10 typów ludzi, których nie lubimy
Jeśli jesteś jednym z wymienionych typów – nie chcę Cię znać
.
Wiecie już, że nie lubię baranów, którzy po lądowaniu samolotu zrywają się z foteli i stoją czekając cholera wie na co, ale na tym nie kończą się typy ludzi, których nie trawię. W dużej mierze dzisiejszy tekst oparłem na waszych komentarzach pod tamtym tekstem. Czujcie się współautorami.
Napisałbym na początek, że nie lubię komentatorów (wy też ich macie na swoich wallach), którzy zawsze przy takich wyliczankach znajdują jakieś „ale”. W poprzednim tekście o baranach z samolotów nagle okazało się, że barany, które stoją i cisną się w przejściach to tylko dlatego, że oni mają przesiadki i im się spieszy. Mhm, jasne. Wy po prostu nie rozumiecie, że należycie do plebsu, a takie listy jak dzisiejsza nie mają was naprawiać, tylko wskazywać wam miejsce w szeregu.
NIE LUBIMY:
1. Ludzi, którzy na kilka a nawet kilkanaście minut przed przyjazdem pociągu na stację już stoją i tłoczą się w korytarzu. Cholera wie po co. Jeszcze tych od przesiadek rozumiem, bo im się może spieszyć i nie chcą się przeciskać między wchodzącymi i wychodzącymi, ale gdzie tam. Wiocha nie wiocha, przesiadka nie przesiadka – zawsze znajdziesz w każdym wagonie 10 baranów, którzy staną ci na kwadrans przed dojazdem do stacji. I stoją. I stoją. I stoją.
2. Ludzi klaszczących po wylądowaniu samolotu. To po prostu wiocha.
3. Ludzi mających pretensje, że po zakończeniu filmu inni chcą wyjść z kina. Wielbiciele napisów końcowych! Zrobiłem raz eksperyment, bo miałem troje takich znajomych i sprawdziłem, czy podobnie napisy końcowe oglądają gdy skończy się film w tv. A gdzie tam! Przełączają na inny kanał. Ale w kinie to oni muszą siedzieć i pokazać innym, że napisy końcowe są taaaakie fascynujące! I jeszcze tymi zdziwionymi, pogardliwymi gałami patrzą na tych, którzy po prostu chcą wyjść z kina.
W sumie nic do was nie mam, ale skoro wy nie lubicie takich jak ja, to ja nie lubię takich jak wy. Jesteśmy kwita!
4. Kelnerów domagających się napiwku. Dwa razy miałem do czynienia z takim szczytem bezczelności. Raz, gdy płaciłem kartą i kelner pytając mnie czy życzę sobie dać mu napiwek, kazał wybić przy nim sumę w terminalu. Drugi raz to kilka dni temu w Kołobrzegu, kiedy rachunek za obiad wyniósł 81 zł, położyłem 100, a kelnerka zapytała czy życzę sobie resztę. Kiedy odpowiedziałem, jeszcze kryjąc irytację, że owszem życzę sobie, ona zapytała czy chcę całą resztę.
5. Baranów napierających na ciebie w autobusie. Jeszcze nie dojechał autobus na przystanek, a już czujesz, jak baba z tyłu pcha się na ciebie, bo chce wyjść.
6. Sprzedawców zwracających się do mnie po imieniu. Jakiś totalny baran od marketingu wymyślił, że to się klientom podoba. Tak, z pewnością podoba mi się jak ktoś odczytuje moje imię z karty i już czuje się moim kolegą. Lubię ich gasić zwracając uwagę, że po imieniu zwracają się do mnie wyłącznie ludzie, których lubię albo atrakcyjne kobiety.
7. Taksówkarzy pytających, którą trasą mają jechać. Zawsze wiem wtedy, że za kierownicą siedzi gnida, która chce mnie naciągnąć. To tak jakby lekarz pytał pacjenta jak ten chce być leczony. Każdy klient chce dojechać na miejsce jak najszybszą trasą i każdy uczciwy taksówkarz o tym wie. Pytają wyłącznie dlatego, że mają nadzieję usłyszeć kierunek z dłuższą trasą.
8. Ludzi gapiących się do kamer. Najgorzej jak staję przed kamerą i odpowiadam dziennikarzowi na pytania. Zawsze zbiera się wtedy kółko obserwatorów, którzy nawet nie słyszą pytań i odpowiedzi, ale muszą stanąć i popatrzeć. Albo w telewizji bardzo często widać dziennikarzy robiących relacje w terenie. Zawsze mają za sobą jakichś młotków, którzy stoją i gapią się w obiektyw. Jakby chcieli coś dojrzeć jeszcze tak głową ruszają w lewo i prawo, wzrokiem raz w kamerę raz w operatora, w kąciku ust na chwilę uśmiech się pojawi. Sobie wtedy myślę, że wstydziłbym się, gdyby tam stał ktoś z mojej rodziny.
9. Kurierów, którym nie chce się dojechać pod mój dom . A także kurierów zostawiających przesyłki u sąsiadów albo w otwartych skrzynkach pocztowych na klatce. Dzwoni taki baran na komórkę i pyta czy mogę we wskazane miejsce dojechać, aby odebrać od niego przesyłkę, bo on już dziś na mojej dzielnicy nie będzie. Zwykle wtedy odpowiadam, że albo dostanę przesyłkę do ręki albo sam się po nią udam, ale do gabinetu jego szefa.
10. Ludzi w supermarketach. Najbardziej żenujący widok to stadko klasy średniej stojące przy stoiskach z darmowymi próbkami serków, szyneczek, soczków. Mlask, mlask, siorb, siorb. „Mhmm… dobłe, bałdzo dobłe…mogę heszcze?” Zaprawdę powiadam wam -prędzej ożenię się z trzydziechą niż będę z kobietą jadającą sample w supermarketach.
Inna żenua to ludzie stojący w kolejce za mną i ich fetysz wjeżdżania koszykami w mój tyłek. Są po prostu muły, które myślą, że jak prędzej przesunę się do przodu, to oni krócej będą stali w kolejce, ale w sumie o
ludziach z supermarketów już kiedyś fajny tekst napisałem, to nie będę się powtarzał.
Właśnie wpadłem na pomysł napisania listy 10 tekstów wypowiadanych przez problemowe kobiety, ale to następnym razem. Najpierw musimy się tej dziesiątki pozbyć.
Może jeszcze?
10 zdań głupich ludzi
10 pytań, których nie masz prawa mi zadać.
6 rodziców, których nie chciałbyś mieć
10 najgłupszych powiedzeń.
borze, punkt pierwszy mnie dotyczy, bo od czasu kiedy nie ‚pozwolono’ mi wysiąść na moim przystanku, warowałam pod drzwiami, kilka minut wcześniej z traumą, że pojedzie dalej, a ja się zgubię. Bo ja się często gubię i w ogóle. To stanie przy drzwiach to się już wprawdzie skończyło, ale przypuszczam, że gdybym miała dalej jeździć pociągami….
No przykro mi bałdzo.
Reszta punktów – boska. Aps koszyków wjeżdżających w tyłek – najlepszy sposób to się szybko pochylić do przodu i zawiązać sobie butka. Mina pchacza koszyka – bezcenna.
Amen. Ja bym dodała jeszcze tych co na ruchliwych przejściach dla pieszych, którzy cisną się na czerwonym świetle i dziwią się, że tłum za nimi nie podąża. No, rzeczywiście kozak z niego.
też ich nie lubię. zwłaszcza że takim zachowaniem ryzykują nie tylko swoim życiem ale i moim i innych osób spokojnie czekających na zmianę świateł. bo bardzo możliwe jest, że kierowca, któremu taki baran nagle i niespodziewanie wylezie przed maskę, impulsywnie pierwszoodruchowo skręci kierownicą, żeby uniknąć rozjechania tego, co mu wtargnęło. no i skręci w tych niczemu niewinnych czekających.
no dobra, może pierwszym impulsywnym odruchem będzie depnięcie hamulca, a skręt kierownicą dopiero drugim, ale przecież wiemy, że jest coś takiego jak droga hamowania i ta droga hamowania może być dłuższa, niż odległość od maski do ludzi stojących przy przejściu.
a skoro jesteśmy już przy przejściach dla pieszych, to nie rozumiem ludzi, którzy na czerwonym stają tak blisko ulicy jak tylko się da, nierzadko wręcz połowami stóp już na niej stoją. tak jakby to były jakieś zawody, że kto po zapaleniu zielonego pierwszy na przejściu, ten lepszy. ale może to i dobrze, że tak stają przy tej ulicy… dzięki temu, kiedy staję z dzieckiem te dwa trzy kroki za nimi, to mamy z nich dodatkową barierę ochronną na wypadek sytuacji opisanej wyżej;)
a już jak widzę matkę z wózkiem, która ustawia się tak, że przednimi kołami tego wózka stoją już prawie na pasach to… no nie wiem, być może to nie jest nieodpowiedzialne, a to tylko ja mam po prostu zbyt bujną wyobraźnię.
No masz kominku całkowitą rację… Wku**ia ten naród, bo łatwo zauważyć że głównie Polski się to tyczy. Mieszkam w małej miejscowości, i aktualnie nie mam tak częstej styczności z „masami” ciemnymi i jaśniejszymi, ale w zły dzień to naprawdę może irytować, i skończyć się dla kogoś źle 😉
Pozdrawiam (do kamery!)
Tak na przyszłość – na blogu albo nie przeklinamy albo nie gwiazdkujemy bluzgów 🙂
A w ilu to państwach byłeś, że tak łatwo wywnioskowałeś ten oczywisty absolut? Ciężko, aby takie cechy posiadali mieszkańcy Etiopii, z wiadomych powodów, ale nie widzę różnicy pomiędzy wkurwiającymi Polakami, a wkurwiającymi Francuzami, Anglikami, Niemcami, etc.
Wstyd mi 🙁 Punkt 1. to o mnie częściowo.
Ja, kiedy jeżdżę starymi pośpiechami, zawsze wcześniej stoję przy drzwiach, by móc się zorientować czy z tych samych drzwi skorzysta może ktoś inny, facet zwłaszcza. Jeśli widzę, że nikt się nie zjawia przy „moich” drzwiach ruszam na poszukiwanie innych, z facetem w komplecie.
Ale to wszystko dlatego, że ja nie umiem i nie mam siły sama otworzyć tych drzwi 🙁 To nie są drzwi przyjazne drobnym kobietom. I wiem, że jeśli sama bym próbowała to by mi się udało dopiero na stacji kolejnej po tej, na której chciałam wysiąść.
Więcej grzechów nie pamiętam i proszę Cię Panie o rozgrzeszenie.
