Zdrady są złe, ale każdy powód, by zdradzić jest dobry
Jeśli masz okazję przyprawić partnerowi rogi i chcesz tego, nie trać życia na gdybanie czy warto. Ty już znasz odpowiedź, bo odpowiedzią jest sumienie, które zawsze w takich sytuacjach wie co dla ciebie jest najlepsze.
Niestety wie o tym tylko co piąty czytelnik tego tekstu.
W poprzednim tekście „Zdrada z miłości” mieliśmy list kobiety, która jest w szczęśliwym, wieloletnim małżeńskim związku, ale chciałaby raz poczuć coś nowego. W sobie. I nie wie czy powinna zdradzić męża, czy żyć dalej w stanie niedorżnięcia.
Statystycznie rzecz biorąc co druga osoba zdradziła swojego partnera, zatem mam tu wielu hipokrytów. Albo nawróconych. No nieważne.
40% uznało, że najlepsza będzie rozmowa. To błąd.
W ich przypadku rozmowa już była. Przecież dziewczyna wyraźnie napisała:
A on sam nigdy na boku nie chciałby nic mieć, co mi wiele razy mówił, gdy niby w żartach poruszaliśmy ten temat.
I już. W żartach czy nie, odpowiedź uzyskałaby tę samą. Facet jest przeciwny skokom w bok. Jak wy sobie taką rozmowę w ogóle wyobrażaliście?
– Smakuje ci obiad, kochanie?
– Bałdzo.
– Mogę zerżnąć Stasia?
– Tak. Podaj mi sól.
– W kakao też?
– Też, też. Tylko w drugim pokoju, bo przy was to nie zasnę, a rano muszę wstawać do huty.
– Kocham cię.
– Jaciebieteż.
17 proc. uznało, że nie powinna nic robić i dalej trwać w związku.
O was to ja chyba osobny tekst napiszę. O ludziach, którzy uwielbiają trwać w toksycznych relacjach i jeszcze mają czelność twierdzić, że inni też tak powinni. Szkoda słów.
6 proc. doradziło rozwód.
Zasadniczo to wcale nie jest taki głupi pomysł. Przedwczesny, ale wcale niegłupi.
15 proc. doradziło seksuologa pewnie dlatego, że mało kto z was u kogoś takiego był. Ja też nie byłem, ale wydaje mi się, że akurat to rozwiązanie wcale nie jest takie złe.
No i mamy debeściaków – 20 proc. doradziło ZDRADĘ.
Słusznie.
Zdrady są złe, ale każdy powód do zdrady jest dobry.Potrzeba zdrady najczęściej albo i nawet zawsze nie wynika z pomroczności jasnej, zapomnienia czy przymusu. Jest świadomą decyzją. Nawet podjęta po pijaku jest efektem jakiegoś braku. Niekoniecznie w związku, czy w seksie jak to mamy w przypadku Teorii Podziwu. Czasami jest to brak zahamowań przed czynieniem sobie dobrze.
Jest w ludziach pewna taka niezrozumiała dla mnie dobroć. Chęć niekrzywdzenia partnerów. Odpowiedzialność za czyjeś serduszko.
I bardzo dobrze, że jest, ale życie uczy nas, że zawsze zwycięża egoizm.
Wszyscy odchodzą – pisałem wam 2 miesiące temu i odnosi się to także do tych, których kochamy, jak i do tych, do których wzdychamy.
Dziś budzą się obok nas, jutro nie poznają na ulicy.
Dziś są miłością naszego życia, jutro symbolem nienawiści.
Dziś robimy z nimi piękne plany na przyszłość. Jutro oni te plany zaczną realizować z innymi.
Ile to razy wzdychaliśmy do kogoś, kto miał to w dupie? Ile razy składaliście obietnice wierności i miłości, a wszystko rozlatywało się, bo albo odległość za duża, albo czasu za mało, albo to było tak kruche, że musiało się rozpaść.
Ile razy to nie do was należała decyzja: odchodzę.
Nie doświadczyłem nigdy zdrady, sam zresztą byłem zbyt leniwy, aby zdradzać moje byłe, ale kilka razy moi znajomi mieli dylemat. Zdradzać czy nie?
Zwykle zadawałem im proste pytanie: a co zrobiłaby w takiej sytuacji Twoja partnerka?
Zaślepieni miłością odpowiadali, że nigdy by ich nie zdradziła, nigdy by nie zostawiła, że miłość jest zbyt silna. To ich blokowało.
Dziś są z innymi kobietami. Dziś o swoich byłych mówią „szmaty”.
Czasami tak bardzo kochamy samych siebie, że nie zauważamy jak bardzo inni mają nas w dupie i przy byle sposobności po prostu nas skrzywdzą.
Każdy powód do zdrady jest dobry, bo potrzeba zdrady mówi nam jacy jesteśmy i czego potrzebujemy. Daje sygnał, że nasze życie nie idzie w kierunku, w którym chcielibyśmy iść. Zdrada przecież nie jest karą. Zdrada jest środkiem do realizowania swoich potrzeb.
Dlaczego nie mielibyśmy tego robić? Gdyby ta kobieta nie rozmawiała o tym z partnerem, doradziłbym rozmowę i poinformowanie go, że w przyszłości taka potrzeba może zajść. Każdy rozsądny facet rozumiałby wtedy, że ma wybór: żyć z kimś takim albo odejść. Jej facet nie odszedł.
Dopóki nie dowie się o zdradzie, zdrady nie będzie, a miejmy nadzieję, że ona się nigdy nie przyzna, bo wtedy byłaby szmatą.
Zwróćcie uwagę, że w takich przypadkach nie ma rozwiązania, które byłoby dobre dla wszystkich. Ktoś musi na tym stracić. Przynajmniej na początku, ale spójrzcie nieco dalej. Jeśli zdrada się jej spodoba, a nowy facet okaże się lepszy w te klocki, to jest duża szansa, że obecnego rzuci w cholerę. On na tym zyska – pozbędzie się kobiety, która nie jest wierna. Jeśli zaś zdrada umocni związek, to on także na tym zyska – będzie miał w chacie szczęśliwszą kobietę.
Doradzając jej, by trzymała stronę swojego faceta, pokazujecie nie tyle swoje dobre serduszko, ile dajecie wyraz swoim słabościom. Czasami trzeba kopnąć kogoś w dupę, czasami trzeba zrobić coś złego, czasami trzeba postąpić wbrew rozsądkowi i regułom, ale zgodnie z intuicją i podświadomymi potrzebami. Na tym polega życie! Tak właśnie robią ludzie szczęśliwi i świadomi swych potrzeb. I tak wszystkim nie dogodzisz. Albo ty komuś dasz z liścia, albo ktoś tobie. Przyjaźnie, miłości, relacje rodzinne – wszystko oparte jest na wzajemnych rozstaniach i powrotach, miłości i nienawiści. Zawsze są dwie strony – ta, która bije i ta, która jest bita.
Świętymi i tak nie zostaniecie, poza tym w piekle jest ciekawiej, a życie polega także na tym, by móc od czasu do czasu komuś tak porządnie jebnąć.
I dobrze się z tym poczuć.
To, że ma się ochotę na skok w bok nie oznacza, że związek w którym jestem jest toksyczny.
Zdrada jest zła i póki nie jesteś absolutnie pewien, że chce obrzucić swój związek gównem – nie powinieneś zdradzać.
Miłość polega na tym, że nawet gdy mamy ochotę zrobić coś egoistycznego to rezygnujemy z tego aby nie zranić tym naszego partnera. Kiedyś, Kominku, mówiłeś, że każdy powinien mieć swoją definicję miłości – oto moja.
Rozumiem,ze jesli twoja kobieta zacznie odczuwac potrzebe przezycia czegos z kims innym,to ty chcialbys ,zeby nie wykazywala sie egoizmem i zyjac w jakims niespelnieniu…byla ci wierna-bo na tym polega milosc: )?
Czyli egoistka byc nie moze,ale masochistka to juz tak: )?
Wyobraz sobie teraz,ze twoja kobieta chce poczuc w sobie innego mezczyzne…ale dochowuje wiernosci. Naprawde chcialbys miec u boku wierna meczennice wpasowana w twoja definicje milosci?Niewazne,ze kochajac sie z toba wyobraza sobie,ze to nie ty.Niewazne,ze mysli o seksie z kims innym,niewazne…Wazne by nie byla egoistka))))))
Rozumiem, że ty trafiasz na mężczyzn którzy zaspokajają wszystkie twoje potrzeby w 100%? To niesamowite, szczęściara.
Jeżeli kobieta czuje się przy mnie niespełniona to niech odejdzie ode mnie i poszuka faceta który zaspokoi jej WSZYSTKIE potrzeby w 100%. Nie ma być męczennicą, ma być wierna. Jeżeli nie może powstrzymać się od zdrady to niech mnie zostawi i robi co chce.
Wiesz, w życiu nie zawsze mamy to, co chcemy. Ja też chciałbym jeździć Ferrari 458 Italia ale nie kradnę by mieć na niego pieniądze.
Nigdzie nie napisalam na kogo trafiam.
Przyczepilam sie tylko do twojej” jednostronnej” definicji milosci.
Rozumiem,ze jestes gotow wyzbyc sie egoizmu ,poswiecic i w razie czego panowac nad mysla i pokusa.To ladnie z twojej strony.
Nie zrozumialabym jedynie-gdybys oczekiwal od innej istoty -mowiac w skrocie”wiernosci na sile”-aby bylo w zgodzie z twoja definicja milosci.
Ale skoro wolalbys byc porzuconym-niz zyc z masochistka i cierpietnica,to juz sie nie przyczepiam.
Tego zreszta zycze wszystkim(sobie tez) -macie byc porzucani przez partnerow,ktorzy nie maja ochoty byc dla was wierni.)))Jakkolwiek dramatycznie to brzmi-wierze,ze to mniejsze zlo niz zycie z kims niewiernym.
Staram się wyrażać tak jasno jak się da.
Moja definicja miłości: miłość to stan w którym jestem w stanie ograniczyć egoistyczne pobudki dla dobra drugiej połowy.
W mojej definicji nie ma żadnej jednostronności – wszak o ile wiem w związku, małżeństwie itd. miłość jest z OBU stron więc tak jak ja jestem w stanie się ograniczyć egoizm dla kogoś, tak ktoś kto mnie kocha powinien też swój egoizm hamować. Nie ma nic złego w chęci odwzajemnienia.
Nie chcę żadnej wierności na siłę – jeżeli ktoś nie może się powstrzymać od zdrady to znaczy, że nie kocha (wg mojej definicji) – a gdy się nie kocha, należy odejść.
Pozdrawiam. 🙂
a czytelnicy tego bloga nie potrafia czytac ze zrozumieniem-to jakis kosmos jest.
Tak trudno tym minusujacym baranom odczytac miedzy wierszami,ze ktos sie brzydzi zdrada.
Pseudo obroncy wiernosci.
Idealnie wpasowani w cytat z najdluzszej bajki swiata-”kto jest bez winy,niech pierwszy rzuci kamieniem”
Banda idealnych ludzi z czystym sumieniem …
Czytelnicy tego bloga potrafią czytać ze zrozumieniem, dlatego też Kominek swoich komentatorów lubi 🙂
Źle mnie zrozumiałaś, pisałam całkiem poważnie 🙂 Szczęśliwsza jestem bo w to wierzę. Wazelina? To wynika z czystej sympatii
Buk z Tobą 😉
Więc badz szczesliwa a swiatlość wiekuista niechaj rozjasnia twoja droge szczescia.
Kochaj i wielb swego boga a trafisz do nieba-jak na wierzaca przystalo.
Pokoj z toba .
Amen
bzdura. Każdy w życiu jest egoistą i robi tak, aby być szczęśliwym. Ale tylko masochista chciałby być z kobietą, która marzy, by mieć w sobie innego penisa. To upokarzające dla obydwu stron i jeśli twój facet się na to godzi, to ci go współczuję. Jeśli ty z taką myślą trwasz, jesteś idiotką. To nie jest miłość, zostaw go/ją w cholerę.
