Continue Reading"/>
P1130793

Ostatnia noc na Times Square

Świat należy do tych, którzy widzą jego potencjał.

 


GŁOS

Wielcy artyści bywali pijakami, ćpunami lub wariatami. Za alkoholem nie przepadam, ćpunami pogardzam, ale ostatniej nocy w USA udało mi się dołączyć do tej ostatniej grupy.
Zameldowałem się w w Paramount Hotel New York. Wybrałem go tylko z dwóch powodów: nie było w nim pluskw i mieści się jakieś 100 metrów od Times Square. Pomyślałem, że jak kończyć przygodę, to w samym centrum tego świata.
I gdzieś tak w okolicach 4 nad ranem budzi mnie głos przemawiający przez jakiś megafon. Niezrozumiały, bo w języku angielskim poza „suck”, „fuck” i „please, cum inside” to ja nie potrafię słowa powiedzieć. Głos mówił coś o porządku plików w jakimś systemie.
Myślę sobie – nie wyłączyłem radia.
Jednak wyłączyłem.
Telewizor? Wyłączony.
Telefon? Śpi.
Laptop? Też.
What the fuck?
Zapaliłem światło i szukam tego megafonu. Nie ma. Pokój był mały, to był najmniejszy pokój w moim życiu. Dałem za niego 500 dolarów, a nie można było na podłodze rozłożyć nawet walizki, aby przypadkiem nie zahaczyć o pokój sąsiada.
W łazience też cisza.
Położyłem się spać i godzinę później to samo. Dziwny głos mówiący coś, że „wszystko jest już w porządku”.
I to nie był taki głos cichy. Wydawało mi się to tak głośne, że zbudziłby całą dzielnicę.
Rano przed wyjazdem miałem zapytać w recepcji, co to mogło być. Ale zapomniałem. Tajemniczy głos na zawsze pozostanie dla mnie zagadką, ale gdybyście kiedyś odwiedzili Paramount to dowiedzcie się w moim imieniu, czy ja naprawdę zwariowałem czy tamtej nocy potężny, megafonowy głos przemawiał do mnie.

ROZSTANIE Z ANDRZEJEM

– Andrzej, ja już chcę do domu. Widziałem Nowy Jork, Miami, Los Angeles, Las Vegas, San Francisco, San Antonio, Nowy Orlean. Muszę coś zostawić na drugi raz.
– Stąd nie ma samolotów do domu.
– Muszę jeszcze raz zobaczyć Nowy Jork. To moje miasto.
– Ja nie mam domu. Wrócę do LA.
– To dobrze, bo w Nowym Jorku już jestem poumawiany. Kiedy zobaczę cię w Polsce?
– Chyba niedługo. Spełniliśmy marzenie. Widzieliśmy Stany. Czas na nowe wyzwania.
– Może jeszcze raz spróbujesz w wawie? W branży ulotkarskiej na pewno znalazłaby się dla ciebie praca.
– Prędzej ja znajdę sobie pracę niż ty kobietę. Wiesz już z kim całowałeś się pierwszy raz?
– Nie, ale mam parę pewniaków. Sprawdziłem je. Dwie już wyszły za mąż, trzy wciąż są do bzyknięcia.
– Trzymaj się z dala od mojej siostry.
– W takim razie już mam tylko dwie do bzyknięcia.
– Od mojej matki też.
– Hm, najwyżej bzyknę te mężatki.
– Odwieziesz mnie na lotnisko?
– Po co?
– Nie mam kasy na taksówkę.
– Na mnie zawsze możesz liczyć. Znajdziemy ci jakiś autobus.
Żegnaliśmy się długo szlochając, wyznając dozgonną miłość, dziergając widelcem w murze nasze inicjały otoczone serduszkiem. Andrzej obiecał mi, że będzie codziennie pisał, ja obiecałem codziennie dzwonić, obaj obiecaliśmy sobie, że pewnego dnia zbudujemy na wzgórzu szklany dom z budą dla psa i słonecznikami.
Ale i tak mi nie powiedział, co było w walizce.

MANHATTAN

Przypadkiem zrobione zdjęcie symbolizuje to, co najbardziej kocham w tym mieście. Ludzi spieszących się do pracy, idących z kubkiem kawy, żółte taksówki, ulicznych handlarzy, ciągły ruch pośród tysięcy bijących po oczy billboardów.
Kiedy przed miesiącem wyjeżdżałem z kraju, zastanawiałem się, jak długo dam radę nie tęsknić za Polską. Zwykle po dwóch tygodniach wakacji miewałem dość hotelowego życia. W Stanach do ostatniego dnia nie miałem dość. Kochałem hotele, loty, poznawanie nowych miejsc, oglądanie tego, co dotychczas mogłem widzieć tylko na filmach.

