodym wiekiem, przejmuje się tym, ile lat będzie musiał pracować, to jest zarówno idiotą jak i nieudacznikiem.”
Ekonomista z Ciebie słaby kominku. Osiągnięcie wieku emerytalnego to nie jest moment, w którym zaczynamy ‚dostawać pieniądze od państwa’, tylko kiedy państwo dozuje nam nasze odłożone wcześniej pieniądze.
Niech sobie będzie ten wiek nawet i na poziomie 90 lat, jeżeli tylko będę miał możliwość zrzeczenia się tego ‚przywileju’. Bez wahania podpisze u notariusza papier, na mocy którego zachowam te kilkaset złotych miesięcznie, a w zamian jak będę zdychał stary i pomarszczony państwo nie będzie mi musiało ‚dawać’ złamanego grosza emerytury.
Ale ludzie tak to właśnie odbierają, bo nasz premier w ten sposób to przekazuje do opinii publicznej. Pracujmy, dawajmy z siebie wszystko, ku chwale ojczyzny, a na starość ojczyzna nam odpłaci. Gówno prawda! Bez względu na wiek emerytalny, zawsze będziemy dostawać ochłapy. Jak już jesteśmy przy statystykach. Ilu ludzi umiera codziennie w stosunku do tych, którzy codziennie uzyskują wiek emerytalny? Podejrzewam, że jednak więcej umiera. A składki odprowadzają wszyscy legalnie pracujący w Polsce. To statystycznie i logicznie jak jak na sto osób umiera 50, to uzbierane składki tych 50 mogłyby przejść na tych żyjących i emerytura powinna być wyższa. Ale w nowoczesnych ustrojach nie ma na takie bajki miejsca. Lepiej opowiadać ludziom bzdury z mównicy, niż wytłumaczyć, gdzie giną nasze pieniądze. Bo nie wiem czy zauważyliście, że Zusowi to wiecznie brakuje kasy.
Chyba Ci się ZUS z OFE pomyliło, bo nie wziąłeś pod uwagę, że ZUS wypłaca emerytury w systemie repartycyjnym o charakterze pokoleniowym, co oznacza że składki są wydawane na wypłatę bieżących emerytur.
Karina, to jest zapewne jakaś regułka wymyślona, aby nam zamydlić oczy. Mnie nie interesuje, czy oni wezmą kasę z bieżących wpływów, czy z rezerw. Mnie interesuje, gdzie jest kasa, skoro jej ciągle mało i tylko tyle. Zusy, Usy czy inne Srusy, to legalnie działające instytucje, skubiące nas z kasy, dorabiające do tego ideologie dla ciemnych ludzi. Jak pracowaliśmy z żoną na kontraktach, to ponad połowa wpływów na konto szła do szeroko pojętego tzw. Skarbu Państwa (swoją drogą niezły oksymoron, bo nie wiem co jest w naszym państwie skarbem, ale nieważne). A jak moja żona zaszła w ciąże, to Zus zaczął szukać dziury w całym, sprawdzać regularność wpływów, wysokość składek, itp., żeby tylko jak najmniej od siebie dać.
To nie regułka, jak to nazwałeś, tylko system. Jeśli wydaje Ci się, że Twoje składki na I filar są odkładane w Zusie na konto Twojej przyszlej emerytury, to jesteś w błędzie. Na Twoją emeryturę Zus będzie pobierał środki dopiero w momencie, gdy na nią przejdziesz od pokolenia Twoich wnuków. A skoro mamy ujemny przyrost naturalny, to nie będzie też komu tych składek płacić. Dopiero w II i III filarze OFE gromadzi i pomnaża Twoje składki w inwestycjach.
Ale system opiera się właśnie na regułach. Po co mi w taki razie Zus przysyła jakieś wyciągi z konta, wyliczenia, itd.? To skoro zarabiam na pokolenie dziadków, to niech dziadkowie mają wyższą emeryturę, skoro Zus zdziera kasę z każdej zarobionej przeze mnie złotówki. Ja z resztą niepotrzebnie się wypowiedziałem w tym temacie, bo mnie zaraz nerw szarpie, jak sobie pomyślę, ile darmozjady z urzędów dostają od nas wszystkich kasy. A Ty mi opowiadasz, jak to powinno wyglądać, ale nie jak wygląda najwyraźniej. To niech Zus sprzeda swoje nieruchomości, biurowce, apartamenty w wypoczynkowych miejscowościach i przeniesie się do skromniejszych siedzib. Niech przeprowadzą redukcję, o tych wszystkich, którzy przerzucają tylko papiery i się w nich nie orientują. Od razu będzie więcej środków na bieżące wydatki.
