Continue Reading"/>
D2627DB22AF98277588CECDDEE2E3A

Jeden partner, jedno uczucie, jeden związek. A jeden niech zawsze czeka w rezerwie

Często na moich spotkaniach z trudną młodzieżą z patologicznych rodzin, na które tak licznie przychodzicie, zadajecie mi pytanie: jak uchronić się przed samotnością? Jak wyjść z toksycznego związku? Ile minut gotować jajka na miękko?

 
Raz dobrze a raz źle.

Po wielu latach badań, których nigdy nie przeprowadzałem, bezsennych nocach i mokrych snach, dokonałem epokowego odkrycia. Jeśli chcesz być szczęśliwy i uniknąć zbędnego cierpienia, musisz sobie jak najszybciej znaleźć rezerwowego partnera.
Zauważyłem, że masa moich znajomych tkwi w chorych relacjach. Nie wszyscy brną w toksyczne związki, ale w każdym związku przychodzi taki moment krytyczny, kiedy na pytanie
– Dobrze wam razem?
…nie odpowiada się „wspaniale! kocham go! dziś robiliśmy to trzy razy, w tym raz z jego ojcem!„.
Zamiast tego pada odpowiedź:
– Jest w porządku. Raz lepiej, raz gorzej. Jak to w związkach, c’nie?
Mhm, jak słyszę taką odpowiedź to wiem jedno: zaczęła im się równia pochyła.

I KOMU JA DAM?

Ludzie boją się rozstawać. Uwierają ich przyzwyczajenia, wzajemne wspomnienia, plany na przyszłość, a najbardziej uwierają ich plusy, które przesłaniają minusy. Ludzie boją się przyznać samemu sobie, że ten oto wybranek serca mego to palant.
Zauważyłem jednak, że jeszcze częściej ludzie boją się rozstawać nie tyle z przyzwyczajenia, ile z obaw przed samotnością. No bo kto przytuli, kto poliże, kto da kasę i kupi kwiatka, jak nie on?
Ludzie wracają do siebie po raz nieudanym związku, bo nie mają żadnej alternatywy i lepiej być z dupkiem niż samemu. Kiedy potrzebujemy czyjegoś ciepła, potrafimy zapomnieć o szacunku do siebie samych.
I w końcu – ludzie cierpią po nieudanych związkach, zwłaszcza, gdy są pod koniec zdradzani i porzucani.

JA TEŻ SIEDZIAŁEM NA ŁAWCE REZERWOWYCH

O ileż prostsze byłoby życie, gdyby odpowiednio wcześniej wykupywali polisę na złamane serce. Polisę w postaci rezerwowej osoby, na którą można wskoczyć szybko po nieudanym związku. Nawet jeśli taka osoba nie rekompensuje nam w pełni straty, to w dużej mierze sprawdza się i na początek wystarcza. Przy mojej regule 100 dni na miłość nie ma potrzeby stosowania rezerwowych, ale od niepamiętnych czasów miałem zasadę, że jak tylko zaczyna mi się sypać w związku, zaczynają się niedomówienia, drobne pretensje, jakieś ciche dni, automatycznie przełączałem się na aktywny proces poszukiwania rezerwy. Dopóki jest dobrze w związku, nie spojrzę na inną kobietę, ale niech mi tylko laska zaczyna robić jakieś jazdy, to nie ma zmiłuj.
Zresztą wcale nie byłem lepszy od moich byłych:

To szczegół, że dowiedziałem się o tym jakieś dwa lata po rozstaniu, bo w sumie nie było potrzeby mi o tym mówić, ale to duży plus dla mojej byłej, bo dziewczę potrafi o siebie zadbać i nasz cudowny związek rozpoczął się od tego, że na dobrą sprawę byłem… jej rezerwowym. Żeby było zabawniej – ona wtedy też była moją rezerwową, bo akurat kończyłem długi czterodniowy związek z jakąś mariolką.

GDZIE ROSNĄ REZERWY?

Ludzie są świniami. Jednego dnia wyznają miłość, drugiego usuwają z Facebooka. Nie ma co wierzyć w dobre serce naszych partnerów i ich dozgonną miłość. Zresztą spójrzcie na tych z którymi byliście rok, dwa lata temu. Ilu z nich dziś liczy się z waszymi uczuciami? Dla ilu z nich to, co was dawniej łączyło, wciąż ma znaczenie? Jeśli zadawaliście się z wartościowymi osobami, to odpowiedź powinna brzmieć: ani jeden.
Dopóki jest dobrze, trwajmy sobie w tej arkadii, ale trzeba zawsze wyczuć moment i mieć przede wszystkim odwagę samemu przed sobą przyznać, że w tym związku najlepsze to już było. Posiadanie rezerwowych nie jest ani zdradą, ani nieuczciwością, bo przecież nie obdarzamy nikogo nowym uczuciem, nie uprawiamy seksu. My po prostu zwodzimy ich, trzymamy blisko ale na dystans.
Rezerwowi mają to do siebie, że albo są brzydcy i fajni z charakteru, a przez to wiecznie samotni, albo przystojni i też fajni z charakteru, ale bzykają wszystko, co nie jest „made in china” i co płaci za siebie w knajpach.

Mężczyźni od kobiet tym się różnią, że dla nas rezerwową najczęściej jest nowopoznana laska lub nasza była, a dla kobiety pewien gatunek faceta zwany potocznie „przyjacielem”. Szerzej pisałem o tym w mojej książce, przetłumaczonej na 23 języki, którą streściłem parę lat temu w „Przyjaciele naszych kobiet„, a której główną myślą było:

  „Strzeżmy się przyjaciół naszych kobiet, albowiem przyjaciel kobiety prawie zawsze jest jej poprzednim albo następnym facetem”. Kominek „Nieznośna lekkość odbytu”, Warszawa 2005, str. 5-7.

Jakby co, to ja mam wakat na stanowisku głównej rozgrywającej i wolną ławkę rezerwowych.

