Continue Reading"/>

MOMENT, KTÓRY WSZYSTKO KOŃCZY.

Kiedy ona staje się koniem, a on ma dużego.

 
Pamiętacie tekst „Moment, który zmienia wszystko”?

Moment, kiedy w obecnym lub potencjalnym partnerze dostrzegasz coś, co zapala ci żarówkę nad głową, otwiera usta ze zdziwienia i robiąc dobrą minę do złej gry w myślach wypowiadasz takie słowa jak „ups”, „o fuck’, „kurwa mać…”, ‚jessuu”, „aha”, „mhm, mhm, mhm….”
To może być wszystko – koński śmiech, seplenienie, brak higieny, jakiś głupi tekst, prostacka reakcja, mały penis, włosy na piersiach, niespuszczona woda w toalecie, dziurawa skarpetka, brzydki zapach z okolic majtek, nieprzypadkowe pierdnięcie, dotyk, który nie wzbudza dreszczy podniecenia.

Dziś będzie o czymś znacznie gorszym od momentu, który zmienia wszystko.

20 LAT TEMU

poznałem Andrzeja. Jedną z jego pierwszych zasług było rozwalenie mojego cudownego uczucia do kobiety poznanej w piaskownicy. Tak, to były jeszcze czasy, kiedy mężczyźni okazywali swoją męskość ciągnąć laski za warkocze, a kobiety okazywały swe macierzyńskie instynkty bawiąc się na podwórku radzieckimi lalkami.
Działo się to na wiele lat zanim pierwszy raz pomyślałem, że w życiu najważniejszy jest seks. Wtedy nie był. Nawet palce miałem za małe.
– Andrzej, ona będzie moją żoną kiedyś – wyznałem mu, gdy siedząc na trzepaku, odpoczywaliśmy po strzelaniu z procy do gołębi. Ona w tym czasie bujała się z koleżanką na huśtawce.
– Ale dlaczego?
– Bo jest piękna.
– A nos?
– Też ma.
– Widziałeś jej nos?
– Tak.
– To spójrz na niego jeszcze raz.
Spojrzałem.
– Nos jak nos. O co chodzi?
– Jest tak wielki i tak krzywy, że mogłaby pracować jako koparka na pełnym etacie.
– Głupiś.
– Wyobraź sobie jak będziecie duzi i będziecie się całowali. Zanim dotkniesz jej ust, zostaniesz z a d z i o b a n y!
Tak skończył się mój niedoszły związek. Od tamtej pory ilekroć na nią spojrzałem, widziałem jej wielki nos.
 

Andrzej przyczynił się do rozpadu kilku innych moich niedoszłych związków.

KOŃ JAKI JEST KAŻDY WIDZI

– Andrzej, z nią się ożenię…
– Komin, widziałeś jej twarz?
– Każdej nocy zanim zasnę marzę, by ta twarz przytulała się do mej klaty.
– Przecież ona wygląda jak koń.
– Co?
– No zobacz na jej ryj. Jak koń. Jak będą kiedyś ekranizowali Naszą Szkapę to ją wezmą bez castingu.


wKAKAO

– Andrzej, z nią się ożenię…
– Komi, to była laska Krzysia.
– No i?
– Jak byliśmy latem pod namiotami, to robiła mu z połykiem trzy razy dziennie. A zęby myła tylko rano.
– Kłamiesz.
– Gumki skończyły im się po dwóch dniach, więc przez tydzień walił ją w kakao. Prysznic też brała tylko rano.
– Nie wierzę.
– A teraz wyobraź sobie, że ją całujesz.
Od tamtej pory nie potrafiłem wyobrazić sobie nawet tego, że podaję jej rękę na przywitanie.


SKC

– Andrzej, z nią się ożenię…
– Mhm…
– Jest ideałem. No sam zobacz.
– Wszystko fajnie, ale weź przyjrzyj się jej uważnie.
– No…
– Rysy twarzy…
– No…
– Takie wyraziste, takie męskie…
– Shit!
– Albo była kiedyś facetem albo chce nim zostać.
Wiele lat później ona stała się jedną z inspiracji do powstania tekstu „Syndrom Kobiety Clooneya”.