To co odprowadzałeś w formie składek, to nie tylko świadczenia emerytalne. Widzisz, krzyczysz, że nie chcesz dawać, ale chętnie wyciągasz rękę. Po prostu zbyt mało ludzi pracuje na tych niepracujących, a z pustego to nawet ZUS nie naleje. Państwo w tym zakresie i tak jest zbyt opiekuńcze, ale cięcia to zmienią.
Za taką przymusową opiekuńczość państwa to ja dziękuję. ZUS to piramida finansowa, która jest skazana na ciągły brak funduszy i powiększające się zadłużenie. Taki system emerytalny sprawdziłby się tylko w krajach, które mają co ‚przejadać’, gdyż są bogate w surowce takie jak np. ropa naftowa. Choć i tam taki sposób wydawania pieniędzy byłby mało rozważny.
Wkurzanie się, że ktoś nie chce płacić podatków, ale po socjal chętnie rękę wyciągnie jest rozkoszne. Nie trzeba behawiorysty żeby wiedzieć, że człowiekowi zawsze w pierwszej kolejności chodzi o to, żeby JEMU było dobrze. Każdy najpierw chce zabezpieczyć SWÓJ byt, zadbać o SWOJĄ rodzinę.
Każdy nowy podatek ekspresowo prowadzi do kombinowania jak by tu go obejść, a każda nowa forma zasiłku/dotacji jak by tu zrobić żeby dostać jak najwięcej. Rządzenie krajem to ciężkie zadanie wymagające wiedzy i umiejętności, zatem te zachowania ludzkie powinny być rządzącym doskonale znane, a planowanie choćby systemów emerytalnych musi je uwzględniać.
Zwiększenie kosztów zatrudnienia/podwyższenie składek po stronie pracodawcy? Nie ma problemu – dogadamy się z pracownikiem, że na umowie będzie płaca minimalna, a reszta ‚pod stołem’. Albo rozwiążemy umowę o pracę i podpiszemy o zlecenie/dzieło, dopóki ich nie zakażą. Polecam się zapoznać z Krzywą Laffera.
mnie powstrzymuje wyłącznie brak tramwajów w mojej wsi, a tak serio to mysle zeby zalożyć działalność a z ubezpieczeniem w te pędy wynosić się na Slowację
Mnie się zawsze wydawało, że bardziej chodzi o to, że ktoś za kogoś decyduje do kiedy ma pracować. Nikt nie lubi, kiedy ktoś wyznacza mu jakieś granice. Tak było i będzie zawsze. Nawet niewielkie ograniczenia dla zainteresowanych daną dziedziną życia będą zbyt dużym zniewoleniem. Myślę, że gdyby było tak, że przestać pracować można w dowolnym wieku, ale wysokość emerytury byłaby wprost proporcjonalna do przepracowanych lat, to nikomu by się tak na tą emeryturę nie śpieszyło. A tak ktoś słyszy, że ma pracować do 65 lat, a miał pracować do 60 no i oburzenie, bo przecież miał dostawać kasę za nic nierobienie całe pięć lat wcześniej.
Chcesz mieć możliwość wyboru ? Zawsze możesz założyć jednoosobową firmę i sama decydować, do jakiego wieku chcesz pracować. Nie chcesz – nie pracujesz, nie osiągasz przychodów. A państwo i tak zacznie płacić ci emeryturę w chwili osiągnięcia ustawowego wieku.
Ja tak pracuję, czasem zasuwam jak dzika, czasem lecę raz w miesiącu na narty. Ale to mój wybór.
Ale o so chozi?
Czy ja napisałam, że mi źle? Nie, piszę o ogóle społeczeństwa. Generalizuję – ludzie nie lubią, kiedy ktoś za nich o czymś decyduje, szczególnie w sprawach zawodowych.
Ja o emeryturze nie myślę. Mam pasję, która w przyszłości przyniesie mi przyzwoite dochody i nie znudzi mi się po trzech tysiącach lat pracy. Przynajmniej mam taką nadzieję.
