Nie lubię baranów, którzy po lądowaniu samolotu zrywają się z foteli i stoją czekając cholera wie na co
Mam ochotę wtedy walnąć jednego i drugiego lewym prostym i zapytać: PO CO TU STOISZ? GDZIE CI SIĘ SPIESZY??? Nie rozumiem takich ludzi. Drzwi zamknięte, samolot kołuje, a ci już stoją. I czekają. I wzdychają. I jęczą. Samolot staje. Drzwi wciąż zamknięte. A ci stoją i stoją i stoją!
Jeszcze rozumiałbym, gdyby się spieszyli, ale to gówno prawda. Na walizki też trzeba później poczekać. Po kiego wstajecie?? A na mnie się gapią jak na ostatniego idiotę, bo zamiast przepychać się z nimi, siedzę spokojnie i czytam książkę.
Nie mam serca powiedzieć im, że autobus lotniskowy pojedzie dopiero, gdy będzie komplet.
Poczekacie na mnie.
To klaskanie już jest passé ?
-A pan co nie wstaje i nie wącha naszych niemytych pach?
-Stewardessa proszę powiedzieć tym miłym barankom, że ja jadę sam autobusem. Natomiast oni czekają na drugi.
A ja ignoruję takie zachowania (jeszcze!), z prostej przyczyny…przeładowanie układu nerwowego problemami innego typu, martwią mnie komisje lekarskie, które schorowanym ludziom, nie przyznają rent,a w których składzie doszukiwać się jednego, mądrego lekarza jest bezcelowe. Martwi mnie sytuacja młodych dziś, wyedukowanych (nawet jeśli powierzchownie to wciąż wyedukowanych), a denerwują Ci,którzy zajmując uprzywilejowane pozycje, nie znają realiów i perorują by w nadchodzących wyborach głosować na PO,a nie na PiS. A najbardziej martwi mnie fakt, iz tak naprawdę taki wybór to zaden wybór… o! 😉
niekoniecznie tak jest. autobusy przyjeżdżają co najmniej dwa, załapią się na ten pierwszy. Nie mają pewności, że dostaną swój bagaż szybciej, ale mają większą szansę na stanie i wypatrywanie, bo wciskają się na taśmę. Szybciej zobaczą, łatwiej zdejmą. Tak przynajmniej wygląda ich myślenie.
Moja siostra tak ma. To przejaw jej nerwów. Niby wie że ma jeszcze dużo czasu ale na miejscu nie wysiedzi 🙂 nie da się tego powstrzymać
To może nie to samo ale na drodze, gdy widzę jak jakiś idiota wyprzedza jeden samochód za drugim śpiesząc się nie wiadomo gdzie… ryzykuje życie swoje ale też innych uczestników ruchu, a dziesięć kilometrów dalej stoi jak wszyscy przed przejazdem kolejowym lub w korku, albo dociera do celu aż 5 minut szybciej od ludzi jadących normalnie, no to ja wtedy po prostu mam ochotę mu coś… ale spokojny ze mnie człowiek. Czy to samolot, autobus, samochód, wszędzie są tacy co to spokojnie nie mogą…
Haha, swietnie to opisales. Mialam kiedys taka sytuacje, jade sobie spokojnie na lewym pasie, bo radio mnie ostrzeglo, ze zaraz bedzie fotoradar a taki baran siedzi mi na bagazniku. To spokojnie sobie zmienilam pas i baran dostal kosztowne zdjecie 🙂
Tu nie chodzi o to ze nie moga. chodzi o to ze polacy to narod kolejkowiczow jak gdzies na lotnisku jest kolejka to znaczy ze polacy chca sie dostac do samolotu. Zadna inna nacja nie odwala takich kosmosow.
Na krótkim dystansie to może i 5 minut, ale w trasie każda ”zawalidroga”, za którą musisz jechać wydłuża Twoją podróż o 10 minut.
Faktycznie, jeśli ktoś ma do przejechania 2 kilometry do sklepu wcale się nie spieszy, natomiast kierowca, który ma do przejechania 500 km jest bardzo sfrustrowany jak raz za razem na drogę wyjeżdżają mu samochody jadące max 50 km/h.
