KOCHAM. Piękne słowo, którego ode mnie nie usłyszysz
Z badań, których wyniki opublikował „Journal of Personality and Social Psychology”, wynika, że w związkach heteroseksualnych trzy czwarte mężczyzn wyznaje swej partnerce miłość średnio aż sześć tygodni wcześniej, nim zdecyduje się zrobić to kobieta. Deklaracje te padają jednak rzadziej, gdy zdobędą już oni kobietę.
(…) Mężczyźni dążą do zbliżenia, bo pragną seksu, natomiast kobiety decydują się na seks, bo oczekują, że jego konsekwencją będzie wzajemna bliskość.
Mężczyźni pierwsi wyznają miłość
Wszystko się zgadza, ale po co komu miłość?
Nawet najbardziej atrakcyjni ludzie tracą na atrakcyjności, gdy mówią, że w swoim życiu już kochali poprzednich partnerów.
To świadczy tylko o tym, że dla nich miłość nie jest najważniejszym i najbardziej intymnym z uczuć. A to z kolei świadczy tylko o tym, że są niedojrzali emocjonalnie.
Bo skoro już kilku kochali, to co zostawiają dla nas? Jakim wyższym i piękniejszym uczuciem mogą nas darzyć, abyśmy nie czuli się zrównani z tymi, którzy ich miłość przecież odrzucili?
„Bo skoro już kilku kochali, to co zostawiają dla nas? Jakim wyższym i piękniejszym uczuciem mogą nas darzyć, abyśmy nie czuli się zrównani z tymi, którzy ich miłość przecież odrzucili?”
Albo zostawili tych swoich ukochanych, tak bardzo ich kochali 🙂
Niby racja, ale sprawa się komplikuje, bo miłość nie jest czymś, co da się dokładnie określić, z dokładnymi granicami.
Co jeśli myślałeś tylko że kochasz, a byłeś jedynie zauroczony?
Kominku rozpieszczasz nas ilością tekstów 😉
A co do miłości się nie wypowiem, bo jeszcze tego nie doświadczyłem, ale jak nadejdzie ten czas to się wypowiem w jednym z przyszłych Twoich tekstów.
dziś tylko się uśmiechnę. Z chęcią poczytam komentarze innych.
To sacrum. O miłości raczej wolę czytać, niż przeżywać. Mam wrażenie że wszystko co mogłoby się zdarzyć będzie niepełne, niewystarczające, nie dość dobre. A skoro tak, to czy nie lepiej poczekać na coś idealnego, niż zaspokajać się tylko ze strachu przed samotnością?
Albo wszystko, albo nic. Celibat to jednak fajna rzecz.
Gdy czytamy o miłości to jeszcze bardziej ją idealizujemy, więc lepiej za dużo o niej nie czytać, gdyż może się to dla nas źle skończyć 😉
Owszem, ale tylko wtedy gdy nie ma się dystansu do tego co się czyta. Z resztą, nie da się o miłości nie czytać. Ten temat pojawiający się najczęściej, od miłości do Boga, ojczyzny, przyrody, wolności, sztuki czy samego siebie, po miłość mężczyzny do kobiety.
Fakt nie da się nie czytać i trzeba mieć dystans, ale cholerka, ja nie umiem za bardzo się zdystansować to pewnie w przyszłości za to zapłacę, gdy po raz pierwszy wejdę w związek.
Twój brak dystansu, to nie mój problem. (:
Komiku kurcze kiedy dodasz przyrząd do minusowania albo plusowania? Bo cholerka chciałbym tutaj dać minusa osobie nade mną 😉
Soon:)
bezczelny (:
Life is brutal 🙂
W obecnych czasach te dwa słowa, 9 liter i 3 sylaby, tak znacząco utraciły na wartości, że prawde mówiąc, sama nie wiem czy miałabym ochote je usłyszeć. Zwłaszcza w przypadku kiedy istnieje tak wielu ludzi, którzy wypowiadali te słowa, już kilka kobiet wcześniej. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że wielkich miłości,a co za tym idzie ludzi, którym się ją wyznawało przy pomocy tej 9 literowej układanki nigdy się nie zapomina, a jeśli się zapomina, jeśli uczucie przemija i nagle dażymy nim kogoś innego, to oznacza, że nie możemy tego nazwać miłością.
