Życie schowane w szufladzie
Anthony de Mello pisał, że kiedy gołąb buduje w lesie gniazdo, znajduje zaledwie jedną gałąź. Kiedy jeleń gasi pragnienie w rzece, pije nie więcej niż może pomieścić jego brzuch.
My gromadzimy rzeczy, ponieważ nasze serca są puste.
JA
Mam taką głęboką szufladę, do której wrzucam różne pamiątki związane z ważniejszymi i mniej ważnymi wydarzeniami. Są to najczęściej wizytówki, plakietki, drobne broszurki, ale trzymam tam także różne odznaki i wyróżnienia z lat szkolnych i trochę zdjęć z czasów, kiedy nie istniały cyfrówki. Po konferencji InternetBeta, na której byłem w zeszłym tygodniu dorzuciłem tam identyfikator. Kolejny. Upadł tuż obok dyplomu, jaki dostałem w 4 klasie szkoły podstawowej za najlepszą recytację wiersza. Obok dyplomu leżała laminowana karta przypominająca mi, że kiedyś zająłem III miejsce w olimpiadzie historycznej. Sam nie wiem jakim cudem, bo z historii to wiem mniej więcej kiedy zaczęła się druga wojna światowa i kto ją przegrał.
Rzeczy, które gromadzimy, mówią nam kim byliśmy i w którą stronę zmierzaliśmy.
ONA
Kilka lat temu pewnej bardzo starej kobiecie pomogłem donieść zakupy do mieszkania. Szła wolno, ale cichym głosem umilała mi drogę opowiadając trochę o swoim życiu. Było nędzne, nie ma co do tego dwóch zdań. Emerytury dostawała grosze, większość z tego szło jej na leki, a w przeżyciu pomagali sąsiedzi i garstka znajomych, którzy jeszcze się od niej nie odwrócili. Kiedy wszedłem do jej mieszkania, zobaczyłem wielki pokój pełen… rzeczy. Były wszędzie, zajmowały większość powierzchni. Książki, komiksy, zabawki, stare lampy, prześcieradła. Na ścianach wisiały medale i proporce, pomarszczone od wilgoci, pożółkłe ze starości. Ta biedna, siwa kobieta, ledwo włócząca po ulicach z dziurawą siatką, kilkadziesiąt lat temu była wspaniałą gimnastyczką. Z treści zgromadzonych rzeczy wnioskowałem, że odnosiła sukcesy także za granicą.
– Całe życie zgromadzone w jednym pokoju – rzekłem bardziej do siebie niż do niej.
Być może wtedy właśnie pierwszy raz pomyślałem o tym, co pisałem wam miesiąc temu w Ławeczce – wszystko co robimy, czynimy dla wspomnień. To chyba moje życiowe motto. (6 lat czekałem, by znaleźć odpowiedni dla niego tekst i Ławeczka na to zasługiwała) W pewnym okresie naszego życia nasze największe porażki i sukcesy przestają mieć znaczenie i to, czy będziemy szczęśliwi, zależy tylko od tego, jakie zachowaliśmy wspomnienia.
– To wszystko, co mi zostało – powiedziała wzdychając – Póki żyję, niech wisi, potem wszystko na spalenie pójdzie.
– Ja też lubię gromadzić takie pamiątki.
– Kiedy je otrzymywałam, te wszystkie dyplomy, one… były obietnicą życia, jakie mnie czeka. A potem przytrafiło mi się złamanie. Nie wyleczono mi tego dobrze i kariera runęła. Dziś te medale są już tylko kłamstwem, cierpieniem, ale i wszystkim, co mi zostało. Niech już sobie wiszą.
ON
Dwa lata temu opowiadałem wam o Sawacie, z którym spędziłem kilka dni w Tajlandii. Sawat miał swoją łódź. Pływał nią z turystami od wyspy do wyspy. Żył biednie, ale też gromadził rzeczy. W swoim mieszkaniu trzymał dyplomy z francuskiej uczelni. Studiował też w Anglii, o ile dobrze pamiętam. Był na najlepszej drodze do zrobienia kariery. W pewnym momencie sam zrezygnował z tego życia. Wrócił do ojczyzny i założył rodzinę. Został taksówkarzem. Kiedy przyszło tsunami, stracił wszystkich bliskich. Od tamtej pory trzymał ich zdjęcia obok swoich zdjęć ze studiów. Stały na jednej komodzie.
– Czy zdjęcie ze studiów obok zdjęć twojej rodziny symbolizuje życie, które już nigdy nie będzie Twoim? – zapytałem.