LADY IN RED

Raz prawie mi się udało. Prawie!
– Andrzej, z nią się ożenię…
– Wow! Niezła laska!
– Ideał, co?
– Trafiło ci się jak ślepej kurze ziarno.
– Jest piękna, elegancka, taka z klasą. Ubiera się jak dama, myśli jak dama i zachowuje się jak dama.
Czaiłem się na nią, ale do niczego konkretnego nie doszło. Czekałem na odpowiedni moment. Aż w końcu latem byliśmy nad morzem z ekipą znajomych. Była i ona. Był wieczór. Miała na sobie białe obcisłe spodnie, idealnie przylegające do jej seksownego ciała.
Siedzieliśmy na jakimś piwie. W pewnym momencie pod stół spadła mi zapalniczka. Schyliłem się.
I natychmiast podniosłem krzycząc w myślach „Nieeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!”.
Andrzej dostrzegł moje przerażenie. I zrzucił swoją zapalniczkę.
Natychmiast się podniósł.
Ona siedziała na przeciwko nas, z rozwartymi nogami, a pomiędzy nimi, na jej cudownych, białych seksownych spodniach, na samym kroczu, widniała paskudna plama.
Miała okres.
To przecież nic takiego. Wszystkie mają okres.
Ale nie wszystkim tak perfidnie i obficie plamią się spodnie. I nie wszystkie paradują w nich przez miasto, a my nie mieliśmy ani chęci ani odwagi powiedzieć jej, że każda osoba, która spojrzała na jej tyłek, widziała to…
Setki przechodniów, taksówkarze, sklepikarze, bezdomni…
Później już zawsze była obiektem drwin, kiedy przy piwie wspominaliśmy „krwawą damę”.
Moje uczucie do niej wygasło zanim się na dobre rozpaliło.


MOMENT, KTÓRY WSZYSTKO KOŃCZY.

Moment, który zmienia wszystko nie jest taki zły. Jak nasz ukochany przypadkiem pierdnie czy wyleci mu gil z nosa albo założy dziurawą skarpetkę to jeszcze nic straconego. Jeszcze możemy na to machnąć ręką i żyć dalej.
Ale nie da się żyć, jeśli ktoś ma jakąś cechę wrodzoną, nabytą lub zbłaźni się czymś publicznie. Nie da się żyć, jeśli nagle jeden szczegół przesłania całą atrakcyjność danej osoby.
Ten jeden szczegół staje się szczegółem nie do zniesienia. Zaczyna nam przeszkadzać i irytować.

Końska twarz na zawsze pozostaje końską twarzą. Wielki nos wielkim nosem.
Koński śmiech wkurzać już będzie zawsze jeśli ktoś nam powie „ej, twoja laska rży jak kuń!”.
Krzywo i kominicznie wykrzywiona morda przy uśmiechu staje się na zawsze krzywą kominicznie wykrzywioną mordą.
Piskliwy głos, który jeszcze do niedawna chcieliśmy słyszeć w słuchawce, powoduje, że woilmy partnerowi wysłać smsa niż go usłyszeć.

Są osoby, które powtarzają ciągle te same wyrazy: „stricte”, „co nie?”, „nie?”, „autentycznie”, „generalnie”, „mega”, „wow”, „yhy”.
Początkowo tego nie zauważamy, ale później wzdragamy się na sam dźwięk takiego słowa.
Moja znajoma wspominała kiedyś, że leciała na faceta swojej koleżanki. Ale tylko do czasu aż dowiedziała się, że koleś ma 25-centrymetrowego penisa. Od tamtej pory patrząc na niego, widziała już tylko wielkiego, obrzydliwego fiuta.

Kiedyś chodziłem z taką jedną laską. Fajna była. Do czasu aż mi ktoś zwrócił uwagę, że ubiera się jak szmata. Miał rację. Od tamtej pory musiała rozbierać się od razu po wejściu do mojego mieszkania.
Inna znajoma ze studiów kręciła niedawno z kolesiem, który w naszej grupie jest uważany za lekkiego przygłupa. Zapytałem ją, na jakie tematy rozmawiają, gdy się widzą. Czy on intelektualnie jej odpowiada?
To był początek końca ich związku.

Moment, który wszystko kończy jest jak wybudzenie się z letargu. To tak, jakbyśmy z klapkami na oczach degustowali smakowity pudding, który okazałby się psimi odchodami.
I na koniec najważniejsze pytania.
Czy można jakoś obronić się przed momentem, który wszystko kończy?
Czy można tak dobierać partnerów, aby mieć pewność, że nam się nie trafi zgniłe jabłko?
Odpowiedź jest bardzo prosta: nie wiem. W dupie to mam. Ja żyję w celibacie, a wy sobie sami musicie jakoś poradzić.

Komentarze

  1. Celu 19.06.2012 23:20

    „Moment, który wszystko kończy jest jak wybudzenie się z letargu. To tak, jakbyśmy z klapkami na oczach degustowali smakowity pudding, który okazałby się psimi odchodami.”

    10/10 za porównanie 😉

  2. Pingback: Co byś zrobił, gdyby okazało się że? | Kominek IN

  3. Monere 28.10.2012 02:25

    Dzięki za otworzenie mi pewnej furtki myślowej.

  4. Pingback: NIE PORZUCA SIĘ WARTOŚCIOWYCH LUDZI | Kominek IN

  5. Gywher 23.01.2013 18:37

    A co jeśli moment, który wszystko kończy nadszedł, mówimy won, a smutek z powodu ucięcia znajomości/relacji wciąż truje ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Connect with Facebook

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>