Też uważam, że nic tak nie mówi o uczuciach jak mocne rżnięcie.
rżnięcia są najlepsze.
O tak…
hahahaha. no wlasnie ;D
Nie ma miłości, jest zależność, przywiązanie, przyzwyczajenie, strach przed samotnością.
O i avatar mi działa 🙂
fuck yeah!
w sensie nie do avataru
Znaczy że się ze mną zgadzasz, tak?
tak. a wracając do tekstu to naprawdę żal mi „mężczyzn” którzy jako metodę otwierania majtek jakiejś pani korzystają z tych słów jako klucza…
Mnie jest żal kobiet, które się dają na to złapać
A mnie żal ludzi którzy uparcie twierdzą, że nie ma miłości. Nie wiem dlaczego ale w wielu przypadkach taka postawa zdaje się pochodzić z faktu, że dana osoba zwyczajnie nie potrafi znaleźć (bądź też utrzymać) nikogo poza kotem (przy czym kot nie spełnia wymagań które pozwoliły by nazwać go kochanym).
Ale powiedz czym jest miłość? Ja nie jestem sama, nie pamiętam jak to jest być samej, ale nie uważam, że to jest coś na całe życie, jest mi dobrze, nie jestem ograniczana, ale nie umiem zdefiniować miłości. Dlatego uważam, że ona nie istnieje.
Zdaje mi się że definiujesz miłość na podstawie tego co znasz, czyli „zależność, przywiązanie, przyzwyczajenie, strach przed samotnością”. Ale to znasz Ty, nie poznałaś nieczego innego. Inni ludzie mogą widzieć to inaczej. A to, że Ty czegoś nie znasz, nie oznacza że tego nie ma.
Niekoniecznie, nie jestem od niego zależna, nie jestem od niego uzależniona ani przyzwyczajona, nie boję się samotności, bo sama też byłam i było mi równie dobrze. Owszem jest jakieś BOOM na początku, ale w moim przypadku bardzo szybko górę bierze recjonalizm, a nie ckliwe i romantyczne uniesienia, rodem z kiepskich filmów.
Czyli troche sobie przeczysz: piszesz, że nie ma miłości, a tylko zależność, przywiązanie itd. Z drugiej jednak strony u Ciebie nie występuje żadno z powyższych, więc skoro nie ma miłości, całej reszty też nie doswiadczasz… to co czujesz do swojego partnera? Dlaczego z nim jesteś? Z rozsądku? Dla seksu? Bo tak wygodniej? Czy co…?
Opłaca mi się to, bo nie muszę swojego życia podporządkować pod nikogo, a niestety większość kobiet to robi.
Czyli w zasadzie jesteś z kimś bo masz taki kaprys i dlatego, że ci tak wygodniej. Rozumiem to, aczkolwiek każdy związek w mniejszym lub większym stopniu polega na podporządkowywaniu swojego życia w sposób który jest wymagany żeby koegzystować z drugą osobą. Np. zakupienia żywności dla dwóch osób zamiast jednej (kurczę, dwie paczki parówek dość drogo wychodzą…), czy też zaakceptowania drugiej osoby w łóżku (mi osobiście, ciężko było usnąć mając w łóżku kogoś jeszcze).
Na zakupy zywościowe i tym podobne jest zrzut, każdy daje tyle samo. Może to i dziwny związek jest, ale wierzcie mi, nie patrzę na niego przez mgłę, czy jakieś pseudo-romantyczne zaćmienie. Można tu prowadzić długą polemikę na ten temat, zasadniczo to bez końca, ponieważ każdy ma swoje racje i swoje doświadczenia.
Może każda miłość jest zawsze pierwsza.
Po co opowiadać o poprzednich? Wtedy byliśmy inni. Coś się zmieniło. Każdy ma z tyłu głowy coś bolącego. Lepiej zatrzymać to dla siebie, chyba. Lepiej nie upokarzać siebie opowiadaniem o przeszłości. I przy okazji tej osoby, która akurat na ten moment przypadła nam do gustu.
A jeśli ta osoba chce poznać Twoją przeszłość?
A czy ta osoba musi wszystko wiedzieć? Ze szczegółami? Nie wydaje mi się.
To mówisz jak było, z natężeniem szczegółów jaki życzy sobie pytający.
