ŁAWECZKA II
Wszystko, co robimy – czynimy dla wspomnień.
CZAS PRZESZŁY
Kiedyś pisałem wam o mojej ławeczce. Miejscu, które posiada każdy z nas, bo mamy takie miejsca, do których potrzebujemy wracać, nawet jeśli pamięć o nich budzi w nas tęsknotę, miejsca, które opowiadają naszą historię, piękne chwile z tymi, którzy kiedyś byli nam bliscy. To miejsca, w których wszystkie pytania, jakie sobie zadajemy, pozostają bez odpowiedzi.
Przed 10 laty na przełomie lipca i sierpnia siadałem na swojej ławeczce z kobietą, z którą moje drogi się rozeszły.
– To będzie nasza ławeczka. Jeśli kiedyś będę chciała cię odnaleźć, szukanie zacznę od tego miejsca. Masz tu na mnie czekać, rozumiemy się?
– Za kilkanaście lat tego drzewa tu nie będzie. (…) będę cię szukał wszędzie tam, gdzie byliśmy razem.
W istocie, tego drzewa już dziś tam nie ma.
DWA KŁAMSTWA, JEDNA PRAWDA
Kłamałem pisząc wam, że całowaliśmy się. Spędzaliśmy ze sobą całe dnie, ale ona nigdy nie dowiedziała się, że byłem w niej zakochany. Poza tym byliśmy za młodzi, za głupi i jeszcze nie wiedzieliśmy, jak się całować z języczkiem.
Kłamałem, gdy pisałem wam dwa lata temu, że pisała do mnie kilka razy, ja zaś przekładałem odpisanie na listy, aż w końcu gdy to zrobiłem, już nigdy nie otrzymałem odpowiedzi.
W rzeczywistości ostatnie słowa, jakie do mnie powiedziała, gdy się żegnaliśmy, brzmiały „napisz do mnie” i to właśnie zrobiłem.
Prawda jest taka, że nigdy nie otrzymałem odpowiedzi.
Wiele razy wracałem w to miejsce, aby posiedzieć, pomyśleć, rozpamiętywać i planować sobie życie. Skłamałbym ponownie, gdybym napisał, że przez 10 lat zadawałem sobie pytanie, czy ona jeszcze o mnie pamięta, czy wspomina nas, czy wie, że ja pamiętam i przychodzę co roku na naszą ławeczkę.
Czy jest świadoma tego, że ten chłopiec, który kiedyś spędzał z nią tutaj każdą chwilę, wciąż czeka na list.
10 LAT PÓŹNIEJ
Lata mijały, były inne w moim życiu, a i czas robił swoje. Bywało, że zapominałem o jej istnieniu aż w końcu nabrałem przekonania, że już nigdy się nie spotkamy.
Przecież właśnie na tym polega życie, na nieustannym poznawaniu ludzi, których widzimy tylko jeden raz i tylko jeden raz mamy szansę ich przy sobie zatrzymać. Zwykle mamy na to tylko trzy sekundy.
I kiedy nastała w pełni wiosna 2011 roku, a właściwie kiedy już prawie zbliżało się lato, ona do mnie napisała.
Czytałam Cię przez kilka miesięcy, ale nie zwracałam uwagi na zdjęcia, nie rozpoznałam Cię, aż trafiłam na tekst o ławeczce. Tej samej, na której tyle razy siadałam myśląc, czy jeszcze kiedyś się zobaczymy. Będziesz tam w tym roku?
Tak, będę.
PRZEZNACZENIE
Pewien niezasłużenie nielubiany pisarz powiedział raz, że kiedy czegoś gorąco pragniesz, cały wszechświat działa potajemnie, by udało Ci się to osiągnąć.
No nie wiem, nie wiem…
Nasze spotkanie miało odbyć się na przełomie lipca i sierpnia. Ona miała przyjechać ze znajomymi na trzy dni, ja na trochę dłużej, bo co roku odwiedzam na tydzień rodzinę.
Najpierw musiałem przełożyć przyjazd o jeden dzień, bo kumpel złamał nogę i ktoś musiał go dobić, następnego dnia najzwyczajniej w świecie zaspałem na pociąg. Trzy budziki mnie nie obudziły.
Aż ostatniego dnia… znowu zaspałem! Ale tym razem postanowiłem nie odpuścić i wsiadłem w podróż pociągami z trzema przesiadkami.
Tuż za Poznaniem spaliła się lokomotywa.
W efekcie po 12-godzinnej podróży dotarłem do Kołobrzegu tuż przed północą.
Ona też nie miała łatwo, bo przez cały dzień miała gorączkę i przeleżała w łóżku.
Wychodząc w nocy z domu nie zdążyłem nawet wysłać jej smsa, gdzie i o której będę. Padła bateria.
W drodze jeszcze dopadły mnie myśli, takie całkiem oczywiste: a o czym do jasnej cholery ja mam gadać z kobietą, której nie widziałem od 10 lat i z którą nic mnie nie łączy? Toć ja nawet z kumplami, których znam od lat, nie mam tematów na dłużej niż kilka minut!
Ale głupio tak będzie spotkać się i nie móc wydusić słowa, czuć to krępujące milczenie, szukać głupich tematów do rozmów, udawać, ze wcale nie chcemy pójść każde w swoją stronę. Głupio tak po 10 latach pomyśleć „wszystko było złudzeniem”, to już nie ta sama osoba.
Oj wszechświat, durniu ty. Ty już zrobiłeś bardzo dużo, aby to spotkanie nigdy się nie odbyło i weź już daj se siana. Żadnych złych myśli. Ta noc po prostu się wydarzy!
POWRÓT NA ŁAWECZKĘ
Nie przeczytalibyście tego tekstu, gdyby tamtej nocy przydarzyły nam się dwie sytuacje – poszlibyśmy do łóżka albo ona okazałaby się brzydką, nieinteresującą, głupią kobietą. I gdyby ona miała ten tekst przeczytać, ale obiecała mi, że zrobi to dopiero za rok. Trzymam Cię, maleńka, za słowo!