PS Jest jeszcze jedna zaleta posiadania rezerwowych. Mało co tak rozsierdzi twojego byłego, jak myśl o tym, że twoje ciało już należy do innego.

Komentarze

  1. nishka 04.10.2011 13:39

    „Często na moich spotkaniach z trudną młodzieżą z patologicznych rodzin, na które tak licznie przychodzicie, ”

    Moje córki bardzo sobie cenią te spotkania!!

    • kominek 04.10.2011 23:11

      A ja bardzo doceniam Twojeg córki, choć jeszcze trochę za młode na poważny związek.
      25 plusów to chyba jeden z większych sukcesów Twego życia! Zrobić screena, oprawić w rameczkę i córeczkom nad kuwetą powiesić, aby były dumne z mamusi.

      • nishka 05.10.2011 08:54

        Jestem taka dumna!!
        Wydruk screena przykleiłam do ich plecaków, by dumne maszerowały z nim do szkoły.
        Dziękuję wszystkim, którzy dali mi plusa
        Dziękuję Kominkowi za to, że uczestniczył w procesie wychowawczym moich cór
        (tej, starsza ma już 11 lat- te kilka lat miną jak z bicza. Ja ją dla Ciebie trzymam.)
        Oraz plus dla Ciebie, Kominku, nie rozumiem dlaczego loża Cię zminusowała 🙁

        • Aleksandra EL 05.10.2011 12:42

          Dziękuję wszystkim, którzy dali mi plusa

          moja Droga. nie ma tak łatwo. 5 zł ;>

          • nishka 05.10.2011 15:00

            Kochana,
            za plusy na Esiątku jesteś mi jeszcze winna 15 zł…
            (a zegar cyka…)

    • czarna 13.10.2011 04:01

      a ja wole sie zabic i problemy z glowy

  2. Anna Palka 04.10.2011 13:42

    Uf… odetchnęłam z ulgą 🙂
    Ja zawsze bez zastanowienia na pytanie „co u Was?” odpowiadam, że jest wspaniale, idealnie, każdego dnia cieszymy się sobą na nowo i w ogóle żyć nie umierać”. Oczywiście odpowiedź mojego M. również jest w tym stylu. Cóż dużo mówić, dobrze nam razem 🙂

    Mam nadzieję, że do momentu krytycznego nigdy nie dojdzie.amen.

  3. Hanna Marszalek 04.10.2011 13:44

    zdecydowanie lepiej być samemu niż z dupkiem !

    • Magdalena 04.10.2011 13:58

      Lepiej ale wielu tkwi w beznadziejnych związkach i udaje że tak im bezpiecznie. Pozornie.

  4. mameja_na_etacie 04.10.2011 13:47

    Za czasów, kiedy jeszcze chadzałam na randki, też miałam często upatrzonego kogoś rezerwowego. Z jednym takim rezerwowym jestem do tej pory, a trochę czasu już nam razem upłynęło. Jeszcze się nie rozglądam za kolejnym „w razie czego”. 🙂

  5. Anka Sikorka 04.10.2011 13:56

    Ja tam lubię celibat. Bez partnera życie też może być piękne.

    • Izabela Rendaszka 04.10.2011 14:03

      ja się nie mogę zdecydować. co gorsze? seks czy celibat? celibat czy seks?

      • cacko_z_dziurką 04.10.2011 14:25

        Najlepsza poligamia. 😉

        • Izabela Rendaszka 04.10.2011 14:36

          afuj. kiedyś można się było w wieży zamknąć.

          • cacko_z_dziurką 04.10.2011 14:45

            I czekać aż książe na białym rumaku, w złotej zbroi przyjedzie i uratuje od celibatu.

          • Izabela Rendaszka 04.10.2011 14:50

            na ciornym wolałabym, ale oni wszyscy wyginęli,

        • kuzu 04.10.2011 16:43

          cacko, opowiedz nam o swoich doświadczeniach 🙂

          • cacko_z_dziurką 04.10.2011 16:49

            No żebyś ty pytał ? :O ty, ty, ty ? Nie wolisz zostawić naszych intymnych spraw w tajemnicy ?

          • kuzu 04.10.2011 16:57

            cacko, nie sądzisz, że z naszych doświadczeń mogą skorzystać inni ? Nie musisz od razu wszystkiego ze szczegółami opowiadać 😉

          • cacko_z_dziurką 04.10.2011 19:40

            Wstydzę się…

  6. maciej 04.10.2011 13:56

    Każdy rezerwowy, może zostać podstawowym zawodnikiem. Czemu to Was tak dziwi?

    • Magdalena 04.10.2011 13:59

      Tak, o ile ten jego obiekt który go posadził w rezerwie w końcu otworzy oczy i go wpuści do swojego życia. Inaczej będzie dla kogoś głównym graczem ale.. dla kogoś innego.

  7. Izabela Rendaszka 04.10.2011 13:58

    też mam wakat. a już ruda nie jestem przecież

    • kuzu 04.10.2011 16:45

      rude pozostanie na zawsze rude.
      a na jakie stanowisko ten wakat ? 😉

      • Izabela Rendaszka 04.10.2011 18:24

        yhm, mam dushę rudą. wakat na wszystkie stanowiska:> cusz.

  8. Paulina Jassa Marcinkowska 04.10.2011 14:09

    ała nie zgadzam się z Tobą!
    Moim zdaniem aby móc wejść w następny związek trzeba „popłakać po poprzednim”.
    Ten następny już nie będzie takim dupkiem jak był ten poprzedni.
    A z powyższego wnioskuję wyjście z łap jednego dupka, w łapy drugiego.
    Długo byłam sama po to aby teraz być z kimś kto na mnie zasłuży, a nie byle kim.