Wyobraź sobie sytuację, twój partner/partnerka pyta o twoje dawne związki, zaczynając zazwyczaj od w miarę normalnych pytań, typu „ile ich było przede mną”, gorzej jak przejdzie to pytań „a ile razy, w jakiej pozycji, w jakim pomieszczeniu”, „czemu już nie jesteście razem”. Wystarczy wspomnieć, że ktoś z twoich znajomych to twój były/była, i już jest przechlapane.
widać powtarzalność w niektórych ludzkich zachowaniach
Ja lubię wiedzieć dokładnie od A do Z, jak mój partner postępował w związkach. Dotyczy to także seksu. Przecież to są interesujące rozmowy.
Jeśli wolisz kłamać to Twój wybór. Jak już chce wiedzieć, nie ma sprawy.
Pytanie o to co poszło nie tak może pomóc uniknąć takiej sytuacji w przyszłości. Gdyby nie to, że związki rozpadają się zawsze z tych samych powodów.
Pytań w stylu „Ile razy, w jakiej pozycji, gdzie?” normalny partner by nie zadawał, popraw mnie jeśli nie mam racji.
Normalny nie, ale spotkałam się z czymś takim – nie zdążyło się zacząć nim się zakończyło. Ludzie są różni, niektórzy aż do przesady ciekawscy i nie znają granicy przy zadawaniu pytań. Moim zdaniem, co chce się ujawnić i powiedzieć to powie się bez robienia wywiadu przez drugą osobę.
ja na pytanie „ilu ich bylo przede mna?” zazwyczaj nie odpowiadam. bo wiem, jak to sie zazwyczaj konczy 🙂 dosc przewidywalnie w sumie.
Twoja przeszłość jest tylko Twoją sprawą. A wścibskości to zły nawyk. A są i takie kobiety, które najpierw wypytują o przeszłość, a później jeszcze robią awantury, bo usłyszą nie to co chciały usłyszeć. Więc najlepiej (dla obojga) nie mówić nic.
A gdyby okazało się, że Twój partner poprzedniej kobiecie zrobił dziecko i zostawił ich, nie utrzymują kontaktu i ma generalnie w dupie i ją i dziecko.
Czy w takim wypadku jego przeszłość także by cię nie obchodziła?
Tu mnie trochę masz. Choć to jest trochę przykład sytuacji która nie należy do kategorii Wtrącania Nosa W Nieswoje Sprawy. To jest skrajność, rzecz do której porządny facet powinien się przyznać (bo o takich mówimy).
Poza tym, zawsze istnieje ryzyko, że jak zapytamy to i tak zostaniemy okłamane, albo coś przemilczy.
Ja się nauczyłam nie wypytywać mimo ciekawskiej natury kobiety. Póki co się nie zawiodłam ale jeśli moja metoda okaże się nieskuteczna, zwrócę honor.
bez szczegółów? Nie wiem. Po głębszym zastanowieniu myślę, że przeszłość w końcu i tak wyjdzie. Sama.
Ludzie uwielbiają opowiadać o sobie i pławić się we własnym nieszczęściu, a jeszcze lepiej, wspomnieniu o nim.
Każdy, kto kocha jest żałosny.
Wychodzę z takiego założenia, że informacje są jak majtki, muszą być dostosowane do noszonej dupy. Mądra kobieta będzie wiedziała w jaki sposób przekazać informacje o swojej bujnej lub też dziewiczej przeszłości, żebyś czuł się komfortowo z tą sytuacją, i ewentualną jej kontynuacją. Mądra kobieta będzie wiedziała jak zaprzyjaźnić się z Twoim najlepszym przyjacielem – Twoim ego. 🙂
Chyba pierwszy raz od II lat jak Cie czytam pozostawię komentarz na Twoim blogu, bo ten temat ostatnio w moim życiu mnie trapi.
Byłem/jestem singlem od dobrych 7lat jak nie więcej. Teraz poznałem dziewczynę, która na złość kogoś ma. Powinienem jej powiedzieć, że coś czuje do niej i komplikując jej życie tą wiadomością czy dalej żyć w świadomości, że zostanę starym kawalerem do końca swych dni? Ciesząc się jej widokiem każdego dnia i odliczania sekund kiedy ją znowu zobaczę.
Miłość jest zła – dla singlii!