Na wszelki wypadek przed wyjściem z domu powiedziałem mamie, że „raczej wrócę za godzinę”, choć w myślach miałem „wrócę, jeśli jej już nie będzie”.
Wyjazd zaplanowany miała na 8 rano. Mieliśmy zatem 6 godzin. W każdym innym przypadku pomyślałbym, że to za dużo, ale chyba ona także już po kilku minutach wiedziała, że w tak krótkim czasie to my nawet nie zdążymy się dobrze przywitać. Są ludzie, przy których wszystkie zegarki chodzą nam zbyt szybko i każda noc jest za krótka na sen.
Było tak, jakbyśmy nie widzieli się kilka dni, a nie 10 lat. Ja w tym czasie straciłem włosy i młodzieńczy wąsik pod nosem, a ona chyba zapomniała się zestarzeć. Właściwie to dorobiła się jeszcze lepszych nóg niż miała, ale nie mam pewności, bo i tak częściej gapiłem się na dekolt. Doskonale udawała, że tego nie widzi.
I kiedy w środku nocy usiedliśmy na kocu nieopodal miejsca, gdzie dawniej była nasza ławeczka, udało nam się cofnąć czas, napisać sobie nową historię ławeczki, a wspomnienia z dawnych lat ocalić od zapomnienia.
Aż w pewnym momencie wręczyła mi prezent.
TULIPAN
Mały, przycięty, trochę pognieciony i już nie pierwszej świeżości tulipan.
– To nie jest przypadek – powiedziała uśmiechając się z uroczym wyrachowaniem.
– Sprytne.
– Jak to szło… A kiedy zapomnisz, że jestem…
– …będę pamiętał, że byłaś.
Nigdy nie opowiedziałem wam historii tulipana, ale opowiadałem wam o starym dziadzie, którego poznałem na naszej ławeczce 8 lat temu.
STARY DZIAD
Siedział bezczelnie na naszym przewróconym drzewie. Dziwny, bo z pozoru zaniedbany, ale idealnie czyste buty, a obok niego leżał tulipan. Taki dosyć mocno obcięty, nie wiem jak to opisać. Nieważne. (…)
– Przyjrzyj się mi. Poznajesz?
Odwróciłem się w jego stronę. W pierwszym odruchu pomyślałem, że mogliśmy się już kiedyś spotkać, ale nie. Nie o to mu chodziło. Chciał mi dać do zrozumienia, że nie jestem nikim wyjątkowym ze swoimi myślami.
– Nie ma nic złego w rozpamiętywaniu przeszłości, bo ja też mam powód, by tu wracać.
Po tych słowach zrozumiałem, że stary, posiwiały dziad był tym, kim ja kiedyś będę. Nim. Starym dziadem rozpamiętującym coraz więcej tego, co minęło. Tym samym sentymentalnym idiotą, jakim jestem teraz. Wracającym do miejsc, w których nie pozostało już nic z przeszłości. (…)
Opowiadał mi o tym, co już wam pisałem – uczuciach, które wolał ukrywać w milczeniu, o historii tulipana, kobietach swojego życia, przyjaźni, rozstaniach.
– Teraz i ja mam tutaj swojego tulipana.
– Jestem przekonana, że rozmawiając z tamtym panem zastanawiałeś się czy nie jest tobą z przyszłości. Pozwoliłam sobie na nutkę kobiecego egoizmu i pomyślałam, że na wszelki wypadek ja chcę być tym kwiatem.
– Historia tulipana nie była o nas. Jestem przekonany, że moglibyśmy każdą następną noc kończyć nad ranem i nie znudzić się sobą, ale oboje wiemy, że ciąg dalszy naszej historii nie nastąpi ani jutro, ani za tydzień.
– Nastąpi w tym samym miejscu za 10 lat.
– Cholernie będzie mi się ten czas dłużył, ale zgoda.
– Za 10 lat, tyle że następnym razem to ty kupujesz kwiaty. Wiesz, tak wypada.
– Chyba zaoszczędzę parę groszy i przyniosę tego. Mam dla niego miejsce między kartkami pewnej książki, w której trzymam już różę.
– Może być. Nie boję się konkurencji.
TAM, GDZIE WCIĄŻ JESTEŚMY
Pierwsi turyści leniwie schodzili się na plażę, by z samego rana zająć najlepsze miejsca, kiedy my brzegiem morza wracaliśmy do miasta. Na piasku napisaliśmy „Kołobrzeg 2011″. Gdzieś tam oboje czuliśmy przerażenie, że kolejny raz, kiedy się spotkamy, będzie rok 2021, my będziemy o kolejne 10 lat starsi. Tym razem nam się udało. 10 lat to było zbyt mało, byśmy stali się obcymi ludźmi, byśmy nie mogli znaleźć porozumienia. Mimo że oboje dorośliśmy. Ona z młodej dziewczynki wyrosła na kobietę, ja zaś z nieokrzesanego dzieciaka, wyrosłem na jeszcze większego gówniarza.
Dzień przed powrotem do Warszawy wróciłem na ławeczkę.
Zapomniałem powiedzieć Ci o najważniejszym. Może nie jestem najbardziej romantycznym facetem na świecie, może wzrusza mnie co najwyżej widok jelonków na tle zachodzącego słońca i może za często gapię się kobietom na cycki, ale pomijając wszystkie okropne wady, jakie posiadam, pozostałem wciąż tym samym chłopcem, który kiedyś codziennie kradł rodzicom klucze do skrzynki i biegł na pocztę, bo czekał na Twój list. Tym samym głupkiem, który zapomniał nawet zapytać Cię, dlaczego wtedy nie odpisałaś. Zapomniałem zapytać nawet czy mój list do Ciebie doszedł. Bez względu na to, jaką odpowiedź bym uzyskał, zawsze będę wierzył, że to wszystko miało sens.
Jestem tym samym chłopcem, który co roku wraca na ławeczkę i jeśli bozia mi nóg nie upierdoli, to będę na nią wracał tak długo, dopóki będę tam widział i nas, i tego starego dziada i siebie z przeszłości, a od niedawna – siebie z przyszłości.