– Nie. Te zdjęcia przypominają mi o życiu, które wybrałem. Patrzę na nie codziennie, bo mam siłę żyć w zgodzie z tym, co przyniósł mi los. Zgadzam się na to, że jestem nikim, że utraciłem wszystko, ale nie chcę ani pamiętać ani nie pamiętać o tym, co się wydarzyło. To, co jeszcze 5 lat temu definiowało moje życie, przestało istnieć, ale musiałem stawić czoła przeciwnościom. Wybrałem akceptację wszystkiego. To jest właśnie wolność. Nie walczę z przeszłością, nie uciekam od niej, nie uciekam od tego, co jest teraz, nie boję się przyszłości. Teraz po prostu chodzę brzegiem morza. Robię to, co chciałby robić każdy człowiek.
TY
Dwoje różnych ludzi, dwie różne historie i dwa różne spojrzenia na gromadzenie pamiątek po wydarzeniach życia. De Mello nie miał racji. Gromadzimy rzeczy, bo jesteśmy ludźmi. Bo chcemy pamiętać. Bo z każdą kolejną zgromadzoną rzeczą przypominamy sobie o tym, że żyjemy i idziemy właściwą drogą. Tak długo jak będę mógł zapełniać swoją szufladę, nie poczuję żalu, że wszystkie wrzucone do niej rzeczy przestały mieć znaczenie. Gromadząc, masz pewność, że wszystko to, co dawniej definiowało Twoje życie, wciąż trwa. Jeszcze wszystko przeżywasz, dążysz do celu, jeszcze wiele przed Tobą, jeszcze nie czas na życie składające się wyłącznie ze wspomnień.
Nie wiem jak Ty to robisz, ale zawsze takie teksty skłaniają mnie do refleksji. Chwała Ci za to dobry człowieku!!! 🙂
Mam kilka pamiątek, które zostały w domu rodzinnym. Oczywiście mam wszystkie medale sportowe (ze 20 jak nie więcej), jakieś kartki świąteczne od chłopaków poznanych na turniejach, zdjęcia legitymacyjne moich przyjaciół z podstawówki. Jest tam też zdjęcie, które ukradłam w liceum 🙂 Bardzo podobał mi się jeden chłopak, który brał udział w wyborach do samorządu, i wtedy stały na korytarzach takie tablice, które ich promowały i on tam przykleił swoje zdjęcie 🙂 I ja je, pewnej niedzieli – wiecie, grałam mecz, szkoła pusta…, ukradłam 🙂 A następnego dnia widziałam jak stał z kolegami i koleżankami przy tej tablicy. heh. Mam też identyfikatory z zagranicznych turniejów, ze szkoły (u nas była ochrona i trzeba było mieć identyfikator przypięty) i jakieś zeszyty typu pamiętniki, wpisz za co mnie lubisz i inne takie pierdoły.
Od dawna jednak nie zbieram takich szpargałów. Jedyną rzeczą, którą „zbieram” są aniołki. Zapoczątkowała to moja ś.p. Babcia, która gdziekolwiek jechała kupowała mi małego aniołka. Teraz od 8 lat Mama gdziekolwiek jedzie, kupuje mi tam aniołka. Kilka zabrałam ze sobą kiedy się wyprowadziłam z domu, bo dają mi poczucie „miłości” – o ile można to tak nazwać.
Jesień, nostalgicznie się robi. Wrzucam pamiątki do szuflady z taką złudną pewnie nadzieją, że skoro ja zachowuję zdjęcia, karteczki, notatki, drobiazgi dla kogoś postronnego zupełnie pozbawione wartości, stare bilety do miejsc, gdzie wydarzyło się coś ważnego to gdzieś istnieją szuflady, w których inni gromadzą drobiazgi związane ze mną, że oni tez mają te bilety, zdjęcia i karteczki.
Też mam taką składnice wspomnień i pamiątek. U mnie taką rolę pełni specjalne pudełko. Wszystkie świadectwa, dyplomy, wyróżnienia z konkursów plastycznych, pocztówki, listy… oj sporo tego. Czasami je przeglądam i wspominam.
Takie samo pudełku sprawiłam mojemu synkowi. Jak na razie ma tam pamiątki z chrztu, pierwszy obcięty pukiel włosków, smoczek. Ale mam nadzieję, że z czasem również dołączą tam różne wyróżnienia i dyplomy. Może kiedyś będzie chciał sobie przypomnieć coś z dzieciństwa, a to będzie mogło mu w tym pomóc.