To samo w kinie. Ledwo światło włączone, a wszyscy już lecą do wyjścia i pchają się niemiłosiernie. Jeszcze bym zrozumiał, gdyby wszyscy na autobus lecieli, ale o 23:00? Niektórzy po prostu chyba nie potrafią się wyzbyć instynktów plemiennych…
Ja jestem dziwny, bo zwykle lubię sobie obejrzeć napisy, poczekać na ew. scenę ponapisową, sprawdzić czy dobrze rozpoznałem wszystkie piosenki 😉
A myślisz, że mało razy wybiegałam tak, żeby tylko zdążyć, a ten złośliwy autobus i tak spóźniał się pół godziny. Choć może akurat całe kino się na niego nie spieszy…
W takim razie po cholerę w ogóle na film? Stawiam, że już 10 minut przed końcem spoglądałaś na zegarek, czy aby nie jest już za późno. Kino ma odprężać, seans ma skupiać. Tak na chybcika filmy ogladać, to można w domu, przy rozwrzeszczanych mordach znajomych.
Dziś właśnie idę do kina. Włączę stoper i zobaczę jak długo schodzi ludziom w takiej przepychance wydostać się na zewnątrz 🙂
Ja niestety tak mam, szczególnie teraz, będąc w ciąży. Po prostu mój pęcherz po dwóch godzinach siedzenia na tyłku i patrzenia w ekran domaga się jak najszybszego wyjścia 😉
I często jest tak, że podepczą po nogach tych którzy jeszcze siedzą :/ barany stadne.
Byłam w kinie na jakiejś bajce animowanej, kiedy film się skończył to oczywiście wszyscy szybko wyszli,a my chcieliśmy pooglądać jeszcze takie mini animacje co lecą razem z napisami. Ale nie było nam dane, bo podszedł do nas pan kasjer-biletowy-sprzątacz (jeden z tych co zawsze stoją przy wyjściu po seansie) i zapytał się ‚czy możemy sobie już iść’. Chyba już tam nie pracuje.
W tym kraju na wszystko trzeba czekac…do lekarza, do kasy, do wyjscia, na wynik testu ciazowego, na policje, na karetke, na wszystko wiec i do wyjscia w samolocie;)
Muszę skomentować. Pierwszy raz, więc trema.
Ja też tego nie lubię. Zawsze siedzę sobie spokojnie i czekam. A kiedy siedzę po zewnętrznej to śmieszą mnie szczególnie Ci, którzy zajmowali miejsca na środku i obok okna, a teraz stoją i czekają. Stać w przejściu to jedna rzecz, ale żeby stać przy fotelu, bo się do przejścia nie dopchają… Żenada. Prawie jak klaskanie.
A ja tam uważam, że klaskanie jest miłe.
Z powodu tych pchających się nienawidzę siedzieć od strony korytarzyka. Bo z jednej strony napierają na mnie siedzący w moim rzędzie, a z drugiej obrywam po głowie torbami i plecakami ludzi tłoczących się w przejściu. Ja nie wstaję i nie odpinam pasów aż nie zgaśnie odpowiednia lampka 🙂
jak bys kiedys przeleciala sie liniami cartago airlines tez bys klaskala. (tunezyjskie linie lotnicze).
Bo ludzie to muszą muszą muszą muszą muszą muszą muszą muszą muszą muszą muszą muszą natychmiast wysiąść. Taki wyścig.
codziennie dojeżdżam do szkoły, wprawdzie niedługo, bo tylko kilkanaście minut – razem, z pół godziny autobusu dziennie. ale i tak, szlag może człowieka trafić, gdy autobus do granic możliwości pełen, ale musi to takie sto lat przed przystankiem przepchnąć się do drzwi. razem z torbami, plecakami, walizkami czy czym tam jeszcze. bo oczywiście nie można spokojnie dojechać do przystanku i mruknąć „przepraszam”, żeby zasygnalizować chęć opuszczenia autobusu…nie. to by było zbyt proste.
btw, kominku, fajnie że jednak nie zginąłeś marnie w katastrofie, bom ciekawa, co masz do powiedzenia w temacie „zdrad z miłości”, czekam na notkę 🙂
albo stoi taki kolek w drzwiach i ani drgnie gdy ludzie chca wyjsc na przystanku, a na slowo „przepraszam”, tylko przyciska sie mocniej do drzwi.
– Przepraszam, czy mogłaby pani wysiąść na chwilę z autobusu, aby ułatwić innym wyjście na zewnątrz?
– Ale ja nie mam biletu miesięcznego, ja na jednorazowym jadę!
– I co w związku z tym?
– Nie mogę wysiąść! Nie będę drugiego biletu kasować!
Bo ludzie się stresują. Stresują się, że nie zdążą przepchać się do drzwi już na przystanku i nie wysiądą. Sam pomimo również kilkunastu minut dziennie w autobusach podobnego uczucia doświadczam.