A czy ja gdzieś napisałam że jest ci źle ? 😉
Zawsze mamy jakiś wybór 🙂
Na szczęście.
Prawda! i dał bym to na ESiątko 😀 lifestyle 😀
Nie przejmuję się tym, co będę robić po studiach – bo jeszcze sieje, to tym bardziej wiek emerytalny na razie mnie nie obchodzi. Nie mam tendencji do martwienia się na zapas i obmyślania, co będzie kiedyś tam. Później będzie na to czas. Zresztą ja i tak jestem skazana na sukces – więc będę miała dobrze!
Racja. I tak pokolenie po pokoleniu. Sami sobie zakrecaja petle na szyje. Rodza sie i zyja w przeswiadczeniu, ze wszystko im sie nalezy. Praca, zasilki, i inne swiadczenia socjalne. Nie rozumieja, ze te wszystkie miejsca pracy tworza inni ludzie, ktorzy ponosza koszty tych wszystkich oczekiwan, zadan (sam nie wiem jak to nazwac). A tamci maja to w dupie. Tylko dzieci robic i konsumowac. Jak panstwo nie da lub wybuchnie kryzys to najlepsza rewolucja, nacjonalizm, wojna. Albo zwalanie na zydow czy jakas inna przesiebiorcza nacje. Oni zawsze czuja sie zniewoleni i pokrzywdzeni a gdy dostana wolnosc to najwiekszym ich wysilkiem jest siegniecie reka po alkohol czy inne uzywki, ktore im te wolnosc odbiora. Sorry za pesymistyczny komentarz ale takie wnioski nasuwaja mi sie po kilku latach podrozowania w Polsce i Europie. Powinno sie ograniczyc liczbe ludnosci na ziemi do 15- 25% (przy optymistycznym zalozeniu). Bo tylko tyle osob potrafi myslec. Dlaczego maja oni ponosic te wszystkie koszty? Nie tylko o pieniadzach tu mowa.
Racja – dużo osób nie myśli o tym, żeby dać coś z siebie. Nie wierzą, że większy wysiłek, ale skierowany we właściwą stronę, da większe korzyści. Zamiast znaleźć swoje hobby i usiłować zmienić to w niezły interes, brną w bezsensowne zajęcia, bo ktoś im powiedział, że to prestiż. Myślą jak zarobić, ale się nie narobić. Robią tylko to, co muszą, a nie to, co uważają za wartościowe i interesujące (bo w sumie nie ma rzeczy, które uważaliby za wartościowe). I potem jest mnóstwo nieudaczników, którzy tylko krzyczą „daj”.
A ja mam w zamysle doloczyc do „sytych i gnusnych” i na emeryturze wygrzewac swoje starcze kosci w portorykanskim sloncu.
Brutalna prawda jest taka, że nie każdy może być Kominkiem. I nie każdy nadaje się do tego, by stworzyć genialny i dochodowy biznes, napisać arcydzieło, lub choćby świąteczny przebój, który będą grali co roku. Dla większości przeciętnych ludzi jest istotne, z czego będą żyli po przejściu na emeryturę. I jest istotne, czy tej emerytury im starczy na wegetację, czy na normalne, ale skromne życie.
Ja się akurat do tej grupy nie zaliczam i w ogóle emeryturą się nie przejmuję, nie odprowadzam żadnych składek. Uważam, że to mi się nie opłaca. I tak cały ten ZUS trafi szlag do czasu mojej emerytury. Poza tym uważam za pospolite złodziejstwo, że ktoś miałby mi zabierać moje pieniądze i łaskawie oddać po takim czasie, jaki uzna za stosowne. To jak niewolnictwo – po 40 latach cię wyzwolą i z łaski dadzą twoje własne pieniądze. No za coś takiego to ja dziękuję.
Jak dla mnie cały ten system emerytalny jest po prostu absurdalny. Pod tym względem bardziej podoba mi sie system amerykański – każdy sobie rzepkę skrobie a jak sobie nie uskrobie to już jego problem.
