PRZY KORYCIE I NA QUADACH. Z DALA OD SEKSU   lip16

Tags

Related Posts

PRZY KORYCIE I NA QUADACH. Z DALA OD SEKSU

Dzisiejsza notka to jeszcze opis niektorych wydarzen z weekendu, czyli pierwszego i drugiego dnia pobytu w Tunezji. O ile podczas lotu i w pierwszym dniu troche za bardzo przeginalismy, o tyle po tej notce mam nadzieje, ze odbierzecie nas jako wesolych, ale stonowanych i znajacych granice przyzwoitosci ludzi, bowiem naprawde zaczelismy brac na wstrzymanie i robimy wszystko, zeby nie przeginac.
 

WIELKA WYZERKA

O 6 rano zaczynaja sie sniadania, o 10.00 drugie sniadania, o 11.00 trzecie sniadania z tostami, o 12.00 popoludniowe snacki, czyli – sniadanio-obiado-desery, o 16.00 przerwa na kawe i pieczone na twoich oczach nalesniki, o 18:00 kolacja, o 21.00 desery.
O kazdej porze dnia ma sie inny zestaw dan, najczesciej po kilka rodzajow mies, makaronow i salatek do wyboru. Poza tym soki, pizze, ziemniaki, frytki rozne grilowane zwierzaki.
Nasz pierwszy dzien wielkiej wyzerki nie nalezal do najbardziej udanych.
Andrzej nieziemsko sie wkurwil, gdy wsrod wystawionego zarcia nie bylo parowek. Podszedl do kelnera i kazal sobie ich nagrzac. Ten wzruszyl ramionami i prawie na kolanach zaczal przepraszac, ze ich kuchnia nie spelnia andrzejowych oczekiwan.
Wrocil do stolu z ciastkiem francuskim, kilkoma kielbaskami, salatka i kawa.
– Oni chca mnie tutaj zaglodzic. Co ja mam jesc? Krewetki i nalesniczki?
– Milcz, gnoju. Masz wiecej zarcia do wyboru niz widziales w swoim zyciu i jeszcze narzekasz?
– No ciekawe jak ty bys sie czul, gdyby okazalo sie, ze w hotelu, w ktorym mieszkasz nie ma parowek.
Nie wiedzialem co mu na to odpowiedziec.Ciezko jest mi opisac, co ciekawego dzialo sie podczas naszych posilkow, bo niestety trzeba przy tym byc, aby poczuc klimam wiec tylko skrotowo wam opowiem o kilku wydarzeniach.
Mnie najbardziej podobala sie sytuacja, kiedy powiedzialem Andrzejowi, ze Polakow mozna poznac po tym, ze nakladaja sobie na talerze w chuj jedzenia i polowe zostawiaja. Taka mentalnosc, ze jak jest cos za darmo to musza brac garsciami. Andrzejek podszedl do takiego jednego stolika podczas sniadania i nawrzucal pewnej starszej parze mowiac, ze zachowuja sie jak swinie i przynosza wstyd narodowi Polskiemu. Po czym wlozyl reke do talerza nobliwego pana i poczestowal sie ziemniakiem. Chwile pozniej okazalo sie, ze byli to francuzi, ktorzy ni cholery nie wiedzieli co jest grane ;-)Fajnie tez bylo, gdy zrobilismy calemu hotelowi Salatke a’la Kominek. Byla genialna w swojej prostocie. Przyszlismy wczesniej, gdy nikogo jeszcze nie bylo i wymieszalismy wielkie misy z miesami, warzywami i salatkami. Zrobilismy to w miare dyskretnie, aby oddaleni kelnerzy nic nie podejrzewali. W efekcie ten kto w sobote chcial zjesc ziemniaki, dostawal ziemniaki z ryzem i pomidorem. Kurczaka? Tylko z grilowana ryba. Wolowina w sosie? Owszem, ale co to za wolowina bez plywajacego w niej eklerka z kremem? Frytki? Najsmaczniejsze z gotowana marchewka.
Dopiero gdy skonczylismy to wszystko mieszac, dotarlo do nas, ze zapomnielismy sobie wczesniej nalozyc obiadu.
Wzruszylismy ramionami, papryka faszerowana platkami kukurydzianymi nie smakowala tak zle jak wygladala.