Kiedyś zdradziła mnie jedna dziewczyna. To był związek na odległość. W każdym razie zdradziła mnie, rozstaliśmy się – niby bez powodu. Zagaiła, żebyśmy zostali przyjaciółmi na co poprzestałem niechętnie. Powiedziałem jej o tym, że taka przyjaźń jest głupia i … rezygnowałem z niej, tak po prostu. Jednak zanim zerwaliśmy kontakt powiedziała mi, że tak właściwie ma problem, a jako, że jestem przyjacielem to mi o nim powie. Bo był chłopak, którego puknęła będąc ze mną i nie wie jak go teraz spławić. Fajnie po fakcie dowiedzieć się, że doprawiła mi rogi. Jest suką za to, że mi o tym powiedziała, bo nie chciałbym o tym wiedzieć, ale z perspektywy czasu – dobrze się stało. Teraz jestem w nowym związku, szczęśliwszym, normalniejszym. Ona jest jeszcze z innym facetem, niż ten, z którym mnie zdradziła. Ja ostatecznie pozbyłem się niewiernej i głupiej kobiety, a ona… Ona pewno też jest szczęśliwsza, bo nie dostaje ambitnych tematów do rozkminy, tylko może dyskutować o pracy i drewnie. Już wiecie, dlaczego się rozstaliśmy tak nawiasem. 😉
A co, gdybym teraz został zdradzony? Nie chciałbym o tym wiedzieć – to pewne. Wolałbym, żeby mnie rzuciła po prostu, tak o. Chociaż z drugiej strony – wiedziałbym, gdzie są moje słabe strony, o ile to jest powód do zdrady…
jak to ktos kiedys ladnie powiedzial „zostanmy przyjaciolmi, czyli Ty bedziesz sluchal, a inny bedzie ruchal”
No z tego co piszesz rozstaliscie sie bo ona zaproponowala przyjazn, potem sugerujesz,ze laska byla po prostu „tempom szczalom”, wiec jak? a swoja droga to,ze zostawiles laske dlatego ze byla glupia tez nie stawia Cie w najlepszym swietle bo tzn. ze w jakis sposob Cie zainteresowala skoro z nia byles.
Ja chyba czegos nie rozumiem. Najpierw mowisz,ze to ona Cie zostawila i chciala zostac przyjaciolmi, potem,ze rozstaliscie sie bo sugerujesz,ze byla „tempa szczala” z niej? wiec jak?
Poza tym sugerujac,ze byla glupia tez stawiasz sie w nienajlepszym swietle bo tzn. ze byles leszczem gustujacym w takich panienkach (jakby to kominek powiedzial „idiotkach”)
No i na koniec: co by bylo jakby Cie teraz zdradzila? gdyby Ci nie powiedziala to pewnie nic by nie bylo
hm. miałabym sporo do powiedzenia o drewnie… taka praca 🙂
„Człowiek potrzebuje tego, co w nim najgorsze, by dosięgnąć tego, co w nim najlepsze.”
„Odkryłem, że jeśli nadarza się sposobność, by ulec pokusie, to niestety jej ulegamy. Każda istota ludzka na ziemi potrafi czynić zło, zależy to tylko od okoliczności.”
Gorzej jak zdrada jej się spodoba, a nie rzuci męża w cholerę. Wtedy nie ma żadnego usprawiedliwienia dla niej. Zgadzam się, że w przypadku małżeństwa jednorazowy skok w bok może być rozstrzygający dla związku tak jak napisałeś, jednak dalej sądzę, że jeżeli chcesz zdradzać to rzuć partnera, który najwyraźniej Ci nie odpowiada i sypiaj z kimś innym ” na legalu „:)
Zastanawiam sie co napisac.
bo normalnie mnie zatkalo.
Po tym tekscie.
Mianowicie to, jak Ty rozbierasz ludzka psychike do naga.
Na razie nie wiem jak to inaczej ujac w slowa, bo naprawde jestem troche wstrzasnieta tym tekstem.
Turlam się po łóżku.
no, że tak powiem M I S T R Z
Glupio sie czuje. Musze przemyslec wiele spraw. Chcialbym, zebys sie mylil.
Zagłosowałam na rozmowę z seksuologiem.
To nie jest tak, że laska go zdradzi i już – po sprawie, wystarczy jej na następne 50 lat. Ten pierwszy raz nastręcza jej dylematów moralnych, ale chyba nikt rozsądny nie przypuszcza, ze ta konkretna kobieta zrobi to RAZ. Bo sama napisała, że w związku jest szczęśliwa, tylko brakuje jej adrenaliny, a nie da się braku adrenaliny zaspokoić raz na całe życie jednym strzałem po mężowskich rogach. To właśnie, jak mniemam, uświadomiłby jej seksuolog. W ogóle według mnie jest to wstrętne i każdy człowiek właśnie z egoizmu powinien unikać takiego bałaganu w życiu, jak zdrady, romanse. Przecież dla własnego dobra lepiej żyć w klarownych sytuacjach.
– Jest mi z tobą dobrze, ale dziś zafunduję sobie obcego penisa. Nie gniewaj się, skarbie –
Taka rozmowa przeprowadzona choćby w myślach jest czymś, co mnie przerasta.
Jeśli masz odwagę gościć w cudzych łóżkach, ryzykować to, co masz, to miej odwagę uczciwie postawić sprawę w rozmowie z partnerem, przyznaj, że na monogamię z twojej strony liczyć nie może. Daj wybór człowiekowi, który przy tobie zasypia każdej nocy.
Ciekawe jest to, że ludzie mogą planować zdradę. Zawsze wydawało mi się, że jest to takie spontaniczne… na obozie, w delegacji, po alkoholu
Kominek do sejmu !
Fajno. Jakby jakaś desperatka po przeczytaniu tekstu poczuła nieodpartą chęć zdrady swego partnera to będę czuł się zaszczycony mogąc jej w tym pomóc. Wszak ludziom trzeba pomagać. Bezinteresownie 🙂
Nie rozumiem dlaczego cię zaminusowali:)
Trudno, niech mają pożywkę niezaspokajane rozklapiochy 🙂
Świetny tekst. Altruizm jest tylko ukrytą formą egoizmu i wyróżnia się poziomem rzędu realizowanych potrzeb. Zdrada jest tak samo zła lub dobra jak tkwienie w związku, w którym nie możemy się w pełni realizować ale realizujemy niektóre potrzeby. Tylko i wyłącznie siła tych potrzeb świadczy o naszych wyborach.
Nie mogę się najeść tymi tekstami. A jeśli chodzi o tekst, to chcę tylko powiedzieć, że jeszcze nie spotkałam osoby w swoim jakże młodym i szalonym życiu, z którą bym chciała być na dobre i złe. Zmusić się nie mogę, choć już próbowałam i robiąc analizę tego wątku w swoim życiu uznałam, że dobrze mi samej. Po prostu. A jeśli chodzi o zdradę, to wydaje mi się, że gdyby było mi nie tak z moim lubym, zdradziłabym, oczywiście. Tylko nie wiem, co potem, nie doszłam jeszcze do tej kwestii.
Ach. Zagłosowałam na zdradę:)
Życie ma to do siebie, że bliższa koszula ciału. Trwanie w związku nie dającym szans na całkowite spełnienie jest brakiem szacunku do samego siebie. Albo wspomnianym uwielbieniem męczennictwa. Albo przekonaniem, że w życiu `nie można mieć wszystkiego`. Co w sumie na jedno wychodzi. Kominek mistrz.
znajduję się w grupie debeściaków..
myślę, że póki prawda nie wyjdzie na jaw, nikt nie powinien sobie zdrady odmawiać.
życie jest za krótkie…
W Polsce nadal do seksu podchodzi się jak do jeża, te ciągłe dywagacje, co jest moralne, a co nie, są męczące.
Kobieta jest w udanym związku od 10 lat, szacuje, że jest po trzydziestce. Jej libido szaleje (dwudziestolatki tego nie zrozumieją, musicie poczekać 🙂 i ma inne potrzeby niż 10 lat temu. Mąż jej już nic nowego nie może zaoferować, bez względu na to jak byłby dobry w te klocki. Zdradza, bo tego chce, bo tego potrzebuje, realizuje tylko swoje potrzeby. Może nawet lubi tego miłego chłoptasia, ale nie angażuje się uczuciowo. I tyle. Nic w jej życiu się nie zmienia, życie rodzinne biegnie swoim dawnym rytmem, niczym nie zakłócone.
Takie kobiety nie chcą zmieniać swojego życia, kochanek ma z reguły znacznie więcej wad niż stały partner, nie idealizują go i mają więcej doświadczenia. Rozwód dla kogoś takiego nie jest dobrym pomysłem. Liczy się tylko jedno – dobry seks.
Jak to się dzieje, że nagle przykładna żona i matka tak zaszaleje? Pewnie ze świadomości przemijania czasu, z poczucia, że czas szaleństwa też kiedyś przeminie i jeśli nie skorzystamy z tej okazji, jaka jest nam dana, możemy nigdy tego nie zaznać.
Też zagłosowałam za zdradą. Jestem tylko ciekawa czy faktycznie dziewczyna odważy się swojego partnera zdradzić mimo wszystko(zastanawiać się może każdy, ale nie jestem do końca przekonana czy posłucha tej rady)
zgadzam się z tym że ludzie są, ludzie odchodzą, że jest dobrze dopóki widzi się korzyści z danej przyjaźni czy innej relacji z drugim człowiekiem ale co do miłości to się nie zgadzam… jak ktoś ma kolanka na magnesy o tych samych biegunach to niech przyjmie to do wiadomości i sobie tak żyje z kwiatka na kwiatek łagodnie mówiąc… lecz są ludzie dla których są inne priorytety takie jak rodzina, takie jak dzieci takie jak spokojna starość-tak właśnie, wszyscy się zestarzejemy, a ja mając lat 50 czy 60 chce mieć dzieci, wnuki, czuć ciepło domowego ogniska a nie rozruchana na wszystkie strony skończyć w domu starców czy w święta iść do McDonalds bo kiedyś tam kiedyś chciało mi się tylko bzykać, szaleć, zamiast zadbać o związek i o męża który jest tego wart-skoro został moim mężem
„I już. W żartach czy nie, odpowiedź uzyskałaby tę samą.”
Hmm ja w żartach nic nie traktuje poważnie, ale to ja. Skro by uzyskała taką samą odpowiedź to niech go rzuca, na czym tu się zastanawiać?
„Jak wy sobie taką rozmowę w ogóle wyobrażaliście?”
– Smakuje ci obiad, kochanie?
– Zupa jakaś taka wodnista, bez smaku, dodałaś w ogóle przypraw? Czy znowu dałaś makaron i dodałaś do gorącej wody koncentratu.
– Zapomniałam. Chcę cię zdradzić ze Stanisławem spod 3.
– Z tym narkomanem?
– Nie to Patryk spod 4
– Aaa. Nie mieszkasz już tu.
Mniej więcej tak bym sobie wyobrażał poważną rozmowę.
Kto by trzymał w domu jakąś partnerkę która go zdradziła nawet, gdy ich związek stał się silniejszy?
„Świętymi i tak nie zostaniecie”
Challenge accepted
moim zdaniem zdrada w jej przypadku byłaby idiotyzmem, skoro mówi, że jej facet to ideał, to wyrzuty sumienia by ją zniszczyły
jak dla mnie to tej kobiecie z nadmiaru dobra się w dupie poprzewracało
jakby nią porządnie potrząsnął co jakiś czas, to byłaby szczęśliwa i chodziłaby jak w zegareczku, szczęśliwa, że ma faceta a nie ciotę
a tak jest za dobry i żonce się znudziło idealne życie
do jednego nie dam się nigdy przekonać – że zdrada może umocnić związek. takie myślenie jest niezdrowe
Glupio jest byc „dobrym kandydatem na meza”. Kobieta wybiera takiego, zeby zrealizowac potrzebe rodzinnego zycia a potem marzy o innych. Nie chce wpasc w ten schemat, dlatego nie chce dzieci. Nie chce byc tym, ktoremu zalezy bardziej, tacy przegrywaja.
Odniosę się bardziej do artykułu niż do samej zdrady.