Ale przecież, jak sie krzyknie do kierowcy, to poczeka.
Nikt na siłę nikogo w autobusie nie wiezie…
Powodzenia w krzyczeniu z samego w tyłu długiego przeładowanego autobusu,w którym nie masz dla siebie nawet pół metra.
Przesadzasz i tyle.
Jakoś nigdy nie zdarzyło mi się ‚nie wysiąść’ z autobusu, bo był przeładowany, bo cokolwiek.
A mi się już jakieś dwa razy zdarzyło, że kierowca nie zatrzymał się na przystanku nawet wtedy gdy autobus nie był przeładowany a stałam przy drzwiach chcąc wysiąść. I krzyk, że tu jest przystanek także nic nie dał. Człowiek kupuje bilet po to, żeby później przystanek cofać się piechty. Takie sytuacje są wbrew pozorom bardzo częste i zawsze na protesty ze strony pasażerów kierowcy reagują nieśmiertelnym zdaniem „trzeba było nacisnąć „stop””. Szkoda tylko, że nikt się nie zainteresuje stanem technicznym tych przycisków . I przez to wcale się nie dziwie, że w autobusach ludzie pchają się wcześniej do drzwi.
Temat rzeka… WRR !
Jeszcze nie leciałam samolotem, ale zapewne moja reakcja byłaby taka sama. Ale co głupiemu po rozumie.
(kurde, już któryś raz nie dodało mi komentarza)
Bo to pozostałość po czasach, kiedy wszyscy jeździli PKP i spieszyli się, żeby zdążyć wysiąść przed odjazdem, ewentualnie aby zdążyć na przesiadkę 😉
Oj tak, trzeba umieć szybko się poruszać będąc klientem PKP. Kiedyś, w środku zimy, nie zdążyłam wysiąść z pociągu osobowego, bo moje drzwi zamarzły i się po prostu na stacji nie otworzyły. Ja i moi towarzysze niedoli nie zdołaliśmy dotrzeć do sąsiednich drzwi. Wysadzili nas na dużym mrozie na kolejnej stacji na peronie osadzonej gdzieś w polach. Niecierpię PKP 🙁
Barany w samolotach wstaja bo maja 54min w chicago/washington/singapur etc (olbrzmie lotnisko) na wybiegniecie z samolotu, przejscie przez security line, przelozenie walizki na inna taśme i dobiegniecie do gatu. To ze w pozal sie boze frankfurcie jest autobus lotniskowy nie znaczy ze wszedzie jest. Jak sie nie przecisniesz najpierw przez ludzi to nikt cie pozniej nie puści. Pozdrawiam wielkich podroznikow z ryanairways, przelecialam atlantyk 15 razy i zawsze wstaje
Kolejność wybiegnięcia z samolotu o niczym nie przesądza. Wszyscy potem i tak spotykają się przy taśmie w oczekiwaniu na bagaż.
Ale Kominek nie wysiadał w Singapurze i polowa z wysiadających wraz z nim nie miała przesiadki do Waszyngtonu. Poza tym tam gdzie on lata to „nie pożal się boże” i weź go nie obrażaj bo jak nie on cię zbanuje to my cię zjemy bo nie lubimy tu krytykowana go.
A tak z innej beczki – po prawo są pytania i zamiast „Co na takie osłabienie organizmu?” przeczytałam – orgazmu i zaczęłam się zastanawiać jak wygląda osłabiony orgazm..
Niestety, to prawda. Sama tego nie rozumiałam, dopóki nie miałam przesiadki na Charles de Gaulle w Paryżu, na przejście z terminala F do A miałam godzinę i ledwo zdążyłam… Podróże bywają stresujące, zwłaszcza z małym dzieckiem na rękach, bagażami i wózkiem, nie każdy myśli wtedy racjonalnie.
Myślę, że postój w przejściu, kiedy samolot nie ma jeszcze otwartych drzwi naprawdę nie przyśpieszy twojego dobiegnięcia na kolejny lot. I poza tym, co taka globtroterka, jak ty tu robi? Pośród chamów i prostaków, którzy latają (o ile w ogóle) tylko Ryanairem i największe lotnisko, jakie widzieli to Frankfurt Main? Uwierz, że nie tylko ty podróżujesz po świecie (o ile potrafisz to sobie wyobrazić) i nie tylko ty latasz z przesiadkami (teraz musisz mi uwierzyć na słowo). I z tego, co sobie przypominam, mimo ekspresowej przesiadki na lotnisku w Singapore Changi nie stałam jak baran w przejściu. Może dlatego, że presja 2 minut, podczas których tłuszcza opuszczała pokład nie sparaliżowała mojego racjonalnego trybu myślenia?