Miałem takie pudełko, gdy mieszkałem z rodzicami. Wszystko mi do kosza wywalili:)
Też mam pudełeczko. Pudełeczko na dnie szafy…
Wiem, że jest miejscem zamkniętych uczuć, których już nikt nie czuje. Zamkniętych emocji, których już nikt nie przeżywa. Zamkniętych historii, których już nikt nie wspomina.
… dopóki nikt nie otworzy pudełka.
tego typu gromadzenie to rozpamiętywanie, zatrzymywanie się, zamiast iść do przodu zastanawiasz się nad tym co było kiedyś. Niepotrzebnie zagracanie sobie myśli o przeszłości. I dlaczego zgromadzone rzeczy z dawniej mają być tym co definiuje właściwą drogę?
Poza tym skąd przekonanie o tym, ze zgromadzone bibeloty wyznaczyły właściwą drogę?
Grubymi nićmi szyte.
Tak, to doprawdy wielki wysiłek rozpamiętywać przeszłość przy otwieraniu szuflady i wielka strata czasu.
Przekonanie o tym, że gromadzone rzeczy wyznaczają właściwą drogę bierze się z tego, że zwykle nie gromadzimy tego, co sprawiło nam przykrość.
A także z tego, że ja piszę dla szczęśliwych ludzi.
dobrze, nawet jeśli gromadzimy to co kojarzy nam się wyłącznie pozytywnie to przecież z upływem czasu może się zmienić.
można gromadzić listy ze wspaniałej przyjaźni. Ta przyjaźń skończy się. Sądzisz, że człowiek wracający do tych wspomnień będzie szczęśliwy albo czy to w jakikolwiek sposób uwarunkowało jego drogę życiową?
Piszesz o tym z takim ckliwym i szczęśliwym przekonaniem. A przecież nawet podarunek, drobiazg od ukochanej osoby może wylądować na dnie szafy i życzylibyśmy sobie aby został tam na zawsze.
wiesz co małej jeszcze wiesz o niektórych sprawach ale ostatnio zerkam na twoje komenatrze powiem ci że jestem bliskim znajomym tego pana który tutaj się referuje i opisuje „swoje” życie . Z chęcią porozmawiałbym z pania na żywo tak abyśmy sobie powyjaśniali niektóre kwestie i tezy życiowe . Mówisz grubymi nićmi szyte a czyżbyś miała okazje bo mnie kolano musieli zszyć i niestety aż 6 szwów się pojawiło ale jak to się mówi co się odwlecze to nie uciecze :):)
„małej(o)jeszcze wiesz o niektórych sprawach”
co jeszcze o mnie wiesz? a może wiesz z kim sypiam?
nie mogę się z tobą licytować bo miałam na kolanie zaledwie 4 szwy.
ja mam taki śliczny kartonik, w którym mam wszystkie listy od mojej mamy i do mojej mamy. tak, wiem, w tych czasach listy są czymś dziwnym, ale my je pisałyśmy do siebie do 2003, wtedy zmarła, czytam je do dziś
Wszystkie moje pamiątki mam posegregowane etapami życia. W pudełkach, pudłach lub szufladach, w różnych miejscach, najswieższe zawsze tam, gdzie akurat mieszkam. Najstarsze podpisane, niektóre jeszcze nienazwane. Ale zawsze kiedy na któreś natrafię, sama się sobie dziwię, że nie potrafię wyrzucać niektórych rzeczy. To w większości bezwartościowe śmieci. Ale bez nich nie pamiętałabym o połowie ważnych kiedyś dla mnie spraw.
Uroniłam łezkę…
Miło znów „coś” przeczytać:)
te opowieści o niej i o nim przypominają mi klimat wczesnych reportaży Kapuścińskiego z Buszu po polsku.
bohaterowie tamtych reportaży mocno mi imponują właśnie z racji tego, że są po przejściach ale wciąż wolnymi ludźmi.
Mam pełną szafę pamiątek z przeszłości. Moją ulubioną rzeczą jaką zachowałam, jest mój pierwszy kubek (porcelanowy) – piłam z niego od 1 roku życia. Swoją drogą przetrwał (bez rys) ponad 20 lat pewnie tylko dlatego,że za komuny nawet zwykłe kubki nie były MADE IN CHINA.
Twoje teksty są dobre, albo bardzo dobre – ten jest bardzo dobry. Każe się zastanowić na tym co robimy i , że to co robimy ma sens bo to jest nasze życie. Tak sobie je składamy po kawałku z drobnych i wielkich spraw. Na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy, czasem jak się zaglądnie do własnej szufladki, pudełeczka dociera to do nas. I twój tekst skłania do wspomnień…
Jak zwykle na in. najlepsze teksty. Szkoda tylko że taki krótki.