Trwałam w toksycznym związku o czym wiedziałam stosunkowo długo, ale nie miałam na tyle odwagi by to zakończyć. Jednak zbyt duża odległość, zbyt dużo wydzieliny o nazwie zazdrość. A i tak pod koniec dowiedziałam się, że on uważa, że go zdradziłam.
I tak z dnia na dzień stałam się wspomnianym symbolem nienawiści. Z dnia na dzień zaczęłam planować życie z kimś innym.
Nie zdradziłam i nigdy mnie nie zdradzono. I tego się trzymajmy.
I na koniec: dziś mi się śniło, że Kominek planował nam wesele. Przyznam: było ciężko.
Trochę mnie to przeraża, ile osób zarekomendowałoby tej kobiecie zdradę. Obstawałabym za uczciwością i rozmową z seksuologiem lub po prostu odejście od męża, skoro macica tej kobiety nią rządzi. 😉
nie macica, tylko pochwa, a właściwie przysadka mózgowa 😉
„Ludzie są z natury dobrzy..”
Polecam Ci zatem Komin „Samolubny gen” Richarda Dawkinsa , sporo tam o tym „dobrze”. Przedstawiona w kniżce teoria ewolucji zakłada, że egoizm w nas determinuje biologia (sic!), przeżywają tylko jednostki skrajnie egoistyczne, a samolubność dosięga nawet/zwłaszcza poziomu własnego gatunku. Być może zdrada też łapie się w ten kanon?
O tyle o ile, jak dla mnie masa przykładów – znanych i nie znanych – poświęceń w imię miłości, szlachetności, patriotyzmu etc. etc. świadczy coś innego. Za dużo jak dla mnie wśród niektórych naukowców traktowania ludzi jako bezmyślne, kierowane instynktem zwierzęta. Od tego mamy rozum, żeby móc coś zrobić/czegoś nie zrobić, mimo tego, że tak chciałby nasz gen, instynkt, penis, whatever.
Nieprawda! Jeśli egoista poświęca w imię swojego egoizmu resztę populacji to gatunek szlag trafia. Jeśli zaś poświęciłby się dla wspólnego dobra? Wspólne dobro to właśnie przetrwanie gatunku. Po to ludzie robią dzieci, żenią się, pomagają innym. Z egoistycznego punktu widzenia to się nie opłaca. Jest jednak coś takiego jak zdrowy egoizm, poczucie że należy nam się coś jako jednostce. To dlatego od dzieci wymagamy by nas wsparły na starość (chociażby opłaciły dobry dom starców), od małżonka dobrego seksu i wsparcia, od innych wdzięczności.
Kiedyś, jak ksiądz coś powiedział to było to przyjmowane na wiarę. Dziś podobnie, tylko że sutannę zamieniono na kitel naukowca. Przypomnijcie sobie, że kiedyś uznawano że człowiek wykorzystuje 3 procent mózgu. Dziś wiemy, że to bzdura. Ot, wiara w autorytet naukowców.
Dla mnie seksuolog był jedyną inteligentną odpowiedzią. Bo:
a) rozwód jest bez sensu, akurat to, że ma ochotę na kogoś innego nie wydaje mi się czymś bardzo dziwnym z punktu widzenia ludzkiej psychiki, więc po co coś normalnego ma niszczyć szczęśliwe małżeństwo. Jasne, może się okazać, że panienka nie nadaje się do wiernego związku i zdechnie za 2 lata jak nie da komuś innemu i chcąc być ok wobec męża weźmie rozwód. Ale przed takimi wnioskami powinna pogadać z kimś kto się teoretycznie zna – seksuologiem.
b) zdradę skreśliłem, bo w tym wypadku byłaby egoist… no wiadomo, kijowo ogólnie, to nie jest teoria podziwu ani nic takiego. Egoizm nie zwycięża zawsze. Jedynie w 90% przypadków.
c) rozmowa z mężem albo trwanie w tej sytuacji to rozwiązania idiotyczne i nie trzeba tłumaczyć czemu.
Więc został mi seksuolog, jak dla mnie jedyne dobre na ten moment rozwiązanie, przynajmniej z podanych.
Btw. Kominek, ty chyba lubisz Nietzchego, co?
Nigdy nie czytałem i raczej nie zamierzam. Jego lubią dziwni ludzie.
Widzę sprzeczność. Ale polubilibyście się.
Może powinieneś napisać jakiś traktat filozoficzny? Dawno nie mieliśmy polskiego wielkiego filozofa;).
Kominizm.
I wszystko pięknie i wszystko mądrze, z tekstem zgadzam się w 99% ale zakładając że prędzej czy później albo ona albo on zdecydują o rozejściu się, wtedy dobre serduszko się nie opłaciło, ktoś był bity a ktoś bił itp.
A jeśli ich związek przez sam fakt jakiejś nierealizowanej potrzeby lub jakiegoś braku wyrażającego się myślami o zdradzie i tak przetrwa, bo tak jak wszystkich zadowolić się nie da tak i wszystkich swoich potrzeb zrealizować w każdej sytuacji także się nie da i nawet najszczęśliwszy człowiek na świecie z tym będzie miał problem. Fakt zdrady czy ona by nastąpiła czy byłaby tylko myślą nic tu wtedy nie zmienia.
Zresztą jak wiele rzeczy, zależy od podstawowych założeń, tych które zmieniając się mogą zmienić całą resztę.
hedonizm hedonizmem…ale w małżeństwie czy w związku czerpanie z życia pełnymi garściami również jest możliwe… nie wiem od czego to jest zależne, bo każdy człowiek jest inny, może nie każdy po prostu potrafi zbudować zdrową relację z partnerem i tyle
Jak bezproblemowe jest życie w celibacie.
😉
Jest jeszcze jedna ważna kwestia. Czy tego chcemy, czy nie, zdrada prędzej czy później wychodzi na jaw. Nasze partnerki/partnerzy w końcu się o tym dowiedzą. Nie istnieje zdrada (zbrodnia?) doskonała 🙂
Oczywiście, że istnieje. Moje byłe nigdy się nie dowiedziały.
kominku nie zaprzeczaj własnym słowom z tekstu powyżej 😉
a czy nie pisales wczesniej, ze niezostales zdradzony i nie zdardziles??
…E-E… kompletnie mnie nie przekonuje ten tekst. Gdybym byl zdradzony przez swoja ukochana swiat by mi sie wywrocil do gory nogami. Gdybym ja zdradzil moja kobiete tez pewnie caly zwiazek by sie rozsypal w przeciagu 3 miesiecy nawet jakby sie o tym nie dowiedziala bo ja bym sie juz nie czul w nim dobrze. Czegos tu nie rozumiem. Mowisz ze koles by zyskal bo odeszlaby od niego kobieta niewierna. Czyli uwazasz ze miec niewierna kobiete to cos zlego. Z drugiej strony mowisz ze zdrada nie jest zla kapke sie to nie trzyma kupy.
Jeszcze moglbys powiedziec ze to ze zdrada nie jest zla mowisz ze swojego pkt widzenia, a to ze koles zyskuje gdy odejdzie od niego niewierna kobieta to jest patrzenie przez pryzmat jego systemu wartosci. No tak jasne ok, ale wtedy caly ten temat,. jako ze jest pisany przez Ciebie sprawdza sie tylko dla czytelnikow z takim samym podejsciem jak Ty czyli w tym wypadku tylko 20%.
Obawiam się, że zdrada jest zła tylko wtedy, go to „ten drugi/ta druga” zdradza. Jak zdradzam ja, to jest jak najbardziej ok 🙂
Nie takie jest moje zdanie, ja po prostu zastanawiam sie też nad tą zależnością o której piszesz to jedyne wytlumaczenie jakie mi na myśl przychodzi. „Ja zdradzić moge, to nic złego, ale zdradzi partner – won”.
Przecież wyraźnie napisałem – ze zdrady korzyści są dla obu stron. Albo ona odchodzi albo zostaje i jest lepszą kobietą dla swojego mężczyzny.
Poza tym, napisałeś, że egoizm wygrywa zawsze – szczerze, nie do końca sądzę, że o egoizm tu chodzi. Jest to cecha charakteru, jak bycie przemądrzałym, miłym, czy ciekawym, więc raczej uwidaczniająca się. A nie zauważyłem, żeby połowa albo więcej moich znajomych było egoistami. Nie sądzę też, żeby byli i się z tym ukrywali.
Natomiast bardzo trafnym jak sądzę określeniem jest ten brak zahamowania przed czynieniem sobie dobrze. Chęć zdrady nie koniecznie pokazuje, że nasz związek jest kijowy, może być po prostu wykazaniem potrzeb naszej psychiki, tego, że chcemy nowych doznań, a nie koniecznie partner wywołuje pustynie.
Natomiast nie zgodzę się do końca z twoim przedstawieniem sytuacji na zasadzie – zdradź, będzie fajnie, potem rzucisz/nie powiesz, nadal będzie fajnie, jest git, zdradzaj kiedy możesz. Teoretycznie jest to w jakiś tam sposób sensowna filozofia, egoistyczna, ale sensowna. Tylko ile razy po zdradzie, gdy szał uczuć i nowych doznać mija, osoba, która zdradzała rozpacza i żałuje? Sądzę, że wiele. Wiele razy jest męczona przez wyrzuty sumienia – które wcześniej podpowiedziało jej, że ma na to ochotę, a przecież „wie co jest najlepsze”.
Dlatego nie jestem zwolennikiem poddawania się genom, sumieniu, popędom bo często wysyłają na manowce, są mocne, lecz krótkotrwałe, otępiają. Od tego mamy rozum, żeby go użyć.
Ale ile ludzi tyle filozofii.
Może ja jestem jakaś dziwna i nieżyciowa, ale brzydzę się zdradą. Uważam, że jak się kogoś kocha to bycie wiernym nie powinno stanowić żadnego problemu. Dlatego ta kobieta powinna odejść od męża i szukać szczęścia u boku kogoś innego.
A seks można uprawiać nawet z wibratorem.
Bo czego się nie robi dla miłości.
Trochę się nie zrozumieliśmy. Uważam, że lepiej jest się rozstać i szukać nowego partnera lub uprawiać seks z wibratorem (jak kto woli) niż tkwić w związku poświęcając się w imię „miłości” albo zdradzać.
tak jest!
Nie wiem, czy post się popsuł, czy Iwonka usunęła, ale raczej to pierwsze, chyba, że działają z prędkością światła:)
Po pierwsze, napisałeś, że egoizm wygrywa zawsze. Nie sądzę, żeby chodziło o egoizm. To cecha charakteru, jak bycie przemądrzałym, miłym albo ciekawym, widoczna na zewnątrz. A nie sądzę, żeby połowa/więcej moich znajomych było egoistami. Albo żeby byli tajnymi egoistami.
Dobrym określeniem za to wydaje mi się ten brak pohamowań w czynieniu sobie dobrze.
Tylko, że z tego tekstu wynika trochę, że powinno być tak – chcesz, to zdradź, będzie fajnie, nie powiedz, będzie fajniej, jest git. Niby jest to trzymająca się kupy filozofia, egoistyczna, ale sensowna. Tylko ile razy potem osoba, która zdradziła bardzo żałuje swojego czynu? Ile razy nie daje jej spokoju sumienie, które wcześniej pozwoliło jej na zdradę, a przecież „zawsze wie co jest najlepsze”.
Rozumiem twoje stawianie siebie na pierwszym miejscu, robienie tak, aby to nam było najlepiej, dzielenie ludzi na bitych i bijących. Tylko, że geny, instynkty, popędy są silne, ale otępiające i prowadzące na manowce. To rozum wie, co dla człowieka najlepsze i od tego go mamy, żeby się na manowce nie zaprowadzić, nie?
„Świętymi i tak nie zostaniecie, poza tym w piekle jest ciekawiej, a życie polega także na tym, by móc od czasu do czasu komuś tak porządnie jebnąć.
I dobrze się z tym poczuć.”
Cytat miesiąca. No chyba sobie to nad łóżkiem powieszę. Lubie to.
Właśnie pozbyłam się wyrzutów sumienia! Dzięki, Kominku
Spoko. Jutro znowu u mnie?
