Dawno dawno temu in a galaxy far away…
…największym dramatem mego życia było spotkanie z kobietą, której nie widziałem na oczy, a która miała przyjechać do mnie na trzy dni. Wiedziałem, że jest sympatyczna i „przy kości”, ale nie wiedziałem, co „przy kości” oznacza.
Spędzając kolejny dzień na wertowaniu archiwów, mogących przydać się do mojej książki, trafiłem na rozmowy z mIRC z moją dobrą znajomą, której opowiadałem o pewnej kobiecie. Znajoma nie ma w tej historii żadnego znaczenia. Nigdy chyba nawet się z nią nie spotkałem. Ale dużo ze sobą rozmawialiśmy i wszystko jej mówiłem.
Działo się to jeszcze w czasach liceum. Chyba nawet nie było gadu-gadu. Poznałem wtedy studentkę z Poznania. Przez internet, rzecz jasna.
Zapis jest mało czytelny i przerywany tonami emotikonek, dlatego ubrałem go w formę wywiadu, ale zachowałem pisownię oryginału.
Dziś trudno mi uwierzyć, że potrafiłem kiedyś tak komplikować sobie życie i nawet przejmować się kobietami.
DRAMATYCZNA NOC
JA: Ty nie uwierzysz, ale wpieprzyłem się w zakochanie. Jutro przyjeżdża do mnie laska z Poznania i zostaje 3 dni. A nawet jej nie widziałem na oczy!
ZNAJOMA: Nie widziałeś?
– Nie.
– A zdjęcie?
– Też nie, ale jesteśmy wybitnie w sobie zakochani!
– Czemu nie widziałeś?
– Bo nie miała zdjęcia (to były czasy, kiedy w komórkach nie było aparatów – przyp. Kominek)
– Może byc źle.
– Dlaczego?
– Nie rób sobie nadziei.
– Za dobrze mi się z nią pisze żeby była pasztetem.
– Pasztet, co za określenie!
– Andrzej tak mówił zawsze na laski i się przyjęło.
– Nie rób sobie nadziei, po co masz później cierpieć.
– Ja nie będę cierpiał. Ona będzie. Po mnie to spływa!!!
– Jak się poznaliście?
– Na czacie. Gadałem z jej koleżanką i ona się dołączyła w pewnym momencie. Potem koleżanka sobie poszła, a ja z nią do 8 rano gadałem. I tak to się zaczęło.
– Was tak celowo zeswatała?
– Nie e. Ale koleżanka fajna jest. Wysłała mi fotkę. Świetna laska i też leci na mnie, ale już z tamtą mi się ułożyło i wolałem nie ryzykować gry na dwa fronty, bo one się przecież znają.
– Bardzo dobrze zrobiłeś.
– Jak mi nie wyjdzie z jedną to wtedy zapnę drugą :))
– Ty to jednak podły jesteś:))
– Ależ skad! Obie wiedzą, że mnie związki nie interesują.
– To po co się zakochałeś?
– Bo jest fajna, ale mam sraczkę przed jej przyjazdem bo co będzie jak się okaże brzydka?
KONIEC ROZMOWY
Tej samej nocy, dwie godziny później.
JA: Ratuj!!!! Jezuu, ratuj!!!!
ZNAJOMA: Co jest?
ZNAJOMA: No gadaj.
ZNAJOMA: Jesteś?
– Jestem, jestem. Dobrze, że jesteś. Słuchaj, ona mi zaraz się opisze, żebym ją poznał jutro na dwrocu!!!!!!!!! Jezuuu.
– Niech zdjęcie ci da!
– No nie ma!
– Hehehe, chwila prawdy.
– Alkohol mi się skończył. Oszaleję. Czekaj, zaczyna mi się opisywać. Zaraz wracam.
Tej samej nocy, 20 minut później.
JA: Ech, cały misterny plan wpizdu.
ZNAJOMA: Hehehehe. Brzydka?
– Z opisu średnia. Użyła sformułowania „trochę przy kości”. Co to oznacza? Że bardzo chuda?