Jeszcze samolotowy prawiczek ze mnie jest, nie muszę chyba pisać jak to wygląda w autobusach.
Och, też tego nie znoszę. I jeszcze: kiedy pasażerowie próbują upchnąć walizkę wielkości mojego bagażu głównego w schowku na górze.
Brutalna prawda rozgrywa się jednak, kiedy lotniskowy autobus po 15-sekundowej, wzmagającej napięcie jeździe zahamuje. Źrenice rozszerzone do granic możliwości lustrują w pośpiechu przeciwników tego starcia. Spocone z emocji stopy mimowolnie przesuwają po krawędziach schodków. Byle bliżej, byle tylko zająć miejsce przy oknie, byle tylko nie obok matki z dzieckiem. I kiedy nadchodzi wiekopomna chwila, kiedy wrota autobusu stają otworem Helena i Jadwiga co sił w spuchniętych nogach prą naprzód, do boju koleżanko, spójrz im wtedy w oczy, a ujrzysz przekrwiony napis spieprzaj gnoju. Ale już. Jest dobrze. Dwie miejscówki zajęte. Możemy ruszać panie pilocie!
Zyczę im powodzenia w momencie, gdy: 1. samolot dotknie pasa; oni wstaną 2. a w tym samym czasie pilot poderwie maszynę na drugi krąg, bo uzna np. że nie dałby rady wyhamować czy coś w ten deseń.
dlatego popieram Cię w pełni Kominku! jak trzeba siedzieć na czterech literach, to trzeba siedzieć. i tyle.
pozdrawiam
Nigdy nie leciałem samolotem, ale pewnie robiłbym tak samo – samolot wylądował, więc wstaję żeby z niego wysiąść, a nie dopiero łaskawie zacząć się zbierać dopiero jak otworzą drzwi. Ale Komin jak zawsze wie lepiej i musi pokazać, że on jest Człowiek ver. 1.1.
W kinie robię tak samo – światła się zapalają to wstaję i wychodzę. OWSZEM, gdybym został na miejscu, poczekał aż motłoch się przepchnie i dopiero potem wyszedł to nie musiałbym się przeciskać przez ludzi, nic by mnie nie spowalniało ALE i tak ostatecznie wychodząc od razu będę SZYBCIEJ na zewnątrz niż gdybym zgrywał ważniaka i siedział sobie do końca.
W autobusie gdy jest ścisk i mam bagaże to do wyjścia podchodzę WCZEŚNIEJ ze wszystkimi tobołami po to, aby gdy tylko autobus się zatrzyma od razu wszystko wypakować i zacząć pełznąć w stronę mieszkania.
Wiem, że miło jest mieć świadomość bycia ponad bezmyślnym tłumem (sam np. nie idę gdy masa przechodzi na czerwonym świetle) ale tak po prawdzie to niczemu nie służy ani niczego nie dowodzi.
Od momentu wylądowania (dotknięcia płyty lotniska) do zatrzymania się samolotu (zanim dojedzie w odpowiednie miejsce) mija masa czasu. Kolejne długi chwile upływają od zatrzymania się samolotu do chwili otwarcia drzwi (bo schody muszą podjechać itp.). Odpinanie pasów i wstawanie zanim samolot się prawie prawie zatrzyma (informuje o tym odpowiednia kontrolka) jest zakazane. Za wystawaniem przez 10 minut w przejściu nie przemawia żaden argument. Nie trzeba być super ważnym, mądrym żeby to wiedzieć.
tu nie chodzi o bycie wazniakiem a o przemyslenie sytuacji 🙂
I Kominek nie jest ver. 1.1, Kominek jest wery limited edyszyn… 🙂
Cudnie dorabiamy filozofię do zachowań ludzi 🙂 Gdyby każdy siedział do samego końca to co? Nikt nie ma zamiaru mieszkać w samolocie, w końcu następuje moment w którym ktoś się podnosi do wyjścia, a za nim reszta. 🙂 Ludzie są do bani :))
mnie to zawsze śmieszyło, chcą stać to niech sobie stoją… a ja czytam
tak samo przy bramce przed lotem, 20 minut do otwarcia bramki a ludzie już w kolejce stoją… hehe 🙂
wkurza mnie natomiast jak ludzie włączają telefony jak już tylko światła na ziemi widzą (zazwyczaj latam w nocy), nie wiem czy sygnał gsm ma wpływ na urządzenia w samolocie, ale skoro jest zakaz, stewardessy nawijają o tym w kółko, to nie… musi mieć kontakt ze światem, zadzwonić i się pochwalić, że właśnie ląduje… biznesmen jeden z drugim…
Klaskanie klaskaniem, ale to wstawanie faktycznie drażni.