Wracałem tam zawsze, kiedy miałem jakieś problemy, ale także wtedy, kiedy powodziło mi się w życiu.
Wszyscy wracamy na nasze ławeczki, na miejsca, opowiadające naszą historię, po to, by mówić do nikogo, że nasze życie ma sens, istniejemy po coś i dla kogoś. W takich miejscach bardziej niż w jakichkolwiek innych zdajemy sobie sprawę z nieuchronności przemijania, ale i ta nieuchronność wiąże się zawsze z nadzieją na lepsze jutro.
Wszystko przemija.
Wszystko, co jest tu i teraz, stanie się przeszłością. Te chwile, których jeszcze nie znamy, one przecież także przeminą.
Ludzie, miejsca, wydarzenia, problemy, radości i smutki.
Wiem, banał. Cóż z tego, skoro to prawdy, o których zapominamy! Sensem „wszystkiego” jest to, co po „wszystkim” nam pozostanie i o czym będziemy pamiętać siadając na ławeczkach naszego życia.
Bo wszystko , co robimy – czynimy dla wspomnień.
Nie wiem jak Ci się to udało, że dalszy ciąg jest lepszy od Ławeczki. Pozostaje czekać na 2021 rok na kolejny tekst. Ja kiedyś, jeszcze w dawnych, głupich licealnych czasach umówiłam się z pewnym chłopakiem, że spotkamy się jako trzydziestolatkowie po przejściach i zobaczymy, czy nadal jest między nami to coś co było, a czego z uporem typowym dla młodych poszukujących nie chcieliśmy widzieć. Zostały jeszcze dwa lata. Tylko, że my nie mamy żadnej ławeczki…
Jeśli zajdzie taka konieczność, pożyczę swoją ławeczkę, ale musielibyście przyjechać do Kołobrzegu.
To za dwa lata zgłoszę się po dokładny plan Kołobrzegu z zaznaczonym skarbem, to znaczy ławeczką:) Chociaż pewnie i tak skończyłoby się na stwierdzeniu, że ja się nie starzeję, a on wciąż ma fajny tyłek. Może niektóre związki rzeczywiście powinny trwać sześć godzin raz na dziesięć lat.
Czy spotkanie trzydziestolatków się udało?
Się rozpisałeś tym razem Komin 😀 historia wspaniała mi to najbliższa jest jedynie część „Przeznaczenie”… cholera…
Refleksyjnie mi się zrobiło…Piękny tekst! Kolejny do moich ulubionych.
Piękny tekst.
I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie? Czasem aż niewiarygodne jest to, jak niektóre sprawy układają się w naszym życiu. Nieraz nie po naszej myśli, ale w ostateczności wychodzi nam to na dobre. Widocznie nic nie dzieje się bez przyczyny.
„Wszystko, co zdarza się raz, może już nie przydarzyć się nigdy więcej, ale to, co zdarza się dwa razy, zdarzy się na pewno i trzeci.” – cytując niezasłużenie nielubianego pisarza wierzę, że za dekadę spotkacie się ponownie 😉
Tak nostalgicznie się zrobiło… Aż mi szkoda, ze to się akurat tak musiało skończyć. Nie mógłbyś dla niej skończyc z celibatem? 😉 no ale fragment z tulipanem mnie zastrzelił – świetny tekst 🙂 przypomnę sobie jeszcze różę…
Życie nie kończy się dziś. W sumie to nawet rozmawialiśmy, że za 40 lat będziemy mieli na koncie 10 wspólnie spędzonych nocy.
A to już całkiem poważny związek!
Idealne.
Kominku, a może to właśnie „ta”, czemu czekać 10 lat? Czemu rok na przeczytanie? Czemu odbierać sobie chwile, które przecież mogłyby być takie szczęśliwe?
E tam chwile, 100 dni na miłość:)
niech nawet sto… ale czemu co dziesięć lat? Skoro kominek czuł się z nią tak dobrze, pomimo 10 lat rozłąki bez najmniejszego kontaktu, to cytując księcia Natanka WIEDZ, ŻE COŚ SIĘ DZIEJE. Wątpię, żeby z kimś „zwyczajnym” taka rozmowa po tylu latach trwała aż tak długo i byłby temat do rozmów
No właśnie nie rozumiesz. Nie sztuka być kimś nadzwyczajnym przez 6 godzin po dziesięciu latach. Sztuka być kimś wyjątkowym na co dzień. I to się zwykle nie udaje. Sama z doświadczenia wiem, że moja wyjątkowość ma dość krótki termin przydatności do spożycia;)
żeby stwierdzić czy się uda trzeba spróbować. nawet jeżeli nic z tego nie wyjdzie, nie będziemy żałować 😉
Powiedziała gola_pionierka wychodząc za mąż za faceta, którego ledwie znała;)
Polecam wrócić się do archiwów.
Rafał, nawet jeśli to ta, to ja jestem nie ten. Tak w wielkim skrócie – to zbyt dobra kobieta na takiego faceta jak ja. Już pomijam, że ona raczej woli tych przystojnych, ale nawet nie było okazji i odwagi zapytać. Za 10 lat wszystkie pytania sobie wcześniej spiszę:)
Znając wszechświat to ją zgubisz
W takim razie wcześniej o tym napiszę na blogu. Już widzę ten tekst. „Karteczka”.
Za niska samoocena. Czekać aż 10 lat… Zamiast wziąć ją w ramiona i nie pozwolić już czekać na list, wiadomość, kolejne spotkanie…Być może właśnie na to liczyła? Tyle, że to mężczyzna powinien nie pozwolić odejść i pokazać, że warto było czekać te 10 lat. To „tak wypada”. Tak, tak…romantyczka ze mnie.
Ale wtedy nie będzie: „Karteczki” i „Ławeczki III”.
Komin, człowieku, nie ma czegoś takiego jak zbyt dobra kobieta. Prawda jest taka że jak się trwa w niepewności to się ma mniej od życia. Kilka razy człowiek zostanie odtrącony ale możliwe, że za piątym będzie miał swój ideał. Albo za setnym. Nie warto dmuchać na zimne po pierwszym sparzeniu. Szkopuł tkwi w pewności siebie. A teraz bez pieprzenia. Mogłeś ją mieć, choć to nie kwestia posiadania.