Ja to zawsze zbieram takie tekturowe okładki na karty do pokojów hotelowych. Mam też chusteczkę higieniczną od byłego z napisem „Wypijam piwo ze swoją dziewczyną”.
Często zaglądam do tej mojej szkatułki. Przypomina mi kim byłam, kim jestem i kim chcę być.
Poza tym w tej szkatułce siedzi naprawdę spora dawka śmiechu więc na zbliżające się jesienne depresje jak znalazł 🙂
Ja tez mam pudło, w którym są dobre czasy, pamiątki, karteczki, liściki, zdjęcia i wszystko co było warte zatrzymania. To jest mega sprawa i ktoś tam wyżej pisze bzdury, że to rozpamiętywanie życia. Dupa ! Nawet nie wiesz jakie to przyjemne spojrzeć na jakąś rzecz i mieć przed oczami tamten dzień. Polecam !
Rozstałam sie, uciekłam prawie sprzed ołtarza, drugi już raz.
Wyprowadziłam sie. Pewnego dnia w swojej stercie pończoch i skarpetek znalazłam JEGO skarpetke! Jedną, czarną, w prążki. Rzeczy martwe mają cholernie silną moc. Leży ta skarpetka teraz z moim pończochami, niech chociaż ona ma coś od życia…
Przeszłość trzeba oswajać.
Hmm. Ja chyba wszystko wywaliłem na śmieci, to co było związane z moimi latami młodości, w sumie to wciąż jestem młody. Karty, które zbierałem, kapsle, figurki, magnesy, jakieś scyzoryki. Tylko tych listów jakoś nie mogę wyrzucić. Choć to nie ja przerwałem konwersację miedzy nami. Może im się nie chciało już, albo mieli mnie gdzieś. Próbowałem z dwa razy odnowić ale zero kontaktu z ich strony. Niby jest nk, ale co ja napiszę? Co słychać? Nie ja już mam to gdzieś.
Jedynie wspomnienia to te w głowie i w tym całym albumie. Nic nie zbieram, ale nie jest mi jakoś pusto czy smutno z tego powodu. Tak jest i już.
Jestem zbieraczem. Nawiązuję emocjonalną więź z przedmiotami i nie potrafię się z nimi rozstać. Niektóre stają się z czasem infantylne, inne totalnie bezużyteczne, ale dla mnie cały czas tkwi w nich jakaś wartość. Ta wartość to miniony czas zaklęty w przykurzonych bibelotach, listach od przyjaciółek z dzieciństwa, skrawkach notatek. To dzięki nim 15-minutowe ścieranie kurzy zamienia się niekiedy w 3-godzinne sprzątanie (a co to za pudełeczko? ojej!). To dzięki nim od czasu do czasu odżywają we mnie wspomnienia, o których bez nich pewnie już dawno bym zapomniała. Dziękuję za ten tekst, bo sobie o nich przypomniałam.
Aż pobiegłam sprawdzić, co ja mam w tytułowej ‚szufladzie’, czyli w moim przypadku w porcelanowej wazie w truskawki. Identyfikator z gimnazjum ze zdjęciem, którym wolałabym, aby nigdy nie powstało, pierwszą walentynkę, pierścionek po babci, kamyczek w kształcie serduszka od dziewczynki, która wiele mnie nauczyła i inne szpargały, których ‚znaczenia’ nie mogę sobie przypomnieć. Mam tam też ‚list do samej siebie’, który napisałam na klasowej ‚integracji’ prowadzonej przez szkolnego psychologa w 1. klasie LO, a który dostałam z powrotem na studniówce. To, co sobie tam napisałam 2 i pół roku wcześniej, nie spełniło się. Trzymam go chyba tylko po to, by sobie uświadomić, że nic nie przychodzi do nas jeśli jest się biernym. To nie są tylko ‚nosiciele wspomnień’, ale też takie rzeczy, które prowokują mnie do przemyśleń, refleksji i (w rezultacie) do postanowień. Do zmiany na lepsze. Oby. 😉
Kurczę, trochę ckliwe, ale niech tam.
Oj pamiątek to Ci u nas dostatek 🙂 Lubię na nie trafić przypadkiem. A znajdują się tam takie rarytasy jak listy mojego brata z wojska i listy jego kolegów, odznaczenia mamy, zdjęcia, moje rysunki z przedszkolna i laurki dla mamy, dyplom ukończenia przedszkola, świadectwo uczęszczania na lekcje religii, jakieś broszury solidarnościowe, pozytywne testy ciążowe etc. To już kilka pudełek. . . Dla nich zawsze znajdzie się miejsce.