SEKS-TURYSTYKA

Kto by pomyslal, ale sa kobiety, od ktorych nawet ja uciekam, a Andrzejowi penis kurczy sie do rozmiarow daktyla. Mowa tu o gatunku kobiet zwanych seks-turystkami. Najczesciej sa to zamozne rosjanki albo francuski, grubo po czterdziestce, z celulitem od stop do glowy i zmarszczkami tak wielkimi, ze mozna miedzy nie wkladac monety.
Na pierwsza taka trafilem w jakuzzi.
Siedzialem sobie spokojnie, relaksowalem siem az podeszla taka jedna babinka, wlazla mi do bani i sie usmiecha.
Ja – wiedzac co sie swieci – odwracam glowe i zamykam oczy. Ze niby wypoczywam…
Ale jakuzii jest male, mieszcza sie w nim niby cztery osoby, ale nawet w pojedynke nie da sie rozlozyc nog.
Po chwili czuje jej nogi na mojej stopie.
– Och, I am sorry… – mowi slodkim glosem kobieta.
– No problem – odpowiada stanowczo Kominek nie otwierajac powiek.
Minute pozniej sytuacja sie powtarza.
– Och, our legs…you know…hi hihihi…- lamana angielszczyzna w ten jakze romantyczny sposob daje mi do zrozumienia, ze jesli nasze stopy tak sie maja ku sobie to my takze sie mamy ku sobie – Do you speak english?
– No, I don’t understand what are you talking about.
– Hihihihi. You alone hirie?
– With Andrzej.
– Who is Andrzej?
– My boyfriend.

I tak pozbylem sie rosjanki, ale na tym nie koniec.
Seksturystki zaczepiaja cie w holu, w ktorym wisi wielki zegar i pytaja, ktora godzina. W restauracji, gdy ty sobie wybierasz jedzenie, nakladaja ci na talerz jakies gowno i mowia, ze bardzo polecaja, a jesli nie bedzie mi smakowalo, mam przyjsc i domagac sie rekompensaty. Na popoludniowej kawie siadaja obok ciebie w kawiarni pod pretekstem pytan o smak swiezopieczonych nalesnikow. I nawijaja o tym, jaka pogoda jest fatalna i jak bardzo nie maja z kim pogadac. Na basen nigdy nie przynosza swoich recznikow. Wola pozyczac od ciebie. Rozkladaja sie na lezaku przylegajacym do twojego. W barze stawiaja ci drinki, ktore i tak sa darmowe, a w dzien chodza z olejkiem do opalania nawet jesli zbiera sie na deszcz. Na szczescie jeszcze zadna nie zmusila mnie, abym swoimi aksamitnymi dlonmi wtarl w jej chropowa skore jakakolwiek masc. W kazdym razie – seksturystki widac na kazdym kroku, ich spojrzenia mowia jedno: jestem twoja, ale zrobimy to w gumkach.