Dziękuję Kominku za kontynuacje tego tekstu. Czekam teraz na kontynuacje „Prawa i obowiązki”, no co? Pomarzyć sobie nie można? 🙂
Ławka, to drugi Twój tekst, który przeczytałem albo pierwszy, nie pamiętam co było pierwsze, „Ławka” czy „Latawiec”, ale oba wywołały na mych oczach łzy.
Jeszcze raz Kominku dziękuję za ten tekst i czekam na część trzecią, która najpewniej będzie zwieńczeniem historii.
Jako jedną z pierwszych przeczytałam, a raczej odsłuchałam notkę/rozmowę telefoniczną z matką chorego dziecka. Też wywołała łzy.
Mistrzostwo!!! Bardzo się wzruszyłam czytając tekst, łzy same płyną mi po policzkach…
No i to się nazywa długo i z sensem kominek ty to masz życie sam bym takie chciał mieć nawet nie ja jeden ale setki tysiące osób na tym świecie 🙂
Każdy ma takie życie. Każda przyjaźń, miłość, wszystkie relacje z ludźmi rodzą ciekawe historie.
Przecież równie dobrze mogłem stworzyć tekst w rodzaju „No spotkałem taką jedną, co to ją kiedyś znałem i fajna z niej była laska. Posiedzieli my, pogadali, poszli w swoją stronę”.
Cała sztuka to po prostu umieć opisać nawet zwyczajne historie.
nie byłoby tej sztuki gdyby nie twoje podejście do świata typu „zycie jest piękne”
Z tym się zgodzę bo sam chciałem pisać bloga może i nawet chcę pisać wiem o czym wiem jakie by miały posiadać opowiadania teksty ale nie mam ciekawych historii nawet te zmyślone potrafią być czasami prawdziwe no i brak czytelników to jest największy powód dla którego puki co odkładam rozpoczęcie pisania bloga …
Jedno mi sie nasuneło – brak czytelników – no, ale skąd sie mają wziąć jak nic nie piszesz ? 🙂
E tam, opowiadasz. Ja miałem okres paru dni niesamowitych nudów, podczas których naszkicowałem sobie parę tekstów. Jakąś jedną dziesiątą z nich (tych prostszych i łatwiejszych do napisania) opublikowałem na blogu, który specjalnie po to założyłem.
Do wykończenia mam jeszcze kilka, które bardzo mi się podobają. Problem w tym, że okres moich niesamowitych nudów zakończył się dawno temu. Znowu żyję niczym młody bóg, a Zyzio Blog popadł w zapomnienie.
Zapraszam do siebie i krzywienia się w politowaniu nad moimi wypocinami.
Niezwykle opisać i niezwykle je przeżyć. 🙂
Czytając to miałem wrażenie jakby to było o mnie. Tylko, że (chwilowo) bez happyend’u.
I się wzruszyłam, a nie mam zwyczaju tego robić, ehh tam!
Uwielbiam te Twoje teksty Kominku, po których pozostaje taki niedosyt, jak po skończeniu genialnej książki, taka pustka.
Czytam Cię już od wielu lat, a to mój pierwszy komentarz. Chyba zacznę w końcu być aktywnie komentującą czytelniczką 🙂
Czas najwyższy!
To tak jak w moim przypadku 😉
Na mnie też chyba przyszedł już czas. Kominkowy i ławeczkowy, bo właśnie zapłakałam nad moją przeszłością i tym, co już nie wróci. Ławeczka, jeśli stoi tam gdzie stała, to na pewno jest okupowana przez kogoś innego, oblewana tanim winem i obsypywana łupinkami ze słonecznika. Wrócę tam w weekend sprawdzić jej stan. Dzięki!
wszystko co robię, robię po prostu po to, by być szczęśliwa. wolę życie niż wspomnienia. nawet kwiatków nie suszę, taka ze mnie romantyczka.
tekst ciekawy. oderwany od mego zycia totalnie.
Lubię to, lubię, lubię, lubię… kocham!
Rozmarzona, zapatrzona, zamyślona i tak bardzo by się chciała do kogoś przytulić.
Uwielbiam Kominku, że przy „tych” Twoich tekstach mogę zapomnieć o borzym świecie, zanurzając się w kominkowy, ze swiadomością, że o Ławecze będe rozmyślać jeszcze przez parę godzin, jak nie dni.
A na razie wracam do przygotowań do kampanii wrześniowej 🙂
widocznie jest jakiś dobry powód dlaczego nie możecie się spotkać wcześniej niż za 10 lat.
Piękny tekst, na refleksje mnie chyba dziś najdzie i całą noc będę błądził po kartach mojego życia wspominając przeszłość i patrząc w przyszłość…
Mam jedno moje miejsce, do którego wracam zawsze, w smutku i szczęściu, nie ma tam ławeczki, ale to miejsce jest moje, mimo że otoczenie wokół zmienia się, ono dla mnie pozostaje takie samo.
„Wiem, banał. Cóż z tego, skoro to prawdy, o których zapominamy! Sensem „wszystkiego” jest to, co po „wszystkim” nam pozostanie i o czym będziemy pamiętać siadając na ławeczkach naszego życia.
Bo wszystko , co robimy – czynimy dla wspomnień.”
~ Pięknie ujęte
Siedzę i wyobrażam sobie moje „ławeczki”
Kurde jaki człowiek jest głupi, przez nieprzemyślane słowa i gesty tracimy wszystko co mamy…
Tekst, uświadomił mi, że powinnam się jeszcze bardziej starać o to mam. Abym za jakiś czas nie musiała wracać do tych miejsc sama.
Dziękuję Kominku.
wiekszośc rozpacza nad tym co stracila, ale lepiej pomyslec o tym co się zyskało.
