Continue Reading"/>
62b778f42f396f5cba29ef9ba860f4d8

Uroki sylwestrowej nocy

Dlaczego kocham pijanych Norwegów, jak nie należy witać Nowego Roku i co Andrzej zrobił z langustą.
 
JAK ZAROBIŁEM 50 DOLARÓW

Kocham napitych Norwegów. Dzięki jednemu z nich dzisiejszy tekst pojawił się nieco później, ale za to ja jestem bogatszy o 50 $.
Kompletnie narąbany facet nie mógł sobie poradzić ze znalezieniem telefonu do własnej dziewczyny, która teraz w zimnej Norwegii (kraj na północy Azji) właśnie rodziła jego dziecko. Telefonu nie znaleźliśmy, ale był tak wdzięczny za pomoc, że wetknął mi za stanik ten cudowny banknot. Przyjąłem bez podziękowania, bo i wyżej się cenie i wcale nie chciałem zapłaty, zwłaszcza, że znam już jego wszystkie hasła do poczty, Facebooka i jakiegoś banku.
Te 50 $ starczy na napisanie kilku tekstów, więc cieszcie się razem ze mną lub zalejcie pałę jak ten rusek.
Ale wróćmy tam, gdzie skończyliśmy poprzednim razem…

JAK NIE NALEŻY WITAĆ NOWEGO ROKU
Właśnie przeżywałem najdziwniejsze wyjście z jacuzzi, bo mimo dużego wiatru, deszczu, nie więcej jak 20 stopni Celsjusza i mocno popołudniowej pory w ogóle nie odczuwałem chłodu, gdy Andrzej zerwał się na równe nogi i krzyknął:
– Północ! Nowy Rok! Minutę temu! Dawaj szybko butelkę, trzeba to oblać!
Nie namyślając się długo, chwyciłem za szampana i z krzykiem wybiegłem z powrotem na taras, gdzie na cały głos wydarłem się krzycząc „Happy New Year Char nuchy Ye Bane!”. Andrzej od siebie zanucił jakąś więzienną piosenkę i oparł się o balustradę.
– Nowy Rok, a tu tak widno, Komin!
– To pewnie zorza.
– Kto?

Oczy wszystkich zebranych na trawniku, w pobliskim snack barze i plaży skierowały się na nas.
Świat zamarł w bezruchu…


Gołębie przestały fruwać i rzuciły okien na nasz taras…


Konie rozkraczyły się…


Jamnik stanął jak wryty i tak pozostał…


Wilki przerwały podwieczorek…

…i nawet pani z gazetą, którą nic nigdy nie wzrusza, oderwała się od lektury i spojrzała na nasz balkon…

A myśmy stali i krzyczeli. I widząc te wszystkie wybałuszone oczy, świat oczekujący w napięciu na ciąg dalszy niemalże jednocześnie zrozumieliśmy, że świat na nic nie czekał, tylko dziwił się dwóm palantom, którym chyba coś się pokićkało.
– Andrzej.
– Ke?
– Przestawiłeś zegarek?
– Prawie.
– Prawie?
– A ty?
– Prawie.
– Co tera?
– Tera rób, co potrafisz najlepiej, a ja ci w tym pomogę.
I zrobiliśmy głupią minę do złej gry, pomachaliśmy zebranym, zakreśliliśmy znak krzyża i powoli wycofaliśmy się do pokoju. Nawet nie próbowaliśmy między sobą udawać, że nie słyszeliśmy gwizdów i śmiechów. Tam u nich była dopiero 17:00.

OD PIERWSZEGO WEJRZENIA

Jeśli byliście choć raz na wakacjach to pewnie doskonale wiecie, jak bardzo hotel i otoczenie różni się od tego, co widzieliście w katalogach i słyszeliście w zapewnieniach pracowników biur podróży.
A to widok na morze okazuje się widokiem na autostradę, w pokoju chodzą mrówki, nie ma ciepłej wody, na pościeli widać żółte ślady poprzednich lokatorów, a ceny są wzięte z kosmosu.
Byliśmy przygotowani na twardy bój, bo nie należymy do tych, którym można w kaszę dmuchać.
– Andrzej, czy ty widzisz tu coś, do czego możemy się przyczepić?
– Dranie se z nami pogrywają. Wszystko tu jest w najlepszym porządku.
Dostaliśmy pokój z wielkim tarasem i widokiem na ocean. Właściwie dwa pokoje z jednym wielkim małżeńskim łożem i dostawką w postaci łóżka polowego. Akurat tego się spodziewaliśmy, bo dwa łoża by się nie zmieściły. W łazience wszystko działało, choć zdziwiła nas wywieszka z prośbą, aby papier toaletowy po podtarciu tyłka kłaść obok kibla, bo mają za wąskie rurociągi i się zapycha. W lodówce chłodziło się kilka piw, puszek koli i mirindy oraz wody mineralnej. Telewizor plazmowy działał jak należy, a sejf na kosztowności był tak duży, że mógłbym w nim zmieścić Andrzeja.
Załamani wróciliśmy do picia.