Ach, chciałam jeszcze dodać, że czasem zdarza mi się po prostu poprosić kogoś siedzącego w przedziale najbliżej drzwi o pomoc, ale robię to rzadko bo zdążyłam zauważyć, że niechętnie wstają z siedzonek, by mi otworzyć drzwi. No i o…
I tu się z Tobą zgodzę w całej rozciągłości jeśli chodzi o jeżdżenie starymi tlk. Sama postępuję podobnie jak Ty, tyle, że ja nie nikogo nie mam zamiaru za to przepraszać ;]
Inna sytuacja to ta, gdy jadę gdzieś, gdzie bardzo rzadko bywam i nie rozpoznaje stacji po otoczeniu. Dlatego wolę jednak zawsze kilka minut wcześniej wyjść z przedziału, by nie danej stacji nie przegapić. Wiem, że nie jestem jedyna, która tak postępuje. Myślę, że tego problemu by nie było (kolejki przed drzwiami na kwadrans przed wyjściem), gdyby po a) pociągi były bardziej przyjazne dla kobiet, po b) wprowadzono coś takiego, jak zapowiadanie zbliżającej się stacji. Tego ostatniego jednak nie uświadczy się nigdzie indziej niż w „nowszych” pociągach. A szkoda.
Co do reszty punktów, zgadzam się jak najbardziej z Kominkiem.
Też ich nie lubię. Dlatego nie mam znajomych ;> bo czytam ciebie. to wszystko twoja wina!
też nie mam znajomych
Pozbyć? Znaczy eksterminować? Oj kusisz, człowieku jakże kusisz… W sumie mogła bym napisać własną 10tkę i mało by się nasze pokrywały. No ale weźmy się i za tą dychę:
1. sama się „tłoczę” w korytarzu jeśli jadę na jakąś wiochę i nie wiem dokładnie kiedy mam wysiąść – oczywiście cudem mniemanym jest dowiedzieć się gdzie ja kurna jestem, bo na wiochach tablice są tak zniszczone albo na tyle daleko od stacji, że orientuję się „na czuja”, na zegarek też nie ma co patrzeć, że niby w miejscu x będę o 10:42 – mogę być 3 wiochy wcześniej…. jakby nie można bylo zainstalować wyświetlaczy w pociągach tak jak w autobusach. No oczywiście jak wiem gdzie mam wysiąść to spokojnie siedzę na dupie.
2. Nie wiem, nie znam się, jestem prostak i nie latam.
3. Serio? Nie spotkałam się, czasami sobie posiedzę dłużej bo jak mam się ciągnąć w przejściu jak guma do żucia i czekać aż wszyscy się wytoczą z sali to ja sobie wolę posiedzieć (coś jak ty w samolocie), wcześniej nie wyjdę, później też nie, a co będę tam stać jak baran…..
4. Ode mnie się nie domagają – może ubogo wyglądam?
5. Mam gębę to jej używam, np „ja też teraz wysiadam” albo „wystarczy powiedzieć przepraszam”
6. Nienawidzę! Sama nie stosuję, uważam, że to w złym guście i mocno nieprofesjonalne.
7. Też się nie spotkałam
8. Nie wiem, nie gapię się a wywiadów nie udzielam.
9. Zdarzało się, też stawiam do pionu. Ale listonoszkę to kiedyś miałam taką, że hoho, dzwoni wychodzę a ona mi awizo pcha w łapę – że mam sobie niby iść odebrać – ale ja jestem w domu! Ale jak ja to pani przyniosę? Nie obchodzi mnie to, zapłaciłam za przesyłkę i chcę ją dostać do ręki! No szczyt wszystkiego.
10. Unikam supermarketów jak ognia, ale bardziej mnie wpieniają ci, co napierają mi na plery wózkiem przy kasie i to bym dała nawet na nr 1!
Albo ci co bezczelnie przesuwają twoje zakupy na taśmie, bo JUŻ muszą położyć swoje! (Mendy nr 2) No zesrają się jak nie poczekają 60 sek. Zabawni też byli ci, co się wykłocali o pierwszeństwo przy kasie dla uprzywilejowanych – no w końcu jak łażę z brzuchem pod nosem prawie to na pewno mam wzdęcia. Zazwyczaj nasyłałam ochroniarza, żeby przetłumaczył, co się będę denerwować.
Nienawidzę też ludzi, którzy dostają ataku głuchoty i ślepoty w autobusie (nr 3), jeśli stoją na miejscu dla wózków dziecięcych, jak grzecznie człowiek przeprosi dostaje ignora, musi wydrzeć japę. W sumie nie chce mi się dalej wymieniać…. Ja się odizolowałam na wsi i do marketów nie chadzam, do kina tylko na ostatnie seanse, żeby nie musieć tolerować „złotej polskiej młodzieży” co drze ryje.
ooo, tego też nie znoszę. dodam, że nigdy mi się nie zdarzyło, żeby mi tak zrobiła osoba młoda albo facet. zresztą ogólnie w marketach faceci mniej mi podpadają, niż kobiety.
Pamiętam jak jedna starsza, wielce dystyngowana pani próbowała mnie albo wypchnąć z kolejki albo popchnąć kolejkę do przodu. Nie wiem co dokładnie miała za intencje, ale jej nieświeży oddech na moim karku nie pozwolił mi się wtedy nad tym zastanawiać. No, w każdym bądź razie gdy zwróciłam pani uwagę, że kolejka się nie ruszy szybciej nawet gdy mi na głowę wlazła, zostałam okrzyknięta niewychowaną, krnąbrną i jakąś tam jeszcze małolatą, która nie ma szacunku dla starszych. Po tym zajściu stwierdziłam, że chyba naprawdę mam go coraz niej.
Pozdrawiam wszystkie uczestniczki I i II wojny światowej.
Jako że nie latam samolotem, pociągami jeżdżę raczej rzadko, z taksówek nie korzystam, nie jadam w restauracjach, a do kina chodzę tak powiedzmy raz na pół roku to moje życie jest prawie zupełnie bezstresowe. 🙂
Kurierzy są rzeczywiście irytujący, ludzie w supermarketach to już kompletne bydło. Najbardziej mnie wkurza sytuacja w której jest długa kolejka do jednej kasy, nagle otwierają kasę obok a trzoda wali się do tej kasy w bezmyślnym szale.
Co do kurierów to jak do tej pory jestem w 100% zadowolony tylko z jednej firmy, a mianowicie UPS. Choć mieszkam na wsi to jeszcze nie zdarzyło mi się żeby ktoś od nich miał jakiekolwiek problemy z dojechaniem do mnie do domu.
Z większąścią się zgadzam, po za tym, że sample w sklepach są po to aby je próbować. Sam tego nie robię, ale jakoś mi to u innych nie przeszkadza.
No chyba po to są komentarze – żeby twoi czytelnicy powiedzieli jaki mają punkt widzenia na sprawy które opisujesz.
Racja. Gdyby nie ludzie żrący sample, ładne promotorki nie miałyby pracy.
Cześć,
nie rozumiem dlaczego ludzie tłoczą się w przedsionkach wagonów, choć skm jest pełna, trudno wejść bo ludzie stoją na drzwiach niemalże a w wagonach można swobodnie przejechać trasę. Prawda, że siedzące zajęte, ale przynajmniej można spokojnie postać bez czucia czyjegoś oddechu, gdziekolwiek.
Strasznie mnie to denerwuje.
„nie będę się powtarzał”
O ludziach z pociągu pisałeś przynajmniej ze 2 razy, o klaszczących też i o kurierach też. Tekst spoko, ale wkurzające jest, jak podkreślasz tylko przy jednym przykładzie, że już o tym pisałeś.
A napiwków nie dajesz nigdy z zasady czy czasem tak, a czasem nie?
Uff żaden z 10 mnie nie dotyczy…
A mnie denerwują wszyscy sprzedawcy, którzy mnie pytają gdy płacę za coś czy nie mam drobnych… czy nie mam złotówki, 50 gr. itp. bo oni nie mają ! kiedyś to ignorowałem i posłusznie szukałem, dziś mówię że nie mam ale chętnie poczekam jeśli Pan/Pani musi pobiec gdzieś rozmienić żeby mi wydać.
W wielu krajach jest nie do pomyślenia żeby pytać klienta czy zamiast tak może zapłacić inaczej bo wydać nie ma jak… no jeszcze gdyby się to zdarzyło raz za czasu ale to jest tak nagminne że właściwie dzień bez takiego tekstu zdarza się raz do roku.
A ja kiedyś miałam w kasie tylko 100 zł i pierwsza klientka za spinkę wartą 2 zł chciała zapłacić stówą 🙂 Na prośbę o drobne obraziła się i poszła 🙂
no rzeczywiście, strasznie to perfidne i złe ze strony kasjerki, że chce umilić życie tobie, nie wydając ci dwóch kilogramów „klepaków”, tylko jedną całą papierową dychę, a jednocześnie umilić życie sobie, przezornie chcąc zostawić sobie drobne na wypadek, gdyby jakiś kolejny klient rzeczywiście nie miał przy sobie ani kawałka drobnych. i w zasadzie to też i następnym klientom, żeby nie musieli potem stać i czekać, aż ona „pobiegnie i rozmieni”.
jeśli akurat rzeczywiście masz przy sobie drobne, to naprawdę tak wielkim, przerastającym twoje siły problemem jest te drobne dać? „mam, ale nie dam, bo tak”? duma ci na to nie pozwala, czy jak?
bo ja to chyba jestem wręcz aż za nachalna z tymi drobnymi, bo często, jeśli płacę gotówką i akurat mam drobną „końcówkę”, to sama pytam, czy tę drobną końcówkę dać.
ja robię dokładnie tak samo. zresztą w końcu to w moim interesie; wolę poświęcić dwie sekundy na odliczenie końcówki, niż nosić portfel pełen bilonu.
O matko. Wszystkie punkty, wszystkie, są zdecydowanie prawdziwe.
A najbardziej wpieniają mnie Ci za plecami w markecie. No dramat.
Ja w pociągach jeszcze nie lubię, jak jedziesz w przedziale z jakąś starą babą – taka mi się najczęściej trafia – zamykasz oczy, lekka drzemka . . . a 15 minut potem jak przez mgłę widzisz jej syry na fotelu koło twoich nóg… a w rękach gazetę, którą wcześniej położyłeś na tym prowizorycznym stoliczku. No dramat. A potem jedź z tą babą jeszcze 500 KM, z Warszawy do Szczecina. Zdarzyło mi się to pare razy. Na początku interweniowałem. Z czasem gazety zacząłem zawsze chować do torby…
Kominek opisał sytuacje, które nie zostały uwzględnione w „Dniu Świra”.
Mnie irytują ludzie mający pretensje i wyżywający się na kasjerkach w supermarketach.
9.Kurierów którzy nie używają telefonu kontaktowego..i Poczty Polskiej – koleś nie ma paczek tylko roznosi awizo bo oszczędzają benzynę.
10.Świątecznej psychodeli w supermarkecie – polecam zakupy przez internet np w Almie – dostawa kosztuje grosze a nie trzeba sie przeciskać między sapiącymi ludźmi.
W zasadzie z całym tym zestawem się zgadzam i też nie lubię takich ludzi. Ciekawe jakich ludzi ci ludzie nie lubią? 😉 Pewnie każdy z nich ma 9 a nie 10 takich punktów.