W końcu życiowy bilans szczęść i nieszczęść musi wyjść na zero 🙂
Zawsze bilans musi wyjść na zero 😉
Dlatego kochajmy się i żyjmy dniem. ;D
pierwsze miłości, zauroczenia, dotyki, długo rozpamiętywane, do których po tylu latach się tak często myślami wraca, „w życiu piękne są tylko chwile”.
Jak ja kocham takie teksty. Kominek, czasami chciałoby się więcej, ale to jak z waszym spotkaniem. Więcej mogłoby zabić czekanie… Więc dobrze, że piszesz tak wtedy, kiedy piszesz. Bez względu na okoliczności.
[wzdycham głęboko w zachwycie]
Piękny tekst
czytając cały tekst, uśmiechałam się do monitora, pięknie. też mam takiego jednego pana, z którym mogę się nie widzieć sto lat, a za każdym razem jest tak, jakbyśmy się widzieli wczoraj. jest gejem:(
gdyby nie był tym kim jest to pewnie poderwałaby go jakaś blondina i zakazała mu spotkań z tobą 😉
ale jaka blondyna?, on kocha tylko takie jak ja;)
10 lat…?! Dziesięć? Nie mogłoby to wszystko być choć co pół roku? Chcę więcej takich tekstów. a ktoś przeceż musi kominkowi dostarczać inspiracji. Ta kobieta, jak widać, doskonale się do tego nadaje.
Inspiracji? Nawet gdybym miał opisywać swoje życie do czasów powstania bloga, to mam inspiracji na 10 lat do przodu.
Niektóre notatki od lat czekają, abym stworzył z nich tekst.
Ja się zgadzam z Mameją. Ona jest wyjątkowa. Piszesz o niej z takim sentymentem.
kiedyś będą Cię w podręcznikach cytować i Ty to wiesz 🙂
Wierzcie lub nie ale przeżyłem coś bardzo podobnego na dniach i jeszcze do siebie dochodzę.
Trafiłeś mnie tym tekstem, leże i dogrywam.
Teraz już wiem, że lepiej było nie spotkać tej szczególnej dla mnie osoby z przeszłości.
Zabrakło mi dystansu lub zimnej krwi? Nie wiem!
Okazała się jeszcze bardziej zajebista niż kiedyś.
Chcę obudzić się jutro i żyć jak wcześniej.
byliśmy niemal nierealni, spotkaliśmy się w jeden z tych burzowych wieczorów gdzieś w południowym mieście. bałam się, że wszystko pryśnie, całe to poczucie, że gdzieś tam jest ktoś idealny dla mnie, bałam się konfrontacji z rzeczywistością. bałam się, że będę znała odpowiedź na pytanie „co by było gdyby…” i wcale nie będzie ona satysfakcjonująca.
nie przyszłam na swoją „ławeczkę”.
Twoje opowiadanie… dało mi nadzieję, że niekoniecznie wszystko musi się zniszczyć. ale wybrałam życie w iluzji, bądź nie iluzji, w każdym razie romantycznej. może też dlatego ona nie chciała odpisać?
wpędziłeś mnie w refleksyjny nastrój. piękny tekst. Kominek jeśli jest wolna, staraj se o nią. Juz my, Twoje fanki jakoś to zniesiemy, to jest zbyt piękne aby skończyło się tylko tym tekstem.
„Ona z młodej dziewczynki wyrosła na kobietę, ja zaś z nieokrzesanego dzieciaka, wyrosłem na jeszcze większego gówniarza.”
Wow, chyba jeszcze nigdy niczego nie czytałam z takim zainteresowaniem! Trochę jakbyś opowiadał o jakiejś historii z filmu i aż trochę mnie wzięło na wzruszenie 😉
chlip :’) piękny tekst. też mam ławeczkę, ale bez takiej fajnej historii
Nie to żeby słodziła czy coś, ale ten tekst…. mistrzostwo!!
Słodzenia nigdy za mało, bo co ma motywować jak nie słodzenie.
Jam jest prostej konstrukcji bloger.
nie takiej prostej 😉
No cóż, szperam w zakamarkach swojej głowy i jakoś nie mogę się doszukać tej swojej ławeczki… Cóż bycie singlem nie przyprawia w posiadanie owych pamiętnych miejsc… Ale jak wyżej wspomniałeś, to chyba nie musi się tyczyć tylko mniłości 🙂 Przyjaźń – hm no ok, jedna ławeczka jest – i to nawet ławka z ‚krwi i kości’, bo szkolna. Jupi!
Ps. Trochę mnie martwi to, że czytam w sumie bloga od jakiś 2 lat… to stosunkowo mało, bo nie kojarze na tyle dobrze wszystkich tekstów, tak jak niektórzy starzy wyjadacze.
z wiekiem twoje teksty robią się niezaprzeczalnie coraz bardziej nostalgiczne. Moje spotkanie z pierwszą sympatią pewnie skończyłoby się falą politowania dla samej siebie i miesiącami budzenia się w nocy zlanej potem z pytaniem jak wielką idiotką muszę być. Tak więc zazdroszczę Ci wyboru osoby sprzed 10 lat skoro po tak długim czasie nie rozczarowała Cię tym na kogo wyrosła.
Czytam „kłamałem” i pierwszy raz nie mam ochoty jebnąć facetowi w twarz.
Myślę, że dziś brakuje ludziom uczucia, że są częścią czegoś większego. Dowodu na to, że nie tylko są widzami, odbiorcami, konsumentami, świadkami zdarzeń, ale także je tworzą. Może dlatego z tak miłą chęcią czytam Kominka i wciąż wracam. Przebiegam wzrokiem po tekście i przypominam sobie sytuacje, w których czułam, że coś tworzę: atmosferę, sytuacje, momenty, dramat. Ten tekst, jak inne napisane w podobnym stylu, to dla mnie po prostu pewnego rodzaju Katharsis. Dziękuję, Kominku. 🙂 Jeśli kiedykolwiek się spotkamy podaruję ci słonecznik. To do wszystkich czytelniczek, zaklepuję ten kwiatek, jakby co.
Chyba niedługo wybiorę się do tego magicznego Kołobrzegu (1h jazdy samochodem :)) Bo bliżej mam do innej nadmorskiej miejscowości, ale w niej za dużo szumu i hałasu, które niszczą tę magię.