😉
Po pierwsze jeśli dla ciebie takie mówienie o tym niby w żartach to rozmowa, to gratuluję. Nie dziwię się, że musiałeś często zmieniać kobiety, skoro tak z nimi rozmawiałeś. Ale fakt, że rozmowa to beznadziejne wyjście, bo już samo powiedzenie partnerowi „chcę cię zdradzić” to strzał w swoje kolano. Po drugie to, że ktoś zaznaczył, że powinna tak trwać to nie znaczy od razu, że powinna żyć w toksycznym związku. Nigdzie nie jest napisane, że to toksyczny związek, a jest powiedziane wręcz odwrotnie.
Zdrada generalnie jest be i jeśli ten związek jest dla niej ważny, nie powinna zdradzać. Jeśli chęć zdrady jest silniejsza od chęci trwania w wartościowym dla niej związku, powinna go zostawić jeszcze przed zdradą.
Sęk w tym, że ona chce mieć wszystko. I męża i swoją przygodę. Nie ma mowy o zostawianiu męża. Sumienie jednak nie daje jej spokoju, więc szuka czegoś co udowodni mu, że nie ma racji, szuka poparcia społecznego.
Małżeństwo to odpowiedzialna decyzja. Jak się nie potrafi powstrzymać swojego penisa czy waginy to lepiej zostać singlem i nie pieprzyć życia sobie i innym. Tyle.
Nie no jasne. Facet w żartach jest przeciwny skokom w bok, a w poważnej rozmowie nagle stanie się zwolennikiem.
Ja też gratuluję.
On jej powiedział, że jest przeciwny skokom w bok i on jej nie ma zamiaru zdradzać, ale ona mu o swoim problemie jeszcze nigdy nie powiedziała, więc trudno mówić, że rozmawiali o tym, co jej doskwiera.
I ty, Komin, twierdzisz, że nie chcesz prowadzić kontrowersyjnego bloga. 😉
kontrowersje? jakie kontrowersje ?
dzieciaku to ŻYCIE
Nie moje.
Moja odpowiedź jest w tych 20% bo jestem starym, cynicznym i zboczonym satyrem. Najważniejsze w tekście Kominka jest zdanie:
„(…)Dopóki nie dowie się o zdradzie, zdrady nie będzie(…)”,
a te wszystkie dywagacje komentatorów o wyrzutach sumienia, miłości, lojalności i uczciwości, to o dupę potłuc. Życia nie znacie i tyle.
No ja np jak napisałem wyżej sam bym się źle czuł gdybym zdradził. A tak się składa, że przed sobą ciężko coś ukryć ;p
Pieprzyć miłość, lojalność i uczciwość. Zdradzając pokazujesz, że nie szanujesz swojego partnera. Będąc z kimś kogo nie szanujesz, de facto nie szanujesz też sam siebie. Zdradzając przestajesz szanować sam siebie, szmacisz się.
Życie jest jakie jest bo sami je takim czynimy. Zachowujemy się jak szmaty i kurwy, a potem szukamy usprawiedliwień.
Ta zdrada, wyrzuty sumienia i żal za tym co stracone bezpowrotnie ją zniszczą. Ale…have fun.
Mistrzu, to zdrada pójdzie na spacer i wróci jak się mąż zorientuje?
Błąd. Zdrady nie będzie, jeśli nie bzyknie innego faceta. Wtedy i tylko wtedy. Jak to zrobi będzie szmatą.
Każdy związek opiera się na egoizmie, a jeśli egoizm każdego z osobna odpowiada temu drugiemu to mamy szczęśliwy związek. Chcesz się bzykać z innym to się bzykaj – to też znaczy że my nie jesteśmy sobie pisani. Masz potrzebę na flirt – flirtuj, ale nie zapomnij się spakować, jak będziesz wychodzić. Nie wolno patrzeć czy zranimy kogoś jeśli czegoś pragniemy, bo wtedy ranimy siebie, robiąc sobie wyrzuty. Człowiek ma potrzeby – jeśli odnajduje spełnienie przy partnerze nie będzie myślał o skoku w bok. Nie ma ideałów? To według Was lepiej być z byle kim? Więc jeśli Twój facet nie jest Twoim ideałem oznacza że nie jest Ciebie wart. Ja mam swój ideał i jestem spełniona!
No cóż, może jestem młoda i głupia… dla mnie jak już z kimś być… to kochać w 100% każdego dnia, żadnych zdrad, bo nawet nie w głowie mi patrzeć na innych… coś w stylu jesteśmy na świecie dla siebie…
… ale to co pan napisał jest prawdziwe…
„Czasami trzeba kopnąć kogoś w dupę, czasami trzeba zrobić coś złego, czasami trzeba postąpić wbrew rozsądkowi i regułom, ale zgodnie z intuicją i podświadomymi potrzebami. Na tym polega życie! Tak właśnie robią ludzie szczęśliwi i świadomi swych potrzeb. I tak wszystkim nie dogodzisz. Albo ty komuś dasz z liścia, albo ktoś tobie. Przyjaźnie, miłości, relacje rodzinne – wszystko oparte jest na wzajemnych rozstaniach i powrotach, miłości i nienawiści. Zawsze są dwie strony – ta, która bije i ta, która jest bita.
Świętymi i tak nie zostaniecie, poza tym w piekle jest ciekawiej, a życie polega także na tym, by móc od czasu do czasu komuś tak porządnie jebnąć.
I dobrze się z tym poczuć.” Oczywiście cały tekst jest świetny. Ale jakoś szczególnie te słowa zapadają głębiej… jeśli chodzi o mnie.
Może nie zawsze występuje strona bita i ta która bije, wierzę że istnieją ludzie po prostu szczęśliwi, związki, rodziny szczęśliwe, skoro sami decydujemy o swoim życiu możemy je w końcu takim uczynić… nie każdy może prawdę życiową wyłożyć w ten sposób…
Nie wiem czemu pasuje mi tutaj stara piosenka… De Mono- Bo dziś już nie ma nas 😉
Wydaje mi się, zaznaczam wydaje, że jeżeli powstała w ogóle myśl o zdradzie, to nie jest to prawdziwa miłość. Są małżeństwem, są sobą trochę zmęczeni, nic się nie dzieje ekscytującego. A może by tak skok??? A dlaczego tej kobiecie nie przyszło do głowy, żeby zrobić coś niezwykłego z własnym osobistym mężem. No np kupić ostrą bieliznę, a niechże zacznie uwodzic własnego chłopa od nowa, zamiast tracić energię na wymyślanie z kim i czy mu o tym powiedzieć czy nie.
Zgadzam sie z Toba Kominku, że bynajmniej się nie martwi o serduszko i uczucia męża tylko zwyczajnie się boi czy nie pęknie i przy jakiejś okazji nie chlapnie o tej zdradzie. I co wtedy ?wiadomo: rozwód, podział majatku, a to by za duzy kłopotu było. a to juz trudno może lepiej niedorżnietą zostać żoneczką i dalej podawadc kapcie i rosół z kury w starym szlafroku a nie w bardzo skąpej bieliźnie, albo w ogóle bez.
Co do Świętych, to możesz byc spokojny siedzą w Niebie a nie chodzą po ziemi naszej pięknej. Każdy ma jakieś tam grzeszki w rodzaju, że mówi coś do lustra, a odbicie patrzy kpiąco, bo zwyczajnie nie wierzy. Samego siebie można próbować oszukac, ale sumienia nie bałdzo, nie bałdzo
Dobrze baba goda.
Co wy tak się tej „prawdziwej miłości” trzymacie?
To nie ma żadnego znaczenia.
Jeśli ty/twój partner/partnerka potrzebujecie poczuć coś nowego – spoko, spróbuj, ale oceń później sytuację. Dzięki temu utwierdziłaś się w przekonaniu jak bardzo kochasz partnera i nie chcesz tego więcej robić? Żyj z nim dalej i z powracającą myślą, że on też mógł tak zrobić. Spodobało ci się, nic się nie wydało, więc planujesz zrobić to znowu? Zostaw partnera, jeśli masz resztki godności, w innym wypadku jesteś szmatą.
Pisanie, że nie ma zdrady, gdy partner się o niej nie dowie to coś, na co tylko Kominek mógł wpaść. Witki opadają.
„Dziś o swoich byłych mówią „szmaty” <- nie, absolutnie nie. To się nie ma prawa zdarzyć. Niezależnie, co zrobiła, jaką się nie okazała, nie mówi się tak o swoich byłych. Bo było się z nią, więc jak ona szmata to co on? Wiadro? A bycie wiadrem i to nieświadomie to podwójny wstyd.
Nie mówiąc o tym, że opowiadanie przed swoimi kumplami o zdradach byłej jest jak polerowanie rogów. Niby można, ale co to da i komu niby ma to imponować?
Co do meritum tekstu – nie zgadzam się. Mniejszym błędem jest się związać z kimś nieodpowiednim, niż robić sobie z łóżka noclegownię. Zawsze w podobnych sytuacjach, gdy widziałem, że się sypie (a sypie się, jak się szuka kogo innego) wolałem "ściąć tą różę zanim zwiędnie". Lepiej się wspomina związki, które się skończyło w sposób odpowiedni do wieku, w którym się to stało, niż udawanie dorosłych z końcówką w stylu gimnazjalistów.
Jeśli ktoś jest samodzielny to nie potrzebuje związku z osobą, która go nie zaspokaja w jakiś sposób. Przecież jeśli mam dość pieniędzy żeby się utrzymać, samodzielność psychiczna to odchodzę szukać lepszej, nie? Jeśli ktoś jest uzależniony od partnera finansowo lub psychicznie to jest słaby, i jego zdrada to słabość. Przyznaje w ten sposób, że nie jest wart osoby, która go w pełni zadowoli, swojego ideału.
Byłam zdradzana przez dwa lata. Mi facet nie narzekał, że czegoś mu brakuje. A nawet pytałam czy może chciałby czegoś nowego – zaprzeczał. Twierdził, ze mu dobrze. Przez dwa lata bzykał inne panienki. Raz okazyjnie, raz „zatrzymywały się” na miesiąc czy dwa. Lizał jakieś laski (nie tylko po ustach), a później mnie całował. Zdrada nie była wtedy zdradą? Bo nie wiedziałam? Otóż była. Teraz jak o tym myślę zbiera mi się na wymioty. Nie wiem gdzie i komu pchał ten język zanim włożył mi go w usta. Obrzydliwe!!! Też chciał zdradzić mnie „tylko raz” – tak, jak się dowiedziałam, że zdradził (myślałam, że raz) to wszystko mi wyznał. A na końcu mnie wyzwał od dziwek i stwierdził, że moja wina. I że JA zniszczyłam ten związek. KOMINKU! Bądź zdradzonym! A później pisz takie teksty. Bo to takie gadanie, ja mogę sobie gadać jak dobra jest zupa pomidorowa choć nigdy jej nie jadłam.
Dlaczego zdradzał?
Dlaczego wyzywał od dziwek?
Dlaczego tobie zarzucił zniszczenie związku?
Skoro Cię zdradził to nie był Ciebie wart, ani Ty jego.
Pamiętacie taką mądrość: Każdy rzecz jaka mnie spotyka jest najlepszą, jaka mogła mi się przydarzyć w danym momencie. – bo przecież wszystko dzieje się po coś!
Fakt nie jestem bez uczuć i jak dzieje się coś złego to potrzebuję chwili na przyzwyczajenie się do życia bez niego. Dziś Kocham i nie widzę świata poza moim Ukochanym, ale jeśli kiedyś wyschnie to co jest między nami będę mu życzyć szczęścia z inną, a nie błagać aby został. Przeżyłam już męża tyrana i nieodpowiedzialnego dupka – ale właśnie takich musiałam spotkać w swoim życiu aby poznać swoją prawdziwą wartość – no i po to aby teraz być szczęśliwą u boku Ukochanego. Po co rozpamiętywanie płacz? – Głowa do góry, uśmiech i żyję dalej. Łatwo mi się mówi? Tak bo już to przeżyłam! I wiem jak to jest. Nie teoretyzujmy tylko przeżywajmy swoje życie tak abyśmy umierając mogli się uśmiechnąć do samych siebie i powiedzieć – żal umierać, to było takie fajne….jeszcze raz poproszę!