  9. siatana 04.10.2011 14:16

    Ja tam wciąż sobie rozważam, czy nie byłoby fajnie spróbować otwartego związku.
    Odnośnie rezerwowych, mnie nigdy nie byli potrzebni, bo nie mam parcia na ciągłe spotykanie się z kimś czy też odreagowanie po związku. Wystarcza mi najlepszy przyjaciel-homoseksualista, który pozostaje niedoścignionym ideałem mężczyzny. Szczególnie na jeździe konnej, z pejczem 😀

  10. Tomasz Jarzyna 04.10.2011 14:26

    Aktualnie rezerwy nie potrzebuje i mam nadzieję, że potrzebna nie będzie. Jednak, gdy cofnę się myślami w przeszłość do mojego poprzedniego związku to rzeczywiście miałem wtedy taką „drugą opcję”. Miała też ona swoje 5minut… no może trochę więcej niż 5… 😉

  11. Michał Kiender 04.10.2011 14:59

    Kiedyś myślałem podobnie ale najwidoczniej DOJRZAŁEM.

  12. Paweł Trzy 04.10.2011 15:06

    Przyznać się przed sobą że coś jest nie tak i związek nie ma przyszłości, potrafię, zwyczajnie skracałem obustronne cierpienie, ale rezerwy nie szukałem, nie była mi potrzebna, szedłem prosto przed siebie. Związek kończyłem lub był ze mną kończony, samotności się nie bałem choć wiem że to ona jest motorem napędowym dla większości do poszukiwania kogoś na siłę i na siłę przy nim trwania.

    Ten brak strachu przed samotnością mnie uodpornił że bez rezerwowej po skończonym jednym związku byłem otwarty na nowe, i czy to nowe przyszło w tydzień po… czy w dwa miesiące, nie ważne, prosto. Rezerwa ma łagodzić, wspomagać w stanie przejściowym, ja się dobrze czułem pomiędzy… może dlatego że gdy moje związki się kończyły były raczej wspólną zgodą na to że musimy się rozstać, a w takim wypadku bez żalu, czasem ze smutkiem ale zaczynało się nowe, nowe oczekiwanie… na nową relację.

  13. elka 04.10.2011 15:19

    mój przyjaciel nie był poprzednim,ani nie będzie następnym,pomógł mi w upolowaniu obecnego i się wycofał z mojej bajki,drugiego takiego przyjaciela nie spotkam na chodniku:)

  14. SuzanaSamoZło 04.10.2011 15:50

    Ja tam nigdy nie szukam nikogo rezerwowego.
    Gdy sie cos konczy najfajniej mi samej,mozna odpoczac,odetchnac,przemyslec to i owo.
    Odpoczywam juz tak od jakiegos czasu i nie moge trafic na nikogo kto by mnie zafascynowal.
    Nie wiem dlaczego,nie mam nawet polowy wymagan jakie maja moje kolezanki-ja po prostu chce by mnie ktos zafascynowal…czy to ta duzo?…:(
    Amen

  15. marta 04.10.2011 16:27

    Myślisz, że takie przechodzenie z rąk do rąk jest ok? Fajnie, że się nie cierpi po rozstaniu z poprzednią osobą, nie jest się samemu, nie przechodzi się etapu „żałoby”. Tyle z fajnych rzeczy. Gorzej, że łapiąc pierwszy lepszy kąsek jesteśmy mało selektywni i krytyczni – bierzemy co się napatoczy zwyczajnie mówiąc, nie zastanawiając się na ten przykład czy to dupek/zdzira, czy też nie. Przez to w kółko przeżywamy wielkie rozczarowania, że nie wyszło, że znów skrzywdził/a, że ile razy można bezskutecznie próbować.. Poza tym odnoszę wrażenie, że ludzie, którzy nie potrafią być sami przez jakiś czas, są nieszczęśliwi. A dopóki nie nauczą się być zadowoleni sami z siebie, nie polubią własnego towarzystwa, nie nauczą się siebie – nie stworzą udanego związku. Jasne, że świetnie mieć kogoś, komu można potruć dupę o 2 w nocy, zabrać do kina, fajnie mieć z kim spędzić noc i z kim się pokłócić. Ale żeby być w pełni zadowolonym ze swojego związku, trzeba być zadowolonym z siebie, po to żeby winą za swoje kompleksy nie obarczać drugiej osoby. Ale to tylko moje skromne zdanie, każdy robi tak, jak mu wygodnie i święte prawo do tego ma 😉

    • Kasia 29.07.2012 11:55

      wczoraj trafilam na kominka i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona jak duzo tu przemyslanych wpisow a jak malo bezmysnych komentarzy. zapowiada sie ciekawie… dobra robota Tomek.

      fajny teksy to zostawie wpis choc juz pewnie nikt juz o tym nie podyskutuje.
      grunt to polubic siebie samego i byc emocjonalnie niezaleznym od innych. mysle ze wiekszosc niepowodzen w zwiazkach wynika z nieznajomosic siebie samego i wlasnej niepewnosci jednego z partnerow. Ewolujemy z kazdym zwiazkiem i kazdy spotkany czlowiek odcisnie na nas jakies pietno, naswet jeslli stwerdzamy po kilku minutach/sekundach/dniach albo nie daj boze latach ze ten czlowiek nie wniesie niczego nowego do naszego zycia i postanawiamy go wyeliminowac z naszego codziennego planu zycia to jego osobowosc i tak sie sie na nas odbije. I wlasnie dlatego chwila zastanownienia jest konieczna, szczegolnie jeslli ktos zdecydowal ze wlasncwie to juz nie ma sensu kontynuowac tej relacji.Pojawia sie wtedy zasadnicza potrzeba weryfikacji: gdzie sa moje wlasne granice tolerancji i czego ja wlasciwie oczekuje od zycia, od partenera itd.