Gdybyś nie pisał bloga, to bardzo by brakowało osoby, która w taki genialny (nie ma lepszego słowa) sposób potrafiła otworzyć ludziom oczy i w jawny sposób ukazać to, co wiedzą, lub wiedzieć powinni. Dzięki, jesteś wielki 🙂
Prosze mi wyjasnic, o co chodzilo panu de Mello. Gniazdo zazwyczaj jest na jednej galezi i jakos trudno sobie wyobrazic, by jakiekolwiek zwierze pilo wiecej, niz moze pomiescic jego brzuch.
najlepszy tekst jaki przeczytalam z Twoich wszystkich.
a ja wszystko, co mam najwartościowsze mam w sobie samej, więc nigdy się z tym nie rozstaję. 🙂 Ostatnio zadałam sobie pytanie, co bym zabrała z mojego mieszkania, gdyby płonęło..i odpowiedziałam, że chyba nic. Mimo, że wiele mam pamiątek, czasem miło jest do nich zajrzeć, przypomnieć sobie wcześniejsze momenty, to nie są one treścią mojego życia.
Spełniają swoje zadanie, jak moja pamięć przeszłości, ale nie są przyszłością..
A, i dziękuję na prawdę bardzo za wspaniały tekst pobudzający do myślenia i wyzwalający emocje..
Bardzo podoba mi się ten tekst, tylko, że on odnosi się do wspomnień, a cytat z De Mello odnosi się do rzeczy materialnych, bogactw. Wywołuje to dla mnie pewien dysonans….czy to celowy wybieg autora?
Ciiiiiiiiiii. Po co mieszasz w tym romantycznym nastroju kominkowym?
Kominku, jak zwykle trafiasz w sedno! To mój ulubiony tekst zaraz po genialnym „Wszyscy odchodzą”. Oby więcej takich!
Jaki wiersz recytowałeś?
Też mam taką szufladę: mnóstwo pocztówek, biletów, broszurek, mapek metra… nie mam serca tego wyrzucać, cudownie mi się je zawsze przegląda i wspomina. Fajnie sobie przypomnieć, kim się było 5, 10 lat temu, pośmiać się z tamtej osoby.
Mimo to nie sądzę, że wszystko co robimy, to dla wspomnień. Żyjemy, albo raczej: powinniśmy żyć dla dnia dzisiejszego. Tym się zajmować, co akurat życie przynosi, na tym się koncentrować – nie na przeszłości czy przyszłości. Przy takim podejściu do życia chyba każdy jego etap może być ważny, piękny, potrzebny.
Też mam szufladę, a do tego pudełeczko, szkatułkę, segregator i miliony albumów ze zdjęciami. Nadal kocham je wywoływać i oglądać tradycyjnie w albumie. Rzeczy mają ogromną moc, kojarzą się z miejscem, ludźmi, z emocjami. Każdy powinien mieć swoją szufladę, pudełko, obojętnie byle by było. Pamięć bywa zawodna, a schowane drobiazgi nie pozwalają pięknym momentom umierać.
Zapomniałam dodać – rewelacyjny tekst.
Dzieki Komin, bo myslalem ze to ja jestem dziwny
Wszystko wyrzucam.
Nie zbieram durnych prezentow,ktore dostaje,wyrzucam z domu wszystko co zbedne i co zbiera kurz.Kocham minimalizm,choc kiedys tonelam w nadmiarze wszystkiego.
Bilety na seanse na ktorych bylam,breloczki,kartki,obrazki,swistki,duperelki-wszystko polecialo w kosmos i jest mi z tym lepiej.
Sporo jednak pisze i to wystarczajacy sposob (dla mnie)na utrwalanie wspomnien.
Amen
Mojej małej zorganizowałam takie pudełko na pamiątki zaraz po jej narodzinach na razie ja je zapełniam ale jeszcze trochę i zacznie robić to sama.