Tak apropo, ciekawe, czy gdyby zdradzana była biseksualna to nie przeszkadzałoby jej wpychanie sobie języka, który wcześniej…. zresztą, nieważne.
Bohaterka pisze, że jej facet jest wspaniały, seks jest ok, wszystko jest ok – a jednak chce go zdradzić. Jeśli ma ochotę na seks z kimś innym to jej mężczyzna nie jest dla niej w 100% atrakcyjny. Po co więc być z kimś kto nas nie zadowala na sto procent?
Jestem przekonana, że jeśli prześpi się z kimś innym to takie urozmaicenie jej się spodoba.
Powinna go zdradzić, pogryźć się trochę ze swoim sumieniem a następnie faceta zostawić nie mówiąc mu o zdradzie.
Bo na tym też polega życie. Większość par tworzy związki z osobami, które nie są idealne.
Większość ludzi – niestety o tym nie wie. I to temat, na kolejny tekst. 🙂
Ideał – to rzecz względna. Zależy jaka miara zostanie mu przyłożona.
„nie trać życia na gdybanie czy warto”
dobry tekst na postanowienie noworoczne, albo tegoroczne 🙂
Dlaczego z góry jest zakładane,że zdradza się z braku szczęśliwego pożycia?Każdy normalny zdrowy człowiek ma ochote na seks z kimś innym niż mąż/żona,chłopak/dziewczyna.Głupie cnotki robią z siebie ofiary jak to tkwią w zwiazkach bez przyszłości,które nie dają satysfakcji,a i tak po cichaczu wystawiają tyłki (jak trzeba),a tu chyba chodzi o to,żeby było dobrze nam samym a nie komuś,życie jest za krótkie żeby rezygnowac z przyjemności dla kogos kto nam może później nas***c na twarz.
Bądź konsekwentny, bo w tekście piszesz, że nie zdradzałeś swoich byłych z lenistwa, a potem w komentarzach, że one się nigdy nie dowiedziały:)
A co jeśli niektórzy tacy po prostu są? Jeśli zawsze potrzebują urozmaicenia? Jeśli są hedonistami? Może nie tak jak ktoś powyżej napisał: „Każdy normalny zdrowy człowiek ma ochote na seks z kimś innym niż mąż/żona,chłopak/dziewczyna.” Niekoniecznie jest to normalne, ale jednak takie osoby są. I nieważne jak cudowny partner/partnerka będzie, bo nigdy nie zaspokoi w pełni wszystkich potrzeb. Bo np. jeśli jest biała nigdy nie będzie czarna i odwrotnie, jeśli jest niska, drobna to nie będzie wysoka z długimi nogami i można tak wymieniac. Czy unieszczęśliwiac sie będąc całe życie singlem? Czy może unieszczęśliwiac się będąc wiernym?
Wydaje mi się, że jeśli potrzebują pobyć w związku to albo są to związki krótkoterminowe, albo z podobną osobą, o podobnych potrzebach. Taki ktoś nie powinien zwodzić osoby będącej za wiernością, zdradzać ją na prawo i lewo, kiedy ją to w jakiś sposób krzywdzi i tłumaczyć się przed sobą hedonizmem. Dla mnie bez sensu.
„Albo ty komuś dasz z liścia, albo ktoś tobie.”
wspaniała wymówka dla tych, którzy idą przez życie po trupach do celu.
wspaniałe usprawiedliwienie dla tych, którzy bez skrupułów świadomie chcą wyrządzić komuś jakąś krzywdę. no bo przecież jeśli nie ja jemu, to on mnie.
pewnie, że CZASEM tak się zdarza, że jeśli ja nie dam z liścia, to tego liścia sama dostanę.
ale to, że na świecie zdarzają się skurwiele, nie oznacza, że ja też mam być skurwielem i wszystkich, tak na wszelki wypadek, w skurwysyństwie uprzedzać.
„Zawsze są dwie strony – ta, która bije i ta, która jest bita.”
kiedyś też mi się tak wydawało. na szczęście mi przeszło.
Ciekawe ilu z Was jest singlami, ilu z trwałym związku z dziećmi.
Ilu teoretyków a ilu praktyków w temacie „zdrada”
Te wypowiedzi o tym, by sobie ulżyć zdradzić, są nieco podobne do tego:
„jak mam żałować, że nie zrobiłem, to będę żałował, że zrobiłem”,
co Kominek skomentował:
„to wyjdź i strzel komuś w łeb”
wiele razy mamy ochotę na coś…
czy mieliście coś takiego, że nagle macie ochotę na ciastko/bigos/wino lub coś podobnego, a po spróbowaniu mieliście poczucie, że tak naprawdę to skusił was wygląd tego, że nie chcieliście tego ciastka…
Być może jestem za młoda, nie znam życia, nie mam doświadczenia, zbyt idealistycznie podchodzę do miłości (mimo czteroletniego związku i trzech lat mieszkania razem), blablabla.. Ale dla mnie nie ma związku po zdradzie. Dlatego uważam, że powinna trwać w tym związku dopóki uważa, że jest dla niej „idealny”. Dlatego uważam, że powinna męczyć się i dusić dopóki nie uświadomi sobie, że ten facet już jej nie pasuje. Nie wydaje mi się, żeby na jednym skoku w bok się skończyło. Myślę, że ciężko jest tworzyć „idealny” związek kiedy się nie szanuje drugiej osoby. A właśnie brak szacunku przychodzi mi na myśl, w sytuacji gdy on raczej nie jest pozytywnie nastawiony do bzykanka na boku, a ona mimo wszystko by to zrobiła. Bo albo umawiamy się na luźny związek akceptując swoje potrzeby „inności” (czego szczerze mówiąc nie pojmuję, ale tak bywa), albo przyrzekamy sobie wierność. A jeśli nie jesteśmy w stanie jej dochować i potrzebujemy czegoś innego, to po związku. Moim zdaniem nie ma sensu ciągnąć go na siłę. Chyba, że obydwie osoby są w stanie to zaakceptować, ale w takiej sytuacji nasza bohaterka prawdopodobnie nie jest.
Kiedyś podawali, że podobno tylko 10% związków to miłość idealna, to osoby, które odnalazły „swoje połówki jabłka”
reszta, 90% to związku mniej lub bardziej udane… z naciskiem na mniej
myśleć o zdradzie a zdradzić to według mnie dwie różne rzeczy…myśleć można o wszystkim- są ludzie którzy non stop mają zbereźne myśli i z tym żyją, jest to element ich osobowości i uważam że to nic złego. Nie bądźcie tacy święci, nie wierzę że żadno z Was będąc w związku nie myślało o kimś innym. Myślenie nie jest złe, dopóki nie przekłada się na czyny. Dla mnie zdrada jest końcem związku. Jeżeli ja bym zdradziła- nie mogłabym być już ze zdradzonym facetem, bo jeżelibym go kochała to na codzień zjadłyby mnie wyrzuty sumnienia a jeżeli bym go nie kochała- no to po cholere z nim być. A jeżeli ja bym była zdradzona- a już się to kiedyś zdarzyło – to nie potrafiłabym zapomnieć, wybaczyć. Nie mogłabym spać z myślą, że mój facet bzykał inną. Więc jakby na to nie patrzeć: zdradzasz-odejdź. amen
Co do kobitki od której powstał temat- nie wiem jak ogromna jest jej potrzeba zdrady, ale radziłabym: jeżeli jest taka, że czasem sobie myśli „aaa, fajnie by było może coś tam urozmaicić” „ciekawe jakby to było z innym” itd itd to niech sobie daruje, bo takie myśli to ma każdy do którego związku wkradła się rutyna. Uważam, że to całkowicie normalne ale to jeszcze nie powód żeby zdradzać.
Jeżeli zaś kobitce nie daje to spokoju i będąc w łóżku ze swoim facetem patrzy w sufit bądź w inne dziwne miejsce i myśli sobie żeby już skończył bo ją to nudzi i chciałaby żeby ją bzyknął umięśniony i silny hydraulik, kiedy czeka tylko aż nadarzy się okazja do zdrady, to nich odejdzie od swojego faceta i bzyka kogo chce- bo to nie jest żadna miłość z jej strony
nie zawsze zdrada jest końcem związku,
ale zawsze jest skutkiem, a nie przyczyną czegoś, co nie gra między partnerami
może warto przyjrzeć się przyczynie a nie czekac na skutek?
może nie zawsze jest końcem, zależy dla kogo- ja napisałam, że dla mnie jest. Ale wiem także z obserwacji różnych osób które są/były zdradzone i tych które zdradzają- że raczej po zdradzie dobrze się nie układa. Nie wiem jak po jednorazowym skoku w bok, którego się żałuje i partner wybacza- ale po romansie dobrze już nie będzie. Za dużo pretensji, kłótni, wypominania- prędzej czy później wszystko się posypie, choćby nie wiem jak się starali naprawić błędy. Ja nie czułabym się dobrze w związku, gdzie wiedziałabym że partner musi szukać szczęścia u innych kobiet bo ja nie daję mu tego czego potrzebuje.
„Dopóki nie dowie się o zdradzie, zdrady nie będzie, a miejmy nadzieję, że ona się nigdy nie przyzna, bo wtedy byłaby szmatą.”
No tak, ale co w przypadku, gdy partner dowie się przypadkiem? Kobieta i tak zostanie szmatą bez skrupułów, która nie odczuwa najmniejszych wyrzutów sumienia, skoro sama się nie przyznała.
Ja zdradziłam i powiedziałam mu to 5 miesięcy później. Przez pierwsze tygodnie była między nami duża namiętność i jeszcze lepszy seks, ale potem to nie on, a ja nie potrafiłam z nim być po tym co mu zrobiłam…
Jest jeszcze coś, o czy warto wiedzieć…
z czasem nasz punkt widzenia zmienia się, a to co kiedyś było nie do przyjęcia – tolerujemy, akceptujemy.
Najlepszym przykładem są urlopy – kiedyś 2, 3 miesiące, a teraz jak jest dwa tygodnie, to cali jesteśmy szczęśliwi.
Ze zdradą jest podobnie. W dniu ślubu każda/każdy mówi – ON/ONA to jest ktoś, czego szukałem całe życie… a potem, życie nam mówi, że się myliliśmy, a my zmieniamy zdanie…
Tylko jeżeli chcesz zdradzić, to po co ten cały związek? Skoro zdrada i tak miałaby być początkiem jego rozłamu. Wystarczy się rozwieść od razu. I z czystym kontem szukać przygód.
A tak w ogóle, to kiepsko się poruszam w temacie zdrady. Myślę, że warto byłoby zapytać eksperta: kominku, czy pytałeś już Radzia o opinię?
Nie zgadzam się z tym. Jeśli ktoś decyduje się na związek na dobre i na złe, jeśli jest pewien, że to „ta jedyna osoba” to…. ochota na skok w bok i tak przyjdzie. Bo tacy jesteśmy. Ale z drugiej strony to nas odróżnia od zwierząt, że potrafimy panować nad swoimi emocjami i instynktami. Więc po co stawiać na szali udany związek tylko dla chwilowej przyjemności?
A zdrada to zjazd po równi pochyłej. Bo rani. Osobę zdradzaną, człowieka którego czynimy „tym trzecim” i siebie samych. Bo w końcu trzeba będzie spojrzeć do lustra.
Jeśli związek jest do niczego – trzeba go zakończyć. Ale jeśli jest o co walczyć – nie zdradzajcie.
Zacznijmy od tego, że małżeństwo nie jest dla egoistów. Chcesz być egoistą to bzykaj sobie na lewo i prawo, ale nie w małżeństwie. Nie zniszczysz wtedy nikomu życia. Małżeństwo to wyrzeczenia i kompromisy dla dobra obu małżonków. Kto tego nie doświadczył, ten nigdy tego nie zrozumie. No chyba, że ktoś doświadczył i mu się to nie podoba, wtedy do widzenia. No ale pisała, że męża kocha itd…
I co z tego, że laska zdradzi, a jej mąż o tym się nie dowie? Ok, w jego oczach będzie taka sama. Gorzej jak dla samej siebie stanie się szmatą.
Bardzo przyjemna lektura, zarówno tekstu, jak i komentarzy.