      Zaczne od cytatu z Witkiewicza: „roznorodnosc wrazen nigdy nie zaszkodzi, jesli sie czlowiek przy tym nie bardzo zasmrodzi” Bycie z kims kto ‚spelnia’ nasze potrzeby, ktorych my sami nie jestesmy w stanie zidentyfikowac oparte jest ma manupulacjii walce kto kogo zmieni w takim zwiazku a to nieuchronnie konczy sie katasrofa. Predziej czy pozniej pojawia sie zgrzyty bo w miare jak dorzewamy, zaczynamy sobie zdawac sprawe jak bardzo nasz zwiazek rozni sie od tego czego bysmy chcieli. Pomyslcie teraz czy nie warto bylo spedzic troche czasu zanim sie wstapilo do tej relacji na przemyslenianie czego JA wlasciwie oczekuje od zwiazku? jasne ze zycie i tak to zweryfikujemale chociaz metnie bedziemy wiedziec z kim tak a z kim na 100% nie! z kim seks a z kim cos na ksztalt ‚glebokiej wiezi uczuciowe’, czy jak tam to checmy nazwac. Zakladam oczywisice ze swiadome bycie z drugim czlowiekiem to nieustanne balansowanie dwoch odrebnych swiatow ktore postanowily wspolgrac. Jedynie jesli my sami poznamy swoja wartosc, nasze wlasne upodobania, porzucimy te wytworzone w naszych glowach przez reklamy, rodzicow, szkole i swiat dookola szeroko rozumiany, bedziemy miec cos do zaoferowania drugiemu a satysfakcja z bycia razem wroci jak boomerang.

      Nie ma ”rezerwowych”, ”potencjalnych” etc. cala ta slowna segregacja wynika z ludzkiej potrzeby poczucia wylaczosci i posiadania, wraz z nia pojawia sie zazdrosc i roszczeniowosc ktora nie przynosi nie dobrego. Z kazdym czlowiekiem ktorego spotkamy w zyciu, wchodzimy w relacje. Kazda z tych relacji bedzie to inny typ zwiazku. Tylko te ktore rozwijaja nas samych ( nie tylko te z ktorych mamy pozytek ) powinno sie pielegnowac. Indywidulana granica zostanie wytyczona i zweryfikowana przez obecnego partnera, nas samych i nasza sytuacje tu i teraz, zawrzemy kompromis na to ile czsu poswiecac przyjaciolom, ”bylym” i nowo napotkanym ”potencjalnym” a ile czasu dwojce dzieci, zonie, psu albo swince morskiej. Zycie jest na tyle nieprzewidywalne ze proporcje beda weryfikowane kazdego dnia.

      Jak mawial Kazik Staszewski: w miare jak dojrzewam przyjaciol dobieram. Podpisuje sie pod tym w 100% tylko ze temat jest dosc sliski bo nasze stare znajomosci i tak beda mialy szczegolne miejsce w naszym zyciu i beda macic w naszym zyciu, to nieunikoniony mankamet pamieci ktora zapamietuje to co dobre a unicestwia co zle, szczegolnie jesli codzienna weryfikacja tego czlowieka nie ma miejsca bo ten ktos odszedl z naszego zycia.

      pozdrawiam

      • mil 23.03.2013 22:52

        ładnie kasia napisałaś. masz dużo racji

  16. Kasia 04.10.2011 16:27

    Nie zgadzam się z posiadaniem rezerwowych, jestem całkowitą monogamistką i coś takiego do zwyczajna zdrada i rozdwojenie jaźni. Jak nie chce z kimś być, to po co miałabym z nim łazić po drogich restauacjach? Przecież to byłoby żałosne.
    W temacie uczuć, może trochę innych, choć równie ważnych polecić filmik/piosenkę
    http://www.youtube.com/watch?v=wjtXxiDYQ2o 😉

  17. Lucjan 04.10.2011 16:33

    Ha! Byłe związki są fajne. Najlepiej, jak się ma jeden poważny były związek, który zakończył się z powodu własnego debilizmu, głupoty i ogólnie pojętej beznadziejności w stosunkach międzyludzkich. Dzieje się potem tak, że wlepia się gały we wspólne zdjęcia, hołduje, ceni, piastuje i codziennie przeciera z kurzu pamiątki po był(ej), wyczekuje się jakiejś informacji o niej. Czym lepsza dla niej, tym się bardziej cieszę, bo taki zryty beret to już ja mam… Fajnie było mieć dziewczynę swoich marzeń, ciut gorzej jest jej nie mieś i dostawać psychozy. Czirs?

  18. Mamba777 04.10.2011 17:17

    Jestem dziwnym gatunkiem kobiety, która swoich męskich przyjaciół, czy też kolegów (a jest ich całkiem sporo) mogłaby w zasadzie tylko bzyknąć a i to też nie zawsze. Nie chciałabym żadnego z nich na faceta i nigdy nie szukałam rezerwy. Za bardzo lubię być singlem (zawsze do tego dążyłam), ale jak na „złość” 2 lata temu jakoś tak sama z siebie trafiła mi się wielka miłość i to dziś jest nam fajnie. 😉

  19. lalivian 04.10.2011 17:50

    Wiec ile minut nalezy gotowac jajko na miekko? Bo mi prawie nigdy nie wychodzi, a jak nawet wychodzi, to tez tylko na oko i nie wiem ile minut sie gotowalo./ taka wazna kwestia i tego w koncu nie napisales, Kominku!

    • tbk 04.10.2011 18:18

      5min 10sek. Gotuję ze stoperem i zawsze się udaje. Oczywiście jajka wrzucamy do gotującej się już wody.

      • ciuchcia 04.10.2011 18:42

        A ja myślę, że w posiadaniu ‚rezerwowego’ najlepsza jest… możliwość wyboru. Możliwsść wyboru opcji..
        Mogę iść z nim do łóżka, ale nie muszę. Mogę sobie ‚posinglować’ i przeżyć żałobę, lub nie. To ja decyduję.

  20. Dominika Zychowicz 04.10.2011 18:14

    A potem sobie człowiek zdaje sprawę, że całe życie jest ‚rezerwowym”.
    Dla mnie osobiście posiadanie drugiej opcji „na boku” to już brak wierności.
    Nie pierwszy raz czytam to, co piszesz ze szczęką zbieraną z podłogi.

