FOTORELACJA Z TUNEZJI   lip16

Tags

Related Posts

FOTORELACJA Z TUNEZJI

Kocham kafejke, z ktorej do was pisuje.
 

Gdy tylko wchodze, przyjaznie nastawiony arab stojacy za barem usmiecha sie w moja strone i lamana polszczyzna pyta:

– To samo?
Zazwyczaj kiwam mu twierdzaco glowa, a kilka minut pozniej podchodzi do mojego stanowiska z ciepla i wspaniale smakujaca herbata mietowa. Pan kafejkowy widzac mnie z dala uruchamia moje stanowisko, bo wie, gdzie pan Kominek lubi siedziec i ma poinstalowane swoje programy. Co jakis czas barman podchodzi i pyta sie, czy czegos mi nie brak, czy moze nie mialbym ochoty na dobrze zrobiona szisze, a jesli bede sobie zyczyl to znajomy ze sklepu portowego zrobi mi pyszne nalesniki z serem i tunczykiem. No powiedzcie sami – czy w Polsce trafilbym do takiej kafejki i spotkalbym takich ludzi?

Zagroda, do ktorej zajechalismy „pozyczonymi” quadami. Widac tu kozy, nieco dalej dupa wielblada.

Andrzej popedzil z aparatem w strone strusia, okrazyl zagrode i wszedl na teren zlowieszczego ptaka, ktory katem oka juz chyba go zauwazyl…

Strus robi grozna mine, bo chyba nie przypadl mu do gustu Andrzej, ktory wchodzi w butach na jego teren…

Strus odchylil glowe i ruszyl w jego kierunku.
Ponizsze zdjecie zostalo zrobione gdy Andrzej zaczyna kucac ze strachu przed tym dinozaurem.
Co by nie mowic – strusie to nie wrobelki, ja tez bym lekko spanikowal stojac tak blisko ptaka, ktorego mozg jest mniejszy nawet od mozgu Andrzeja.
Andrzej: Gdy robilem mu te fotke i zobaczylem to spojrzenie, wiedzialem, ze mam przejebane…

Andrzej ostatnim tchnieniem nacisnal spust dokumentujac swoj upadek…


Porzucone quady. Na koncu tej sciezki byla droga prowadzaca do miasta.

Tunezja to dziwny kraj. Sa takie miejsca, w ktorych wybuchaja autobusy i lepiej chodzic na piechote. Troche nas to martwi, bo za kilka dni planujemy wycieczke autokarowa ku naszej najwiekszej przygodzie:
Kominek & Andrzej kontra Sahara.


A to kwiatek dla moich czytelniczek, ale tylko tych, ktore lubia mnie bardziej niz Andrzeja.
I robaczek dla panow.


Slynne jakuzzi, w ktorym swoj szlachetny mocz oddal Andrzej.
W tym samym jakuzzi moje stopy flirtowaly ze stopami rosjanki.


A to widok, ktory rozanielil Andrzeja. Okazalo sie, ze w Tunezji sa parowki. Malo tego, reklamuje sie je na billboardach. Byc moze niedlugo okaze sie, ze ten kraj jest parowkowym rajem. Jesli przyjrzycie sie uwazniej, dostrzezecie, ze na reklamie sa parowki z…kremem czekoladowym.
– Kominku, czy mozesz mi wytlumaczyc ten fenomen, bo ja nic nie rozumiem? – spytal Andrzej, gdy przechidzilismy tamtedy.
– Drogi Andrzeju, przyznam ci sie szczerze, ze sam nie wiem co o tym myslec. Albo parowkowy postep cywilizacyjny krajow trzeciego swiata tak sie posunal, ze pogardzaja musztarda i wpieprzaja parowki z czekolada, albo sa tak zacofani, ze jeszcze nie wynaleziono u nich musztardy sarpeskiej.
Co wy o tym sadzicie?
Wczorajszy wpis zakonczylem wspomnieniem poranka trzeciego dnia naszego pobytu kiedy to jeden z cieciow hotelowych zaprowadzil nas w strone basenu. Ja nie wiem, dlaczego wiekszosc z was pomyslala, ze Andrzej moglby sie tam zesrac. Byloby to oblesne, choc pewnie wyszliscie z zalozenia, ze skoro oddal mocz do jakuzzi to zrobienie kupy w basenie byloby naturalna kolejnoscia rzeczy. Nic z tego. Szczanie w basenach nie jest niczym niezwyklym, kazdy z nas przeciez przynajmniej raz w zyciu to zrobil, prawda?
Pod dojsciu na skraj wody, zastal mnie uroczy widok i zaluje bardzo, ze nie zrobilem zadnych fotek. W nocy Andrzej ostro popil z jakas grupa, choc to podobno nie byli polacy tylko rosjanie. Siedzieli przy stolikach na basenie, dali 20 dinarow kelnerowi, zeby co kwadrans przynosil im drinki,a gdy stol sie zapelnial… wrzucali puste pokale, szklanki i kieliszki do basenu 😉
Na koniec imprezy utopili krzeslo, parasolke, jakas donice, dwie popielniczki i stojaca reklame fryzjera hotelowego. Wygladalo to naprawde fajnie, mozna bylo odniesc wrazenie, ze cala impreza odbyla sie na dnie basenu.
Jak to zwykle w takich hotelach bywa, rozeszlo sie po kosciach. Pogrozono palcem Andrzejowi i jakiemus lysemu ruskowi z lancuchem na szyi, po czym jeden z cieciow poinformowal mojego drogiego kolege, ze od dzis kazdy straznik bedzie mial na niego oko i beda rejestrowali jego kazde pierdniecie.

No dobra, filmik zostal wgrany.
Takie gowno ladowalo sie ponad godzine. Specjalnie dla pan, poltoraminutowy wystep Fakira, ktorego tutejsze kobiety okreslaly mianem „ale fajne ciacho”. Zatem panie niech sie popodniecaja zbudowanym cialem, a panowie nich mi wyjasnia, jakim cudem ten koles utrzymal ciezar tej kobiety?
Ja tam mysle, ze on jest czarodzejem jakims, Andrzej jest tego samego zdania i juz postanowil, ze po powrocie do Warszawy rzuci w cholere prace telemarketera i zostanie polskim fakirem, bo to najlepszy sposob na kobiety.

To tyle na dzis, alabala z wami i do jutra:)