WYGLĄDASZ TAK JAK SIĘ NAZYWASZ
Imię wpływa na Twoją atrakcyjność.
Pewien egipski ojciec uznał, że Facebook to dobre imię dla dziecka, wywołując tym samym śmiech u milionów internautów. Także u tych, którzy mają równie głupie imiona.
W zamierzchłych czasach pisałem, że pierwszą krzywdę można wyrządzić dziecku samym daniem mu imienia. Dziwne, rzadkie, wymyślne imiona to taka moda panująca głównie wśród młodych rodziców – w szczególności niespełnionych artystów, wielbicieli muzyki dla osób mających 30 trudnych dni w miesiącu, niewykształconych przedstawicieli plebsu i trzech moich byłych.
Poniekąd można ich zrozumieć – zdają sobie sprawę, że swymi mocno ograniczonymi możliwościami intelektualnymi nie są w stanie wychować dziecka, które mogłoby się wyróżniać z tłumu czymś innym niż fikuśnym imieniem. No to już lepiej, żeby od kolegów dostawało w pysk za głupie imię niż za głupotę.
Ale jest coś jeszcze, co zaświtało mi w głowie. Coś, co można zaliczyć do „momentu, który wszystko zmienia”.
To właśnie imię i nie mam tu na myśli jakiegoś głupiego i oryginalnego imienia, ale imię samo w sobie. I nazwisko też.
Bo wiecie, tak sobie myślę, że bardzo często o tym, czy mi się jakaś kobieta podoba decyduje także jej imię i nazwisko. Jako że w czasach internetu o nazwiskach naszych partnerów dowiadujemy się przypadkiem, gdy komuś wypadną dokumenty z kieszeni, to imię pozostaje wciąż najważniejsze.
Jeśli kobieta ma nieciekawe imię lub – to badzo ważne – ma takie samo imię jak ktoś, kogo już znamy i wiemy, że jest brzydki albo głupi, to z automatu dostaje kilka punktów minusowych.
Przykładowo kiedyś w piaskownicy dzień w dzień kopałem po gałkach ocznych taką jedną Marzenę. Rany boskie jaka ona brzydka była! I do dziś imię „Marzena” jest synonimem brzydoty. Masz na imię Marzena? Nawet fajne cycki ci nie pomogą.
Albo Maria. No przecież to normalne imię dla kobiety.
Ale trzy Marie, które znałem w dzieciństwie odcisnęły swe piętno na mojej psychice i teraz jak widzę jakąś Marię to myślę sobie „w porządku, możesz być, ale na krótko”.
Klasycznym przykładem wpływu imienia, którego nie lubimy jest sytuacja, w której nasz potencjalny partner nazywa się tak samo jak jeden z poprzednich. A już nie daj borze, jeśli nazywa się tak samo jak ktoś, kto w naszych oczach okazał się dupkiem.
Podobnie jest z nazwiskami, ale tu trzeba przyznać, że przerąbane mają faceci.
Ja się wcale a wcale nie dziwię kobietom, które na dźwięk idiotycznego nazwiska mężczyzny myślą sobie „nigdy nie zostanę jego żoną albo jak mnie buk pokara i zostanę, to nie zmienię swojego nazwiska na jego”.
Bo jak kobieta ma głupie nazwisko to wystarczy się z nią ożenić, ale faceta… bzyknąć i zostawić.
Są imiona, które zawsze nam się nie będą podobały i kojarzyły z brzydotą. Może nie wymienię tu tych, które mnie się najbardziej nie podobają, bo stracę połowę czytelniczek, ale wymienię te, które zawsze kojarzą mi się pozytywnie: Ania, Asia, Marta, Lidia, Eliza, Dorota, Romualda, Alicja, Paulina, Agnieszka, Monika i ze 20 innych, których nie pamiętam.
Chciałbym, żeby moja życiowa miłość miała normalne fajne imię. Niech już nawet będzie gruba i pryszczata.
Dlatego też często mówiłem do mojej byłej, Meggi. Ponieważ Magda kojarzyła się brzydką głupią i do tego wredną dziewczyną z podstawówki.
Dorota? Po ukraińsku znaczy „do ryja”, więc przy poznaniu jakiejś Doroty pierwsze co robię, to padam ze śmiechu. Drugie to zaproponowanie lodzika i na tym można skończyć znajomość.
Moje imię miło się kojarzy Kominkowi.
Ja do imienia nigdy jakoś specjalnej wagi nie przykładałem, nigdy też nie przypisywałem mu żadnych wyjątkowych cech (raz pracowałem z dwoma Arturami, jeden po kilku godzinach dniówki podziękował, przychodząc na kacu, jeszcze się okazało, że świeżo z więzienia wyszedł, a drugi był w porządku, pożartował i nadawał na równych falach). Podobnie z kobietami – gdybym tak mniemał jak autor, niejedną Joannę bym już znienawidził za samo imię poprzez pewną byłą. Druga sprawa – spotykać się z panną o tym samym imieniu co jej któraś poprzedniczka – nic w tym złego, i tak sporo je różni. Sam mam imię, które wcale nie jest jakoś mało atrakcyjne, a z nazwiska jestem już szczególnie dumny.
ja za to mam nazwisko które zna każdy kto korzysta komputera i kto choć raz miał wirusa ;)mimo że wiekszości nie kojarzy się dobrze, mam to gdzieś. i na złość będę pracować w Kasperskym, a co ;]