Zresztą po co sobie zatruwać myśli starością?
najlepiej jak zwykle wyjdą ci wszyscy bezrobotni,krusowcy,renciści pracujący na czarno – jak system się zawali albo umrą – nic nie stracą, jeżeli system przetrwa dostaną emeryturkę za darmo, a człowiek jak taki frajer płaci te składki na zus
Ja prowadzę swoją firmę, z mój mąż do niedawna był freelancerem. Ostatnio rozwalił nas wspólny znajomy (lat 25). Z przerażeniem w oczach słuchał naszego podejścia do pracy. A potem z wielkimi oczami zapytał: „No ale co z EMERYTURĄ??” Heh, nie zrozumiał jak zaczęliśmy się śmiać. Ale nawet jakbyśmy mu wyłożyli to jak krowie na rowie, to by nie zrozumiał. No bo co ze SKŁADKAMI EMERYTALNYMI??
Ale zaraz, dlaczego 67, a nie np. 76 ? Pracować, po to żyjemy żeby zapieprzać. Tylko w takim razie po kiego grzyba odpowadzam składki ? Zlikwidować emeryturę w cholerę, a jak nie, to po kiego grzyba podnosić wiek, jak nawet te 65 lat to już stanowczo za dużo? Kominek nie będziesz taki do przodu jak będziesz po 50tce.
przeciez każdy wie (najwyraźniej nie wszędobylscy eksperci), że zmiany nie sa planowane w związku z tym co będzie za 50 lat, tylko tym co będzie max (i to naprawdę wielki max!!!) do 10 lat. ludzie mają rodziców i nie ma nic bardziej wspaniałego niż to, że tata przechodzi na emeryturę w wieku 68 i np za 2 lata umiera (mój osobisty przypadek był znacznie gorszy). a poza tym trzeba też patrzeć na inne rzeczy takie jak np jaką pełnią funkcję dziadkowie (a w wieku okołoemerytalnym osoby już nimi są) choćby opieka wnuków. dodać do tego brak miejsc w przedszkolach i ich ceny to po prostu super. dochodzą do tego więzi rodzinne itp. a z resztą nie chce mi się więcej pisać bo niepotrzebnie mi ciśnienie podskakuje kiedy myślę o polskiej polityce.
W ogóle to jest śmieszne, że tu debatujemy, a równie dobrze moglibyśmy pogadać na temat reform ustrojowych w Meksyku. Ten rząd porządzi 4 lata. Być może dłużej, ale może być też tak, że krócej. Przejmujemy się czymś, na co nie mamy w ogóle wpływu. Na razie wymyślają nam reformy, ale jak się ludziom przestanie podobać i stracą poparcie, to zobaczycie, czy tak bardzo będą walczyć o to, żeby zrobić nam dobrze. Będzie zapewne standardowo – politycy uciekną i rozpierzchną się po świecie. Część z nich zasiedli wille a USA, część poszuka szczęścia w Brukseli. Generalnie sobie poradzą. Na razie gospodarczo u nas nie jest źle. Ale przykład płynący chociażby z Włoch czy Grecji, daje dużo do myślenia. Jak się lud rozjuszy, to władza się podda. Ile się nachapie do tej pory, to jej zysk. Już minister finansów sam idiotycznie się przyznał, że wcale Polska nie jest jego targetem. Póki co jest dobrze, bo jest kasa. Jak nie będzie kasy, to się idee i przekonania zmienią. Już niejednego takiego cwaniaka widziałem. Ja jestem apolityczny i dziwię się, że wielu z nas ekscytuje się polityką, podczas gdy politycy mają nas głęboko wiadomo gdzie. Tyle w temacie.
Też zawsze z zaciekawieniem przyglądałem się ludziom, którzy „oczekują od państwa”.
Nie, nawet szerzej. Nie ogarniam ludzi, którzy „oczekują”.
Mieliśmy omawiany na zajęciach, jeszcze w liceum, przypadek mężczyzny, który od 12 miesięcy mieszka u matki, bo nie dostaje odpowiedzi na żadne z wysłanych CV (nie robi sobie w międzyczasie żadnych kursów, nie uczy się języka, nie otwiera sklepu na allegro – NIC. Siedzi u matki, tyle). Mnie by chyba szlag trafił po dwóch tygodniach. Jestem pewien, że potrzebowali pomocy w okolicznym zakładzie wulkanizacyjnym lub był wakat na kasie w centrum handlowym. Ale nie, kto by tam brał taką robotę.
Nauczycielka opowiadała o tym typku, żebyśmy zrozumieli, że życie jest trudne. Za mój komentarz, że bohater tej historii to ewidentny debil dostałem soczysty ochrzan.