  21. Mama Ka 04.10.2011 18:36

    Dla mnie oczywiste jest, że jak się kogoś kocha to i nie myśli się o innych. A jeśli się nie kocha – to nie tworzy się związku. Więc w moim słowniku słowo „rezerwowy” nie istnieje, są tylko „potencjalni kandydaci”.

    • cacko_z_dziurką 04.10.2011 19:28

      A jak się kocha wiecej niż jednego ? Wszystkich na przykład ten ?

      • kuzu 04.10.2011 19:37

        No właśnie czy można kochać dwie osoby i darzyć je uczuciem jednakowo silnym ? Czy może to jakaś emocjonalna patologia ?

        • cacko_z_dziurką 04.10.2011 19:39

          Tylko dwie ?
          Chlip ?
          Cackowapatologia. 😉

  22. reszka 04.10.2011 18:53

    A ci rezerwowi to w ogóle wiedzą że są rezerwowi i zawsze czekają? Bo ja tak się zastanawiam, że może ja też jestem dla kogoś rezerwa?

    • Specodwszystkiego 21.12.2011 21:52

      Jeśli trener nie chce Cię pierwszego składu, to nie wypruwaj sobie żył. Fauluj zawodnika! Z tym, że to desperacja troszkę.

  23. fajna76 04.10.2011 19:36

    Czytając tekst w pierwszej chwili pomyślałam, że jak żyje nigdy nie spotkałam sie z teorią „bycia rezerwowym”. Jednak po głębszych przemyśleniach gdzieś z zakamarków podśwadomości wygrzebałam sytuacje z życia wzięte kiedy faktycznie miałam „przyjemność” . I powiem Ci szczerze, że gdybym dziś spotkała tego faceta po nastu latach to nadal z przyjemnością nogi z dooopy bym mu powyrywała, wiec myślę że to dobra metoda kiedy chcesz sobie narobić wrogów na reszte swojego życia. Jeśli uważasz że warto – nie mój interes:) Inną kwestią pozostaje moja głupota, ale to było dawno i juz zmądrzałam. Na chwile obecną nigdy nie zgodziłabym się na to, aby ktoś MOIM kosztem poprawiał swoje własne samopoczucie. W tej jednej, jedynej kwestii będe egoistką, bo nie życze sobie byc z uśmiechem kopnięta w tyłek:)

  24. Paweł Gula 04.10.2011 20:10

    czekałem na taki tekst 🙂 dzieki. pozdrawiam

    • fajna76 04.10.2011 20:56

      Z życia wzięty, szkoda tylko że z mojego:) Ale…nie ma tego złego…Jest takie powiedzenie, a może to cytat z jakiejś książki – dziś juz nie pamiętam. Mówi że o przeszłości nalezy zapomnieć, ale nie dlatego że jest zła czy dobra, ale dlatego że jest martwa. Zatem nie można mysleć na powaznie o drugiej osobie, dopóki nie skonczy sie definitywnie z pierwszą, bo później tworzy sie historia kiedy ja pocieszam, a za chwile ktoś będzie musiał pocieszać mnie i tak w kółko. Ani sie obejrze jak wróce do punktu wyjścia. I co ja z tego będe miała? Dlatego nie odpowiada mi rola siostry miłosierdzia, która lituje sie nad biedną sierotką, nos wyciera, obiadki gotuje, po pleckach drapie, a na koniec zostaje sama kopnięta w cztery litery, bo okazuje sie że metoda „klina” zadziałała ale nie tak jak kobieta by sobie tego życzyła. Cięzko wyleczyć mężczyzne z przeszłości:) Przynajmniej w moim odczuciu. Sam sie powinien wyleczyć, i bynajmniej nie tym czym sie „struł” 🙂 Naturalnie od każdej reguły są wyjątki, ale to już ryzyko „rezerwowego” 🙂
      Pozdrawiam:)

  25. Paulina Brzykcy 04.10.2011 20:46

    Nie do końca zgadzam się z teorią ławki rezerwowej. Moim zdaniem to dobre dla wszystkich tych niedowartościowanych osób, które boją się samotności. Jeżeli ktoś zna swoją wartość to po prostu zostawia partnera który przestał być dla niego odpowiedni, który przestał spełniać jego potrzeby. Tyle.
    Jeżeli jest mi źle w związku to mówię „dziękuję, żegnam” i do tej decyzji nie potrzebuję żadnego rezerwowego partnera. Za to szukanie takiej rezerwy zawsze polecam ludziom słabym, którzy muszą być w związkach, nawet jeśli one są byle jakie. Swoją drogą nigdy nie zrozumiem mentalności ludzi dla których status „w związku” jest miarą ich wartości.

    Wole być sama niż mieć byle kogo, więc ławka rezerwowych nadal kojarzyć mi się będzie z piłką nożną, a nie związkiem.

  26. zireael 04.10.2011 20:48

    Posiadanie „rezerwowych” literalnie rzeczywiście nie jest zdradą. No bo fakt, ani tu uczuć, ani seksu, partner „podstawowy”, póki „zachowuje się w porządku” może się czuć bezpiecznie, c’nie?
    Patrząc jednak z perspektywy tego rezerwowego…
    – Tak, jesteś jednak gorsza. W sumie nie jest z Tobą źle, ale cycki mogłabyś mieć większe. Może kiedyś zadzwonię, jak będę już mocno zdesperowany.
    – Mój były to był naprawdę kawał chuja. Czasem jednak tęsknię za kawałkiem ciepłego ciała obok mnie w łóżku. Może chcesz być dla mnie tym kawałkiem ciała? Tak wiesz, bez zobowiązań. Na przeczekanie, zanim znajdę sobie lepszego.
    Trzeba mieć baaardzo niskie poczucie własnej wartości, by godzić się na coś takiego. Beznadziejne uczucie, zapewniam. Później ta osoba już zawsze będzie ci się kojarzyć tylko z tym, że cię wykorzystała i to przy twoim pozwoleniu na to.

  27. qwerty 04.10.2011 21:17

    Kominek uczy.
    Chwalmy Pana.
    Ale na ten moment brak głównej rozgrywającej i pusto na ławce rezerwowych.
    Oczywiście przepiękny cytat z książki.