Ja mam dopiero 20 lat, a też „chomikuję”. Lubię na nie spojrzeć i pomyśleć: więc taka jestem „z zewnątrz”. No bo na co dzień wydajemy się sobie tacy zwyczajni. A potem się patrzy w takie pudełko i myśli: może nieświadomie zmieniłam czyjeś życie?:) Czasem o tym myślę odkąd zdałam sobie sprawę, że gdyby lata temu taki Cybulski nie został aktorem, to mnie by wcale na świecie nie było 😉
kilka razy w życiu sprzątałam pokój lub mieszkanie po starszej osobie, która zmarła i dowiadywałam się o niej przedziwnych rzeczy, często zupełnie innych i nie pasujących do staruszki lub staruszka jakimi ich znałam w kilku ostatnich miesiącach ich życia.
mam dużo młodszą siostrę, która na razie dziedziczy po mnie wszystko, na czele z moimi Zeszytami, które piszę od prawie 20 lat, a które już trudno nazwać zwykłym pamiętnikiem/dziennikiem.
też jestem zbieraczem, trochę zdziwionym tym faktem, ale zbieraczem. to pewnie przez to, że wychowałam się w naprawdę dużym domu, w którym jest dużo miejsca na różne śmieci i durnostojki. mój pokój na wsi u rodziców wygląda kompletnie inaczej i ma kompletnie inną zawartość niż mieszkanie w którym mieszkam na co dzień i w którym trzymam tylko rzeczy niezbędne w idealnym porządku. na wsi mam wszystko powrzucane wszędzie i byle jak, bo jest gdzie 🙂
i też nie zgadzam się z de Mello. nie tylko w tej kwestii.
Ja sama mam pełno takich skarbów… Chociaż ostatnimi czasy gromadzę wszystko na blogu – w formie opisów i zdjęć…
ten tekst skojarzył mi się z książką „Zaślubiny patyków” Carrolla
Zawsze śmiałam się z mojej mamy – po co ona zaśmieca mieszkanie i strych tymi wszystkimi obrazkami, laurkami, słonikami i innymi takimi. Dziś kiedy sama jestem mamą – mam pochowane pierwsze smoczki moich dzieci, pierwsze buciki, rysunki, zeszyty.
Prawdą jest że przechowujemy te rzeczy które przypominają nam ten nasz szczęśliwy okres. To tak jak oglądanie zdjęć – nigdy nikomu nie zrobiłam zdjęcia jak był smutny i ja takich zdjęć też nie mam.
Nawet wczoraj schowałam do pudełeczka ważny dla mnie breloczek 🙂
Gromadzę rzeczy, ponoć to moja wada bo czasem jakaś drobna nie warta zatrzymania rzecz ląduje na dnie jakiejś szafki, ale ja w sobie lubię tą cechę, gromadzę pamięć, przeszłość, coś co chcę pamiętać. Nie dzielę przeszłości na tą dobrą i złą, ona po prostu jest i gdzieś ta moja droga życiowa setką przedmiotów została zapisana ale nie uważam żeby one wyrażały mnie w całości, żeby pokazywały skąd idę i dokąd, raczej to tylko odbicie małej części mojego żywota.
Jak się zestarzeję to będę zbierać rzeczy. Każde wspomnienie mam w pamięci i nikt kto mi odniesie zakupy nie musi o mnie wiedzieć więcej niż ja. Kto zasłuży na poznanie moich wspomnień to ja ocenię osobiście. Jak się nikt nie znajdzie to i tak pójdą ze mną „do spalenia”.
Kilka rzeczy, by powspominać coś przyjemnego, dobrze mieć, ale ludzie lubią składować i zbierają wiele nieprzydatnych rupieci. A wspomnienia w głowie siedzą przecież. Dlatego można mieć szufladę lub pudełeczko, ale broń bozia, by przyklejać dyplomy na ścianach, składować medale na półkach, otaczać się zatęchłym powietrzem przeszłości. Żyć, jak nędzarz i wspominać niewykorzystane okazje. Jak opróżniam takie składowiska zawsze czuję powiew świeżej energii i myślę, po co ja to trzymałam? Komu potrzebne moje wspomnienia?
jestem zbieraczem chwilowym. wszystkie te zamknięte w rzeczy wspomnienia po jakimś czasie przechodzą selekcję, niektóre zostają, niektóre wędrują do śmietnika. ciekawi mnie tylko, według jakich kryteriów przeprowadzam tę selekcję. nie chcę pamiętać, więc wyrzucę? i tak zapamiętam, więc wyrzucę? nie wiem.
Dzisiaj moja szuflada napełni się Twoim tekstem…
Też zbieram różne bzdurki, na razie nie pozbyłam się niczego:) Lubię wspominać!
Jest taki program o zbieraczach, ludziach nagminnie gromadzących wszelkie przedmioty, drobiazgi. Te wszytskie rzeczy zajmują przestrzeń w domu a gospodarz porusza się między nimi, swoimi ścieżkami. Skojarzyło mi się z tematem. Dziś pełna szuflada jutro przedpokój itp.
🙂
…..a później przeszłość zaśmieca teraźniejszość i nie pozwala mieć nadzieji na dobrą przyszłość.
