…największym dramatem mego życia było spotkanie z kobietą, której nie widziałem na oczy, a która miała przyjechać do mnie na trzy dni. Wiedziałem, że jest sympatyczna i „przy kości”, ale nie wiedziałem, co „przy kości” oznacza.
Czytaj więcej →
Wynika to z jakichś badań, nie doczytałem jakich, bo to po niemiecku, ale w sumie wynik ten nie dziwi mnie aż tak bardzo. Sam znam kilka kobiet, w tym dwie moje byłe, które gotowe były stanąć na ślubnym kobiercu, bo facet był dobrym materiałem na męża. Ale fatalnym na mężczyznę. Lub na odwrót.
Wyniki nie dziwią też o tyle, że i mnie zdarzało się być w związkach i od samego początku wiedzieć, że to tzw. niewłaściwa kobieta, ale tylko dlatego, że ja po prostu nie potrafię kobietom odmawiać. Nieważne czy sąsiadka czy pani Krysia z warzywniaka. Im także należy się coś od życia, one także mają prawo do kilku chwil szczęścia w mych wątłych ramionach.
No, kochani, nie jesteście takimi baranami, na jakich nie wyglądacie i może gdybym was trochę lubił, to czułbym się dumny, że tylko co trzecia osoba czytająca to miejsce jest żywym dowodem na to jak śmierć bywa ślepa
W 2005 r. byłem młody, pełen marzeń i naiwnej wiary we wrodzoną dobroć ludzi. Dopiero co wypadały mi pierwsze mleczaki. Nie miałem pracy, kobiety, pieniędzy. Mówiono mi, że jestem zakompleksiony, zacofany, bufoniasty, bucowaty.
W 2011 r. jestem dokładnie w tym samym położeniu.
Miałem to ładnie z obrazkami wam przedstawić, ale coś mi się sypie dodawanie fotek na bloga, pewnie dlatego, że mam problemy z siecią od wczoraj, zatem numerki muszą wystarczyć. Kto brał udział w konkursie, ten swój numerek i tak zna.
Sponsor wybrał główne nagrody, ja resztę. W paru przypadkach zrobiłem losowanie rzucając kapslem w monitor.
Co robiłem, kogo widziałem, z kim byłem i kogo nie udało mi się zaliczyć:
http://www.kominek.tv/2011/10/blog-forum-gdansk-2011-relacja/
Komenty wyłączone, bo i po co. Tam można.
Słów kilka o związkach opartych na kompromisach. Inspirowane ulotką, jaką otrzymałem jakiś czas temu na dworcu.
Wszystko, co powinniście wiedzieć, mogliście przeczytać w poprzedniej części. Dziś wrzucam samo mięsko.
Jak na notorycznego singla przystało, mnie ten problem nie dotyczy, ale siedzę sobie właśnie w knajpie z moją byłą (nie pamiętam jej imienia) i rozmawiamy o zdradach. Nie naszych, bo siebie nie zdradzaliśmy. Nie było kiedy, zresztą, bo widywaliśmy się tylko wtedy, gdy moja dziewczyna jeździła na weekendy do męża. Zresztą od naszego ostatniego razu minęło pewnie z 5 lat. Ja w tym czasie trochę podrosłem, ona dostała pierwszej miesiączki i jakoś tak nasze drogi szły w innych kierunkach.
To kolejny historyczny krok w rozwoju Kominka. Nie ostatni w tym roku.
Maxim to najpopularniejszy magazyn w USA. Co miesiąc kupuje go ponad 2,5 miliona osób. Tytuł wydawany jest w 27 krajach. Premiera polskiego „Maxima” odbędzie się 9 listopada.
Ofertę pisania felietonów przyjąłem bez wahania nie tylko dlatego, że złożono mi propozycję nie do odrzucenia (pod każdym względem), ale także dlatego, że dla Maxim będę pisał jeden tekst w miesiącu i przez to nie ucierpią moje blogi.
Nie trudno się domyślić, że tematyka moich tekstów będzie zbliżona do profilu www.kominek.in. Będą to felietony przedstawiające jakąś „myśl”, nierzadko absurdalną, ale też mającą w sobie trochę sensu. Gdybym miał przyrównać do znanych wam tekstów, to chyba najbliżej będzie do 100 dni na miłość, Trzy stopnie bezradności, Duchy naszych byłych czy ubiegłotygodniowy Jeden partner, jedno uczucie, jeden związek. A jeden niech zawsze czeka w rezerwie.
Czy będą dobre? Każdy tekst Kominka jest dobry! W Maxim będą na pewno dłuższe (co pewnie wielu z was ucieszy) i bardziej dopracowane, ale polityczna poprawność mi nie grozi, bo dostałem wolną rękę i nakaz pozostania Kominkiem.
A jak się tam znalazłem i dlaczego, o tym przeczytacie na kominek.tv w rozmowie z Robertem Pieńkowskim, Redaktorem Naczelnym Maxim.
Nigdy nie byłem na randce. Nie żeby mnie żadna kobieta nie chciała, to swoją drogą, ale nie cierpię określenia „randka”. Bo randka to takie spotkanie z podtekstem, wiadomo jakim i wiadomo, że do niczego nie dojdzie. Na randki chodzi się, by obwąchać potencjalny cel, sprawdzić jego stan, stan jego konta, uzębienia i postanowić, czy to się potoczy dalej, czy trafi może na listę osób, od których nie odbieramy telefonów.
Nawet jeśli zazwyczaj omijałeś konkursy, to tym razem przyjrzyj się nagrodom, bo taka akcja może się długo nie powtórzyć.
ZNACIE TEN TYP lansera, który kocha wszystko, co wypuści Apple i potrzebuje tego do lansu, czuje się lepszy, bo ma produkty od Apple, a reszta świata to ludzie, którzy po prostu nie wiedzą co dobre?
Bo ja nie znam.
Czytaj więcej →
Sugeruję wszystkim zajrzeć do tekstu tekstu, a ci, których konkurs już nie dotyczy, niech od razu zejdą na sam dół.
W większości przypadków kierowałem się waszymi głosami, które podliczały Iwonki.
Czytaj więcej →
Często na moich spotkaniach z trudną młodzieżą z patologicznych rodzin, na które tak licznie przychodzicie, zadajecie mi pytanie: jak uchronić się przed samotnością? Jak wyjść z toksycznego związku? Ile minut gotować jajka na miękko?
A oto wasze propozycje nadesłane na konkurs sponsorowany przez Oklejgo.pl
Wasze zadanie polegało na przysłaniu zdjęcia z miejscem, które chcecie obkleić lub napisania krótkiego tekstu, w którym przekonacie innych, by to na was oddali głos. Wielu niezbyt dokładnie przeczytało reguły i przysłało zarówno fotkę jak i tekst motywacyjny, ale od przybytku głowa nie boli. Zwłaszcza mnie. Po prostu tekst wyciąłem, fotkę zostawiłem. Czytaj więcej →