Każdy powód do zakończenia związku jest dobry
No, kochani, nie jesteście takimi baranami, na jakich nie wyglądacie i może gdybym was trochę lubił, to czułbym się dumny, że tylko co trzecia osoba czytająca to miejsce jest żywym dowodem na to jak śmierć bywa ślepa
Bo co trzecia jest ćwierćinteligentem, która w ubiegłotygodniowej sondzie zgodziła się z twierdzeniem, że:
„Głupim nazywa się człowiek, który mając u boku kochającą go osobę, odrzuci ją.
Robi to dlatego, bo myśli, że potrzebna mu wolność, która z biegiem czasu okaże się największym wrogiem.”
Zastanawiałem się, jakim trzeba być nieudacznikiem, aby zaznaczyć ‚TAK”. No bo kto mógł to zrobić? Albo ci, którzy zostali porzuceni, a przecież tak bardzo, bardzo kochali. Albo ci, którzy trwają w związkach opartych na jednostronnym uczuciu.
Nie przeczę, że czasami trudno jest kogoś rzucić. Ja zawsze starałem się to robić delikatnie. Nie wyrzucałem ich rzeczy przez okno, tylko grzecznie wystawiałem za drzwi. Nie zdradzałem w naszym wspólnym łóżku, tylko w drugim – nieco wygodniejszym. Nie mówiłem brutalnie „nie kocham cię”, tylko „nigdy cię nie kochałem”. Nie musiałem wyznawać, że tak naprawdę wszystkie orgazmy udawałem. To akurat wiedziały.
Kilka tygodni temu pisałem wam, że zdrady są złe, ale każdy powód, aby zdradzić, jest dobry, bo potrzeba zdrady mówi nam jacy jesteśmy i czego potrzebujemy. Daje sygnał, że nasze życie nie idzie w kierunku, w którym chcielibyśmy iść. Zdrada jest środkiem do realizowania naszych potrzeb.
Z odrzucaniem miłości jest identycznie.
Najgorzej odejść od kogoś, kto jest dla nas dobry, nawet wtedy, gdy wiemy, że ta osoba odeszłaby od nas, gdyby tylko na jej drodze pojawił się ktoś lepszy.
Czujemy się odpowiedzialni za czyjeś uczucia, uwiązani koniecznością trwania przy kimś tylko dlatego, że ta osoba tak bardzo nas chce. Korzystamy na tym, bo są zaspokajane nasze potrzeby. Czasami stosujemy taktykę na przeczekanie, na zniechęcenie do siebie partnera, dystansujemy go, okazujemy mniej uczuć, ale często przynosi to odwrotny skutek, bo partner wtedy wyczuwa, że coś jest nie tak.
Zaczyna się starać jeszcze bardziej wedle zasady, że najmocniej się kocha tych, którzy nas porzucają.
A wtedy nam jest jeszcze ciężej odejść. I agonia się przedłuża, związek jak był tak jest, a jaki jest, to każdy widzi.
A co z motylkami w brzuszku? A dawno pozdychały!
I tak sobie myślę, czy będąc z kimś tak bez motylków, ale z przyzwyczajenia, wzajemnego szacunku, masy wspomnień, planów i jednocześnie nie wiedząc jak odejść – czy chcielibyśmy, aby nasz partner zachowywał się tak samo wobec nas? Wyobraźcie sobie, że jesteście z kimś, kogo bardzo kochacie i to wasza miłość najbardziej trzyma partnera.
Jak byście czuli się w tej prostytucji uczuć?
Każdy powód do zakończenia związku jest dobry. To działa w obie strony i, cholera, jakby nie patrzeć – zawsze na naszą korzyść.
Każdy jest do zastąpienia. Tym, którzy odchodzą, powinniśmy być wdzięczni, że nie marnują naszego czasu. Niech teraz zawracają dupę innym.
Aż dziwne że aż 1/3 czytelników uprawia emocjonalny masochizm
Bardzo dobrze powiedziane 🙂
1/3 czytelników to te szczęśliwe nieszczęśliwe -> http://kominek.blox.pl/2007/06/SZCZESLIWE-NIESZCZESLIWE.html
Jak to dobrze, że nie stoję przed takimi wyborami…
A co z motylkami w brzuszku? A dawno pozdychały! – cytat dnia.