Tylko mam uwagę co do pkt. 5 i baranów napierających w autobusie. Też mnie to wkurza, ale znam też rzeczywistość z autobusów i wiem, że czasem trzeba się ładnych parę sekund przeciskać. Oczywiście nic nie usprawiedliwia napierania na minutę przed dojazdem na przystanek.
u mnie na wiosce niektórzy kierowcy potrafią przejechać przystanek jak nikt nie ustawi się przed drzwiami… śpieszy im się, oj śpieszy :/
I jeszcze jedno. Jest market. Supermarket. Leżą cukierki. Na wagę, taki w kosmos wywalony stos michałków i innych tego typu. Czy w wydatkach tych sklepów jest wliczone to, że pewien odsetek kupujących podchodzi i ładując cukierki, każdego rodzaju najpierw próbuje ?
Jak się pojawi artykuł o „10 tekstach wypowiadanych przez problemowe kobiety”, to daj znać. Chcę wiedzieć jak mnie widza inni.
„W wielu krajach jest nie do pomyślenia żeby pytać klienta czy zamiast tak może zapłacić inaczej bo wydać nie ma jak”
Bez przesady! Nie róbmy z siebie bandy milczących robotów wykonujących swoje zadania. Co za problem wyjąć drobne jeśli się je ma? Czy naprawdę te 30 sekund więcej to tak ogromny koszt, by zrobić zwyczajny, drobny miły gest? Tam po drugiej stronie to nie maszyna do wydawania Ci produktów i reszty, tylko człowiek. Co innego jeśli ktoś żąda drobnych, ale skoro pyta, to jaki widzisz w tym problem?
Z tym kinem to działa w dwie strony. Ja lubię zostawać jak jestem ze znajomymi (samemu nie). Posiedzieć jeszcze te pięć minut w ciemnym kinie, posłuchać muzyki (może kupię soundtrack potem), zamienić parę zdań na temat filmu który właśnie obejrzeliśmy. A przy okazji unikam tłoku przy wyjściu a potem tłoku do WC 🙂 Nie mam nic do ludzi, którzy wychodzą oczywiście.
No i wtedy wkurza mnie obsługa, bo zdarza się, że przychodzi taki jeleń i mówi, że film już się skończył i czy mógłbym wyjść.
Z innych: tak jak pisałem, wkurzają mnie ludzie, którzy ryją się do pociągu zanim wysiadający wyjdą. Tak jakby nie było konduktorów, którzy upewniają się, że każdy wsiadł i wysiadł. Nie, ja stoję z bagażem, ale już 5 osób mi się ryje do drzwi, bo im ktoś miejsce zajmie.
Dalej: wszelkiego rodzaju jełopy w transporcie miejskim. Nastolatki, których nie stać na słuchawki i puszczają muzykę na cały głos z komórki, a chyba jeszcze bardziej – ludzie pijący piwo w tramwaju. Z reguły wchodzi 2-3 dresików i muszą wszystkim wokół pokazać, jak bardzo są cool, bo wypiją jedną puszkę browca na trzech.
Wkurzają mnie też ludzie przechodzący na czerwonym świetle na rogu Starowiślnej i Dietla w Krakowie. Jest tam takie przejście, gdzie są trzy „etapy” – ulica, tramwaj, ulica. Z reguły te dwa dalsze są już zielone, ale pierwszy „zielenieje” dopiero po jakichś 15 sekundach, bo samochody skręcają jeszcze z naprzeciwka (musiałbym to narysować, żebyście zrozumieli). Ale i tak zawsze znajdą się ciołki, które się ryją, a potem uciekają bo zauważają, że jedzie na nich trąbiący samochód zza zakrętu.
Wkurzają mnie też ludzie, którzy planują budowę przystanków tramwajowych na skrzyżowaniach i postanawiają je budować przy wjazdach na skrzyżowanie, a nie przy wyjazdach. Różnica jest prosta. Jeśli chcę jechać na północ (na przykład), a przystanki są na wyjazdach, to idę na przystanek wychodzący na północ i tam zbiegają się wszystkie tramwaje, które tam jadą. Ale jak przystanki są na wjazdach, to jadąc na północ muszę stanąć na którymś z pozostałych przystanków, więc jeśli kilka tramwajów jedzie w tę samą stronę, to kończy się tak, że obserwuję z odległości kilkudziesięciu metrów jak odjeżdżają te, którymi mogłem jechać. A wystarczyło dać przystanek po drugiej stronie ulicy.
Nie wiem co jest ze mną nie tak, ale wkurza mnie dużo rzeczy w transporcie miejskim 😉
Z tymi światłami to masz rację. sama tak łażę w rzeszowie. Musze się oduczyć.
Aaa, jeszcze wkurzają mnie panie w sklepie, które jak poproszę 15 deko sera żółtego, to pytają, czy może być 20, bo się sypnęło za dużo. Nie, nie może.
Hm… to Twoja pięść?
To, oczywiście bez znaczenia, ale zapytałam, ponieważ odebrałam ten tekst jako taki na serio. Zero humoru w nim. No może „ciam ciam, mlask mlask” uruchamia wyobraźnię.
Trudno się nie zgodzić z Twoim typowaniem, Są to sytuację, kiedy człowiek, i nawet kobieta, może się zirytować. W wielu tych przypadkach podałabym rozsądne przyczyny takiego zjawiska, ale przeciez nie o to chodzi, prawda? Pkt 4,8,9 bezdyskusyjna zgoda. Z sytuacją „ciam, ciam” punktu 10 raczej sie nie spotkałam (u nas naród chyba wyrobiony), reszta – bywa i bywa różnie, ja prawie zawsze znajduję okoliczności „łagodzące”. -Najważniejszą taką okolicznością jest: „kobieto, luzuj dla własnego zdrowia”. I jest lepiej;)
Ale ludzie, ogarnijcie się i zacznijcie zachowywać. No.
Borze tych klaszczących też nie znoszę.
Punkt 4 to rzeczywiście szczyt bezczelności. Jaki właściciel restauracji godzi się na to? Powinien ich przeszkolić lub wytłumaczyć im czym owa gratyfikacja jest.
Supermarkety są najlepsze. Istny cyrk.
Dobrze żyć z dala od tego.
Sama jestem dziwadłem i bałam się, że znajdę się w tej 10, ale uff… Na szczęście nie :). I mnie też denerwują takie zachowania, z resztą jest tego na pewno więcej. Jak zrobię listę to dopiszę później.
Mi raz starsza pani wciskała wózek w tyłek to jej powiedziałam „proszę pani, czy mogłaby pani nie wciskać mi wózka w tyłek, bo mi się jeszcze poszerzy?”
mina starszej pani? bezcenna 😉
a propos starych bab i pkt. 5, wkurzające są też staaare emerytki które wsiadają do autobusu zanim wszyscy wysiadający się ewakuują, zwłaszcza w zatłoczonych autobusach. ja rozumiem że one chcą wsiąść i zająć dobrą miejscówe, że w cieniu i blisko drzwi, ale czy zbawi je dodatkowe trzydzieści sekund stania w bezruchu? z całym szacunkiem dla starszch pań oczywiście. być może są i takie które to przeczytają. albo ich wnuczki.
Ze wszystkim się zgadzam, oprócz kina. Ja wolę posiedzieć, poczekać aż inni wyjdą i nie pchać się. Dla mnie to taka sama sytuacja jak w pociągu, czy autobusie. No chyba, że ci pozostający ludzie uzasadniają swoje siedzenie byciem o wiele większym miłośnikiem kina, niż ci wychodzący od razu.
11. Ludzie, którzy przed gabinetem lekarskim pojawiają się znikąd, wbijają się bez czekania z uśmiechem na ustach i krótkim „Ja tylko na minutkę.”
Czasoprzestrzeń się zakrzywia, minutka mutuje w „cholernie długo”, po czym delikwent wynurza się z drzwi, czasem rzuci „dziękuję” albo „do widzenia” a Ty czekasz z pieprzonym numerkiem.
O, czasami zdarza mi się zaliczać do punktu 1. Ale tylko wtedy, gdy jadę w jakieś miejsce pierwszy raz i boję się, że nie zdążę wysiąść. Jak znam okolice stacji, to nie ma żadnego problemu; wiesz jak daleko jeszcze jestem.
No i 3. Są filmy, w których pojawiają się sceny po napisach (głównie na podstawie komiksów) i wtedy zostaje do końca. Acz nie mam pretensji do wychodzących; co najwyżej dzielę się informacją, że jeszcze coś będzie. 🙂
Jeszcze jedno: kiedyś sam to napisałeś. Ludzi, którzy na taśmie kasowej uporczywie i pieczołowicie oddzielają swoje zakupy poprzeczką. Dodatkowo kontrolują potem, czy kasjerka przypadkowo nie skasuje czegoś spoza. mnie krew zalewa jak to widzę, bo wówczas to jakby traktował mnie jako złodzieja, który chce podpiąć się pod jego zakupy. Brrrrr….I jeszcze: ludzie, którzy biorą coś z supermarketu bez kodu a potem przy kasie depczą kasjerkę!!!! Zawsze reaguję i komentuję wprost ich zachowanie – w oczach kasjerki – „dzięki”!!!
A ja tam często oddzielam zakupy. Miałam kilka razy sytuację, że kasjerka skasowała komuś z przodu coś mojego, albo policzyła mi zakupy kogoś za mną. Nie chce mi się stać i pilnować każdej rzeczy, ani nie chce mi się potem stać i czekać, aż przyjdzie jakaś uprzywilejowana osoba i wykasuje ten zakup, żebym mogła spokojnie zapłacić i wyjść.
Przypomniało mi się kilka rzeczy: nie cierpię czekać u lekarza dobre kilka godzin, po czym gdy już przychodzi niemalże moja kolej, wchodzi babka, nie wiadomo skąd i mówi: ja tu miałam zajętą kolejkę. No super, tylko ja Ciebie pierwszy raz w życiu widzę, marnuję najlepsze lata życia na kolejkę, a Ty zdążyłaś ziemniaki wykopać na polu i obrócić, wcinając się w kolejkę. (pochodzę z małej miejscowości więc wersja z ziemniakami bardzo prawdopodobna).
Albo takie, które wpadają na korytarz z krzykiem, że one tylko po receptę, po czym siedzą 10 minut.
A i w sklepach. Studenci to najlepsi czekający w kolejce: zupka, piwo, bułka. Więc stoję sobie z obiadem w ręku, a przede mną facet po 30-sce z wózkiem na cały tydzień żarcia. Staram się zrobić maślane oczka i delikatnie zasugerować mu, że to stanie w kolejce będzie połową mojego życia, a on jest w odpowiednim wieku, aby zaprezentować jakim to on dżentelmenem nie jest i z przyjemnością przepuści mnie do przodu. Po czym ja uśmiechnę pięknie i podziękuję. Ale nie. Musiałabym mieć rozmiar D, żeby to zrobił…Albo ludzie ze 1028 rzeczami w kasie do 10 produktów. Uwielbiam.