Nie ma takiego czegoś jak cieszenie się szczęściem ukochanej osoby gdy ona jest z kimś innym… z tego wychodzi zazdrość i cały inny syf. Jeśli uważasz inaczej to najwyraźniej się oszukujesz. Mówię z autopsji.
Owszem, można się cieszyć szczęściem innej osoby, nawet jeśli tego szczęścia zażywa nie przy nas. I też mówię z autopsji.
Ja bym powiedziala. Ot, tyle. Powiedzialabym. Nawet nie widze za zasadne tlumaczenia dlaczego. Po prostu powiedzialabym.
Nie uważam, że możemy kochać tylko jedną osobę na świecie. Nie uważam, że miłość jest wieczna, choć wierzę, że potrafi wiele przetrwać. Miłość to chemia, nie tylko, ale w bardzo dużym stopniu. I choć mówiłam „kocham” kilka razy, każdą z tych miłości uważam za piękną i wartościową. Żadna poprzednia nie umniejsza obecnego uczucia, które mogę z cała odpowiedzialnością tego słowa nazwać miłością.
nie usłyszę?, a miało być tak pięknie;)
Mój mężczyzna też wyznał mi swoje uczucia pierwszy. Tak spanikowałam, że postanowiłam udawać, że śpię.
Niedługo potem użyłam tej taktyki w inny sposób 😉 Wziął mnie na tzw. „śpiocha” i baardzo mu się to spodobało. Uważam, że to był sprawiedliwy rewanż 🙂
Albo przez te ulewy ja już mam nieco przemoczone zwoje mózgowe albo czegoś tu nie rozumiem..
Co do wyników badan oczywiście nie mam wątpliwości i pytań bo nie od dziś wiadomo że zaspokojenie seksualne jest dla mężczyzny kwestia priorytetową.. Toteż wyznawanie przez nich miłości tylko dla osiągnięcia satysfakcji i dla tzw świętego spokoju tj „przestań wreszcie marudzić i nadstaw tyłek” jest normą..
Tyle, że potem Kominek pisze o tym, że wyznawanie miłości osobom które twierdzą że juz ją przeżyły jest już samo w sobie bez sensu. Nie kumam.. To znaczy że posiadamy w sobie jakieś rezerwy miłości które z wiekiem ulegają wyczerpaniu? Że nawet gdy sadziliśmy kiedyś że kochamy ( a wcale tak być nie musiało) to z założenia juz jesteśmy w tej materii wypaleni i puści? Pozbawieni opcji?
Ja tam sądziłam do tej pory, że miłość jest raczej takim odnawialnym źródłem..Nie kończy sie w nas. Odradza się gdy przychodzi na to pora. Za każdym razem inaczej, ale dojrzalej i z większą świadomością.. chyba.
Nie wierzę w to, że zaspokojenie seksualne jest priorytetem dla mężczyzny. Jeśli w to uwierzę, to będę bardzo nieszczęśliwa.
aż mi się zachciało kliknąć „Lubię to” ; ]
Na początku się nie zgodziłem, ale przeczytałem kilka razy i chyba widzę kontekst. Ludzie, którzy mówią „kocham” wszystkim swoim partnerom rzeczywiście są niedojrzali. Nie ma natomiast słowa, że kocha się tylko raz.
Mężczyzna pierwszy wyznaje miłość, bo mu się mówi, że ma być silny i śmiały. Kobiecie zaś wbija do głowy, że ma być słaba i najwyżej zachęcać. Ja tam wyznaję zasadę, że nie wolno zakochiwać się w kobiecie, która nie powiedziała mi ile waży. No przecież trzeba się poznać 😉
Słowa „Kocham Cię” są podniecające i stymulują dobre rżnięcie, Kominku 🙂
Szczerze mowiac… chyba nie kazdego. Wolalabym chyba uslyszec ” i tak nigdy Cie nie pokocham” – jakies zabawniejsze takie i bardziej pociagajace … 🙂
Albo taki moj dosc ostatni przyklad, czyli przed: „zalezy mi na Tobie” a po „skad mozesz miec pewnosc, ze nie klamalem?”. Moze psychiczna jestem, fakt faktem, ze niesamowicie mnie to drazni i wychodze z siebie jak ktos sobie tak na mnie gra, ale z drugiej strony ….
A ja i tak wiem swoje 😉
„Bo skoro już kilku kochali, to co zostawiają dla nas?”