Poza tym – fully agree.
Komin, ale ostatnio trafiasz z tymi tekstami, akurat kiedy rozstałam sie z chłopakiem po 5 latach i wszystko co piszesz jest tak okrutnie prawdziwe.
Żeby jeszcze tego było mało, kiedy rozmawiałam ze znajomym o tym ze mi brakuje seksu, na facebooku wyświetlił się akurat tekst „Czekając na penisa”, ehh… 😉
Jutro napiszę w takim razie tekst o tytule „wyślij mi swoje nagie fotki”.
dawaj kolejny konkurs, były nogi, będzie i reszta !
a mogą być nagie w agonii?
Wiedziałam, że nie odpuścisz.
wiedz, że coś się dzieje 😉
O, na twoje też czekam.
A ja na Twoje. Kiedy będą w końcu?
ok, będą na najbliższy konkurs!
Marcheweczko, czy nie przyjemniej byłoby poszukać okazji do seksu zamiast rozmawiać o tym ze znajomymi? Wybacz – ale liczysz, że Ci pomogą? Znajdą kogoś w zastępstwie?
Życie jest tylko jedno – każdy dzień, w którym masz ochotę się kochać i tego nie robisz – to dzień stracony. Nikt Ci go nie odda!
Rozumiem, że pięć lat związku, to dużo. Że być może trudno jeszcze tak bez skrupułów obejrzeć się za innym (choćby na chwilę).. Ale czy rozpamiętywanie warte jest Twojego czasu, który nie wróci?
Spokojnie, to nie jest tak, że tylko o tym rozmawiam ze znajomymi 😉 Po prostu po długim związku jest trochę trudniej znaleźć kogos kto sprosta naszym oczekiwaniom ;>
Aż tak był dobry? Daj mi numer do niego, to polecę go swojej żonie..
ja szukam dla męża :))
Dlaczego mam nie być z kimś z kim mi dobrze i przy kim czuję się bezpiecznie oraz wygodnie? Skoro nie ma żadnych zgrzytów, a coś tam kiełkuje to nie ma sensu zabierać sobie szczęścia. Chyba, że coś się komplikuje/ psuje. Jeśli miłość jest tylko z mojej strony to fakt- wolę zerwać z daną osobą, bo ta miłość znaczy, że nie chcę by dana osoba męczyła się jakkolwiek, a tym bardziej w związku nie czując tego samego do mnie. Powiedziałabym inaczej niż, że „każdy powód jest dobry by zerwać”. Raczej: Jeśli jest jakiś powód to trzeba zerwać, a kto tego wtedy nie robi jest tchórzem. Nie zawsze jest powód.
Ciężko się nie zgodzić. Mam jedno ‚ale’. Wystarczy spojrzenie z innej perspektywy, żeby uzmysłowić sobie, że ten tekst nie byłby tak łatwy do napisania. Bo Komin, Ty widzisz problem jako singiel. Ja dawniej też tak myślałem. Teraz mam rodzinę, dzieciaka i z kolei ja sobie czasem tak myślę, że fatalnie jest oszukiwać siebie oraz bliskich, ale gdyby nagle moje życie się popieprzyło, to nie wiem, czy w parę minut potrafiłbym podjąć decyzję o odejściu.
Tak naprawdę wszystko sprowadza się do kwestii życia według siebie czy według innych, uczucia odrzucić jest trudno, jeszcze trudniej zakończyć coś co trwało dość długo, ile w tym jest egoizmu, bycia z kimś dla jakiś tam korzyści i w obawie przed samotnością a ile prawdziwej troski o tą drugą osobę.
Lubimy się bardzo tłumaczyć że ta osoba „nie zasługuje” na to by ją tak a tak potraktować ale to tylko zasłona przed samym sobą, będąc z przyzwyczajenia z kimś wyrządzamy większą krzywdę tej osobie i sobie, niż odchodząc. Czasem najlepsze co możemy zrobić to kogoś skrzywdzić, tak by kiedyś nie zrobić tego mocniej, naprawdę pomyśleć o tej drugiej osobie, to też podejmować trudne i bolesne decyzje.