  28. Natalia Chodań 04.10.2011 21:40

    Ratunku, potrzebny rezerwowy !!!

  29. Elżbieta Ellie Dyduch 04.10.2011 22:01

    Pan u zarania dziejów rzekł: „(…) Po prostu go zostawcie, nawet za cenę samotności, która bywa o wiele przyjemniejsza niż zapach męskiej cipki.” i od tamtego czasu zaczęłam zaprzyjaźniać się z samotnością. Niech będzie pochwalony!
    Fajnie jest być samemu, nie zamykać się na nowe relacje, ale też nie szukać byle czego, byle kogo, zapchaj-dziury. Trzymać blisko, ale na dystans, bez większych uczuć – najlepiej. Tak lubię.

    Na kominkowej ławce rezerwowych tyż jest sponio. Do emerytury się z niej nie ruszę. Nieustannie wierzę, że wierzysz w me dobre serce i dozgonną miłość.

  30. Katia 04.10.2011 22:03

    Świetny tekst.
    I rozwiązanie niekoniecznie dla tych, którzy boją się samotności.

    Taki rezerwowy przywraca równowagę w związku, gdzie jedna ze stron staje się bardziej zdominowana, nieszczęśliwa i zależna. Kobieta z rezerwowym adoratorem – jednym lub wielu – jest dużo bardziej zadowolona z życia, kobieca i pewna siebie – a co za tym idzie bardziej atrakcyjna dla aktualnego partnera 🙂

    Nawet jeśli on nie wie, że ma jakąś konkurencję za plecami…
    A nawet w sumie, niech wie – leci na mnie pięciu innych, ale ja wolę ciebie, kotku.
    Podbudowuje męskie ego?

  31. Jacek Koszla 04.10.2011 22:17

    Kamyczek do ogródka:
    Rozwieść się i związać na nowo, a potem znowu się rozwieść, związać, rozstać, rozwieść. To jest dość typowe, przewidywalne i w zasadzie nudne, a do tego cholernie męczące. Sam On, czyli Leszek Kołakowski (całe życie z jedną Tamarą) rzekł: „Ludzie, którzy zmieniają żony szukają nowości, której nigdy nie znajdują” (cytat z pamięci z Mini-rozmów, które gdzieś mi zaginęły).
    Ja spróbuję w tym kierunku, który prof. Leszek wskazuje. Obserwuję bowiem rzeczywistość, w której wcale ci z rezerwowymi, przyszłymi, byłymi i jakimiś tam partnerami, nie wyglądają na wielce szczęśliwych. Mówisz, że odpowiadają Ci, że jest u nich średnio. No dobrze. Ale Sam On nr 2, czyli Zygmunt Bauman powiedział, że to w zasadzie jakiś zupełnie nowy i nie do zrealizowania pomysł, żeby w życiu było wciąż świetnie, albo nawet wciąż dość dobrze. Będą góry, będą doły. Taki lajf. Szukać rezerwowego czy iść w Długą jak jest dół? Bardzo mainstreamowe. Za bardzo.

  32. orzech-wloski 04.10.2011 22:30

    Love Twoje poczucie humoru i znienacka wrzucane pomiędzy poważne stwierdzenia „jajka na miękko”.

  33. Łukasz 04.10.2011 23:00

    Ludzie, Wy po przeczytaniu tego tekstu za bardzo analizujecie. Głównie Ci w stałych związkach. Ja podzielam zdanie autora i myślę, że to dzieje się trochę podświadomie, bez naszej ingerencji. Czyli, ja mam w tym momencie żonę i jest ok, ale gdyby coś zaczęło się sypać i doszłoby do rozstania, to na pewno ktoś by się znalazł. I to byłby ktoś z kręgu znajomych. Osoba, która pocieszy i pozwoli łagodnie przejść przez całe gówno związane z zakończeniem związku. Pomyślcie chwilę sami o takiej hipotetycznej sytuacji, a ktoś na pewno przyjdzie Wam do głowy, gwarantuję.

    • Paulina Jassa Marcinkowska 05.10.2011 08:02

      czytając co napisałeś widzę moich przyjaciół, ale nie ławkę rezerwowych!

  34. martaaaaaa 05.10.2011 00:02

    Przeczytawszy ten tekst ..hmm. Zatracilam wiarę w prawdziwe, dozgonne uczucie pozbawione facebooka, ukrytych gier, w ktorych głównym celem jest posiadanie kogoś w zanadrzu. A przeciez do tej pory byłam przekonana że jak się kocha szczerze to w mózgu nie tworzy się opcja ” search an another man” nie wspominając o szalenczo zakochanym sercu. Ale cóż, zostałam uświadomiona. Pozbylam się zludzen. Dziekuje Kominku.;)

  35. martaaaaaa 05.10.2011 00:02

    Przeczytawszy ten tekst ..hmm. Zatracilam wiarę w prawdziwe, dozgonne uczucie pozbawione facebooka, ukrytych gier, w ktorych głównym celem jest posiadanie kogoś w zanadrzu. A przeciez do tej pory byłam przekonana że jak się kocha szczerze to w mózgu nie tworzy się opcja ” search an another man” nie wspominając o szalenczo zakochanym sercu. Ale cóż, zostałam uświadomiona. Pozbylam się zludzen. Dziekuje Kominku.;)

  36. Karina Suprynowicz 05.10.2011 00:15

    Moje ulubione powiedzenie: Nie rób priorytetu z kogoś, dla kogo jesteś tylko opcją.
    A ja jadę na samej rezerwie. Genialny układ :))

  37. manti 05.10.2011 01:24

    Trzeba mieć jaja zarówno do tego, aby odejść bez rezerwowego jak i do tego, aby go mieć.