 

Pierwszy raz w życiu na dzień przed powrotem do Polski miałem łzy w oczach. Stałem właśnie na Times Square i myślałem, jak cudownie się tu czuję i jak bardzo będę tęsknił za tym klimatem, za tymi ludźmi. Amerykanie są wspaniali. Kiedyś uważałem, że ta ich uprzejmość spod hasła „how are you” to taka fałszywość. Teraz wiem, że uprzejmość jest ich naturalnym odruchem. Jak „dzień dobry” w Polsce. Uśmiech też jest naturalnym odruchem. Tego w Polsce nie ma i jak zawsze nie cierpiałem, gdy mi ktoś ględzi, jacy to Polacy są smutni, ponurzy, nieuprzejmi, tak teraz wiem, że wiele było w tym racji. Tacy właśnie jeteśmy, ale wystarczy kilka dni w Nowym Jorku, aby stać się lepszym człowiekiem.

Pamiętacie, chciałem polecieć do Stanów, aby znaleźć sobie miejsce, z którego spojrzę na pełnię księżyca i zapamiętam ją. Tak jak pamiętam cztery inne pełnie.
Nie udało się to. Nie znalazłem tam swojego księżyca. Nawet ostatniej nocy szukałem go na niebie. Ale zamiast niego, w najwyższym punkcie Times Square dostrzegłem jedną z tysięcy reklam. I tę jedną zapamiętam na zawsze.

 

Świat należy do tych, którzy widzą jego potencjał.
Świat należy do mnie. Ja to już wiem.

Życzę wam, byście kiedyś pomyśleli o własnym życiu i planach na przyszłość i mogli powiedzieć to samo.
W grupie byłoby nam raźniej.


Nowa, jeszcze ciepła galeria niepublikowanych podczas wyprawy zdjęć:

Komentarze

  1. Pingback: Teksty z wyprawy do USA | Kominek IN

  2. Sylwia 14.08.2011 00:29

    Bez bicia się przyznam, że na około rok czasu zapomniałam o Panie Kominku. Absolutnie nie dowierzam i nie wiem jak to się stało :). Miło będzie nadrobić stracony czas i przeczytać to, co mnie ominęło.
    A zdjęcia, rzeczywiście, dają radę i oddają klimat Twojej podróży.
    Nr 23, ahh … te buty 🙂

    • Edycia Córka Mirka 09.09.2011 18:03

      swietnie opisana podroz, az chce sie tam jechac. 😉

  3. pethi 14.08.2011 00:31

    Na piątym zdjęciu wyglądasz jak Kazimierz Marcinkiewicz.
    A widok jest fajny w sumie to wszytko robione w nocy jest takie inne bardziej spokojne, takie zdjęcia mają w sobie jakąś magię.

  4. Aneta Durbacz 14.08.2011 15:37

    O, proszę jaki Adonis na 21 :)) Ale żeby tak publicznie ? Taki mokry ?! I jeszcze w białej koszulce … No, no. ^^

  5. Joanna 21.08.2011 20:14

    Dalej nie wiem(y) co bylo w walizce bo kolejny post dotyczy juz innych tematow… ?

  6. Ula 31.01.2012 00:45

    Dosłownie od 3 dni czytam twojego bloga. Zainteresowała mnie najbardziej jak na razie oczywiście Toja wyprawa do USA. To co opisujesz jest takie nie do uwierzenia. Ale tak jest jak tam się pojedzie mogę to powiedzieć po własnym doświadczeniu. Nie zdąrzyło się z tamtąd wyjechać a chce się znów wrócić.

  7. matjuss 07.05.2012 22:05

    Kominku, nie wiem po co Ci mój mail w odpowiedzi, ale proszę, nie pisz do mnie, źle się będę czuł. 😉 Baa, wybacz ale to mój pierwszy post tutaj, a może odpowiedź, sam już nie wiem.
    Przebrnąłem przez całą podróż, nie żałuję, nawet się cieszę, czego sam nie mogę zrobić to sobie chociaż wyobrażę i ‚wejdę w Twoją skórę’, chociaż ja mam jeszcze włosy.
    Pozdrawiam!
    Ahhh, żyję nadzieją, że odpowiesz na słowa ‚zwykłego’ człowieka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Connect with Facebook

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>