Miałem kiedyś taką szafkę, bardzo lubiłem do niej wracać. Zeszłego roku, w maju nawiedziła mnie powódź i zabrała mi to wszystko! Moja przeszłość to tylko wspomnienia, musiałem oswoić się z tym faktem, nie miałem innego wyboru, dlatego uważam, że nigdy nie jest za wcześnie.
aż mnie ciarki przeszły po przeczytaniu tego 🙂
Ja nie otwieram mojego pudła bo tam zbyt wiele wspomnień których lepiej nie wyciągać. Dla spokoju duszy.
Będę na końcu życia będę mógł wyciągnąć, wspominać i podsumować życie.
Najcenniejszą rzeczą w mojej szufladzie jest obrączka. Raz przymierzona, do sprzedania za 7 lat życia. Jakies chętne?
A ja myślałem, że jestem jedynym facetem, który ma takie pudło 🙂 Też lubię od czasu do czasu do niego zerknąć, głównie są to drobne pamiątki od ludzi, którzy coś znaczyli w moim życiu.
kiedys sie zakocham w kims takim jak ty kominku
bo facet tez musi miec dusze a nie tylko kase 180cm i zgrabny tyłek
„kiedy gołąb buduje w lesie gniazdo, znajduje zaledwie jedną gałąź”
za pierona w lesie gołębi nie spotkasz
wszystkie na rynku w Krakowie rzecz jasna
Zamiast pracować będę teraz dumać nad życiem…
Zaskoczę Was. Przeszłość nie określa człowieka. Przeszłosc nie istnieje. Jest tylko subiektywną oceną i mglistym wspomnieniem wydarzeń, które były, a które już nie istnieją. Tak samo jak nie ma przeszłości, nie ma też przyszłości. Przyszłość to wydarzenia, które kreujesz we własnej głowie i być może nigdy się nie wydarzą. Ale ludzie lubią czepiać się przeszłości i przyszłości, bo sądzą, że one określają ich tożsamość. Bojąc sie utracić tę tożsamość żyją przeszłością i przyszłością. Zapominają o teraźniejszości wolnej od tych dwóch okresleń czasu. Teraźniejszośc to życie, bo mając w głowie jedynie przesżłość lub przyszłosć zapominasz o życiu teraz. Życie wydarza się właśnie w tym momencie, a nie kiedyś, czy potem. Dlatego uważam, że jedynie życie Sawata odbywa się wyłącznie tu i teraz. Żyje pełnią życia przyjmując to co niesie ono ze sobą w danym momencie.
Natchniona Eckhartem Tolle i jego „Potęgą teraźniejszości” 🙂
Dla mnie rzeczy z mojej przeszłości nie mają znaczenia, chyba, że dotyczą osób , które już odeszły. Są czymś co mogę dotknąć, gdy wspominam kogoś. Jestem ateistką i często wspominam osoby, które kochałam i których już ze mna nie ma, poniewaz wierze, że zyjemy tak długo jak długo się o nas pamięta. A moje dyplomy, świadectwa to tylko dokumenty, które zwykle mało się przydają w dorosłym życiu. Mam w domu przedmioty, które mi się podobają, ale nie jestem do nich specjalnie przywiązana. Mnie określa teraźniejszość, a nie przeszłość.
Sikora napisał: „Miłość to nieracjonalne uczucie bliskości – oparte na emocjonalnym sprzężeniu zwrotnym.” Choć tekst nie jest o miłości to uważam, że zmanipulowanie powyższego twierdzenia dla potrzeb tematu Życia schowanego w Szufladzie będzie właściwe.
Dla mnie Szuflada jest taką namiastką elektryczności. „Nacodzień” załadowana jestem w życie, którego kształtu przecież sama jestem sobie winna, sama wybrałam, to teraz je mam. Biegam, załatwiam, łamię paznokcie. Jeśli mam odrobinę szczęścia, to znajdzie się ktoś, w oczach kogo mogę znaleźć uzasadnienie moich działań, ale to nie zawsze. Dlatego należy mieć wyjście awaryjne, taki bunkier, ostoję zdrowia psychicznego. Bo przecież nasze ego jest bardzo wrażliwe, i stadne, musi dostawać paliwko, żeby rosło w zdrowiu i rozwijało się radośnie.