„Bo co trzecia jest ćwierćinteligentem,”
Ja wiem, gdzie oni mieszkają.
„Ja zawsze starałem się to robić delikatnie”
-Kochanie, idź po ziemniaki do piwnicy.
-Ok.
-O co to za kartka na drzwiach mojego kochanie? „Z nami koniec. W kartonie są twoje rzeczy. Zostaw ziemniaki.
„A co z motylkami w brzuszku? A dawno pozdychały!”
Zostały strawione i wyszły dołem. By zrobić miejsce innym.
To chyba ma nawet głębszy sens, ale nie wiem jeszcze jaki.
Przyznaję się do zaznaczenia odpowiedzi „TAK”. Najwidoczniej trwający 6 lat celibat całkiem mnie odmóżdżył…
Sonda była robiona po tym jak przyszły tu stada baranów z kozaczka. To nie my klikaliśmy „tak”., to oni.
Tak to właśnie najprawdopodobniej było 🙂
Szczerość przede wszystkim. Jeśli facet mnie nie kocha- niech mi to powie, ma inną(byle lepszą)- niech mi to powie, nawet jak ma innego- niech mi to powie, woli w kakao- niech mi to powie i nastąpi ten uroczysty happy ending, a wtedy cudowne różyczki, słodziudkie czekoladki i misiaczki pójdą do kosza- przecież znajdzie się nowy, który też tym obdarzy kobietę. Po co się kisić w toksycznym związku gdzie jedna strona(a czasem nawet dwie) udaje! A nóż może właśnie 5 minut po rozstaniu spotka się swojego przyszłego meża i ojca swoich dzieci, który będzie macał tylko twoje małe cycki, aż do śmierci. Zmiany w życiu(zwłaszcza partnerów- nie tylko seksualnych) są dobre- byle na lepsze. Pozdrawiam.
Paulino muszę cię rozczarować, bo najwyraźniej nie masz pojęcia o czym mówisz. W takim związku człowiek się męczy, nie wiesz nawet jak bardzo, kolejny dowód miłości, uczucia tej drugiej strony jest jak kop w sumienie, to oszustwo, oszukujesz jego, oszukujesz siebie a im dłużej to trwa tym trudniej się wyplątać. Lepiej odejść. Naprawdę lepiej dla wszystkich. Mówisz, że „coś tam kiełkuje”, nie ma czegoś takiego jak kiełkowanie, jest zdychanie, usychanie, w końcu zostaje z ciebie wysuszona padlina. Wiem, przeżyłam to.
Coś w tym jest. Tak było z moim byłym, po niecałych 8latach było już tylko przyzwyczajenie, nawet planowaliśmy ślub.
Przez przypadek poznałam mojego obecnego męża, to było jak „grom z jasnego nieba”, tak jest do dziś. No i motylki w brzuchu mają się świetnie, czasami nawet wydaje mi się, że jest ich więcej i więcej! 🙂
Plagiatorka, to moja historia:)
a motylki moga zyc w nieskonczonosc ?
„Zastanawiałem się, jakim trzeba być nieudacznikiem, aby zaznaczyć ‘TAK”. No bo kto mógł to zrobić? Albo ci, którzy zostali porzuceni, a przecież tak bardzo, bardzo kochali. Albo ci, którzy trwają w związkach opartych na jednostronnym uczuciu.”
Możnaby tu jeszcze dodać czytelników twórczości Coelho. Oni też mogli zaznaczyć „tak”. Chociaż, jak się głębiej zastanowić, to może się te grupy w dużym stopniu pokrywają.
Lepiej nadrób zaległości w tekstach.
Nie mam takowych, nie ma więc czego nadrabiać.
Bardzo nie lubię, gdy ktoś próbuje oszukiwać. Obawiam się, że tekst pt.”Książki w naszym życiu” – ominąłeś szerokim łukiem. Mogę tylko zgadywać z jakiego powodu.