Albo idę z wózkiem przez miasto. Wąsko, ale jadę prawą stroną drogi. A przede mną baba pcha się na czołowe i ani myśli ustąpić i zejść na swój „pas drogi”. Zazwyczaj zjeżdżam, bo normalnie szkoda wózka. I dziecka.
I kierowcy wyprzedzający na pasach…
No to chyba wszystkie moje żale odnośnie świata. Więcej grzechów nie pamiętam.
Wciskając się w kolejkę w supermarkecie robisz to samo, co ludzie wciskający się po recepty. Face it.
Że jak? Po prostu czekam czy ktoś mnie przepuści, bo moje zakupy będą trwały minutę, a jego co najmniej 5.
Nie wciskam się, bo nie wchodzę w kolejkę mówiąc: Te panie, ja mam 3 produkty a pan 100, zamieńmy się! po prostu miło jest jak mnie przepuszcza,a jak nie to nie. Przecież ani nic mu nie powiem, ani się krzywo nie popatrzę. To zależy od jego wolnej woli. Czyż nie?
nie, to jednak nie to samo.
ja tam zawsze przepuszczam kogoś, kto stoi za mną z puszką koli, kiedy ja mam dwadzieścia produktów; często nawet sama to proponuję. zresztą mnie też parę razy przepuszczono i było to bardzo fajne. kwestia podejścia do życia, moim zdaniem – tylko jakiś zawistnik pomyśli sobie „a stój, skoro i ja stoję”, bo ktoś normalny rozumie, że mu to zrobi różnicę dwudziestu sekund, a tej osobie pięciu minut, podczas których będzie kasowany twój pełny koszyk.
Damn. Teraz czaję do kogo była ta aluzja odnośnie codziennych złych dni.
(Czasem nie chce mi sie czytać przydługawych komentarzy więc wracam do nich potem)
Ta aluzja nie była do nikogo poza mną:)
Pozdrawiam.
eithel
zawsze w takim przypadku można wymienić się z poprzednikiem pieniędzmi towarem…może to będzie długonoga brunetka, haha. A kapusta nie kosztuje tak dużo:)
Wolałabym ciemnookiego bruneta jak już. Ale jednak wolę oddzielić te produkty niż liczyć na to, że taki się trafi, zamiast kogoś, kto nie będzie miał drobnych, żeby się rozliczyć, szczególnie że sama rzadko je mam, lub kogoś, kto zakupi coś zupełnie niepotrzebnego.
A propos kobiet z wózkami i niepełnosprawnych – jak parkujecie myślcie o tym że przydałoby się zostawić miejsce na chodniku.Uroczy widok jak przy ruchliwej ulicy facet na wózku inwalidzkim musi wieczorem zjeżdżać na pas ruchu bo jakiś debil zaparkował na chodniku przy ścianie budynku zostawiając 30cm..To piszę ja – zwolennik karnego kutasa za złe parkowanie.
Przyłączam się, naklejanie kk działa, miałam naoczny dowód pod blokiem:-)
od siebie dodam tylko, że zgadzam sie z Kominkiem w 100%
też takich osób nie lubię, i również (chyba, jakoś sobie nie zdaje z tego sprawy?) do takich nie należę
w tej liscie się nie mieszcze czekam na kolejną: 10 tekstów wypowiadanych przez problemowe kobiety 😉
No to tak o:
Pkt 1: Stanie przy drzwiach na kilka minut przed przyjazdem pociagu czasem moze służyć właśnie temu, by się później nie tłoczyć 🙂 nie chce stać w tłumie, to staje jako pierwszy, wysiada jako pierwszy a reszta niech sie tłoczy. Ja tak robię tylko, jak mam kilka minut do autobusu miejskiego, więc te kilka minut jest decydujące – zdąże na zajęcia albo nie zdążę.
Pkt 3: Ja lubię napisy końcowe. Najbardziej interesuje mnie z nich autor muzyki bądź ewentualnie tytuł i wykonawcę jakiegoś kawałka filmowego. Acz z tym to bywają problemy 🙂
Podoba mi się pomysł na 10 tekstów problemowych kobiet – chcę wiedzieć czy się do niech zaliczam 🙂 Czasem jak analizuję swoje zachowania to myślę że taką jestem. Ale czasem jest to po prsotu spowodowane tym, że „czara się przepełnia” albo mam gorszy dzień. Wtedy każdy troche marudzi…
Nie no jasne, Każda z nas ma złe dni, nie oszukujmy się.
Niektóre z nas mają je codziennie.
Oj tam, oj tam 😉
Podpisuję się pod całą dziesiątką, a za punkt 3. szczególnie serdeczne buk zapłać 🙂
a ja nie lubie tych „rencistow/emerytow”, ktorzy normalnie nie moga postac 3 min w kolejce, a jak jest w markecie promocja to biegna lepiej niz na sprintach!
Nie wiem po co stać parę km wcześniej i klaskać w samolocie, ale taksówkarzy i kelnerów, szukających sposobów na zwiększenie zarobków staram się zrozumieć, choć metody mogliby mieć subtelniejsze.
A jak nie jestem żadnym z nich to i tak Cie nie poznam:D Ale co do tych typów ludzi to przyznaje ci racje:)
Bardzo nie lubimy. Amen.
a ja nie lubie ludzi, ktorzy codziennie wstawiaja na portalach spolecznosciowych po 10 zdjec swoich bachorkow i chca zeby wszyscy sie nimi zachwycali. bleee
„1. Ludzi, którzy na kilka a nawet kilkanaście minut przed przyjazdem pociągu na stację już stoją i tłoczą się w korytarzu.”
Nostalgia z Oświęcimia.
„2. Ludzi klaszczących po wylądowaniu samolotu.”
Podziękowanie za dobrze spełnioną robotę. Tobie nikt nie klaszcze jak stawiasz tekst na blogu?
„3. Ludzi mających pretensje, że po zakończeniu filmu inni chcą wyjść z kina.”
Zapłaciłem za ten bilet 20zł mogłem za niego kupić dwie kury na obiad i nie wyjdę z niego dopóki nie obejrzę go całego.
„5. Baranów napierających na ciebie w autobusie.”
Chcą powąchać moich perfum. A to jest po prostu mydło.
„7. Taksówkarzy pytających „którą trasą jechać?”.”
Wprost do sypialni twojej starej.
„8. Ludzi gapiących się do kamer.”
Yeah looked at maj bjutiful twarz. I’m a model, big star, and I pomacham to obiektyw.
„10. Ludzi w supermarketach.”
Często na stoiskach monopolowych spotkałem się z fachową radą.
Tutaj nie mają poczucia humoru 🙂
Nienawidzę stać w kolejkach do kas czyli coś na temat punktu numer 10.
Od kiedy są kasy samoobsługowe pomimo długiego czasu pikania sobie towaru do torebki, zawsze wybieram ten sposób kasowania towaru, co najwyżej sam się na siebie powkurzam, ukradnę w między czasie 30 torebek foliowych i 30 razy poproszę kasjerkę aby mi pomogła w obsłudze tej piekielnej maszyny ale za to wszystko robię sobie „sam” i nie stoję w kolejkach.
Ja zostaje w kinie „na napisy” z dwoch czesto nakladajacych sie powodow – film byl na tyle dobry, ze wciaz rodzi we mnie obrazy, skojarzenia, refleksje, wiec siedze i smigam gdzies myslami; albo ma swietna muzyke. I ciesze sie, ze inni wychodza, bo to takie nobilitujace, ze plebs ucieka, a ja tu przemysliwuje… 😉
jak sobie tak tu czytam to myślę, że z tych wszystkich wypowiedzi wynika jedno: stare baby i małolaty to straszne zło!!! nic tylko wkurzają wszystkich pozostałych
Zgadzam z każdym punktem, masakra. Moje typy:
O autobusach mogę mówić godzinami:
-puszczanie muzyki z telefonu, dramat
-głośne, długie rozmowy przez telefon
-kładzenie siatek z zakupami na miejscu obok, kiedy autobus jest przepełniony
-zostawianie miejsc wolnych, a tłoczenie się w „przedsionku” w autobusie, krowa, nie usiądzie, bo nie wiadomo co, a ludzie nie mogą wejść (zazwyczaj i tak nie wsiadam do przepełnionych autobusów, szczególnie w lato..)
Ponad to:
-śmierdzących ludzi, zawsze i wszędzie
-ludzi, którzy wykłócają się/krzyczą i blokują kolejkę na kasjerkę np w supermarkecie, która źle coś nabiła/była inna cena w sklepie, a inna na paragonie (jasne, czemu nie zwrócić się o zwrot różnicy, ale w punkcie obsługi klienta.. no i nie o 50 gr..)
-kasjerek w małych sklepach, które zagadują się przez telefon/między sobą, stoisz przed ladą, a tu nic.. zawsze wtedy ostentacyjnie odwracam się i wychodzę, zapamiętuję adres i moja noga tam nie staje
Ja już kiedyś stwierdziłam, że chodzi o motyw przewodni i dobrze, że w tym czasie nie poruszają się w zwolnionym tempie 🙂
Kurcze… ja na prawde lubie czytac napisy koncowe i wole to niz przeciskajace sie przede mna dupska. Na szczescie sa kina, gdzie swiatlo sie nie zapala, gdy juz owe napisy sie pojawia.
Do listy dodałabym jeszcze ludzi wiecznie zrzędzących na wszystko i wszystkich. Marudom mówimy stanowcze nie! 🙂
Mnie też denerwują reklamy na polsacie i tvn serio można by się przespać badź wykonać sobie obiad wraz z kolacja oczywiście sarkazm bystrzy zrozumieją . Film który trwa ponad 1.5 h z reklamami wydłuży się do 3.5h i to jest paranoja . A co do taksówkarzy to mimo wszystko że chcą zazwyczaj naciągnąc klientów da się z nimi odpowiednio porozmawiać a wiadomo że jak już skorzystałeś z taksówy to nie po to by jechać do pobliskiego jarzyniaka co nie tylko na jakoś dobrą impre badź załatwić ważne biznesowe sprawy . A tutaj mam dobry kawal względem jazdy autobusem : Autobus pełen pasażerów. Jeden z nich krzyczy – Panie , nie pchaj się pan tak na chama , tamten odrazu cięką riposte zastosował i mu dowalił ze A skąd mam widziec nas kogo sie pcham .To tyle ludzie teraz jeśli tylko jest to możliwe do telewizorów i oglądac naszego Polaka ,.ELO
Jednak jestem spoko, na pociąg prawie zawsze jestem minutę przed czasem:)
Adamek się zaczyna, więc na szybko jeden rodzaj ludzi, który mnie wkurza:
zawsze jak robię większe zakupy w supermarkecie mam wózek, co jest dość logiczne, bo w rekach większych zakupów nie uniosę. Toteż, gdy pani skasuje jakąś rzecz, wrzucam do wózka, potem spokojnie odjeżdżam i pakuje wszystko do środków transportu typu siatki. A najbardziej mnie wkurza, jak jakaś pani, wyraźnie robiąca zakupy na najbliższy miesiąc dla dziesięcioosobowej rodziny, nie dość, że wszystko chce pakować przy kasie (w związku z czym pakuje pół godziny po tym jak wszystko zostanie skasowane), to jeszcze jako stały klient ucina sobie w tym czasie odprężająca pogawędkę z kasjerką. No bo po co się spieszyć.
wkurzają mnie cipy, które jarają papierochy – śmierdzące skręcane w domu, gdy stado ludzi czeka na zmianę światła na przejściu
A ja kocham wszystkich ludzi.