QUADY

Tej wyprawy nigdy nie zapomnimy, a jesli uda mi sie jutro podlaczyc aparat do kompa to obejrzycie zdjecia z walki Andrzeja, ktora za chwile wam opisze. Jak chcecie to zdjecia dmuchanego krokodyla tez wam zapodamm, bo ten andrzejowy jest do kupienia w sklepie hotelowym i cyknalem mu fotke.
Quady to takie niewielkie pojazdy na wielkich kolach, ktorymi popierdala sie po roznych nierownych terenach.
Na takie cos namowil mnie wlasciciel firmy chuj Hasan… Chuj, bo dalem mu 30 euro, mial mi wydac reszte (5 E) i zapomnial. Ale ja mu tego nie zapomne…
W kazdym razie, udalismy sie na quady, na miejscu czekal nas jeden z pracownikow, ktory mial jechac przed nami wytyczajac trase oraz jakas powalona turystka z Niemiec, ktora w ciagu kilku minut zrobila z piecdziesiat fotek (w tym kilkanascie Andrzejowi, bo ten zaczal jej pozowac).
Ruszylismy.
Ja jechalem jak cipka ledwo co trzymajac sie trasy.
Andrzej jechal jak dwie cipki ciagle wypadajac z trasy.
Niemka jechala jakby byla jedna wielka przerosnieta pizda, bo zanim na dobre wyruszylismy ta dwa razy wrypala sie w drzewo. I ryczala ze smiechu niemilosiernie nas tym irytujac.
Po pol godzinie szwabka, ktora jechala tuz za instruktorem podskoczyla na wyboju i wyjebala sie z quada. Zaczela wyc z bolu. Zatrzymalismy sie. Intruktor podbiegl do niej i zabronil sie ruszac, prawdopodobnie miala zlamana noge. Wsiadl na swojego quada, powiedzial
– You stay here!
I odjechal. Chyba po pomoc, choc w sumie dziwne, ze nie skorzystal z telefonu.
Spojrzalem na Andrzeja, Andrzej spojrzal na mnie, spojrzelismy na Niemke, Niemka ze lzami w oczach spojrzala na nas. Moje spojrzenie na nia mowilo bardzo wiele: mamy cie w dupie, spierdalamy stad.
– Sorry. Nie trzeba bylo nam wypowiadac wojny w ’39. – powiedzialem do niej i zwrocilem sie do Andrzeja – Nic tu po nas, chyba ze chcesz jej te noge sam skladac. Ruszamy.
– A jak nas zlapia?
– To co nam zrobia?
– Prowadz!
Kilka minut pozniej dojechalismy do zagrody ze strusiami i wielbladami i ptactwem w klatkach.
Obok stal jakis budynek, chyba nawet sklep, ale byl zamkniety w trzy dupy. Zadnej zywej duszy oprocz zwierzatek.Andrzej zerwal sie z quada i wrzeszczac „Uwolnic strusia Pedziwiatra!” pobiegl w strone ptakow.
W jednej chwili wszystkie zwierzeta daly glos. Kozy, papugi, golebie i cholera wie co tam jeszcze zaczelo wydawac z siebie dzwieki na widok biegnacego Andrzejam jakby chcialo krzyknac „Zatrzymac Andrzeja! Zatrzymac, kurwa, Andrzeja!”.Odruchowo siegnalem po aparat, aby uwiecznic na fotkach starcie Andrzej vs Strus Pedziwiatr.
Niestety to on mial moj aparat, ale na szczescie wyciagnal go przed swoim pojedynkiem ze strusiem. Walka zakonczyla sie nokautem mojego drogiego przyjaciela. Strus ruszyl w jego strone, ale nawet go nie dotknal, a Andrzej juz lezal na ziemi w pozycji embrionalnej i wzywal pomocy. Ze smiechu polecialy mi lzy, widok Andrzeja lezacego w blocie byly niezapomniany.
Pojechalismy dalej, pol godziny pozniej quad Andrzeja zdechl.
– Co teraz? Zostawimy ich quady w szczerym polu? – spytal zmartwiony Andrzej.
– Oczywiscie. A co nam zrobia?
Do miasta bylo niedaleko, wiec zostawilismy w cholere te maszyny i ruszylismy z kopyta w droge powrotna. Dopiero po dotarciu do hotelu zaczelismy sie zastanawiac, dlaczego jak te durnie wracalismy na piechote zamiast wrocic do domu moim quadem.
Wieczorem poszlismy do portu, opowiem wam o tym jutro, a takze wspomne po krotce dlaczego nastepnego dnia rano obudzil nas wkurwiony recepcjonista i zawlokl do basenu znajdujacego sie na zewnatrz hotelu. Na dnie plywalo COS, co poprzedniej nocy Andrzej zostawil podczas ostrej popijawy z kilkoma Polakami.
A teraz koncze, bo jak zwykle za duzo napisalem.
Alabala z wami, a zwlaszcza z moimi kobietami!