(to a propos Twojego komentarza do czytelników Coelho).
To urocze, że się obawiasz. Nie ominęłam tego tekstu.
Kominku, w jakim wieku są Twoi czytelnicy? Czy 3/4 z nich to maks 24 lata?
Mi to pachnie brakiem doświadczeń w związkach i księciem w żelaznej zbroi na białym koniu.
a takie pozdychane motyle to już zupełnie do niczego się nie nadają
na szpilki nadziac i do gablotki wstawic. Jako wspomnienia sluzyc beda.
Każda osoba zasługuje, żeby ją odrzucić. Dla jej i tylko jej własnego dobra.
A) przeżyć całe życie z mężczyzną, który kocha inną kobietę…masakra
B) przeżyć całe życie z kobietą, która kocha innego mężczyznę…kolejna masakra
C) Żyć z kimś kogo nie kochasz…męczarnia
D)żyć z kimś kto Ciebie nie kocha…podwójna męczarnia
Jeszcze by się znalazło parę opcji, ale nie chce mi się o tym gadać.
Bo może warto wierzyć, że jest gdzieś dla nas przeznaczony ktoś, nie zadowalać się łyżeczką po torcie, nie reanimować trupa. To straszne, że mógłby być ze mną ktoś dla innych powodów, niż miłość, przyjaźń i to straszne, gdybym ja też była z innych powodów. Tak, to prostytucja. Jeśli nie kocham i męczę się w tym związku, a on kocha, a ja nie odchodzę, to daję mu przyzwolenie na bycie ofiarą. Brak poczucia własnej wartości, tkwienie w chorym, ale znanym. Związek zaczyna być interesem, a po kilku latach oboje nie mogą patrzeć w lustro bo są nieszczęśliwi. I życie mija jak w kostnicy. A feee.
I właśnie dlatego, żeby można było spojrzeć w lustro za parę lat bez obrzydzenia, trzeba przerwać taki związek, pozwolić komuś odejść, lub odejść jeżeli się kogoś nie kocha. Lepiej wcześniej niż później.
Nie zgodzę, że każdy powód jest dobry. Czasami związek choruje i warto postarać się , dać coś od siebie, trochę opiekuńczości, pokory i wiary, byc może , to nie śmiertelna choroba 🙂 A nawet jeżeli, to umieć godnie dożyć do śmierci , a nie uciekać przy pierwszym kichnięciu…
To nigdy nie zadziała, jak jedno nie chce, to drugie – choćby tańczyło na rzęsach – nic nie zdziała. Przedłużanie agonii związku „bo on/ona mnie tak kocha” to litość. A litość to zbrodnia, stoi obok nadgorliwości i faszyzmu.
Świetny tekst!
Motylki w brzuchu faktycznie giną. Nie mogą żyć wiecznie. One są tylko w fazie fascynacji, poznawania, zauroczenia. Później występują one coraz rzadziej aż znikną. Ale czy to coś złego? Można żyć bez motylków ale kochać tak samo mocno. A motylki zostawmy dla tych świeżaków, bo gdyby motylki były z nami całe życie – nie byłyby takie fajne 😉
Żeby to wszystko było takie proste… Oczywistością dla mnie jest nieprawdziwość tego zdania „Głupim nazywa się człowiek, który mając u boku kochającą go osobę, odrzuci ją”. No i dalszy ciąg.
Ale w życiu świadomie lub nie, posługujemy się rachunkiem zysków i strat i zależy, co wstawimy po jednej i drugiej stronie tego bilansu. Na ogół są to zmienne mocno zależne, a nawet kilka zmiennych.
Nie jestem mocna w matematyce:)
A decyzje trzeba podejmować.