A za tych,ktorych zabijam na zlecenie,to sie modle.
Aaa, jeszcze ludzi, którzy lezą po ścieżkach rowerowych. Nie jestem rowerzystą, ale nie cierpię tego. Środkiem ulicy se idźcie.
Dziśbyłam świadkiem samplomaniaków w Tesco. Ludzie próbowali ciasteczek oreo, mówili „to ja kupię paczuszkę” „ja Pani dam, mamy tutaj na stoisku” „yyyy.. dobrze.” , a potem odkładali je byle gdzie. Wynikiem tego były ciatsteczka oreo między balsamami, piwem i cytrynami.
Z tymi kurierami to jest loteria.
Byłam miło zaskoczona tym, który mi dostarczał katalog IKEI, bo nawet chciał się fatygować do Sopotu (praca) zamiast do Gdańska (dom), dzwonił jakieś trzy razy, umawiał się i był bardzo sympatyczny.
Z kolei jak ostatnio czekałam na przesyłkę z banku, to zadzwonił raz, powiedział, że może być u mnie o 18:00 i gdy zapytałam, czy mógłby być wcześniej, odburknął, że nie. Okej. Następnego dnia? Nie, on nie pracuje. Okej, w takim razie o 18, niech już będzie… Zadzwoniłam po jakimś czasie z prośbą, czy moglibyśmy przełożyć przynajmniej o pół godziny później – nie, on też chce skończyć pracę i jechać do domu. Na dodatek nie miał zielonego pojęcia na temat tego, co ma zrobić – sama musiałam mu powiedzieć, że muszę podpisać papiery, które on zabiera i że ma wziąć ode mnie kopię dowodu. Okropny gbur. Fuj.
Mnie w środkach transportu denerwują jeszcze ludzie pytający „Przepraszam, wysiada Pani na najbliższym przystanku?”
a co im to robi za różnicę? współczuję im tego ciągłego życia w stresie, że nie zdążą wysiąść na swoim przystanku :]
ojej..tak jakby to mój luby mówił,on ma ostrego nerwa na babki z koszykami co wjeżdżają w zad…
w inncyh landach podoba mi się,żę przepuszczaja klienta,który ma mniej zakupów i nie
ważne,że przepuszcza matka z dziećmi.My chyba nie dogonimy tej kultury..
ja, dodałbym jeszcze tych co stoją w kolejkach mimo, iż mają krzesła,… z kolei, gdy ty siądziesz patrzą na Ciebie jak na dziwoląga…bo przecież wystać swoje trzeba…nie znoszę zawistnej bezmyślności
Nr, 5 odnosi się do Warszawy. W Olsztynie się tym nie spotkałem. Teraz często bywam poirytowany. Stoję sobie w korytarzu pomiedzy srodkiem a tylem autobusu. Korytarz dosc mocno zatlocozny jednak osoby stojace tam wysiadaja pod koniec trasy przejazdu autobusu. Babsko stojace w srodku ma okazje wyjsc tymze srodkiem(srodkowe drzwi) ale nie! Pcha sie korytarzem do tylu bo bedzie miala blizej do warzywniaka i szybciej kupi pomidora…co z tego,ze caly korytarz ludzi przepchnie!Wrrrr. Socjalistyczny pośpiech do kolejek pozostał we krwi.
Nie lubię ludzi, którzy podchodzą do pasów podczas gdy jest czerwone światło, i mimo już zapalonej lampki na guziku, wciskają raz po raz ten biedny przycisk po kilkanaście razy, z oburzeniem patrząc na innych tak jakby każdy tam wcześniej stał i czekał aż samo się wciśnie i zapali, a gdy przepisowo światło w końcu zmieni się na zielone, wkraczają na pasy z miną jakby zrobili w chuja pół świata.
a w kinie zostaję na napisy bo zazwyczaj po nich są jakieś krótkie scenki albo dodatkowa scena i nie lubię tego przegapiać 😉
Jak nie lubimy?
Kochamy wszystkich ! 🙂
Co do punktu 4:
Chodziłem z swoją Lubą do pewnej knajpki zawsze na sałatkę z kurczakiem i placki po węgiersku. Dania pyszne, a obsługa przednia. Zakumplowaliśmy się i nawet kiedy kucharze się pozmieniali i sałatka podupadła na jakości wciąż lubiliśmy tam przychodzić. Któregoś razu nie było ‚naszej’ kelnerki i obsługiwało nas inne dziewcze. Jakieś takie średnio przyjemne i ogólnie daleko jej było do fajności. I właśnie przy płaceniu zapytała się czy życzymy sobie doliczyć napiwek (dodam, że właśnie wkładała kartę do terminala). Szok jaki się wymalował na naszych twarzach musiał być… no nie da się go opisać. Oczywiście napiwku nie dostała i od tamtej pory kiedy znów przekraczaliśmy progi tej zacnej jadłodajni i mieliśmy nieszczęście na nią natrafić to okazywało się że ma strasznie daleko do naszego stolika:] Jakiś czas później knajpa upadła, na jej miejscu powstała apteka. A nasze kelnerki dwie (siostry) potwierdziły, że nie byliśmy wyjątkami naciąganymi na tipa. Tak, wiem, że urzekła Was moja historia :]
wszystko zależy od dnia i okoliczności… jak jeździłam komunikacją miejską, czy to autobus czy to pociąg, jeżeli jest tłok to naturalne jest dla mnie „przepchać” się wcześniej co by podróży bez celu nie kontynuować dalej…
w kinie czekam aż pierwsza fala przejdzie, no chyba że muszę siusiu a w trakcie filmu nigdy nie wychodzę i spacerowiczów w trakcie seansu też nie lubię, jedynie dzieci rozumiem…
w zasadzie w większości mnie te rzeczy nie irytują gdyż nie zdarzają się na tyle często żeby ich nie cierpieć czy znosić, jak ktoś na mnie „włazi” w kolejce po prostu zwracam uwagę czy to gestem czy to krótkim „no do cholery plus wzrok”, na klaskanie nie zwracam uwagi, są ludzie którzy klaskają z euforii że lot przezyli-bo tak się boja latać, reszta klaszcze bo chcą być fajni, a na takich już naprawdę nauczyłam się nie zwracać uwagi i unikać bliższych kontaktów…
aaa i w super marketach nie jadam niczego ze względu na… higienę, ludzie, kurz, tłok cholera wie kiedy krojąca-częstująca ręce myła fuj
10. A co z kobietami rozdającymi sample w supermarketach. Pomyśl Kominku, jak one nienawidzą tych wszystkich ludzi. Bo „Mhmm… dobłe, bałdzo dobłe…mogę heszcze?” to można znieść. Ale najczęściej to jest: mlask, mlask, dobre, mlask, o której kończysz, mlask, no co taka jesteś wyniosła mlask (bo baranie jesteś pięćdziesiątym, który zadaje to pytanie!), mlask, dobry serek, a lody też rozdajesz (rany, koleś, naprawdę jesteś gwiazda wyrafinowanego dowcipu i serio pierwszy dzisiaj wpadłeś na ten tekst!), mlask. Stoi taki, żre, w dekolt zagląda, a jak żona z wózkiem podchodzi to z popłochem w oczach ucieka.
Robiąc zakupy w markecie można znienawidzić ludzi, ale praca tam to w ogóle mordercze instynkty budzi.
często są tez sytuacje kiedy ludzie ludzi uczą takich zachowań…. sytuacja, kolejka do drzwi celowych, od drzwi do krzeseł w poczekalni wolna przestrzeń, przychodzi „jakieś cuś” i ciach w ta przestrzeń…. nie powinno sie wstawać jak ten jeleń i czekać z nosem przy drzwiach ale siedzieć jak jeleń i przepuszczać wszystkich po kolei też mija się z celem… chamscy ludzie do chamstwa prowokują
Kasujesz komentarze, w których ktoś nie mówi „Tak, masz 100% racji!” ?! Zero dystansu i samokrytyki .
jak dla mnie numerem jeden z najbardziej niepożądanych zjawisk są ex aequo ludzie w supermarketach i w środkach publicznego transportu.
ci pierwsi drażnią mnie głównie tym, że napierają na mnie wózkami, trącają koszykami albo stoją jeden na drugim, dysząc sobie w karki, jakby myśleli, że to cokolwiek przyspieszy. a kiedy zwrócę komuś uwagę, żeby przestał mnie popychać, bo podejdę do przodu dopiero, kiedy uznam to za słuszne, nieodmiennie słyszę coś w stylu „przepraszam, nie chciałom/nie zauważyłom pani” – najpierw przez dwie minuty ktoś ci usiłował prawie że wepchnąć wózek w dupę, a potem bezczelnie twierdzi, że to niechcący. korzystanie z promocji mnie nie denerwuje, bo mnie zupełnie nie dotyczy, ale fakt, że też nie chciałabym mieć faceta, który by nie widział w tym nic żenującego.
co do ludzi z komunikacji miejskiej, najbardziej nie znoszę, kiedy cały tramwaj jest pusty, a jakiś baran usiądzie mi niemalże na kolanach, albo sytuacji, kiedy wszystkie miejsca są zajęte i zawiśnie nade mną ze zbolałą miną jakaś objuczona torbami baba, a kiedy ustąpię jej miejsca, to mówi, że ona tylko trzy przystanki i w końcu nie dość, że nikt nie siedzi, to jeszcze stoi taka z tymi tobołami na samym środku przejścia przez dobrych dziesięć minut. w pociągach nie lubię ludzi, którzy wsiadają do mojego przedziału z otwartym oknem i zaraz po ruszeniu każą mi je zamknąć, a kiedy mówię, że jest duszno i że trzeba było poszukać przedziału, gdzie okna były pozamykane, to albo ktoś jest w ciąży i boi przewiania albo już jest chory. nie lubię jeszcze ludzi ze śmierdzącym żarciem albo tych niedbających o higienę i niewiedzących, co to antyperspirant – w małym, zatłoczonym pomieszczeniu takie rzeczy dają o sobie znać trzy razy intensywniej, niż gdzie indziej. co jeszcze… chyba to wystawanie na korytarzu na kwadrans przez zatrzymaniem – ale to tak samo, jak z popychaniem kolejki w markecie: logika zawodzi, jednostka ulega zbiorowemu szaleństwu, jeden wstał, więc drugi też już biegnie spanikowany, że nie zdąży. ale na dobrą sprawę mało mnie to interesuje, bo ja i tak czekam, aż się trochę koło wyjścia przeludni i dopiero wtedy opuszczam przedział.
podsumowując, ludzie w stadzie zachowują się jak barany, więc w tym wypadku bycie czarną owcą zupełnie mi nie przeszkadza 😉
hahahaha dobre 😀 ale niestety jest to śmiech przez łzy…. jest jeszcze coś czego nienawidzę i zrozumieć nie potrafię… wchodzimy do klubu, dyskoteki, pubu… i co?? w sekundzie czuję na sobie wzrok wszystkich panien dookoła biegający po moim ciele od dołu do góry…. i już widzę po ich minie jak analizują mój strój, uczesanie, makijaż, WSZYSTKO!! co jedna tylko prycha patrząc na buty, a inna na torebkę… jak pod ostrzałem… totalne zero swobody, nic tylko wzrok jak szpilki w plecy ałć!! :/ i jeszcze jedno… za każdym razem mam ochotę się odwinąć i „pociągnąć z torebki po łbie”!! dziewczyny, faceci wszyscy… przechodzą obok, przeciskają się, popychają, szturchają, uderzają, depczą, wbijają łokcie w plecy i…. i nic! żadnego „przepraszam” :/ na placach ręki potrafiłabym zliczyć ile razy w miejscu publicznym usłyszałam „przepraszam”… takie to smutne trochę…
I mnie wnwerwiają przedstawiciele powyższego spisu powszechnego.