Mieliśmy też omawiany przypadek grupy ludzi, którzy pracowali w państwowej firmie. Uległa ona z czasem pełnej prywatyzacji. I była wieś, bo ci pracownicy przyjechali – jak co roku – strajkować sobie pod sejmem. Taka była ich ulubiona forma zwiększania sobie poziomu życia.
Tyle że tym razem wyszedł do nich jeden z posłów i zwrócił im uwagę, że przecież teraz ich płace ustala zarząd spółki, nie państwo.
Wszyscy by chcieli na skróty albo żyć z prezentów.
Chcesz kasy? Pracuj jak jeszcze nikt przed Tobą! Chcesz ciekawiącej Cię pracy? Znajdź ją! Nie udaje się? Zwiększ swoje umiejętności, kwalifikacje lub – oj, to będzie bolało – zacznij myśleć.
Chcesz kasy na starość? To mądrze inwestuj. Albo rób coś, co da Ci tantiemy.
Cóż, niektórzy są w tak beznadziejnej sytuacji, że czekając na robotę nie mogą zrobić sobie żadnych kursów, bo ich na to nie stać. Można uczyć się języka czy zdobywać wiedzę i umiejętności z jakiejś dziedziny na własna rękę (internet, książki itd.) i być w tym nawet dobrym, ale zanim nie pokażesz pracodawcy jakiegoś papierka to nie zwiększy to szans na zatrudnienie. „Czytałem w internecie”, „Czytałem w książce” raczej nie przekona nikogo. A wzięcie byle jakiej roboty często pozbawia nas czasu i szans na znalezienie bardziej sensownego zajęcia. Chociaż przyznaję, że wybrzydzanie „na kasie nie będę pracował, bo ja jestem po studiach” w beznadziejnej sytuacji jest tragiczne. Można przecież nawet mieszkając u mamusi popracować trochę w taki sposób i zarobić na kurs obsługi wózka widłowego albo robienia kwiatków z bibuły niż siedzieć z założonymi rękami. Korzyści jakieś będą, a i satysfakcja gwarantowana.
Jedno słowo.
„Biblioteki”.
(A jeśli szef ma ochotę na papier potwierdzający znajomość języka, niech dany aplikant zaproponuje rozmowę po angielsku. Działa.)
O co chodzi z tymi bibliotekami?
Oczywiście, można zaproponować rozmowę po angielsku, ale znam sytuację, w której człowiek pracujący przez lata w Kanadzie i znający angielski lepiej niż ktokolwiek po wszystkich możliwych kursach i egzaminach w jednej firmie pracy nie dostał, bo nie miał papierka potwierdzającego znajomość języka, który można by dopiąć do jego dokumentów. Pewien rozsądny pracodawca machnął na to ręką i przyjął człowieka, ale zanim facet trafił na takiego myślącego szefa, wcześniej trafił na kilku ludzi wierzących w papierkowe zaświadczenia.
Argument o kosztach kursów ulega istnieniu bibliotek.
Też znam takie sytuacje, ale to jedynie oznacza, że pracodawca był albo idiotą albo firma miała strasznie zbiurokratyzowaną strukturę. Zresztą – sama piszesz, że znalazł wreszcie pracę. Czyli twarda umiejętność jednak się wybroniła 🙂
W bibliotece ci zaświadczenia o nabyciu wiedzy lub umiejętności nie wypiszą, a są rzeczy, które trudno udowodnić w trakcie jednej rozmowy kwalifikacyjnej trwającej niecałe pół godziny. Nie ma wątpliwości, że lepiej nie pracować u idioty lub w „papierowej” firmie, ale jednak lepiej pracować w takiej niż w ogóle nie pracować.
Chcący szuka sposobów, niechcący szuka powodów 😉
Też jestem zwolenniczką myślenia „Wszystko zależy ode mnie”, „Zawsze jest jakiś sposób”, „Jakby nie było to jakoś to będzie” i akurat u mnie to się sprawdza, jakoś zawsze umiałam się odnaleźć i wymyślić coś na poczekaniu. Jednak po wielu moich znajomych widzę, że to czasami nie wystarcza. Czasami ludzie są naprawdę świetni w tym co robią i wiedzą czego chcą, ale dopóki ktoś ich nie kopnie porządnie w tyłek to nie wprowadzą tego w życie. Czy należy ich nazywać nieudacznikami? Może czasami tak, ale z drugiej strony każdy na coś zasługuje, a że nie mają wrodzonej charyzmy i siły przekonywania? Wtedy po prostu potrzebują kogoś, kto ich systematycznie będzie kopał po dupie, nawet bez okazji. Ot, tak profilaktycznie to nawet człowiekowi sukcesu się przydaje.