Pingback: ŁAWECZKA | Kominek IN
Kominek,
Tekst przeczytany od deski do deski.
Laweczke ma kazdy, ja takze swoja mam.
Dla Takich tekstow warto Cie takze czytac.
Pozdrawiam.
To Twój najlepszy tekst, jaki do tej pory napisałeś.
Przed snem będę się zastanawiać czy moja ławeczka już istnieje, czy jeszcze przyjdzie na nią pora. Świetny tekst Kominku.
Mimo że z nową formułą Inki jest mi dobrze, to jednak ten Tekst przez duże T uświadamia mi, że długie, sentymentalne wpisy były niezaprzeczalnie… piękne. Po prostu 🙂
Też mam taka ławeczkę…
jestem oczarowana tym tekstem.
to najlepsze zakończenie tego dnia, nie spodziewałam się bowiem „tak szybko” kontynuacji Ławeczki. dzięki Kominku:)
Powiem szczerze. Jestem 15-letnim chłopakiem, ale ten tekst jest według mnie genialny, choć zapewne jeszcze nie do końca cały rozumiem, bo nie mogę odnieść go na razie do swojej osoby. Ale dzięki niemu wiem, że kiedyś będę miał takiego kogoś z kim umówię się na powrót do „naszego” miejsca po latach. Wiem, że nie muszę się tego bać. Że jeśli poznam kobietę z którą będę się dogadywał, a powodem naszego rozstania nie będzie kłótnia a nagły wyjazd kogoś z nas to mogę jej powiedzieć „Spotkajmy się w tym miejscu za 10 lat”. Że nie musi być tak jak mówią miejskie legendy. Że nie każda ładna, miła i kochająca dziewczyna zmienia się w grubą, brzydką, wredną sukę, która o wszystkim dawno zapomniała. Pewnie, może tak być, ale nie warto zakładać że tak będzie, bo jest szansa, że to spotkanie się będzie najlepszym co nam się wydarzy w życiu, a kobieta po latach będzie jeszcze wspanialsza niż wtedy. Kominku, jesteś dla mnie największą kopalnią doświadczenia i dziękuje ci za to.
Naprawdę lubisz Paulo Coelho?
Już dawno nie czytałam tak wzruszającego tekstu. Brakowało mi tego. Mam nadzieję, że będzie więcej takich wpisów;)
dzięki za miłe zakończenie dnia, będę miała o czym śnić:)
„Pewien niezasłużenie nielubiany pisarz powiedział raz, że kiedy czegoś gorąco pragniesz, cały wszechświat działa potajemnie, by udało Ci się to osiągnąć.”
Jak to „niezasłużenie?” Coehlo jest bardzo zasłużenie nielubianym pisarzem…
Dzisiaj przeszedłeś samego siebie 😉 Nie wiem jak jest naprawdę, ale to wydaję się być takie szczere, osobiste, naprawdę świetne. Tak trzymać 😉
Nie mam ławeczki. Mam jednak szczęście, że jeszcze wiele życia przede mną (teoretycznie) i taką ławeczkę oraz równie piękne wspomnienia mam możliwość wraz z Kimś stworzyć. Cieszę się też, że trafiłem na te teksty zanim to wszystko nastąpiło, teraz będę bardziej świadom wartości chwil, które będą mi towarzyszyć przez resztę życia.
Piękne jest to, że wszystkie te małe, tkwiące w głowie pouczenia zawarte w wielu tekstach razem budują obraz obszernych przemian, jakie we mnie nastąpiły. Wiem, że całkiem nieudolnie próbuję znaleźć składne słowa by wypowiedź mądrze wyglądała, mam na myśli tylko to, że robisz tutaj dobrą rzecz. Zmieniasz ludzi. Dziękuję, Kominku.
A teraz poproszę o kopa w twarz, bym się ocknął i powrócił do rzeczywistości.
A może ona jednak przeczyta te słowa szybciej niż za 10 lat?
„Trzymam Cię, maleńka, za słowo!”
Napisałeś wielka literą 😉
Mam nowy życiowy cel. Znaleźć swoją ławeczkę.
tez mam zyciowy cel. znalezc swojego tulipana. az sie poplakalam, glupia. czytajac takie teksty jak ten, az sobie mysle o tym, co bylo. o tych, co byli. czasem byli calym swiatem, a teraz nie pamietam jak maja na imie, ale sa osoby, ktorym do konca zycia bede w stanie zrobic ich ulubiona kawe ….
Ty to wiesz, jak mnie rozpłakać!
tekst pierwsza klasa, nic dodać, nic ująć
nie wiem jak Ty Komin, ja wole zakończenia typu „i żyli RAZEM długo i szczęśliwie”, cóż, sam napisałeś w tekście że przez te dziesięć lat zbyt wiele się wydarzyło by to mogło istnieć> z ciekawości zapytam, wybacz że nie spamie Ci na mailu<<<——— żałujesz że z nią nie jesteś?
Hmm.. Mijają chwile a ja nadal zastanawiam się co napisać… Są w życiu chwile gdy brakuje słów…
Dziękuje Ci Kominku, za takie właśnie teksty, za wyzwalanie myśli i tworzenie marzeń.
Nadchodzi kolejna noc taplania się w refleksjach…
Kilka osób przede mną napisało, byś pisał takie częściej, ale czy faktycznie dalej byłoby to takie.. hmm.. „magiczne”?
Życzę Ci, byś spotkał się z nią gdy nadejdzie pora i by była to kolejna ” niezapomniana noc” a może i więcej.
Hmm.. może tak jak ktoś kto napisał wyżej też zacznę się udzielać w komentarzach.. zobaczymy..
Oczywiście, że nie.
Prawie dwa lata oczekiwania na kontynuacje. A teraz kolejne 10 oczekiwania. A może jak przeczyta ten tekst za rok, kontynuacja przyjdzie szybciej, niespodziewanie ale w odpowiednim momencie. Nie mniej będę czekać.