Cynizm kojarzy mi się z Cynamonem:)
trafiłam tak po kilku śladach na Twój Blog, przeczytałam kilka słów….Typowy z Ciebie facet:)
pozdrawiam An.
a aluzja z żaluzją zapewne?
obydwie te rzeczy uwielbiam zarówno Cynizm jak i Cynamon;) ha….. 🙂 :):):)
Motylki przeszły reinkarnację i odrodziły się jako bączki
cholera Kominek nic sie nie zmieniłeś 🙂
większość z komentatorów to single będący specjalistami od związków…
to mi przypomina kongres biskupów na temat seksu, gdzie nie były ani jednego seksuologa
Różnica jest taka, że w przypadku kongresu biskupów uczestnicy mieli doświadczenie żadne (oddajmy sprawiedliwość, są tacy) albo jedynie poglądowe i wybiórcze (ministranci, zakonnice). Tutaj większość wytykanych przez Ciebie singli w przynajmniej jednym związku już była. Śmiało, wytykaj dalej. 🙂
Małżeństwo – związek między osobami będący instytucją społeczną i zazwyczaj wiążący osoby emocjonalnie, ekonomicznie i prawnie. Małżeństwo stanowi najczęściej podstawę rodziny[1].
* wikipedia
z mojej strony dodam – nieładne słowo, ale konkubinat to też związek
chyba, że za związek uznamy spotykanie się na randkach, imprezach, w łóżku…
ale to już całkiem inna bajka
Ładne nieładne, po prostu rzadko używane. Tylko kto tu pisze o związkach małżeńskich?
hmmm zgadzam się w 100% z tym „artykułem”… Często spotyka się związki, w których tkwią ludzie z „litości”, bojąc się zranić drugą osobę oszukują ją i siebie. Chyba lepiej od razu ustalić jasne zasady. Niech żyją wolne związki, oparte na zaufaniu, ale z nutą swobody!
Ciężko jest odejść nie tylko z wzajemnego szacunku, przyzwyczajenia, wspomnień i planów. Ciężko jest przez zaangażowanie; bo żal czasu, emocji złych, czy dobrych, doznań, wkładu własnego serca, ducha i ciała (a nie?). Przez wzgląd na tę gigantyczną część siebie, którą wpakowaliśmy w relację z osobą, która generowała kiedyś motyle w żołądku. Innymi słowy, często ociągamy się nie z litości, tylko z miłości własnej.
Osobiście nie odczuwam przypływu uczuć do mężczyzny, który ze strachu, że lada chwila zostanie beze mnie, „zaczyna starać się jeszcze bardziej”. Przeciwnie, czuje odpływ uczuć i odpływ treści żołądkowej, więc w moim przypadku, taka klasyczne postawa dużo ułatwia.
KOMINEK:
„I tak sobie myślę, czy będąc z kimś tak bez motylków, ale z przyzwyczajenia, wzajemnego szacunku, masy wspomnień, planów…”
Przecież na tym opiera się większość związków. Motylki prędzej czy później i tak pozdychają, jeżeli ktoś będzie miał trochę szczęścia, to może ewoluują w jakieś inne formy życia. Jednak po latach pozostaje właśnie to powyżej zacytowane, stanowiąc nierzadko właśnie podstawę związku.
Nigdy nie jest w związku dłuższym, już tak, jak na początku, ale to wcale nie musi znaczyć, że uczucie wygasa. Ono się przeobraża. Nigdy nie jest tak, że pary się nie kłócą, bo to by było chore. Zawsze są wzloty i upadki, i w miłości chodzi o to, żeby umieć przetrwać razem te gorsze dni i chwile. Jak nagle się coś sypie, bo ktoś ” odwali swoje”, to nie zostawia się go i nie ucieka, bo teraz jest źle, tylko się naprawia. Oczywiście jeśli się kocha. Naprawione upadki wzmacniają związek. Co innego jest, kiedy uczucie wygasa. Można wtedy siebie oszukiwać i wiele, bardzo wiele osób… tak robi, z przyzwyczajenia, wygody i głupoty. Nie trzeba szukać daleko, w moim otoczeniu znam przynajmniej 3 takie pary, Zawsze potępiałam ludzi, którzy nie potrafią się rozstać, wtedy kiedy tego chcą, bo… coś tam. trzeba mieć jaja w życiu. Żeby się rozstać też trzeba mieć jaja.