Jak wielu ludzi tak wiele podejść do kwestii wierności. Każdemu kto chce zdradzić życzę, aby został zdradzony i się o tym dowiedział. Zdał sobie sprawę, że żył iluzją, a osoba która miała go wspierać ,, chciała aby wszystkim było dobrze” 🙂
Zabawne, właśnie po byciu zdradzonym i oczywiście długim zdruzgotaniu, otworzył się przede mną nowy, znacznie bogatszy, po prostu lepszy okres życia.
Zdrada jest… Dobra. Osoba zdradzająca natomiast pozostawia wiele do życzenia…
Wydaję mi się, że ile osób tyle teorii i nie ma tu jednej dobrej odpowiedzi. Ja sama, gdy jestem w związku i moje myśli zaczynają krążyć wokół skoku na bok, to rzucam partnera w cholerę, bo oznacza to, że nie spełnia on moich oczekiwań w sypialni. Nie rozumiem czegoś takiego, jak ta dziewczyna mówi, czyli, że seks z jej facetem jest idealny, ale ona i tak ma ochotę na innego ptaka w sobie. No przepraszam, ale w mojej filozofii się to nie mieści. Gdyby poznała kogoś konkretnego, to owszem jej hormony mogłyby buzować i zastanawianie się za zdradą miałoby sens. Ale nie ma opcji, że jej mężczyzna spełnia ją w pełni seksualnie, skoro ona chce pójść na bok i to nawet nie ma jeszcze wymyślone z kim. Jak dla mnie powinno się zostawiać partnerów którzy nie dają nam wszystkiego. Zapewne ktoś od razu się odezwie mówiąc, że nie można mieć wszystkiego. Jeśli nie mogę mieć wszystkiego w związku to wolę być singlem. To jest kwestia na kolejną dyskusję, że większość ludzi woli związki byle jakie, niż ich brak, bo boi się bycia samemu.
A tak w ogóle to jej zdrada i tak wyjdzie na jaw. Bo jeśli ona się tak głęboko zastanawia, to już nie jest stworzona by to zrobić. A wtedy zostanie zwykłą gnidą, gdy opowie swojemu mężowi co zrobiła i będzie go błagała o wybaczenie. A on biedny, mimo, że wierny, zostanie z tą myślą, że jego lasce zachciało się innego penisa i jeszcze miała czelność o tym powiedzieć i błagać o przebaczenie.
Najlepiej znaleźć jedne fragment wypowiedzi, do którego można się przyczepić a cała resztę – całkiem sensowną jakby nie było – olać.
„Dziś robimy z nimi piękne plany na przyszłość. Jutro oni te plany zaczną realizować z innymi.”
I to jest właśnie zdrada.
A ja myślę, że nie mogłabym być z kimś, kto mnie zdradził. I nie wiem czy chodziłoby o to, że mój facet dotykał innej kobiety, czy po prostu o to, że nie jestem wystarczająco idealna. Ups, to mi pachnie egoizmem.
„Ile to razy wzdychaliśmy do kogoś, kto miał to w dupie?”
„Czasami tak bardzo kochamy samych siebie, że nie zauważamy jak bardzo inni mają nas w dupie i przy byle sposobności po prostu nas skrzywdzą”
„czasami trzeba kopnąć kogoś w dupę…”
Na pierwszy rzut oka…cytaty ukazują jawne nadużywanie słowa dupa 🙂 a na drugi rzut…że wielkie filozofie tworzą się same. Nie trzeba tworzyć kominizmu, kominizm istnieje już i trwa. Kto jeszcze tego nie widzi?
Z częścią się zgadzamy, z częścią nie, ale wyzwala to dyskusje i mimo woli jesteśmy uświadamiani..
Dzisiaj ewidentnie pcha się pytanie: Czy moje życie idzie w dobrym kierunku? W kierunku, w którym chciałabym, żeby szło? Niby proste, jasne, a trzeba usłyszeć w odpowiednim momencie.
Kojarzy mi się to z sytuacją kobiety z pociągu. Może już wtedy „przeznaczenie” Kominka dało o sobie znać^^
Bo prawdziwa miłość istnieje Kominku. Jest równie rzadka jak dwudziestoczterokaratowe brylanty, ale istnieje i wiesz o tym równie doskonale jak ja. Trafia się raz w życiu, ale jeżeli jest odwzajemniona, to nie masz ochoty nawet na flirtowanie z kimś innym, a co dopiero o zdradzie mówić. Bo wtedy ta osoba Cie kręci po 20 latach tak samo jak w dniu, w którym się poznaliście.
najlepszym dowodem na istnienie takiej miłości są 80-dziesięcioletnie pary staruszków, które idą zachaczone o siebie nawet nie rękami , tylko na jeden paluszek. Porozglądaj sie na skrzyzowaniach jak przechodzą takie pary przez ulice, albo w parku. Jest tylko jeden problem. Mało jest osób, które takiej miłości doświadczyło dlatego „niewierny Tomaszu” tak trudno Ci w to uwierzyć. jak Cię to pocieszy ja sama nie bardzo w to wierzę. To trochę jak z legendą o jednorożcu.
Prawdziwa miłość to może i istnieje. Dla mnie to co opisałaś to po prostu miłość z książeczki na zasadzie „żyli długo i szczęśliwie”.
fajnie fajnie;) brakowało mi takiego kopa w tyłek.
Komin dzieki za ten tekst. Tak po prostu
Szczególnie to zdanie:
„. Jeśli zdrada się jej spodoba, a nowy facet okaże się lepszy w te klocki, to jest duża szansa, że obecnego rzuci w cholerę. On na tym zyska – pozbędzie się kobiety, która nie jest wierna.”
Pozdr
Czy można tłumaczyć zdradę tym, że chciało się poczuć adrenaline, przeżyć przygodę, zobaczyć jak to jest z innym?? Chcesz poczuć adrenalinę? Skocz ze spadochronem. Chcesz przeżyć przygodę? Jedź na safari. Chcesz zobaczyć jak to jest być z innym? Nie będziesz wtedy ze mną. Ewentualnie zanim wpadniesz na genialny pomysł trwania w związku – to się wyszalej – wtedy pełen doświadczeń, spełnienia siebie i własnych zachcianek będziesz w stanie określić czego od życia oczekujesz i kogo szukasz. Zdrada jest słabością – informacją, że nie potrafimy trwać w związku, że w tejże relacji czegoś brakuje lub coś jest nie tak. Nie zdradzamy, bo jesteśmy silni. Zdradzamy bo nie mamy odwagi powiedzieć tej drugiej osobie, że nie jesteśmy w pełni szczęśliwi lub spełnieni. Czy człowiek szczęśliwy myśli o zdradzie? O trwaniu w kłamstwie, oszukiwaniu kogoś na kim nam zależy, w końcu oszukiwaniu samego siebie? Od każdego oczekujemy, żeby był wierny jak pies. Często jednak zapominamy o tym, że to się tyczy również naszej osoby. No, chyba że jesteśmy w „otwartym” związku. Jednak, czy wtedy można to nazwać związkiem?
W pełni się zgadzam, zwłaszcza z tym fragmentem o słabości.
większość z Was twierdzi, że chcąc skoczyć w bok, powinno się zrezygnować ze związku…
a jeśli są dzieci?
taki drobiazg… może dwa lub trzy… a takie drobiazgi cieszą…
co wtedy powiecie?
– mam ochotę skoczyć w bok, a Ty mój (były) partnerze życiowy spierdalaj…
– aha, jeszcze jedno… napisz kiedyś do dzieci co się z Tobą dzieje…
– Kochanie..
– Tak, Skarbie?
– Zdradzam Cię.
– ….. Wiesz co, Żabciu? Powinienem/powinnam, wyjebać Cię na zbity pysk ale ze względu na Nasze pociechy, które tak bardzo kochamy, jestem gotów/a przymknąć na to oko. Będę uprawiać z Tobą dziki seks ze świadomością, że robiłaś/robiłeś to chwilę przedtem z tą trzecią osobą. Będziemy żyć udając przed Naszymi dziećmi, że wszystko jest w porządku. Będziemy udawać szczęśliwą rodzinę…
Powinniśmy być w pełni świadomi konsekwencji jakie pojawiają się przy naszych decyzjach. To, czy zdradzimy jest naszą indywidualną sprawą tak samo jak to czy zdradę wybaczymy – czy to ze względu na psa, kota, teściową lub dzieci. Każdy tu komentujący wyraża tylko swoje opinie. Uważam, że w szczęśliwych związkach zdrada nie powinna mieć miejsca. W końcu chcąc spędzić z kimś całe życie, przysięgamy tej osobie między innymi wierność. Czasami rozstanie jest lepszym wyjściem. Dziecko żyjące w rodzinie, gdzie jeden z rodziców zdradza, a drugie przez to cierpi nie będzie szczęśliwe.
Byłam w tych 40%; powinna mu powiedzieć. Nie chodziło mi o to, że w rozmowie na temat jej ewentualnej zdrady on dałby jej na to przyzwolenie. Bo to by było głupie… Nawet nie pomyślałam, że on mógłby dać jej jakąkolwiek, konkretną odpowiedź. (zakładając, że ona nie jest mu obojętna) Chodzi o samo zasygnalizowanie problemu. Być może ta rozmowa da mu coś do myślenia, że skoro chce GO zdradzić, to może ON powinien nad czymś popracować.
Skoro zdecydowali się być razem powinni być wobec siebie szczerzy. Ona powinna mu powiedzieć jak się czuje. Nie w żartach. Być może ta rozmowa zakończyłaby ich związek.
Albo z kimś jesteś albo nie. Zdrada, myślenie o zdradzie w moim odczuciu już uśmierca związek. To nie jest żadne bycie razem; szczerość to podstawa. Bo z kim być w 100% szczerym jak nie ze swoim „partnerem”?
„Dopóki nie dowie się o zdradzie, zdrady nie będzie, a miejmy nadzieję, że ona się nigdy nie przyzna, bo wtedy byłaby szmatą.” Dziwna interpretacja faktów. Przecież ona już jest szmatą.
Czytając powyższy tekst dochodze do wniosku, że jesteśmy jakimś zezwierzęconym gatunkiem żyjącym na Ziemi, który absolutnie nie potrafi i co gorsza NIE POWINIEN panować nad swoimi emocjami, popędem seksualnym, jest zdegradowany moralnie a jego umysł działa niczym umysł królika beztrosko hasającego po polach i łąkach – co widzi, to przeleci, bo mu sie tak chce. No prooosze Cie, nie załamuj mnie:)
Gdyby faktycznie było tak jak piszesz, to każdy kto decyduje sie na trwały związek powinien od razu uświadomić sobie że wcześniej czy później któreś z dwojga pójdzie w tango. Reasumując…Po co w takim razie sie wiązać na dłużej? Żyjmy po amerykansku…! Tam to dopiero panuje swoboda seksualna..hulaj dusza, piekła nie ma. Istny raj dla biednych „króliczków” dla których jedynym wytłumaczeniem jest „zdradziłam, bo taką miałam potrzebe ciała”.
Owszem, pewnych sytuacji nie da się w życiu przewidzieć ale potrafimy mysleć, przewidywać, oceniać i analizować. I to nas właśnie odróżnia od zwierząt. Zdrada jest najprostszą i najbardziej prymitywną formą ucieczki przed czymś co siedzi w nas głęboko a o c zym nie mamy odwagi powiedziec na głos. Smutne to troche…
Ja widzę, że tu są sami dobrzy, mądrzy ludzie. Zero hipokryzji i luzu, od razu mocne spinanie się jehehe -,- Mam tylko nadzieje, że te wszystkie mądre rady wdrażacie w życie a nie tylko tu, bo inaczej kiepsko.
Przemyślałam to i doszłam do wniosku, że zdrada jest bez sensu. Seks z kimś kogo już dobrze znamy jest fajny i daje poczucie bezpieczeństwa, a pierwszy raz z nowym partnerem to zawsze cholerny stres. Więc jeśli dziewczyna zdradza, a nie jest przy tym zwykłą zdzirą, to widocznie w związku naprawdę dzieje się bardzo, bardzo źle. I lepiej taki związek zakończyć.