I kiedy przychodzi taki dzień, kiedy wszyscy uwielbiacze nagle grupowo wyjeżdżają na wakacje, odwiedzają dentystę, pierdzą w zacisze domowej kanapy, jednym słowem brak zasięgu, to wtedy otwieram sobie taką szufladę i karmię wspomnieniami moje zwierzę. Przeglądając pamiątki, zdjęcia, trofea mam nieracjonalne poczucie bliskości z obcą już osobą, którą przecież kiedyś byłam. Przypominam sobie wszystkie cudowne stany, euforyczne poczucie zwycięstwa w konkursie na słoneczko roku w przedszkolu, emocje związane z przynależnością do grupy zapijaczonych mord na studiach, akceptacje eksfaceta, który kochał bez opamiętania i racjonalnych pobudek.
I choć teraz moje życie jest troszkę bardziej szare i odarte z kolorowych piórek, to powyższe emocje wracają do mnie (sprzężenie zwrotne) i ładują mi akumulatory. Bo wiem, że to nie ktoś inny tylko ja sama to wszystko zrobiła, to ja byłam powodem tych uczuć, to ja jestem „Roki Balboa” w polskim wydaniu. I że mogę wszystko, a kiedy już osiągnę jakiś sukces, to będzie czekać na mnie to cudowne poczucie spełnienia i kolejny dowód uznania wyląduje w szufladzie, zapadając w śpiączkę, aż do kolejnej mojej wizyty.
PS. Wyrazy uznania dla autora tekstu, jeszcze Cię nie znam ale już lubię 🙂
cała drewniana skrzynka pamiątek i setki fotografii. Nigdy nie znałam umiaru jeśli chodziło o wywołanie zdjęć( nawet pojawienie cyfrówek nie zdołało tego zmienić). uroniłam łezki nawet dwie, po jednej z każdego oka. Kiedyś wyprowadzałam się nagle z mieszkania. Zadziwiające, ale te drobiazgi były najważniejsze do spakowania. Żeby się nie uszkodziły w czasie podróży. Czasem robiłam czystki w tcych pamiątkach i pozbyłam się kilku ważnych, jeśli nie najważniejszych. Ale to co bezcenne jest dalej, nie na papierze, nie w figurce czy starym pierścionku za dychę, tylko we wspomnieniach właśnie. Uporczywa pamięć czasami przeszkadza zwłaszcza w zrobieniu paru duzych kroków naprzód.
a Jonathan Carroll pisał o patykach. O tym, by istotne wydarzenia świętować patykami właśnie, tymi leżącymi najbliżej, zupełnie nieistotnymi przedtem. W takiej chwili patyk ma stać się szczególny, wraz z datą i opisem ujmującym wydarzenie w kilka słów. Taka zabawa w segregację zdarzeń. Można pograć w patyczkowe bierki nawet 😉
„Kiedy się zestarzejesz, rozchorujesz albo będziesz pewna, że zostało ci mało czasu, zbierz wszystkie w wiązankę i spal ją. Dokonaj zaślubin patyków.”
…puste serce? Otaczanie się przedmiotami ze strachu? Może. Chociaż nie sądzę. Piasek w oczach nie sprawia, że stajemy się piaskiem. Oby moich patyków było jak najwięcej. …w pustym sercu na starość trzeba będzie czymś napalić 😉
„Od nowa!” to hasło moje i mojego mężczyzny. Tak budujemy nasze, intymne wspomnienia, nieważne czy to drobna rozmowa czy poważna decyzja. „Od nowa” każe spojrzeć nam inaczej na sytuację, a bawiąc się w taką dramę uczymy się perspektywy drugiej osoby. Bardzo szczere i intymne…
takie zbieranie pamiątek ma też gorsze strony: miesiąc temu zgubiłam nowo kupiony fluid, znalazłam go dopiero dziś(!) w zrolowanym zaproszeniu na studniówkę..;)
Pingback: A może newsletter raz w tygodniu? | Kominek IN
Już nie raz zdarzyło mi się pomyśleć o jakiejś sytuacji „może i teraz mam z tym kłopot, ale jeszcze kiedyś będę to wspominać ze śmiechem”. Sprawdza się nadspodziewanie szybko. 😉
Pingback: Ile niepotrzebnych rzeczy trzymasz w domu? | Kominek ES
Ten cytat z początku, nie kojarzy mi się z mentalnością zbierania rzeczy. W moim odczuciu tyczy się ludzi którzy zakupami rekompensują sobie zły humor, samopoczucie, samotność.
Również mam takie miejsce na pamiątki. U mnie jest to pudełko. Niestety zapomniałam o nim, dzięki Tobie sobie przypomniałam, że takie coś istnieje w moim życiu i.. pokoju. Również twój tekst przypomniał mi o moim dyplomie z zawodów tanecznych, który od razu umieściłam w tym pudełku, a teraz idę obejrzeć i przypomnieć sobie, co zgromadziłam przez ten krótki czas 🙂