  38. Jacek 05.10.2011 03:16

    Kominek a Ty nie jestes przypadkiem DDA badz DDD? Bardzo czesto takie osoby konczac zwiazek natychmiast potrzebuja pocieszenia w byciu z kims innym;)

  39. bezgustu 05.10.2011 12:31

    głownie przekonuje mnie zaletq wymieniona w ostatnim zdaniu 😛

  40. maja_de 05.10.2011 17:48

    Cos podobnego zdarzylo mi sie x lat temu. Byl troche juz przeterminowany, glownodowadzacy a tu nagle pojawil sie ktos fascynujacy i wzbudzajacy emocje. Moze nie nazwalabym go ‚rezerwowym’ ale jednak jak pomysle, to byl kims w tym rodzaju. Nadszedl dzien moich urodzin i nie wiedzialam z ktorym z nich powinnam go spedzic. Nadmieniam, ze ten drugi, rezerwowy, byl tylko i wylacznie platoniczna znajomoscia. Tak sie zakalapuckalam w te dylematy, ze pierwszego oklamalam a na spotkanie z drugim nie zdazylam dojechac. Pierwszy sie smiertelnie obrazil a drugi, ktory cierpliwie czekal i wychodzil na kolejne pociagi z XXX – tez sie smiertelnie obrazil.
    I obaj mnie olali. Tak, ze sylwestra spedzilam samotnie na imprezie, na ktorej ten drugi byl ze swoja poprzednia dziewczyna.
    Nigdy wiecej tego nie powtorzylam. Ale za to zrobilam cos gorszego ;)))

    • zarzyna 05.10.2011 21:12

      oj tam oj tam nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszło – pobrałas z tego doświdczenia cenna naukę także i na przyszłość , wiesz uważanie kogoś za rezerwowego jest za bardzo obraźliwe przecież i tak się pojawi uczucie to już jest nie uniknione prędzej czy później tak jak to że istnieją przyjaźnie damsko- męskie w sprzególności gdy facet jest wolny i kobieta również haha śmiech na dworze

      • maja_de 07.10.2011 14:12

        Heh..to byly tylko takie moje wspominki na temat zaproponowany przez Kominka. Jak zwykle, pol zartem, pol serio.
        Z Twojej odpowiedzi wnioskuje, ze jestes facetem i to niezwykle praworzadnym. Chwala Ci za to.
        Co do przyjazni damsko-meskich, jestem innego zdania. Przyjaznilam i przyjaznie sie z mezczyznami i nie interesuje mnie to, co im sie tam roi w glowach. Dla mnie to osoby neutralne, bezplciowe niemalze. A pojecie ‚wolna/-y’ nie ma tu zadnego znaczenia.

  41. natalia 05.10.2011 18:38

    „Kiedy potrzebujemy czyjegoś ciepła, potrafimy zapomnieć o szacunku do siebie samych.”

    To z twojego tekstu najbardziej mnie zabolało… Ponoć wielu facetów o mnie marzy, szaleje za mną, niby doprowadziłam kilku do załamania nerwowego, choć nie wiedziałam nawet o ich istnieniu, a i tak zawsze kiedy idę na imprezę patrzę jak sparowani znajomi się bawią i czekam, aż ktoś odważny w końcu nadejdzie i przerwie moją falę frustracji. W końcu jestem na tyle zdesperowana, że to ja nadchodzę, biorę najlepszego wolnego i dobrze się bawię, jest miło, ale co z tego, skoro to tylko na chwilkę…

  42. Dorota 05.10.2011 18:49

    Mogę zaoferować swoją pomoc w kwestii jajek na miękko ;).

    • kominek 05.10.2011 18:59

      Dobrze. Zajmiemy się jajkami za tydzień na Blog Forum Gdańsk:)

  43. caffeine 05.10.2011 19:14

    ”Kiedy potrzebujemy czyjegoś ciepła, potrafimy zapomnieć o szacunku do siebie samych.”(w kontekście byłych) – może i prawda.
    Ale zabawianie się z ‚fajnym brzydkim kolegą” w ramach pocieszenia, bzykanie się z kimś, kto nas w ogóle nie pociąga też bynajmniej nie świadczy o szacunku do siebie…

    • natalia 06.10.2011 12:12

      Myślę, że to w każdym kontekście jest prawdziwe. Zarówno w przypadku pocieszania się byłym, jak i zabawiania się z brzydkim kolegą w ramach pocieszenia, w sytuacjach kryzysowych zapominamy o szacunku do siebie.

  44. prc 05.10.2011 19:19

    Nobla mu!

  45. merfi 05.10.2011 20:43

    hm… z d… trochę ten pomysł, wszystko pięknie, gdy ty jesteś menedżerem drużyny, ja natomiast mam wrażenie, że „grzeję ławę” już od jakiegoś czasu, może i udałoby się zostać menedżerem tyle, że tam gdzie grzeję ławę perspektywa pierwszego składu jest baaardzo kusząca 😉 i w miarę realna (choć brzmi to może dziwnie…) – no i co wtedy? Możliwa jest też skomplikowana konstrukcja jednoczesnego menedżera i rezerwowego ale to igranie z ogniem 😉

  46. k_ate 05.10.2011 22:56

    Nie rozumiem negatywnych opinii odnośnie rezerwowych. Powszechnie wiadomo, że na starą miłość najlepsza jest nowa. A taki ‚rezerwowy’ to jak lekarstwo na zapomnienie.

    • Kasia 29.07.2012 12:08

      K_Ate ale na zapomnienie czego?

  47. niktwazny 06.10.2011 00:42

    Szukać „rezerwowych” będąc z kimś jednocześnie w związku, to tak jakby z góry zakładać, że ten związek nie przetrwa, że prędzej czy później, ale w końcu i tak kiedyś się rozpadnie. Czy aby na pewno o to właśnie chodzi w związkach dwojga ludzi, którzy nierzadko przysięgają sobie, że to już „na zawsze”?

    Dla mnie to taka droga trochę „na skróty”. Niemal o wszystko w życiu trzeba walczyć, o wszystko starać się i zabiegać. Nie ma tak, że zawsze jest tylko idealnie, w każdym niemal związku bywają chwile lepsze i gorsze.