Oui, zgadzam się 🙂
Nigdy nie byłam wielką ekonomistką, już w liceum przedsiębiorczość była dla mnie przedmiotem tak zrozumiałym jak fizyka. Wiem tylko, że nawet pani pracująca na kasie w Żabce, która pracuje uczciwie 8 godzin dziennie, 5 razy w tygodniu ma prawo do godnego bytu. Nie każdy urodził się specjalistą, bankierem, właścicielem koncernu, politykiem czy pisarzem. Niektórzy wybierają kasę w Żabce czy magazyny, bo wygodniej i łatwiej im na etacie. Przypomina mi się film ” W chmurach” i zastanawiam się kto zatrudni 60-latka, jeśli ten nagle straci pracę.
To ten film z Georgem i zwalnianiem ludzi, prawda?
Masz rację – ten film powinien zobaczyć każdy zakochany w wizji „pracy na całe życie”.
Zlikwidować emerytury i składki – niech sobie każdy odkłada jak długo chce i ile chce;)
Wiedziałem.
Ten temat będzie miał więcej komentów, niż wszystkie wojny kominkowe razem wzięte.
🙂
przepraszam, ale głupoty piszesz, nie rozumiem jak można tak podchodzic do sprawy
wiek emerytalny to jest umowa – i to taka umowa, którą – jak widać – zmienić może tylko jedna strona – ja nie mogę skończyć pracy w wieku 40 lat pójść do zusu i zażądać odkładanych pieniędzy
a oni mogą zmusić mnie do pracy jeszcze dłużej i dłużej
i co mam mieć to w dupie, że ktoś najnormalniej w świecie mnie oszukuje, tylko dlatego, że jest to odłożone w czasie
nie rozumiem takiego myślenia – pewnie masz jakieś umowy i co by było gdyby któryś z Twoich zleceniodawców powiedział, żę przeprasza bardzo ale musisz np pisać po dwa felietony, albo wykonać jakieś inne dodatkowe usługi bo inaczej nie będzie pieniędzy – no bo nie – i masz to zrozumieć – a jak nie rozumiesz to jesteś idiota i nieudacznik
umowa jest umowa, a nazywanie kogoś idiotą i nieudacznikiem tylko dlatego, że czuje się oszukany, czy wkurzony, czy nawet jest zły w swojej bezsilności tym, że ktoś go zwyczajnie oszukuje jest moim zdaniem nie do przyjęcia – i co ma do tego młody wiek czy stary wiek, czy to jakie kto ma podejście do życia – nie podoba mi się Twoje podejście – nie podoba i już – to jest tylko woda na młyn różnego rodzaju cwaniakom z rządu, którzy moga bezkarnie oszukiwac ludzi mówiąć że jest ważne tylko tu i teraz – a potem – a kij z tym co potem – niech sobie wyschnie źródło w górach, bylebym miał wodę w miejskich rurach
nie rozumiem jak można tak podchodzić do życia – ale cóż nie muszę wszystkiego rozumieć
Święta racja. Obecna „umowa” z ZUS-em to w rzeczywistości hazard. Mam odkładać przez 40 lat pieniądze na ich konto, a jak uda mi się dożyć określonego wieku dostanę jakieś ochłapy na przeżycie. Przez te 40 lat uzbiera mi się tam spora suma, liczona zapewne w setkach tysięcy złotych. I co się z nią stanie gdy nie dożyję? Rozpłynie się w administracyjnej dziurze…
Chwileczkę… płacę prawie całe swoje życie (a na pewno całe swoje zawodowe zycie) na ten pieprzony ZUS po kilkaset złotych co miesiąc, i niby że co, państwo da mi coś w prezencie? Dupa tam, na pewno nie dostanę nic za nic, a jeżeli to jakąś jałmużnę. Środki wniesione przeze mnie na rzecz ZUS-u będą niewspółmiernie wysokie z środkami, jakie od nich otrzymam – być może, kiedyś…
Teoretycznie rzecz ujmując, dla mnie lepiej jak dostanę rentę w wieku 67 lat, zamiast 65. Więcej środków będę miał zgromadzonych na moim koncie w ZUS-ie, więcej więc dostanę z tytułu renty czy emerytury.