Zastanawiam się. Czy jestem debilem? Czy jestem dziwny? Czy jestem być może po prostu złośliwy? A, może dobry i naiwny ze mnie człowiek? Reszta jest zła?
Zaznaczyłem odpowiedź nr 2. Co prawda trochę inaczej to usprawiedliwiłem w komentarzu. Teraz to ja pierdolę, sam nie wiem. Moja niewinność, dziewictwo zostały zabite. Do takich sytuacji dochodzi w życiu? Wiedziałem, że czytanie tego bloga wyjdzie mi kiedyś bokiem.
Czy nie ma takiej kobiety na tym świecie, która ugotuje mi obiad, posprząta, będę miał z nią udany seks i pogadać jeszcze o czym będzie?
Ja to chyba gówniarz i szczyl jeszcze jestem. Nietzsche też do dupy jest.
Zupełnie się z tym tekstem nie zgadzam. W ogóle to wzbudził we mnie jakieś pesymistyczne odczucia. Świat nie może tak funkcjonować! Każdy ma chwile słabości, każdy czasem może mieć ochotę na skok w bok, ale, cholera, jesteśmy ludźmi i oprócz tego, że czasem dopada nas pokusa, mamy też rozum i możemy się kontrolować. Jeśli mam przyjaciela, pomogę mu nawet jeśli nie zawsze jest to w moim interesie, bo to jest wg mnie przyjaźń. Jeśli mam partnera, nie będę go zdradzać, bo w mojej definicji związku nie ma miejsca na zdradę. Nie zdradzam i tego samego oczekuje od swojego faceta. Uważam, że nie można być egoistą i w dupie to mam, że brzmi to może jak altruizm. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Jeśli mamy w sobie choć odrobinę empatii, jeśli interesuje nas co czuje drugi człowiek, nigdy nie będziemy robić wszystkiego na co mamy ochotę. Takie jest życie. Zdrada jest gównem i może rozwalić nawet najpiękniejszy związek. W imię czego? Tego, żeby w moim tyłku zagościł inny penis, bo taki mam kaprys? Jeśli partner cię nie zaspokaja, zostaw go w cholerę, bo seks JEST TEZ WAŻNY i bzykaj sobie do woli z kim chcesz. Ale jeśli chodzi tylko o urozmaicenie, o kaprys, to nigdy nie dam na to przyzwolenia. Nie chcesz być zdradzanym, nie zdradzaj. Proste. Miłość to zaufanie, wsparcie, troska o dobro drugiego człowieka. Jeśli ryzykujesz, że twój partner dowie się o zdradzie to jesteś pieprzonym egoistą. Żyj sobie sam i rób na co masz ochotę. Odejdź po prostu i zostaw mnie w spokoju.
Fajnie czytało się tekst – jak często, ale komentarze jeszcze lepiej. Fajni ludzi, fajne komentarze. Ja tak sobie siedzę i myślę, że zdrady biorą się z różnych powodów. Ale kobiety bardzo często jako główny powód podają: rutynę. A wiecie co? Dziś mam 24 lata i nie mogę doczekać się, że nudnej miłości. Bo to ona pozwala przetrwać ludziom latami. Szkoda tylko, że doszłam do tego tak późno.
Złe rozwiązanie. Kobieta ma problem z tym, że chce zdradzić, a czy po zdradzie nie będzie miała problemu podwójnego? Będą wyrzuty (nie wydaje się być zimną suką), a i duża szansa, że najpewniej będą dalsze chęci popróbowania kogoś innego.
Hola, hola… przecież przeciętny facet się nie przyzna do tego. Zarówno facet jak i kobieta może mieć różne zboczenia, ale jakoś tego sobie nie mówią. Wolą zdradzić i zrobić to z inną osobą. Chodzi mi o to, że on mógł sobie na dobrą sprawę pomyśleć, że ona chce go w ten sposób sprawdzić. Sam zaznaczyłem, że powinna go zdradzić, ale teraz zaczynam myśleć, że powinna go zmanipulować tą rozmową. Po prostu podejść.
Jak się zaczyna rozmowę w głupi sposób, to i się głupią odpowiedź otrzyma.
Przypomniała mi się akcja z Californication, ten łysy z żonką, co puknął sekretarkę. Ona do niego, czy lubi takie akcje z pejczami, on, że nie 🙂
Ci co oglądali, wiedzą jak było 🙂
nie „ten łysy” tylko Charlie Runkle;)
Nie wiem szanowny autorze z jakiej choinki się urwałeś, ale chyba musi być tam bardzo zimno i ponuro. Nie należę do osób łatwowiernych i koloryzujących rzeczywistość, wybieram zwykle realizm, a tutaj nie został on przedstawiony. To jest wizja dla smutnych, nie kochających nikogo ludzi, którzy mi trochę obrzydzają świat-podobnie zresztą jak ten artykuł.
Tak się składa, że kusi mnie zdrada, przed obecnym związkiem dośc sobie folgowałam i przyzwyczaiłam się przez to do pewnych emocji i zachowań, głównie na imprezach. Jednakże są rzeczy ważniejsze od hedonistycznego poczucia się lepiej; potrzeba zdrady bardzo często wynika z braków w samym człowieku, z kompleksów, to jest potrzeba podbicia ego, ukarania partnera itp.
Czyli to jest zachowanie SŁABYCH ludzi.
Tak, zdrada mnie kusi, nie jestem ideałem, ale nie ulegnę. I tutaj mogę powiedzieć, że (egoistycznie) nie chcę zranić swojego ‚serduszka’. Jeśli jesteś z kimś, to jesteś i koniec; jeśli naprawdę chcesz i zdradzasz to automatycznie już z tą osobą nie jesteś i widocznie to nie był ktoś wyjątkowy.
Jak można jednocześnie pisać o tym że nasz partner jest wyjątkowy i nie chcę go zdradzić i się powstrzymuję (tym samym oszukując samego siebie, bo nie da się uciec przed samym sobą – gdzie Twój realizm?), a z drugiej pisać o chęci zdrady aby ukarać partnera? A za co tego partnera ukarać? Za to że jest taki wyjątkowy?
Yep. Już tłumaczę; to ‚ukaranie partnera’, to był przykładowy, inny niż podawany w artykule powód zdradzania. A moje ‚powstrzymywanie się’, wynika z trybu życia, o którym wspomniałam i z mojego wieku – mam 21 lat i uważam, że jeszcze trochę nasrane w głowie. Taką jestem osobą, lubię ryzyko, zabawę, polowanie na facetów, ale jakiś czas temu poznałam kogoś, na kim mi zależy. Nie jest to jakieś męczenie siebie-poznałam dwóch fajnych facetów i za każdym razem, gdy chcieli mnie pocałować, odmawiałam i nie żałowałam później. A jeśli kiedykolwiek faktycznie zdradzę albo uznam, że naprawdę tego chcę, to zakończę związek. Wówczas będę wiedziała, że coś było nie halo i moje uczucia były ciut naciągane.
Hmm teraz piszesz z zamysłem Kominka. Młoda jeszcze jesteś nie masz doświadczenia – przed trzydziestką Twoja wizja postrzegania samej siebie i związku będzie inna. Jak na razie urwałaś się z choinki 😉
Zabawne są komentarze pod oboma artykułami – i pod sondą i tutaj. Szczególnie – wysyłanie do seksuologa (no jak babie się chce innego chłopa to na pewno coś z nią jest nie tak!). Szczera rozmowa z partnerem (a czemu ma to niby służyć? uzyskaniu błogosławieństwa, czy uzyskaniu opierdzielu?). Proponowanie trójkątów (a co to ma niby wspólnego?). Powoływanie się na „prawdziwą miłość” (a co ma miłość do seksu?). No skoro kobiecie po LATACH dotykania jednego faceta i bycia dotykanym przez niego chcę się zwyczajnej odmiany to znaczy że się babie we łbie przewraca? Można mieć najbardziej udane życie seksualne na świecie, można eksperymentować do upadłego, można kombinować, zmieniać, wymyślać i można być z tego zadowolonym i zaspokojonym a nie zmienia to zupełnie faktu, że człowiek może chcieć dostać czegoś nowego i tego partner ci nie da – nie dlatego, że nie chce spróbować, nie dlatego, że ma opory, nie dlatego, że nie ma szczerej rozmowy o seksie i zachciankach ale tylko i wyłącznie dlatego, że to on – jego ręce, jego ciało, jego usta i jego członek. Tylko on on on i jeszcze raz on. Wszystkich oburzonych chętnie zaprosiłabym na rozmowę po 10 latach małżeństwa i każdy kto teraz rzuca kamieniem pewnie wtedy najpewniej najpierw musiałby sobie spuścić menhir na głowę. Co nasz konkretny przypadek zrobi – tego nie wiem, ale i ona sama nie wie zapewne.
Urwałam się ze swojej-ludzi, którzy wierzą, że jest coś więcej, a człowiek to nie tylko chuć. Po zdradzie ktoś jest obcy, a przecież w związku powinno się być z najbliższą osobą; znam ludzi, którzy mają inne doświadczenia. Są szczęśliwi.
Nie warto się wiązać ot tak, a potem mieć enty nieudany związek, potem powstają właśnie takie wizje świata i wielce zdystansowane: ‚partner’ oraz jego ‚serduszko’.
Albo kochasz albo żyjesz sam wedle kominkowego świata i sobie hulasz.
Urwałam się z choinki, na której się wierzy, że jest coś więcej, a człowiek to nie tylko chuć i potrzeby własne. Ludzie mają różne doświadczenia w życiu. Nie życzę tych kominkowych; wyrachowanie, instrumentalne traktowanie uczuć, zdystansowanie; z takim podejściem faktycznie można wchodzić w enty nieudany związek. Zdrada jest wyrazem słabości i znakiem, że związek należy zakończyć.
Przeczytałam tekst i wszystkie komentarze. Żyję sobie z moim już długo długo, przeżywaliśmy kryzysy głównie z mojego powodu kiedy to wydawało mi się że trawka gdzie indziej jest zieleńsza. Nie zdradziłam go jednak myślałam o tym często gęsto, ponieważ mądrym facetem jest i widział co się święci -prędzej zagoniłby mnie do garów niż do łóżka – rozstaliśmy się w zgodzie na 1,5 roku. Powróciłam sobie do świata randkowego , flirtu , przelotnych i dłuższych znajomości. On też nie próżnował. Byliśmy ze sobą w kontakcie za sprawą imprez ze wspólnymi znajomymi oraz tego że mieszkamy niedaleko od siebie. Niby się bawiłam niby było super ale już po 2 miesiącach zatęskniłam bardzo. Potem byłam „twarda” nie ma powrotów ,dwa razy ta sama rzeka itp Teraz stwierdzam że decyzja o rozstaniu była jedną z najmądrzejszych jakie podjęliśmy, kolejną była ta o powrocie. Jak się okazało jesteśmy inni niż byliśmy, nie gorsi, nie lepsi , inni. Inny też jest nasz związek, jestem szczęśliwa. Jest to historia jakich wiele pewnie wiele osób przepowiedziałby nam rychłe ponowne rozstanie. No cóż…. póki co trawka jest zajebiście zielona.
Od dłuższego czasu nie komentuję kominkowych tekstów ponieważ z większością się zgadzam lub nie dotykają mnie tak osobiście jak ten. W tym przypadku niestety zgodzić się nie mogę i to te 20% wiernych czytelników jest w błędzie z autorem na czele. Jeżeli na każdy związek i na każdą zdradę jest jedna recepta, którą z tego bloga łatwo wyczytać to nie byłoby nieszczęśliwych związków. Coś się zaczyna psuć/brakować ? Sru do łóżka z kimś innym… albo nawet nie. Po co się później męczyć z sumieniem ? Zostawić męża/żonę, dzieci. Nie można się oszukiwać i żyć w toksycznym związku ! To przecież uratuje każdego w związku.