Ja miałam trochę inny przypadek, bo u mnie jest nadal miłość, jest porywająca namiętność i uczucie… ale ja już wiem, że z pewnych względów to nie jest to i tego się nie da zmienić. Nie łudzę się, że będzie inaczej. Odmienność charakterów tzw. I to było cholernie ciężkie, żeby rozstać się z kimś kogo się kocha i podjąć taką decyzję, a jednak to zrobiłam. I jestem z siebie naprawdę dumna, bo wiem że zrobiłam to na moją lepszą przyszłość, i jego też. I że nam obojgu ostatecznie wyjdzie to na dobre.
a powiecie mi co ja mam mu powiedzieć?
nie mogę mu powiedzieć, że go nie kochałam, bo kochałam.
pomocy!
Może tylko na to czeka?
,,No, kochani, nie jesteście takimi baranami, na jakich nie wyglądacie i może gdybym was trochę lubił, to czułbym się dumny, że tylko co trzecia osoba czytająca to miejsce jest żywym dowodem na to jak śmierć bywa ślepa-MIŁOŚĆ,MIŁOŚĆ-,,
śmierć ślepa nie bywa nigdy.Bierze co chce i kogo chce-choć czasami myślę,że macha tą kosą na oślep.Prawie jak z miłością-tyle,że dotyczy żywych,przyszłości i uczuć-których zmarli już nie mają..
Bylam w kilkuletnim zwiazku, nie kochalam, on mnie nie wiem. Dopuki bylam w tym zwiazku, nie wyobrazalam sobie zycia bez niego. Setki powodow by zostac, od prozaicznego dzielenia sie rachunkami po niedorzeczne: z kim bede teraz ogladac dokumentalne filmy o najpiekniejszych miejscach na ziemie do ktorych i tak on ze mna nie pojedzie. No i mamy dziecko, ale o zgrozo, bardziej przerazal mnie fakt ze musialabym sama siatki z zakupami nosic niz opcja wychowywania syne w pojedynke. Zaczelam flirtowac z kolega z pracy, potem sie z tym kolega przespalam. To byl najlepszy seks w moim zyciu, bo katem oka widzialam na wyswietlaczu telefonu ze moj teraz-byly dzwonil. Orgazm. Najszybciej podjeta w zyciu decyzja, ze zrywam z facetem, a z drugim nie zaczynam bo jest nijaki. Pozdrawiam.
hej, a co jak ktoś ma potomstwo i ma zajebistego partnera (męża/ żonę), ale ma kurestwo w genach? czy taki ktoś zasługuje na związek/ małżeństwo? czy to oznacza, że jego życie nie idzie w tym kierunku co powinno? to znaczy, że co – ma rzucic wszystko w diabły i szukac szczęścia z kimś komu to nie przeszkadza? chyba każdemu w miare normalnemu człowiekowi, by to przeszkadzało… niby wszystko jest proste i sami komplikujemy swoje życia, ale .. no właśnie za dużo tych „ale”… ehhh…
Pingback: Między sercem a rozumem, czyli z kim nam będzie lepiej? | Kominek IN
Wszyscy piszecie ze jesli sie nie kocha drugiej osoby to nie warto w tym tkwic…ktoś napisał że od razu można poznać ta drugą osobę… Wszyscy piszą jednoznacznie i podobnie a powiedzcie… co jesli sie kocha dwie osoby jednoczesnie(dwie kobiety)? nie ma racjonalnego wyjaznienia…
Pingback: Nie ma czegoś takiego jak odbijanie partnerów czy rozbijanie związków | Kominek IN
Pingback: Czyż nie dobija się koni? | Kominek IN
Ktoś tu o mnie napisał, każe słowo opisuje moją wewnętrzną walkę między „nie kocham go” a „może się ułoży”. Mam wrażenie, że decyzje podejmuje dla uciechy ludzi wokół… dla niego, rodziców, dla dobra sprawy. Jest najlepszym mężczyzną na świecie, ale nie dla mnie. Kiedy zamykam wieczorem oczy do spania marze a w tych wizjach nie ma dla niego miejsca. Wiem, że jak mu to powiem to go zranię, wręcz zniszę, wiem, że dla mnie wskoczyłby w ogień. I co z tego… topie się już tym bagnie…pomocy…