Okay, teoria teorią, życie życiem. Nie dostaniemy od ZUS-u tyle ile im oddajemy. O czym więc mowa? Że jesteśmy okradani w białych rękawiczkach? I może jeszcze, że jak takie UOS-ie oddajemy państwu nasze ciężko zarobione pieniądze w naiwnej wierze, że być może kiedyś dostaniemy je z powrotem? Żyjemy w państwie prawa i porządku i teoretycznie tak powinno być. Czy jednak jest…???
zgadzam się. Jeśli jakiś menel z robolską mentalnością w wieku 20 lat myśli o emeryturze i jedyne co potrafi to pracować od 8 do 16 pod dyktando drugiego menela to tory sa najlepszym rozwiązaniem. Ale z drugiej strony my, przedsiębiorcy mamy kogo zatrudniac za psi grosz i nim „zarządzać” 🙂
Cóż, Panie Kominku, nie chodzi o to że ludzie martwią się tym że sobie nie odpoczną otrzymując „jałmużnę”, tylko o fakt, że rząd jawnie okrada ludzi. Czy wyobrażasz sobie pracownika który ma prawie siedemdziesiąt lat i zasuwa fizycznie? Nie, bo akurat Ty siedzisz sobie na tyłku i żyjesz z blooga, mi nic do tego, sam mam ciepłą posadkę w Microsofcie, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że ZUS ściąga obowiązkowo z każdego część czwartą z comiesięcznego wynagrodzenia, a premier łaskawie podnosi próg emerytalny, w ten sposób redukując wydatki na emerytury. A co z tymi pieniędzmi które uczciwie odkładaliśmy, byśmy tylko mogli dożyć jako tako do śmierci? Gdzie wylądują te pieniądze? U przyszłych pokoleń? Weź przestań, niewielu przeżyje prawie pół wieku pracowania…
Z Tobą się nie zgadzam, a do Tuska(którego zresztą nie ja wybrałem) to nie mam nic, jak każdy chce się nachapać.
Powiem inaczej, ludzie sami głosowali na PO, wiec powiem drastycznie i wprost: Morda w kubeł i skoro na niego głosowaliście, to znoście konsekwencje swoich wyborów, to tyle z tego postu który zaraz urośnie ro rozmiarów publikacji. Pozdrawiam
Ja też zawsze się dziwię dwudziesto- trzydziestolatkom myślącym o emeryturze. Jeżeli wiedziałbym że w jednym okresie życia będę mógł żyć wygodnie, bawić się i odpoczywać a przez resztę życia dziadować, to wolałbym by ten szczęśliwy okres przypadł na moją młodość gdy mi się jeszcze chce i zdrowie dopisuje. To jest bez sensu męczyć się całe życie, by na starość mieć kasę której nie zdąży się wydać lub nawet nie będzie się miało na to chęci (bo nogi bolą, wzrok zawodzi, prostata gniecie).
Jakbym mógł to bym się wypisał z tych wszystkich ZUSów, model szkoła-praca-emerytura-trup jest dobry dla społeczeństwa ale nie dla jednostki.
Kominku, a na jakie życie ma zdecydować się człowiek, żeby nie skończyć pod mostem? Na te nie związane z pracą? Życzę powodzenia.
Czy pomyślałeś np. o lekarzach, których praca potrafi być naprawdę męcząca i już przed pięćdziesiątką powoli wysiadają? (nie poruszajmy tematu tych biorących w łapę i pierdzących w stołki)
W młodości się uczymy, potem pracujemy, każdy zasługuje w końcu na odpoczynek. A nie na harówę do siedemdziesiątki.
1. I co w związku z tym? Ludzie, którzy przejdą na emeryturę są odporni na wypadki/choroby, że Kominek nie powinien tego wliczać, czy co?
2. Znaczy czym, jak nie odpoczynkiem i tym, żeby dziadek się nie zarobił na śmierć, bo ledwo chodzi, a ma pracować?
I co w ogóle ma piernik do wiatraka, chyba czytaliśmy inne teksty :).
Skąd w Tobie tyle ignorancji? Nie każdy ma w planie zapierdzielanie 8 godzin, 5 dni w tygodniu, przez cały rok, mając dwa tygodnie urlopu przez 45 lat, najlepszego okresu w życiu. A, że statystyka mówi co innego? Serio, dwadzieścia lat starości za 1000zł/msc wydaje Ci się lepszą opcją niż tylko 5 lat?