Przepiękny tekst. Aż brak większej ilości słów by go skomentować.
świetny tekst 🙂 już dawno się tak nie wzruszyłam… Przypomniały mi się listy i pamiątki od moich byłych i od obecnego 🙂 Przypomniałeś mi o magicznych i sentymentalnych miejscach, do których kiedyś wrócę, właśnie dla wspomnień…
muszę przeczytać poprzednią Ławeczkę…
„Wszystko, co robimy – czynimy dla wspomnień” – mądre i prawdziwe; wpisałam w swoim profilu w ulubionych cytatach
tak serio, to www.kominek.in,.tv i .es są jedynymi blogami jakie czytam regularnie i Komin jesteś chyba jedyną osobą w necie jaka ma na mnie wpływ 🙂 może nie czytam Cię od zawsze, jakoś hmm 2 lata ale przejrzałam wszystkie archwialne teksty jakie były na www.kominek.in i muszę to przyznać że wieeeele razy dały mi do myślenia. Podziwiam! Sama jakieś 6 lat temu próbowałam pisać bloga ale byłam za młoda i za głupia…może kiedyś znowu spróbuję. Nawet ostatnio mi się śniłeś. Uwielbiam Twoje teksty- te ckliwe i te ostrzejsze…wszystkie! Robią mi niesamowity mentlik w głowie. Chcę już Twoją książkę! Miałaby honorowe miejsce na półce.
A jak za 10 lat napiszesz, że to co napisałeś 10 lat temu było nieprawdą, to masz wpierdol. Normalnie gołom rękom!
Hmmm, nie moja sprawa, ale czy takie zwlekanie jest przyjemne?
Chłopie, takimi tekstami burzysz mi dzień 🙂
A tak serio to na prawde fajny tekst.
Dziękuję Ci Kominku za ten tekst.
Czas, bym wybrała się na swoją ławeczkę. Może tam będzie on… jakieś 8 lat się nie widzieliśmy:)
Dzisiejszy dzień jest wyjątkowy długi, przyjaciółka przesłała mi link w odpowiedzi na moje narzekania o tym, że muszę do domu i nie wytrzymam dłużej w pracy.
Obiecała że jak napiszę „smolna x” to się przeniosę. Bo ją zawsze przenosi. I przeniosło…no może nie do samego celu, ale w miejsce równie ciekawe.
za miękka jestem na takie teksty… dwa razy wracałam by dokończyć czytanie i nawet nie wiesz, jak możesz rozemocjonować ludzia 🙁
teraz jakiś banalny tekst o dzikim sexie poproszę
Idealny kawałek adekwatny do sytuacji 🙂
Boski tekst, rozmyśliłam się. Mmmm…..
niesamowite. brakuje mi słów. więcej takich tekstów. albo nie, właśnie wcale nie więcej. im mniej tym lepiej, wtedy dosadniej czuć tą moc(:
Są ludzie z którymi możesz się latami nie widzieć, a jak już się spotkacie to tak jakbyście się wczoraj widzieli.. znam to, znam.
Ja nie mam swojej „ławeczki”.. ale mam różę, która od 10 lat leży na regale. I chociaż wszystko się zmieniło, ja się zmieniłam.. róża nadal leży. Może kiedyś ją wyrzucę, ale jeszcze nie dzisiaj, nie jutro. Kiedyś.. 🙂
No dobra, Czyli to nie ta noc, kiedy odkryłeś jazz?
Bosz, byłam pewna…;/
Wiesz, jak chcesz uczucie (jakiekolwiek) pozostawić czystym, nieskażonym i nieustającym, to po prostu go nie „używaj”. To mój taki prymitywny skrót 😉
I tu rozumiem, jako idealistka, cierpiętniczka, masochistka i romantyczka, decyzję, że dopiero za 10 lat, tulipany i zero konsumpcji.
Ale
to znaczy, że to nie ta.
Obrazki, fotografie.
w takim razie z nad morza uciekam w góry 🙂
Aż mi słów zabrakło. „Karteczkę” napisz jak najszybciej i przez 10 kolejnych lat dopisuj następne części aż do „Karteczka X”. Wtedy będziecie musieli spędzić ze sobą więcej niż jedną noc, żeby na wszystkie pytania uzyskać odpowiedź. Może będzie to drugi początek?
No i ryczę… serdeczne dzięki..;/
Coś pięknego..
tylko sie uśmiechnac do Ciebie moge…:)
@ >”kiedy czegoś gorąco pragniesz, cały wszechświat działa potajemnie, by udało Ci się to osiągnąć. ”
Nic dodać, nic ująć,
Dzień db,
Kominek,
a czemu nie możecie spotykać się częściej skoro było wam tak miło?
Odległość liczona w milionach kilometrów.
Kominek, najpierw skype potem przeprowadzka.
Dziękuję, Kominku, za odrobinę magii, w ten szary, smutny dzień ! 🙂
Elegancko dobrane słowa. Pewnie niejednokrotnie części składowe twoich notek składały się z codziennych czynności, a nikt nawet nie miał szansy się tego domyślić. Ten tekst powinien być kanonizowany. Za życia.
Kominek staje się jak Paulo Coelho.. 😉
Nie spodziewałam się, że napiszesz pan kiedyś taką kontynuację ŁAWECZKI. wspomnienia żyją w nas, jedne bardziej dają nam o sobie pamiętać, inne mniej, a są też te, które ciągle kształtują nasze życie.niekiedy są niebezpieczne, bo wyobraźnia maluje coraz to bardziej ubarwioną historię..a może właśnie to nadaje naszym wspomnieniom tej magi i tego, że nie chcemy ich z pamięci wymazać? w mojej głowie pełno jest takich wspomnień, zaczarowanych przez czas 🙂 . Miejsc, które kryją w sobie wiele tajemnic, niewypowiedzianych słów też jest dużo, kiedyś tam powrócę.
Czytając końcówkę tego tekstu aż mi się żal zrobiło że ja nie miałem takiej młodzieńczej miłości, którą bym tak gorąco wspominał :<
Pierwszy raz czuję, że nie powinienem nic pisać. Czuję się zawstydzony, a gdybym mógł spojrzeć w tej chwili w lustro pewnie zobaczyłbym rumiane policzki.