A skąd wiadomo jakimi pokładami miłości człowiek dysponuje? Tak, jakbym miała tylko wiaderko miłości, 3/4 „zużyła” już na kilku poprzednich, a dla następnego została tylko ta 1/4. Nie doswiadczyłam nigdy tej prawdziwej, ale na pewno w nią wierzę. Mamy różne znajomości, różne relacje, z których mogą się zrodzić różne uczucia. Myślę, że każdą osobę kochamy inaczej i nie oznacza to wcale, że mniej, niż poprzednie.
Przeczytałam kilka razy i nadal się nie zgadzam. Nie widzę nic niedojrzałego w kochaniu i okazywaniu miłości. Nie widzę nic niedojrzałego w kochaniu jednej osoby, a za jakiś czas następnej. Miłość każdy odczuwa inaczej i często za każdym razem inaczej, to bardzo subiektywnie postrzegane uczucie.
Jedyną niedojrzałością, jakiej się tu dopatruję jest snucie przed obecnym partnerem barwnej wizji wielkiej miłości, jaką się darzyło poprzedniego partnera. To jest faktycznie głupie i niepotrzebne.
kocham was wszystkich ;* Niach niach słitaski bejbaski ;*
Mam nadzieję, że żaden facet nie odważy mi się tego powiedzieć przed ślubem.
jak dla mnie troch to przekombinowane, że nigdy itp.
ale fakt jest taki że facet zazwyczaj mówi kocham dla seksu
Mądry nie zapyta. A głupiemu tłumaczyć nie będę.
Szczepanik śpiewał:
„Kochać – jak to łatwo powiedzieć
Kochać – to nie pytać o nic
Bo miłośc jest niepokojem
Nie zna dnia, który da sie powtórzyć …”
nie znajdziesz gotowych recept ani przepisów na MIŁOŚĆ …nie da się jej zaplanować, ale jedno jest pewne : ONA ISTNIEJE! I tu zacytuję fragment desideraty:”…Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć: nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa.” Powodzenia wszystkim!
Hmmm… „Kocham” słowo które może oznaczać wszystko i nic. Jak dla mnie to jest za bardzo nadużywane. Jeśli już chcesz go użyć to wystarczy jakiś moment nawet najmniej odpowiedni, w którym „kocham cie” będzie więcej znaczyć niż powtarzanie go na okrągło.
Co do sposobów wyrażania uczuć to fakt dobre „rżnięcie” jak to określił Kominek nie jest złe. Bo jeśli facet/kobieta w łóżku choć trochę się nie stara to może oznaczać że mu/jej na nas nie zależy. No chyba że ma niezbyt wystarczające umiejętności. Choć to bardziej kwestia powiedz, pokaż, naucz. Choć ja twierdze że bzykanie z zależnością lub bez to dwie bajki.
Największa zbrodnia to jak przyszły, niedoszły, przeszły partner zaczyna opowiadać o poprzednich partnerach czy tez różnych dziwnych znajomościach. Boże jak ja tego nienawidzę. Interesujesz mnie ty a nie twoi znajomi, to co jest teraz i tu. OK jeśli wyjdzie jakoś w praniu, bądź też nawet kiedyś cie o nich spytam. No cóż takie życie. Ale czasem nawet maniakalne opowiadanie bo ta to to a ta to tamto – O MATKO.
Miłość-Miłość to bajka, równie piękna co nie realna. To bardziej kwestia hormonów i tak dalej. Nie zapominajmy że jesteśmy jednostkami fizycznymi. I tak jak w Fizyce niektóre jednostki się przyciągają inne odpychają. W rzeczywistości bywa tak że na sam widok niektórych osób mamy ochotę ich pozabijać a innych zaciągnąć do łózka i nigdy nie wypuścić.
Miłość – ja to raczej nazywam efektem przystosowawczym. Niemalże zawsze robimy to mimo woli ale w zależności od tego z kim przebywamy, to przejmujemy cechy i przyzwyczajenia tej osoby. Zarówno te złe jak i te dobre. Także w kwestii dorównywania poprzedniej partnerce swojego faceta to sobie darujcie bo każdy człowiek jest inny wiec i miłość będzie inna. Miłość rozwija się razem z nami. Dojrzewa wraz z większym bagażem doświadczeń. Przez co z wiekiem nasze wymagania co do partnera się zmieniają.