Widzę, że także nie masz o tym pojęcia, więc pomogę Tobie:
1. Logicznie w tym tekście argument o 72 latach nie ma żadnego sensu. Kominek pisał o tym w kontekście takim : ludzie cieszą się z emerytury, mimo że bardzo prawdopodobne jest, że pięć lat później umrą. A to bzdura.
2. Dzisiątkami – jeśli nie setkami – czynników: regulacją gospodarki, wymianą pokoleń na rynku pracy, tworzeniem miejsc pracy dla seniorów (wystarczy spojrzeć na uczelnie – to bardzo potrzebny mechnizm), etc.
Piernik do wiatraka ma to, że oba mają po 7 liter w wyrazie.
Ty także piszesz nie na temat. Co ma do tego zapierdzielanie 5 dni w tygodniu? Przecież Ty piszesz o wyborze miejsca pracy, a nie o emeryturze!
Ja nie pracuję ani 5 dni w tygodniu, ani 8 godzin dziennie. Każdy wybiera taką pracę, na jaką ma ochotę. A emerytura nie ma tutaj nic do rzeczy.
Mnie się bardziej podoba opcja – zostać milionerem. Nie rozumiem, co powstrzymuje tych od 45 godzin w tygodniu.
1. No tak, to bzdura, bo… mogą jej w ogóle nie dożyć! Wspaniale. Kominek napisał „5 lat przed statystyczną śmiercią”. Rozumiesz? Podkreślę : statystyczną. Nie napisał „5 lat przed tym, jak na pewno umrzesz naturalną śmiercią”. 5 lat przed statystyczną – to zdanie jest w stu procentach prawdziwe, obojętnie czy ta statystyka jest zaniżona czy zawyżona.
2. I myślisz, że to obchodzi jakiegokolwiek emeryta? Nie zauważyłeś, że Kominek piszę to z perspektywy osoby, której takie zmiany będą dotyczyć w przyszłości, a nie z perspektywy ministra gospodarki?
Czytaj regulamin zanim tu zaczniesz komentować, bo tylko tracisz czas na pisanie czegoś, czego nikt nie zobaczy.
1. Napisał to w określonym kontekście, w którym jest to absolutnie pozbawione sensu.
2. „Gdybym był premierem, to wszystkim dzisiejszym dwudziestolatkom zaproponowałbym podwyższenie wieku emerytalnego do 85 roku życia.”
1. Napisał to w określonym kontekście, w którym jest to absolutnie pozbawione sensu.
2. „Gdybym był premierem, to wszystkim dzisiejszym dwudziestolatkom zaproponowałbym podwyższenie wieku emerytalnego do 85 roku życia.
1. Nie, nie jest. Czego ty tu nie rozumiesz? Kominek krytykuje młodych ludzi, którzy już teraz żyją myśleniem, że za 50 lat sobie poodpoczywają… jak już będą starzy. Kij z tym, czy umieranie im zajmie 5 lat, czy 15. To i tak tylko statystyka. Jedni umrą miesiąc po emeryturze, inni 3 lata, inni 10. Statystyka. Zrozum, do czego się tego używa oraz co to oznacza. A oznacza to średnią i każdy człowiek sobie zdaję sprawę, że są w nią wliczone też zgony z wypadków etc.
Ale co z tego, że przeżyją 10 lat, a nie pięć? To i tak będą lata prawdopodobnie pełne chorób, słabości itp. Krytyka młodych ludzi pozostaje uzasadniona, a te wypadki nie wiele tu zmieniają.
2. No i co? Widzisz „gdybym był premierem”? Znaczy, że to jest napisane zdanie stawiając się w pozycji premiera. Kominek nie jest premierem. Na początku wpisu też nie zaczęło się od „gdybym był premierem”. Wniosek – piszę w imieniu swoim, czyli osoby w wieku 18 lat, która całe życie ma przed sobą i zostanie tymi zmianami dotknięta.
@kominek
We wcześniejszym wpisie napisałeś, że Twoje ostatnie posty są jakieś bezjajowe. Zgadzam się z tym.
I tak, nie myślmy o przyszłości… Chyba celowo takie bzdury wypisujesz, żebyśmy to komentowali, i dawali się sprowokować.