A jak na pokładzie jest jakiś Włoch lub arab… Jeszcze samolot nie wylądował a ten już stoi przy wyjściach z walizką i z personelem się kłóci „jak to nie może jeszcze wyjść?”.
Ja uwielbiam uwielbiam latac samolotami. Z racji tego mam opanowane do perfekcji wszelakie reakcje z pokladu samolotu, z poczekalni i po wyladowaniu. Nie latam po Polsce ale mieszkam w Irlandii Polnocnej co jest dostatecznym powodem do korzystania z tego srodka transportu najmniej raz do roku 🙂 Moglabym pisac godzinami.
Po pierwsze uwielbiam juz samo wchodzenie ‚na’ lotnisko. I pierwsze przeszkody w postaci odprawy. Juz przed nimi da sie zauwazyc kto polak kto nie-polak. To bardzo smutne ale zauwazylam, ze mamy dziwny strach i stres w sobie ciagle i zawsze w takich miejscach. Tez tak mialam- po raz pierwszy lecac samolotem ale potem juz mi przeszlo. A wiec odprawa zaczyna sie na 2 godziny przed odlotem i jest zawsze dostatecznie duzo czasu zeby zalatwic papiery i wyrwac pania/pana z okienka ale ludzie i tak kibluja w kolejeczkach. Ja zazwyczaj jestem bardzo wczesnie zeby jakos po ludzku zalatwic sprawe ale i tak raz myslalm, ze padne widzac jak o 4 nad ranem rodziny juz byly naladowane zloscia z powodu slabej obsługi- tak odprawa zaczynala sie po 4…
Krok drugi to przejscie przez ‚osobista’. Tam w miare szybko idzie bo celnicy/służba pogania. Kluczem jest przygotowanie i siebie i swojego bagazu do sprawdzenia. Hitem bylo jak facet wszedl z dezodorantem i sie dziwil ze mu pika bramka(to bylo w czasie scislych kontroli po jakims tutejszym zamachu czy próbie zamachu) i pani z pilniczkiem metalowym tlumaczaca sie, ze ona go nie odda bo nowy(stala w kolejce i pilowala paznokcie).
Potem akcja ‚w labiryncie’ czyli znalezienie tablicy odszukanie miasta docelowego i odnalezienie numeru i kodu do wyjscia… Jakie tam filozoficzne dyskusje odchodza… okraszone niejednokrotnie nie jedna iscie polska terminologia ogolnie uznana za wulgarna. Normalnie droga do piekiel…
Koncowy etap pobytu na lotnisku w poczekalnie jest jednym z najbogatszych kulturowo i doznaniowo… Od pana w ortalionowych gaciach, przez pana o zapachu wodki marki tesco, po rodziny(tu mowie o metalnosci): tata kark, mama roz i dziecko/dzieci nieprzystosowane i nienauczone calej tej procedury.
Ty wspominasz o wstawaniu po wyladowaniu co jest chyba norma- jakby mogli to by oknem wyskakiwali ale i dobre jest ustawianie sie w kolejce przed rozpoczeciem wpuszczania do rekawa albo na plyte lotniska. Wiadomo, ze najpierw matki z dzieckiem i speedboardzing a potem reszta ale przecie kowalski z kowalska mysla, ze jak postoja i nadwyreza nogi to bedzie lepiej i tak stoja: HITEM bylo jak samolot byl opozniony o 2h i kolejka tak stala- koszmar.
