Warszawa dziś. Dworzec Centralny
Bo ja chyba za głupi jestem, aby zrozumieć.
Mamy 2011 rok, tak? Tak.
Wymyślono internet, tak? Tak.
Wymyślono też konduktorów z terminalami, tak? Tak.
Ba, wymyślono też (i to znacznie wcześniej) konduktorów bez terminali, tak? Tak.
To po jakiego grzyba ten głupi naród stoi w godzinnych, a często i dłuższych kolejkach?
Ok, z tej kolejki wyłączamy emerytów, góników, nauczycieli, anestezjologów i studentów marketingu, bo oni faktycznie mają prawo być biedni i muszą oszczędzać każdy grosz.
Cała reszta to jest symbol mentalności Polaka, który woli stać jak kołek w kilometrowym ogonie przez pół dnia niż kupić bilet wcześniej, przez sieć lub dać marne pięć zeta konduktorowi za wypisanie.
Błogosławieni, którzy dają w łapę, albowiem oni życie mają prostsze.
Naukowcom w CERN udało się pokonać barierę prędkości światła. Czy wiesz, co to oznacza dla ciebie i twojej rodziny? Czy wiesz, dlaczego nagłówki mediów krzyczą, że Einstein się mylił, to koniec teorii względności i „koniec fizyki”?
Obawiam się, że nie wiesz.
Jeśli chcesz wyjść na entelegenta, wrzucisz u siebie na wallu info, że została przekroczona prędkość światła.
Może nawet dołączysz komentarz „wow”, „no to teraz będzie…”, „dzie jes kszsz!”.
Czytaj więcej →
Nigdy nie kupiłem ich płyty, znam tylko kilka najpopularniejszych piosenek i byłbym obojętnie przeszedł wobec wiadomości, że R.E.M. zakończył wczoraj swą działalność, gdyby nie to, że kojarzy mi się jedno z najbardziej niewytłumaczalnych zdarzeń w moim życiu.
A najpiękniej kochają te, które pozwalają kochać się córkom. Z własnym ojcem.
Wpis pod dokładnie tym samym tytułem opublikowałem przed trzema laty na kominek.tv, gdy wyszła na jaw sprawa kolesia molestującego swoją córkę. Wówczas to media zrobiły z matki ofiarę samczych zbrodni i zachowywali się jak ostatni ślepcy, nie dostrzegając, że kobieta wydawała przyzwolenie na gwałt. Mężczyznę posadzili, matce nic się nie stało.
Anthony de Mello pisał, że kiedy gołąb buduje w lesie gniazdo, znajduje zaledwie jedną gałąź. Kiedy jeleń gasi pragnienie w rzece, pije nie więcej niż może pomieścić jego brzuch.
My gromadzimy rzeczy, ponieważ nasze serca są puste.
Jeśli masz okazję przyprawić partnerowi rogi i chcesz tego, nie trać życia na gdybanie czy warto. Ty już znasz odpowiedź, bo odpowiedzią jest sumienie, które zawsze w takich sytuacjach wie co dla ciebie jest najlepsze.
Mam ochotę wtedy walnąć jednego i drugiego lewym prostym i zapytać: PO CO TU STOISZ? GDZIE CI SIĘ SPIESZY??? Nie rozumiem takich ludzi. Drzwi zamknięte, samolot kołuje, a ci już stoją. I czekają. I wzdychają. I jęczą. Samolot staje. Drzwi wciąż zamknięte. A ci stoją i stoją i stoją!
Jeszcze rozumiałbym, gdyby się spieszyli, ale to gówno prawda. Na walizki też trzeba później poczekać. Po kiego wstajecie?? A na mnie się gapią jak na ostatniego idiotę, bo zamiast przepychać się z nimi, siedzę spokojnie i czytam książkę.
Nie mam serca powiedzieć im, że autobus lotniskowy pojedzie dopiero, gdy będzie komplet.
Poczekacie na mnie.
A może by tak jeden niewinny skok w bok?
Czasami, a może nawet zawsze jest tak, że nie mamy nic do zarzucenia naszym partnerom. Są kochani, dobrzy w te i inne klocki, jesteśmy z nimi szczęśliwi, ale odczuwamy potrzebę przeżycia czegoś nowego. Czegoś, co w naszym zamierzeniu ma umocnić związek, a nie go zniszczyć.
Problem jest tylko jeden: naszemu ukochanemu mogłoby to się bardzo nie spodobać.
Od bardzo dawna nie były dostępne i wielu z was nie miało okazji ich przeczytać. Wyprawa odbyła się w kwietniu 2007 r. Początkowo miałem nawet nie pisać relacji, bo powątpiewałem czy kogokolwiek ona zainteresuje, ale już po pierwszym wpisie wiedziałem, że to jest coś, czego brakowało na blogu. Starsi czytelnicy jeszcze długo twierdzili, że była to najlepsza wyprawa, najlepsze teksty i najlepszy Andrzej, ale akurat z tym się nigdy nie zgadzałem.
Aktualnie jesteśmy na etapie zamawiania czegokolwiek, co gładko wchodzi, dlatego całą winę za to, że nie ma tekstu dziś można zwalić na Panasonika. Tak nas w tym Berlinie ugościli, że nie mam czasu nawet wpaść do pokoju na zmianę pieluch.
Ale za to na weekend przygotowałem wam tyle czytania, że nie wyrobicie.