– Nie chcesz wiedzieć. Co jeszcze pisała?
– Wyższa ode mnie, co jest jej największym plusem. Piersi 75B, no że przy kości, krótkie włosy, szkła kontaktowe i teraz najlepsze – aparat na zębach.
– Nie przesadzaj, też nosiłam.
– A czym jadłaś? Przez słomkę?
– Co jeszcze pisała?
– Będzie w kreszowych spodniach i czarnej bluzce.
– A z wyglądu co jeszcze?
(tu następuje przerwa 10-minutowa)
JA: Jesteś?
ZNAJOMA: Jestem i czekam. Spać przez ciebie nie mogę.
JA: Jest mogiła. Będzie mogiła. Ona pobiegła do kumpla z akademika i on zrobił jej fotkę. Ona zaraz mi wyśle fotkę.
– Teraz to na pewno nie zasnę.
– Co ja mam robić? Ona ma być jutro u mnie! Jezu, niech się tylko nie uśmiecha.
– Hehehe.
– Czekaj, mail idzie.
– Ooo..
– idzie, idzie i dojsć nie może.
– Jaki pan taki mail.
– Jaka tepsa taki transfer. Jebane modemy.
– No i?
– Czekam.
– Co tak długo.
– Idzie. Kurde, kumpel w Stanach ma stałe łącze. Internet całą dobę z transferem 10 razy takim jak my.
– U nas też tak kiedyś będzie:)
– Tia, może za 10 lat. Już prawie się ściągnęło.
– …
– Jest! Teraz czekaj, muszę się pomodlić.
– Mów!
(5 minut przerwy)
JA: Jesteś? Z nią gadałem.
ZNAJOMA: I co i co???
– Ech…
– Wyślij mi fotę.
– Nie da rady. Cztery mega zajmuje no i prosiła, abym skasował.
– Jak cztery mega to sobie szanuj. Tydzień by to szło. Mów !!!!!!!!!!
– Trzy miesiące ściemy na marne…
– Uuuuu. Aż tak źle?
– Brzydsza ode mnie.
– O dupa.
– A teraz jeszcze na 3 dni przyjedzie.
– Nie przesadzaj. Może przecież przyjechać jako koleżanka do pogadania. Ty biedaku i co teraz zrobisz?
– Jakoś muszę to teraz odkręcić, żeby nie bolało. Ja to się zawsze w cos wpieprzę. I muszę coś wykombinować, aby tę spławić i zaprosić tu koleżankę.
– O ty świnio :)))
13 MIESIĘCY PÓŹNIEJ
(w międzyczasie urwał mi się kontakt ze ZNAJOMĄ i gadaliśmy tylko kilka razy i w dodatku krótko. Temat wrócił dopiero po roku)
(…)
ZNAJOMA: A ty jesteś jeszcze z tą z Poznania?
KOMINEK: A ty skąd o niej wiesz?
– Bo mi mówiłeś ciołku.
– Nie gadaliśmy latem przecież!
– Latem nie. Wiosną tak.
– Aaaa o tą pytasz!!! Jesuu, już zapomniałem o jej istnieniu. Byłem już z inną z Poznania i się zdziwiłem, że wiesz o tym. Z tą inną też już skończyłem. Potem były jeszcze dwie kolejne.
– A z tamtą dlaczego zerwaliście? Pamiętam jak panikowałaś przed pierwszym spotkaniem:)))
– Hehe. Tak było. Sporo się wydarzyło latem. Nie było dla niej miejsca, jakoś tak raz jak przyjechała, spojrzałem na nią i pomyślałem, że jej rola się skończyła. Teraz kręcę z taką fajną łodzianką i z jedną z osiedla, ale to też będą szybkie strzały. Życie jest zbyt krótkie na jedną kobietę.
Po latach dostrzegam, że dawniej w podejściu do kobiet byłem prawdziwym romantykiem. I tak sobie myślę, że połowa moich związków nigdy by nie miała swojego początku, gdyby kobiety wiedziały, w jaki sposób na ich temat mówiłem znajomym. Ale myślę, że podobnie byłoby z połową waszych związków.