Potem oczywiscie tup tup, samolot, lot, ladowanie. Tu niejednokrotnie ‚Nowaki’ maja problem w trafienie do samolotu, maja zabuzenia mowy(alkohol) i sie kłócą. W czasie lotu kocham pielgrzymki do toalety i dzieci kopiace w fotele. Raz mialam fajny lot z bardzo milym czlowiekiem. Od poczekalni mi sie spodobal za stoicki spokoj. Potem w samolocie usiadl obok i mialam spokoj na jakies 3 godziny 🙂 Co prawda dzieci mnie pokopaly i krzyczaly, ze umrzemy bo samolot spada(przechylal sie na boki zeby wleciec ”na tor”). Oklaski sa dla mnie denerwujace- przeciez ten pilot mial wyladowac- to jego praca, to jakby klaskac fryzjerce po obcieciu wlosow. I kolejne kolejki do wyjscia, odprawy paszportowej. Latanie jest fajne ale ludzie powinni byc bardziej spokojni- niczego sie nie przyspieszy 🙂
Wybaczcie dlugosc, ostatnio pod kilkoma notkami sie nie odzywalam no i teraz tak wyszlo… 🙁 nie bij Panie wysle naga fotke w ramach pokuty…
U mnie, podczas lotu do US hitem była starsza babka ubrana w różowy dres, która przy wejściu do samolotu, dzierżąc niemal w geście chwały paszport nad swoją głową, krzyczała, że ona ma pierwszeństwo, bo posiada amerykańskie obywatelstwo (!!!).
lubimy takie panie lubimy takich ludzie yeah! borze widziales i nie grzmiales 😉
…..”wstanę wcześniej, bo później ludzie będą się pchać….” – pomyślało 99% pasażerów.
Czuje mila wspolnote w formie odczuwanej frustracji. Jak rowniez w jej zrodlach.
A ja uwielbiam latać samolotem,uwielbiam siedziec przy bulaju:)pstrykac podczas startu i lądowania,no i te chmury:) wstający tłum mi powiewa,lepiej,gdy jest posiłek wtedy też ludkowie się kręcą i spozierają w oczekiwaniu na żarełko,czyż nie?:)luzik
albo w metro w wawie. sprawdzaja prawidlowosc rownania „n+1″, gdzie n to liczba pasazerow juz obecych w wagonie.
Ale to dobrze, bo kolejny, sklad, ktory przyjezdza za 2-3 min jest luzny.
Efekt Stadny.
Osobiście kojarzy mi się z sytuacjami rodem z przejazdów komunikacją miejską (samolotem nie miałam zaszczytu lecieć). Taki swoisty „wyścig szczurów”. Każdy ciśnie się na każdego, byle bliżej drzwi, byle być pierwszym – bo wysiąść nie zdążę. Wielka szkoda, że jakieś 70% tych osób z obawy przed przejechaniem przystanku, skutecznie utrudnia wyjście pozostałym pasażerom wysiadającym wcześniej. Na szczęście w samolocie wysiąść muszą wszyscy.
Zupełnie jak stare babsztyle w autobusach, które nawet kosztem wybicia sobie zębów o słupki przy hamowaniu, koniecznie, minimum 2km przed przystankiem, muszą zająć strategiczną pozycję przy drzwiach.
Na krótkich trasach wielu pasażerów lata bez bagażu głównego, jedynie z podręcznym.
Często też z samolotu idzie się pieszo na lotnisko.
W takich okolicznościach to jeszcze zrozumiałe.
Pozostałe przypadki – czyli jakieś 99% – to chyba wyraz jakiegoś współzawodnictwa w wyścigu, kto jest większym baranem.
Nie trafiłem na klaskanie ale masowy zryw do wysiadania to norma – najlepsi są ci którzy chcą się cofnąć bo czegoś zapomnieli..
Nigdy nie latałam samolotem, ale ja nawet pociągiem mam takiego stresa, że drukuje sobie mapkę przystanków i sprawdzam godziny wg niej. Jeśli moja stacja jest następna to pal lich tych ludzików co siedzą spokojnie 🙂 ja muszę się spakować – nie jęczę przy okazji, raczej cieszę się zk ońca koszmaru.
To jeszcze nic. Najgorsze kiedy potem kretyni staną na szerokości całych schodów ruchomych, każdy po innej stronie, z walizkami po bokach, a człowiek, który biegnie jak struś pędziwiatr, bo opóźnił mu się lot i nie zdąży na przesiadkę na kolejny, musi robić między nimi slalom i z daleka drzeć się, żeby się rozsuwali. Biegłam tak kiedyś we Frankfurcie przez całe lotnisko, niezapomniane przeżycie ;). A w Azji, czy to w metrze czy na lotnisku, wszyscy grzecznie stają z prawej strony, żeby ktoś kto się spieszy, mógł bez problemu przebiec po lewej.
a to gdzie mają stawiać bagaż?? na głowie??…normalne że stawiają obok, a schody ruchome są wąskie..
