LUDZIE Z INTERNETU
O wyższości budowania związków w internecie nad związkami w realu
GDZIE KRZYSIU POZNAŁ ŻONĘ
– To jest chore – rzekł kolega Krzysiu, który wczoraj zaprosił mnie na walentynkową randkę.
Długo się nie widzieliśmy, choć za starych dobrych szkolnych czasów częściej można nas było spotkać na ławce z tanim winem niż w na mszy. Zwłaszcza, że to właśnie alkoholem nierzadko zapijaliśmy ból absencji w kościele. Oczywiście zawsze w spotkaniach NMP (Niedzielnych Mszalnych Pijaków) uczestniczył nasz guru chlejstwa – Andrzej. Ale to opowiem innym razem.
– Co jest chore? – zapytałem – Takie czasy. Teraz już nie poznaje się kobiet na popołudniowych potańcówkach jak za twoich czasów. Ty tę swoją żonkę gdzie poznałeś?
– Na ślubie kolegi.
– To ty masz kolegów? Aaa, pamiętam! No właśnie. Twoja luba tam robiła za „przyszłam sama, nikogo nie mam, będę starą panną, może kogoś poznam”. Suknia jak z ceraty, trwała na łbie, kilogram pudru, dwa kilogramy brokatu, początek nadwagi i ten głupi dobry uśmiech do złej gry. Na każdy ślub się takie zaprasza. Zawsze mam problem ze skutecznym spławianiem ich.
– Teraz tak gadasz, a sam mówiłeś, że byś ją bzyknął.
– Tak się mówi, aby kolegom nie zrobiło się przkro.
– Ale przez internet? Kobietę przez internet???
– Tak, gamoniu. W dzisiejszych czasach postępowi ludzie poznają się przez sieć i naprawdę nie ma w tym nic dziwnego, że jakieś 80 proc kobiet, a pewnie i więcej, bo nie każdą już pamiętam, poznałem w sieci.
– To jest chore.
Krzysiu jest podoby do Andrzeja. Komputera używa tylko wtedy, gdy ktoś przyłoży mu broń do skroni. Gdy zapytałem, czy ma chociaż skrzynkę pocztową, odpowiedział, że owszem, na polboksie. Zdziwił się, gdy mu powiedziałem, że od 2 lat firma już nie udostępnia darmowych kont pocztowych.
Ale Krzysiu nie jest odosobniony w swej niechęci nie tyle do internetu, co do ludzi z internetu. Co jakiś czas spotykam się ze zdziwieniem, kiedy mówię, że partnerów najlepiej poznawać w sieci.
REAL?
Argumenty ludzi odnoszących się z pogardą i niechęcią do zawierania bliższych znajomości przez internet są zwykle podobne. Bo przez internet nie widzisz człowieka, nie widzisz jak mówi, jaką ma mimikę, jak gestykuluje, jak pachnie, jak się ubiera, itd…
Dla nich ludzie z internetu są [nastolatka mode ON] zbiorem literek [nastolatka mode OFF] i mogą być w rzeczywistości kimś innym niż się kreują.
Poznawanie ludzi przez internet wydaje się być nienaturalne, a w patologicznych sytuacjach takie osoby, nawet jeśli już kogoś poznają przez sieć, to żyją miesiącami złudzeniami i strachem przed ich stratą, zanim w ich pustym łbie zatrybi myśl: a może by tak się spotkać?
A MOŻE JEDNAK SIEĆ?
W realu praktycznie nigdy nie patrzę na kobietę jak na obiekt pożądania. Spotykam je, ale zachowuję dystans. Nie umawiam się, nie daję swojego numeru, o ich numer nie proszę, zero ściemy, zero buzi, zero analka. Nic.
Bo kobiety najlepiej poznawać przez internet.
BASIA
Dajmy na to taką Basię. Basia nie istnieje.
Poznaję Basię w realu. Widzę ją, wyciągam wnioski, zakochuję się i co dalej? I dalej zaczyna się ten żmudny proces zgłębiania drugiej osoby, poznawania jej zalet i wad. I zwykle bywa tak, że Basia odpada już na wstępnej selekcji, bo nie spełnia jakichś warunków.
I dajmy na to taką Basię. Basia nie istnieje. Poznaję ją w internecie.
Dzięki serwisom społecznościowym mogę dowiedzieć się o Basi tego, czego potrzebuję.
Jak wygląda? Ile ma lat? Gdzie pracuje? Co lubi? Czy jest idiotką, która pisze koleżankom na NK „ty się nic nie zmieniłaś!” albo idiotką, która na widok aparatu robi z ust dziubek. A może jest idiotką, która zapisuje się na Facebook to grup w rodzaju „wciągam amfę cipką”.
I już wiem, czy Basia może być fajna.
Ale idziemy dalej. Po fotkach zamieszczanych przez nią w sieci można się przekonać czy Basia to typ cichej myszki czy niewyżytej suczki. Po zdaniach pisanych do mnie wiem, czy robi błędy ortograficzne, a dzięki dystansowi, jaki wytwarza internet szybciej dowiem się, czy Basia jest po przejściach, czy była rzucana przez facetów, czy lubi dostać po pysku, a może jej tolerancja na przemoc w łóżku kończy się na niewinnych klapsach. W prześcieradło.
POZNAJ SWEGO PRZYSZŁEGO BYŁEGO
Łapiecie?
Zauważcie jak wiele osób poznanych w interencie odrzucamy ze względu na ich wady. W tłumie łatwiej jest wybrać odpowiednią osobę. W realu nawet gdybyśmy chodzili codziennie na imprezy do remizy, nie przerobimy wszystkich potencjalnych partnerów, bo zadawanie tych samych pytań każdemu, a potem kombinowanie jak tu się wycofać, to praca ponad nasze możliwości.
Mało to związków rozpadało się, bo partnerzy po paru tygodniach odkrywali w sobie wady, których nie akceptują? A przez internet poznaliby się i szybciej i wygodniej i przy okazji mogliby pościemniać konkurencję. Zawsze warto mieć rezerwę na czarną godzinę. Tak samo jak zawsze warto zapytać kobietę czy ma celulit i rozstępy głębokości przedziałka na mej dupie. Nie muszę dodawać, że każdą znajomość należy zacząć od pytania o pigułki, prawda?
Źródłem udanego związku jest jak najgłębsze poznanie partnera zanim nad ranem zobaczymy jego mordkę na poduszce obok. Real daje taką możliwość, ale tylko cnotkom, takim, które mają czas i charakter, by „chodzić” z kimś przez kilka miesięcy i tracić cenne godziny na poznawanie człowieka, który i tak ucieknie po pierwszym bzyknięciu.
Prawdę tę powinny uzmysłowić sobie przede wszystkim te osoby, które naiwnie wierzą, że miłość wybaczy wszystko, że należy się powoli poznawać, odkrywać i jakoś to będzie. Zazdroszczę im cierpliwości i naiwności.
zgadzam się z Toba.. z obecnym partnerem najpierw przegadaliśmy dwa lata, zanim spotkaliśmy się. i teraz świetnie wyczuwamy siebie. przy większości ludzi subtelnie omijamy temat poznania – własnie z powodu średniowieczno-ironicznych spojrzeń. pozdrowienia
Pingback: Nie ma czegoś takiego jak odbijanie partnerów czy rozbijanie związków | Kominek IN
Pingback: Te ludzie z Facebooka | Kominek IN