Ja akurat nie rozpatruję sytuacji kobiety, na której słowach tekst ten powstał. Zwykła slut, którą cipa swędzi, ot cała filozofia wg. mnie. Mnie natomiast męczy czytanie jak niektórzy tak łatwo rozdają rozwody, zerwania z powodów czysto chwilowych lub co gorsza przemyślanych przy tzw. gorszych dniach. Ileż to razy u mnie w związku były chwile słabości ? Ile razy myśli o zdradzie ? Do dzisiaj z mojej strony zdrady nie było i nie ma szczęśliwszych związków od naszego ponieważ odrzucone zostały tzw. pokusy. A to co dzisiaj robimy w łóżku starcza na Rocco i jego wszystkich potomków rozsianych po całym świecie. Skok w bok ? Czemu nie, ale nie łudźmy się, że od tej pory to będzie wszystko co zrobimy dla naszego związku.
Rzadko komentuję ale teraz muszę. Po przeczytaniu tego tekstu czuję się rozgrzeszona. Każdego faceta zdradzałam-później kończyłam związek-no ale jednak niesmak pozostawał bo to jednak świństwo. Tak myślałam do tej pory-dzięki za naprostowanie heh. Teraz mam męża od 4 lat, mamy 2 dzieci i ani razu nie przyszła mi do głowy myśl o skoku w bok. Ale zawsze każdemu mówię że nie ufam nikomu w 100% bo nie ufam do końca sama sobie.
„Każdy rozsądny facet rozumiałby wtedy, że ma wybór: żyć z kimś takim albo odejść. Jej facet nie odszedł.” <- Tylko, że on nie wie. Jak sama stwierdziła gadała z nim, ale w żartach. Równie dobrze mógł jej powiedzieć, że zakułby ją w dyby, ona odebrała to jednoznacznie, a prawda może być inna i na przykład zaakceptowałby jej skoki jeśli sam też mógłby je uskuteczniać. Po poważnej dyskusji masz jasny pogląd i prosty wybór. Kopiesz w dupę albo liczysz się z perspektywą rogów.
"Jeśli zaś zdrada umocni związek, to on także na tym zyska – będzie miał w chacie szczęśliwszą kobietę." <- Będącą szmatą. No też mi pocieszenie.
Ona powinna iść do seksuologa, jak mimo jego pomocy nadal będzie miała ten problem to powinna jasno i dobitnie porozmawiać z partnerem. Gość wiedziałby co może go spotkać. Poza tym Kominku doradzasz jej po części trwanie w toksycznym związku. Niby twierdzi, że jest szczęśliwa, ale tak na prawdę nie jest bo ma ochotę sypać z innymi raz na jakiś czas czyli nie jest w pełni zaspokojona. Jeśli po poważnej rozmowie jej partner nadal twierdziłby, że on tego nie akceptuje to powinna odejść i znaleźć kogoś kto to zrozumie. Dlaczego patrzy tak krótkowzrocznie i zakłada, że nie spotka nikogo lepszego? Aż tak nisko się ceni? Poza tym podczas poważnej rozmowy mogliby dojść do wniosku, że skoro ona ma taką potrzebę, chcą być razem i zależy im na sobie to on też może dostać wolną rękę. Mogliby prowadzić szczery i szczęśliwy "otwarty związek".
Jeśli zdradzi to zachowa się jak szmata, która kurczowo się go trzyma i boi się powiedzieć "mam większe wymagania możesz sprostać albo odejść". Nawet jakby się rozstali to on będzie doceniał, że była fair i miała odwagę postawić sprawę jasno zanim do czegoś doszło. Zdrada jest dla tchórzów, którzy boją się partnerowi powiedzieć prosto w oczy co im nie pasuje.
może czas pociągnąć dalej tę telenowelę i wyjawić – zdradziła, czy nie ?
napięcie w tym wątku jest dosłownie nie do zniesienia…
Na poziomie gdybania i mędrkowania ,gdy rzecz nas nie dotyczy nas – łatwo jest oceniać.
Gdy zaczyna dotyczyć nas to osobiście sposób postępowania komplikują wzajemne relacje
Zdrada sama w sobie nie jest zła.Jeśli trafi na siebie dwoje ludzi,którzy nie są szczęśliwi z związku i czekają tylko na okazję,by w ten sposób-świński przecież-załatwić sprawę,po prostu kończy to związek.Zastępuje rozmowy o braku zaufania,o kończącej się namiętności,o wypalonym uczuciu.Jeśli jeszcze do tego jest żal do partnera o zmarnowany czas na coś,co pozostawia niesmak w ustach zamiast uczucia-jest przyznanie się do zdrady.Zastępuje żal do innej osoby,zawód.Wtedy łatwiej zerwać wszystko.On/ona nazwie szmatą-zostawi z dnia na dzień,nie drąży przyczyn-kończy szybko,bezboleśnie.Jeśli winny zdrady robi to świadomie-wyrzuty sumienia zagłuszy poczucie ulgi.Zdradzony zastępuje wszystkie pozostałe- uczuciem nienawiści.Też jest lżej.Po co masz się czuć winny,po co dociekać-dlaczego się nie udało…Często przyznają sie do winy ci,którzy nie mogą uwolnić się od charakterów -pijawek.Śsią boleśnie i są zdolni wybaczać nam wszystko-pozorując własne poświęcenie.
Jeśli jednak zdradza ktoś,kto wie,że druga osoba zawodzi,że dusi się w związku,bo akurat druga strona ma kryzys dłuższy,czy krótszy-zdrada nie powinna wchodzić w grę
.Nagrodą za poświecenie jest uczucie sprawdzenia się w związku.Napiszę,że lubicie się sprawdzać i sprawdzać partnerów.Czy nigdy nie było kryzysów?Czy miarą uczucia nie jest to-jak te kryzysy przetrwamy?
Zdrada jeśli pojawia się wtedy,jest jednorazowa,zimno kalkulowana,jasno określająca relacje z partnerem z którym zdradzamy-nazywana jest qurestwem.
Ale jest środkiem,tabletką na przetrwanie-I oby nigdy nie była odkryta.
Nieświadomy niczego partner oddycha z ulgą,my również.Szansa jak się wtedy pojawia i uczucie by jemu wyrównać straty-często ratuje związek.Jeśli nadal kochamy partnera i stać nas na zdradę,by ratować siebie i to uczucie-musimy zdawać sobie sprawę z tego,co robimy,z kim i dla kogo.I,być pewnym uczucia.I umieć poradzić sobie z własną psychiką po czymś takim.Nie każdego na coś takiego stać
.Bók z nim jeśli jest głupi i nie zdaje sobie sprawy z tego co zrobił, a strach przed awanturą zagłusza chęć przyznania się.Na dodatek umie trzymać język za zębami.
Ale co jeśli robi to świadomie dla związku,zrobił i wcale się nie podobało.Nie ma wyrzutów sumienia,uratuje związek i dotrze,że wcale nie było tak fajnie-nie ulżyło,albo ulżyło właśnie,ale czujemy się jak szmata?
Nie zrobi tego więcej i nie przyzna się bo ratował związek nie po to,by go teraz tracić.
Jeśli nie zdradzi i zaciśnie zęby -nie ma pewności,że będzie dobrze,a jeśli takowa właśnie ma-może już nic nie zostać w nas.Czasami warto zranić się raz,niż zaciskać zęby pozwolićby ktoś ranił nas ciągle.
Genialny tekst, świetnie dopełnia artykuły do których nawiązywał, a które pozostawały niedosyt, jakby nie rozwiązały jakiejś kwestii. Czekałem na coś takiego Kominku. Po byciu zdradzonym długo dojrzewałem do takich przemian i wniosków i pozbawienia złudzeń. Balansowanie pomiędzy swoimi „rycerskimi” zasadami, a byciem egoistycznym lekkoduchem ocierającym się o męską szmatkę. Pozostały zabite złudzenia, pęknięcie, pustka, poczucie oszukania i zakpienie ze swoich własnych zasad, którym się hołdowało 🙂 Po prostu genialnie ujęte w słowa, konkretne końcówka.
Dziękuję za takie teksty 😉
Lubię to.
Mam pytanie natury technicznej:
W jaki sposób ja to mogę wrzucić ludziom na tablicę? Niech się uczą psiakrew. I niech do nich dotrze wreszcie. Co rusz spotykam znajomych, którzy żyją w toksycznych związkach, nie mogąc ich zakończyć z obawy, że nie będzie im dobrze samemu, albo nie mogą zdradzić, łudząc się tym, że to po prostu be jest. „Jak by było be to byś tego ze mną od godziny nie rozważał, tylko kategorycznie byś odmówił .”
Chce mieć możliwość wrzucenia tego na tablice wszystkich znajomych. I koniec.
Pomieszanie z poplątaniem jak dla mnie:) Choć bardzo dowcipnie napisane. Z częścią mogę się zgodzić, druga część to bzdury… choć bardzo urocze.
Kiedy kochałem żadna zdrada mi do głowy nawet nie przyszła. Z drugiej strony kochałem osobę która była w szczęśliwym związku, która ulegała chwilowym słabościom i szła ze mną do łóżka, uprzednio i po opowiadając mi jaka jest nieszczęśliwa w tymże związku, by następnie przestać się do mnie odzywać przez miesiąc, tłumacząc to tym, że „przecież jest w związku i jest jej dobrze”.
W końcu doszedłem jednak to wniosku, że to w jakich relacjach jestem jest odbiciem mojego ego. Bycie w relacji toksycznej to nieustanne poczucie winy z dania dupy, przemieszane z chwilami uniesień, kiedy mówimy coś wielkiego i doniosłego, dozgonnego, jednocześnie czując w głębi duszy, że pierdolimy głupoty.
Znam masę kobiet, które trwają w toksycznych związkach. I masę facetów. Ogólnie dochodzę do wniosku, że prawie wszyscy tkwią w takowych. W swoim życiu poznałem może 2-3 pary, które być może są szczęśliwi. Reszta to oszukiwanie siebie, kombinowanie i kłamstwa. Tego typu sytuacja ma swoje uzasadnienie psychologiczne, o czym jednak pisać mi się nie chce – za dużo stukania i żadnego z tego pożytku.
Co do altruizmu/egoizmu – to co piszesz brzmi zgrabnie ale nie sądzę, żeby sprawa była taka prosta. Po pierwsze nie za bardzo widzę sens w pisaniu o zjawiskach, które nie zostały uprzednio jasno zdefiniowane (czytaj: 10 różnych osób przez egoizm będzie rozumiało 10 różnych rzeczy). Dobrzy psychologowie już dawno odkryli i dowiedli w praktyce (psychoterapia, inne formy terapii 1 na 1 i grupowej), że egoizm wynika z braku szacunku do samego siebie i auto-nienawiści. Generalnie rzecz biorąc – niskiego poczucia własnej wartości. Mówiąc wprost, ludzie butni i zadęci, kierujacy się jedynie swoim interesem, traktujący innych instrumentalnie, w głębi (podświadomie) uważają samych siebie za szmaty i w ten sposób sami siebie karzą.
Za tydzień mam sama 10 rocznicę ślubu, jestem po 30 a to podobno wiek wzmożonej seksualności u kobiet i takich pomysłów mi brak . Kocham mojego męża i nie wyobrażam sobie takiego układu a tym bardziej życia razem po zdradzie:) Chcę czegoś nowego kalkuluje i wyciągam wnioski zawsze są dwa wyjścia odejść i szaleć (raz lub nie raz) albo zostać i żyć dalej…..
Jeden z moich ulubionych tekstów:)
Pingback: Między sercem a rozumem, czyli z kim nam będzie lepiej? | Kominek IN
Pingback: Każdy powód do zakończenia związku jest dobry | Kominek IN
Jeśli ktoś jest w związku szczęśliwy to nie potrzebuje spotykać się z kimś innym, zdradzać, odczuwać i przeżywać coś nowego. Szczęśliwy partner to osoba wierna, spełniona, kochająca swoją drugą połówkę.
Szczęśliwy partner to partner spełniony. Nawet jeśli nie jesteś zasługą spełnienia.
Hi there, simply became aware of your weblog through Google, and found that it is truly informative. I am gonna watch out for brussels. I will appreciate when you proceed this in future. Many people will probably be benefited from your writing. Cheers!
Zdradzony,kochałem nadal.Po pięciu latach,mijam ją na ulicy,jak obcą kobietę,którą kiedyś widziałem nagą.Jej zdrady dzisiaj mnie śmieszą,a kiedyś,omal mnie nie zabiły.Życie toczy się dalej.Ciągle żonaty?.