Ale CO się wydarzyło w czasie tych trzech dni. Czy to dopiero w książce będzie?
Mój facet byłby ze mną o cztery dni wcześniej, gdyby wiedział, co o nim pisałam koleżance:)
Nic szczególnego się nie wydarzyło. Ot taki normalny seks-weekend dwojga prawiczków.
To musiało być przed czasami „Nigdy nie pójdę do łózka z kobieta, która…”. A swoją drogą to były piękne czasy, gdy można było ściemniać, że się nie ma fotki.
Hehe, autor jest zabawny, jak można przejmować się facetami? Do tego szowinistami? Też coś! I do tego gaduła.
Oj młodość górna i durna. Kiedyś jeździłam przez pół polski, żeby się z kimś tam zobaczyć bla bla bla. No rozczarowany nikt moim widokiem nie był, ale gorzej z nimi…. no z wyglądu faceci jak faceci, nieszczególną wagę przywiązuję do wyglądu… ale z gadki! ło jesusicku! jakbym przez neta gadała jednym a na żywo z zupełnie innym. Winszuję sobie, że durnieli na mój widok, bo już nie wiem czym to tłumaczyć. Jacyś niewygadani, tępi jak żyletka po 60 goleniu, nagle tracili cały polot i urok. Ale bywały i lepsze przypadki 🙂
Zapamiętaj, że jak nosi aparat, to kiedyś jej go zdejmą i będzie piękniejsza :). Do dziś żałuję, że nie mam ani jednego swojego uśmiechniętego zdjęcia sprzed założenia aparatu, Czytelnicy mieliby niezły ubaw ;))).
Mnie aparaty do zębów nie przeszkadzają.
zdjęłam dwa tyg temu, teraz trzeba zakładać okulary przeciw słoneczne podczas rozmowy ze mną;))
Ojjj, byłoby 😉
oo, doskonale pamiętam, jak wkurzałam się na ten modem, limity, wolny transfer. takie rozmowy miały swój urok, aż żałuję, że nie wpadłam na pomysł archiwizowania ich.
hehe, tez mialem podobna historie. z kolega na studiach sciemnialismy dwie laski na czacie. Jak opisywaly sie z wygladu: jedna ruda, druga blondina. Z gory oswiadczylem, ze blondina moja.
Po ok 5 godz rozmowy postanowilismy sie spotkac. Z daleka filigranowa blondynka. I wszystko byloby ok, gdyby nie to, ze moja blondina miala wasy. czar prysl. Kolega do dzis wypomina mi te znajomosc okreslajac dziewczyne mianem „motyla z wasami”
(adam malysz bijacy owczesnie wszelkie rekordy zwany byl motylem z wasami 😉 )
Przynajmniej wyciągnąłeś z tego mądrą lekcję i teraz już zawsze wymagasz nagiej fotki 😉
Tak to bywało w starych (niekoniecznie)dobrych czasach. Człowiek był miły i romanticzny. Ale wszystko co dobre, szybko się kończy. A największy udział w tym końcu miały same kobiety.
Nie lubicie romantyków, ignorujecie ich i gardzicie nimi. Więc uczymy się, żeby być złymi chłopcami, bo za takimi latacie. A potem jest płacz i zgrzytanie pochwy: gdzie ci fajni faceci…
My po prostu lubimy złych, romantycznych chłopców. Takich, którzy potrafią przejechać kilkaset kilometrów, żeby wręczyć kwiaty, a w łóżku solidnie sponiewierają kobietę, nie pytając o pozwolenie.
Wiem.
A potem kolejne kilometry do następnej i tak cały weekend/tydzień/miesiąc…
To trzeba zrobić tak, żeby na następną już siły nie miał:) Zrozum, że jest nieco więcej modeli mężczyzn niż zdradzający na prawo i lewo dupek albo picuś w garniturku, który przeprasza, że żyje i zadaje pytania w rodzaju: mogę cię pocałować? a nie boli cię? a tak mogę? i na wszystko odpowiadający: jak tylko zechcesz kochanie. Choć z dwojga złego ten pierwszy lepszy, bo choć na jeden raz się nada.