Powszechnie i codziennie, na każdym kroku bez względu na wiek, płeć i przekonania religijne, miejsce pochodzenia czy wrodzenia, są oni – ludzie o odmiennej orientacji społecznego funkcjonowania. Do tego dodam
– słodko-pierdzące panie w spożywczaku,
– stada rodzinne idące całą szerokością chodnika/alejki
– panie w banku/na poczcie, którym przecież niegdzie się nie spieszy
– na szczęście dla mnie już byłej, a na nieszczęście dla nowego właściciela obecnej – sąsiadki dewotki, skarżącej się do spółdzielni na kąpiele po 22 ( nowe blokowisko z bardzo cienkimi ścianami wspólnymi)
– ciotek z pytaniem (po paru latach już tylko w oczach) : dziecko a kiedy ty za mąż wyjdziesz, starą panną zostaniesz…
–
Kąpiele po 22 ? Sam bym dzwonił na policje. Co najmniej.
Ja rozumiem cienkie ściany i, że słychać to i tamto. Ale w kontekście kąpieli, to nie potrafię sobie tego wyobrazić/zobrazować. Że co szanownej sąsiadce przeszkadza, co słyszy ? Chyba, że masz bardzo hałasującą gorącą wodę albo telewizor w łazience… 🙂
Woda lejąca się do wanny….
Zatem dla dobra stosunków sąsiedzkich trzeba by było albo kłaśc się spać z dobranocką albo pluskać w misce 🙂
Tej pani przeszkadzało bardzo wiele rzeczy, a chyba najbardziej przeszkadzała jej moja młodość
A ja dodam tak z innej beczki, odnośnie tego co mnie denerwuje.
Otóż. Pochodzę z pomorza, ogólnie. Tego brzydszego, zachodniego.
Mieszkam w Warszawie. Mam lat tyle, że w zasadzie, ani to jeszcze planować rodzinę,
ani wynajmować mieszkanie z kumplem. No to mieszkam sam. Wynajmuje. Wynajem niby prawie
tak kosztowny jak rata za mieszkanie, jeśli by je kupić na kredyt. Tylko, że na pewno nie to moje mieszkanie. Inne, tańsze. Ogólnie nie stać mnie na kupno takiego mieszkania, jaki wynajmuje. Bo płacenie miesięcznie 4 tys. kredytu jest zbyt dużym wydatkiem. A innego nie chcę.
No i teraz co mnie wkurza. Wkurza mnie to, że w moich rodzinnych stronach, każdy -od fryzjerki, po panią z banku, ciocie wujka, kolegę wujka i kolegę kolegi – stara mi się między wierszami powiedzieć, że po pierwsze chyba „w życiu mi nie wyszło”, bo lat dwadzieścia parę a ciągle na „stancji” i , że te to i tamto. Po tej sekwencji uprzejmości następuje z reguły delikatny uśmieszek.
Nie macie podobnych odczuć, doświadczeń ? Czy to tylko moje głupie doszukiwanie się problemu tak gdzie go nie ma. Może za bardzo biorę to do siebie, że jestem traktowany trochę jak nieodpowiedzialny gówniarz z uwagi na to, że nie własnej, niespłaconej jeszcze chaty.
Ejmen.
Jak czytałem o kurierach to…. hm… Powiedzmy, że jeszcze mi się nie zdarzyło, aby kurier zostawił paczkę u innej osoby, gdy go o to nie prosiłem telefonicznie albo nie dostarczył paczki. Kelnerzy, o których piszesz kombinują nieźle, jak to mówią” każdy orze jak może”:. 😛
Do dzisiaj mam traumę po jednej z wizyt na targowisku z warzywkami. Standardowe stoisko, stare baby, kolejka. I ja w kolejce. Kurwa mać, wszystko wszystkim ale gdy zaczyna się o człowieka opierać (albo raczej napierać) 50ścio letnie grube, śmierdzące babsko, i nie żeby jedno tylko z każdej strony, to odechciewa się wszelkich intymnych relacji międzyludzkich na kolejny miesiąc. A takie grube głupie nie rozumie że możesz nie mieć ochoty aby coś takiego Cie dotykało, tylko pcha się po tą zasraną pietruszkę czy sałatę jakbym miał przed nią wykupić całą skrzynkę.
Punkt 6 wybitnie mnie irytuje – nie czuję się jakoś wybitnie stara (ba – prawie świeżynka!). Bo co, bo chwyt marketingowy? Bo jesteśmy w podobnym wieku z kasjerką/kasjerem albo wyglądam na młodszą to daje im to prawo do rozmowy per ‚ty’? ho ho, nie.
Nie jestem osobą kwalifikującą się do ani jednego z powyższych typów i też nie lubię ludzi z punktów od 1 – 9. Punkt 10 jest mi obojętny, o ile to nie są osoby których znam. Jeżeli okazałoby się, że znam taką osobę i okazałoby się, że jest niereformowalna to pewnie usunąłbym ją z moich kręgów 😉
Gdy zobaczyłam tytuł notki od razu pomyślałam o ludziach pchających się w kolejce. Cóż, wielkie umysły myślą podobnie 🙂
Bardzo nie lubię jak ktoś napiera na mnie w kolejce sądząc zapewne że to coś przyspieszy.
Aha, ja czasami klaszczę w samolocie, wiem że to wiocha i mam to gdzieś.
Kominku, ty chyba nigdy nie przeżyłeś prawdziwych turbulencji. Też byś klaskał i był szczęśliwy że żyjesz jak już wylądowałeś.
Nie ma tez pewnosci, ze Ty przezylas prawdziwe turbulencje, moze po prostu jestes panikara i gdybys przezyla „prawdziwe turbulencje” (prawdziwe – czyli jakie wlasciwie?), to nie klaskalabys po wyladowaniu samolotu, bo mialabys pozrywane sciegna i miesnie w dloniach, od trzymania sie fotela. 🙂
W supermarketach to w ogóle jakiś demon siedzi i od progu opętuje ludzi.
Ja za to nie znoszę ludzi, którzy nie zostawiają kelnerom napiwków, słabiutko jak ktoś z moich znajomych na drobne czeka 😉
Kominku, a u mnie z tym kinem to jest jak z seksem, lubie sobie jeszcze troche posiedziec na koncu i pokontemplowac muzyke (chrzanic napisy koncowe), aby poziom hormonow opadl 🙂
A znacie zjawisko – uprzejmy po chamsku…
Otoz ja nie cierpie kierowcow, którzy zatrzymuja sie uprzejmie i przepuszczaja pieszego lub inny pojazd zaganiajac go reka jak krowe na zagrodzie.
1. Nastoletni Dj’e którzy puszczają muzykę z telefonu ( jak im się zapewne wydaje) ku uciesze wszystkich w autobusie, kolejce, pociągu , na przystanku itp
2. Mówienie po imieniu to jeszcze nic!!! Ostatnio u fryzjera byłam w szoku gdy „pani” zwróciła się do mnie : umyła głowę?czy chce umyć? a jak by się chciała ściąć?
3. „Człowiek promocja” to gatunek który przy kasie wyciąga bony i kupony chyba najgorszy ze wszystkich, nawet popychacze się nie umywają.
Mogłabym tego wymienić więcej jednak te 3 przykłady przyszły mi na myśl po przeżytym zeszłym tygodniu.
Ad „czlowiek promocja” – niedawno przypadkiem trafilam na program o ludziach, ktorzy kupuja wszystko za bony, kupony. POtrafia zgromadzic takie ilosci kuponow, ze robia zakupy za 800 dolarow, a placa 15. Ok, zgadzam sie,z e to wielka oszczednosc i jak ktos ma takie hobby to niech sie w to bawi. Rzecz w tym jednak, ze ci ludzie gromadza NIEPRAWDOPODOBNE ilosci produktow, kazda z pokazanych rodzin miala w domu po prostu maly supermarket, setki identycznych puszek, paczek makaronow, zapasy jedzenia, chemii, art. higienicznych, na kilka lat. Jedna babka miala garderobe wypelniona lekami, bo byly za darmo. I tak, dysponowala kilkudziesiecioma butelkami syropku na kaszel, jakimis neiwyobrazalnymi ilosciami tabletek, witamin, suplementow.
Oczywiscie, jak sadze, niczym sie z nikim nei podziela.
Gosc mial taki wlasnie sklad tych produktow w garazu i jego sposobem na odstresowanie sie bylo chodzenie do tego garazu i podziwianie swoich zapasow, wyliczal sobie ile by musial za to zaplacic, a ile zaplacil i sie tym rajcowal, jaki zdolny. Kazda wolna chwile spedza na przegladaniu promocji w internecie i wysylaniu maili do producentow z prosbami o bony. A potem raz w tygodniu jedzie do supermarketyu robi zakupy na kilkaset dolcow, placi kilkanascie i sie cieszy. Katastrofa ;)))
I ja sie zastanawialam widzac to wszystko: PO CO IM TO????? trzeba miec zdrowo nastrane w glowie, zeby byc takim swirem i gromadzic zapasy na lata, zamiast kupic raz na tydzien normalna iosc zdrowego, swiezego jedzenia.
Hahahahah mój dentysta:
-Niech pacjentka wypluje.
Jak to usłyszałam to prawie spadłam z tego fotela .
Niestety Kominku, z punktem 3-cim się z Tobą nie zgodzę. Ja lubię obejrzeć film DO KOŃCA, włącznie z muzyką, chu*a mnie obchodzą napisy końcowe, muzyka musi być i już! A przez tych „baranów” dosłuchanie do końca w ciszy i spokoju jest niemożliwe
1. Ludzi, którzy na kilka a nawet kilkanaście minut przed przyjazdem pociągu na stację już stoją i tłoczą się w korytarzu.
W zasadzie nie jezdze pociagami od lat, ale pamietam tych ludzi. Se stoja. Faktycznie – cholera wie po co. Tylko jedno mnie dziwi: Dlaczego ich nie lubimy? W czym oni nam przeszkadzaja? Mnie by tam zwisali, gdybym jezdzila pociagami.