Można postawić bagaż stopień wyżej lub niżej, przed sobą lub za sobą. Nie trzeba rozkładać się z nim na szerokości całych schodów, zwłaszcza kiedy są wąskie. Taka odrobina myślenia, że nie jest się samemu na wielkim lotnisku.
bo to jest tak, że oni nie chcą przegapić przystanku i polecieć niechcący dalej 🙂
Bo oni wstaja wczesniej, zeby sie nie pchac :]
Ostatnio leciałem dwa razy samolotem (jedyne w moim życiu). Też mnie to zastanawiało po co ci wszyscy ludzie tak bardzo chcieli jak najszybciej zdjąć te swoje podręczne bagaże i jak najszybciej ustawić się w kolejce do wyjścia skoro, i tak będą czekać, ale jakoś mnie to nie ruszało (może za mało latałem?). Swoją drogą, nie dostałem żadnym bagażem w głowę ani nie musiałem oglądać specyficznych rodzajów ludzi (o których wspomina w swoim komentarzu Karolina Borowska), to może dlatego zarówno lot jak i lądowanie były dla mnie przyjemnymi doznaniami. Dziękuję, dobranoc.
cholercia po trzech latach odwiedzam kominka i nikogo znajomego, gdzie
Iwonki i ta twoja „tajemnicza tajemniczość”. Dzisiaj widzę pierwszy raz zdjęcie człowieka którego teksty czytałam prawie codziennie, przez dobrych kilkanaście miesięcy. Kiedyś miałam ochotę na parówki na śniadanie, a dzisiaj raczej pogadałabym z Tobą o książce. pozdrawiam.
no jak to nikogo znajomego?a Kominek? 🙂 do Iwonek trzeba było inaczej napisać,dobrze wiesz jak,żeby odczuć ich byt 😉
Kominek szlifuje swój diament i pędzi do przodu,reszta bez zmian:),ale Ty pewno czekasz na jego odpowiedź..
Po prostu każdy na dowiedzenia chce ucałować stewardesę. Więc jak w samolocie jest dajmy na to 100 osób to lepiej być pierwszym niż w środku czy na końcu, zanim na jej policzku zbiorą się zarazki z naszych poprzedników.
A jeśli masz tylko bagaż podręczny i jeśli, tak jak w Krakowie, podstawiają dwa autobusy, najpierw jeden, potem drugi? A czasem się spieszy człowiek na autobus do domu po prostu. Ja też się staram wyjść w pierwszym wyrzucie, bo muszę komunikacją miejską dojechać do domu. A śpieszy mi się do łóżka 🙂
To tak jak w pociągach i w pks’ach.
Dojeżdża pociąg do ostatniej stacji, kończy jazdę, a ludzie już od 5-10minut stoją i czekają nie wiadomo na co…przepychanki, jeden przez drugiego skacze. A ja spokojnie siedzę, czekam aż bydło wyjdzie i będzie spokój.
Podobnie jest na drogach. Pamiętam taką sytuację jak jechaliśmy do Zakopanego. Wyprzedził nas jakiś baran jadący bmw (ze 160-70 jechał jak nic) , a za jakieś 3km mijaliśmy go na poboczu wbitego w drzewo… Ludzie są bez wyobraźni.
Wracam dzis z NY do Warszawy, pewnie tez wstane jak tylko samolot dotknie ziemi. Po 9 godzinach lotu nie mam ochoty na siedzenie, nawet jezeli w trakcie jego trwania moge sobie pochodzic.
Ja tez ich nie znosze! Ledwo kola dotkna ziemi a ci juz wyskakuja i wyciagaja torby .
ależ się uśmiałam…bo czasami tez tak mam ale nie w samolocie tylko autobusie lub pociągu 🙂
To pozostałośc po jazdach autobusem może, pewnie weszło im to w krew. Czasami w autobusie jak nie wstaniesz to kierowca omija przystanek, może boją się że polecą dalej;)
tak jest!!! błędnik im jeszcze wiruje w uszach, nie wiedzą co robią:)) nie lubię latać bo się boję, ale raz widziałam starsze małżeństwo: on spokojnie czytał gazety, ona piła wódkę za wódką i przekładała w palcach różaniec… sposób???? hhahaha
jak już muszę gdzieś lecieć, to lecę swoim samolotem i nikt ze mną lecący nie ma prawa klaskać jak już wyląduję i żadnego podnoszenia dup z siedzeń, ja wychodzę pierszy, no porządek musi być.