Wiem.
Ja nic nie rozumiem i widzę świat monochromatycznie.
Właśnie mi się przypomniało: jedna moja znajoma – całkiem seksowna – opowiadała, jak to zerwała z facetem. Gościu 2 miesiące z nią chodził. No dokładnie tak – chodził i zero dotykania, a laska czekała, kiedy w końcu do diabła, ją zerżnie. No i tak jakoś po tych dwóch miesiącach ją wreszcie pocałował i dalej nic. W końcu go rzuciła. No i facet: „to dlaczego mnie całowałaś?!!!”.
Kominek cofnij czas.
Puenta na końcu mnie powaliła 🙂
Tylko że nie byłoby tej połowy związków, których w ogóle nie ma. Choćby poprzednia notka (i milią innych) jest o tym.
Dużo młodszy jestem ale podobną historię kiedyś miałem. W czasach gdy byłem łobuzem. Tylko ja nie wiedziałem później jak się z tego wyplątać. Nie miałem odwagi ani serca tak wprost powiedzieć i postanowiłem, że będę opryskliwy i wulgarny w stosunku do niej. Podziałało tylko, że w odwrotną stronę najwyraźniej. Spać po nocach nie mogłem. Bo dziewczyna się wkręciła i to dość mocno. Ja być łobuz ale z miękkim sercem. Dopiero jak mi mleko spod nosa wyschło zrozumiałem kilka rzeczy.
To lepiej nigdy nie pisz swoim czytelniczkom, co o nich myślisz ! No wiesz, w końcu czai się tu gdzieś Twoja przyszła Żona 🙂
Czar wspomnień… czasy gdy jeszcze gg nie było albo zaczynało raczkować, więcej dziewczyn poznawało się w rzeczywistości ale te które spotykało się w sieci to tylko na czatach, gdzie dyskusje zaczynało się od tak nadzwyczajnych zapytań „ile masz lat? skąd klikasz?” a w trzecim pytaniu już przechodziło się do rzeczy „może spotkamy się na szybki numerek” dodając „wyślij zdjęcie” a że cyfrówek nie było albo mało kto je miał bo były drogie wierzyło się na słowo… nie masz to trudno, komu by się chciało skanować… ach wspomnienia…
Eh… jestem już trochę draśnięta zębem czasu, więc ten cudowny KABEL do internetu trzymany gdzieś potajemnie przez tatę i wręczany od czasu do czasu ‚na godzinę’ to jedno z bardziej zapamiętanych wspomnień mojej burzliwej młodości. I kafejki internetowe. Moc. I selekcja takiego co się nada chociaż do konwersacji spośród setek ćwoków. Ah.
Strasznie się uśmiałam bo z każdym czytanym zdaniem przypominałam sobie wszystkie zarwane na IRC-u noce.I przygody z nimi związane. To były czasy. Początki internetowego szaleństwa.Człowiek był bardzo podatny, trochę brak mi tej ówczesnej niewinności i stanów jakie potrafiła wywołać rozmowa, tych uczuć, uniesień gdy spotkało się po drugiej stronie ,,bratnią duszę” hehe
No i te spotkania…czasem ciężko było z tego wybrnąć. Raz sytuacja sama się rozwiązała gdy koleś zagadał pod innym nickiem a że po kilku miesiącach rozmów, wiedział skubany jak mnie podejść, to mu opowiedziałam o moim ostatnim nieudanym spotkaniu.Klapa na całego. Teraz sobie myślę, że szkoda, bo niezłe było z niego ciacho.Chyba spodziewałam się fajerwerków!