Ktoś napisał że zachowania ludzkie można przewidzieć. Owszem można i to nie jest takie trudne wystarczy znać kilka faktów. Im więcej faktów z życia danej osoby znamy tym dokładniej możemy określić jej reakcje na daną sytuacje bądź też dlaczego zachowuje się tak a nie inaczej.
Kominek:
„Bo skoro już kilku kochali, to co zostawiają dla nas?”
Miłość ‚tu i teraz’, przeszkody do pokonania, codzienność, która uszczęśliwia i przede wszystkim szacunek dla osoby z którą kiedyś był.
Już kiedyś sobie pisałem że w dużym skrócie to wygląda tak. Młodzi faceci, chłopaki paradoksalnie znacznie częściej mówią kocham swoim wybrankom aniżeli dziewczyny. Jednakże dziewczyny co nie dziwne za młodu chcą wytargować jak najwięcej więc albo liczą na lepszego chłopaka, albo że ten będzie się lepiej starał bo mu daje ostatnią szansę ale nie chce go „zwolnić” z niepewności etc. Tym sposobem młodzi faceci uczą się z czasem iż słowo kocham działa de facto odstraszająco na kobiety i uczą się, tak właśnie od kobiet, jak je same instrumentalnie traktować (bo tak one traktują facetów w młodości). Bo nawet męski facet, nie dający krzty wątpliwości w swą męskość zawsze zasieje kobiecie ziarno wątpliwości gdy on wyzna jej miłość po zbyt szybkim czasie co się oczywiście tyczy naszego, zachodniego kręgu kulturowego.
Lata mijają, faceci błędami młodości skrupulatnie unikają tego słowa, dając kobietom jedynie przedsmak jego wypowiedzi ciągle bawiąc się w kotka i myszkę dając raz to mniej a raz to więcej uczucia. To jest taka trochę manipulacja. No ale reasumując kobiety po 30′stce zaczynają tęsknić do facetów zdolnych do miłości a ich po prostu nie ma. Większość się nauczyła w między czasie unikać pokazywania swojej … słabości jak to same dziewczyny za młodu uważały. Taki paradoks którego wiele osób nie jest świadoma.
No dobra… Chokam Cię. Może być? Przynajmniej nikt go nie pomyli rozmawiając przez telefon ze znajomym. Gamoń kiedyś się rozpędził i do kumpla walnął w rozmowie telefonicznej: „No to, pa, kocham”.
Wyłam. I nie ważne, że to słowo jest jak oklepane „pa”.
No wyłam po prostu :-D. Wykrztusiłam tylko: „No nie poznaję kolegi…”
ja już wyczerpałam limit miłości na to życie, więc z radością tylko obserwuję jak inni się kochają 🙂
Ja również wolę tak pojmować miłość. Choć ciężko jest ode mnie usłyszeć słowa ‚kocham Cię’. Ba, nikt do kogo czułam w przeszłości miętę nie został obdarzony takim wyznaniem. Czego z kolei nie żałuję.
Dużo bardziej martwiło by mnie, gdybym usłyszała, że partner nie kochał w poprzednich związkach – skoro nie kochał, to dlaczego zdecydował się na związek? Sytuację można porównać do miłości rodzicielskiej. Czy kolejne dziecko będzie kochane słabiej, bo starsze rodzeństwo wykorzystało limit uczucia rodziców?
Może dlatego decydował się na związek, bo był zakochany?
Tak wiem, dla dzieci to przecież jedno i to samo.
Nie lubię artykułów czy publikacji badań, które umacniają stereotypy. Ktoś, kto nie należy do rzekomej większości, a brakuje mu pewności siebie, może zacząć udawać, że jednak należy, zamiast potraktować sprawę jako rodzaj prowokacji lub okazję do polemiki.
Ja bym się raczej zmartwiła, gdybym spotkała faceta w pewnym wieku, który nigdy nie pokochał żadnej kobiety. Jakieś to podejrzane jest. Poprzedniego faceta kochałam desperacko i jak małolata, na pograniczu uzależnienia, obecnego kocham jak dojrzała (choć on ma na temat tej dojrzałości inną opinię) kobieta. To chyba jednak mogę mu coś wyjątkowego zaoferować? Zresztą zgodziłam się na ślub, a wcześniej mi się nie zdarzało:)
Mi też kiedyś ktoś powiedział, że kocha, ale jakoś nie mogłam uwierzyć, ani też odpowiedzieć tym samym. Z tym tekstem zgadzam się w stu procentach.