Ten tekst jest zbyt osobisty, ale niesamowicie piękny. Czasem po prostu sequele, są lepsze i nic tego nie zmieni. Czasem.
starzeję się…. przeczytałem, poryczałem i zapisałem tekst w pliku osobnym żeby go nie stracić i móc wrócić po latach. Dziękuję za niego.
Tyle lat czytam poczciwego kominka a to dopiero mój drugi wpis na blogu.. Czasami twoje historie mnie irytują i nie wracam przez tydzień, lecz częściej widuje właśnie takie jak ta – takie pełne, piękne, aż człowiek ma chcęć coś zrobić ze swoim życiem. Ale to są chwile, całe życie to tylko chwile, które dają mi szczęście a po chwili znowu zamykam się w sobie, ze słuchawkami na uszach słuchając muzyki, tłumiąc powolnym pianinem szarość życia codziennego.
Kominie, jestem ci wdzięczny za takie wpisy. I choć bywam to codziennie, a czasami raz na ruski rok, to zawsze będe tutaj wracał.
Pingback: Kobieta z pociągu | Kominek IN
Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak rozkleiłam czytając jakiegoś bloga ;/
Bardzo dobry tekst, wzruszyłam się. Ta historia trochę mi się kojarzy z filmem ‚Before sunrise’. Pobudzający wyobraźnię i przypominający o pragnieniach. Warta obejrzenia jest również druga część ‚Before sunset’.
Uwielbiam sposób w jaki piszesz Kominku
Powiem szczerze, że nie do końca wierzę w ponowne spotkanie i przeznaczenie, ale mniejsza o to… po prostu nie obchodzi mnie to 😉 …ale jedno jest pewne -> nie chciałbym skończyć tak jak Ty
Łezka 🙁
Tomku, nie 10 nocy i nawet nie 100 dni, cale życie. Jeżeli tylko jest wolna, a wszyscy więdzą, że nie zaczynasz z mężatkami, to możesz spokojnie przucić celibat. Jeżeli po kilkunastu latch jest to wciąż tak silne, to chrzanić bujna fryzurę i młodzieńczy wąsik. Fryzurę masz bardzo dobrą, zarost ok i bynajmniej nie jesteś gówniarzem na żadnym polu. Cos prawdziwego trafia się raz w życiu. Nie przegap tego, bo będziesz żałował serio, serio.
Pingback: Życie schowane w szufladzie | Kominek IN
przeczytałam tekst jakiś czas temu. potem TV, jakieś ciekawostki w necie, takie tam domowe zajęcia, a w głowie się mieli….
teraz wiem, co mnie uderzyło w większości komentarzy: czemu tak dużo osób Tobie zazdrości???
przecież to taki smutne, że ktoś pragnie żyć życiem kogoś innego…..
nie może być prawdą, że nie mają swoich równie pięknych przeżyć, wspomnień, tylko niewielu ludzi umie tak pięknie o tym pisać
i mam wielki podziw dla Ciebie, Kominku, za odkrywanie pokładów romantyzmu we wszystkich obecnych, wywoływanie kaskad porywających uczuć
Kominku trafiłam na Twój blog i spisane myśli w iście epickich okolicznościach… zakończyłam swój związek z facetem, którego nadal kocham, w mało przyjemnych okolicznościach. Potłuczona jak stojący na kredensie od lat wazon, który niechcacy ktoś stracił. Posklejał, ale forma już nie ta. Ale wracając do sedna – mój już były kończąc naszą polemikę zadedykował mi jeden z Twoich wpisów ( Nie mów mi o konsekwencjach). Poruszył mnie do głębi …. i przypomniał mi dlaczego byliśmy razem. I tak na prawdę zastanowiłam dlaczego nie jesteśmy. Że proza zycia generuje lęki przed stratą i utrata spontanicznosci. Że nieoczekiwać jest niezmiernie trudno..i że wierność jest względna. Podobnie jak zdrada. Ale … po tym co napisałeś o ‚ławeczce’ pragnę wierzyć, że spotkamy się kiedyś w naszym miejscu, w którym się poznaliśmy i uda nam się z już wypracowanym dystansem spojżeć sobie w oczy i spędzić kilka chwil bez pretensji i wyrzutów. Bez niepokoju i osądów. Muszę w to wierzyć, żeby mieć poczucie, że ta historia jednak skońćzy się dobrze. Będzie pełna… A raczej chcę w to wierzyć. Dlatego chcę mieć tę swoją ‚ławeczkę’ …
„Bo wszystko , co robimy – czynimy dla wspomnień.” ZAPAMIĘTAĆ, ZAKODOWAĆ!
Kominku… Chyba spełniasz moją potrzebę obcowania z wrażliwym chamem, mimo że ogranicza się to tylko do czytania Twoich postów. Dziękuję.
Kominku. Jakiś czas temu trafiłem na Twój blog z zupełnego przypadku. Właściwie, to tarzając się w myślach samobójczych. Oczywiście minęły po przeczytaniu teksu o Twoich próbach 🙂 Przejrzałem kilka wpisów i bardzo spodobał mi się Twój styl. Trochę jakbym czytał ‚Buszującego w zbożu’. Powyższy tekst zadecydował o tym, że będę zaglądał tu częściej. Umiesz wzruszyć. Piszesz prawdziwie. Robisz coś dobrego. Powodzenia 🙂
Grafomania.
Mógłbym te Twoje Ławki, czytać codziennie – można się uzależnić, naprawdę dobre.
Jej, ten tekst jest naprawdę niesamowity. Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie i korci mnie przeczytanie JUŻ części, która będzie za 10 lat.
🙂 A czy (nie)zwykła barierka również może być „ławeczką”? Jasne, że tak! 🙂
16. 😛
a ja się w Tobie zakochałam …
czytać… czytać… czytać …. mi się chce :))))
Rzeczona ławeczka, jako tło pulpitu, pozwoliła mi wreszcie uporządkować ikony. No szał !