KAŻDY CHCE MIEĆ ZDJĘCIE Z ANDRZEJEM

Jest pewnym głupim zwyczajem, że turyści lubią sobie robić fotki z tubylcami. Obojętnie czy chodzi o sprzątaczkę czy kucharza. Uśmiechnięta fotka z obejmowanym tubylcem jest stałym punktem programu każdego szanującego się turysty.
Nieco spóźniłem się na kolację, bo coś mnie podkusiło, aby w drodze wyczyścić sobie buty. Już prawie zapomniałem, że one kiedyś były białe…

O wiele większe zdziwienie ogarnęło mnie, gdy po przyjściu na sylwestrową kolację ujrzałem wokół naszego stolika tłum zebranych kelnerów pstrykających sobie fotki z Andrzejem.
– Co tu się dzieje? – zapytałem jednego z nich.
– Mister Anszei zjadł langustę!

Langusta. To ta brązowawa rybka wyglądająca jak rak z downem, którą odwraca się na plecki i wyjada z niej białawe mięsko. I pewnie nikogo nie zdziwiłby widok zjadanej langusty, gdyby nie to, że Andrzej zjadł całą.
Ze skorupą.
– Jak ci to przeszło przez gardło?
– A skąd miałem wiedzieć? Mają tu coś jeszcze dobrego?
– Widziałem sałatki na drugim końcu sali. Idź se nałóż, tylko nie pomyl szparagów ze sztućcami.

Wrócił po paru minutach.
– Chyba ktoś tu zaraz przyjdzie. Kucharz niechcący oblał mnie gorącym olejem i w ramach przeprosin ma mi przynieść coś specjalnego.
Kucharz faktycznie przyszedł.
Z pupilkiem.

– Mister Anszei. Very sorry. This is only for you. – wycedził przez swe skromne uzębienie będące wierną repliką Stonehenge.
I położył swoją maskotkę na wielkim talerzu, po czym wytarł ręce o fartuch kumpla i odszedł.
Ja też dostałem świnię, ale nieco mniejszą i już z każdej strony obgryzioną.

– Andrzej, mieliśmy pogadać o tym, co tu będziemy robili przez najbliższe dwa tygodnie.
– No.
– Co ustaliłeś?
– Przede wszystkim żadnych kobiet.
– Ja żony szukam przecież.
– Ty nawet prostytutki nie potrafiłeś bzyknąć, więc żony tym bardziej nie znajdziesz, ale jak chcesz, to sobie szukaj. Jeśli chodzi o mnie to zero. Nie chcę ich widzieć w swoim otoczeniu.
– Wciąż nie doszedłeś do siebie po Japonce?
– Druga sprawa. Wiesz, że kilka wieków temu brudasy zamieszkujące te tereny zapowiedziały koniec świata?
– Oczywiście, że wiem, bo przypada dokładnie w dzień moich urodzin. 21 grudnia 2012 r.
– Zamierzam to powstrzymać.
– Spoko.
– Wiesz, że tu są dinozaury?
– Teraz już wiem.
– Niedługo ich nie będzie.
– Spoko.

 

 

MARZENIA NOWOROCZNEJ NOCY

Chciałem zapytać, czy też lubicie sobie siąść na klifie z kieliszkiem drinka, zapalić cygaro własnoręcznie zrobione przez młodą kobietę i pomarzyć, ale znając wasze niewesołe środkowoeuropejskie położenie, to pytanie chyba nie byłoby na miejscu:)
W każdym razie ja lubię i z wielu nocy spędzonych w podobnych okolicznościach, najdłużej będę pamiętał właśnie tę sylwestrową.
Nim wzeszło słońce ja znalazłem się o krok od znalezienia sobie żony, Andrzej został zmuszony do porzucenia jednego ze swoich postanowień. Bynajmniej nie było to o powstrzymaniu końca świata i polowaniu na dinozaura, bo tak się złożyło, że dziś oba te postanowienia nabrały realnych kształtów.
Ale o tym opowiem następnym razem.

Jak już pewnie spostrzegliście, teksty z tej wyprawy będą nieco różniły się od poprzednich. Przede wszystkim duży nacisk położę na ilość zdjęć, w późniejszym czasie także filmów. Nie będę na siłę wymyślał humorystycznych tekstów, długich opisów, a skupię się na prezentowaniu zderzenia tutejszego stylu życia i tutejszej kultury ze mną i Andrzejem. Tak, abyście za 2 tygodnie mogli powiedzieć, że czytając teksty – czuliście, że byliście tu razem z nami. Kto nie jest ciekawy karaibskich klimatów, ten nie znajdzie tu nic dla siebie.

PS. A do jacuzzi zawsze będę wchodził w gaciach i czapce! Cmoknijcie mnie w sutka!

 

 

W kolejnym odcinku:

 Andrzej, na każdej z wypraw albo nieszczęśliwie się zakochiwałeś albo poznawaliśmy czyjąś romantyczną historię. Bądź łaskaw nie łamać tej tradycji i tak pokieruj tym romansem, aby starczyło go na 2 tygodnie i bym w ostatnim odcinku mógł to jakoś romantycznie podsumować. Kobiety to lubią.

 

– Spoko.
– Dzięki.
– Jakim znowu odcinku?
– Idź już.
I wrócił na Przylądek Kaczej Pupy. Gdybym wtedy był mądrzejszy o doświadczenia następnego dnia, utopiłbym tę kobietę w oceanie, a jego powiesił na palmie.

Komentarze

  1. Pingback: Lot w nieznane | Kominek IN

  2. Burner81PL 26.12.2011 10:43

    prosze odprywatnic, prywatne filmiki

  3. Marcin Michno 26.12.2011 10:45

    Film jest oznaczony jako prywatny i nijak się go ni da obejrzeć.

  4. Pingback: Teksty z wyprawy do Meksyku | Kominek IN

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Connect with Facebook

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>