2. Ludzi klaszczących po wylądowaniu samolotu.
To po prostu wiocha.
Oczywiscie, ze wiocha, to tak jakby klaskac kucharzowi, ze ugotowal obiad, malarzowi, ze pomalowal mieszkanie, mechanikowi, ze naprawil samochod. W zasadzie jest to uwlaczanie pilotowi, to klaskanie. Na szczescie on tego nie slyszy (tym bardziej glupie jest to klaskanie, hehe). Ale – czy to sie jeszcze zdarza? Wydaje mi sie, ze tak to ludzie klaskali dawniej, gdy jeszcze latanie samolotami to bylo cos niecodziennego, taka wielka maszyna a leci, wow!. I z wrazenia, ze doswiadczyli czegos tak niewytlumaczalnego klaskali. W kazdym razie ja latam srednio 4 razy w roku, zawsze LOT-em, i nie zdarza sie juz klaskanie. No, chyba, ze czasem spie, to moze nie slyszalam.
3. Ludzi mających pretensje, że po zakończeniu filmu inni chcą wyjść z kina.
W niektorych filmach, podczas napisow koncowych, w malym oknie ekranu leca jeszcze jakies scenki, nieujete w filmie – wtedy zawsze siedze i ogladam do konca. I wolalabym wredy, zeby wychodzili nie zaslaniajac mi tych scenek. Poza tym jesli finalowa muzyka jest fajna to tez siedze i sobie slucham. W ogole to lubie wychodzic na koncu, gdy juz nie trzeba sie przepychac. Ale inni niech sobie wychodza wczesniej, byle mnie za bardzo nie popychali, nie poszturchiwali, nie deptali gdy ja jeszcze siedze, a oni chca opuscic moj rzad.
4. Kelnerów domagających się napiwku.
Na szczescie nigdy mi sie taki kelner nie trafil. W zasadzie, gdyby mi kelner w tak natarczywy sposob zasugerowal, ze mu sie nalezy napiwek, to nie wiem, czy nei zazyczylabym sobie rozmowy z jego szefem.
5. Baranów napierających na ciebie w autobusie.
To oczywiste. Nie ma nic „przyjemniejszego,” niez bycie napieranym w autobusie przez te grube babcie 😉
6. Sprzedawców zwracających się do mnie po imieniu.
A tez mi sie nie zdarzylo. Moze jakby byl to przystojny sprzedawca to bym go polubila nawet za to, nie wiem.
7. Taksówkarzy pytających „którą trasą jechać?”.
Zawsze wiem wtedy, że za kierownicą siedzi gnida, która chce mnie naciągnąć.
Niekoniecznie. Wprawdzie to tez mi sie chyba nie zdarzylo, ale potrafie sobie wyobrazic, ze np moze byc trasa przez centrum miasta, oraz autostrada obwodnica. Moze turysta chce obejrzec miasto, a moze chce pognac wprost do hotelu na druim jego koncu na przyklad. Nie wiem.
To tak jakby lekarz pytał pacjenta jak ten chce być leczony.
Owszem, zwlaszcza w powaznych chorobach, czesto metode leczenia, oczywiscie po przedstawieniu wszystkich dostepnych opcji i plusow i minusow, ustala sie wraz z pacjentem.
8. Ludzi gapiących się do kamer.
Niech bedzie. Chociaz przekonania nie mam. Oni sa rownie zabawni, jak ci stojacy przy drzwiach pociagu pol godziny przed dojechaniem na staje – nieszkodliwe wiesniaki 😉
9. Kurierów, którym nie chce się dojechać pod mój dom.
Kurcze, to mi sie nigdy nie zdarzylo, odebralabym to jako szczyt bezczelnosci, cos jak z tymi napiwkami u kelnerow.
10. Ludzi w supermarketach.
Amen 🙂
Darmowym probkom stanowcze nie – brzydzilabym sie sprobowac.
Kiedys jednak byla zima, – 30, a w niedogrzanym Tesco rozdawali w promocji goraca kawe z termosu w plastikowych kubeczkach, ale nalewali ok centymetra szesciennego. Ja sobie zazyczylam pelen kubek z mlekiem i cukrem, bo po prostu zimno mi bylo i mialam ochote na te kawe.
Właśnie wpadłem na pomysł napisania listy 10 tekstów wypowiadanych przez problemowe kobiety, ale to następnym razem. Najpierw musimy się tej dziesiątki pozbyć.
mnie na przykład denerwują ludzie, którzy przed wejściem do metra zamiast wyjąć kartę miejską, rzucają torbę na „czytnik” i miętolą torbą w poszukiwaniu karty.
nie lubie ludzi którze zamiast normalnie rozmawiac drą się do telefonow komórkowych
Dobrze , że siebie nie odnalazłam a żadnym punkcie 🙂
zgadzam się z każdym jednym punktem.!
i czekam na teksty problemowych kobiet .
6 punkt dotyka mnie najbardziej. Rzecz jasna nie wynika z tego, siedze na kasie, ale dlatego, ze siedzaca pani za tasma zwraca sie do mnie na ‚Ty’ tylko dlatego ze zna moich rodzicow. Ostatnio pytala mnie cz mam juz 18 lat skoro kupuje alkohol. Minusik w jej strone.
Sorry Kominku, ale nie widzę różnicy między ludźmi cisnącymi się do wyjścia w kinie a ludźmi w samolocie. Ten sam gatunek 4 me.
Jeśli jest miejsce to wychodzę, jak nie to będę wdzięczny jak nie będziecie mi stać na stopach, bo dalej i tak jest korek i tylko na moją nogę udało wam się wejść
3. Ukryte sceny po napisach. Wolę zostać i obejrzeć niż potem dowiedzieć się, że przegapiłem fajny smaczek i szukać tego na YouTube.
Odnośnie punktu czwartego – paniom w McDonald’s nie dajemy napiwków. Czy są w czymś gorsze od pań w restauracjach? 😉
Do listy dodał bym panie, które pieczołowicie układają bardzo „zmęczone reklamówki” na siedzeniach w autobusie. Miałem taką sytuację, kiedy ostatnie miejsce w autobusie było zajęte przez zakupy takiej właśnie pani. A, że jakoś tak po 10 godzinach pracy miałem ochotę usiąść… poprosiłem grzecznie i zapytałem czy wolne. Po dotknięciu mnie niemal wypalającym spojrzeniem i 15 sekundowym czekaniu aż pani grzecznie zdejmie zakupy z siedzenia w końcu usiadłem.
P.S. Nie była to staruszka i nie miała dwóch ton zakupów.
No pod tym, mogę się podpisać… i to całą sobą ! 😉
Ludzie koszmaru..
tak mi sie przypomnialo czego nienawidze bedac w markecie. poza napieraniem wozkiem w moja dupe przy kasie przez -przewaznie – babcie za mna – NIENAWIDZE gdy kasjerka wydaje mi reszte w sposob mianowicie takowy, ze monety kladzie na banknotach i tak mi podaje. wiecie o co chodzi? nosz w morde i jak ja mam to odbierac??! kiedys ukladalem szybko z banknotow „lodeczke” i tak bralem i dopiero druga reka oddzielalem najpierw monety potem reszte – teraz robie to ale juz na rece kasjerki 🙂 najpierw biore monety, wkladam je do portfela – pani caly czas trzyma banknoty – i dopiero potem na spokojnie odbieram papierki i wkladam do reszty gotowizny 🙂 PS i zawsze pozostaje ten rachunek – brac, nie brac, wziac i zaraz gdzies wyrzucic, czytac i przekonac sie ze znowu przy jakims produkcie oszukali?!
Tych taksówkarzy podejrzewałabym raczej o chęć sprawdzenia czy maja do czynienia z miejscowym, czy z przyjezdnym – we wiadomym celu.
Kominku, wiem, że nie na temat i nie wiem czy to jeszcze przeczytasz, ale w wersji „mobajl” Twojej strony nie działają te czerwone tła dla punktów (w tym temacie), wyświetlają się fragmenty kodu.
🙂
pieprzenie jesli chodzi o free samples w supermarketach – po co to jest? dla ludzi.. wiec nie rozumiem czemu sie nie częstować..
Ech miałem pojechać z hejtem że jesteś małym Polaczkiem i pierdoły Cię irytują ale coś w tym jest. Jedyna rada – uciekać z Europy na zachód.
w punkcie 8..
Trzeba wykasować „ósemkę” .
..ale nie punkt ósmy 🙂
Bicia brawa pilotom, którzy wylądowali jest wskazane na pokazach lotniczych 😉
Totalnie, z tymi taksótwarzami to już przesada. Też często takich spotykam, zwłaszcza w obcym mieście, z walizką jak widza, że za cholere nie wiem jak sie dostać, tam gdzie chcę :/
Witam wszystkich,
Zupełnie niewiem, co Pan ma do ludzi klaszczących po wylądowaniu samolotu. Dla mnie to sposób podziękowania za to, że pilot w dużej mierze przyczynił się do przewiezienia mojego carskiego zadka do punktu przeznaczenia. Ja tego nie potrafie, Pan pewnie też nie jak i wiele osób na tym globie. A machnąć pare razy rączkami to chyba nie wielki problem. Przynjamniej dla mnie.
Pozdrawiam.
Jak bym leciał pakistańskimi liniami lotniczymi to po wylądowaniu klaskałbym brawo!
A ja się niestety nie zgodzę z Tobą w punkcie chociażby 7. To właśnie najczęściej mili taksówkarze pytają. Jeśli jeździłeś kiedyś taksówką po Krakowie to wiesz, ze krótsza trasa wcale nie oznacza szybszej. I tak jakiś tam czas temu jadąc przez rondo mogilskie na drugi jego koniec (a płacąc od kilometra) jechało się pół godziny. A objeżdżając 5 razy dłuższą trasą 10 minut. Więc to od pasażera zależy czy woli szybciej, czy taniej.
I nie znoszę ludzi, którzy w kinie tłoczą się przy wyjściu, zamiast posiedzieć na dupie i dać wyjść najpierw tym, którzy mieli bliżej 😉
Uwielbiam ludzi typu 8 🙂 Śmiesznie jest na nich patrzeć w telewizji. Czasem jeszcze podczas programów na żywo dzwonią do mamy i mówią „szybko, szybko! włącz jedynkę. Jestem w wiadomościach!”
„oni mają przesiadki i im się spieszy. Mhm, jasne. Wy po prostu nie rozumiecie, że należycie do plebsu, a takie listy jak dzisiejsza nie mają was naprawiać, tylko wskazywać wam miejsce w szeregu.”
Tak mają przesiadki i im się śpieszy. To Ty jesteś plebsem że tego nie rozumiesz
Kominku, a propos bab, co się pchają w autobusie do wyjścia to mi się przypomniało że istnieje to samo, tylko z drugiej strony drzwi (autobusowych).