Jednakże wydaje mi się, że wszyscy znamy miłość z książek, filmów i piosenek, a to wszystko to jeden wielki bullshit. To co się nam wszystkim przytrafia jest diametralnie różne od oczekiwań i wyobrażeń. Na początku przeważnie jest fajnie, a potem duup, czar pryska i nooo to jednak sorkiewicz, to jednak jeszcze nie ten książe
Jedni są zwolennikami pomijania przeszłości w nowych związkach, inni mówienia ale w ograniczonym stopniu. Ja zawsze mówiłem wszystko, dochodząc do prostego wniosku, jeśli jest dla mnie ktoś tak ważny że jestem gotowy z tą osobą się wiązać, to i mam do tej osoby zaufanie, a ona do mnie, mówiłem wszystko i wymagałem wszystkiego a czy to otrzymywałem, tylko raz nie, reszta wychodzi z czasem i nie myliłem się…
Jeśli jakaś kobieta nie mogła sobie poradzić z moją przeszłością albo ja z jej naturalne było słowo „koniec” ale jeśli obojgu zależało, jeśli przeszłość nie sprawiała trudności to rozwiązywało wiele problemów mogących się pojawiać w przyszłości.
Kwestia uczucia, tego co dla nas zostało jeśli kiedyś osoba z którą jesteśmy już kochała dla mnie jest prosta, ja też kiedyś kochałem, ważne co stało się z tymi uczuciami, jak wygasły, czy okazały się mocne, na tyle by przetrwać czy nie, za każdym razem gdy się coś zaczyna trzeba mieć nadzieję że to jest to! Jeśli okaże się porażką, trzeba iść dalej, jeśli tym! to cóż tu więcej komentować dobrze że się trafiło na tą osobę. A że kiedyś kochała, nie znaczy że kocha teraz słabiej, to się wyczuje, a każda miłość jest inna, tylko te najprawdziwsze potrafią przetrwać wiele prób, w tym czasu, to rozwiązuje kwestie ile… zawsze więcej niż w poprzednich związkach jeśli udaje się coś stworzyć…
Jak dla mnie nie ma czegoś takiego jak miłość. Istnieje stan zakochania, zauroczenia. A z czasem przy dobrych wiatrach pozostaje zaufanie i szacunek do drugiego człowieka. Jeśli to zostaje to związek jest w stanie przetrwać całe wieki.
PS: Zaczęłam czytać Twój blog, bo mój mężczyzna mi wyznał, że go czyta. Jest zachwycony Twoim stylem i doświadczeniami. No nic, witam i pozdrawiam 🙂
Ale pierdolenie. Jeśli człowiek kochał to jest to jedno z najpiękniejszych uczuć, przeżyć, jakie mu się przytrafiły i nigdy nie będzie ono odbierało mu atrakcyjności, chyba, że jedynie w oczach człowieka z tak ograniczającym poglądem, jaki Ty w sobie nosisz. Miłość świadczy o niedojrzałości emocjonalnej? Dawno nie przeczytałam takiej bzdury. Szczerze współczuję.
Marcin Świtlicki – „Kochanie”
tak mi się skojarzyło 🙂
Pingback: Kiedy miłość jest grą do jednej bramki | Kominek IN
Czyli jak ktoś kogoś mocno kochał, i ten ktoś go rzucił, to znaczy że ten rzucony ma żyć w celibacie, bo w przeciwnym przypadku jest niedojrzały emocjonalnie. Dobrze zrozumiałem? 🙂
po lekturze waszych komentarzy aż się prosi aby zacytować A.Sapkowskiego, mianowicie:
„O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki.”
‚Kocham Cię!’… ech mi te słowa jeszcze nigdy, no dosłownie nigdy przez gardło nie przeszły i nawet od kogoś ich nie wymagałam, bo po co mi to słyszeć jak sama nigdy takim uczuciem nikogo nie obdarzyłam? Taka pazerna nie jestem żeby oczekiwać czegoś czego sama nie jestem w stanie ofiarować 😉
…a bo miłość jest dla tych, którzy parcie na ślub mają. Reszta tylko o seksie myśli:D