    Pewnie, że gdy schodzi się już po „równi pochyłej”, nie za bardzo jest sens oglądać się za siebie. Z drugiej jednak strony, najłatwiej i jednocześnie chyba najwygodniej jest powiedzieć sobie: „ten zły, ta niedobra…”

  48. Alicja Kusiakiewicz 06.10.2011 14:07

    Na szczęście pomimo długoletniego związku rezerwy nie potrzebuję.
    Ja zbyt zapracowana jestem…czasu nie ma na rezerwy 🙂

  49. ble 08.10.2011 19:58

    Zobaczymy, jak długo autor bloga utrzyma te poglądy i gdzie go one za kilka lat zaprowadzą. Ludzie są tak skonstruowani, że nie da się przechodzić przez związek bezboleśnie. Poszukiwanie tego, z którym zawsze będzie dobrze, to mrzonki i gówniarstwo. Tak szybkie odwracanie się od ludzi musi się skończyć całkowitym osamotnieniem. Ale cóż – rób Waćpan jak uważasz, uważaj, jak robisz. Ja tylko ostrzegam.

  50. Martina 11.10.2011 19:42

    Kiedy czytam ten wpis, to zastanawiam się nad dojrzałością autora i tych którzy komentują wyrażając przy tym wielką aprobatę.
    Niestety moi drodzy, może was rozczaruję, ale nie ma czegoś takiego jak bajka, i niestety KAŻDY związek ma swoje wzloty i upadki, i to wcale nie znaczy, że jest on zły i należy czym prędzej zmienić partnera na innego – w końcu do ilu razy sztuka?
    Kominku, kreślisz przekrzywiony obraz rzeczywistości. Czy na prawdę Twoim zdaniem dobry związek, to związek gdzie partnerowi ciągle staje, seks zawsze kończy się orgazmem, partnerzy się nie kłócą, a kobiety się nie starzeją? Jeśli tak, to nie podejrzewałabym Ciebie o taka płytkość.

    Owszem, partnerów można sobie zmieniać, ale to prawo młodości, która jak nie wiesz – kończy się szybko. I wtedy szuka się osoby do wspólnego życia – sojusznika, człowieka z którym wiemy, że możemy żyć, nie lądując po miesiącu w zakładzie psychiatrycznym. A kiedy emocje opadną, kiedy seks przestanie być dobry, pozostaje codzienność, w której nie zawsze jest z górki 🙂

    • Paulina Jassa Marcinkowska 11.10.2011 20:18

      a co w momencie kiedy w pewnym momencie ten nasz sojusznik okazuje się nie wcale taki cudowny do życia a jesteśmy z nim od kilku lat, mamy dzieci, łączą nas inne rzeczy – trwać w tym? Nie jestem za skakaniem z kwiatka na kwiatek, ale też nie uważam aby trwać w związku w którym się nie spełniam. Wolę być sama niż trwać w czymś co nie spełnia moich oczekiwań.

  51. Martina 12.10.2011 10:32

    Ja odnoszę się do tekstu napisanego przez Kominka, gdzie wyraźnie napisane jest, że on zaczyna poszukiwać swojej rezerwowej, w momencie gdy nastroje w związku zaczynają się psuć. I mam na myśli to, że w związku nie zawsze jest dobrze, i naiwne jest myślenie, nie znajdzie się takie rozwiązanie gdzie wzajemne zauroczenie i ekscytacja pozostaną wciąż takie same. Sami w pojedynkę natrafiamy w życiu na wiele problemów, i często mamy pod górkę, więc dlaczego w dwójkę miałoby być sielankowo? Zgodnie z zaleceniami kominka skończylibyśmy jako staruszkowie, wciąż marzący o swoim utopijnym Herosie, odrzucając tych przyziemnych i problematycznych.

    A inną kwestią oczywiście są problemy większej wagi, typu alkoholizm partnera. Choć moja babcia siedziała z alkoholikiem całe życie, i choć to wspólne życie składało się głownie z Mount Everestów, które często musiała przeskakiwać sama, 40 lat po ślubie powiedziała, że i tak decyzji nie żałuje, bo go kocha.
    No, ale takich kobiet już nie ma. I jeszcze nie wiem, czy to dobrze, czy źle.

    • Paulina Jassa Marcinkowska 12.10.2011 10:37

      A ja napisałam że moim zdaniem lepiej być samemu niż z byle kim. Nawet całe życie!
      I zauważyłam też że napisałam ten wcześniejszy komentarz, nie składnie, za co przepraszam czytających.

  52. Stempel 16.10.2011 14:55

    Dobry tekst, jeszcze lepszy patent

  53. Katarzyna Stachurska-Rexha 13.11.2011 19:59

    jak zwykle trafnie

  54. Anna Krzanik 19.11.2011 22:02

    Jajka na miękko: 6minut i ani minuty więcej. Białko ścięte, żółtko płynne. Wskazane aby nie wkładać do wrzącej wody prosto z lodówki, tylko ogrzać trochę pod bieżącą ciepłą wodą. A Ciebie dziś „nie lubię” Kominku :(((

  55. Zbigniew Grabowski 11.01.2012 11:11

    Kontrowersyjny art, Kominku 🙂

    Nie twierdzę, że nikt tak nie robi, ale Ty pierwszy to obnażyłeś w całej rozciągłości i to w stylu „król jest nagi” 😉

  56. Pingback: Kominek felietonistą polskiej edycji Maxim | Kominek IN

  57. mizti 14.02.2013 22:36

    Mam nadzieję, że to co napisałeś jest tylko przejściowe,
    przejściowe zatwardzenie.
    Tak, przyznam, że przewaga nad kimś, typu „jesteś dla mnie nieistotną osobą, wykorzystałam cię, cierpisz- no i co?… niezła jestem, że sprawiam, że cierpisz chłopcze” jest przyjemna i daje pozorne poczucie zadowolenia.
    Pustka i smutek.
    Gdzie jesteś?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Connect with Facebook

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>