Przystanek autobusowy, autobus podjeżdża, ale jeszcze nie wiadomo czy to ten właściwy czy też nie. Wszystkie babcie już podchodzą do krawężnika i już się kotłują. Każda z nich chce zająć pole position. Niby stare i schorowane, ale z łokcia to potrafi przywalić, a nawet popchnąć i wepchnąć na jezdnię prosto pod autobus.
Jeśli się okaże, że to właściwy autobus, to robi się gęsto jak w kolonii pingwinów. Przesuwają się w lewo, w prawo, do przodu, do tyłu. Po co to wszystko, kiedy nie wiedzą, w którym ‚sektorze’ znajdą się drzwi? Na wysokości mojego nosa, czy też ‚sąsiada’? Być może ‚sąsiada’, więc na wszelki wypadek go przepchnę trochę albo nastąpię mu na buta, albo jeszcze lepiej – wyleję mu kapkę soku z kiszonej kapusty (z przeciekającej torebki foliowej) na buty.
Stało się! Wrota zostały otwarte! Nagły start z bloków. Usain Bolt ‚się chowa’, nie ma szans, został w tyle! Jakimś cudem ty też znalazłeś się w środku, siadasz….? Nieee!!. Jej torby były pierwsze na siedzeniu. Niczym ambasada obcego państwa, spoczywały i oczekiwały na właścicielkę.
Tak od siebie dodam coś, o czym sam chciałem kiedyś napisać, typu „lista rzeczy, które mnie wkurwiają”, a nigdy tego nie zrobiłem, bo jak zwykle za mało na tego typu tekst miałem pomysłów.
Jadę rano do szkoły. Wysiadam z autobusu (temat autobusów to temat rzeka, także sobie daruję), drepczę sobie i wstępuję do Lidla. Jest trochę po 8 rano, więc logiczne w sumie, że idę sobie po jakieś śniadanie – kilka ciepłych croissantów i jakiś soczek. Zmierzam do kasy, idę przez ten śmierdzący market i mijam szeregi starych bab. Myślę sobie „spać chodzą z kurami, to rano wstawać siłę mają, nic dziwnego”. Mi by się nie chciało, no ale cóż, idę dalej. Dochodzę do kasy… Co widzę? Koszyki z zakupami owych starych bab zazwyczaj wyglądają mniej więcej w ten sposób: Chlebek/bułki, pomidorek, jakiś serek czy wędlinka…. i co? Pierdolone sandały w promocji za 19.99, czy też bluza polarowa w super ekstra cenie. No kurwa! Ja rozumiem iść skoro świt na zakupy, kupić coś świeżego na śniadanie (o ile w tych marketach cokolwiek jest świeże), kto wie, może mają więcej osób na głowie niż siebie same. No ale kupować sandały na śniadanie? Tak jakby była to okazja stulecia i cały zapas miał zostać wykupiony, zanim pojawią się w tym sklepie po raz kolejny. Do tego jeszcze, rodem z dnia świra, macają, rozciągają, rozpinają i oglądają te sandały, łypiąc się na mnie tak jakbym miał wiedzieć, czy wejdzie na ich paskudne, tłuste, zagrzybione stopy. Litości!
Filip, jesteś głupi.
Skończ szkołę, a później sprawdź czy już rozumiesz, dlaczego to robią.
Pamiętaj, że (pomijając wyjątki) te baby nie mają pieniędzy.
Że jak zobaczą sandały po 19,90 to się jarają okazją.
Że sprawdzają, rozciągają, bo „Tanie mięso psi jedzą”.
Ludzie to debile, fakt. Ale od emerytów, ledwie radzących sobie w dzisiejszych czasach, to się ODWAL.
Gorzej wyglądasz, jak pod koniec roku skamlesz o podwyższenie oceny ;>
Wiesz, to, że słabo sobie radzą i łapią okazję rozumiem jak najbardziej… Z tym że po cholerę robić to z samego rana? Coś im się stanie jak zrobią to później? No tak, zabraknie, ale właśnie przez to, że wszystkie rzucają się na promocję i wykupują wszystko jak leci z samego rana. Wiem trochę jak to wygląda, gdyż moja macocha jest kierowniczką Biedry i widzi co się tam dzieje. Sama musi odkładać sobie niektóre rzeczy zanim pójdą na półki, bo mohery od rana przylatują i kupują hurtowo. Niby tak słabo u nich z pieniędzmi, a żadnej promocji nie przeoczą, co by to nie było. Jest różnica pomiędzy „nie mam pieniędzy i muszę to kupić, bo jest tanie” a „muszę to kupić, bo przecież jest tanie!!!”
moja macocha jest kierowniczką Biedry i widzi co się tam dzieje. Sama musi odkładać sobie niektóre rzeczy zanim pójdą na półki, bo mohery od rana przylatują i kupują hurtowo
zapomnialem dodac, ze wkurzaja mnie tez tacy durnie.
Z wychodzeniem z kina to nie tak, że każdy kto siedzi jest wielbicielem napisów końcowych. Ja często siedzę dłużej, żeby nie cisnąć się w drzwiach z plebsem, któremu tak się śpieszy do powrotu do ich szarych żyć.
5. Baranów napierających na ciebie w autobusie – otóż jest coś gorszego – ludzie, na przystankach czekający na wejście do autobusu lub tramwaju, którym się zawsze tak bardzo spieszy, że szczelnie otaczają otwierające się drzwi i tym samym blokują pasażerów wysiadających. Cóż, wtedy ani wysiąść ani wsiąść i wszystko trwa znacznie dłużej.
A ja nienawidzę, jak ktoś mlaszcze żując gumę. I jeszcze wkurzają mnie ludzie, którzy głośno rozmawiają przez telefon w autobusie. Nie dają poczytać w spokoju :/
http://pokojdziwnychnapadow.blogspot.com/
Kolejny plagiatujący nieszczęśnik?
punkt drugi, czwarty i dziesiąty – mam ochotę powystrzelać tych ludzi! 😉
Zgadam się z tobą w 99,9% a dlaczego? Wszystko wskazuje na to że szanujesz swoich rodziców ale jedno co mnie denerwuje to słowo” stara” czy ” starych” itd. Proszę Cię nigdy ale to nigdy nie nazywaj tak rodziców to jest dla mnie straszne jak tak można?! Kiedyś Ci ich zabraknie… Lubię Twoje tematy,wpisy pokazujesz innym ich prawdziwe oblicze mimo że ich tym obrażasz … Ale proszę weź do serca to co napisałam, Dziękuje i Powodzenia
w sumie tekst nie głupi. Ale mam jedno ALE!
Fragment o tym, że lekarze nie pytają się pacjenta o to jak chce być leczony JEST PO PROSTU GŁUPI. Czy lekarz przeprowadza np. mastektomie bez wcześniejszego skonsultowania się z pacjentem?! Dobór argumentu co najmniej na poziomie dziesięciolatka 🙂
A poza tym „jakość” czytelników można stwierdzić po pierwszym komentarzu jaki zamieściła pani Monika która napisała (że zacytuję) „borze, punkt pierwszy mnie dotyczy” – chodzi o Biuro Ochrony Rządu? 😉
1. Ludzi, którzy na kilka a nawet kilkanaście minut przed przyjazdem pociągu na stację już stoją i tłoczą się w korytarzu.
ja nie cierpie ludzi stajacych do kolejki do samolotu godzine przed otwarciem bramki. ja rozumiem ze w tanich liniach lotniczych nie ma numerowanych siedzen, ale miejsca starczy chyba dla wszystkich?
2. Ludzi klaszczących po wylądowaniu samolotu.
przyzwyczailem sie. ignoruje. mnie bardziej wkurzaja ci, ktorzy musza od razu, jak tylko samolot dotknie kolami ziemii sprawdzic status na facebooku albo zadzwonic, ze wyladowali…
4. Kelnerów domagających się napiwku.
nienawidze dawac napiwkow. nie dlatego, ze jestem skapy czy ze mnie nie stac – uwazam ze napiwek powinien byc dawany tylko i wylacznie jako wyraz uznania za starania.
5. Baranów napierających na ciebie w autobusie.
wyeliminowalem ten problem przesiadajac sie do samochodu. ale w samolocie mnie tacy wkurzaja niesamowicie.
za to wkurzaja mnie niesamowicie kierowcy ciezarowek wyprzedzajacy innych na drogach szybkiego ruchu. paly jezdzace 80km/h na drogach z ograniczeniem do 100km/h, rozmawiajacy przez telefon w korkach, kelnerzy pytajacy, czy wszystko mi smakuje jak jeszcze jem, albo sprzatajacy mi ze stolu zanim wszystko zjadlem/wypilem…
Ty chyba człowieku masz ze sobą jakiś problem, skoro aż tak wiele Cię denerwuje, marudzący i psioczący na wszystko jak to teraz młodzież mówi „żal.pl” !
Ale totalne lizanie dupy… fuj. Popatrzcie na siebie i swój ogródek a potem oceniajcie innych. Kurna chata, jak wszystko wam przeszkadza. Mnie tam najbardziej taranowanie wózkiem w supermarketach
A ja nienawidze ludzi, którzy każdemu wytykają najdrobniejsze potknięcie, sami mają się za ideały, Nawet jak ich pochwalisz „nie po ich myśli”, odbierają to jako atak i czynią ciebie najgorszym wrogiem, w dodatku zaczynają się mścić w sumie bez powodu.
Ad. 3 W kinie to bywają ludzie, którzy przy co ciekawszej scenie dopytują towarzysza/kę: „Widziałeś, widziałeś? Zobacz, ale czad!” itp. Bo przecież jak mogłam widzieć, skoro zapłaciłam prawie 30zł, żeby przyjść do kina i oglądać sufit względnie podłogę!
mnie denerwują ludzie którzy wyprzedzają na podwójnej ciągłej jak i tak za 1 km są światła które wyrównują stawkę
chce nim byc
Ciekawie napisane 🙂 sporo racji, ALE to jest napisane tak konkretnie pod autora… nie oglądam napisów w kinie,ale jeżeli autor pcha się do wyjścia to sorry nic dziwnego że ludzie sie wkurzają, to tak samo jak w autobusie czy samolocie 😛 autor bezkrytyczny wobec siebie, łątwo krytykować innych 🙂 a co do napiwków rzeczywiście nieładnie jak kelnerzy sie domagają, ale mogą być już po prostu przyzwyczajeni, ja jak płacę np 81zł w restauracji to mówię bez reszty, albo porosze 10zł reszty, nie ma tak,że nic nie zostawię. Sama pracuję w zawodzie w którym zostawiane są napiwki więc nauczyłam się kultury.
Hhahahahahahah zgadzam się w 100 % , przy nie których punktach nie mogłam wyrobić ze śmiechu, ze względu jak przypominały mi się podobne sytuacje których byłam świadkiem 🙂
Faktycznie zazwyczaj są to osoby starsze.
No właśnie, ja czytając ten punkt też właśnie stwierdziłem, że to zawsze są starsze osoby, głównie kobiety i myślałem do tej pory, że to tylko moje odczucie. I to nie tylko w Warszawie, bo w Poznaniu jest tak samo.
Rzuć tę robotę w cholerę. Na co Ci to?