hm, tak się dzieje w samolocie??? Nawet nie wiedziałam, bo nigdy nie leciałam hihi
Ludzie mają w sobie coś ze zwierząt. Jak tylko ktoś pierwszy wstanie to reszta też się podrywa. Możliwe, że to tak jak u zwierząt, gdy tam w stadzie jedno się poderwie to reszta też bo drapieżnik/zagrożenie może być w pobliżu. Wychodzi więc na to, że zamiast logicznie myśleć tacy ludzie się „wyłączają” a resztę przejmują zwierzęce instynkty. Inna teoria to plaga hemoroidów 😉
Jestem stewardem w liniach lotniczych i wiem o czym mowa. 95% pasażerów to banda idiotów nie wiedząca nic o specjalnych warunkach bezpieczeństwa jakie panują na pokładzie, nie mówiąc już o przestrzeganiu jakiejkolwiek etykiety pokładowej czy elementarnych zasad grzecznościowych. Zachowują się gorzej niż afrykanie (bez urazy dla czarnych) podróżujący rozklekotanym autobusem wraz ze swoim ruchomym inwentarzem. A już najbardziej wnerwiający są południowcy, którym wydaje się że crew mówi wszystkimi możliwymi językami świata. Banda debili.
Po pierwsze to nie dotyczy tylko Polakow ale zdecydowanej wiekszosci podrozujacych na całym świecie. Czy ktos kiedykolwiek spotkal sie z sytuacja ze ludzie siedzieli na swoich miejscach i dopiero jak otworzyli drzwi to po kolei jeden za drugim opuścili pokład? Ja nigdy. Poza tym jak sam sie Kominek nie pchasz do wyjścia to co ci to przeszkadza ze inni sie tłocza. Ja nie wstaje w momencie jak koła dotkną lotniska ale mam w dupie czy inni to robią czy nie. Może lubią stać to niech sobie stoją. Może Ryanair wprowadzi miejsca stojące to bedą wniebowzieci 🙂
Haha, Kominek, nie jesteś Jezusem, bo ten to miał pióra po pas, a Ty jesteś łysy. Możesz zostać co najwyżej bogiem! Częsta akcja w pociągu. Stoi taka kobita z walizką przy drzwiach, a ja tylko patrzę na nią z odległości dwóch metrów, wygodnie siedząc.
Swojego czasu mieszkałam w Anglii i odbywałam takie podróże pare razy do roku , w bagazu podrecznym co druga osoba miała 10 kilo wedliny i zawsze smierdzialo kiełbasa na pokladzie… a co do tekstu i stojacych czekajacych niewiadomo na co ludzi to raz mialam taką sytuacje.. wszyscy oczywiscie wstali odrazu a ja sobie siedzialam i czekalam , potemm jak otworzyli juz wyjscia to kazdy sie przepychal z tymi bagazami i kielbasami .. a ja czekalam i wkoncu wyszlam ostatnia .. oczywiscie autobus na mnie czekal. a z racji tego ze wyszlam ostatnia to w autobusie bylam najblizej drzwi i do odprawy juz wyszlam jako pierwsza , nie mowiac o tym , ze dziwnym trafem moj bagaz rowniez polecial jako pierwszy
o tak, też to kocham:)
z równie niezrozumiałych dla mnie czynności wymieniłabym jeszcze rzucanie o 7.00 rano ręczników na leżaki przy basenie, w celu tzw. zajęcia miejsca, a przecież można byłoby po prostu przyjść po śniadaniu i zająć wolny leżak 5 metrów dalej
no i może jeszcze chodzenie na grzyby o 5 rano, jakby później zamieniały się w kalafiory
Pingback: 10 TYPÓW LUDZI, KTÓRYCH NIE LUBIMY | Kominek IN
I jeszcze wszyscy się pchają i nabijają sobie siniaki XD ,nie dziękuje ,poczekam aż wszyscy wysiądą ,i wyjdę sobie spokojnie 🙂
ooo tak! a jeszcze jak zaczynają klaskać to mam ochotę zrobić 😀
…przed „:D” był .facepalm., ale się nie wyświetlił..
Ja rozumiem, że jak ktoś nie ma większych problemów to robi problem z tego, że ktoś wstaje w samolocie, tak? Zupełnie nie ogarniam idei kominka, z jednej strony mówi żeby się nie przejmować, z drugiej obwieszcza całemu światu jacy to ludzie potrafią być źli i głupi wstając wcześniej w samolocie. Ludzie, jeżeli nie macie większych problemów, tak jak Kominek, to naprawdę Wam zazdroszczę, Wasze życie musi być pełne ryzyka i emocji! Zaczynam być hejterką, pozdrawiam :>.