Ja też wykradałam kabel, a później musiałam kupić dodatkowy modem, przyzwyczaiłam się nawet do co miesięcznych awantur gdy przychodził rachunek za telefon;) A później zaczęła się era kawiarenek. Ale one miały już zupełnie inny urok…
Czatowałam raz na jednym komputerze, obok siedział chłopak,, wylukał mój nick, zagadał, jedno spojrzenie i po chwili razem wychodziliśmy;)
Rzeczywiście…Moja koleżanka wyszła za mąż za faceta, którego pierwsze słowa po zobaczeniu jej brzmiały: „Rany, co za pasztet!” 🙂
No wiec wszystkie te tematy nie sa mi obce. Po przygodzie z ircem na msn network postanowilem porzucic temat wyrywania kobiet na necie, bo za bardzo to mnie angazowalo czasowo. No i ktoregos dnia przeczytalem gdzies na grupie dyskusyjnej zale kobiety ktora zostawil facet. Odpisalem jej zdawkowo. Potem zaczelismy pisac do siebie emaile, a pozniej dzwonic. Mialem zdjecie. Ktoregos dnia zrozumialem ze kocham jej osobowosc. To byl maks. Mialem jej 3 zdjecia. Slabe, srednie, i najlepsze – gdzie byla taka zamyslona. Zaprosilem ja do siebie na weekend. Przyjechala. Na dworcu wstydzilem sie przy niej stac. Wygladala jak orydnarna prostytutka. Do tego dodac trzeba ze bardzo zgrabna. Nie moglem uwierzyc ze osoba ktora pokochalem w rzeczywistosci jest zupelnie kims innym. Jedynie glos miala podobny. Moja „sympatia” czula ze cos jest nie tak. Zadala mi pytanie o co chodzi. Nie chcialem jej mowic, ale nalegala. Poniewaz czulem sie z nia jednak zaprzyjazniony to jej powiedzialem. Lecialo to mniej wiecej tak (w oryginale byla to bomba, ale od paru lat nie pamietam dokladnie) „Sluchaj nie podoba mi sie w Tobie zupelnie nic, ani to jak wygladasz, jak mowisz i jak sie ubierasz. Jestes ponizej granicy mojego poziomu poczucia estetyki, a te granice i tak dla Ciebie obnizylem” ……
Dziewucha zbaraniala. Odpowiedziala ze jak ja chce to moze od razu wracac….. Chcialem jednak zeby zostala. Odpowiedzialem jej ze zaopiekuje sie nia te 2 dni, ale prawde mowiac nie mialem pojecia jak wytrzymam te 2 dni. Wtedy wolalbym biegac 100 km z workiem ziemiakow na plecach.
Najgorsze jest to ze szybko zauwazylem ze czuje do niej niesamowity pociag fizyczny czego nie potrafilem opanowac. Myslalem ze eksploduje. Bylo mi wstyd bo z drugiej strony byla dla mnie odpychajaca. Czulem ze to co jest w jej srodku – czytaj dusza – jest cholernie brudne. Wzialem ja na spacer. Zauwazylem ze sprzedawczyni w sklepie nocnym (bardzo mi sie podobala) patrzy na tego mojego dziwolaga z jakims niezrozumialym dla mnie zachwytem.
Najlepsze w tym wszystkim jest to ze moj dziwolag okazal sie jedna z pieknieszych kobiet jakie w swoim zyciu poznalem. To bylo oczarowanie. Byla kobieta niezwykle piekna, zgrabna i inteligenta. Do tego cholernie sprawna w lozku. Namietna. Ciagnelo sie to pare lat i do dzis jestesmy „zaprzyjaznieni”, choc rzadko sie kontaktujemy. Kazdy z nas ma swoje zycie.
Odpowiedzial na to dlaczego zobaczylem w niej najpierw brzydkiego dziwolaga, aby po paru godzinach uznac iz to piekna i subtelna kobieta jest to ze po rozstaniu z poprzednim facetem, dziwolag sztormowal i byl na skraju zalamania nerwowego. Nie do konca byla soba. Niepewna. Potem sie wyluzowala. Obym wiecznie pamietam jej idealne cialo:-)))
Powiedz to tym wszystkim idiotkom, tak szeroko opisywanym przez Kominka.
He, he, gratuluję zrozumienia tekstów Kominka, jestem rozbawiony jak mało kiedy :))))
Koleżanka już umarła. Przyczyna śmierci: nieznajomość regulaminu.